Skocz do zawartości

KreeoLe

Brony
  • Zawartość

    678
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Wszystko napisane przez KreeoLe

  1. Starsza klacz pokręciła przecząco głową i odstawiła na bok pustą filiżankę. – Naprawdę dziękuję, Ren. Ale jednak będę już iść – oznajmiła nagle. – Jestem umówiona na... spotkanie. Obiecuję, że jeszcze zdążymy porozmawiać o tym co się zmieniło i o tym, co nas ominęło. Gdy z ust Babci Angeli wydobyły się ostatnie słowa, do drzwi rozległo się pukanie. Sekundę później, bez pozwolenia, ktoś wpadł do środka. Śnieżnobiała klacz o długiej, ciemnoniebieskiej grzywie. Aria. Wzrokiem zmierzyła starszą klacz, ale najwyraźniej nawet jeśli ją rozpoznała, nie miała czasu z nią rozmawiać. Albo widziała się z nią wcześniej. Babcia Angela podeszła do ciebie i uściskała na pożegnanie, stając z boku i uśmiechając się słabo, spojrzała na twoją ukochaną. – Ren, musimy porozmawiać. – Syknęła Aria. Trzymała białą, chudą kopertę. Była już otwarta, ze środka wystawała kartka papieru na której było coś napisane. Potrząsnąłeś głową, Aria wyglądała na zaniepokojoną i zdenerwowaną. Babcia zaś najwyraźniej chciała poczekać i spokojnie się z tobą pożegnać.
  2. Tak bardzo skojarzenia ze skarbami Daring Do. ;_; Takie złote, jak samolot wygląda... Mehu meh. Silver Shield.
  3. Dziewczyna skinęła głową. Chyba mieliście już wszystko ustalone. Szani, jak ją nazwałeś, odezwała się: – Będziemy musieli robić postoje i obozy. To cholernie długa droga, a po zmroku bezpiecznie nie jest – podsumowała. – Przydałoby się jakieś źródło ognia. To odstrasza większość... źle nastawionych stworzeń. Będziemy musieli stać na warcie na zmianę. Na takiej pustyni nigdy nie jest bezpiecznie.
  4. -Rozumiem... - pokiwał głową. - Wychowywałem się z rodziną w Ponyville, mieszkam tu od małego. Mieliśmy farmę jagód kilka kilometrów stąd, którą nadal się zajmuję. Odziedziczyliśmy ją po babci. Od źrebaka byłem surowo karany, ojciec i matka popierali resztę, aż trójkę, rodzeństwa. Lepiej sobie radzili w nauce, wygrywali, szybciej zdobywali znaczki, byli pupilami. A ja byłem typem buntownika i wandalem. Uciekałem z domu, kradłem mniejsze rzeczy z Ponyville, sprzeciwiałem się... Ale to ja ich utrzymywałem. Kochałem tą farmę, te krzaki fioletowych jagód - to pomagało mi uciec od bólu. Tam zdobyłem mój znaczek. Zresztą... Teraz prowadzę sklep i pracuję na farmie. Rodzice zostawili mnie i wyjechali... gdzieś, heh. Zamilkł i dopił do końca herbatę. Wyglądał na przygnębionego, powiedział ci o wszystkim. I raczej nie kłamał.
  5. Zaczęła tłumaczyć... Dowiedziałeś się, że proszki w torebeczkach po zmieszaniu z wodą, bądź rozpylone, są trucizną o różnych mocach i działaniach. W fiolce zaś mieściła się bardzo groźna, zaraźliwa choroba. Śmiertelna. Nazwy nie zapamiętałeś, ale brzmiała groźnie - podobno działa jak szybki i cichy zabójca. Dwa dziwne przedmioty okazały się: pierwszy laserem, które występowały i u ludzi i przepalały najmocniejsze materiały, drugie zaś wyglądało jak płaski, mały pilot. Szaniqua powiedziała, że potrafi wydobyć z siebie dźwięki bardzo wysokie, potrafiące odstraszyć i sprawić ból poszczególnym rasom. Przydatny, pewnie rzadki sprzęt... - To co objaśniłam zabieramy ze sobą koniecznie. Przyda się. Pytanie, co z resztą. Co chcemy zagrać, co przyda się najbardziej? - Spytała.
  6. KreeoLe

    Ile śpicie?

