Skocz do zawartości

KreeoLe

Brony
  • Zawartość

    678
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Wszystko napisane przez KreeoLe

  1. Razem siedzieliście tak przez jakiś czas, patrząc sobie w oczy i wyglądajac jak para zakochanych gołąbeczków. Tak było, kochałeś ją ponad wszystko. Cudowne oczy Arii okalane długimi, czarnymi rzęsami wpatrywały się prosto w ciebie, na jej usta wstąpił ciepły, czuły i powalający uśmiech. Cudowną chwilę przerwała kelnerka, który podszedł do waszego stolika i odchrząknął. Aria nie pozwoliła ci puścić swoich kopytek, nie chcąc przerywać. Po chwili odwróciła jednak głowę w jego stronę. — Co państwu podać? — Spytała wesołym, słodkim głosem całkiem ładna kelnereczka w stroju, który przypominał ten dla pokojówek. Limonkowa sierść, cytrynowa pastelowa, długa grzywa. Uśmiechała się tak wesoło, że chyba nikogo bardziej uradowanego nigdy nie widziałeś. I tu chodziło o co innego — ona czerpała radość z życia i miała je zapewnie cudowne, a twoja przeszłość... Dopiero teraz zauważyłeś, że na waszym stoliku leży karta menu.
  2. KreeoLe

    Opowiadanie z Waszymi OCkami

    Cóż... Jako iż piszę z telefonu a dostępu do komputera nie mam przez dłuższy czas, dam link do tematu na forum (z archiwum!) gdzie są wszystkie informacje. Corrie Carver, moja ukochana OC, również zostaje zgłoszona. Eh. http://mlppolska.pl/watek/4707-corrie-carver/?fromsearch=1
  3. Skinął zrezygnowany głową, jakby sam odpowiadając sobie w głowie na swoje skryte myśli, a może na twoje łzy. — Może powinienem... już pójść? Prześpij się, to dobrze ci zrobi. Myśl jasno i spokojnie — powiedział delikatnie. — Będę w pobliżu. Chyba, że wolisz, abym został. Dla ciebie wszystko, April. Podniósł się i ucałował cię w czoło, uśmiechając się ciepło i pocieszająco.
  4. KreeoLe

    [Zabawa] Quiz o Applejack

    Rainbow Dash ; ) - 21 pkt SPIDIvonMARDER - 9 pkt Wizio - 6 pkt GoForGold - 5 pkt Braviary - 2 pkt WilkU - 2 pkt Cassidy - 1 pkt Każdy po punkcie, każdy ma rację! A szczególnie WilkU, tak z ludzkiego, szarego punktu widzenia Lecimy dalej, zadanko za ileśtam punktów! Dziś proszę Was, misiaczki, o wyrażenie swojego zdania na temat piosenki z IV sezonu, którą zaśpiewała Applejack razem z Fluttershy (ale więcej śpiewała cudowna Ashleigh Ball :3) — Bats. Przyznajecie jej rację? Jak wy byście na początku zareagowali na argumenty miłej pegaz i jak postąpili? Jak podoba się ogólny efekt, melodia, tekst i wykonanie? Oto zadanie decydujące - do wygrania 16 punktów! Tak, właśnie koniec miesiąca i roku (BYŁ — nie wyrobiłam się, ah ten brak aktywności i lenistwo), więc trzeba przygotować uczestników na rozmowę z Applejack. Proszę o rozpisanie się, tylko jedna jedyna osoba zajmie pierwsze miejsce, a dla aktywnych wcześniej są szanse na wygraną! A więc zapraszam i życzę miłego pisania wspaniałej, jabłkowej recenzji na temat piosenki z odcinka "Bats!" :3
  5. Odwzajemniła uśmiech — plan na dzisiejszy dzień wyraźnie jej odpowiadał i nie miała nic przeciwko kilku atrakcjom po śniadaniu — i razem ruszyliście do centrum. Dopiero po kilkunastu minutach udało ci się znaleźć ową kawiarnię. Wyglądała bardzo przytulnie. Romantyczny, lekki nastrój wylewał się oknami razem z pięknym zapachem przepysznych, świeżych dań. O tej godzinie większość kucyków była w pracy, lub po prostu zajęta czymś innym, także w środku nie było tłumów. Jedna z najlepszych kawiarni w Canterlocie po południu zapełniała się, a w środku wszyscy kotłowali się i trudno było znaleźć wolne miejsce — na szczęście śniadaniowa pora była tu najluźniejsza i najprzyjemniejsza, a wy właśnie na takową przyszliście. Otworzyłeś drzwi i puściłeś klacz przodem, po czym weszliście do środka. Teraz tylko wystarczyło znaleźć stolik w miłym miejscu, wprowadzić odpowiedni nastrój i zamówić jakieś lekkie śniadanie, jak to mieliście w planach.
