Skocz do zawartości

KreeoLe

Brony
  • Zawartość

    678
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Wszystko napisane przez KreeoLe

  1. – Ostatnio nie mieliśmy czasu uczcić naszych sukcesów. – Powiedziała tylko, a jej usta zadrżały gdy musnąłeś je swoimi wargami. Razem wyszliście z waszej tymczasowej "bazy", z której oczekiwaliście na polecenia. Szczerze mówiąc mieliście sporo czasu, żeby rozejrzeć się po mieście, ale nie każdy z was miał czas lub mu się po prostu nie chciało. Canterlot to naprawdę duże miasto, ale też i dostojne - kupienie tu domu naprawdę drogo kosztuje. A hotel w którym przebywaliście był co najmniej luksusowy, jeżeli tak delikatne określenie starczy. Był ogromny, bardzo luksusowy i genialnie wyposażony. Taka praca, a był to przecież początek waszej wielkiej światowej kariery. Szedłeś razem z Arią, prowadząc was do celu.
  2. – KŁAMIESZ! – krzyknęła nagle groźnie, nie odpowiadając na wcześniejsze pytanie; wyglądała na zdenerwowaną. – Wampir wampira nie oszuka podłym kłamstwem, a jeżeli masz tu siedzieć przez te cholerne 100 lat to mów lepiej prawdę, bo i tak stąd nie wyjdziesz, do cholery! Czyżbyś bała się, że usłyszą? Ajajaj, błąd, młoda. Jesteśmy odcięte od tej pieprzonej cywilizacji jakiś kilometr pod ziemią. Ten stalowiec przed drzwiami reaguje tylko na ruch i pilnuje nas. A oni wiedzą o tobie wszytko – uspokajała się, uśmiechając zgryźliwie. – Technologia się tak rozwinęła... Nie pamiętasz, ale oni grzebali ci w głowie. Jako taki wampir stawiam, że nie masz obowiązkowego narodowego chipa z danymi, to też w tym wieku nie mogą ci go wszczepić. Na szczęście, prawo tego zabrania. Ale przegrzebali ci w głowie, zanim trafiłaś do celi i wiedzą wszystko. Tak jest z każdym. Parsknęła śmiechem. – A mnie nie oszukasz. Czuć, że jesteś wampirem, ale łżesz. Czy łaskawie mogłabyś powiedzieć tą cholerną prawdę? – Przewróciła oczami, a ty dziwiłaś się. Dziwny jest ten świat, tak samo jak i dziwna jest tak klacz. Ale w końcu to wampir.
  3. – Mam pewne wątpliwości... – Mruknęła Szaniqua do ciebie. Mimo to poszła razem z klaczką do Stajni, a ty wypatrywałeś. I zaczynało robić się groźnie. To nie był ktoś. To było c o ś. Wyglądało jak wielki pancerny... jeżozwierz połączony z pancernikiem. Był długi na trzy metry, szeroki na półtora i wysoki jak ty. I pędził w twoją stronę, rozpędzony chuj wie ile kilometrów na godzinę. Był srebrny, opancerzony, miał kolczasty ogon i małą głowę wystawioną do przodu. Kolczasty, łapy były uzbrojone w długie szpony. O kurwa. Nie wyglądał jakby miał zamiar zahamować, musiałeś atakować.
