Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Posty napisane przez Po prostu Tomek

  1. Po zezwoleniu udzielonym przez kamienny posąg, Hamzat szybko udał się w jakieś odosobnione miejsce. Z jednej strony to niby pustynia, puste otwarte pole wszędzie naokoło. Okazjonalne skały, piach, wszystko skąpane w słońcu. Jednak nomada nie był taki specjalnie głupi, więc wykorzystał jakąś kotlinę między wydmami czy coś. Zabiegał, aby takie miejsce było możliwie relatywnie niedaleko, ale skryte przed wzrokiem nawet kogoś kto miał z 10 metrów wzrostu. Następnie usiadł... i tyle. I już, Księżycowy zjawił się niemal natychmiast, nieważne czy to on przyszedł to Hazmata czy Hamzat do niego. Wojownik płynnie przeszedł od pełnego szacunku pokłonu do konwersacji.

    - A zatem, Boże, sprawa wygląda tak - oznajmił bez zbędnych ceregieli. - Dotarłem na miejsce. Mamy do czynienia z ożywionym kamiennym posągiem kobiety, takim naprawdę dużym. Nie wiem czy jest magicznie wzmacniana czy nie, wiem jeno że moja broń jest nieskuteczna. Ma przy sobie właśnie sępy, jak w wizji. Na razie zajmuje ją Harusepth, który nazywa posąg panią Bhati. Albo podobnie. Oboje są skonfundowani i rozczarowani tym, że ich kraina upadła. W sumie... przyznam się, ostrzegałeś i pamiętam, żeby nie ufać ale... też w sumie szkoda mi ich trochę, zwłaszcza Haruseptha. Zarówno on jak i Sigrid, choć oboje niewierni, są bardzo w porządku.

  2. ... żeż kurwa mać! - zaklął siarczyście Bartek. Oczywiście, no jasne. Jakoś tak czuł, że niestety wszystko może było do tej pory za łatwe i jakoś bardzo dobrze nie będzie. Może nie spodziewał się aż tak złych wieści, jednak jeszcze nie tracił głowy. Wciąż mieli różne przewagi poza liczbą, trzeba było je tylko rozważnie wykorzystać, jakby co do czego doszło. Brodacz zwraca się zatem do tego chłopskiego syna, który dopiero co przybiegł z tymi mrożącymi krew w żyłach nowinami. - Bez paniki. Spokojnie. Pierwsze co muszę wiedzieć, to jak daleko są?

    Następnie, oczywiście czekając na odpowiedź ale nie zwlekając, od razu przekazuje innym ludziom obecnym naokoło swoje wstępne rozkazy.
    - Słuchajcie, ogłoście larum i nakażcie mężczyznom mogącym nosić broń chwycić za narzędzia z jakimi czują się najlepiej. Kosy, siekiery, widły, cokolwiek. Jeśli mogą, niech porobią sobie tarcze na szybko ze skórzanych pasków i desek, okiennic czy pokryw od beczek. Teraz proszę niech jeden z was już leci przekazać to, a reszta niech momencik poczeka, jak kolega tutaj odpowie, to powiem coś więcej.

  3. Po otrzymaniu wieści od swoich nazwijmy to szpiegów, Bartek zaczął być trochę podejrzliwy. Trochę małe te siły, ale zważywszy na to że wieści o rebelii tutaj nie dotarły a szlachta nigdy nie brała chłopstwa na poważnie, miało to pewien sens. Jednak mimo tego, mężczyzna postanowił nie dać się zwieść pozorom i na wszelki wypadek zachować ostrożność. Plan ataku jaki zrodził się w głowie Wypruwacza nie był bardzo skomplikowany - zaatakować z dwóch stron, zająć spichlerz jako budynek o większym  znaczeniu, bo może akurat są tam jakieś zapasy. Drugi krok takiego planu niestety mógł być trochę trudniejszy, czyli utrzymać spichlerz i zdobyć dwór. Bartosz jakoś tak trochę czuł, że po pierwsze wszyscy powinni się w miarę szybko uwinąć, a po drugie, w miarę możliwości, nie dopuścić by jakaś wiadomość o ataku wyszła poza dwór. Wszyscy mają być dawno martwi a dobra dawno zabrane, kiedy ktokolwiek pojawi się sprawdzić. To byłby rezultat jakiego brodacz oczekiwał i na jaki liczył, jednak masa rzeczy mogła pójść nie tak.

