Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Posty napisane przez Po prostu Tomek

  1. Bartosz przygląda się Olechowi po raz ostatni. Masywny chłop nie może mieć co do tych najemników pewności, może się tylko zabezpieczać. Jednakże ogólnokrajowej rebelii by poprawić życia ludzkie nie buduje się na paranoi i szukaniu wszędzie wrogów. Buduje się ją na wojnie, oczywiście, ogniem i mieczem, lecz trzeba otwierać serce na potencjał współpracy, jeśli jest ona wskazana. Wypruwacz jest chłopem prostym, jednak nie głupim. Wie, że władza nad spalonym krajem jest niewiele warta.
    - Dziękuję i doceniam - odpowiada z niezachwianą uprzejmością. - Jeżeli chcecie, z czasem będziemy mogli spisać to wszystko na wołowej skórze, kiedy znajdziemy kogoś kto... ten, no zna się na pisaniu trochę bardziej niż ja. Wiem, że takie pergaminy mają dużo długich słów. Może ci z miasta by pomogli... Tak czy inaczej, witam wśród nas. Koledzy, wygląda na to, że piła nie będzie potrzebna. Rozłożycie rajtarów po oddziałach, by podszkolili naszych? Dziękuję. Olechu, czy możesz zostać tu chwilkę? Chcę omówić jeszcze jedną sprawę.

  2. Nomada tak jechał na swym... ekhem, wiernym wielbłądzie, popatrywał to tu, to tam, starając się przebić wzrokiem teraz już bardzo gęstą mgłę. Zrazu brodaty mężczyzna myślał, że faktycznie wleźli niechcący do jednego z pustynnych kanionów-rzek, jednak także i do niego dociera, że coś jest w bieżącej sytuacji jest nie tak. Znaczy twardy grunt się zgadza, mięknie im bliżej są wody... logiczne i zrozumiałe. Ale woal mgły z reguły ustępował nawet z głębokich kanionów kiedy słońce wstawało, raczej nie dusił, a do tego zdecydowanie nie straszył wielbłądów, dzieci, ani też zaprawionych pustynnych barbarzyńców. Nie żeby Nadżibullah się specjalnie bał, pfu pfu, po prostu biały jak mleko opar, nic niezwykłego, lecz nie mógł powstrzymać kropli potu ściekających mu po kręgosłupie, włosów jeżących się na karku, ani strzelania oczami na boki i w tył by upewnić się, że towarzysze wciąż są z nim.

    - Tak, Pani - Hamzat zdecydował, że w takiej mgle także jeden z celów jego świętej misji to pełnoprawny sojusznik, z którym trzeba pozostać w komunikacji. - Coś... coś jest nie tak. Dziwna ta mgła. Za gęsta o za późnej godzinie. Czuję się jakby coś w niej było.
    Po tych słowach mężczyzna postanowił zejść z wielbłąda, by iść z Sigrid i spokojnie prowadzić garbusa, czasem głaszcząc go po nosie. W przeciwnym wypadku spłoszenie się zwierzęcia może mieć niedobre skutki dla wszystkich zaangażowanych.

  3. Bo może trzebaby bardziej lokalnie. Większość ludzi nie pofatyguje się raczej 100 km czy ile tam na protest, choć w sumie... W samym Gdańsku na pewno jest więcej internautów niż 54. Hmm.

  4. Brodaty chłop zmarszczył nieco brwi w nieco przesadzonym namyśle. Miał niejako ochotę się zaśmiać, tak po prostu wybuchnąć głośnym śmiechem na jakby nie było interesujący sposób, w jaki ci ludzie rozumieli swoją teraźniejszą pozycję. Nie zrobił tego głównie z takiego powodu, iż najemnik dał mu jednak troszeczkę do myślenia. Nie tylko co do samych jeńców tu i teraz, lecz także na przyszłość.

