-
Zawartość
1391 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
3
Wszystko napisane przez Ukeź
-
- Ustalmy, że następnym razem po prostu Ty kupujesz potrzebne rzeczy, pasuje? - Przeciągnął się na kanapie, po czym znów otworzył notes i zaczął coś w nim bazgrać. - No chyba, że znów wyjdzie, że wszystko kupię, to wtedy mi oddasz kasę - dodał spokojnie.
-
- Jest niezła - stwierdził odnośnie łazienki. Postanowił nie wnikać czemu jego mistrz poszukiwał muszli pod wodą. - Ogółem wanna zamiast prysznica, nie jest to jakaś straszna klitka więc ujdzie. Środki do sprzątania, które kupiłem zostawiłem tam w szafce jak coś.
-
- A wyjaśnisz powód dlaczego jesteś taki mokry? - Zauważył chłopak. - Zadawaj się z kim chcesz, twoja wola w sumie. - Wzruszył ramionami i zamknął swój notatnik. - W sumie to poza zakupami nie zająłem się niczym specjalnym. To co zawsze.
-
Felix zdjął słuchawki na szyję i spojrzał na swojego mistrza z wyrzutem. - Zakupy w porządku, choć samotne - podkreślił to słowo. - A miały być wspólne. Zresztą, o której to się wraca, ha? I nie rozumiem czemu nie zapaliłeś podczas powrotu, tylko już w domu. - Westchnął, podciągając nogi do góry i siadając na kanapie po turecku. - Niech zgadnę, zarywałeś do tej lasi z naszej klasy? - Uniósł brew patrząc na niego uważnie.
-
Felix pozbawiony sensowniejszych zajęć i opuszczony przez współlokatora, wolącego zarywać do koleżanki, zamiast zająć się ustalonymi zakupami, sam poszedł na obchód po sklepach. Z reklamówkami wypełnionymi najpotrzebniejszymi artykułami spożywczymi wrócił do domu, w którym od tej pory mieszkał. Wypakował to wszystko tam gdzie być powinno, po czym umiejscowił się na kanapie w salonie i założył słuchawki na uszy i zaczął coś pisać i bazgrać w swoim notatniku.
-
Tylko ja jestem na tyle zdolny, że jak dostaję przykładowe 80 zł na dwa tygodnie na jedzenie i inne wydatki to odkładam z tego na luzie 50 zł? Oszczędzanie wcale nie jest takie trudne i to nie trzeba głodować, serio. A nie liczę, że w sumie większość z tego idzie mi na wydruki, papier i temu podobne rzeczy na uczelnie. Ale może to fakt, że nie wydaję w cholerę na wożenie dupy miejskimi, a wolę zachrzaniać z buta wszędzie. W internacie poza ceną wyżywienia i internatu nie wydawałem praktycznie nic poza tym, co szło też na ewentualne rzeczy do szkoły, huh. Chociaż mój internat też do drogich nie należał na dobrą sprawę. U niego bursa/stancja nie wchodzi w grę też ze względu mieszkania z ludźmi. Ze mną mieszkać może, z innymi nie. Ot taki problem. W drugą stronę idzie to samo, też jest mi mega ciężko znaleźć osoby z którymi mieszkanie nie doprowadza mnie do nerwicy, więc rozumiem jego niechęć do mieszkania z innymi. No i są jeszcze bardziej osobiste powody. A wiem, że niestety stancja jednak idzie drożej niż internat i to jest fakt. Ale z drugiej strony dwuosobowy pokój jest już znacznie tańszy niż pojedynczy, eh.
-
Osobiście byłem w liceum z internatem gdzie były nawet osoby mające do domu jakieś 500 km i jakoś rodziny nie miały z tym problemu, skoro dzieciakowi zależało na tym, by uczyć się konkretnie w takiej szkole, więc nie wiem. Ja nie miałem z tym problemu, bo mój ojciec całe życie żywi urazę do swoich rodziców, moich dziadków o to, że nie pozwolili mu się uczyć tego, czego sam chciał, tylko na siłę wybrali mu sami szkołę itd. więc powiedział, że nigdy mi takiej krzywdy nie zrobi, no cóż. Wiem, że rodziną nie jestem ale mimo wszystko uczę się poza domem już 5 rok (wcześniej liceum a teraz studia) i gdyby nie fakt, że nagle stwierdzili, że jednak mnie nie lubią, to myślę, że moja obecność mogła być argumentem. Teraz jest chyba raczej wręcz przeciwnie, eh. W każdym razie dziękuję za te argumenty, ale jakby ktoś jeszcze tak z punktu widzenia osoby, która sama musiała przekonywać rodzinę coś napisał byłoby też fajnie.
