Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Hoffner

  1. [Shady Clue]

    - Co się stanie z nami jak wy zginiecie? Czy będziemy mogli żyć... Sam odpowiedź na to pytanie... Co to za różnica gdzie, jeśli i tak to czeka? - rzuciła krótkim pytaniem egzystencjalnym, stojąc w przejściu, nawet już nie spoglądając na niego zanim wyszła powoli nie śpiesząc się... Widać było że była spokojna nawet na to wszystko ta postać.

    Nieznana siła puściła Clue z objąć tuż przed wyjściem. Ta jednak chciała się cofnąć galopem do kapitale, by poinformować go że jej plany go nie miną ale tym razem nie straciła kontroli tylko zwinęła się z bólu bez żadnego ostrzeżenia padła bokiem na ścianę  tylko na moment zanim wszystko zelżało... Po jej wyrazie można było zobaczyć że nie ma ochoty na powtórkę.

    - Wygrałaś... - wysyczała. - Tym razem... - rzuciła moment później do siebie idąc w jedno miejsce...

    [985] [Lust Tale [Forest Song]]

    - Jakbym mogła to bym pewnie to zrobiła... Jak polecę to i tak dostanę bilet zwrotny albo lepiej... - Zawahałam się co do odpowiedzi. Z otwartymi kopytami by mnie nie przyjęli. - Nie mogę. Muszę tu pozostać mimo wszystko... - Pokręciłam przecząco głową, a mój głos zabrzmiał pewniej. Co ja mogłam zrobić oprócz pozostaniu tam gdzie powinnam...  - Gazety już trąbią że Celestia zniknęła... Informacja od Anastazji... Gwardia już się mota, bo wszyscy wiedzą. Istne przedstawienie teatralne... - westchnęłam z wyraźnie wyczuwalnym zarzutem. Nie rozumiałam jak można dopuścić do takiej sytuacji...

  2. [895] [Lust Tale [Forest Song]]

    - Nie musisz... - mruknęłam tylko w odpowiedzi, po czym znowu odrobinę podniosłam głos. Ten poważny ton... - Coś dzieję się na zewnątrz. Stała fluktuacja magii znikła... Dziś wiele rzeczy znika... Za wiele na raz. Nie chce mi się nic... - stwierdziłam będąc lekko nie w sosie ale kto by nie był? Ale musiałam to wyrzucić z głowy jak wiele rzeczy wcześniej. Wiedziałam że to wróci wcześniej czy później ale teraz nie mogłam... Po prostu nie mogłam. Co by się stało, gdyby... Wolałam nie myśleć i odłożyć to na później. Próbować żyć chwilą... - Chodź tu do mnie... - powiedziałam wyciągając kopytka w jego kierunku...

  3. [Shady Clue]

    - Clue nazwałaby mnie swym życiowym celem - stwierdziła bez zastanowia - więcej wiedzieć nie musisz - rzuciła na odchodne odwracając się tylko na moment zanim zmieniła się w białą klacz jednorożca z rudą kręconą grzywą lużno spływającą jej na szyję na której to miała zawiązaną czarno~czerwoną chustę. Mrugnęła do niego swym zielonym okiem zanim otworzyła sobie drzwi, a jej róg błysnął a wszystkie nieprzyjemności Clue. - Już nic w tym pokoju nie ma. - Kiwnęła stojąc jeszcze w drzwiach. 

  4. [Shady Clue]

    - Ja - urwała zanim dobrze zaczęła... Wyraz jej pyska zatrzymał się zupełnie... Wzrok stał się beznamiętny, a głowa opadła jakby straciła przytomność, ale tylko na moment zanim znowu się podniosła i spojrzała na niego wzrokiem zupełnie innym. Beznamiętnym, spokojnym, a przez to zupełnie zdecydowany.

    - Szanowny ogier powinien lepiej dobierać słowa, za które nie mogłaby pociągnąć... Aktualnie to ona trzymałaby Pana w szachu, a to co powiedział, wylecenie przez dziurę, oznaczałoby pana zgon po przez zgniecenie w razie opóźnionej reakcji po przez rzucanie zaklęcia innego niż teleportacja gdziekolwiek indziej. Wygrałaby z dużym prawdopodobieństwem. Otwór jest nad biurkiem i spadająca betonowa płyta nie miażdży tylko jej i tego co za nią - mówił głos wydobywający się z jej ust, ale nie należący do niej. Prosty i wyprany ze wszystkiego. Mocno analityczny. 

