Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Wszystko napisane przez Po prostu Tomek

  1. To, co się działo, mogło spokojnie trwać całe wieki, Grimowi by to absolutnie nie przeszkadzało. Nietrudno było usłyszeć, że Animal śniło się coś paskudnego, jeszcze łatwiej związać to z niedawnymi wydarzeniami. Uścisnął więc na sekundę nieco mocniej swoją córkę, by ukoić strach jaki zapewne czuła. Lecz ten krótki ścisk nie był tylko i wyłącznie chęcią niesienia pociechy, to był też tik wywołany gniewem. Przez tych durniów u szczytów, przez przemądrzalców i ślepotę kucom dzieje się krzywda. Animal dzieje się krzywda. - Taaak, chyba tak - powiedział ogier po puszczeniu pegazki. Pomasował się po głowie, chociaż to nie tam go przecież raniono. - To nie była mocna rana, taki tam strzał w pierś. Raz, że zbroja zasłoniła, a dwa, nasi medycy znają się na rzeczy. Pobolewa trochę, ale do wesela się zagoi. Ale kazałem ci być pod ziemią i dbać o siebie, a ty tu mi teraz uściski sprzedajesz. Uśmiechnął się szelmowsko i puścił klaczy oko, żeby dać wyraźnie znać, że żartuje sobie. Może i polecenia nie posłuchała, ale jak na razie nie działo się nic złego, a i serce miał jakieś takie cieplejsze. Co było mu bardzo potrzebne po całej bitwie.
  2. Po prostu Tomek

    Czy pisać?

    Pisanie historii na podstawie RP to ciężka sprawa, to raz. Powinieneś jednak wrzucić to na offtop lub wpierw zapytać Dolara czy ten temat może tu być, to dwa. Nikt nie oceni nawet wstępnie czegoś, czego nigdy nie zobaczył, więc zasadniczo powinieneś wrzucić tutaj choć prolog i pierwszy rozdział, by było co czytać, to trzy. Jeśli myślisz, że ktoś ci się tu autentycznie z góry zdeklaruje, to może powinieneś napisać "szukam korektora" czy coś, to będzie cztery.
  3. Po prostu Tomek

    Tymczasowe /sb/

    Osobiście uważam, że powinniśmy spalić Kartaginę odpalić normalne /sb/
  4. Po prostu Tomek

    Tymczasowe /sb/

    A ja mam swój, czarnobiały XDDD
  5. Po prostu Tomek

    Tymczasowe /sb/

    Jak chcę, żeby mnie piekło, to albo idę na kebsa, albo piję wódę. Na diabła mi chili
  6. Po prostu Tomek

    Tymczasowe /sb/

    ŁO PANIE JAKIE JEDZENIE AŻ JAJA BOLO
  7. Po prostu Tomek

    Tymczasowe /sb/

    Jestem durnowaty, to prawda, ale jakoś nie widzę siebie jako nazisty.
  8. Po prostu Tomek

    Tymczasowe /sb/

    Niech dojdzie :^) Ale nie ta nowomodna lewica pls
  9. Po prostu Tomek

    Tymczasowe /sb/

    Zły mode banuje z powodów osobistych >:CCCCCCC Więc jednak pięćdziesiąt tysięcy cebulionów wybulili na kilka kresek zrobionych w komputerze. Ja nie zarabiam nawet pełnego tysiąca na rękę. Kurwa.
  10. Po prostu Tomek

    Tymczasowe /sb/

    Wedle tego kryterium jestem klasą: bieda. Cała moja rodzina jest klasą: bieda Communism is stronk in me No i siema Nikład. Miło wiedzieć, że jeden z niewielu fików jaki śledzę się kontynuuje.
  11. Po prostu Tomek