  4. Nocturnal Pędziłaś ile sił, nie czując swoich nóg. A raczej… nie, czułaś nogi. Bardziej niż dotychczas, bo zaczęły boleśnie piec, a mięśnie naciągać się od dłuższych i szybszych kroków. Także twoje sprawdzenie ilości palców u dłoni nic nie dało - to była prawda. Bardzo tragiczna, przerażająca i bolesna prawda. Miasto było opanowane przez hordy żywych trupów, a może i nawet dalsze tereny. Nie odwracałaś się, ale czułaś, że zombie zostają daleko w tyle. Przez głowę przeleciała ci myśl, że nie jest tak źle, bo w końcu goniły cię stwory, które jakby biegać nie potrafiły i chodziły dwa razy wolniej od ciebie. Po kilku minutach, a może kilkunastu, odwróciłaś się. Dużo razy skręciłaś i nie było szans, żeby cię dogonili. Zgubiłaś ich, całe szczęście. Z głowy trudno było ci się pozbyć obrazu zmasakrowanych, krwawych twarzy. Już niedługo zwolniłaś z tempa i szłaś normalnie, ciężko oddychając. Miałaś nadzieję, że idziesz w dobrą stronę - miałaś też ogromną nadzieję, że spotkasz kogoś żywego. Czyżby było aż tak źle, czy tylko wszyscy pochowali się w piwnicach? Gdy tak o tym myślałaś, zaczęło padać na dobre. Ciemne chmury przysłoniły niebo, gdzieś nad tobą zagrzmiało. Zapowiadało się na mocną burzę, a to chyba nie było teraz największym problemem. Gdy już wiedziałaś, miałaś pełną pewność, że znasz okolicę i zbliżasz się do celu, cały krajobraz znacznie się zmienił. Cóż, może po prostu całe miasto wyglądało podobnie. Mniejsza o to, przed sobą ujrzałaś wielką bramę i napis “ZOO”, które musiało zostać wybudowane nie tak całkiem dawno. Wokół panowała cisza przerywana grzmotami i uderzeniami coraz większych kropel o ziemię. Wahałaś się, czy tam wejść, czy może po prostu ominąć i iść do celu. Nie wszystkie decyzje są bezpieczne. Kruczek Odpis dla ciebie zostaje pominięty, powód chyba powinieneś jasno znać. Popraw tego posta, nadrobisz. Tymczasem sesja będzie dalej trwać. Wizio Powoli zaczęłaś omijać psa, starając się na niego nie patrzeć. Gdy już myślałaś, że naprawdę cię nie zauważy i już jest po wszystkim, usłyszałaś głośne ujadanie doga. Piszczenie oraz dziwnie podejrzane i przerażające charczenie. Gdy się odwróciłaś, zobaczyłaś… człekopodobnego stwora, który miał na sobie tylko jakieś podarte spodnie. Oddaliłaś się na taką odległość, że nie widziałaś szczegółów, ale to nie wyglądało dobrze. Zrobiło ci się słabo gdy spostrzegłaś, że pies od dłuższej chwili nie piszczy. Leżał w gruzach na ziemi, a tym “nieznanym obiektem” było zombie, najwyraźniej głodne, bo pożerające… I najwyraźniej monstrum było prawie w pełni sprawne, co dostrzegłaś po tym jak wstało i swobodnie przeszło kilka kroków. Tym bardziej mogłaś zacząć się bać, bo chyba dawniej był to mężczyzna wyższy od ciebie o całą głowę. I wtedy potwór cię dostrzegł, kierując się coraz szybciej w twoją stronę i jednocześnie krzyżując twoje plany. Musiałaś się bronić. A najlepiej uciekać, a przynajmniej spróbować.
  5. Uścisnąłeś babcię, posyłając jej ciepły uśmiech i odwróciłeś się, wchodząc do apartamentu. Usłyszałeś tylko dźwięk zamykanych drzwi, gdy Angela wychodziła i stukot jej kopyt na schodach. Ty zaś przez jakieś dziesięć minut przygotowywałeś się i ubrałeś swoją ulubioną marynarkę. Źle chyba nie wyglądałeś... Po tym czasie poszedłeś po Arię. Początkowo trochę się zmartwiłeś, bo nie znalazłeś jej tam gdzie była poprzednio. Cóż się dziwić, kto by ustał w miejscu przez ten czas. A tym bardziej ktoś taki jak Aria. Znalazłeś ją w jej apartamencie obok, gdzie i ona przygotowywała się. Wyglądała olśniewająco. Założyła na siebie delikatną, dość prostą sukienkę w kolorze błękitu. Na grzywkę swoich długich włosów nałożyła cienką opaskę, która odsłoniła jej śliczną twarz. Perfumowała się, zbliżając się do niej poczułeś mocny zapach… jakby wanilii i czegoś słodkiego. Klacz uśmiechnęła się do ciebie ciepło, po czym odrzekła spokojnie: – A więc prowadź, Ren. – Powiedziała, bo przecież obiecałeś jej, że pójdziecie do... kawiarni, tak.
