Skocz do zawartości

KreeoLe

Brony
  • Zawartość

    678
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Wszystko napisane przez KreeoLe

  1. – Tak, powinieneś uważać - wiedzą o tobie na pewno. Nawet nieaktywne Stajnie są kontrolowa-- – Zatrzymała się nagle. Wydała się - najwyraźniej czyta w myślach, bo tego nie powiedziałeś na głos. Zamiast tego kontynuowała nowy temat: – Broń odebrałam od jednego z większych gangów Handlarzy Niewolnikami i zmodyfikowałam. Ma sporo zajebistych opcji. – Powiedziała, podsomuwując. Razem szliście przez pustynię, oddalając się od twojego "domu". Czekała was co najmniej godzina drogi.
  2. Szaniqua pokręciła przecząco głową. – Zainstalowane mogą być tylko razem ze wszczepami do nich przydzielonymi w ciele, które dostajemy w Stajni. Bez tego nie będzie działać. Poza tym, chuj wie do kogo to należało i czy nie ma tam jakiegoś wirusa, który mnie nie zniszczy – parsknęła. – Ja jestem gotowa. Możemy już ruszać. Odwróciła się i zaczęła iść na wschód, nawet na niego nie czekając. Po drodze powiedziała: – Kurwa, Stajnia 77, szybko ją rozpieprzyli. Dawno nie widziałam żadnej aktywnej, coraz mniej tego syfu.
  3. Stworek zadrżał. – Jhak to, sso się dzieje? Phanuje jahaś zaraza, whszyscy wyjechhali do Phonyville – warczał. – Nahzywam się Grewish... Puuhhść mnie, do chhhholery! Zaraza? A więc dlatego tu tak pusto, wszyscy wynieśli się do Ponyville. Co teraz zrobić... Wilkopodobny stworek popatrzył na ciebie to groźnie, to strachliwie, próbując się wyrwać i za nic mając twoje groźby.
  4. KreeoLe

    Zapisy do Słodziaka

    Insomnia Karta zostaje zaakceptowana. Bardzo fajnie napisana historia, ciekawa postać. Nie będę się rozpisywać, bo podanie jest dobre i na poziomie. Sesja zostanie założona w najbliższym czasie.
  5. Mała postać zawyła, gdy przyparłaś ją do ściany. Wzdrygnęłaś się lekko na jej widok - nie był to w pełni kucyk. Z długiego pyska wystawały ostre kły, granatowa sierść miała kilka centymetrów i była sztywna. Wielkie, złote oczy patrzyły na ciebie ze zdenerwowaniem, płaszcz spadł ze zwinnego ciała. Przez pas stwór miał przewiązany pas w którym umieszczone było kilka ostrzy i sztyletów. – Chego od hemnie heesz? – Wycharczał przez zęby, niezrozumiale. Teraz mogłaś go spytać o co chciałaś.
  6. Szaniqua cmoknęła z zadowoleniem. – Z miłą chęcią, Jankowski. Bierz stąd tego metis sprzed mojego nosa i możemy ruszać nawet teraz. – Powiedziała, i pewnie chodziło jej o twojego psa. Przez chwilę zastanawiałeś się, skąd zna twoje nazwisko, bo wcale jej tego go nie podałeś. Mocna w tym była, wie co robi. Jej beżowy róg zapłonął i otoczył białą poświatą wielkie bagaże na jej plecach. Nagle - *puuf!*, i zniknęły. Pozostawiła przy sobie tylko małe juki, w których pewnie miała najpotrzebniejszy ekwipunek. Spojrzała na ciebie wyczekująco - chyba miała nadzieję, że masz jeszcze jakąś broń oprócz tej przy sobie i czy po coś wrócisz, czy możecie iść już teraz. I najwyraźniej nie martwiła się o to, kto będzie prowadził - chyba oboje znaliście w miarę drogę do obozu, a przynajmniej ty. Tak, ty, bo ona drogę mogła znać wspaniale. Pieprzona magia...