     

    Wypruwacz przedłożył plan swoim. Nowym ochotnikom nadał tymczasowych dowódców spośród swoich ludzi, by pilnowali porządku i nadzorowali trening praktyczny. Czyli walkę. Ostatecznie zdecydował się wziąć trzydziestopięcioosobową grupę, dwunastu swoich i resztę ochotników. Wszyscy mieli rozstawić się w ukryciu, niedaleko głównego wejścia do posiadłości i niedaleko spichlerza w dwóch grupach. Na miejsce będą się przekradać polami i lasami w mniejszych skupiskach w zasięgu słuchu, by ułatwić skrytość. Grupa przy wejściu zacznie atak na sygnał, a grupa przy spichrzu tak z dwie minuty po sygnale. Sygnał wyda oczywiście Bartek, który oczywiście chce pojechać tam osobiście, aby wpierw zapoznać się z terenem i rozstawić ludzi, po zapadnięciu zmroku.

  4. Zielarz od czasu całego zajścia zaczął obdarzać cyrulika może nie tyle nieco większym szacunkiem, co starał się nieco częściej przypominać sobie, że cyrulik faktycznie istnieje. Duży wpływ na ten stan rzeczy ma fakt, że chory chociaż może nie zaczął podskakiwać, to nawet wyglądał nieco zdrowiej, by nie wspomnieć o tym że zachowywał się zdecydowanie mniej cierpiętniczo. Hersztowi udało się także przekazać Bezdechowi informację o poprzednim sukcesie Iriela, w jednym z tych momentów kiedy zielarz nie bujał w obłokach. Ogólnie na chwilę obecną odziany w szubę mężczyzna postanawia chwilowo trzymać się nieco z boku. Z jednej strony dlatego, że był ciekaw na czym rzekomy medyk się zna, z drugiej strony był wciąż nieco za mało skupiony, by być bardziej przydatnym niż wlewanie w chorych swoich specyfików. Dlatego też absolutnie nikt nie zawraca aniołowi dupy, pozwalając mu w końcu ogarnąć co i jak. Ostatecznie Iriel mógł znaleźć jeszcze paru rozbójników, z różnorakimi pomniejszymi dolegliwościami lub początkowymi stadiami chorób. Nic co zajęłoby niebianinowi zbyt długo... jeśli uda mu się znów rozruszać swoje moce. Jeśli nie, cóż, zawsze pozostaje tęga wiedza i praktyka.

  5. Mężczyzna w szubie zamyślił się. Albo zaciął w rzeczywistości, w każdym razie minę ma zamyśloną i wciąż zdaje się, że zasadniczo próbuje, stara się ogarnąć so się dzieje. Po chwili takiego stania zaczął rozglądać się nieco niepewnie i poklepywać po kieszeniach. Podczas, kiedy zielarz był zajęty tą czynnością, a herszt poświęcił się pilnowaniu by ten nie zrobił nic głupiego, wygnańcowi udało się osiągnąć kolejny sukces. Jako, że stara się czynić dobro, to dar nie ma nic przeciwko odpaleniu się i zadziałaniu akurat wtedy, kiedy Iriel tego chce i potrzebuje. Akcja nie tylko trwa dość krótko, mieszcząc się w czasie w którym Bezdech ogarnął zdecydowanie zwykłą miętę,trochę ususzonej babki, maść końską i borowinową, ale też zarówno nieźle pomaga podreperować zdrowie poszkodowanego rozbójnika, jak i wzmacnia samego niebianina. Anioł może spostrzec, że czuje się ogólnie nieco lepiej, ma jaśniejszy umysł, i ogólnie świat chwilowo dał na wstrzymanie z kopaniem go w dupę.

