-
Zawartość
2954 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
2
Wszystko napisane przez Elizabeth Eden
-
Elizabeth przytuliła się do ciebie i cicho westchnęła. Zasnęła lekko kopiąc cię nogami, ale...
-
- Choć - złapała cię za rękę i zaprowadziła do swojej sypialni. - Masz chyba jeszcze w tamtym pokoju swoje rzeczy, przebierz się, ja już idę leżeć - pocałowała cię lekko i położyła pod kołdrę.
-
- Mam większe łóżko - powiedziała obojętnie pijąc kawę, ale uśmiechając się lekko.
-
Elizabeth wróciła ubrana w ciemny szlafrok i z mokrymi włosami. - Dziękuję - powiedziała i zabrała się za swoje jedzenie. Podparła głowę na ręce - Śpisz dzisiaj ze mną, wiesz o tym, prawda?
-
Elizabeth wzruszyła ramionami. - Nie wiem. Ja idę się umyć, jak jesteś głodny kupiłam jakieś zupki chińskie i dania z puszki. Wiem, że słabo, ale po takim czasie nieobecności nie mam prawie nic w półkach. Kupiłam jeszcze kawę, cukier i mleko. No i herbatę w saszetkach. Zaraz wrócę - pocałowała cię w policzek i wyszła z salonu. (LAMPY W NORMALNYCH DOMACH TEŻ NIE DZIAŁAJĄ, OD TEJ FALI? )
-
Eliza zmarszczyła brwi. - Zwierząt jako tako się nie boje, to jest moja praca, ale... boję się jeździć na koniu - uśmiechnęła się krzywo. - Jak autobusy i samochody jeszcze zniosę, to nienawidzę, gdy moje życie jest zależne od zwierzęcia. To tak jakbym zamknęła się bezbronna w klatce z Obiektem poziomu A - mówiła coraz szybciej.
-
- Nie umiem jeździć konno - powiedziała Eliza i usiadła na kanapie. - Jak już to będę jeździć z tobą... chociaż... no... - spojrzała na swoje ręce.
-
Kiedy Elizabeth dotarła do domu na nogach(Autobusy nie działają...eh), była już tak bardzo bardzo zdenerwowana. Weszła do domu oparła się o drzwi do salonu i powiedziała. - Wiesz, że ja szłam do domu na nogach? - zapytała trochę wyzywająco. - Bo autobusy nie działają. Moje auto też. Poza tym moje auto jest w garażu tutaj - dodała.
-
Eliza po skończonej pracy pojechała autobusem poszła tak bardzo bardzo zdenerwowana na nogach, bo autobusy nie działają do domu. Będzie w nim po raz pierwszy od pewnego czasu. Jakieś nisko postawione osoby z NASA nadal koczują pod budynkiem, a Aurora jest dobrą pracownicą. Cóż.
-
- Jeśli to Michael zrobił cię w huzia, że coś się dzieje, to tam nie wracaj, najprawdopodobniej chciał być sam na sam z Julią, mają romans - wzruszyła ramionami. - Możesz jechać do mojego domu, ja też dziś tam wracam, chodź dam ci kod na alarm przeciwwłamaniowy - powiedziała ci cicho kod. - Pa - odeszła. (Nie powiem dokładnie kodu, bo wibracje powietrza spowodują, że usłyszy to Aleksander, a potem Ciastek wyczyta mu to z umysłu za pomocą magii, którą kupił od Equestrii ^^)
-
- O co chodzi? - Eliza zmarszczyła brwi i podeszła do ciebie. - Coś się stało?
-
Na pierwszym piętrze Elizabeth wychodziła ze swojego gabinetu z pewnymi papierami. Zobaczyła Thomas'a. - Coś nie tak? - zapytała.
-
Do pokoju dla pracowników wszedł Michael. Przez chwilę stał w milczeniu, a potem powiedział: - Thomas! Elizabeth zemdlała na pierwszym piętrze, nie wiemy co jej jest!