  7. Postać klęczała na rogu - od razu ją zobaczyłaś. Tym razem na swojej głowie nie miała kaptura - widziałaś prawie że łysą głowę, wysokie uszy i niebieską sierść. Postać stała (a właściwie kucała na ziemi) do ciebie tyłem, więc nie mogłaś zobaczyć co robi. Po chwili się jednak dowiedziałaś - cicho mlaskała. Wyglądała potwornie, jak mały wyrzutek, który szuka jedzenia. Nie wiedziałaś co o tym myśleć - najwyraźniej też źrebak, o ile to był źrebak, nie zauważył cię na razie, co dawało ci większe pole do popisu i w razie czego element zaskoczenia.
  8. Gdy tylko przekroczyłaś próg sali, ktoś krzyknął, a ty znów pomyślałaś, że nie ma dla ciebie ani chwili spokoju. Beznadziejny dzień. Czułaś się masakrycznie. Wyszłaś z sali, zatykając sobie kopytka uszami - skutecznie, naprawdę nic nie słyszałaś. O mało co nie płakałaś z bezradności, zaczęła boleć cię głowa. Pewnie znów jakaś bójka, dlatego się tak drą. Zostało 30 minut - w zamian skierowałaś się do gigantycznej biblioteki - tam możesz znaleźć wyciszenie. Wchodząc do środka nie zauważyłaś bibliotekarki. Będziesz musiała obsłużyć się sama - albo po prostu się wypłaczesz. Ważne, że w ciszy. Błogiej, niczym niezakłócanej, ciszy.
  9. Klacz parsknęła śmiechem, pogardliwie. – PipBuck to nakopytne urządzenie które dostajemy przy urodzeniu w Stajni. Na szczęście pozbyłam się tego syfu. Ma dużo przydatnych opcji, wymiana plikami, pobieranie, S.A.T.S, E.F.S, nawigacja. Ale za to pozwala Matce namierzyć kuca który to nosi, dlatego już tego nie mam. Cholerstwo było ciężko zdjąć... – mruknęła. – Czy ty... człowieku, liczysz na to, że ci pomogę? Właśnie podążałam ich tropem, w dupie mam twoją pomoc. Pierwszy raz widzę przedstawiciela tej rasy, tylko dlatego cię nie zabiłam. Równie dobrze możemy zakończyć to teraz. Nie podniosła jednak broni, jakby tylko proponowała. Przez chwilę dym wylatywał z jej ust i nozdrzy, po chwili wypluła wypalonego peta i wgniotła kopytem w ziemię. – Co masz na myśli mówiąc, że mnie sprawdzisz? Czyżbyś wyzywał mnie na pojedynek? – Uśmiechnęła się zgryźliwie.
  10. Wypuściła z ust obłoczek dymu i kopytkiem odsunęła swoją limonkową grzywkę z oka. – W moim języku Flòt Lapawòl – splunęła na ziemię, wyszczerzając poszarzałe zęby. – Na tej pieprzonej pustyni zwana Szaniqua. Mistrzyni we wszystkich sztukach walki, poziom magii opanowany na VII poziomie, znam doskonale wszystkie możliwe języki. Potrafię konstruować, znam się na broni palnej. Jedna z najlepszych morderczyń Pustyni. Brak PipBucka. Krążę tu od dzieciństwa, zmiatam z tych cholernych bezdroży Handlarzy Niewolnikami i różne mutanty, które staną mi na drodze. – przerwała na chwilę. – Nigdy nie widziałam nic podobnego do ciebie. CZYM jesteś? A więc zaczęła wypytywać dalej. Na szczęście jednak opowiedziała o sobie więcej. Tylko czym były "PipBucki"? Musiałeś ją również o to spytać i sprawdzić jej umiejętności - kto wie, czy nie kłamie.