    - Przepraszam za nią...  - powiedziała podnosząc wypaloną duszę Mask z której ulotniły się wszystkie wspomnienia i była tylko kawałkiem naprawdę czystego kryształu... - To powinno wynagrodzić straty moralne które tu zaszły na wasze wartości - stwierdziła tak po prostu nie przejmując się czym to kiedyś było. Po prostu mu to dała... Nie miała dla nich i tak żadnej wartości... Nie było już tam changelinga.

    - Żegnam... - rzekła kłaniając się delikatnie, a karabiny Clue rozpłynęły się w powietrzu, gdy wstała od krzesła i miała się za chwilę udać do drzwi...

  5. [Shady Clue]

    - Jak chcesz wyłapać nas jak już nie macie kontroli nad nami... Nie siedzimy w lochu - kalkulowała powoli. - Mask kazałaby, zostałoby zrobione bez żadnego ale... - urwała. - Sam mówiłeś bym stąd wyszła... Mogę to zrobić i długo byś mnie nie zobaczył... Może nigdy... Może byś o tym nie wiedział kto ci co jakiś czas krzyżuje drogi życiowe... Głupie nic nie znaczące przypadki utrudniające cały dzień... Złamana noga... Co tam jeszcze można wymyślić. Tak ten argument z tym całym statkiem jest zupełnie nieważny... Bo zrobię sobie dziurę w ścianie i tak stąd wyjdę tak prosto jak otwartymi drzwiami... Przepraszam... Już jest dziura...

    - A co do mojego wyglądu... Nie liczy się przypadkiem tylko to za czym podąża w danej chwili oko. Ilu gwardzistów się bulwersuje z powodu własnych wyborów.... Nic nie musieli, a jednak zrobili to co chcieli... Dlaczego żonie masz odbierać ten sam wybór? Przecież nikt by jej nie kazał tylko zasugerował delikatnie... Może zbieg okoliczności i jakaś pomoc naukowa. Zawsze działa. Tak jak podnoszenie w sztuczny sposób libido... Nie czujesz nic? - spytała zadziornie. Wiedząc że ma małe szansę na osiągnięcie tego co na przykład Lust Tale. Drażnić go i jego zmysły mogła. 

  6. [Katarina Lore]

    Ronon zmarł... Więc zabrałam jego rzeczy... Zrobiłam sobie ciepłej zupy jak ostatnio... Opatrzyłam rany i zdrzemnęłam się w szałasie z gałęzi który zrobiłam sobie tuż przy plaży... Nie miałam ochoty na nic. Zabrali mi go, a to uderzyło odrobinę mocniej niż zabójstwo kogoś innego. Po prostu... Znałam go. To był jedyny powód dlaczego wciąż to pamiętałam na okrągło. Nie spłynęła mi ani jedna łza z oka... Nie mogła. Może po wszystkim... Czekałam... Sama nie wiedząc na co... Może... Nie to było bez sensu. Nie mogli mnie dorwać. Nie od tak.

  7. [Shady Clue]

    - Nie ma jak nade mną zapanować, bo Mask nie ma... Więc czemu miała mnie nie wypuścić, gdy ona sprawowała nade mną piecze od momentu gdy skończyłam dwa lata? - spytała się bardzo prosto. - To dla niej żyłam. Nie dla Matki co tylko dała mi to co posiadam. Nie zrozumiecie tego czego nie doświadczycie, a kieliszek czeka... Nie rozumiesz go. Dlatego jesteś nerwowy... - intonowała własnym głosem budując napięcie. Nastroszyła własne skrzydła wypuszczając falę feromonów na cały pokój... Nic nie znacząca woń której nawet nie czuć było.

    - A wiesz... Może przelecę twoją żonę... - zarzuciła znikąd jakoś takim radośniejszym głosem. - To jest jakiś cel skoro mi go tak uwzięcie proponujesz. Masz akurat ten problem że ogiery mnie nie kręcą... Brzydzą mnie te wasze... - powiedziała prowokująco oblizując się na dodatek pokazując podłużny kształt kopytem. - Wiesz brakuje mi jednak tego i to bardzo... To jest nawet dobra myśl. - Przyklasnęła na jego pomysł. - Rzucę jeszcze pomysł na główną koleżance ze zdjęciami, co wiecznie poszukuje tematu na główna i będę miała emocji na cały tydzień... Sama na to bym nie wpadła... Dziękuję...