  6. Uśmiechnął się ciepło. Był szybszy - błyskawicznie sięgnął po chusteczkę i uprzejmie ci ją podał. – Ależ nic się nie stało, tylko skąd te łzy? Historia jak historia, nie każdy ma bajeczne życie. Miły ogier natychmiast spróbował zmienić temat i wyraźnie mu się to udało. Bardzo łatwo ci się z nim rozmawiało. – A masz jakieś zainteresowania? Coś, co pozwala ci się oderwać od codzienności? – Spytał uprzejmie. Bardzo dużo pytać - skoro jednak dopiero się spotkaliście, miło dowiedzieć się o sobie czegoś więcej. Może będzie to jakaś większa przyjaźń? Zobaczymy, jak się to rozwinie...
  7. – Kochanie... – zaczęła powoli. – Wiesz, że nigdy nie mówiłam dużo o tacie. Czas jednak, żebyś poznała prawdę. Tak trzeba. Czułaś się zdezorientowana. O czym twoja matka mówiła? Czy naprawdę ukrywała ojca od początku? – Dużo z ojcem się kłóciliśmy, gdy miałaś 7 lat był to trudny okres w naszej rodzinie. Ale ja kocham twojego ojca, kochałam go przez ten cały czas. W miarę czasu gdy wyjaśniało się wszystko, trudniej ci się oddychało. Czułaś przeszywający ból w głowie i w sercu. Czułaś się oszukana. Charlie spuścił wzrok, twoja mam kontynuowała. – Byłaś mała, nie chciałam o tym mówić, martwić cię – zamilkła na chwilę. – Ale już wtedy byłam poważnie chora.Tamtego dnia kłóciliśmy się o brak pieniędzy i wydatki. Córciu, owszem, po tamtym zdarzeniu ty nie widziałaś już taty, ale ja spotkałam się z nim. Wtedy podjął decyzję – w oczach mamy lśniły łzy, patrzyła na ciebie smutno. – Ojciec wyjechał. Do wojsca, do gwardii narodowej Equestrii. To nas uratowało, to była deska ratunku. Przysyłał pieniądze. April, rozumiesz? Tylko dzięki niemu żyję, stać mnie na leki. Stać nas na jedzenie, normalne życie! Nie chciałam, żeby wyjeżdżał, błagałam, ale nie było wyjścia. Narażał się, przysyłał prawie cały swój zarobek, walczył na wojnach pomagając naszym sprzymierzeńcom. Lecz w pierwszym liście napisał, bym ci nic nie mówiła. Sądził, że nie warto, że on… on… może nigdy nie wrócić, albo zginąć. April, tata nas kochał! I nadal kocha… Ostatnie słowa usłyszałaś jak przez mgłę, twoje bicie serca czułaś jakby w całym ciele. Słyszałaś jak krew pulsuje w twoich żyłach. – I chce wrócić. Mamy tyle pieniędzy, że tata może wrócić. Chce wrócić, chce odbudować naszą rodzinę...
  8. Twoja ukochana uśmiechnęła się ciepło i skinęła głową, teraz już wyraźnie podniesiona na duchu. Miałeś plan na wieczór, kochałeś ją i chciałeś spędzić z nią trochę czasu. Tym bardziej jeśli znajduje się w takim stanie. Wspólny wieczór na pewno dobrze wam zrobi i pozwoli odetchnąć od codzienności i problemów. I psychopatycznej fanki, której na razie nie uznawałeś za groźną. Dziesięć minut, zejdzie ci nawet szybciej. Na tym chyba też zależy babci Angeli, która grzecznie i spokojnie czekała obok. Podszedłeś do niej i zanim coś powiedziałeś, ta uprzedziła cię: – Kocham cię, wnusiu. Ale naprawdę się śpieszę i nie chcę wam przeszkadzać. Porozmawiamy niedługo, dobrze? – Zapytała, po czym uśmiechnęła się ciepło.