  11. Klacz zrobiła krok w przód. Jej róg rozjaśnił się i chwycił karabin, na razie jednak chyba nie zamierzała strzelać. – Kim ty do cholery pieprzonej jesteś? – Warknęła w twoją stronę głośno. Najwyraźniej nie widziała nigdy nikogo podobnego do ciebie, a i ty nigdy nie widziałeś kuca, klaczy w dodatku, z karabinem. Która kurwa gada! Chyba masz omamy. I w dodatku ten pieprzony pies ciągle się szarpał, że ledwo mogłeś go utrzymać. Klacz najwyraźniej zauważyła to i wymierzyła w stronę Scouta. Nie strzeliła jednak - w zamian zaczęła krzyczeć coś w nieznanym języku: – Madichon Bondye metis! Shanique ap voye ba ou kòlè ou, ti kras scumbag! Se konsa fèmen bouch fukin ou apre sa, FÈMEN!* – Wydarła się. Pies, jakby rozumiejąc, położył po sobie uszy i zapiszczał, cofając się. Kucyk zarechotał, magią wyjmując z torby podłużny zwitek papieru, który zaraz się zapalił. Włożyła sobie papierosa do ust i spokojnie zaczęła palić, jakby czując się już kompletnie swobodnie. Najwyraźniej czekała na twoją odpowiedź. *język kreolski, w wolnym tłumaczeniu: Przeklęty kundlu! Shanique ześle ​na ciebie swój gniew, pieprzona gnido! Więc zamknij ten zasrany pysk i ZAMILCZ!
  12. Nie czekałeś długo. Zwierz najwyraźniej nie dostrzegł cię, bo szedł z głową wpatrzoną w ziemię. Gdy był jakieś 20 metrów od ciebie, podniósł łeb i zamarł. – O kurwa... – Usłyszałeś mimo odległości. Ktokolwiek to był, nie cofnął się, najwyraźniej sądząc, że i tak nie ma szans. Powoli podszedł do ciebie, zatrzymał się dopiero gdy był 3 metry dalej. Teraz dostrzegłeś więcej szczegółów - był to wysoki... kucyk. Z bajki żywcem wzięty. Miał róg na czole. Sierść miał koloru beżowego, grzywę limonkową. Była krótko przycięta, falowana, grzywka opadało na jedno z żółtych oczu. Była to klacz. Przez plecy miała przewieszony karabin, na plecach torbę. Zacisnęła usta i zmierzyła cię groźnie wzrokiem.
  13. Pył z suchej ziemi wzbił się powietrze, przez co zacząłeś kaszleć jak jakiś pieprzony nałogowy palacz. Rozejrzałeś się. Bezkres, pustynia. Ale ten cholerny pies nadal szczekał i warczał, chcąc się wyrwać. Na szczęście trzymałeś go mocno za sierść, przez co każda próba mocniejszego szarpnięcia skutkowała bólem. Tym razem nie było tu pusto. Scout ma genialny słuch, najwyraźniej, albo wyczuwał, że coś nadchodzi. Na horyzoncie, jakieś 100 metrów dalej widziałeś kształt, który powoli posuwał się naprzód. Z tej odległości nie miałeś szans zobaczyć co to dokładnie jest, ale z pewnością żyło i chodziło na własnych nogach. Sądziłeś, że jest to jakieś zwierze, bo posturą nie przypominało człowieka, lecz niosło coś na grzbiecie. Owczarek zaszczekał jeszcze raz na postać w oddali. No tak... zawsze miałeś broń, więc jakiś pierdolony zwierz nie może ci podskoczyć. Najwyżej będziesz miał lepszą kolację i wzbogacisz się o zawartość tych toreb...
  14. Ogier skinął głową, odwrócił się i odszedł szybkim krokiem w stronę swoich kolegów, by za chwilę zapewne opowiedzieć i pochwalić się przed nimi. W pewnej chwili na korytarz wyszła niska, pulchna klacz w wieku twojej matki. – Egzamin rozpoczyna się za 30 minut. Trzecie klasy gimnazjalne proszone są o przygotowanie się – mówiła nosowo, tak głośno, że nie było wątpliwości, że każdy słyszał. – Spóźnieni uczniowie nie będą wpuszczani do sali... Klacz jeszcze przez chwilę coś mówiła, ale nie słuchałaś. Gdzieś w tłumie uczniów na końcu korytarza dostrzegłaś znajomego kucyka... Zdawało ci się, że to Charlie, nie miałaś jednak pewności. Miałaś chęć przez chwilę pobiec tam, ale chwilę potem zmieniłaś zdanie i chyba wolałaś się schować i uciec. W końcu nie byłaś pewna, co jest lepsze. I tak nie mogłaś myśleć trzeźwo o wszystkim, co umiesz, więc egzamin nie mógł pójść genialnie - ale może warto... Z lewej strony nadchodziły znów Tea i jej spółka, z prawej stał Soon Rapid i może gdzieś w tym tłumie był twój Charlie.