  6. Twoja mama zamknęła oczy, wzięła porządny wdech w płuca i powoli wypuściła powietrze z płuc. Gdy otworzyła oczy, dostrzegłaś, że są one zeszklone, a łzy o mały włos nie wypływają spod powiek. Klacz powoli wstała i bez słowa wyszła. Chyba chciała dać ci ochłonąć z tymi informacjami, ale widać było, że ma przez to wszystko wyrzuty sumienia i pęka jej serce, gdy widzi cię w takim stanie. To musiało ją zaboleć. Ty tymczasem przeżywałaś tego dnia szok po szoku i jak na ten dzień miałaś dość niespodzianek. Charlie w milczeniu siedział obok, ponownie lekko głaszcząc twoje kopytko. Nie wiedział co powiedzieć, ale po chwili zebrał się w sobie i wyszeptał powoli: — April, wiem, że musi być ci ciężko — mówił powolutku, dokładnie dobierając każde słowo. — Jednak nie możesz mieć pretensji i wyrzutów do swojej mamy. Dziś rano powiedziała mi to wcześniej i rozumiem ją. Boi się o ciebie, martwi się. Wiesz, że jest poważnie chora i nie można... pogarszać jej stanu psychicznego. Kocha cię. Kryła prawdę, żebyś miała dobre życie. Tak z początku myślała, ale gdy zrozumiała, że powinnaś wiedzieć, było już za późno i nie mogła. Nie możesz w takim momencie wściekać się na klacz, z którą spędziłaś całe życie i która wychowywała cię.
  7. Z przykrością stwierdzam, że sesja zostaje zamknięta. Proszę o przeczytanie tego posta i naprawdę przepraszam. http://mlppolska.pl/watek/8270-og%C5%82oszenia/#entry432089
  8. Z przykrością stwierdzam, że sesja zostaje zamknięta. Proszę o przeczytanie tego posta i naprawdę przepraszam. http://mlppolska.pl/watek/8270-og%C5%82oszenia/#entry432089
  9. Dziękuję serdecznie za wszystkie nadesłane prace. Jeżeli ktoś naprawdę się spóźnił, ma czas co najwyżej do końca tygodnia, po tym czasie ujawnimy wyniki. A może wcześniej, jeśli nikt nie będzie potrzebował tego czasu. Mniejsza, fajnie, że nadeszło tyle prac i dzięki!
  10. — A więc cóż... — odchrząknęła, rozpoczynając. — Łowcy Niewolników mają własne miasta, a raczej są to miejsca przez nich opanowane. Trzeba omijać, jest ich tu mnóstwo. Do Stajni się nie dostaniesz, a przynajmniej u nas Nadzorczyni — Matka nikogo nie wypuszczała. Na tych terenach kręcą się też często kucyki — ghule, czyli zombie, i dziwi mnie że jeszcze ich nie spotkaliśmy. Oprócz tego różne radioaktywne mutanty, na styl krokodyli, świń, szczurów, skorpionów i wielkich kotów. A także Rahmin, zmutowana krowa. Pyszne mięso, dużo mleka, skóra. Radioaktywne nie są, ale mają dwie głowy. Jest tego tak dużo, że trudno wymienić. Co do kucy, mało który jest nastawiony przyjaźnie, niestety. Rozkręciła się, sporo ci opowiedziała. I nieśmiałość już chyba po części jej przeszła. — Chcesz wiedzieć coś jeszcze? Ah, no i nadal znam wszystkie języki, może ta umiejętność się na coś przyda. — Wyszczerzyła ząbki, śmiejąc się.