     

    - Wy musicie mieć szansę na swoje przyszłe życia, i ja to doskonale rozumiem. Z kolei ja muszę ułożyć wszystko tak, by ta rebelia się jednak jak najbardziej udała, bo inaczej ja i wszyscy których znam stracimy swoje życia. I to zapewne w dość okropny sposób. Widzisz, kolego... zdrada i przekupność niestety niespecjalnie pomagają w takich sprawach - Wypruwacz wręcz promieniował grzecznością oraz uprzejmym zainteresowaniem sprawą, kiedy odpowiadał na słowa Olecha. Jego zarośniętą i zwykle poważną twarz zdobi nienachalny uśmiech. - Cokolwiek nie powiecie swoim przyszłym potencjalnym kompanom, kontrakt konkretnie dla was jest zajebiście prosty. Macie udział w absolutnie wszystkim co zdobędziemy i teraz, i w przyszłości. Udowodnicie swoją wartość odważną i wierną służbą. Niestety takie myślenie, że w jeden dzień walczycie ze mną a w drugi przeciwko mnie daleko was nie zaprowadzi, ale jak będzie turbo źle to może was puszczę, jak upewnię się że nie podniesiecie potem na mnie ręki. Możecie mi pomóc i w ten sposób przyłożyć dłoń do zdobycia zasadniczo wszystkich bogactw tego kraju, albo umrzeć. Bo zdrada w każdej postaci karana jest śmiercią.

     

     

  5. Wypruwacz obserwował mówiącego dragona, nie przerywając mu. Na koniec skinął głową z uwagą, jakby zaznaczając w ten sposób, że go dobrze wysłuchał. A zatem ten człowiek trochę swojego tam doświadczenia już miał, trochę w wojsku przesłużył, i to takim prawdziwszym niż to co do tej pory Bartkowi udało się zebrać. Nie jest to jego wina, że akurat natrafił na zbuntowanych chłopów. Po prostu taki pech.

    - Masz łeb i doświadczenie - zaczął brodacz, badawczo spoglądając na rajtara i czasem na szepczącą w tle grupkę. - Myślę, że to wystarczający powód do poznania się nieco bliżej. Na imię mam Bartosz. A ty? Nasza rozmowa może jeszcze chwilę potrwać, równie dobrze możecie wyjawić mi miana czy ksywki. Będzie to na pewno lepsze niż mówienie do siebie per "chłopie", "kupcze" czy "więźniu". No, to chyba pora powoli zapoznawać się z waszą wspólną decyzją?

  6. - Oczywiście. Macie dziesięć minut, możecie się zastanawiać. Będziemy tutaj stać z chłopakami, poczekamy, wysłuchamy uważnie, poodpowiadamy jak będziecie mieli jakiś kłopot - oznajmił dość raźno acz spokojnie Bartosz. Skinął głową dwóm chłopom, a oni zostali sobie z boku, przy tej sporej, zębatej, ostrej pile. - W wojsku byliście, to powinniście wiedzieć, że odpowiada się od razu jak pytają. A zatem... skąd pochodzisz, rozmowny kolego?

  7. No właśnie. Bali się. Wszyscy się bali zemsty, wiedzieli że mogą zginąć w straszny sposób jak im nie wyjdzie. Ale właśnie o świat bez takiego strachu, bez groźby pańskiego knuta walczy Bartek i jego oddział. A przynajmniej takie jest założenie, bowiem wojna ma to do siebie, że zmienia ludzi. Wszyskich, którzy biorą w danym konflikcie udział, w różnym stopniu, lecz zmienia. I tak jak przeobraziła Bartosza z Kozieradki, losowego brodatego chłopa w osławionego Wypruwacza, tak też zrobi z tymi na razie jeszcze nieco strachliwymi, biednymi ludźmi.

    Dzięki w miarę sprawnej organizacji oraz łaskawości bogów wygląda na to, że na razie większość z rzeczy które trzeba było załatwić dla Magnusa i Orłowskiego została zrobiona. Dodatkowo, wyglądało na to, iż przynajmniej na razie lokalni mieszkańcy, którzy nie są w stanie walczyć o wolność będą w miarę bezpieczni. Aby to bezpieczeństwo było permanentne, Bartek musiał zająć się dalszymi planami. Kwestia pierwsza, jeńcy.