  15. Twój owczarek niemiecki zaszczekał kilka razy na wielkie wrota, które oddzielały was od pustkowia. Westchnąłeś i starałeś się uciszyć swojego psa. Już od rana warczał i skakał na te pieprzone wrota, ale ty nie miałeś czasu dziś badać powierzchni - nie ma już mowy o zwykłym wyjściu "tak po prostu", bo uznawałeś to za zbyt niebezpieczne. Obudziłeś się półtorej godziny temu i jak na razie zajmowałeś się łączeniem w jedno tego, co ci zostało, w jakąś nową broń - nigdy nie wiedziałeś, co z tego wyjdzie i czy przy pierwszym strzale twój eksperyment nie wybuchnie ci w twarz i nie oderwie łba. Scout zawył jak wilk do księżyca. Zakląłeś pod nosem - co było powodem wycia twojego zwierza? Co on chciał od tego pieprzonego pustkowia za przejściem? Jedzenia jeszcze trochę ci zostało z poprzedniego polowania, a i teraz nie miałeś ochoty wychodzić na zewnątrz. Zapowiadało się jednak na to, że jednak trzeba będzie zbadać przyczynę takiego zachowania psa. Ty - Andrew Jankowski - znalazłeś się tu przez przypadek, przeniesiony przez jakiś niebieski kryształ i jak na razie nie widziałeś wielu istot żywych - pomijając dwa roboty, które wzięły cię za mieszkańca Stajni (tak właśnie nazywały to miejsce), owczarka niemieckiego i mięsa na twoim talerzu, które sam upolowałeś...
  16. KreeoLe

    Zapisy do Słodziaka

    Soczku, wiem co to Grimdark. Cytując: "Dark podniesiony o poziom wyżej. Nieustające zagrożenie wzbudzające w czytelniku strach. Zaliczymy tu horrory psychologiczne i tym podobne wynalazki.", a nie wiem, czy tutaj się taki tag nada i czy będę potrafiła to zorganizować przy takiej historii. Znaczy, mam już plan, a żeby było w tym więcej horroru, musiałabym wszystko zmieniać. xd Według mnie pasuje podany tu przez ciebie [Dramat], a jeśli tamten był "możliwością zapasową", to wszystko jest w porządku
  17. KreeoLe

    Zapisy do Słodziaka

    peros81 Karta niedługa, ale treściwa i na temat. Fajnie, że oprócz po prostu przeżycia, wszystko to przeplata się z kucami - o ile dobrze zrozumiałam. Tagi ciekawe, a już głównie [shipping]. Mam już pomysł jak to wszystko zorganizować. Zatwierdzam, sesja powinna pojawić się jeszcze dziś/jutro/pojutrze. Applejuice Oesu, Soczek. Ale zaje~:3~istna karta... Kurczę, i tu się zatrzymałam. Bo jak historia jest tak dobra, to nie wiem co napisać, bo jest tak dobra. No, genialna historia, w dodatku muzycznie - jak fajnie! :3 Charakter Rena do bólu rozwinięty, co da mi więcej wskazówek jak go torturować psychicznie jak prowadzić sesję. Dziękuję za krótkie opisanie reszty zespołu. Jedyne do czego mam zastrzeżenia, to tag [Grimdark] - za cholerę nie mam pojęcia jak to tu wkręcić. xd Cała reszta pasuje. Chyba domyślasz się już, że karta zostaje zaakceptowana. Nie wiem, czy będę miała czas ją rozpocząć w tym tygodniu, ale się zobaczy. W razie czego napiszę. *** Zapisy są nadal otwarte, bo u mnie nigdy nie są zamknięte. Słodziak zawsze chętnie kogoś zaciuka tasakiem w sesji z tagiem [Gore], albo poznęca się psychicznie w [Dramacie], czy innym takim. Nie bójcie się, wasza postać będzie zadowolona z obiegu zdarzeń! Na peeewno.