  6. No i w samą porę. Hamzat przywitał kapłana raźnym uśmiechem, przyspieszył kroku. Sam krok też nabrał sprężystości. Proszę bardzo, jak na zawołanie miał wymówkę by spróbować gdzieś się skitrać i porozmawiać z Księżycowym! Wewnętrzna radość, choć wielka, nie pokazuje się jakoś bardzo specjalnie na twarzy nomada, jednak jego głos brzmi entuzjazmem. Nawet upał, który już miarowo wypalał rozciągającą się wokoło pustynię, specjalnie mu nie przeszkadza. Niestety trochę czasu to zajęło, jest pewnie środek dnia.

    - Ależ oczywiście. Haruseptcie, Pani - barbarzyńca ponownie wykonał pełen szacunku niski ukłon. - Jeżeli mogę prosić o chwilę odosobnienia. Muszę na spokojnie przysiąść, pomodlić się... Nie wiem czy to przez różnice kulturalne, ale nie jest mi bardzo łatwo kontaktować się z Panem Neheny. Sigrid da sobie radę sama, będzie na pewno gdzieś tu w pobliżu. Prawda Sigrid?

    Nawet nie mrugnął, łgając w żywe oczy. Hadżibullah wie, że niestety z żadnym Neheny rozmawiał nie będzie, chyba że to inne imię Księżycowego. Ma nadzieję, że Bóg pomoże mu nieco wybrnąć z tej sytuacji. A jeśli nie... cóż, wojownik ma taki zarys planu. Trochę nazmyśla, trochę namiesza, jakoś to będzie.

  7. No jak widać nie ma lekko. Bartek potraktował wiadomość o poczynaniach i potencjalnych siłach nieznanego błękitnokrwistego kutasiarza jako dobry przykład, by wyłuszczyć chłopstu łopatologicznie zalety, jakie dawała współpraca jako masowa siła rebelii. Albo na chwilę obecną ogólnie współpraca. Wypruwacz postanowił podejść do tego na spokojnie. Miał ludzi, miał ochotników, miał nieco broni. Liczby na razie zdają się stać po jego stronie, jednak watażka nie daje się zwieść pozorom, dlatego dodatkowo posyła trochę chłopów, i ukrytych i na przykład udających żebraków czy coś, żeby zorientowali się w sytuacji okolic dworu. Uprzejmą prośbą Bartosza jest by w miarę możliwości się streszczać.

    - Otwarcie przyznaję się - powiedział podczas jednego ze spotkań mających ogarnąć to wszystko - że aż mnie świerzbi, by temu facetowi przypieprzyć. Chciałbym, byśmy zaatakowali może w nocy z jutra na pojutrze. Okrutnie zalazł wam za skórę. gad parszywy, no to w nagrodę niedługo to my jemu skórę zdejmiemy...

  8. Bezdech z widoczną wdzięcznością przyjął swoją buteleczkę z powrotem, po czym bezpiecznie ukrył ją ponownie w jednej z wonnych kieszeni długiego futrzanego płaszcza. Jego w sumie nawet nieźle utrzymujące skupienie spojrzenie ponownie powędrowało gdzieś w stronę twarzy anioła podającego się za cyrulika. Sprawiał ogólne wrażenie jakby nawet rozumiał, co iriel miał mu do powiedzenia. Ba, więcej, jakby chyyyba może nawet coś zapamiętał. Herszt także mentalnie to sobie zapisał, żeby w razie czego szturchać zielarza na temat leczenia tymi 'prostrzymi metodami', które wąsatemu mężczyznie zdawały się lepsze niż kitajskie syropki, które działają albo tak, albo siak.

    - Zielone, lekkie, gotowana woda - zielarz pokiwał głową, powtarzając sobie na głos. - Dobrze. Dobrze, możemy spróbować. Kuchta pewnie wie, co jest lekkie i zielone. Jest więcej chorych? Czy jak tak, są chorzy na tę... wątrobę tak jak ten tu?

  9. Bartosz jednoznacznie oznajmił, że zrobi wszystko co w jego mocy by podszkolić okolicznych chłopów w wojaczce. Jego oddział był już co nieco wprawiony, choć nie do przesady, zatem nawet oddelegował paru ludzi w celu szkoleń. Uważał jednak także, i nie krył się z tym specjalnie, że jednak najlepszym szkoleniem jest walka. Są odważni, a to już dużo dawało. Brodaty łupieżca tym samym wyznaczył też cel zarówno dla siebie jak i dla ochotników w najbliższej przyszłości. Dwór tego podobno srogiego szlachcica. Tam chłopi powinni móc otrzaskać się z walką, po tym jak uda się ich nieco na sucho podszkolić.