    Wypruwacz wziął ze sobą dwóch silnych jak młode dęby chłopów, dużą dwuosobową piłę do drewna, kozioł oraz swojego zaufanego kumpla-ochroniarza. Cała ta grupka udała się na miejsce gdzie pod strażą siedziało jeszcze dziesięciu żywych najemników. Najemnicy to ludzie ceniący sobie jasność sytuacji i proste zadania, dlatego brodacz nie poświęcał za dużo czasu na zbędne introdukcje.
    - Pierwsza sprawa - zaczął od razu, podczas gdy jego towarzysze luźno ułożyli przyniesione rzeczy w pewnej odległości od grupy. - Powiedzcie proszę, skąd pochodzicie? Z jakich domów? Oczywiście nie winię was za walkę, w końcu wam za to płacą, ale krew to krew. Błękitna czy czerwona, ziemia jej pragnie, a po naszej stronie trochę się jej jednak przelało. I teraz wchodzimy w drugą sprawę. Możecie przyłączyć się do mnie, rozdzielę was po moich grupach i dam wam broń. Słabszą na początek, bo zaufanie i te sprawy. Wy pójdziecie ze mną, by poić spragnioną ziemię pańską juchą. Co wyniesiecie ze szlacheckich dworów to wasze. Albo to wasza krew wsiąknie w ziemię. Wybór macie dość prosty.

  8. Pffff. Hamzat obserwował Sigrid przez jakiś czas z lekkim uśmiechem podnoszącym mu kąciki ust. Ale się młoda podekscytowała! Oby tylko nie za bardzo, bo byłoby szkoda gdyby między nią a pająkiem doszło do jakichś scysji. Na razie mężczyzna skupił się jednak na tajemniczej mgle. Pustynia wyglądała na bardzo suchą, a jednak te delikatne kłębki i strzępki muszą mieć jakieś swoje źródło.
    - Tak, musimy się już zbierać - nomada powitał boginię poniekąd już automatycznym lekkim ukłonem. Następnie odwrócił się tak, by móc bez problemu odpowiedzieć także Harusepthowi. Rzucił przy tym nadopiekuńczemu sępowi nieco poirytowane spojrzenie, bo rano to rano i ten skrzek nie jest dźwiękiem do jakiego chce się człowiekowi budzić o tej godzinie. Czy też może "dobudzać", lepsze określenie. Alarm pieprzony. - Wydaje mi się, że niedaleko może być źródełko, może strumyk albo niewyschnięte wadi, bo wszędzie jest ta mgiełka, a to znaczy wodę. Z reguły. Pakujcie się. Znaczy, ty się pakuj proszę, Haruseptcie, bo Pani jest chyba raczej gotowa do drogi.

  9. Bezdech nie poruszył się ani o milimetr podczas całego czasu jaki Iriel poświęcił na krótkie objaśnianie swojej sytuacji. Na uzewnętrznienie się przed tym człowiekiem o cierpliwości godnej góry, jak nie kontynentu. Nie ruszać się ani na chwilę siedząc w takim grubym, włochatym i gryzącym odzieniu przez cały czas, by nie wspomnieć o ciężkim dymie, było już pewnego rodzaju osiągnięciem. Mężczyzna, którego z czystym sumieniem możnaby opisać epitetem "omszały", na raz wciągnął takiego bucha ze swojej fajki, że anioł aż widział tańczące węgielki w cybuchu. Przytrzymał go przez kilka sekund i wypuścił, razem ze słowami, które być może zaskoczyły anioła.
    - Łatwo się przyznajesz - oznajmił głosem tak neutralnym, jakby mówił o pogodzie. Zarówno twarz jak i ciało Bezdecha nie nosi nawet najmniejszych znamion szoku czy zaskoczenia. - Ktoś inny niechybnie wziąłby cię za szaleńca. Ktoś ograniczony. Ktoś, kto nie zna sekretów tych różnych kitajskich przepisów, które sprawiają że ja gadam z aniołami a moi podopieczni z samym Panem Bogiem. Ha. Haha. Klama to by cię na kopach wyprosił, aha?