  9. – Szaniqua, miło poznać – powiedziała mocno ironicznie. – Siedzę w wiezieniu, jak widzisz. Za bycie wampirem i wymordowanie sporej części kraju kilkanaście lat temu. No tak, cóż... Ci debile nadal nie znaleźli sposobu, żeby mnie zabić - ja jestem innym wampirem, mnie się łatwo nie da pozbyć. Ale to więzienie to nie taka niewinna kara. Nieraz stąd uciekałam, ale spostrzegłam, że pod skórą mam jakieś... gówniane urządzenie. Chip namierzający, GPS - widzieli co robię, gdzie jestem, co mówię. Z pomocą innego drugiego mogą sprawiać mi ból, jest podłączony do mojego układu nerwowego i innych takich - wystarczy jedno kliknięcie, a już czuję na karku cierpienie. Trzecie to kupa żelaza i magnezu, przez który nie mogę wyjść poza teren tej celi. To mnie trzyma z podłogą. Plus piłowane kły, wcześniej zęby wielokrotnie wybijane, kaleczone oczy i kopyta, torturowana i inne takie żałosne próby wyciągnięcia informacji. Ale w końcu nadal jestem wampirem. Klacz mówiła to z łatwością, wszystko ci zdradzała. Dużo przeżyła i była naprawdę kimś wielkim. I chyba naprawdę nie mogła stąd uciec. Ale co z jej przemianą w nietoperza? Oby ciebie tylko tak nie załatwili... – Dobra, kotuś – cmoknęła z poważaniem, robiąc krok w przód i mierząc cię wzrokiem. – A teraz gadaj o sobie. Z kim mam zaszczyt dzielić tą przeklętą celę i z jakiego powodu, co?
  10. Czekaliście chwilę, a ty wciąż rozglądałeś się. Scout nastroszł się i warczał w powietrze przed wami, co można było chyba uznać za niepokojący znak. Po kilku minutach stanęła przed wami mała klaczka, w którą początkowo celowaliście bronią. Naprawdę mała, bo sięgała wam do kolan. Płakała, była zdyszana i spocona. Pastelowa, żółta sierść, krótki brązowy warkocz i kilka mniejszych jako grzywka. Miała na sobie torby, wyglądała jak jakiś podróżnik. Wyglądała na wystraszoną. – P-pomóżcie... – wydyszała piskliwym głosem. – C-czuję w tobie kuca... Błagam, on mnie gonił! Mówiąc to wskazała Szani. Zdziwiło cię to - wyczuła? I kto ją gonił? Patrzyła na was błagalnie, cofając się od warczącego psa, którego trudno było ci uspokoić. Najwyraźniej źrebak czekał na waszą reakcję. Kobieta mierzyła wzrokiem horyzont, jakby ignorując już po chwili klaczkę, biedną i zapłakaną. I rzeczywiście, w oddali pustyni ktoś się tu zbliżał - czy to przed tym czymś uciekała mała? Tylko czemu nie uciekła przed wami, wielkoludami, obcymi - czyżby widziała już ludzi? Niemożliwe, ale nie bała się was i błagała o pomoc. – Potrzebuję pomocy... B-błagam Pana, ukryjcie m-mnie... – Wyjąkała do ciebie niewinnym, piskliwym głosem. Najwyraźniej ty musiałeś coś powiedzieć.