  10. Hmmm. Czyli miecz nie ciął kamienia, łuska także nie. Oznaczało to jedno, że nie w cięciu kamienia leżała odpowiedź na stojące przed Hamzatem i jego towarzyszką wyzwanie. Mimo, że nie rozumiał słów kapłana, dobiegały do niego. Skoro tak, to ich słowa również mogą dobiegać do kamiennej bogini i Haruseptha. Rozsądek podpowiadał, by nawet jeśli zaklęcie widocznie już nie działało, ściszyć głos przy dyskusji. Co też nomada uczynił.

    - Wcześniej może miała normalnie ciało, albo może była w części sępem, czy coś. W mojej wizji jej znakiem był sęp - mężczyzna przyciągnął dziewczę nieco bliżej, by móc prawie szeptać. - Być może dałoby się jakoś sprawić, żeby wróciła do tego poprzedniego stanu, wtedy byłoby łatwiej. Odmienić ją, czy coś... Sigrid, sprytna z ciebie dziewczyna, wiesz o tym? Dobra, musimy zebrać się, wyjść tam do nich i zobaczyć na czym stoimy.
    Z tymi słowami wyszedł z korytarza na światło dzienne. Znaczy, spróbował postąpić krok, nabrał powietrza, i wtedy dopiero faktycznie wyszedł. Oczywiście z mieczem już z powrotem w pochwie a łuską oddaną Sigrid.

  11. - A popiera - otwarcie oświadczył staruszkowi Bartek. Nie musi w sumie nawet kłamać, Orłowski jest jednym z wodzów tego wspaniałego bajzlu. - Powiem więcej, jesteśmy sprzymierzeńcami. Może jak dojdziecie, dziadku drogi, do miasteczka to go tam spotkacie.

    Mimo takiego zapewnienia, chłop na poważnie brał możliwość, że dziadek może Orłowskiego nigdy nie ujrzeć. Ale nie widział specjalnej potrzeby, aby postępować aż tak drastycznie. Na razie zadowolony z przebiegu sytuacji postanowił rozbić przy wsi niewielki obóz ze swoimi ludźmi, by pomóc w pakowaniu zapasów, wypocząć, i zaczekać na więcej wieści. Powinien mieć jeszcze parę dni na rozkręcenie tej wiejskiej siły zbrojnej.

  12. Bezdech zrobił minę jakby usilnie układał sobie wszystko w głowie. Po chwili uśmiechnął się i lekko skłonił głowę. Zielarz wygląda na w miarę usatysfakcjonowanego propozycją Iriela, i zaraz też potwierdza to swymi niespecjalnie składnymi słowami. Herszt przypatruje się rozwojowi sytuacji z boku, gotów by w razie czego delikatnie przyhamować Bezdecha, choć chwilowo nie wygląda by takowa interwencja była potrzebna.
    - Tak, taaak. Można tak zrobić - odziany w wonną szubę mężczyzna kaszlnął lekko, wykonując ruch jakby chciał jednak odzyskać butelkę. - Mistrz cyrulik zna się na takich sprawach. Oczywiście, prostymi metodami. Prostymi, aha? Jak co? Mogę swój lek?

  13. - No i zajebiście - uśmiechnął się Bartosz, zarówno w duchu jak i otwarcie. Przywołał ochroniarza nieco bliżej do siebie i sam podszedł do reszty gromadki. Poklepał nowego potencjalnego rekruta po ramieniu, jednak jego twarz nieco spoważniała. - Mężczyźni powinni się uzbroić w co kto może. Będziemy tutaj na was czekać, żeby nikt niespodziewanie was nie napadł. Jeśli mogę prosić, poślij dodatkowych zwiadowców i przewodników, by wybadać teren, oraz posłańców do okolicznych wiosek z wieściami o buncie. Pierwsze nasze zadanie jest trudne. Musimy zadbać, by ani ziarnko z naszych korców, ani ogórek, ani jedno pęto kiełbasy, nie wpadło w ręce wroga. Weźcie ile tylko możecie by nie obciążać za bardzo kobiet, dzieci i starców. Wasze dobra i rodziny pojadą do miasteczka. Niestety głód jest naszą najskuteczniejszą bronią, więc jeśli mimo podziału jakieś zapasy zostaną... trzeba będzie je zniszczyć.