    Chyba już w offtopie coś takiego jest ;_;
  7. – To się okaże na komendzie... – Mruknął cicho, odwracając się. To się okaże? O co miało mu chodzić? Nie sądziłaś, by w jakikolwiek sposób mógł wykryć kim jesteś. Jechaliście tym dziwnym pojazdem przez jakiś kwadrans w ciszy. Na miejscu mocnym szturchnięciem popchnął cię, gdy już wysiadłaś z samochodu. Przed wami stał wielki szary budynek. Nad podwójnymi drzwiami wisiała tablica "POLICJA", pod nim mniejszym drukiem "Komenda Główna Policji w Ponyville". Zaprowadził cię do środka. Śmierdziało tam papierosami, wnętrze było w jasnych barwach. Nie ciepłych, jasnych. Oczojebnych, jak to by nazwał porządny obywatel teraźniejszej Equestrii. Białe, od których bolały oczy. Albo mocno szare, co kontrastowało. Minęliście ladę, jak recepcję, za którą siedział pulchny ogier. Prowadzona przez jednego z policjantów weszłaś do jednego z wielu pokoi na długim korytarzu. Tym razem było odwrotnie - ciemno, czarne ściany, migająca żarówka u sufitu. Stół, bardziej nawet biurko i dwa krzesła naprzeciwko siebie. Posadzili cię na jednym. Na drugim usiadł ogier, który mówił do ciebie od początku. Przednie kopyta miałaś czymś skrępowane, obok stała dwójka policjantów. Za tobą jeszcze jeden. Niezła ochrona. – Triss Broze, taaak? – spytał ironicznie. – Nie ma kogoś takiego w Equestrii. Przestraszyłaś się chwilowo, że wykryli kłamstwo, zaraz jednak mówił dalej: – W pani ciele nie ma specjalnego czipa. Nie ma pani w naszej bazie danych. Dlatego tak czy inaczej jest pani zatrzymana. A teraz... Garrote, notuj! Zgłoszo... Ekhem. Na policję doczołgał się umierający kuc. Z jego wspomnień zasięgniętych z implanta wszczepianego każdemu w wieku 1 roku, zobaczyliśmy co się stało – zaczynałaś coraz mniej rozumieć - jakie czipy? co to za chory świat?! – To teraz niech pani opowiada, jak to się dokładnie stało. Oczekujemy szczegółowego opisu i porządnego wytłumaczenia.
  8. – Eee... cholera... Taa, tak, proszę bardzo. Zapraszam do środka. – Powiedziałam z krztą ironii, początkowo trochę speszona. W moim domu był burdel. Nie, to było coś gorszego. Panował tu niemiłosierny bród i syf, który miał chyba mało kto w okolicy. Nie miałam pojęcia, kto niby widział tego małego gnoja przed moją klatką. Cóż... i tak miałam zamiar powiedzieć im prawdę. A co ja takiego zrobiłam, do cholery? Spróbowałam ochłonąć. Nadal się garbiłam, z ust nie wyjmowałam peta. Gestem dłoni zaprosiłam ich do środka i zamknęłam za nimi drzwi. Oparłam się o fotel, na którym to tak uwielbiałam przesiadywać cały dzień. W telewizji nadal leciała jakaś bajka Disney'a, której nie zdążyłam wyłączyć. Spojrzałam na nich znużonym wzrokiem, czekając na pytania, które mieli mi zadać. Wszystko przez tego Jima Morrisona...
  9. – Mam nadzieję, że będą nastawieni pokojowo. Właściwie nie widziałam ich od roku, dużo mogło się przez ten czas zdarzyć – powiedziała. – W moich torbach mam sporo przydatnych rzeczy... Podniosła się i podeszła do bagaży, które miała ze sobą jako kucyk. Opróżniła zawartość pierwszej, delikatnie wykładając na ziemię. Mogłeś dostrzec cały pęk mocnych granatów, broń gazową pneumatyczną, sporo magazynków do różnych broni i podłużną, cienką fiolkę z błękitno-zieloną zawartością. Z reszty bagaży wyjęła między innymi: kilka przezroczystych torebek z dziwnym proszkiem, sztucer, kilka ostrzy, w tym głównie sztylety i puginały, dwa podłużne urządzenia których nigdy nie widziałeś i jeszcze kilka mniejszych "drobiażdżków". Twoją uwagę przykuł też nowoczesny karabin AK-47 i ogrom nabojów. Taki sam miała w twojej wizji, gdy niby szliście do obozu... – Coś z tego się przyda? – Uśmiechnęła się zgryźliwie.
  10. - Błagam, nie, April... Nie osądzaj mnie od razu - jęknął błagalnie. - Musiałem, musiałem odejść. Zrozum mnie, błagam, córeczko! A-ale... Teraz chcę wrócić, zacząć od początku. Być z wami do końca... Czułaś się okropnie. Nie chciałaś słuchać jego wyjaśnień. Zbyt dużo przeżyłaś. Sama. Z mamą. Z chorą matką, którą to SAMA musiałaś się zajmować. Wtedy gdy go nie było, gdy odszedł bez słowa. A teraz prosił o przebaczenie i powrót. Jego oczy łzawiły, wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać. Jego serce rozpierał ból, ból po stracie.