  18. Powtarzałaś, a przynajmniej starałaś się powtórzyć, bo zapamiętanie czegokolwiek z przeczytanego tekstu niezbyt dobrze ci szło. Nie cieszyło cię to - twoje myśli były ciągle zagłuszone Charlim i chyba już doszczętnie straciłaś nadzieję na udane napisanie egzaminu. Siedziałaś pod swoją szafką ledwie kilka minut, starając się coś powtórzyć, nim znów ktoś do ciebie podszedł. Przez chwilę miałaś wręcz nadzieję, że to Charlie, jednak myliłaś się. Limonkowy, wysoki ogier z roztrzepaną, dość długą pomarańczową grzywą, która opadała mu na czoło. Kątem oka dostrzegłaś jego znaczek przedstawiający dwie palące się podkowy. Jego czarne oczy patrzyły na ciebie to nieśmiało, to wesoło zarazem. Był to najlepszy sportowiec w waszej szkole i jednocześnie jeden z najlepszych w całej Equestrii. Nazywał się Soon Rapid, bo kto w końcu nie znał jego imienia - pięknie wyrzeźbione ciało, jak i “sława” młodego sportowca czyniła go obiektem zakochania wielu klaczy. – Emm... – odchrząknął nieśmiało Soon Rapid, zwracając się do ciebie. – Czeee-eeeść, April... No, taaa. Znaczy... sporo o tobie słyszałem i wydajesz się spoko... bardzo ładn... tego, no, fajną klaczą... Tego się raczej nie spodziewałaś - ktoś taki jak on, zwraca się do... ciebie? Zamrugałaś kilka razy oczami, a ogier o ciele anioła kontynuował: – Więc też... tak po prostu tylko. Chcę ci życzyć powodzenia na egzaminie, słodziutka. – Puścił do ciebie oczko, jakby nagle przestał się wstydzić, a z jego policzków zniknęły lekkie rumieńce. Powoli i niepewnie odwrócił się, nie będąc do końca pewnym, czy uciekać, czy poczekać na twoją odpowiedź. Tylko o czym to miało znaczyć, jego zachowanie?
  19. Pierwsze uliczki ukazały ci się niedługi czas później. Było tu po prostu pusto, ujmując jednym słowem. Na ziemi walały się różne śmieci, kamienice nie wyglądały jak te za twoich czasów - zapewne podczas wojny duża większość musiała zostać zburzona, a teraz zaś odbudowano je na nowo, co raczej nie wyglądało dobrze. Ciemne, w niektórych okna i drzwi były pozabijane deskami. Nie widziałaś żadnego kucyka - do czasu. Jakieś 7 metrów od ciebie, między wąskimi ulicami i przecinając ulicę główną, przebiegł niewielki kształt. Była to postać w ciemnym płaszczu, nie widziałaś jednak twarzy - po wzroście sądziłaś, że był to źrebak. W takim świecie chyba nie było co się ograniczać do małych zwierzątek, zresztą, potrzebowałaś mocy... Shadow Scar była zdecydowanie za tym pomysłem, ale próbowałaś to hamować. Przynajmniej na razie, dopóki nie zorientujesz się w świecie. Co nie zmienia faktu, że rozsądnie byłoby pobiec na postacią i być może się czegoś dowiedzieć. Ale rozpisz się chociaż trochę, nie jestem z typu prowadzących sesje na dwa zdania xD
  20. Tea machnęła kopytkiem, najwyraźniej od razu ci wierząc. – Rozumiem... A ja się uczyć nie musiałam – prychnęła pogardliwie. – Tatulo ma kontakty i wszystko mi załatwi. Brzmiała teraz jak przysłowiowa idiotka, która ma kasy po czubki uszu i rodziców, którzy ją rozpieszczają. Taka też była - twoje towarzystwo jednak sprawiło, że stała się bardziej rozpuszczona i za nic nie miała ochoty się uczyć. W pewnym sensie zaczęła, razem z resztą, cię podziwiać i zazdrościć "talentu". Właśnie, talentu... Nie miałaś talentu, swojego jedynego - twój bok nadal pozostawał pusty. Do egzaminu został z kwadrans - w tym czasie mogłaś powtórzyć, albo pogawędzić z klaczami. Rozglądając się po szkole, mogłaś zobaczyć wiele kucyków w twoim wieku, które również czekały wcześniej na egzamin i powtarzały.