  14. - Za chwilę do ciebie dołączymy, Haruseptcie. Po prostu też potrzebuję chwili żeby... oswoić się z tym wszystkim. Troszkę jak pani Bhati - Hamzat spróbował pokrzepić kapłana jak mógł. Nie czuł się specjalnie gotów żeby go zdradzić. Wierzył, że zarówno on i bogini zapewne znajdą temat do krótkiej, spokojnej dyskusji. Oboje są z przeszłości, może pocieszą się nawzajem. Następnie mężczyzna poczekał aż Harusepth zniknie w korytarzu, po czym aż usiadł przy Sigrid. Nielicha zagwozdka. Przyjrzał się złotej łusce, następnie poruszył mieczem u pasa.
    - Problemem nie jest właśnie to że jest duża, bo proporcje wszystkie ma w porządku. Nie jest gruba ani nic - powiedział cicho do dziewczyny. - Problem jest taki, że jest z kamienia. Duże kamienie mają to do siebie, że nawet najlepsza zbroja średnio pomaga, Sigrid. Jeszcze jakby miała ludzkie ciało, może byłoby jeszcze nie najgorzej, ale skała tak potężna, że oparła się upływowi czasu? Cóż. Jest jeden sposób żeby sprawdzić czy miecz tnie kamień. Albo czy łuska tnie kamień. Albo czy ogólnie coś robi. Chodź, zobaczymy.
     
    Po tych słowach Nadżibullah powstał i z determinacją na twarzy dobył boskiego miecza. Następnie podszedł do najbliższej niezawalonej i nie wyglądającej na podpierającą coś ważnego kolumny. Ciął na odlew. Następnie gestem nakazał Sigrid spróbować naciąć kamień łuską. W obu wypadkach obserwuje uważnie co się stanie.

  15. Bezdech, na chwilę obecną ponownie pozostający w kontakcie z Ziemią, spoważniał nieco i przybrał mądrzejszą minę. Nie przemądrzałą, ale mądrzejszą, bo jest to jedna z niewielu chwil, w której ten otumaniony człeczyna faktycznie wie co mówi. Skinął głową cyrulikowi i odchrząknął.

    - Jest to receptura której mojego ojca nauczył mistrz z Niebiańskiego Cesarstwa Kitaju - zielarz ochoczo rozstawił ręce w zapraszającym geście. Powaga trochę uleciała, gdy mężczyzna przybrał gawędziarski ton, wzbudzając zainteresowanie ludzi w zasięgu głosu. Herszt przewrócił oczyma, słyszał już tę historię, ale nie zdecydował się przerwać. - Jest to ekstrakt z rośliny, która musi ciągle być w deszczu. W Kitaju są lasy gdzie cały czas pada, i ona tam rośnie. Ten kolec z niej pochodzi. Do tego grzyb leśny taki buroczarny, który rośnie na wilgotnych pniach, ususzony i zamarynowany w ekstrakcie. Na koniec, by ten, kto to wypije nie cierpiał, mała łyżeczka sekretnego kitajskiego białego proszku. Po ojcu mam całą skrzynkę przepisów i drugą skrzynkę butelek.

  16. Hamzat w sumie zupełnie nie miał za złe tego, że bogini postanowiła gdzieś sobie pójść i dość bezpośrednio pomogła mu dostać się do drzwi. Gorzej, że wyglądało na to, że ożywiona wielka statua zamierza sobie poczekać na nich na zewnątrz. Świątynię zasadniczo jasny szlag trafił, zapewne zapewniając mumii już nienaruszalne, wieczne miejsce spoczynku. Zapowiadała się niewąska akcja, a naglący głos dobiegający z zewnątrz zaraz po ustaniu reszty hałasu siłą rzeczy nakazywał pośpiech.

    - Harusepth, proszę cię mów do mnie - brodaty wojownik złapał kapłana za oba ramiona i mocno nim potrząsnął. - To się miało tak potoczyć? Co teraz? Sigrid?