    Tymczasowe /sb/

    >12 tysięcy reichsmarek, tj. jakieś 40 tysięcy cebulionów >40+ miesięcy mojej ciężkiej pracy
  12. Lurking. Rozdział na tydzień - mówią, że od przybytku głowa nie boli. Zobaczymy jak to wygląda w praktyce.
  13. Grim odprawiał kuce jednego po drugim, czy to słowami otuchy, czy też rozkazem, którego potrzebowały. Szczerze to wolał to pierwsze, ale przykładał kopyto do wszystkiego, byleby nie zasnąć. Zdawał się być całkowicie pochłonięty zajmowaniem się różnymi kucykami, jednak jego umysł zapisał sobie, czy może wypalił wyraźnymi literami, że Head i jego wojacy to osoby po jego stronie, warte zaufania. Wszystko to nie zmieniało jednak faktu, że był zmęczony i nie chciało mu się ruszać rdzawego zadu z tego całkiem wygodnego schodka, na którym sobie przysiadł. A gdyby tak zamknąć oczy, choć na minutkę... nie, do cholery! Ona tego chce! Ogier mocno potrząsnął głową by odpędzić senność. Wtedy też dostrzegł znajomą postać. Postać stojącą właściwie tuż przy nim, otoczoną wianuszkiem odchodzących gdzieś na bok petentów. - Na wszystkich bogów - kuc aż wstał ze swojego schodka, przezwyciężając ociężałość i zmęczenie. - Co ty tu robisz? W sumie nie obchodziło go to zanadto, pytał tak dla zasady. Podszedł do klaczy i wtulił się w nią mocno, wstrzymując się by nie połamać jej tych delikatnych, pegazich kości. Niby minęła nawet nie cała noc odkąd widział się z Animal ostatni raz, jednak nie wiadomo dlaczego czuł się, jakby minęły całe miesiące.
  14. Nie chce mi się tego nawet czytać, póki nie poprawisz z czarnego na domyślny. Może wtedy pomyślę.
  15. Następny taki ma być w 2033 roku? ... Oh God.
  16. Po prostu Tomek

    Zew Metra [Gra]

