Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Posty napisane przez Po prostu Tomek

  1. Tak, tak, rozumiem. Nie, nie widziałem. Nie, mówię przecież. No już, jędzo, won stąd bo oberwiesz. Ej, ej, ku*, gdzie z moim piwem?! Skąd mam wiedzieć, gdzieś go posiała! Wracaj!  Tak w dużym przybliżeniu.

     

    Puka niejaki Tom Bombadil, z zamiarem zaproszenia na kolacyjkę.

  2. Może to obrzydzenie? Ja swoje uczucie w brzuchu tak identyfikuję, a walczę z nim po prostu zawzięcie unikając artów o tematyce choćby podtekstowej, jeżeli ów podtekst jest zauważalny na drugi rzut oka (na trzeci już nie, tak głęboko nie patrzę). Niestety w żaden inny sposób przy swoim zasobie doświadczeń nie mogę ci pomóc, choć może i bym chciał.

    • +1 1
  3. A może nie? Nie utrzymałbym stanowiska na dworze, prędzej w lochu. Zresztą, smutne. Nie wiem, kogo wymyślić, to rzucę takim Tomkiem, niech ma.

     

    Slowpoke, bo on bawi się w technologię, ergo lubi babrać się w dziwactwach, ergo może przynosić, wynosić i zamiatać, bo jemu już i tak nie zrobi to różnicy. Jako czerwony musi być pieczołowity i dbać o szczegóły, a to przymioty dobrego boya hotelowego. Niech zapierdziela.

     

    (Taaak, zdajcie się na mnie, podążajcie za moim głosem...)

  4. Grim Cognizance mówił. Nie, to złe określenie, po prostu wylewał z siebie żółć i słodycz jednocześnie. Nie zwrócił uwagi na początkową próbę białego królika, pochłonięty doniosłością chwili. No, przynajmniej w jego opinii to co się działo teraz, miało jakieś znaczenie. Pocieszające było, że Animal chyba też się przejęła, bowiem słuchała z uwagą, którą z powodzeniem można było skierować na inne, obiektywnie ważniejsze sprawy. Widział, jak posmutniała na informację o losie jego mamy. Sam osowiał, nie chciał sprowadzać swojego żalu na kogo, zwłaszcza na siedzącą naprzeciw klacz. Ta zdekoncentrowała się na moment. Ogier zrozumiał, dobrze zrozumiał, dlaczego. Niechcący musiał przywołać coś z jej wnętrza. Ale mówił dalej, a ona słuchała. Wreszcie skończył, w napięciu oczekując na odpowiedź. Pierwsze skojarzenie, jakie mu się nasuwało, to wyrok zapadający na sali sądowej, zaraz jednak odepchnął od siebie ten obraz.

     

    Czas dłużył mu się niemiłosiernie, sekundy ciągnęły się latami całymi, ale doczekał się. W szarych, dotąd przeważnie pustych oczach rozbłysła iskra autentycznej radości. Zaraz też zabrał głos.

    Też... też bardzo się cieszę, że na ciebie trafiłem. Ja przepraszam za moje reakcje na naradzie i wcześniej, ale sama wiesz, że nie przepadam za innymi. Dzięki, dzięki za dobrą wolę i... po prostu za to, że się pojawiłaś, za to, że jesteś - język plątał się nieco podstarzałemu kucowi, kiedy próbował wypowiedzieć wszystkie myśli cisnące mu się w głowie, głównie te szczęśliwe. Brzmiał naturalnie, przyjaźnie, tchnął troską i uprzejmością. Jakby ktoś zobaczył to z zewnątrz, zdziwiłby się, jak dalece zmienił się Grim po odpowiedzi pegazicy. - Więcej wolności dałoby ci wybranie córki. Zabiorę cię do siebie na wieś... a ty mnie do lasu...

     

    Tu wyczerpała się elokwencja kucyka. Zamilkł więc, zawstydzony wybuchem nawet bardziej niż na początku. Żeby jakoś powrócić do stanu całkowitej normalności chwycił za antałek i zabrał się za jego opróżnianie. Znów skierował też myśli na rebelię. Miał nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, a stolica zostanie wyzwolona. Nagle przyszła mu do głowy kolejna ważna rzecz.