    - Jak myślisz. Skąd Mask znała akurat Pana i to powiem że nawet dobrze, chodź nie zbliżyła się do ten teges... Mieszkała parę pieter nad wami... Niebieska jednorożec nie ściągająca porcelanowej maski by nie pokazać własnego poparzonego pyska pełnego blizn... Taka była jej historia. Dobrą była sąsiadką Blue Flower... Różniła się od kucyka? Nie bardzo. To czemu piętnujecie wszystko z nas... Nie rozumiecie powodu... Boicie się w głębi siebie.

    - Zrzuć coś na podłogę... Może tamto pióro... i sprawdź czy kiedyś się zatrzyma... Nie zatrzyma się... A ty nie opuścisz krzesła, no chyba że teleportacją. Możesz wierzyć lub nie... Tak będzie - stwierdziła pewnie... - A ja będę mogła wyjść z tond jak już mówiłam. To jedna z tuzina opcji...

  8.  

    [Shady Clue]

    - To w takim razie jakim sposobem macie Sandy w lochu? Nie było jej wcześniej, a już jest... W czym widzisz problem?  W tym czego nie wiesz... Nie wiesz na jakiej zasadzie to działa... Więc nie zaprzeczaj faktom... Ile wynosi długość naszego życia? Nie wiesz... - Klasnęła w kopytka. 

    - Ty powiedzmy użyjesz jednego, bo tyle zdążysz ze swojego arsenału. To twoje słowa... Ja już użyłam w sumie 4 nazwijmy to sobie zaklęciami i kształtuje kolejne, gdy ty ze mną rozmawiasz... Uderzenie może nadejść w tej chwili z 8 różnych kierunków, gdy na mnie patrzysz i nie widzisz nic, co by się działo na przykład za tobą... Sprawdzisz czy blefuje, czy nadal myślisz że będę walczyć gołymi kopytami, bo rzucę się na ciebie, czy po prostu strzelę? - Uśmiech jej, tak jak wzrok, były wręcz zabójczo szczere.

    - Przyszłość widzę na 12 różnych sposobów... W jednej chłepcze twoją krew i staję się tobą... W innej no cóż... W innej wychodzę stąd, a ty musisz się wy teleportować bo inaczej nic innego zrobić nie możesz włącznie z tym że tan gabinet byłby po prostu nieosiągalny przez parę godzin. Już jest... Nie wszystko może pójść po myśli... ale wiem że twoja reakcja jest ograniczona... Wiesz znalazłam kolejne 3 sposoby jak cię zablokować tu i teraz... - Pocisk który wcześniej wypad z komory zamka rozpłynął się na mgiełkę i powędrował do jej kopyta zmieniając się w prosty kryształowy kieliszek , który następnie postawiła na środku biurka z brzdękiem... - Oto kolejny... - Znowu posłała mu uśmiech co wydawał się całkiem nielogiczny.

    - A ty nadal coś zapominasz... Traktujesz nas jak jedno... Nigdy nie byliśmy jednym. Przypisaliście nam łatkę... Stereotyp. Tak jak każdy ogier jest napalony na klacze... - Spojrzała na niego unosząc brew. - Nie jest... Chodź czasami się zdarza... No powiedzmy często patrzą za przechodzącymi plotami... Idąc dalej... Za przestępstwo jednego osobnika karać całą rasę? Tego nie ma w waszym prawie... Moralnie też jest to nieuzasadnione. Sam mówisz że powinnam zaniechać zemsty. Jest za to zapisane że każdy odpowie za swoje zbrodnie... Czemu mnie straszysz więzami rodzinnymi co zostały zerwane na zawsze 20 minut temu? Nie mam dla kogo żyć. Nie słyszę nic...

  9. [Anastazja]
    - Mam cię, tak jak bardzo zechciałaś,
    w moje sidła się tak po prostu głupia złapałaś...

    - rzuciła po swojemu, nie robiąc już absolutnie nic. Wcale nie musiała, skoro sama tylko pragnęła, pozostając zupełnie obojętna na całe otoczenie, nie dając ponieść się podszeptom sfery, co zwróciła się całkowicie przeciwko jednorożec... Oto jej od początku chodziło... To ona dawała emocje w tak czystej postaci... Wizualizowała je wzmacniając magią. Jak miało się nie stać to co miało od samego pojawienia się tego wszystkiego? Wystarczyło ją tylko sprowokować...