  11. Niech włodzirejem zostanie Arję, to będzie niezła impreza.
  12. Przez cały czas milczałam. Wychodząc z mieszkania zabrałam klucze i zamknęłam dom. Jeszcze tego by brakowało, żeby mnie okradli. Szłam szybko, kajdanki jak na złość uwierały i znów powtórzyłam sobie o zjebanym dniu, bo na taki właśnie trafiłam. I gdy miałam nadzieję, że to koniec i gorzej być nie może, poczułam klapsa na swoim tyłku. Cholera, na chwilę zabrakło mi tchu z zaskoczenia. Tym razem nie odezwałam się. Jakby wrócił mi zdrowy rozsądek — to nic, a przecież nie warto robić sobie więcej kłopotów. Te psy mają władzę i mogą zrobić co będą chcieli, nie warto się kłócić. Krew, odciski palców i z powrotem na fotel. Zawrzało we mnie dopiero gdy po wejściu do radiowozu ten okropny skurwiel zaczął się do mnie dobierać. Milczałam przez kilka minut, ale potem nawet nie hamowałam się — odepchnęłam brutalnie jego dłoń i krzyknęłam: — Nawet nie próbuj mnie tknąć, cholerny zboczeńcu, bo pożałujesz! — Pogroziłam mu palcem, odsuwając się w bok i robiąc się lekko czerwona na twarzy.
  13. Nie może być D: Musisz udostępnić, bo nie można otworzyć pliku.
  14. Resztę bagaży, które przygotowaliście wcześniej, choć słabo to pamiętałeś, wzięła Szaniqua. Razem w dwójkę + twój Scout, który prowadził i szedł kilka metrów przed wami, ruszyliście w stronę, którą wskazała dziewczyna. Wydawała się kimś zupełnie innym niż w postaci kuca. A ty miałeś dość tego świata i pomiatania sobą, pozostawała też zagadka tego dziwnego snu. Podobno do wioski tych zebr daleko, a więc czekało was dużo chodzenia. Horyzont był czysty, zbliżało się popołudnie. Mijaliście pojedyncze skały i zagłębienia w ziemi, które wzięły się nie wiadomo skąd. Słońce świeciło na niebie i było gorąco, jak na takie klimaty, więc łatwo się pociliście. Na razie mieliście czas na rozmowę, chociaż Szani nie wiedziała raczej jak takową zacząć.
  15. Spojrzałam na nich z zażenowaniem. Żałosne. — Ano był tu jakiś gówniarz dziś. Prosił o jedzenie, czy tam, jakieś pieniądze. No odmówiłam, powiedziałam żeby spadał — mówiłam z obojętnością. — Nie przepadam za dziećmi i biedakami, panowie. Dopiero potem wiadomości obejrzałam i mi się tak skojarzyło, że podobny. Ale cóż miałam poradzić, toż ja nie poznałam tego chłopaka. Twarzy nie było widać, miał na sobie nowy płaszcz. Wzruszyłam ramionami, ukazując, że nic więcej nie wiem i to nie moja wina. Bo tak było i winna się zdecydowanie nie czułam. Patrzyłam na nich, jakby ironicznie, czekając na dalsze pytania miłych panów z policji...
  16. Szaniqua na chwilę zaniemówiła, ale po chwili poczułeś, że odwzajemnia uścisk. Czułeś, że ją kochasz. Po chwili kobieta wyślizgnęła się z twojego uścisku i spojrzała prosto w oczy. — Andrew, martwię się o ciebie. Powinniśmy ruszyć godzinę temu, ale nie budziłeś się — odparła czule, ciepło. — Jeżeli wszystko dobrze, ruszajmy. Nie powinniśmy tracić czasu. Sam rozumiesz... Odgarnęła włosy z oka i włożyła kilka kosmyków za ucho. Uśmiechnęła się słodko, oczekując odpowiedzi.