    Pierwsze założenie Jurija w sumie okazało się słuszne, choć nie do końca opłacalne. Kupcy mieli bardzo dużo do powiedzenia na temat swoich interesów, interesów swoich przyjaciół, wrogów, czasem rodziny. Oczywiście standardowo o wrogach i konkurentach mówiło się jak najgorzej, z kolei działania kompanów i własne przedstawiano w jak najlepszym świetle. W pewnym momencie o mało nie doszło do bitki, gdy dwóch handlarzy oczerniających siebie nawzajem nagle dojrzało - i dosłyszało - się w tłumie. Na szczęście przebywający na miejscu żołnierze załagodzili sytuację. Tunelak udał rozluźnienie, czy wręcz zmęczenie, ale wewnątrz wytężał słuch i uwagę by wyłapać informacje, których teraz potrzebował. O książce słychać było mało, bardzo mało. Jedynymi osobami jakie o niej wspomniały, byli barman oraz... stalker. Zainteresowanie Jura wzrosło, kiedy ten ostatni na wzmiankę o inkunabule widocznie się wzdrygnął. Podszedł do barmana i w szorstkich słowach nakazał mu ciszę, a kiedy ten zaczął go nagabywać, opowiedział pokrótce, jak "pojeby spod Biblioteki" wysłały drużynę ochotników na powierzchnię w poszukiwaniu 'Czarnej Księgi' obiecując za to złote góry. Z dwunastu osób wróciły trzy, z czego jedna popełniła samobójstwo, a inna oszalała. Stalker odszedł z Polis nie oglądając się za siebie i życząc by "wielce światło cywilizacji" pochłonęła zaraza. Barman aż mu za darmo pół litra grzybówki dał. Takiej górnego sortu. O nazistach było słychać dużo, wręcz za dużo, lecz nie było to nic szczegółowego. Trzy stacje zamknięte dla przybyszów z zewnątrz poza handlarzami, ale jednocześnie urządzające co jakiś czas szeroko zakrojone łapanki. Wiecznie panuje tam stan wyjątkowy, a czasem w tunelach technicznych i głównym między Łubianką a Twerską dochodzi do starć z komunistami. Obozy, komory, krematoria, nienawiść wobec nie-Rosjan i osobników oskarżonych o bycie mutantami. A Metro na razie chyba nie było w nastroju do pogawędki, albo zagłuszali je ludzie. *** Naczelnik popatrzył na Hienę a w jego zmęczonym wzroku zabłysło zdziwienie, kiedy widział jak ów stanął na baczność. Potem pokręcił głową bez słowa i westchnął ciężko. - Nie wyglądasz na żołnierza a tym bardziej nie jesteś pod moją komendą, żeby mi sufit podpierać. Swoją drogą, słyszałem, że jeden z tych dwóch ocaleńców wziął i umarł nam w szpitalu, jak na złość. A tu niespodzianka, bo oboje żyjecie. Ale to nie jest smutna niespodzianka, Panie Boże broń, uratowane życie prawie zawsze jest plusem. W każdym razie jesteś człowiekiem rzeczowym, a takich lubię. W jednym miałeś rację: jeśli przyszedłbyś ot tak, żądając nabojów z niczego, to byś wyleciał na kopach. A tak to zapraszam serdecznie, patrol z pewnością ucieszy się z dodatkowego karabinu, zwłaszcza, że ty wiesz, co może czekać ich tam w tunelu. Jeżeli w ogóle uda nam się coś znaleźć, macie swoją zapłatę. Jeżeli nie... cóż, wtedy dostaniecie chociaż miskę ciepłej zupy. Jeśli tylko z tym przychodzisz, to już się określiłem, jeśli z czymś więcej, to teraz jest dobry moment. *** Zależnie od tego na jaką stację chciała wybrać się Zdrawka, różne odpowiedzi otrzymywała. Jeśli wolałaby jechać na północ, musiałaby słono płacić, żeby ktokolwiek się poważył. A jeśli chciałaby pojechać na wschód, do następnej stacji Hanzy - Komsomolskiej Okrężnej, nikt nie widział szczególnego problemu, kursowała tam nawet drezyna pasażerska transportu wewnętrznego. Hasło 'transport wewnętrzny' oznaczało, że jeżeli pokaże się podbity paszport Hanzy, można pojechać trochę taniej niż gdyby nie było się obywatelem.
  17. Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że uda mi się go zobaczyć. O ile nie będę zbyt pijany.
  18. [Ta szybkość odpisów: miesiąc bez 9 dni, 15 dni, 13 dni. Za szkołę nie winię, sam mam pracę i bloki pisarskie.] Moja teraźniejsza forma miała zasadniczą zaletę. Nic nie czułem w sensie fizycznym, bo cała materia mojego ciała stała się zimnym powietrzem i śnieżną kaszką. Dzięki temu mogłem poświęcić się uważnej obserwacji prawie ignorując otoczenie, poza niwelowaniem ciepła, by ten śnieg się nie rozpuścił. Nikt nie aktywował moich śnieżek z niespodzianką, więc po prostu rozpadły się nie czyniąc żadnej szkody. Na całe szczęście kule pary posłane przez przeciwnika też nie znalazły się zbyt blisko mnie, para zapewne była ciepła, a w mojej aktualnej formie jeszcze mniej niż zwykle cieszyłem się z wyższych temperatur, głównie dlatego, że śnieg łatwiej rozpuścić niż zamarznięte ciało. Oponent wydawał się nie robić nic specjalnego, stał sobie w jednym miejscu, na pewno otoczony jakąś barierą, bo bez niej nie byłby taki nieruchomy. Wkrótce jednak przekonałem się, że nie lenił się. Skupiłem się, by odkryć, że temperatura soku w korzeniach, przez to też ziemi dookoła, stopniowo wzrastała. Jeśli temu nie zaradzę, to nie dość, że powietrze przy gruncie też zacznie się nagrzewać, to jeszcze sama ziemia będzie trochę za ciepła. Nie wiedziałem ile energii włożył w podgrzewanie, więc musiałem coś z tym zrobić jak najszybciej. Wróciłem do cielesnej formy, pojawiając się po przeciwnej stronie areny niż mój nieprzyjaciel. By go trochę zdekoncentrować naszykowałem nowe śnieżki, tym razem pełniące rolę zwykłych granatów odłamkowych, i cisnąłem w niego. Gdy on się nimi zajmował, ja wyszarpnąłem szaszkę z pochwy i kontynuując płynny ruch, wbiłem ją w ziemię tam, gdzie czułem przepływ ciepła. Z zaklętym metalem jako przewodnikiem, posłałem w przebity korzeń zaklęcie, poświęcając na nie dość dużo siły, tym razem zostawiając sobie trochę w rezerwie. Fala mrozu rozeszła się po arenie, obniżając temperaturę do poziomu zwykłego zimowego dnia, a dodatkowo wokół mnie wyrosły cienkie lodowe płaty, będące jednorazową tarczą.
  19. Czytam sobie te solarne i lunarne potyczki, i przypomina mi się, jak w Bytomiu [?] rozpieprzyłem cały panel o NLR i SE po prostu zadając pytania XD

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [6 więcej]
    2. Arekeen

      Arekeen

      A bo ja wiem? Nie biorę w tym udziału. Stając po jednej stronie będę smutny, że w drugiej mnie nie ma... i co mam zrobić? Nie rozdwoję swojego konta i nie będę walczył sam ze sobą. Póki co mam pokój ze sobą, i niech tam zostanie >_<.