    Z ciemności wystrzeliły pnącza... Nie miały początku ani końca gdy oplotły saksę próbując z niej zniszczyć każdą emocje, a to było dopiero początek... Nie reagowały z magią... Osłony magiczne dla nich nie istniały jako że nie pochodziły z tej sfery istnienia. Interesowały je tylko emocje, a ich latarnią była tylko Rin i jej radości, a także duma, za którą miała zapłacić wysoką cenę... Za zwyczajną pychę...

    Pioruny zmierzyły się z pnączami, ale czy pojedyncze obiekty wywołane przez pojedynczą istotę mogły się przeciwstawić całemu światu co tylko łaknął, by nie mieć na koniec zupełnie nic? Jakby zostały przełamana skierowałyby się bezpośrednio do Rin i jej emocji, by ją ich pozbawić zupełnie... Czy ona mogła normalnie funkcjonować jakby straciła ważną część własnej osobowości...

    To właśnie emocje popychały każdą rasę do rozwoju... Ciekawość napędzana przez ekscytację by odkryć to co nie odkryte, by zobaczyć coś... Strach motywował do ucieczki, czy ataku... Co się stanie z istotą co zostanie tego pozbawiona pędnika do czegokolwiek?

     

    • +1 1
  10. [Shady Clue]
    Kula w jednym momencie świsnęła koło jego ucha prawego, w przestrzeni pomiędzy nim, a jego rogiem, gdy tylko poczuła ładunek magii skoncentrowaną w jego ciele. Druga już znajdowała się w komorze gotowa na jakiekolwiek uwolnieni się jej z narządu... Punkt materialny powędrował w sufit, przygotowany na to co może się wydarzyć... Tona betonu to niemałe obciążenie na ciało czy barierę...

    - Spróbuj czarować, bo tylko czekam na to, by wina nie była po mojej stronie. Widzę każdy ładunek jej w budynku i więcej... Ta kula mogła skończyć równie dobrze w twojej głowie, a nie w ścianie. Nie boję się magii... - Pocisk wypłynął ze ściany pokrywając podłogę cienką niewidoczną warstwą nie posiadającą tarcia omijającą nogi krzeseł czy biurka by wszystko leżało na swoim miejscu... Kontrolowała to by nie zdradzić że coś takiego znajdowało się na podłodze do momentu ataku czy kontrataku... Nie chciała problemów wcześniej.

    - Nie zmienia to faktu że znowu kłamiesz i niewiedza wcale tego nie usprawiedliwia... - rzuciła prosto w pysk. Bawiła się nim wciąż i na okrągło wprowadzając go w kolejne stany. - To tylko kolejny dowód waszej przerośniętej pychy i pewności że nie można. Szargają tobą emocje, które wystarczy tylko ruszyć, gdzie twój wcześniejszy spokój... Powiem coś i bierzesz to do serca i za pewnik jak źrebak czy młódka. Wszystko ma dla ciebie wartość: życie, reputacja, honor... Sandy... Zupełnie niepotrzebnie... - wymieniała po czym przerwała... - A co do pytania... Owszem mogę, a skoro stawiasz sprawę tak to chce kieliszek twojej krwi. - Uśmiechnęła się patrząc na niego jak na ochłap mięsa. W jej wzroku nie było tego co wcześniej.

    -  Nie jestem changelingien takim którego spotkałeś wcześniej. Jestem na wyższym poziomie niż każdy przede mną, którego zabiłeś podobna z taką łatwością... A może wszystkie się odrodziły i pamiętają... Co wtedy? Co jeśli czekają cierpliwie... - zadała pytanie dość trudne, bo co jeśli faktycznie znajdowałyby się takie changelingi na Manehattanie... Chcące jego głowy.

    - Nie strasz wojną bo do niej nie dojdzie... Gdy coś się stanie wyprze się mnie i wszystko skończy się polubownie z powodu changelinga z poza gniazda... Którego w tym momencie nawet tu nie ma, gdy Mask odeszła... - stwierdziła... Jak skończyło się z klubami? Wojny nie było...

  11. [Shady Clue]

    Nie skończyła, bo zaczęła chichotać... Nie wiadomo po co... Nie wiadomo dlaczego. Po prostu śmiała się szaleńczo, przymykając co chwilę swoje oczy, które zaczęły łzawić... Odsapnęła po czym miała zacząć mówić ale przerwała... Uśmiechnęła się znowu...

