Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Posty napisane przez Po prostu Tomek

  1. Grim zmierzył spojrzeniem ochotników stojących najbliżej niego, konotując sobie w pamięci porady Wiktora. Postarał się, aby zapamiętać je dokładnie, by mógł przywołać je w chwili, kiedy będzie przewodził swoim towarzyszom broni. Teraz jednak poświęcał chwilę sprawiedliwie na każdego z tych, których mógł wyraźnie widzieć. Dostrzegał z łatwością, że część z tych kucy nie miała za sobą przeszłości wśród wymuskanej szlachty czy mieszczuchów. Niektórzy zdawali się nawet mieć za sobą coś gorszego, niż on sam. Właśnie - oto słowo klucz - zdawali się. We wszystkich skierowanych na niego oczach połyskiwała gorąca determinacja, taka, jaką on sam czuł wewnątrz swojego raczej zimnego serca. Niektórzy nawet wykazywali, na pierwszy rzut oka przynajmniej, pewną niebezpieczną brawurę. Lecz wszystkich jednoczyła wola walki i wiara. Uśmiechnął się nieznacznie, po raz pierwszy nie będąc przy tym w sąsiedztwie Animal Heart i podniósł nieco głos.

    - Ci, którzy potrafią machać mieczem, mają wziąć sobie trzech uczniów. Przez dwie godziny z przerwami na odpoczynek powinniśmy przekazać sobie nawzajem tyle wiedzy, ile tylko zdołamy. Sama praktyka, nie bawimy się w opowiadanie. Ćwiczymy walkę. Każdy, kto czuje się na siłach ma wziąć sobie jeszcze partnera do improwizowanych pojedynków, by uczyć go w razie co. Pół tysiączka kucyków pójdzie i pomoże Solidowi z pudłami. Co jakiś czas będziemy się zmieniać. Na końcu, jak się uda, każdy uczy każdego. Wiadomości przekazujemy łańcuchowo, coś się stanie, informacja proszę do mnie. Kluczem do zwycięstwa jest wola i - tu skrzywił się bardzo wyraźnie - współpraca. Zabieramy się do roboty!

     

    Sam, aby dać zadość swoim słowom wybrał sobie spośród tłumu zgromadzonych trójkę uczniów, dwa kucyki ziemne i pegaza, a potem począł pokazywać im kilka podstawowych zastaw, jakie znał. Niewiele tego było, lecz musiało wystarczyć. Pokazywał im też swoje wynalazki użyte przy walce w gospodarstwie, jako ataki. Na każdym kroku upewniał się, że uczniowie pojmą i zakodują sobie w pamięci.

  2. Tak dawno mnie tu nie było. Smutno patrzeć, jak niewielu śmiałków waży się na to, by zadać ci jakieś pytanie. W tak zwanym międzyczasie zdążyłem nabrać do ciebie respektu, znaleźć w tobie królewskość. Nawet zmieniłem formę zwracania się. No, ale zamiast kadzić przejdę do pytań.

     

    Pierwsze, czy próbowałaś kiedyś macy? A jeżeli tak, to jak smakuje?

    Drugie, zawsze wyobrażałem sobie twoją walkę o noc jako wojnę domową ze wszystkimi tego stanu konsekwencjami. A tu okazuje się, że niestety nie. Jak się do tego odniesiesz? Wizje Twilight to była prawda czy narkotyczne omamy?

    Trzecie, czy twoi wyznawcy, jeżeli istnieją, są zorganizowani w jakiejś organizacji?

    Czwarte, Luna wciąż uważa cię z część siebie, tę gorszą. A za co ty sama się uważasz? Za osobną pełnoprawną istotę, kłębek magii, ducha?

    Piąte. Podaj, jakimi czterema cechami mogłabyś określić sama siebie? Obiektywizm proszę!