    3. Po prostu Tomek

      Po prostu Tomek

      Oj tak, Krzyś. Było ciekawie, był moment, kiedy organizatorzy w ogóle nie mogli się wysłowić z powodu latających głośno argumentów. Ktoś z trybun machał lunarną flagą. Ja chyba też ją machałem, jak mu ją ukradłem.

  20. >wszyscy po 50% >po połowie głosów >połowie No, chyba, że się waści rozchodzi o pięć punktów warna, to w sumie mogę być pierwszy.
  21. Po prostu Tomek

    Zew Metra [Gra]

    Jurij postanowił konstruktywnie wykorzystać daną mu chwilę by zebrać w sobie siły. Poszedł do jednego z tutejszych barów, z kategorii tych trochę tańszych, ażeby przysiąść wśród ludzi, posilić się. Ale nie tylko po to. Drugim jego celem, może nawet ważniejszym, było przysłuchanie się tutejszym plotkom, być może uzyska dzięki temu jakąś ważną informację, któż to może wiedzieć. Jako, że tunelak był właśnie w Hanzie, to znalezienie jakiejś lady ze skrzynek we wnęce na miotły robiącej za cały lokal było prawie tak łatwe, jak znalezienie straganu albo handlarza kwasem. Towarzystwo było mieszane - kupcy, którzy szukali załóg do trudnych tras poprzez spijanie potencjalnych ochotników, robotnicy przepijający swoje nędzne wypłaty, żołnierze chcący po prostu się wyluzować, nawet pojedynczy, siedzący po przeciwnej stronie korytarza stalker. Teraz pozostaje pytanie, czego konkretnie chciałby poszukać Jurij. Bo przy takim natłoku różnych bodźców ze wszystkich stron, atakujących lekko wyczulony słuch mężczyzny, trzeba było zastosować jakiś odsiew. *** Gabineciku nadzorcy pilnował tylko jeden, znudzony jak mops, młodzieniec. Ziewnął przeciągle, zmierzył Hienę neutralnym spojrzeniem, i w sumie nie zrobił nic więcej, więc baumaniec zwyczajnie wszedł do środka, nawet nie pukając. Ot, pokój jak pokój. Odrapane, ale wytarte do czysta biurko, chyba nauczycielskie, na nim trochę papierów, zegar, telefon, butelka z mętnym płynem. Za biurkiem siedział postawny, ale przygarbiony pod jakimś niewidzialnym ciężarem mężczyzna o aparycji mechanika samochodowego. Na ścianie wisiała pusta rama. Facet spojrzał na gościa jakimiś takimi wypłowiałymi oczyma, po czym pokazał mu typowo szkolne krzesło kręcone przed biurkiem. - Czego dusza pragnie? *** Ciekawski dzieciak po geście dziewczyny sam pomacał się bardzo dokładnie po ramionach, klatce piersiowej, a nawet po plecach, by sprawdzić, czy aby na pewno nie ma tam przypadkiem zapasowej głowy, która mogłaby czadowo wyglądać na szkielecie. Kiedy i on niczego przypominającego tak ważną część ciała nie wykrył, posmutniał wyraźnie. Jednak już chwilę potem znowu wróciło do niego życie, zwołał większość dzieciaków, a potem wszyscy zbiorczo rozpoczęli poszukiwania dodatkowych głów u siebie nawzajem, tym samym przestając, przynajmniej na razie, interesować się "pieskiem". Jakaś dziewczynka cmoknęła mutasa w łeb na do widzenia, i tu cała historia się skończyła. Na całe szczęście bez żadnych strat i urazów. Najlepszą opcją zmiany miejsca pobytu w metrze było zabranie się z karawaną kupiecką albo transportową. Bo kursy osobowe nie dość, że były rzadkie, to jeszcze pierońsko drogie. I tutaj pojawiał się drobny kłopot. Telefon z Ryżskiej wywołał pewne zaniepokojenie części karawaniarzy. Ruch w tunelu między Ryżską i Aleksiejewską został czasowo zawieszony w związku z - kolejnym - tajemniczym zaginięciem karawany. Podobno uratował się jeden albo dwóch ludzi. Ktoś wspominał, że może i na początku dwóch, ale jeden zmarł w szpitalu, czy coś. Ludzie nie byli chętni do podróży w tamtą stronę.
  22. Po prostu Tomek