-
Z góry przepraszam jeśli miejsce nieodpowiednie, czy uznacie, że nowy wątek jest ku temu zbędny, ale w sumie no. Z racji, że jest tu sporo ludzi z różnym rozrzutem wiekowym i różnymi sytuacjami i przejściami to pomyślałem, że może jednak zapytam, czy ktoś z tutejszych nie ma jakichś pomysłów. Ogółem sytuacja jest taka, że kumpel chciałby iść do Liceum do innej miejscowości niż ta w której mieszka z rodzicami. Dojazdy do szkoły w grę nie wchodzą, więc standardowo w tym wypadku internat lub stancja. Nie ma opcji mieszkania w internacie więc zostaje stancja. I tu zaczynają się schody. Jak przekonać rodziców chłopaka, że to wcale nie takie straszne, żeby puścili swojego dzieciaka do szkoły do innego miasta? 16 latek to już nie taki gówniarz i sam mieszkałem w internacie właśnie w tym wieku, bo u mnie z rodzicami pod tym względem problemów nie było raczej za wiele. Tym bardziej, że na tej stancji mieszkałby ze mną. Oczywiście argumenty pokroju, że jestem pełnoletni i brałbym za niego odpowiedzialność to już mam. Tylko, że od niedawna podejście jego rodziców do mojej osoby zmieniło się o 180 stopni, z "lubią mnie i powinien brać ze mnie przykład" na "woleliby żeby się ze mną nie zadawał bo mam na niego zły wpływ", więc przydałoby się zarzucić im czymś jeszcze sensownym. Tak samo to, że mieszkanie z dala od domu wcale nie wychodzi strasznie drogo, bo w domu rodzinnym też jeść coś musi itd. Kumpel ogółem nie ma za ciekawej sytuacji w domu ostatnio, więc tym bardziej chciałbym pomóc mu jakoś się stamtąd wyrwać. Mamy zamiar z nimi pogadać na spokojnie za jakiś czas, ale przydałoby się serio zebrać jak najwięcej argumentów, które przemawiają na korzyść tego pomysłu. Bo zasadniczo nie rzucimy im tekstem w stylu, że "zamęczają swoje dziecko i niszczą mu psychikę, więc powinien mieszkać z dala od nich", choćby i było to zgodne z prawdą, nie?
-
(Dzień dobry, przyszedłem i miałem 70 powiadomień Dzięks ;; W domyśle moja postać zamówiła też razem z waszymi jakieś żarcie żeby nie było że ma jakiś mega opóźniony zapłon >>) Felix skinął tylko głową na pytanie odnośnie tego czy trafi sam do mieszkania. Też coś. Jakby miał aż tak oporną orientację w terenie. - Jak państwo pozwolą to i ja bym się mógł zabrać - stwierdził, wzruszając ramionami.
-
- Pasuje, na pizze zawsze mam ochotę - oświadczył uśmiechając się szeroko. - Sprawdzimy, czy tutaj jest niezła. - Ruszył w kierunku owej pizzerii. (Ja się zbieram spać, bo zajęcia jutro </3 )
-
- A to już jak wolisz. Możemy poszukać innych, a możemy iść najpierw poszukać jedzenia, a potem innych, by drugi raz coś zjeść. - Zmarszczył lekko brwi. - Chodźmy po prostu i rozejrzyjmy się, czy nikogo nie ma w pobliżu.
-
- Innych plusów mieszkania ze mną nie ma? Aż mi przykro. - Zrobił udawaną smutną minkę. - Tak idę - przytaknął zaraz już normalnym tonem, wychodząc za nim z mieszkania.
-
- Jak już skończyłeś palić to paskudztwo to możemy iść. Zjadłbym coś chętnie - oświadczył podnosząc się z kanapy. - Jak będziemy wracać to zróbmy jakieś zakupy przy okazji - dodał po chwili namysłu.
-
- Wiesz, jak to się mówi, wyjątki potwierdzają regułę. - Chłopak założył ręce za głowę i wlepił wzrok w Zacka, przyglądając mu się uważnie. - Ja tam nigdy nie jestem specjalnie dobrze czy źle nastawiony do nauczycieli. Ale co do oka, przyznam szczerze, że nawet trochę mnie interesuje to to, co ma pod tą przepaską. - Uśmiechnął się pod nosem. - Cały ty, wiecznie węszysz gdzieś spisek.
-
- No przyznam szczerze, że jest nieźle - przytaknął czarnowłosy. - Swoją drogą, powinieneś przestać palić, albo chociaż to ograniczyć, bo szybko umrzesz - stwierdził zaraz, siadając sobie wygodnie na kanapie w owym saloniku.