    - A może odbiorę sobie spadek po Mask... Tak na dobry początek... - rzuciła a jej róg się rozświetlił... Kuc mógł poczuć że ulatniająca się energia towarzysząca wcześniej zamarłemu changelingowi jest skupiana i gromadzona, by na koniec wniknąć w ciało Clue w postaci mglistych zielonych strumieni... Jej oczy stały się bardziej niebieskie po czym przybrały żywy zielony kolor... - W tej chwili mogę stawić wam czoła... Wszystkim... - powiedziała z zadowoleniem będąc pewna swojej mocy jeszcze bardziej niż wcześniej.

    - Wiesz tak sobie pomyślałam - powiedziała, po czym odchrząknęła przecierając pyszczek. - Zastrzelę cię... - Wskazała na niego i zaczęła wyliczać kolejne punkty planu. - Stanę się tobą... Zejdę na dół i zastrzelę ją... - Klasnęła w kopytka. - Nie mam na co czekać, bo jak dam za dużo czasu to wykombinujesz coś co nie będzie mi po myśli... Ja już was za dobrze znam... - warknęła w jego kierunku. - Zorientują się inni... Zastrzelę i ich... I tak się zorientują... Zaraz albo później - mruknęła. - Lepiej później...

  12. [Shady Clue]

    - Wyraziłam się chyba na tyle jasno, że głupi by zrozumiał... - warknęła przez zęby, a im bardziej się złościła tym coraz szybciej znikała jej przybrana postać. - Ja chce Sandy... Siłą, szantażem, dobrowolnie. Chce Sandy Finder! Nic więcej się nie liczy... - Trzasnęła kopytem o biurko zostawiając na nim wgniecenie. - Co mi dasz? Bity, drogie kamienie,nieruchomości... Moje siostry już wypuściłeś... Nie masz nic do zaoferowania po za nią. Nic inne nie ma żadnej wartości w moich oczach... - Uśmiechnęła się krzywo. - Oczywiście możesz odmówić... Licz się jednak ze skandalem... Zniszczę twoje życie... Nawet jeśli cię uniewinnią. Kto ci w to uwierzy... Zdjęcia nie kłamią... Wykluczą cię i będziesz sam jak kopyto... Napiętnowany - wysyczała... - Chociaż... - urwała zastanawiając się nad czymś.

  13. [Shady Clue]
    Changeling syknęła ostrzegawczo, wpatrując się w swojego rozmówcę. On nie wiedział o jak prostą rzecz ją prosi, a ona nie zamierzała czekać. 
    - Dowody? - rzuciła wyzywająco. Już po tym tonie można było powiedzieć że kuc z tą prośbą źle trafił. Z góry zaczęły padać zdjęcia na blat czy to wykładzinę. Ich ilość przytłaczała. Różne klacze, jeden ogier, różne pozycje w tle jedno i te samo biurko, wszystkie zrobione z dość bliskiej odległości przez okno z bardzo dobrym obiektywem. Jakość przekazu była profesjonalna. 
    - Takie wystarczą czy mam iść faktycznie zobaczyć jak wygląda ta z prawdziwych wydarzeń i wkleić tamtą. Śmierdzi pan dwoma klaczami. Pana serce zabiło mocniej... kuc by tego nie zauwarzył. Pogratulować pokerowego pyska.
  14. [Shady Clue]

    - Pańska klacz, z którą okazuje sobie pan uczucia dość regularnie oczywiście wie że okazywał je pan również całkiem niedawno... W okresie do miesiąca... - Zaczęła patrzeć na niego dość wyzywająco, a brew jej się podniosła. - Chyba nawet dwukrotnie, lub więcej, z tą która siedzi teraz gdzieś... - Zaczęła prześwietlać ściany, kręcąc kopytem dookoła... - Tam siedzi... Pegaz... Nawet ładna jeśli wierzyć samemu spektrum... Również jeśli się nie mylę to ślady tego są tam. Nadal świecą się jak księżyc w ultrafiolecie... Oczywiście mogą należeć do kogoś innego... - Wskazała na teren za biurkiem. - Mogę się mylić... To jak z moją sprawą? - pytała po raz kolejny. Tym razem jej uśmiech godny był samego szatana... Nie miała sumienia... - Wszystko można rozwiązać zupełnie polubownie... - mówiła... - Sam chciał pan takiego rozwiązania...