  11. Drokat, super! Praca przyjęta. Termin oddawania prac przesuwamy na 2 stycznia i zapraszamy!
  12. Tak, tak, zapraszamy te rozszalałe tłumy. Przypominam, że czas jest do 26 grudnia.
  13. Postać zarechotała, strażnik ignorował waszą rozmowę. Klacz powoli wstała z cienia. - Cóż, kochana. Oni wiedzą, sprytne żmije - wymamrotała. - Ja również jestem wampirem. Poszukiwanym przez 74 lata w końcu zostałam złapana. Siedzę tu od 6 lat. A byłam najlepszą morderczynią w kraju... Zaskoczyła cię jej śmiałość i... wygląd. Miała krótką, krwawą grzywę, która była mocno poskręcana w sprężyny; na czarnym ciele widniało wiele blizn, w tym jedna podłużna na twarzy. Była ona groźna i wzywająca, mina jakby kpiąca. Wyglądała egzotycznie, miała czujne pomarańczowe oczy. Zauważyłaś, że jej lewe tylne kopyto było... białe, a okazała się to plama - może przebarwienie sierści? Jej znaczkiem był tasak i, o dziwo, zapalniczka, skrzyżowanie ze sobą. Klacz była pegazem, miała potężne skrzydła. Była wysoka, bardzo wysoka, wyższa od ciebie o jakieś pół głowy co wydawało się niemożliwe. Zmierzyła cię czujnie wzrokiem, ale milczała. Jak ma na imię? Co tu robi? Jak? Kim jest? I czemu do cholery stąd nie uciekła skoro jest tak wspaniałym wampirem?! To były pytania które przydałoby się jej zadać.
  14. - Ciii, spokojnie córeczko... - wyszeptała. - Nie myśl o tym teraz, jesteśmy przy tobie... Mama odgarnęła ci włosy ze spoconego czoła. Jakby nie chciała drążyć tego tematu, martwić cię. Czy wiedziała o nim? Zobaczyłaś jak Charlie popycha Rapida. Oby nic z tego nie wynikło, żeby się nie pobili... Krzyczeli coś do siebie przez kilka minut, wymieniali przekleństwami i obrazami. Potem Soon wyszedł wściekły z sali, a Charlie podszedł do ciebie. Ty powoli odzyskiwałaś świadomość, słyszałaś wyraźniej. - April... muszę z tobą poważnie porozmawiać. - Powiedziała nagle matka, czekając aż poczujesz się lepiej.
  15. Wściekła na Shadow Scar, opracowałaś plan. Już miałaś zabrać się do jego zrealizowania, gdy nagle kogoś usłyszałaś. Zatrzymałaś się i odwróciłaś. W lewym rogu ciemnej celi ktoś siedział. Nie do wiary, że wcześniej nikogo nie zauważyłaś... Byłaś chyba zbyt zszokowana tym całym zajściem by przez najbliższe kilka minut trzeźwo myśleć. Podeszłaś trochę bliżej, wtedy postać znów się odezwała: – No, no, no... – wycmokała, bo po głosie poznawałaś w niej klacz. – Doprawdy ciekawy okaz... wąpierz, martwiec, wiesczy, wupi, wuki. Czyli pospolity wampir długowieczny tak zwany... Hah, młoda z ciebie dziecinka, niewiele przeżyłaś w tym swoim życiu... Ktoś rozpoznał kim jesteś. Plan przełożyłaś na później, trzeba odezwać się do tajemniczej postaci i zobaczyć jej twarz.
  16. Objęła cię kopytkami i przez chwilę przytulaliście się. Gdy oddaliłeś twarz z jej włosów dostrzegłeś wyraźnie, że jest już spokojniejsza. – Dziękuję – wyszeptała. – Rozmawiałam już wcześniej z twoją babcią, miło było ją znów widzieć. Nie chcę wam przeszkadzać w rozmowie. Może gdy będziesz już wolny pójdziemy... gdzieś na miasto? – zaproponowała z uśmiechem. Babcia Angela już teoretycznie wychodziła, więc jeśli nie miałeś żadnych innych planów mogłeś razem ze swoją ukochaną Arią... na miasto. Do kawiarni, restauracji, jakiegoś klubu. W pierwszej kolejności jednak trzeba się było pożegnać z babcią.