  17. - Żałosne. To zawsze chciała zrobić ta żałosna dziewczyna, przewidywalne. Ale mogłeś tak łatwo mnie pokonać, w formie małej klaczki śmiertelna... Żałosne uczucia! Ale koniec tego dobrego, kreaturo - zakończyła pocałunek, jej zęby wydłużyły się. - KONIEC, nędzna gnido! Nie widziałeś nic. Nagle przestałeś czuć, czując przez chwilę jak kule rozrywają twoją głowę. Potwór, podstęp... Szaniqua... kochała cię? Nim zdążyłeś o tym pomyśleć, zapadła ciemność. *** Zaczynałeś dochodzić do siebie. Widziałeś dogasające ognisko i... cholera. Obok siedziała prawdziwa Szaniqua. Żywa. Z krwi i kości. Patrzyła na ciebie, zmartwiona. - Zasnąłeś... Nie mogłam cię obudzić. Coś mówiłeś... Co się stało? Wszystko dobrze? - Pytała zatroskana. Kurwa. To... Sen? Był zbyt realny, w chuj niepokojący. Szani żyła? Ale... może to była wizja? Co, jeśli stanie się to naprawdę. I czy... uczucia Szaniquy były prawdziwe, czy ona kocha cię i teraz? Bolała cię głowa. Umarłeś, drugi raz kurwa. Ale nadal jakoś żyłeś w tym popieprzonym świecie. Surprise! xD
  18. Gdy już przeklinałes siebie w myślach, odwróciłeś się. Ujrzałeś tam... Szaniquę, żywą. Uśmiechała się do ciebie promiennie. Miała na sobie cienką bluzkę i czarne jeansy. Wyglądała dokładnie jak ta, która właśnie, tam... na podłodze, umierała. Czy ona... Gdzie potwór? "Szaniqua" patrzyła na siebie swoimi dużymi oczami, delikatnie dotykając twojej twarzy. Nim zdążyłeś zareagować, błyskawicznie nachyliła się do ciebie, a jej ciepłe, czerwone usta zetknęły się z twoimi. Pocałowała cię, podtrzymując ręką na karku i nie pozwalając ci wyrwać się ze... niemniej słodkiego pocałunku.
  19. Bezduszna istota na chwilę zamilkła i trawiła w swojej głowie twoje słowa. Po czym skierowała swój wzrok na ciebie i zaczęła się okrutnie śmiać. – Naiwny... Na potworze, w tym jebanym świecie, nie wywołasz poczucia winy, nic nie udowodnisz. Buahah, "wystarczyło zapytać". Rozśmieszasz mnie, a raczej doprowadzasz do bólu głowy, nędzna gnido. Twoja koleżanka długo nie pożyje... Widzisz ją? Patrz, jak ulatuje z niej życie. Ciekawe, co ona do ciebie czuła. Czy ktokolwiek w tym świecie naprawdę się dla ciebie liczy? Tutaj nie ma litości, miłości i przyjaźni. Skąd ty się urwałeś i kim kurwa jesteś? Cóż... Znam kilka sztuczek, które powinny ci się spodobać... Ty możesz mi się jeszcze przydać... – Wycharczała. Nagle salę wypełnił gaz z granatu, który natychmiastowo rzuciła. Nic nie widziałeś, ale tylko to - oprócz tego dym nie miał innych właściwości. Zamiast tego poczułeś, że ktoś za tobą stanął. Początkowo myślałeś, że to potwór, oczywiste. Lecz po chwili... Poczułeś na policzku ciepłą, ludzką dłoń. Kobiecą, delikatną. Usłyszałeś chichot znajomego głosu. Biała "mgła" nadal jednak utrzymywała się w powietrzu i nic nie widziałeś. Kto to był do cholery?
  20. Dwie kule świsnęły po dwóch stronach twojej głowy, jakby stwór chciał ci coś udowodnić. Jedna kula drasnęła ucho. Zrobiła to specjalnie, nie chciała cię zabić. Przynajmniej na razie. - ODWRÓĆ SIĘ I NIE ROZKAZUJ MI, PIERDOLONA KREATURO! - Wrzasnęła. Odrzuciła na bok broń, którą celowała w Szani. W jej kopycie znalazł się krótki sztylet. Potwór pochylił się nad kulącą się kobietą i zarechotał. Żelazne ostrze z mlaśnięciem wbiło się w miejsce nad biodrem, w bok brzucha, wywołując kolejną falę drgawek u dziewczyny,wykrwawianie i bladnięcie. Czy miała jakiekolwiek szanse na przeżycie...? - Powiedz... Taki argument starczy? Zależy ci na niej? Czy mogę swobodnie urządzić sobie kolację, żebyś nie miał wyrzutów sumienia, kreaturo? - Powiedziała, kpiąc.