  15. [Shady Clue]

    - Po prostu mi ją wydaj i już... - Wzruszyła ramionami. - Gdzie widzisz problem gdzie go nie ma... To twoja wizja świata... Nie moja, więc proszę cię przestań kłamać... To nie twoja kultura, by się wtrącać w jej zasady... Między nas... - Przerwała na moment sięgając po rozpylacz przeładowując go na oczach kapitana że jeden z pocisków wyleciał z komory odbijając się parę razy od podłogi. - Mogłam zejść na dół parę pięter i zastrzelić ją przez ścianę czterdziestomilimetrowym pociskiem... - stwierdziła, a jej oczy zapłonęły najpierw na czerwono, po czym zmieniły się na zieleń. - Zbrojone ściany to naprawdę nie problem dla mnie... Ja stąd mogę powiedzieć w której celi dokładnie siedzi... Widzę wszystko i wszystkich... Dasz mi to zrobić, czy mam utorować sobie drogę ze wszystkich możliwych przeszkód... Wybór należy do ciebie... - wysyczała. - Tego nauczyła mnie Mask... Wolność wyboru przy co najmniej dwóch podanych opcjach... Przecież nikt więcej nie musi ucierpieć... Widzisz że szanuje wasze zasady ale uszanuj i moje... Przychodzę i mówię co chce... To naprawdę nie wystarczy? - spytała się patrząc na niego naprawdę przenikliwie... a powieka jej drżała...

  16. [Shady Clue]

    - Dobry wieczór Panie Kapitanie Armored Shine'a! - rzuciła dość radośnie changeling, wciąż będąca białą pegaz w złotej zbroi mająca do niej poprzyczepiane karabiny i magazynki... - Prawda że mogę sobie usiąść... - stwierdziła bardziej niż spytała, bo zaraz była na miejscu i demonstracyjnie zawiesiła swoją broń na pasach na jego oparciu... - Mam taką małą sprawę, ale nie bardzo wiem jakbym miała zacząć... - powiedziała niepewnie myśląc przykładając sobie kopyto do swojego podbródka... - Może powiem to tak i nie będę kombinować, bo nie warto... Chce dostać na własność Sandy Finder... - spojrzała trochę twardziej na kuca... W jej oczach widać było że odmowa raczej nie będzie przyjęta jako odpowiedź... - Teraz - wysyczała prawie... Dopiero w tamtej chwili można było spostrzec w jej głosie agresje.

  17. [Shady Clue]

    Zastukała bardzo mocno do drzwi Kapitana Armored Shine'a... Nie wchodziła tam jednak i czekała na zgodę... Jeśli miała coś załatwić musiała użyć do tego odpowiednich środków... Odrobiny savoir vivre'u, trochę więcej perswazji szeroko pojętej... a nawet strachu. Karabin nie był byle jaką rzeczą... Miała naprawdę mocne argumenty... Przynajmniej tak wyglądało to w jej głowie.

    [895] [Lust Tale [Forest Song]]

    - Tego nie da się wyrazić... Po prostu zniknęła raz na zawsze i nic na to nie poradzę. Nie spotkam już jej nigdy... A wielka była to przyjaciółka... Ona mnie ostatecznie ukształtowała pod względem moralnym. Bez niej nie spotkałabym ciebie, a sprawy potoczyłby się zupełnie inaczej i siedziałbym w lochu - stwierdziłam siedząc chwilę przy nim oparta o jego grzbiet. - Nie mam po co płakać... Żalić się. Życia jej nie zwrócę. Mogę tylko iść przed siebie i pamiętać jej wskazówki. Po prostu... Zaskoczyło mnie to. Przestałam być świadoma jej wieku... - westchnęłam...

  18. [Shady Clue]

    Doskonale słyszała jej krzyki. Każdy po kolei ale nie przynosiło jej to ukojenia, a wręcz przeciwnie... To była tylko i wyłącznie jej wina! To krążyło po jej głowie wracając wciąż i na okrągło nakręcając błędne koło jej nienawiści... Spojrzała na swój pistolet maszynowy z magazynkiem ślimakowym szukając odpowiedzi... Mogła zrobić nim dużo... Była to broń do walki w pomieszczeniach w dodatku wyciszona po przez brak gazów wylotowych... Nie mogła zapominać że posiadała jeszcze strzelbę i karabin! Mało tego do każdych z tych rzeczy miało po zapasowym magazynku... Dużym magazynku... Ponad 800 wyroków śmierci się w nich znajdowało w tym śruciny zmagające cały niszczycielski efekt. Ilu było gwardzistów na całym obiekcie... Jej oczy zapłonęły na czerwono i liczyła ich uderzenia serca...