  17. – Rozumiem... – Mruknęła tylko cicho. Czy naprawdę mogłaby się w tobie zakochać? Ta myśl szybko przeleciała ci przez głowę, zaraz jednak ją odtrąciłeś. Mało możliwe... I pytanie, czy ty coś do niej czułeś? Znaliście się od tak krótkiego czasu, dużo się jednak zdarzyło. Ale przecież w końcu, mimo tego co będzie, ona znów stanie się klaczą, a ty wrócisz do swojego świata. Jeśli tylko wszystko pójdzie zgodnie z planem, oczywiście. Możliwe, że nie wrócisz do swojego świata. Możliwe, że ona na zawsze zostanie człowiekiem. Możliwe, że jakimś cudem trafi z tobą do twojego świata ludzi. Ta ostatnia opcja była najmniej prawdopodobna, ale zawsze... Nagle Szani się skrzywiła. Podniosła palec, chcąc, być zachował ciszę. Jej uszy lekko drgnęły, wciągnęła powietrze głęboko w płuca. Ty nic nie czułeś ani nie widziałeś - ona jednak miała jakieś umiejętności, nawet w tym ciele. Była wyraźnie zaniepokojona. – Ktoś się zbliża. Weź broń. – Rozkazała półszeptem, wstając z ziemi i zadeptując ostatnie żarzące się węgle.
  18. – Nie darzę dużym zaufaniem innych. Nieczęsto, lecz zdarzało się, że musiałam współpracować z innymi jednostkami. Żadnych bliższych kontaktów – powiedziała. – Może z jednym wyjątkiem... Bliski przyjaciel. Rozdzieliliśmy się dwa lata temu napadając na jedną ze Stajni. Od tamtej pory go nie widziałam... Jak widać niewielu miała przyjaciół. I nie wyglądała, jakby miała chęć do dłuższej rozmowy o tym. Odwróciła wzrok w twoją stronę. – A... ty? Masz jakąś... empff... klacz, czy tam, dziewczynę? – spytała nagle. – Albo kogoś z kim jesteś szczególnie związany?
  19. KreeoLe

    [Zabawa] Quiz o Applejack

    Rainbow Dash ; ) - 20 pkt SPIDIvonMARDER - 8 pkt Wizio - 6 pkt GoForGold - 4 pkt Braviary - 2 pkt WilkU - 1 pkt Cassidy - 1 pkt GoForGold dwa punkty, Spidi jeden. Lecimy dalej! Za 2 punkty... Czy w serialu była podana "płeć" Bloomberg, w jakiej osobie zwraca się do niej Applejack?
  20. KreeoLe

    Mobilna wersja Shoutboxa

    Tak, tak, proszę. Bardzo by się to przydało, tym bardziej, że to z telefonu teraz częściej wchodzę na forum. A więc czekamy z niecierpliwością.
  21. – Widzisz to? – pomachała ci przed nosem kopertą. – Przeczytaj to i wytłumacz mi, bo przestaję już cokolwiek rozumieć. Odebrałeś od niej kartkę i zacząłeś czytać. "Ren cię nie kocha, to chyba jasne? Ma kogoś innego, a ciebie przecież nikt by nie chciał. Wszyscy knują za twoimi plecami, a ty jesteś na to wszystko ślepa. Otwórz oczy i lepiej odejdź, żałosna, nic niewarta istoto. Ren jest mój, nawet jeśli o tym nie wie i będzie mój. Ja wiem wszystko i potrafię wszystko zrobić, wszystko przeciwko tym co staną mi na drodze. Oddal się od niego raz na zawsze, a nic się nie stanie tobie, ani żadnemu z twoich przyjaciół, Ario." Tekst był żałosny, jakby mały źrebak próbował grozić dorosłemu. Tym bardziej, że wiedziałeś, że to są kłamstwa. Ale to jednak brzmiało niepokojąco, a i pismo niepokojąco przypominało to z karteczek, które dostałeś od swojej fanki. Aria była jednak mocno zaniepokojona i zdenerwowana tą wiadomością. W końcu ktoś jej groził, a to nie prezentowało się najlepiej.