    Szóste. Ostatnie na ten raz. Czy jeżeli masz się za nowy byt, to nie jest czasem tak, że wspólna przeszłość twoja i Luny, wasze wspólne pragnienia nie mają już aż takiego znaczenia?

  3. Nick: Powszechnie wiadomo, że wilk to taki czworonóg obrośnięty fajnym futrem, z dobrym węchem, no i ma kły że cholera. Jest spokrewniony z psami, które wedle przypuszczeń pochodzą od udomowionych przez człowieka wilków. Dodatkowo jest nieco udziwniony w hip-hopowym stylu poprzez dodanie widocznego U na końcu (jak w "Cycu"). Generalnie na plus, bo nie gimbusiarski i nie zżynający z serialu.

    Avatar: Ocek właściciela konta. Kiedyś chyba nawet czytałem temat, ale byłem wtedy niesamowicie leniwy, więc nie skomentowałem. Ładne, ciemne i nie bijące po oczach barwy,  całość mogłaby być zrobiona jako wycinanka, zdecydowanie na plus.

    Sygnatura: Co mogę powiedzieć? Pełni rolę informacyjno-reklamową. A przy tym całkiem dobrze się prezentuje. Szkoda tylko, że większość linków w niej dyskretnie ukrytych prowadzi do archiwum. Poza tym nie mam zastrzeżeń - plus.

    Użytkownik: Aktywny, całkiem inteligentny, pomysłowy, nieznany poza Internetem. Jestem nastawiony do niego raczej pozytywnie, jednak ostatnie spostrzeżenie sprawia, że sprowadzę ten punkt do standardowego: nie wiem, nie znam, nie oceniam. Może kiedyś, jak zobaczymy się w życiu.

  4. Ja przepraszam, że tak znowu się wtrącam. Wiem, iż nie mam specjalnych podstaw do nazywania siebie pisarzem, bowiem dotąd stworzyłem tylko jedną rzecz w tematyce MLP. Pomimo tego postanowiłem, że od czegoś trzeba zacząć, więc wypowiem się, jak to z tym pisaniem u mnie jest. Kiedyś, dawniej, jak życie jeszcze było choć odrobinę różowe i puchate, pisałem opowiadanka gwiezdnowojenne. Potem się urwało, złapałem niechęć do pisania, trwającą dopóki nie znalazłem się w fandomie. Nie chodzi mi o brak wyobraźni, na niego chwała Bogu nie narzekam, choć nie okazuję tego jakoś zbytnio w internecie. To tylko lenistwo i niechęć do czegokolwiek w ogóle. Ale wracając, historia pierwszej opowiastki jest równie dziwna, co moja własna. Fic ów pojawił się przypadkiem, głównie dlatego, bo mnie namówili. To tyle, żadnej głębszej myśli nie ma, żadnych prób i błędów czy oświecenia.

  5. Ja mam "obrazy zagłady czasów drugiej wojny światowej we wspomnieniach ofiar i ocalonych". Wesoło będzie, choć przygotować się trochę muszę. Mniej jednak niż z jakiegoś standardowego zestawu lektur, których i tak nie czytałem.

  6. Nie chciało mi się ciebie witać, ale po ujrzeniu uwagi o dobrym piwie postanowiłem, że jednak to zrobię. A przy okazji pochwalę za klarowne i proste, choć długie wyłuszczenie siebie. Ta, czy coś w ten deseń.

    Zdrawstwuj.

  7. Grim spojrzał się na Wiktora. I odsunął się nieznacznie, częściowo nieświadomie kładąc kopyto na rękojeści miecza. Bo przed nim stało jakieś dwunożne, paskudne z wyglądu dziwadło o smoczych łapach i nienaturalnej postawie. Wyglądało trochę jak Rebon, tylko, że brzydsze. Pokręcił lekko głową, niepewny co robić. Nikt nie krzyczał, nikt nie rzucał się na kreaturę, nikt nie wołał wyszkolonych strażników, a to znaczyło, że kreatura nie stanowi zagrożenia. W takiej sytuacji ogier powolo, nieufnie odsunął kopyto od rękojeści broni i postawił je na ziemi nieco głośniej, niż należało. Widocznie pegaz w jakiś nieodgadniony sposób doszedł do tych samych rejonów rzeczywistości, co alchemik, należało to przyjąć i nie pytać, bo pewnie to ma związek z demonem. 