    Moim pierwszym ojcowskim poleceniem będzie nakaz pozostania tutaj. Wiem, że brzydzisz się przemocą, a i ja nie chcę pakować cię na górę, gdzie może być gorąco. Daj swoją dobroć też innym, pomagaj rannym - powiedział spokojnie już, opanowany i zdolny do myślenia jak wcześniej. Mimo, że udało mu się w kilka chwil powrócić do względnej równowagi, nie mówił jak wyuczony golem, mechanicznie. Gestem poprosił karczmarza o jeszcze kufel, kiedy tylko dokończył wcześniejsze zamówienie.

  5. Z ciężkim trudem skupiłem spojrzenie na wzruszonej ziemi, potem na Nocturnal, wyraźnie dążącej do nawiązania kontaktu. Zamrugałem kilkukrotnie, z ciekawością sprawdzając swoją mobilność. No, mogło być gorzej, podpierając się karabinem byłem w stanie wędrować po szczycie dość swobodnie. Przeanalizowałem słowo po słowie wypowiedź kobiety, pomału sklecając ją w zdania, a potem ze wszystkich sił próbując odgadnąć jej sens. Wreszcie z błyskiem oszałamiającego zrozumienia otworzyłem usta. Nie spodziewałem się,ze jestem aż tak inteligentny! Uznałem, że po tych kilku(nastu?) ciągnących się minutach warto odpowiedzieć na zadane pytania.

    - No to tak - odgiąłem jeden palec, omal go nie łamiąc. - Nie napraszali się, a jak się dowiedzieli, skąd jestem, to nawet i polewali. Tylko miny jakieś takie nie w deseń mieli. Lucusia... przerwałem, aby dopasować twarz do istoty jej przynależnej ...nie kojarzę. Nic się nie paliło, lokal był czysty, no, jak wychodziłem.

     

    W miarę przemawiania zaczynałem składać zdania coraz lepiej, ba, mamrotałem na tyle wyraźnie, że sam siebie potrafiłem zrozumieć. Szkoda tylko, że wszystko leciało po rosyjsku. No, ale nie można przecież mieć wszystkiego, prawda? Odgiąłem jeszcze sześć palców, z podobnym efektem, a potem strzeliłem kostkami. Odkorkowałem o kamień BUTELKĘ DZIEWIĘĆ i pociągnąłem solidny łyk. No jakby piorun strzelił, zamroczyło mnie na moment i padłem jak stałem. Potrzebowałem dłuższej chwili, aby wrócić do stanu jakiej takiej używalności. Z tym, że nie byłem dalej w stanie mówić składnie. Pokrótce podziękowałem za ucztę, babrając się ziemią z grobu i perfumując wszystko etanolem, po czym wróciłem do siebie na górę, niechcący zwalając czarną flagę. Postanowiłem dokończyć BUTELKĘ DZIEWIĘĆ, zabrałem się za to z zacięciem i ogromną dozą motywacji. W moich oczach sztandar wciąż pozostawał karmazynowy, więc na powrót go ustawiłem, znów wracając do postawy względnie pionowej.

     

    Pergaminy nie straciły na aktualności.

  6. Na pocieszenie dodam, że wciąż słuchacze disco polo są dużo częściej spotykani niż, na ten przykład, ludzie lubujący się w katolickich hymnach po łacinie lub prawosławnych po starocerkiewnosłowiańsku. Muzyka jest prywatną sprawą człowieka, można się podzielić swoim gustem, choć oczywiście reakcja otoczenia jaka jest, każdy widzi. Rozumiem, jak denerwujące musi być zakładanie maski, ale spróbuj raz się przyznać przed takim najbardziej zaufanym przyjacielem, jeżeli takiego posiadasz. Wypróbujesz go w ten sposób i sprawdzisz, ile warta wasza przyjaźń. Przy założeniu, że liczysz się z utratą przyjaciela, bo inaczej to będzie niedźwiedzia przysługa.

×
×
  • Utwórz nowe...