  21. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że ogier nie zdążył zareagować - zostawiłaś na jego ustach pocałunek, szybko wyrzucając z siebie, że go kochasz. Do Charliego dopiero po chwili zaczęło to wszystko docierać - mogłaś być pewna, że jeśli nie zrozumiał tego, co powiedziałaś, zrozumie przez pocałunek. Nie widziałaś jego reakcji, szybko uciekając. Torba ciążyła ci, o mało się nie wywróciłaś pod jej ciężarem. Pędziłaś jak nigdy, z sercem szalejącym w piersi, prosto do szkoły. W twojej głowie mieszały się sprzeczne emocje, a jednak uważałaś, że dobrze zrobiłaś w końcu mu o tym mówiąc. W rekordowym tempie dotarłaś do szkoły. Już na wejściu powitały cię koleżanki, bo przyjaciółkami ich nazwać nie było można. – O, April – powiedziała wysoka, różowa klacz - jednorożec imieniem Tea Look. – Coś ty taka zdyszana? Znów komuś jakiś kawał wywinęłaś i uciekasz? – zaśmiała się, i odparła pogodnie. – Opowiadaj! Rozejrzałaś się po dwóch klaczach obok. Uwielbiały twoje "sztuczki", choć były z rodzaju tych modniś - jednak teraz nie miałaś ochoty się popisywać. Ale odpowiedzieć coś należało, tym bardziej, że wszystkie wlepiły w ciebie ciekawski wzrok.
  22. KreeoLe

    Zapisy do Słodziaka

    PlaguePony Twoja sesja została rozpoczęta i znajduje się w dziale Sesje RPG/PBF [+18] pod tytułem "[Przygoda] [Grimdark] [Fantasy] 90 lat później". Możesz zacząć pisać, mam nadzieję, że znasz wszystkie zasady takich sesji, w razie czego skontaktuj się ze mną. Życzę miłej sesji i zapraszam również innych do zapisywania się do KreeoLe! :3
  23. Wszystko dawniej było tak... barwne. Domowe i przytulne, szczęście można było w powietrzu nożem kroić. Gdzieś w twojej głowie widniały obrazy sprzed wielu lat - szczęśliwe życie, a teraz wolałaś schować się w cień. Nie potrafiłaś się śmiać szczerze, ze szczęścia innych. Tak jak cały kraj, cała Equestria, która nie była miejscem wiecznej harmonii i spokoju, jak dawniej. Spędzenie w letargu aż 90 lat minęło jak z bicza strzelił - gdy obudziłaś się, wszystko się zmieniło. Spędziłaś prawie cholerną dobę, żeby przywrócić swojemu ciału dawny stan - przespanie tego całego czasu spowodowało, że wszystkie twoje mięśnie stały się wiotkie i słabe, nieużywane, nieaktywne od tego całego wieku. No, prawie. Na szczęście w zorientowaniu się w tym świecie pomogła ci Kryształowa Kula, która pokazała wszystko, co wydarzyło się przez ten cały czas. Otóż wszystko prezentowało się następująco: W 2 roku twojego letargu Twilight Sparkle została Księżniczką. Dwanaście lat później koronowano i resztę Powierniczek Elementów Harmonii - powodem były starzejące się klacze, które dysponowały niezwyciężoną mocą. Rok później koronowano Celestię i Lunę na Królowe władające krajem razem z szóstką Księżniczek. Każda z przyjaciółek władała swoją częścią Equestrii. Po 27 latach idealnego życia i spokoju nadeszły czasy wojny - powróciła Królowa Chrysalis, razem z ogromnym rojem Podmieńców, co zadecydowało o losach kraju. Spustoszenie, pożoga, śmierć - dziesięć lat niemocy i bezradności Władczyń oznaczało pogrążenie Equestrii. Dopiero w po tym czasie w miastach pojawiła się zaraza groźna dla Changelingów - wszystkie wymierały przez chorobę - a Chrysalis została wyzwana na walkę przez Władczynię Słońca trzy lata później. Wygraliśmy, jednak srogą ceną - Królowa Celestia została pokonana przez Chrysalis, co oznaczało śmierć Pani Dnia; zaatakowała Królowa Luna, ze wściekłości