  11. - Poznałem uroczą klacz imieniem Shimeyen - uśmiechnął się. - Skoczyłem na złodzieja i odzyskałem cudzą własność. A dzień długi jeszcze, prawda? Ogier nie zamówił nic jednak prócz herbaty. Kelner odszedł i po kilku minutach przyniósł wasze zamówienia. Napoje były gorące, parowało z nich. Postawił je przed wami, ty dostałaś również talerz z muffinką. - Cóż... - Crayon upił łyk herbaty, parząc sobie usta - nie zareagował jednak. - Mogłabyś opowidzieć mi coś o sobie, jeśli nie jest to problemem? Zawsze lepiej jest się od razu poznać, niż później odkrywać tajemnice.
  12. Ogierek spuścił głowę i czekał, aż otworzysz. Nagle ze środka wysypało się mnóstwo kartek. Różowych, złotych, białych, tęczowych. Małych, długich, dużych, a nawe zwykłych podartych skrawków papieru. Na każdej z nich złotymi literami było coś napisane. Nie zdążyłeś przeczytać nawet jednej, ogier zabrał głos: - Eum... To od Pani La... - zamilkł na chwilę, potem poprawiając się. - O-od Tajemniczych Wielbicielek z Pana k-koncertu i... z tych, no, dawnych lat, Panie Renie Canady... Miłego d-dnia! Nim się obejrzałeś kucyk wybiegł z pomieszczenia; Babcia Angela wciąż spokojnie piła herbatę jak gdyby nigdy nic - cóż mogło ją to dziwić, skoro widziała rzeczy nie z tego świata? Ciekawskim wzrokiem spojrzała na część papierów na podłodze. Powoli zaczęły do ciebie docierać słowa wypowiedziane przez małego listonosza i przez.chwilę zbierałeś się do przeczytania treści chociaż części z nich. Trzy pierwsze, zapisane równym, czytelnym pismem, zawierały ten tekst: "Ren, twoja gra to jak miód na moje uszy. Nigdy nie słyszałam nic takiego. Jesteś niesamowity." "Znam cię, ale kto by przypuszczał? Nie pamiętasz mnie tak jak ja ciebie. Czy w ogóle wcześniej mnie zauważałeś?" "Kocham twoją muzykę, wygląd, charakter. Kochałam od dawna, ale teraz będziesz miał masę fanek. Naprawdę, Ren." Przez twoje ciało przeszedł dreszcz. Brzmiało jak pisane przez psychopatyczną fankę. Z ponurego zamyślenia wyrwał cię głos babci. - Czy coś się stało, wnuczku? Cóż to jest?
  13. Jestem za https://www.google.pl/search?q=irbis&client=firefox-a&hs=8An&rls=org.mozilla:pl:official&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=1ripUouaFpOVhQfMgoHwCA&ved=0CAkQ_AUoAQ&biw=1429&bih=998&dpr=0.9 <- https://www.google.pl/search?q=irbis&client=firefox-a&hs=8An&rls=org.mozilla:pl:official&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=1ripUouaFpOVhQfMgoHwCA&ved=0CAkQ_AUoAQ&biw=1429&bih=998&dpr=0.9#q=mały%20irbis&revid=1317443362&rls=org.mozilla%3Apl%3Aofficial&tbm=isch<- :lunaderp:
  14. Policjant nie odpowiedział. Szturchnął cię mocno i kazał szybciej ruszać. Sprowadził na dół po schodach razem z resztą ekipy. W Karczmie na dole zobaczyłaś trzy kuce w białych fartuchach. Na podłodze leżał znany ci ogier, pyszny... Reanimowali go. Bezskutecznie, już się nie ruszał. Cholerny ogier, do piekła z nim. To pewnie przez niego. Prowadzona przez władzę wyszłaś na zewnątrz. Wpakował cię do wozu - samochody, kiedyś ich nie było. Ruszyliście, choć czułaś się bardzo dziwnie. Ciasno, duszno. Buczało i trzęsło. Siedziałaś z tyłu, od kierowcy dzieliła cię kratka. Policjant który cię prowadził odwrócił się. - Imię i nazwisko. Wiek. Miejsce zamieszkania. Talent i praca. - Rozkazał, oczekując odpowiedzi.
  15. - 30 mil na północ jest małe miasto, osada zamieszkała przez zebry. Uratowałam tą wiochę, żyję z nimi w pokoju - powiedziała. - I jakieś 140 mil na wschód jest większe miasto. Ale syf tam wielki. Dużo Handlarzy i niebezpiecznych typków. Zastanowiła się. - W wiosce tych pradawnych Zebr mieszka świetny szaman... Może on coś by poradził nam... Przyda się jego pomoc.
  16. KreeoLe