    Po chwili takiego gorączkowego wpatrywania się w łysego kompana Nadżibullah zdał się naprędce nieco ochłonąć. Puścił go, i cofnął się nieco, ponownie biorąc głębszy oddech. Perspektywa ogromnej rzeźby o boskiej mocy wałęsającej się swobodnie po jej dawnym władztwie nie napawała radością, jednak stawanie jej otwarcie czoła też nie. Hamzat nie miał jeszcze jakiejś konkretnej wizji śmierci, ale nie chciał skończyć jako mokra plama na piachu.

    - Słuchajcie. Przepraszam, poniosło mnie. Haruseptcie, to może wyjdziesz na zewnątrz, my zaraz dołączymy? Poproś panią, by poczekała momencik.

  17. Struchlały anioł nie dostrzegł rozbawienia na twarzy otaczających go zbójców. A przynajmniej nie w pierwszej chwili. Zmęczenie, u niektórych pijany grymas, zdziwienie. Zrazu wydawało się, że bandyci nie do końca wiedzą o co się cyrulikowi rozchodzi, popatrując niepewnie na dość zestrachanego mężczyznę. Herszt wybił się prędko ze zdziwienia, spoglądając na Bezdecha niespodziewanie ostrym i wnerwionym spojrzeniem.

    - O co chodzi z tym Panem Bogiem, co jest? - wąsaty herszt, tłumiąc swój działający dotąd nawet niezgorzej instynkt samozachowawczy podszedł do zielarza szybkim krokiem. Starając się nie pozostawać zbyt długo w zanieczyszczonej atmosferze złapał za butelkę. Bez zwłoki wcisnął ją w dłoń niebianinowi. Chociaż domniemany cyrulik przybył tutaj znacznie później, ewidentnie widać kogo przywódca bandy szanuje trochę bardziej. - Czy wszystko w porządku, mistrzu?
    - Jeszuo Złoty, poczekajcie! - Bezdech zdawał się dopiero teraz załapać, że ktoś zaiwanił mu fiolkę z 'lekiem'. Odwrócił się do wąsala i eks-anioła. - Coście nagle wszyscy tacy, aha? Przecież zawsze działało? Proszę, proszę się zapoznawać, ale bez szarpań, dobre?

    W fiolce znajduje się mętny płyn z czymś co wygląda na kolec jadowy, z czymś jeszcze co wygląda na mały, wymiętolony zamarynowany grzybek, oraz z czymś co zdecydowanie jest osadem po proszku.

  18. Cholera. Hamzat miał niejaką nadzieję, że Sigrid nie będzie zwracała na siebie niepotrzebnej dodatkowej uwagi. Może dałaby radę nawiać w zamieszaniu czy coś takiego, w końcu taka chuda dziewuszka się w oczy nie rzuca. A teraz za późno, niestety. Jedyne co na razie pozostaje nomadzie poza może bardzo ostrożnym planowaniem, to kontynuowanie konwersacji z kamienną boginią. Trzymając się zaleceń Księżycowego, mężczyzna postanawia trzymać się na baczności.

    - Pani, moja towarzyszka pochodzi z dalekiego kraju. Niestety nie włada za dobrze tutejszymi mowami, pozwól, że wyjaśnię - tym razem Nadżibullah już się jednak wyprostował podczas mówienia. Taki ciągły ukłon zaczynał delikatnie odzywać mu się w plecach, a potrzebował być w pełni sprawny. - Tam gdzie niegdyś żyła ludzie są tacy jak ona, o białej cerze i jasnych włosach. Tutaj, na pustyni, ludzie są tacy jak ja. Śniadzi. Mężczyźni, kobiety, i dzieci. Dziewczynka zapewne trafiła tutaj ze statku, natomiast mój lud żyje tu od chyba kilku pokoleń. Moi pradziadowie, prowadząc tutaj swoje karawany wielbłądów i owiec, widzieli więcej ruin nim przysypał je piach. Niestety nie wiem nic o kościach. Nie widywałem za dużo szczątków.