i rozpaczy wpadając w paniczną furię. Przez równe 20 lat kraj był porządkowany, w tym czasie zdążono ustalić panowanie - na miejsce Celestii weszła Twilight, panując razem z Wielką Królową Luną. Przez 15 lat wynaleziono mnóstwo rzeczy, był to rozwój handlu i przemysłu - powstał napój nazwany alkoholem, którego produkcją zajęła się Księżniczka Applejack. Wykonano wiele urządzeń zasilanych magią, coś na kształt elektrycznych sprzętów... Po tych 90 latach kuce zmieniły się - agresywne, na okrągło spite i gburowate. Brak dziecinnego ładu i porządku nadal panuje w kraju - przeraziło cię to, a jednocześnie ucieszyło. A być może cieszyła się twoja druga jaźń - Shadow Scar. O jej istnieniu dowiedziałaś się po użyciu drugiego zaklęcia wskrzeszania - to twoja zła, potworna osobowość, czasem przejmująca kontrolę nad twoim ciałem. Czasem też odzywała się w twojej głowie, komunikując z tobą. Tak jak i ona, ty - Grey Isana - miałaś nadzieję zdobyć jak największą ilość dusz, które dadzą ci wielką moc. Tak, takie właśnie są wampiry. To właśnie ty jesteś krwiożerczym wampirem. Wieje jak cholera, pochmurne, ciemne niebo, jesień. Stoisz przed bramą swojego zamku, w którym znalazłaś się 96 lat temu, gdzie zabiłaś swojego Stwórcę - wampira, który cię ugryzł. Do głównego Canterlotu masz jakieś 20km - teraz musisz zdecydować gdzie się udać i co zrobisz na miejscu. Przede wszystkim musiałaś się zorientować w sytuacji i zobaczyć jak to wszystko wygląda po tych 90 latach. A jeszcze ważniejsze było zaspokojenie głodu, który doskwierał ci potwornie od samego przebudzenia...
  24. kremowy ogier z pogodną miną usiadł na ławce obok ciebie. Z pleców zdjął twoją torbę i odłożył ją obok na ziemi, uważając, by książki nie wypadły ze środka. Gdy zobaczył twoją minę, przybrał zmartwiony i troskliwy wyraz twarzy. – Hej, April – powiedział. – Wyglądasz na zmartwioną. Jeśli coś się stało, możesz mi o tym powiedzieć, wiesz przecież. Powiedział to takim głosem, że przez moment nie miałaś wątpliwości do wyznania mu wszystkiego. Zaraz jednak powróciła niepewność - co, jeśli nie odwzajemnia twych uczuć? Jak zareaguje? A może już kogoś ma? Załamałabyś się, gdyby cię znienawidził, odwrócił się przez to, co powiesz. A jednak wiedziałaś, że może być to jedna z ostatnich szans. Niestety, możliwe, że pójdziecie do innych liceów - o ile jakieś się przyjmie. Tylko czy wtedy utrzymacie dobry kontakt, chociażby i przyjaciół? Miałaś taką nadzieję. Wiedziałaś, że to odpowiednia pora, aby wszystko wyznać. Teraz, albo nigdy. Przed wielkim egzaminem, czy warto ryzykować? Obyś miała tylko odwagę mu to powiedzieć...
  25. – Naprawdę nic mi nie jest. – Odparł ciepło. Ogier dał się "oebjrzeć" klaczy, nic nie mówiąc. Na chwilę zmrużył lekko oczy, a gdy skończyłaś, wbił wzrok w ziemię. – Cóż... – zaczął niepewnie. – Więc może usiądziemy gdzieś tu na ławce? Zapatrzona w ogiera nie zwróciłaś uwagi na otoczenie. Ścieżka była brukowana, a już kawałek dalej zieleniła się świeżo skoszona trawa. W parku gdzieniegdzie rosły rozłożyste drzewa, promienie ciepłego słońca ogrzewały twarze uśmiechniętych kucyków, które cieszyły się dniem. W powietrzu wyraźnie było czuć wiosnę, cudowną porę roku, którą tak lubiłaś. Ogier wciągnął głęboko powietrze w płuca, patrząc na ławkę kawałek dalej, akurat dla dwóch kucyków - miałaś okazję być... bliżej Charliego. I może teraz uda ci się wyznać to, co do niego czujesz...?
×
×
  • Utwórz nowe...