Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Posty napisane przez Po prostu Tomek

  1. Pierwszy raz pojawiam się w My Little Necronomicon, wykierowany zręcznie przez samego autora tekstu po trafiającym w me gusta opowiadaniu Canterlot-Complain Stone. No i wyszło, że całkiem dobrze zrobiłem, choć raz zdając się na kogoś innego niż siebie.

     

    Ogólnie opowiadanie sympatyczne, jeżeli można tak nazwać Grimdark. Czytało się łatwo, nie musiałem przebijać się przez zdania, dopasowywać kto jest kim, albo wyłapywać wszystkich niuansów reakcji chemicznych. Część z nich znałem ze szkoły, lecz ściągawka na dole stron w niektórych wypadkach podratowała moje zrozumienie toczącej się akcji. A akcja warta jest uważnego śledzenia. Po tytule i krótkim objaśnieniu w wyobraźni ukazała mi się historia zgoła inna, niż prawdziwa jej wersja zawarta w tym opowiadaniu. Zaiste, tytuł nie ma dużego związku z treścią. Poznajemy Equestrię z perspektywy najzwyklejszego, choć bardzo inteligentnego kucyka. Nie tę, różową, serialową, tylko bardziej rzeczywistą, przypominającą to, co znamy sami z Polski (plus za odnośnik do sytuacji w kraju). Bohater - wykształcony chemik, któremu życie nie poszło. Wydarzenia indukują się wzajemnie aż do finału.

     

    No właśnie, to napędzanie się wydarzeń sprawia, że akcja jest bardzo wartka. Widać to w paru miejscach, jak na przykład

    kłótnia z sąsiadem, szybkie popadanie w szaleństwo, bijatyka w barze czy choćby walka na końcu, bardzo widowiskowa.

    Całość sprawia wrażenie wypakowanej wydarzeniami nieco ponad miarę, miejscami na drobną chwilę warto się zatrzymać, aby wyłuskać motywy bohatera.

     

    Świetne, bogate opisy, na plus, Pewne hasło, rzucone przez bohatera dobrze obrazujące stosunki panujące na ziemiach Trzeciej Rzeszy zajętych przez Sowietów, też plus. Co ważniejsze, opowiadanie nie propaguje żadnego poglądu. Dobrze się czyta wiedząc, że obie strony kłótni okazują się jednakowo popierniczone.

     

    Inna sprawa - wulgaryzmy. Za dużo, stanowczo za dużo jak na kraj kolorowych taboretów. Dla wzmocnienia przekazu mogłyby być stosowane z mniejszą częstotliwością, a efekt byłby lepszy. Tako rzekłem. 

  2. Wiesz co? Nawet nie muszę się specjalnie rozdrabniać na podpunktu, żeby z łatwością wywnioskować, iż najprawdopodobniej pasowałaby tobie Fluttershy odpowiednio podszkolona przez Iron Will'a. Wybacz, proszę moją nierozbitą odpowiedź, ale wszędzie i tak dałbym to samo.

     

    Albo Timberwolf, ale to nie kucyk, to się nie liczy.

  3. Och, losie przewrotny!

     

    Koleżanko, zgodność charakterów posunięta tak dalece, że moglibyśmy spokojnie za coś na kształt dwóch istot z jedną duszą uchodzić (no, może poza anime...), aż w konkury bym szedł, gdybym jeszcze miał serce. Lecz nie lzia, albowiem wiek nasz tak różny jest, iż za przestępstwo uznane to być może. W każdym razie zdrawstwuj.

  4. Ciemnordzawy ogier z pełną stanowczością dopił kufel cydru, cholera jedna wie, który z kolei, solennie obiecując samemu sobie, że to już ostatni. I rzeczywiście, wstał z miejsca, utrzymując postawę pionową. Napój nie był mocny, kuc nieraz eksperymentował ze znacznie bardziej "procentowymi" trunkami w swoim życiu. Teraz jednak nie miał ani czasu, ani możliwości. Wiedział, że powinien być w stanie dowodzić swoimi współtowarzyszami. W zrezygnowaniu z następnej kolejki bardzo pomógł pewien obraz. Mianowicie przez chwilę zdało mu się, że jest bacznie obserwowany przez Shadow, której wszak nie ufał i nie lubił być do niej plecami. Oczywiście okazało się, że jest to tylko takie głupie wrażenie, lecz Grim nieznacznie odsunął naczynie, dziękując ajentowi za świetny napitek.

     

    Znalazł czas i dla swojej przybranej córki. Chciał dać jej odrobinę motywacji, mimo iż sam miał jej niewiele, niepewny wyniku bitwy. Chciał, aby zrozumiała, że cokolwiek by się nie stało tam, na górze, on postara się zapewnić jej bezpieczeństwo. Nieobyty, nie wiedział tylko, jak to wszystko przekazać, więc podniósł jej głowę, wejrzał głęboko w brązowe oczy, a potem odszedł spokojnym, pewnym krokiem. Mógł być chamem, czy jak oni go tam wszyscy między sobą nazywali, jednak teraz wiedział dobrze, co ma robić.

     

    Posłuszny sobie tylko znanym zasadom Grim Cognizance rzucił się w wir przygotowań, by pomagać rebeliantom we wszystkim, w czym akurat pomocy potrzebowali. Gdzieś podał komuś broń, gdzieś przytachał i ułożył butle. Wewnętrzny nakaz wyraźnie mówił: coś robić, pracować.

×
×
  • Utwórz nowe...