  21. Nim zdążyłeś wrócić spytałeś Szani co się stało. Dławiąc się, wycharczała: - Z-zabij... z-zabij ją... P-pot-twór... - Jęczała jak nieprzytomna. Wtedy odezwała się klaczka. Grubym, niskim, donośnym głosem. - Odwróć się od niej. Powoli. Stań przodem do ściany, a może przeżyjesz - zarechotała. - Ale twoja pierdolona dziewczyna raczej nie. Szybciej, odsuń się gnoju! Spojrzałeś na klacz... Nie było jej w kącie. Stała metr od ciebie. I wyglądała inaczej. Była cała w krwi, twojego wzrostu, jak zmutowany kuc. Porządnie uzbrojona. A więc to pułapka, pieprzony podstęp. "Klaczka" mierzyła w głowę Szaniquy karabinem. Drugie kopyto trzymało drugą broń, również coś wielkiego. Celowało w ciebie. Rozpisuj wypowiedzi, nie jest źle, ale przypominam ^^
  22. Szani prawie krzyknęła z bólu gdy ją opatrzałeś, a i te medykamenty nie mogły w pełni pomóc. Rana była wielkości twojej pięści i wyglądała jakby z tego miejsca ktoś żywcem wygryzł kawał ciała. Krew, ciemna ciecz już po chwili poplamiła twoje dłonie i spłynęła na podłogę. Nie widziałeś co się dzieje, co często ci się tu trafiało. Może ten świat po prostu tak miał. - Aauu... M-może mi pan p-pomóc... Boli... - Pisnął ktoś nagle. Mała klaczka siedziała w rogu pokoju, o ile można było to nazwać pokojem. Szani nie wyglądała dobrze, ale mała klaczka również mogła potrzebować pomocy. Dodatkowo męczyły cię wyrzuty sumienia... I kto, albo co, mógł to zrobić?
  23. Klacz zachichotała, przy okazji odgarniając ci kilka pojedynczych włosów z czoła. Rzeczywiście nieczęsto widywałeś ją w sukienkach, a wyglądała olśniewająco. - Nie wiem czy zostaniemy tu na dłużej - przyznała. - ale zawsze lepiej poznać okolicę. Może na początku... Ekh... Wyglądała na bardzo niezdecydowaną. Tego wszystkiego, sklepów, restauracji, straganów, teatrów, różnych nieznanych budynków była masa. Zaśmiała się, chyba z własnej niepewności i wyszczerzyła do ciebie swoje białe ząbki. Jak i ty, Aria również była w świetnym nastroju.
  24. Na szczęście drzwi, a właściwie wrota, otworzyły się, gdy uruchomiłeś terminal. To co ujrzałeś sprawiło, że włosy momentalnie stanęły ci dęba. Na podłodze leżała skulona Szaniqua. W całej Stajni było ciemno, tylko światło dnia oświetlało lekko twarz kobiety. Dygotała, była blada. Oczy miała szeroko otwarte i wbite przed siebie. Jej bluza była... mokra, lepiła się do ciała - mało widziałeś, bo ściskała brzuch rękoma. Mokra od... krwi. Po jej krwi również spływała stróżka krwi, jej krwi. Szani nie mogła się wysłowić i najwyraźniej było z nią naprawdę źle. Tylko kto to zrobił, co się stało?! Na razie nie widziałeś nikogo w ciemności, jakby uciekł. A może się schował. Mniejsza, musiałeś jej natychmiast pomóc i dowiedzieć się. Inaczej... Ona nie umrze, prawda? Taką miałeś nadzieję. Od razu rzuciłeś się jej na pomoc.
  25. Wstałeś i strzeliłeś w łeb tego stwora. Gdy pocisk miał już uderzyć w ciało nagle potwór... rozmazał się. Zniknął jak hologram, przez chwilę migając zatrzymany w powietrzu, zniknął kurwa! Przez chwilę stałeś jak osłupiały, już mając rzucić granat, powstrzymałeś się. O co tu chodzi, do cholery?! Ciszę przerwał przeraźliwy krzyk Szaniquy ze Stajni. Co z tą małą?! Niestety wrót nie dało się otworzyć... Kto je zamknął? Musiałeś ją szybko ratować, cokolwiek się działo.
×
×
  • Utwórz nowe...