-
Nieco zmroczona Julia weszła do pokoju dla pracowników. Zrobiła sobie kawę, a potem podeszła do śpiącego Thomasa i zepchnęła go na ziemię. - To moje miejsce - warknęła i usiadła. (No musiałam xD)
-
- Nie musisz. Wszyscy mnie teraz o to pytają, bo już w laboratorium wiedzą o mojej ciąży. Ale nikt nie jest aż tak dzielny, żeby zapytać dlaczego nie robię sobie wolnego - uśmiechnęła się krzywo, a potem dopiła kawę. - To miłego dnia. - pocałowała cię i wyszła.
-
- Nie mam pojęcia - powiedziała powoli Elizabeth. - Ale jestem pewna, że przed twoim gniewem nic go nie uchroni - powiedziała i oparła się o ciebie. - Jest jeszcze tak wcześnie, a ja już jestem zmęczona. To nienormalne. Zaraz wracam do pracy.
-
- A więc kim jest ta osoba? - zapytała Eliza. Wyprostowała się nieco i obserwowała cię uważnie.
-
- Mów w tej chwili o co chodzi dokładniej - powiedziała twardo wychylając trochę śmiesznie brodę do przodu.
-
Elizabeth wzruszyła ramionami. - Nie obchodzi mnie, co się z nim dzieje, jak powie coś nie tak o nas, to jego rodzinę i w Kanadzie znajdą, a ludziom łatwo można wszystko wyperspadować, już rząd o to zadba - uśmiechnęła się do ciebie lekko i przysunęła. - Nie wierzę, że nic nie robiłeś cały ten czas. Opowiadaj. Chcę wiedzieć wszystko, jak nie powiesz to uznam, że mnie zdradzasz - dodała poważnie. - A to się dla ciebie źle skończy.
-
Witaj 1. Różooowy, jak guma balonowa i fioletowy jak fioletowa guma balonowa . 2. Agat. Bo jest kolorowy 3. I to i to. A najlepiej, gdyby było naraz . 4. Niestety nie mam. 5. Oczywiście, że bym chciała ! 6. Tak, znam Twilight. Jest miła, ale nudna. 7. Tak. Spike'a . Cześć . 1. Nie jestem. Pinkie jest fajna, ale nie jesteśmy rodziną. Gdybym była z nią rodziną musiałabym być też rodziną z tymi nudnymi kucykami od farmy kamieni. 2. TO WIDEO JEST KŁAMSTWEM... ;,< Nie mam nic... nic z... z nim wspólnego. 3. Skriwbal. Umiem . 4. NIE BYŁABYM. JA SIĘ TAKA... URO...URODZIŁAM. 3.
-
- Ty chyba sobie żartujesz - powiedziała Elizabeth marszcząc brwi. - Nie jestem chora ani umierająca, jestem tylko w ciąży, gadaj w tej chwili albo wyciągnę to z ciebie siłą - warknęła gniewnie odstawiając kawę.
-
- Mówiłam i ojcu i matce - powiedziała kręcąc łyżeczką w swojej filiżance. - A co u ciebie? I jak tam Aleksander? - zapytała spoglądając na ciebie.
-
- Dobrze - powiedziała spokojnie. - Sowo-Obiekt i Obiekt ze skrzydełkami zostały już odesłane do Ameryki. No i już wiem, że to będzie chłopiec i dziewczyna - upiła łyk kawy.
-
Elizabeth wróciła z niższych poziomów i od razu poszła do pokoju dla pracowników. Ostatnio częściej bywała głodna. Cóż.
-
Nieee... nie mogę, no nie mogę... dla mnie Arjen i tak na zawsze pozostanie kobietą.
- Pokaż poprzednie komentarze [5 więcej]
-
nie wiem. Ale ja też tak myślałem. Są ludzie którzy mogą nie wiedzieć czegoś co dla nie których jest całkowicie oczywiste