    [ANKIETA] Przygody c.d.

    Dobrze, spoko. Planowałyśmy wszystko i miało być świetnie, tylko jeden randomowy fragment i powrót do normalności i miłości. Jak widać nie można sobie pozwolić na chwilę luzu i wprowadzenia czegoś nowego, bo od razu szum, że nie jest tak jak być miało po myśli czytających. Myślałam, że ktoś się ucieszy z powrotu przygód. Cholera, to przecież wy wybraliście, większością. I tak nikt nie napisze, ale powiem - chcecie, żebym usunęła całe dwie ostatnie części? Jest temat, trzeba było pisać. Nie wiem, do cholery jasnej, co robię źle, że ciągle komuś coś nie pasuje.
  17. KreeoLe

    [ANKIETA] Przygody c.d.

    Generalku, jeśli naprawdę nie podoba ci się to, bądź nie chcesz tego czytać, proszę, czy mógłbyś mi to uzasadnić i rozwinąć swoją myśl? Doceniam twoje zdanie, zawsze możemy wszystko zakończyć i usunąć. A tak już uwalniając swoje emocje i mówiąc szczerze. Po co mam się starać, zawsze jest źle. Chciałam znów wrócić do aktywności działu, wprowadzić w życie Przygody na dłużej, a nagle ktoś przychodzi i mówi, że jest beznadziejne i najlepiej to zakończyć. Z miłą chęcią, mogłam w ogóle nic nie dodawać jeśli nikomu się nie podoba. W dodatku pisze mi to ktoś, kto ma gdzieś dział Applejack i w ogóle się w nim nie udziela. I oczywiście wie wszystko lepiej. Dziękuję, jak zawsze ktoś oczywiście musi napisać coś, co sprawi, że znów przez miesiąc nie zrobię nic w tym dziale. Tym bardziej, jeśli mam kłopoty w rodzinie, jest mi bardzo źle i jest beznadziejnie.
  18. KreeoLe

    [ANKIETA] Przygody c.d.