    - Stu sześćdziesięciu pięciu... Dziesięć procent na więźniów z wyższych poziomów... - szeptała do siebie konspiracyjnie pod nosem. - Ja nie dam rady? - Zmarszczyła brwi wstając z miejsca... Nie skierowała się jednak do Sandy, a do Kapitana... Chciała wyłożyć kawę na ławę... Nie zamierzała się cackać i jak nie będzie jej coś pasowało to po prostu go zastrzelić. Kto by to usłyszał... Potem zmieniłaby się w niego, a potem... Sama nie wiedziała.

    [895] [Lust Tale [Forest Song]]

    To ja przerwałam to co zaczął dość gwałtownie. Nie ograniczyłam się do zerwania więzi... Wstałam wyrywając się z jego objęć... Nie dochodziły do mnie informacje z zewnątrz od innych changeligów ale to było o wiele za mocne że mnie całkiem zaskoczyło... Śmierć... Ostatnie tchnienie changelinga, niemożliwe do wyrażenia mową. Coś smutnego i pustego... Nie należało ono do takiego zwykłego, a innej trutówki, którą znałam aż za dobrze... Sama jej służyłam krótki okres czasu... Trzy lata. To ona wbiła mi do głowy to co znałam... Jak postrzegałam świat. Dziękowałam jej za tą powiedzmy sobie ugodowość... Pomagała mi w funkcjonowaniu... Pokazała mi kuce z innej strony będąc w swojej porcelanowej masce... Zakrywającą poparzoną twarz.

    - Mystical Mask mnie opuściła... - stwierdziłam podniesionym tonem zwracając się tak naprawdę do siebie. - Przepraszam Golding za reakcję... To nie twoja wina. Po prostu... Odszedł ktoś dla mnie ważny. - Przymknęłam oczy biorąc parę oddechów, próbując się uspokoić.

  19. [Mystical Mask]

    Po tym jak odłożył ją na kanapę, ona jeszcze dobijała powoli i słyszała większość z tego co mówił... Nie zamierzała się z nim sprzeczać, że to nie tak. Że Clue zabiłaby go w pierwszym odruchu, że to tylko jego wina. Wina kuców... Nie miała na to zupełnie czasu, tracąc kolejne zmysły. Nie mogła już podporządkować sobie ciała, tak jak zawsze... Stawało się zupełnie zimne... Takie nieprzyjemne, niekontaktowe... Aż się rozpadło swobodnie na pył, z którego wystawał kryształ w kształcie sześcioramiennej gwiazdy... Z tego wszystkiego ulatniała się jeszcze ciemnozielona gęsta mgła, co zaczęła zbierać się w jednym miejscu kształtując kucyka jeszcze na moment...

    - ...nie goń ich szukając... Będą nieobliczalne ale smętne... Nikomu krzywdy nierozsierdzone nie zrobią... Same znajdą drogę powrotną... Daj im tylko czas... - dokończyła ostatnie rozpoczęte przez siebie zdanie niby zjawa zanim i ona zniknęła rozpraszając się w powietrzu wyświadczając ostatnią przysługę swoim siostrą. Nie było po tym żadnego zapach... śladu... Jednorożec jednak mógł poczuć że to dość potężna magia się ulatnia ale naprawdę dziwna...

    [Shady Clue]

    Changeling najlepiej poczuła to wszystko z wszystkich sióstr co znajdowała się na Manehattanie... Z ich głów zniknął ktoś kogo bardzo dobrze znały... Ktoś kto znajdował się tam od zawsze. Milczący, nieobserwujący jak nie zostanie poproszony, ale zawsze czuły jego obecność na sobie... Wystarczyło tylko słowo o pomoc, by się pojawił o każdej porze dnia i nocy z dobrym słowem, lub tym gorszym... Ten ciężar znikł ale nie cieszyła się z tego. Czuła się jak bez ręki... Walnięta młotem w głowę, którą trzymała przy podłodze zanim nie usiadła pod ścianą w przejściu prawie je tarasując... Z jej oczu nie płynęły żadne łzy. Nawet dźwięków nie wydawała z siebie, a jej oddech niewiarygodnie zwolnił... Wpatrywała się za to w ścianę przed nią jak głupia... Nie wiedziała co ze sobą zrobić... Dla kogo...