  22. Skinęła tylko głową i zamilkła. Bo o czym mieliście rozmawiać? Ruszacie za godzinę, a wszystko teoretycznie było przygotowane. Ognisko przygasało już powoli, co nie było dobrym znakiem. Twój pies Scout podszedł do ciebie i usiadł obok. Polizał cię po ręce, po czym zmierzył czujnym wzrokiem Szani, która siedziała obok ciebie. Nim zdążyliście zareagować, pies zeżarł resztę mięsa, które upiekła dziewczyna. W sumie należało mu się - musiał być cholernie głodny, nie jadł od dłuższego czasu. Zapadła krępująca cisza.
  23. – Zostaje pani zatrzymana – oznajmił nagle, po wysłuchaniu cię. – Za nielegalne przebywanie na terenie Equestrii, brak czipa i brutalne morderstwo. Oraz skazana na 120 lat więzienia. Cholera. Najwyraźniej mało obchodziła go twoja historia. Dodał potem też, że argument z Podmieńcem jest wręcz śmieszny, bo Changelingi już dawno wymarły i nie mają prawa żyć. A wszystkie, które żyją, to nie żyją, albo są głęboko w lochach. Wstałaś z krzesła, zszokowana dość. I czemu Shadow Scar się nie odzywała?! No i 120 lat więzienia? Czy to nie to samo co dożywocie? Dla ciebie może nie, skoro jesteś wampirem, ale oni mieli to głęboko gdzieś. Byli brutalni i nie chcieli cię słuchać. Po prostu tak chcieli, tak zrobili. Chciałaś coś powiedzieć, ale poczułaś ból. Przeszywający ból z tyłu głowy. Zakręcił się cały świat, obraz rozmazał się. Nim straciłaś przytomność usłyszałaś ich okropny śmiech. *** Obudziłaś się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Cela. Do ściany był przykręcony szeroki kawałek deski, który chyba miał służyć za łóżko, krzesło, stół i cokolwiek jeszcze innego jednocześnie. Nie było tu okien. Trzy murowane, grube ściany - tylko jedna od wejścia była mocno zakratowana. Przed nimi stał barczysty kuc - od razu dostrzegłaś klucze na jego szyi. Chciało ci się wymiotować, po tym uderzeniu bolał cię tył głowy. A więc zamknęli cię - ale czy to wszystko nie działo się za szybko?
  24. Gdy pomyślałaś o Charlim, ktoś wbiegł do sali. Z początku miałaś nadzieję, że to on, ale zobaczyłaś kogoś innego. A tą osobą był kretyn - Rapid. – Już zawołałem pielęgniarkę. – Powiedział z troską, trochę zaniepokojony. Zmierzył groźnie wzrokiem twojego ojca. Ten odsunął się kilka kroków w tył, łzy rzewnie spływały po jego policzkach. Jedno oko było mocno czerwone, ale ogier się tym chyba nie przejmował. Cierpiałaś katusze. Dygotałaś na łóżku i cicho jęczałaś, dysząc ciężko. Czułaś rozdzierający ból w swoim boku. Twoje ciało płonęło bólem, zakręciło ci się w głowie. Ojciec podszedł do ciebie i pogłaskał po kopycie. – Przepraszam, April. Przykro mi, że nie chcesz wysłuchać... Przepraszam – wyszeptał cicho. – Ale tylko tak mogłem was uratować. Wytrzymaj, kochanie. A wszystko będzie dobrze... Odsunął się, bezgłośnie płacząc, patrząc na twoje cierpienie. Przybiegły dwie pielęgniarki razem z doktorem, który się tobą zajmował. Obraz przed oczami rozmazał ci się, słyszałaś wszystko jak przez mgłę. Nie widziałaś, co robią lekarze, ale poczułaś mocne ukłucie w kopycie. Po chwili ból zaczął ustępować, powoli. Przybiegł Charlie wraz z twoją matką. Kątem oka zauważyłaś, że twój kochany brutalnie odpycha Rapid Soon'a i krzyczy coś do niego. Mama złapała cię za kopyto. Zrobiłaś spore zbiegowisko, ale mimo ciągłego bólu, było już lepiej. Nigdzie nie było widać twojego ojca.
×
×
  • Utwórz nowe...