    Z jakiegoś powodu, mimo manieryzmów, Bezdech wydawał się jakby bardziej świadomy tego co mówi. To już nie jest do końca takie sobie po prostu zwykłe pieprzenie ćpuna jedną nogą w grobie.
    - Nie będę cię pytał czy On jest jednym z wielu, czy jednym jedynym. Nie będę cię pytał o sens życia. Nie jesteś Nim. Jesteś Jego sługą. A wiem tyle, że w żadnej opowieści z Księgi jaką znam, główny bohater i sługa boży nie wygrał forów u góry siedząc w lesie, na pustyni czy w brzuchu ryby. Musiał coś zrobić, albo postanowić że coś zrobi. Spadłeś i jesteś w dupie, to prawda. Jesteś tu z nami wszystkimi i obowiązują cię te prawa co nas. Ale widzisz, ty masz tu o - majestatyczny futrzany kształt przechylił się lekko by dotknąć brudnym paluchem czoła wygnańca - i dzięki temu możesz dać sobie radę. Nie przestaniesz być aniołem, póki nie będziesz chciał przestać nim być.

  10. No nie zrozumiałem, bo kraje się tak nie nazywają, przecież Republika Czeska jest no... republiką kraju Czechy. Jest w nazwie, jest ustrojem. Republika Rzymska, czyli republika miasta/państwa o nazwie Rzym. Nie wykluczam, dynastia panująca mogła sobie nazwać swój kraj jak im się żywnie podobało, podaję tylko źródło niezrozumienia. Dziękuję za odpowiedzi na moje pytania. Do kiedy zapisy są otwarte, żebym się nie wiem, za miesiąc nie obudził?

  11. Po strzale przez chwilę panowała cisza. Relatywna, bo oczywiście jakieś jęki rannych w tle czy coś ją przerywały, ale nie dało się nie wyczuć nieco cięższej atmosfery. Wąsaty szlachcic padł, sam odbierając sobie życie. A skoro zginął, to prawda jest taka, że przegrał. Nie ważne co się stanie, owłosiony burak już i tak tego nie zobaczy. Nigdy.

    Bartosz dość nonszalancko odchrząknął, zwracając na siebie uwagę kilku rozglądających się nieco niepewnie po sobie nawzajem i otoczeniu chłopów. Nabrał powietrza i przemówił krótko, złowróżbie acz treściwie, aby zwalczyć tę pobitewną niezręczność i nadać nowe cele swojej powiększonej drużynie.

    - Chuja zrobią, bo chętnie zaprosimy je, by do ciebie dołączyły - rzekł. Pierwsze zdanie brodacz wypowiedział cicho, ale jego głos szybko nabrał sił i słyszalności kiedy kontynuował. - I te dzieci, i wujków, ciotki, i wszystkich skurwysynów, którzy myślą że z powodu urodzenia są lepsi od innych. Że z powodu błękitnej choć przecież widać że tak samo czerwonej krwi i pieniędzy mogą chodzić po naszych plecach, chłostać nas i głodzić. Pogrzebię cię w kartach historii, ciebie i cały ten wasz chory szlachecki porządek. Nie zostaną po was kurwa nawet złe bajki na dobranoc.

    Po tych słowach Wypruwacz splunął mocno, ale co ciekawe, nie na ciało. Wróg nie żył, nie ma sensu go w żaden sposób torturować czy dalej obrażać. Jedyne co jest Bartoszowi od tego człowieka jeszcze potrzebne to ziarna strachu lub prowokacji.
    - Urżnąć mu łeb i nasadzić na długą pikę, by było z daleka widać - rozkazał jakiemuś młodemu. - Rozstawcie warty dookoła wioski, spakujcie zapasy i co zmieścicie na jeden wóz z dobytku waszych rodzin. Teraz jest najlepszy moment, by przeprowadzić je lasami do miasteczka, więc wyślę kilku moich bardziej doświadczonych ludzi z nimi jako przewodników i ochroniarzy. Rannych opatrzeć, truchła oraz wszystko czego nie możemy wziąć spalić, by wróg nie dostał. Jak wszystko będzie gotowe zgłoście się do mnie, musimy wymyśleć co zrobić z jeńcami.