    Zew Metra [Gra]

    Wadim spojrzał na Hienę, jakby ten zabił mu matkę na wzmiankę o karmieniu dzieci. Lekarz popatrzył dziwnie po obu jegomościach i dla pewności cofnął się o krok, a towarzyszący mu misiek przeciwnie, zrobił krok naprzód. Tak na wszelki wypadek. Jednak oczywiście do niczego ważnego nie doszło, zwłaszcza, że poza morderczym spojrzeniem towarzysz baumańca nie wykazywał oznak napadu szału. Inspekcja ekwipunku dała pozytywne rezultaty: nic nie zginęło. Doktor odczekał do czasu, kiedy Feliks się ogarnął. - Drezyna jest w takim stanie, w jakim powinna być po przeleceniu na przestrzał przez nasz posterunek. A raczej: dwa posterunki. O reszcie nic nie wiem, podobno naczelnik miał wysłać parę osób by sprawdziły, co z towarem. Powinieneś iść prosto do niego. *** Właścicielka kramu uśmiechnęła się, wpierw ot tak, z grzeczności, a potem z wesołości, kiedy usłyszała co takiego chce zakupić Witalij. Oparła pięści na biodrach. - Dobre masz życzenia, młodzieńcze. Nie wiem, czy ktokolwiek kiedykolwiek narysował stuprocentowo pewną i aktualną mapę tego cholernego betonowego potwora. Ale poczekaj chwilę, zobaczymy, co mogę dla ciebie zrobić - z tymi słowami zniknęła gdzieś w głębinach swojej budki. Chłopak nawet mimo ogólnego szumu ludzi naokoło mógł usłyszeć stuki i szelesty wewnątrz straganu. Po dłuższej chwili znowu się pokazała, tym razem dzierżąc sporą, trochę brudną ("Czy to jest zakrzepła krew? Bo wygląda jak właśnie to" chciało się rzec.) mapę, którą rozłożyła przed Witem. Frakcje oczywiście pozaznaczano różnymi kolorami i opisano krótkimi hasłami. Na przykład Linia Czerwona, oczywiście czerwona, miała dopisek "miljon lat gułagu", Hanza brązowa z tekścikiem "łachy i mięso dobrze idą", nawet i Dynamo się znalazło: "świniojebcy". Było troszeczkę wykrzykników w różnych punktach metra ("haluny", "ćpuny", "szczury, ale takie na pół metra" i podobne). Kramarka znów zabrała głos. - Prawdziwa mapa podróżnicza, mam ją już długo, bo stalkerzy kupują zwykłe i sobie uzupełniają, sam zresztą widzisz, młody panie. Dam ci ją za... czterdzieści kulek. *** Umorusane urwisy stanęły w bezruchu, widać jakiś szczątkowy instynkt samozachowawczy im tam wśród tego całego siana w głowie pozostał. Stanęły w rozlazłej kupie, niektóre rozdziawiły paszczęki, i słuchały uważnie, choć w sumie ciężko było doszukać się w ich oczach jakiegoś głębszego zrozumienia całej sprawy. Dopiero przy słowie "szkielety" kilka dzieciaków wyglądało, jakby załapały o co dokładnie chodzi, jakby zębiskami się za bardzo nie przejmowały. Jeden chłopczyk podszedł do Zdrawki, potrząsnął jej ręką i zapytał niepewnie. - Ale takie szkielety z dwoma głowami też? Chciałbym taki zobaczyć. Po tym pytaniu dzieciarnia znów zabrała się do torturowania nieszczęsnego stworzenia, które to zupełnie na torturowane nie wyglądało, wręcz przeciwnie. Tylko teraz małoletni byli już ostrożniejsi. Dziewczyna wyłapała mimochodem kilka gestów aprobaty od rodziców.
×
×
  • Utwórz nowe...