-
- Spoko, mi pasi taki plan - odpowiedział. - Chodźmy więc zobaczyć w jakich warunkach będziemy skazani mieszkać - dodał rozbawiony, przeciągając się i zaraz wychodząc z budynku z Zackiem.
-
- Tak, idziemy - zwrócił się do Zacka, gdy tylko zamknął notatnik po przepisaniu planu zajęć. Po tym jak zabrał się z miejsca wziął swoje kluczyki i pożegnał nauczycielkę, by przed salą poczekać na swojego mistrza.
-
- W porządku, jak mamy mieć oddzielne pokoje to możesz sobie zrobić palarnię u siebie - powiedział ściszonym tonem do Zacka, nachylając się do niego. - Byle nie w kiblu - zażądał, uśmiechając się lekko. Swoją drogą zauważył, że większość osób będzie mieszkała w parach mieszanych, więc faktycznie mogłoby być nieco dziwne, gdyby upychali ich we wspólnych pokojach.
-
Felix zamrugał zdziwiony. Ma od tej pory mieszkać z Zackiem? Cóż, tego się nie spodziewał. W ogóle mieszkanie z kimkolwiek trochę nie do końca mu odpowiadało, ale na dobrą sprawę, akurat Zack wydawał się w tej kwestii całkiem znośny. Tyle dobrze. - Hmm... A pokoje będziemy mieć wspólne, czy oddzielne? - zapytał nauczycielkę, otwierając swój notatnik, by zapisać w nim plan.
-
Felix wyjątkowo nie przepadał za mówieniem o sobie, no ale skoro Zack siedzący obok już to zrobił, to w sumie, też wolał mieć to z głowy. - Felix Sykes - przedstawił się, podnosząc się z miejsca. - I zasadniczo nie mam pojęcia co jeszcze o sobie powiedzieć. - Wzruszył ramionami z uśmiechem i usiadł z powrotem.
-
- Tak, siadamy normalnie - odpowiedział mu jeszcze zanim nauczycielka weszła do klasy. Rozejrzał się po kolegach z klasy, odnotowując to, że jeden bardzo drastycznie i nietypowo zmienił kolor włosów, a poza tym nie zauważył jakichś specjalnie ciekawych nowości. Wlepił wzrok w nauczycielkę, która od tej pory miała być ich wychowawczynią, czekając czy ma zamiar powiedzieć coś jeszcze odnośnie tego roku.
-
Problem? Na mocno ciemnych włosach żywo zielonego pasemka nie zrobisz, musisz je rozjaśnić. Pisałem wyżej jak ogarnąć pasemko, więc ten sam schemat. Zielona pianka z Venity ma mega kolor, ale no właśnie, musisz to rozjaśnić. Bo sama pianka na ciemne włosy da im tylko lekki zielonkawy poblask.
-
(Dobra, mogliście dać w domyśle że jestem ) Felix zaraz potem wszedł do sali. Cóż, po drodze zahaczył jeszcze o toaletę, więc przyszedł trochę później. - Cześć - rzucił do wszystkich, bez rozdrabniania się na pojedyncze osoby. Podszedł do Zacka i stanął obok. - No wiesz, nawet nie zwróciłeś uwagi, że zniknąłem i poszedłeś dalej - powiedział niby z wyrzutem, lekko rozbawiony.
-
- Cóż, jak lubisz być przed czasem, to można by było już iść. Ale biorąc pod uwagę fakt, że to nie jest nasz pierwszy rok tutaj i nie będziemy mieć standardowych problemów z znalezieniem odpowiedniej sali, to jak masz ochotę specjalnie dla mnie nabrać jeszcze więcej tego wstrętnego zapachu to droga wolna. - Tym razem już wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. - To co wybierasz? - Też oparł się plecami o drzewo.
-
Pfff... jakby był tego typu dział to nie wiem czemu ale kwestie włosów to chyba bym najbardziej okupował, serio. Co do kolorowania, ogółem jak nie macie mocno ciemnych i nie chcecie drastycznego rozjaśniania to raczej polecam farby, zamiast rozjaśniacza. Jednak są delikatniejsze dla włosów. A w ogóle jeśli chodzi o opisy kolorów, to właśnie dlatego zawsze śmieszyły mnie nazwy odcieni na farbach do włosów. Soczysta malina, granatowa czerń, leśna jagoda, czarny bez, gołębi popiel, srebrny pył, dziki kasztan, słodkie cappuccino, palona kawa... jeju szaleństwo totalne z tym nazewnictwem. A potem mów ludziom że masz na głowie kolor dojrzałej wiśni, czy płomiennej iskry.