  12. Minęło tyle lat, tyle już poranków, a Hamzat choć nie narzekał to wciąż nie był w stu procentach przyzwyczajony do tych całkiem paskudnych pustynnych pobudek. Jednak całe to doświadczenie sprawiło, że mężczyzna w miarę szybko poradził sobie z dochodzeniem do siebie po czymś co przypominało połączenie porannego kaca z noclegiem w klepsydrze. Napił się kilka małych łyczków wody, by nawilżyć spęczniałe, suche gardło. Wstał i otrzepał się z piachu, zastanawiając się czy dookoła niego tworzy się chmura pyłu. Ten efekt pustyni akurat lubił, tak produkować chmurkę pyłu bo to nawet fajnie wygląda.

    Po chwili do niego dotarło, że chyba nie robi takiej chmury. Pył nie unosi się za bardzo w wilgoci, a te takie śmieszne chmurki na ziemi muszą oznaczać wilgoć. Bez deszczu. Być może ta mgiełka oznacza jakieś niedalekie źródło wody, które może dość szybko zniknąć jak słońce wstanie. Z myślami o pośpiechu w głowie Nadżibullah zdecydował się obudzić wszystkich swoich towarzyszy, zaczynając od sprawdzenia czy z pająkiem i wielbłądem wszystko w porządku. Pierwszą osobą do której się zwrócił, jest Sigrid.
    - Zbierz się i obudź łysego - powiedział do dziewczyny, kiedy ta tylko otworzyła swoje oczęta. - Musimy się zbierać póki nie ma słońca. Ja obudzę boginię. I myślę, że powinienem uprzedzić... jest z nami pająk. Piękny pająk, taki sam jak ten co go widzieliśmy wczoraj, tam o sobie siedzi. Nie rób mu krzywdy, a na razie najlepiej w ogóle nie dotykaj, po drodze na spokojnie porozmawiamy.

  13. Skąd ludzie mają rozkminy, że król/królowa/księżniczka to tytuł odpowiedni dla republiki? Ustrój republikański z założenia przeczy monarchii. Chyba, że kraj to monarchia elekcyjna, no ale republiką takie państwo też nie jest. Na jak długo mniej więcej planujesz sesję? Jakie są realia tego świata, takie bardziej przyziemne czy ludzie mogą robić jakieś dziwne sztuczki z anime? W sensie, pytam bo fajnie się prezentuje, ale szkoda byłoby zapisać się by po dwóch tygodniach MG albo większość graczy zniknął bez słowa.

    • +1 3
  14. Jakiś losowy koleś spośród szeregów armii Wypruwacza po prostu wystrzelił z łuku w nogę wąsatego szlachcica. Po chwili jakiś inny człowiek, jeden z bardziej doświadczonych wojaków, strzelił z muszkietu w drugą nogę. Nie minęło dziesięć sekund a facet miał z pięć ran w nogach, i do tego jeszcze w ścianie było parę chybionych bełtów, strzał i dziura po kuli. Bartosz powstrzymał jakby nie było wzburzoną hałastrę gestem obydwu dłoni.
    - Nie chciałeś po dobroci, to pójdziesz po złości - oznajmił, kiedy ogólny rozgardiasz i szum tłuszczy się nieco uspokoiły. - Związać go i zabrać pod tamto drzewo, o tam o. Będziem sądzić. Kolego tam z lewej, zorganizuj pieniek, pochodnię i mocną konopną linę, będę bardzo wdzięczny.

