Ktoś tu mówił wcześniej, że niby nie jestem sam. Widzę, iż miał rację. Pierwsze pytanie: czy w jakimś stopniu podoba ci się ten stan?
A myślisz, że nie próbowałem nic zrobić? Nawet nie wiesz, jak trudno przełamać mur budowany latami. Straciłem siłę i chęci na to, by zmieniać swoje nastawienie. Nie otrzymuję od świata żadnych pozytywnych sygnałów zwrotnych. Nie mam żadnej pewności, że jestem chciany lub choćby potrzebny. A skoro nikt nie daje mi sygnału, że moja praca ma jakieś efekty, to po co mam dalej próbować? Więc chyba mogę powiedzieć, że taki stan jest w miarę satysfakcjonujący. Czy jesteś w stanie stwierdzić od razu, tak na przykład, że podjąbyś się próby ewentualnej pomocy mojej osobie? Bo ja tak nie sądzę i szczerze w to wątpię. Nie uwierzę ci, jeśli powiesz tak. I tu też kryje się odpowiedź na twoje pytanie. Dlaczego napisałem coś tutaj? Bo to jest INTERNET. Nikt nie weźmie tego na poważnie a mi choć trochę ulży.