  19. Och to wszystko jest bardzo proste - Bartek raźno popatrzył na chłopa, nie dając się wystraszyć ilością pytań. Wręcz przeciwnie, brodaty chłopina spodziewa się różnorakich pytań, wszak rozchodzi się to o ludzkie rodziny, o domy. No niestety wiadomości miał zarówno dobre i złe jeśli o to ostatnie chodzi. - Po pierwsze, wszyscy jesteśmy tutaj sami swoi. Każdy z moich ludzi na poczekaniu ci potwierdzi, że źle nie ma. Widzisz, walczymy o to, by nie było pańszczyzny, by nie siedzieli nad nami szlachcice i króle na pierdolonych pozłacanych krzesłach, za darmo zabierający nam co roku określoną część plonów. Owoców ciężkiej, wielogodzinnej pracy. Zresztą co ja ci mam opowiadać jak to wygląda, sam bracie wiesz najlepiej. Członkowie mojego oddziału mają pełnoprawny udział we wszelkich łupach i... rekompensatach jakie możemy uzyskać od poukrywanych w dworach paniczyków. Jednak żeby się to chociaż mogło na dobre rozkręcić potrzebujemy zająć się tym razem. W kupie, bo w kupie siła. To chłopi orzą, sieją, żną. To my władamy jedzeniem, to my naprawiamy drogi i tak dalej. Mamy ich właściwie w garści, tylko całe wsie muszą się ruszyć. Bo jak się nie ruszą,  bo jak będą tak tchórzyć i bać się że przegrają, jeśli będą stać w bezładzie i po prostu czekać biernie na cud boży, to wtedy panowie na pewno wrócą. I na pewno wszystkich przycisną.

     

    - Jeżeli do nas dołączycie, wasze rodziny będą mogły się bezpiecznie ukryć, i będziecie mieli jak ich bronić. Powiem więcej, będzie*my* mieli jak ich bronić. To nasz wspólny interes, kobiety i dzieci. W miasteczku jest schronienie oraz oręż, a i więcej broni uda nam się zebrać na przykład atakując mniejsze wraże oddziały. Tutaj też macie przewagę, bo wszak jesteście u siebie, prawda? Znacie teren, mielibyście więcej broni, naszą pomoc w walce... - brodaty chłop kontynuował swoją przemowę, nieco łagodząc ton, bowiem ta poprzednia część brzmiała trochę ciężko. - W miasteczku czekają też żołnierze, sprzymierzeni, bowiem wybuchła ogólna rebelia. Przeciwko królowej. Wiecie o tym?
    Bartosz jest na tyle rozważny, że nie wspomina ani o liczbie żołnierzy, ani o żadnych ważnych nazwiskach, ani niczym takim. Tak na wszelki wypadek, bo po słowach 'to może ich przywitamy' nie ufa rozmówcy aż tak znowu bardzo.

  20. Bartosz rozłożył ręce na boki w geście absolutnej bezbronności. Ich jest czterech, on jest sam z ochroniarzem, do tego nie zamierza walczyć. Po chwili chłop zbliżył się do mężczyzn, już normalnie luzem puszczając ręce bo nie będzie w nieskończoność takuch durnot przecież odpieprzał. Uśmiechnął się lekko, i zatrzymał na pewien dystans. Domyślał się, że okoliczni mieszkańcy nie są specjalnie uradowani obecnością czegoś co można wziąć za bandę zbójów, gdyby nie czarna flaga. Nie chciał ich straszyć.

    - Potrzeba, bracie, potrzeba - Bartosz bez ogródek odparł starszemu chłopu. - Królewscy nadchodzą. Nie są już daleko. Zbieram ludzi do samoobrony przed tymi błękitnokrwistymi skurwielami. Jak widzisz, trochę ich już mam, a i więcej czeka w miasteczku. Broń dla was na pewno też się znajdzie.

  21. Bezdech prędko podszedł do jednego z niedaleko leżących. Czystym przypadkiem tak się złożyło, że był to jeden z chorych zbójników, tych u których już było widać że coś jest nie tak. Jednak zielarz albo nie zwrócił uwagi, albo po prostu nie załadował wątków, kopnął bowiem leżącego. Nie na tyle mocno by go skrzywdzić, ale na tyle by chory wydał z siebie stłumiony stęk, kiedy zbierał swoją górną połowę do względnego pionu.