    Jeśli szlachcic zrobi coś głupiego to niestety nie należy wykluczyć, iż najprawdopodobniej rozjuszony walką, stratami i nienawiścią do dawnego pana tłum może rozerwać go żywcem na strzępy. Być może nie jest na tyle głupi, by nie domyślić się tego po tych strzałach z wcześniej.

  15. Przez chwilę tak długą, że możnaby pomyśleć iż anioł klapnął sobie obok jakiegoś omszałego pnia czy coś zamiast koło człowieka, panowała cisza. Tym razem jednak całkowita, bo nawet ranne ptaszki jakoś przestały ćwierkać. Po tej chwili Bezdech poruszył się jakby nieco żywiej, zakaszlał produkując przy tym masę dość gryzącego, ale też dziwnie słodkiego dymu, i odezwał się.
    - Dzień dobry - zagadnął uprzejmie, i nawet takim dość czystym głosem, tylko trochę... monotonnym. - Widzę, kolega po fachu się wyspał, aha? Może teraz, mniej zmęczeni i raźniej na świat patrzący, będziecie skorzy do pogawędki. Z daleka pochodzicie? Opowiedzcie mi proszę coś o sobie, mistrzu. Bije od was taka... niecodzienność. Znam się na takich rzeczach, na to też są dekokty... taaak, nie jesteście mistrzu pośledniego sortu.

  16. - Dobranoc, Pani - odpowiedział krótko mężczyzna, skłaniając głowę. Też daje tym do zrorumienia, że nie ma nic do dodania i niech sobie bogini śpi. Zaraz po tym zwrócił się ponownie do pajęczego gościa, czując, że tej nocy już chyba jednak nie da rady podjąć próby wyłączenia pewnej osoby z gry. Hamzat stłumił ziewnięcie zanim znów się odezwał, rozumiejąc że w sumie dzień był pełen wrażeń i nie dziwota, że jego ciało chce spać.
    - Aslan oznacza lew - oznajmił pająkowi poważnie, kiwając lekko głową. - To dobre imię, a ludzie wberw pozorom bardzo często odwołują się do przyrody i zwierząt, by opisać różne cechy. A że język wciąż się zmienia to kto wie, może dzięki tobie ludzie będą sobie zamiast z lwem kojarzyć mądrość, waleczność i inne takie właśnie z pająkiem.

    Po tych słowach brodaty nomada wzruszył ramionami. Nie chciał specjalnie przedłużać, więc zakończył rozmowę na poprzednich słowach. Poobserwował przez chwilę samego ptasznika, po prostu nienachalnie ciesząc się jego pięknem, oraz otoczenie. Czując, że dłużej może już nie usiedzieć, Nadżibullach bez większych ceregieli przeczołgał się na jakieś w miarę wygodne miejsce gdzieś między Sigrid a wielbłądem, aby zapaść w sen sprawiedliwego.

  17. Ten sposób z pocieraniem to nawet zadziałał. Siła tarcia rozgrzewa skórę, a ruch i masaż pobudza mięśnie i krążenie. Po niezadługiej tak naprawdę chwili Irielowi jest już trochę cieplej. Rozruszanie pomaga też pokonać ostatecznie łóżkową grawitację. Do Bezdecha było tylko kilka kroków i anioł dość szybko mógł zorientować się, że w rzeczy samej jest to ten zasrany włochaty ćpun we własnej osobie. Wygląda trochę gorzej niż wczoraj i... czy to jest rosa? Taaak, mężczyzna jest pokryty rosą jakby siedział tu dłuższą chwilę. Wyprodukował kłębek siwego, ciężkiego dymu. Nie odwrócił się ani nic takiego, ale musiał usłyszeć niebianina, bowiem klepnął jednoznacznie placek omszonej ziemi koło siebie. Wydaje się poruszać jakby nieco automatycznie.