     

    Starszy kuc łypnął jeszcze raz na nową formę towarzysza ze swojej drużyny. Wcześniej miał co do niego wątpliwości, które pogrzebał odrobinę analizą i po prostu bytnością przy nim. Teraz wszystko odżyło. Jednakże, skoro ten sam się oferował, nie zachowywał się agresywnie, tylko przyjaźnie, to można dać szansę. Teraz Grim dałby chyba szansę nawet Maskedowi, choć z wielkim trudem.

    - Możesz dać porady, każda pomoc się przyda - odparł powoli, wyraźnie. - Sam znam się na walkach miejskich, ale nie mam wiedzy wojennej.

  8. Grim przybił zwierzchnikowi kopyto, zbity z tropu poufałością. Odsalutował tylko, nie mogąc powiedzieć słowa, a potem odprowadził go wzrokiem. Naprawdę nie był przyzwyczajony do takiego zachowania ze strony żołnierzy w służbie księżniczek, tym bardziej więc docenił braterstwo, jakie panowało w szeregach rebelii. Walka jednoczyła dużo lepiej niż pokojowe życie w jednym kraju, choć pewnie i bardziej krótkotrwale. Bo cóż innego niż wspólny wróg zapędza w jedno miejsce magików, wieśniaków, paniczyków, wytrawnych wojowników, uczniaków i innych?

     

    Szkoda tylko, że większość z tu zebranych nie ma nic poza determinacją i bronią wręczoną im prawdopodobnie po raz pierwszy. Nic to. Wszystko da się przeskoczyć dzięki hartowi ducha. Ciemnordzawy ogier z dużą dozą nieufności popatrzył na wręczony mu kryształ. Wyglądał całkiem ładnie, ale jak powszechnie wiadomo, pozory mylą. schował więc ten kamyk do jednej z kieszeni kurtki, niemal natychmiast o nim zapominając, zaprzątnięty ostatnią jak na razie skrzynią. Otworzył ją zręcznie podważając wieko łomem, po czym rozdał współtowarzyszom broń. Szybko poszło, trzeba przyznać, że Solid znał się na organizacji jak mało kto. Po kilkunastu minutach skrzynia była pusta.

     

    Kuc zostawił wielkie drewniane pudło pod ścianą głównej jaskini, samemu znajdując sobie jakiś wyżej położony punkt. Krótkim zawołaniem zwrócił na siebie uwagę zgromadzonych.

    - Jest sprawa. Nie mam nic do was, ale musimy razem pobiedzić się nad naszą sprawnością w boju - zaczął donośnym, tubalnym nawet, jak zwykle ochrypłym głosem. - Wiem, że możemy mieć z tym kłopoty. Ja sam niewiele potrafię, jestem ze wsi, to łatwiej byłoby mi machać cepem niż mieczem, jednak musimy trochę popracować. To pierwsza rzecz. Druga jest taka, że Solid potrzebuje koło pięciuset z nas do pomocy w przygotowaniach. Będziemy się zmieniać. Teraz tak, kto z was zna choć podstawę posługiwania się mieczem, tu do mnie!

     

    Ogarnął spojrzeniem zebrane kucyki. Nie stał na wysoko położonym miejscu, tylko tyle, coby głowa wystawała ponad tę rzeszę. Wejrzenie Grima nie było ciężkie, było chłodne, spokojne, uważne i oceniające. Zastanawiał się, ile z nich wszystkich wyjdzie.

×
×
  • Utwórz nowe...