    - Jak tam, mordo? - Bezdech nachylił się nad mężczyzną, niemal dokonując niemożliwego - prawie udusił go bez użycia rąk. Na całe szczęście w miarę usatysfakcjonowało go słabe stęknięcie jakie chory mógł z siebie wydać. Zielarz cofnął się trochę, otwierając poły szuby niczym starożytne tomiszcze. Zapach apteki niemal całkowicie zabił zapach meliny. W połach dało się dostrzec, cóż za niespodzianka, więcej kieszeni, wypełnionych różnymi rzeczami, część z nich z kształtu wygląda na buteleczki wielu rozmiarów. Bezdech wyjął jedną z nich, taką nieco większą, i pokazał Irielowi.

    - Nazywam to kwasem, bo jest kwaśne w smaku. Jak wleję mu to do ust to nie dość, że chyba uleczy mu tę... wątrobę, to jeszcze na pewno pozwoli mu pogadać z Panem Bogiem w cztery oczy. Sprawdzone. Co mistrz sądzi o takiej terapii, aha?

  22. O chuj. Hamzat zastygł w miejscu kiedy Harusepth zrujnował niemy, improwizowany plan niepostrzeżonego odwrotu i popatrzył wprost na niego. Bogini też na niego patrzy. O ja pier... znaczy, brodaty pustynny barbarzyńca też miał ochotę popatrzeć na kogoś tam w górze, w poszukiwaniu odpowiedzi. Jednak z drugiej strony, był prawie pewien, że Księżycowy doceni, jeśli Nadżibullah sobie jakoś z tym poradzi. Dlatego wziął głębszy oddech, postanawiając nieco zmężnieć i chociaż dać czas na ucieczkę Sigrid, jakby do czegoś doszło. Po wzięciu tego oddechu, mężczyzna postąpił krok naprzód i skłonił się. Nie tak w pas, ale na tyle głęboko, że nie było to ledwie skinienie głowy. Za ten czas szybko zbiera myśli, czując się trochę jak przed skokiem do głębokiego morza.

    - Pani - Hamzat zdecydował się na poważny, pełen respektu ton głosu, utrzymując ukłon - Jest mi niezmiernie przykro. Wygląda na to, że odkąd twe łaskawe oczy spoglądały na świat po raz ostatni, upłynęło wiele lat i wiele pokoleń. Bardzo wiele. Mój lud przybył tutaj zastając już pustynię, ruiny, stare legendy i osiadłych fellahów, w których żyłach podobno płynie krew Starożytnych. Podobno.

  23. Po rozesłaniu zwiadowców i agitatorów z różnymi niewielkimi podarkami by pokazać że rewolucja niesie ze sobą nie tylko mgliste zmiany ale faktyczny, wymierny zysk, Bartek zebrał resztę swoich powstańców i łupieżców, ruszając w stronę tej wioski na północnym zachodzie. Chłop zgodził się na zaproponowane negocjacje bez żadnego problemu, następnie podzielił swoich ludzi na uzbrojone grupy tak, by mogli wejść do wsi z każdej strony. Nie mieli za zadania atakować, ale stać tam tak na wszelki wypadek. Dopiero jakby coś złego się stało, powinni ruszyć do boju i rabunku. Po ogarnięciu tego wszystkiego Wypruwacz postanowił udać się na miejsce rozmów oczywiście ze swoim zaufanym ochroniarzem, ale jeśli trzeba poprosi go o zostanie te parę kroków z tyłu. Pierwszy plan Bartosza w końcu polega na tym, by przyjść w pokoju. Lokalni wieśniacy to przecież swoi, są pewne szanse że niektórzy go znają, albo są spokrewnieni. Wszak Kozieradka, rodzinne sioło łupieżcy, nie leżała jakoś naprawdę bardzo daleko.

  24. [Spoko, nie ma problemu. Chodziło o to że ludzie Bartka mają się starać rekrutować więcej i dosadniej w tych nowych terenach, a nie przekabacać już zrekrutowanych w bazie sojuszniczej. Wybacz zawiłości, schorowany jestem,  poprawię się xd]

×
×
  • Utwórz nowe...