  18. Hamzat stoi tak w ciszy, czeka, a pająk skubany nie daje znaku życia. Niezręczny moment zaczyna się przeciągać, mężczyzna czuje już jak delkatne kropelki potu występują mu na czoło. Kiedy majestatyczny ptasznik zdecydował się jednak ową ciszę przerwać, nomada był już bliski wydania dość nieprzystojnego okrzyku który niemal w ostatniej chwili udało mu się zmienić na westchnienie ulgi. A to nygus jeden chitynowy, ma poczucie humoru.

    Nieco uspokojony brodacz uspokoił oddech, przetarł czoło, spojrzał na pająka któremu zdecydowanie należą się punkty bo próbuje być miły oraz na boginię. Było blisko. No cóż, kłamstwo jak widać ma przy Bhati nogi nie tyle krótkie co ucięte przy samej dupie. Nadżibullah postanowił sobie zanotować by w miarę możliwości mówić przy niej prawdę, maksymalnie półprawdę. Nie wiadomo ile czasu drużyna będzie musiała spędzić w towarzystwie egzotycznego bóstwa, byłaby kicha się tak zdekonspirować bez planu.

    - Wybacz Pani - mężczyzna najpierw zwrócił się do kobiety ze skrzydłami. - Przez chwilę zwątpiłem czy również nie wzięła byś mnie za szaleńca gdybym powiedział ci o pająku. Sama widzisz, dla ciebie nie mówi a ja na przykład go normalnie słyszę. Co jest dziwne, bo on w sumie nie mówi tak normalnie ustami bo ich nie ma, ale nie narzekam. Co do imienia... hmmm. Nie wiem czyim jesteś synem poza tym że pająka i jesteś stąd, z pustyni, ptaszniku. Może... Aslan. Aslan to imię dla odważnych i mądrych. Aslan al-Sahra z rodu pająków. Twoje dzieci będą mieć potem piękne nazwiska, jeżeli kiedyś zechcesz nadać im miana. Czy jesteś usatysfakcjonowany?

  19. Iriel po krótkiej ocenie swojego ciała mógł dojść do wniosku, że to jeszcze raczej nie jest starzenie się. Dana mu z góry ludzka powłoka zdaje się być już blisko górnej granicy wieku, gdzie bilans organizmu już nie jest dodatni, ale jeszcze nie jest ujemny. Zapewne to skutki uboczne pierwszego wspomaganego miodem snu w jego życiu chociaż... niebianin chyba nie został skazany na bycie taką ciotą by sponiewierało go parę łyków, prawda? Nie, nie. To na pewno tylko te wszystkie wrażenia.

    Eks-anioł niestety jako człowiek pada też ofiarą tak bardzo ludzkiego tytanicznego, prawie nie do wygrania starcia z tak zwaną łóżkową grawitacją. Gdyby chciał jednak wstać na jego korzyść działają dwie rzeczy. Poranny chłód dość skutecznie bierze się za pobudzanie krążenia, przy okazji wywołując jeszcze różne nie najgorsze ale mało przyjemne efekty, jak gęsia skórka czy dreszcze. Druga rzecz to ta, że figura - zapewne Bezdech - przestała pomrukiwać. Wciąż produkuje dym, wydaje się jednak, że zamarła w bezruchu. Rozespany wygnaniec ma niejasne wrażenie, że chociaż domniemany Bezdech jest tyłem do niego, to w jakiś sposób bacznie i przenikliwie go obserwuje.

  20. Hamzat dość szybko zorientował się, że coś po drodze spieprzył. W sumie... tak pomyślawszy, przecież nie ma wielkiego problemu by się przyznać przed Bhati, że dosłownie w tym momencie jest w trakcie rozmowy z niezwykle interesującym i mądrym pająkiem. Albo weźmie to za kolejne kłamstwo, albo sama porozmawia z pająkiem i wyjaśni sytuację. A że jest to oczywista prawda, może pradawna bogini jakoś to wyczuje, skoro ogarnęła że poprzednie słowa nomada bliskie prawdy nie były.
    - Wybacz mi, Pani - Nadżibullah skłonił lekko głowę, po czym bez ceregieli wyłuszczył nieziemskiej towarzyszce co się dzieje. - Widzisz, poznałem całkiem w porządku pająka. Pająku, bardzo proszę nie wystaw mnie teraz na pośmiewisko i nie schowaj się gdzieś, tylko wyjdź tu do nas. To jest Pani Bhati, a ja jestem Hamzat ben Jazir al Kharif-Quasim z rodu Nadżibullah. Albo po prostu Hamzat. Blondyneczka z wcześniej to Sigrid z krajów gdzie pizga złem, tam w tle śpi sobie łysy kapłan Harusepth, wielbłąda pewnie już znasz. Może wymyśl sobie jakieś imię. Tak nie bardzo pasuje mi mówić do kogoś takiego per 'pająku' przez cały czas.