    A oto pojawiła się następna część Przygód "Arytmiczne zakochanie", link do niej znajduje się tutaj! Trzecia już (niestety niedługa, bo leń) - z tego powodu i nowość! Został dodany tag [Comedy], o ile można tak nazwać bezsensowne głupstwa, delikatnie ujmując, pisane przeze mnie i Moon. Do Applejack przyszedł tajemniczy Chuck Norris, człowiek. Poprosił ją on o bardzo ważną rzecz, na skalę światową. Wszechświatową, ważne jak nic co do tej pory istniało. Tym razem znów musicie zdecydować... a oto ankieta (którą zaraz wstawię :3). ANKIETA Co zrobi Applejack? Zgodzi się na prośbę Chucka Norrisa i przyniesie mu Elementy Harmonii. Nie zgodzi się na prośbę Chucka Norrisa i nie będzie chciała przynieść mu Elementów Harmonii. Będzie chciała sprawdzić jego umiejętności i to, czy mówi prawdę. Oleje sprawę i pójdzie upiec szarlotkę.
  19. KreeoLe

    [Zabawa] Quiz o Applejack

    Rainbow Dash ; ) - 20 pkt SPIDIvonMARDER - 7 pkt Wizio - 6 pkt GoForGold - 2 pkt Braviary - 2 pkt WilkU - 1 pkt Cassidy - 1 pkt Tak oto prezentuje się nasza punktacja. Bo, ponieważ, dwa punkty dla Spidiego za jedyną i poprawną odpowiedź. Teraz zrobimy takie nawiązanie do tego pytania, które zadała Moon. I na które tylko Spidi odpowiedział. O czym chciała, i po uspokojeniu kuzyna powiedziała, poinformować Braeburna Applejack od razu po przyjeździe do Appleloosy? Świeże punkty, świeże punkty! Aż dwa do zgarnięcia w tej konkurencji, zapraszam! Kreeoś, chaos, chaos everywhere XD
  20. KreeoLe