    No to się wydało. Teraz to wte albo wewte, pomyślał pustynny wojownik.

  21. Wszystkie wrażenia, emocje, te rozliczne zapachy, smaki, to wszystko zaciera się i znika, gdy Iriel pomału udaje się na spoczynek. Nie będzie spał na mchu i gołych korzeniach, nie jest więc źle, ba, nawet trochę wygodnie. Pierwszy dzień na Ziemi można uznać za zaliczony. Ciężkie powieki opadają, myśli zamieniają w złożony z przyjemnego szumu mus, rzeczywistość zaciera się a ciało rozluźnia. Mówi się, że sen to młodszy brat śmierci, i w sumie niebianin mógł poczuć się jakby tak bardzo spokojnie umierał. No, przynajmniej dopóki nie zaczął mieć snów. Pod tym konkretnym względem noc zapewne ma dla niego sporo przygód za pasem.

    Anioł obudził się rano wypoczęty i tylko odrobinę obolały. Słońce jeszcze nie wstało, choć ranne ptaszki już śpiewały sobie między drzewami. Dookoła wciąż była rosa. Wszyscy jeszcze śpią, ognisko ledwo dymi. Powietrze wydaje się być nabrzmiałe i ciężkie, trochę jak przed burzą. Dość niedaleko eks-anioła siedzi sobie ciemna figura. Od czasu do czasu słychać od niej pomruk, raz dało się dostrzec siwą smużkę dymu.

     

  22. Hamzat wzruszył ramionami w geście niemej akceptacji warunków pająka. I tak nie potoczyło się źle, może z czasem ptasznik bardziej do nich przywyknie. W końcu dla niego, jak dość mocno widać, jest to także nowe doświadczenie. Czy będzie to zabawna przygoda czy nie, nie wiadomo, jednak złocisty pajęczak na pewno nie będzie się nudził.

    - No widzisz a nic ci się nie stało - mężczyzna zdecydował się nie pokazać śladu zdziwienia, że jednak jest to ten sam pająk z wcześniej, choć podróżowali cały dzień. - Zabrałem ją od ciebie i porozmawiałem z nią. Widzisz, ludzie strasznie często niepotrzebnie robią różnym stworzeniom krzywdę, a często nawet sobie nie przeszkadzamy nawzajem tylko żyjemy obok. W każdym razie, dziękuję że z nami pójdziesz i nie ma problemu. Jak będziesz miał jakieś pytania, życzenia czy chciał po prostu pogadać, to na pewno mnie nie zgubisz.

    O cholera. Nadżibullah odwrócił się od pająka kiedy tylko usłyszał szmer piasku. Bogini za nim się obudziła, więc wstępny szkic planu numer jeden na razie diabli wzięli. Zastanowił się, czy końcówka rozmowy z pajęczakiem już do niej dotarła czy jeszcze nie. Hmm. Wydaje się, że w sumie nie. Dlatego też nomada postanowił nieco zaimprowizować.
    - A, do pustyni mówię. Znaczy, sam do siebie - powiedział, sprawiając wrażenie nieco zakłopotanego. - Niektórzy ludzie tak mają. Jak się spało, Pani? Jest późno, a rano musimy ruszać, więc możesz jeszcze spokojnie pospać, jeśli chcesz.

×
×
  • Utwórz nowe...