    Hip-Hop i Rap

    Nana Deviluke, genialne wytłumaczenie. Oby to do kogoś dotarło, bo to co napisałaś jest świętą prawdą. Każdego kto powie mi jak Meweł, przekieruję to twojego posta, bo lepiej się tego chyba wyjaśnić nie dało. ;-; Łoezu, sporo tego jest... Hemp Gru, Grubson, Rahim, Pezet, KaeN, Słoń, Bob One, Fokus, Pokahontaz, Pih i Mioush. Oprócz tego znanych z YouTube'a Gimpsona (czyli Gimpera!) i McSobieskiego. Paktofonika, Grammatik, Kaliber44... Jest tego naprawdę dużo, ogólnie rapu słucham naprawdę bardzo dużo. Jednak jest kilku z wymienionych przeze mnie, których głosy mnie po prostu rozbrajają i słucham tego w kółko. Na mojej mp3 w folderze oryginalnie nazwanym "Rap" jest tego aż 109. Nie żeby coś, ja się na tym w ogólnie nie znam. Mam tylko 12 lat, co ja tam o tym wiem - chociaż muszę przyznać, że ciągle do moich ulubieńców ktoś dochodzi. Rapu słucham... od dłuższego czasu. Ze dwa lata + biorąc pod uwagę to, że teraz mam 12. Ostatnio mama się dowiedziała. Pewnego dnia wyjeżdża mi z czymś takim: "Asia, przesłuchałam twoje piosenki. Co ty, rapu słuchasz? Bardzo dużo tam przekleństw jest. A może papierosy palisz i ćpasz jeszcze, co?". Nie rozumiem jej, chamstwo kompletne, ocenianie jak Meweł czegoś, o czym nie ma zielonego pojęcia. Pewnie nawet w życiu rapu nie słyszała. Czasem mi dogryza co do tego, ale poza tym nic nie mówi. Nie wykasowała mi całego folderu, wow, jak to ma w zwyczaju. ... Nie ma takiego rapera. ;-; To KaeN, jak można pomylić kilka liter. ._. No dosłownie jak z pisaniem mojej nazwy KreeoLe, jakby to był wysiłek jakiś. ;-;
  21. Ogier zasłonił, schował twarz w swoich kopytach, łkając. Był tym wszystkim poruszony, targały nim różne emocje. Mówił wciąż zdławionym głosem, wyraźnie powstrzymując się od wybuchniecia płaczem. Tobie zaś zrobiło się słabo. Wspomnienia. Znałaś go, żyłaś z nim dłużej niż ci się zdawało. Do czasu gdy pewnego dnia zniknął. Wrócił długi czas potem. Miałaś 7 lat - pamietałaś krzyki jego donośnego głosu, płacz swojej matki. Wrzaski z obu stron. Twoja mama upada na ziemię, ogier wychodzi... I więcej go nie widziałaś. - S-słoneczko... - powiedział szeptem. - To ja, Dark Shark, pamiętasz? Przepraszam, że was zostawiłem... Przepraszam, córeczko, błagam, wybacz... Pozwól mi wrócić do was, żyć jak kiedyś, moja mała April... Słowo. Kluczowe. Słowo. "Córeczko". CÓ-RE-CZKO. Córeczko... Zakręciło ci się w głowie. Był twoim ojcem... Wrócił. Twój ojciec. Wrócił po tylu latach.
  22. < Naprawdę mogłeś rozpisać to ostatnie pieprzone zdanie. ;-; > Najadłaś się tak jak i twoja mroczna strona. Energia, elektryzujące, ożywające ciepło rozpłynęło się po twoim ciele - czułaś się pełniejsza, potężniejsza. Szybko odleciałaś. Zbyt szybko. Ogier dygotał jeszcze na ziemi czołgając się po niej... Ale ty tego nie mogłaś zobaczyć i nic nie wiedziałaś. Ale przecież taki wypompowany z krwi nie przeżyje... Zapewne. Położyłaś się spać. Rankiem zostałaś obudzona głośnym waleniem do drzwi. Zaspana wstałaś i otworzyłaś. - Jest pani aresztowana. - Powiedział nagle na powitanie wielki ogier. Policja. Było ich tam z sześciu. Wyższych o głowę i napakowanych. Co dziwne, Scar siedziała cicho. Miałaś małe szanse... Tylko co do cholery oni tu robili? Byłaś zszokowana tak, że ogier zdążył wystawić do przodu kajdanki. Albo pójdziesz po dobroci, albo wybierzesz niebezpieczne rozwiązanie siłowe...
  23. - Dobrze. Dziękuję, Andrew - powiedziała z twarzą z mieszanymi uczuciami. - Teraz nie mam na nic siły. Zaczniemy przygotowywać się za jakąś godzinę, dobrze? Tylko co mieliście w tym czasie robić? Ale jeśli rzeczywiście chciała tak... Po tym zamilkła, patrząc pustym wzrokiem w dal. Zapadła niezręczna cisza.
  24. Będąc wciąż karmioną rozmyślałaś nad szkołą. Może pierwsze kilka dni tutaj poświęcisz na czytanie i przygotowania? Potem zapewne będzie rehabilitacja, wpierw najpierw badania. Będziesz miała mniej czasu, ale zawsze jakiś znajdziesz, żeby się uczyć. To mogło naprawdę pomóc na egzaminie, który i tak musiałby się odbyć. Gdy pielęgniarka skończyła cię karmić galaretą, nie dała ci nawet wody i nic nie powiedziała - wyprowadzając wózek po prostu wyszła. I na jakiś kwadrans wszystko diabelnie ucichło. Nikogo nie było, nic się nie działo. Ciszę przerwały kroki. Do sali wszedł ogier, którego wcześniej widziałaś. Ciemno - szara sierść, grzywa jak siarka. Chyba cicho płakał. Powoli szedł w twoją stronę, z mieszanymi uczuciami. Nagle odparł cicho: - April, pamiętasz mnie? - Spytał cicho. Nie, nie pamiętałaś. Jakby był gdzieś w pamięci, ale... Byłaś zdziwiona. Mogłaś się tylko domyślać o co mu chodzi. Wyglądał na mocno poruszonego.
  25. - Ty wybierasz, Shimeyen - odparł. - Niestety nie wiem co lubisz, czy w ogóle ta propozycja pójścia konkretnie na ciastko ci się podoba... Nieczęsto tu bywam. Nie dokończył, do waszego stolika podszedł niski, czerwony ogier - kelner. Spytał tylko co podać, w międzyczasie podając wam karty. Cierpliwie stał i czekał. W pierwszej kolejności wzrócił się do Crayona, który z zamyśleniem lustrował wzrokiem menu. - Poproszę herbatę... malinową, nie słodzę - odparł. - Nad pełnym zamówieniem jeszcze pomyślę. A teraz panienka wybiera, obowiązkowo ja za wszystko płacę. Uśmiechnął się przebiegle, zarazem jakby ciepło, jakby chciał sprawdzić co wybierzesz ty.
×
×
  • Utwórz nowe...