  20. [Mystical Mask]

    - Ja nie dożyje po prostu tego... Od co cała tajemnica, której tak usilnie poszukujesz... Za dużo kosztowała mnie ta umowa... Ale czy warto było? - Pokręciła przecząco głową. - Nie dowiem się... - Powoli zaczęła schodzić z niej powłoka pokazując całe czarne ciało... Nie widać było po nim że jest stare... Chityna jak zawsze była czarna i błyszcząca... Za to na jej oczy bladły coraz bardziej. Tak jak ich obwódki stawały się szarobiałe ~ martwe... Ranę którą zasklepiła podczas walki znowu otwarła się na policzku, a z niej wypłynęła stróżka zielonej krwi. Jej pysk wyglądał zupełnie inaczej, gdy widział go wcześniej w celi. Widać że było po nim że czuła się już zmęczona i walczy z ciałem o parę jeszcze minut. Bezskutecznie.

    Z tej trójki odejdę z tego świata tylko ja za minutę może dwie tak na prawdę, zupełnie...  Co za ironia... Że musi być to własnie ten moment... - westchnęła ciężko. - I ciebie dopadnie ten czas... A gdy mnie zabraknie... - Tu urwała...

    [Shady Clue]

    Changeling tylko kiwnęła głową na słowa gwardzisty zamykając drzwi... Jeśli coś ją miało dobić jeszcze bardziej psychicznie niż utrata Mask co właściwie była jej obojętna to właśnie to co właśnie miał zrobić... Nie mogła nie przyznać że się do niej nie przyzwyczaiła... Przywiązała... Mask to, Mask tamto... To brzmiało w jej ustach dość często jako uzasadnienie własnych wyborów. Co miała zrobić gdy jej zabraknie? Nie wiedziała i się nie zastanawiała, gdy wrzucała kolejne rzeczy do dużej miski, którą wcześniej sobie wyimaginowała... Później tylko wrzuciła dusze do środka, a całość skropliła paroma kroplami esencji... i wtedy się wszystko zaczęło. Ciężki dym położył się po pomieszczeniu... Coś zaczęło bulgotać... Clue jednak nie chciała nawet na to patrzeć... Gdyby mogła w ten sam sposób pomóc Mask... Nie mogła... Wyszła z pomieszczenia i zwróciła się posępnie do najbliższego kuca.

    - Jakby nie wrzeszczała, wyciągnijcie ją jak ucichnie... Nie wcześniej... Jeśli wam sny miłe... - wymruczała ostatnie zdanie, nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Za sobą już zaczynała słyszeć że zaraz zacznie się spektakl podobny do tego gdy kogoś obdziera się ze skóry...

  21. [Mystical Mask] [Shady Clue]

    - Clue... Wróć tamtej życie w ten najprostszy sposób. Niech się męczy i zwija podczas tego - zwróciła się do podwładnej, co widziała potrzebne worki i dusze na biurku kapitana, które po prostu sobie wzięła... Wiedziała co w nich było... a znajdowało się tam między innymi: 21  litrów wody, 12 kg węgla, 2,4 litry amoniaku, 0,9 kg wapna, 480g fosforu, 150g sóli, 60g saletry, 48g siarki, 4,5g flouru, 3g żelaza, 1,8g krzemu i 17 innych pomniejszych pierwiastków...

    - Tamtą martwą wrzuć do celi na łóżko, bo obudzi się za niespełna 3 godziny poobijana ale mogąca mówić - rzuciła do gwardzisty - a ją zaprowadź do jakiejś większej sali... Najlepiej taką którą można zamknąć szczelnie... Nie chcecie tego oglądać ani słyszeć... - powiedziała to po czym sobie usiadła na krześle przed biurkiem.

    - Kapitanie... - Spojrzała na czarnego kuca swoimi złotymi oczyma. - Jak ja coś obiecam to się to sprawdza... A zakładanie czegoś jest błędem logicznym, bo wprowadza tylko w błąd. A mnie już ten statek nie zabierze, więc się na pewno więcej nie spotkamy... - Na te słowa Clue spochmurniała, a na jej pysku pojawiło się pytanie dlaczego... Dalej jednak robiła to co do niej należy...

     

  22. [Mystical Mask] [Shady Clue]

    Mask z Clue wylądowały przed posterunkiem... Powoli nie śpiesząc się rzuciła Sneaky na grzbiet gwardziście lewitacją zupełnie się przejmując się że nie jest wcale jednorożce tylko pegazem... Nie interesowało jej to... Jej droga była zupełnie prosta... Czuła w kościach że zostało jej o wiele mniej czasu niż przed tym wszystkim... Zrobiła za dużo w tak krótkim czasie... O wiele za dużo... Za nią szła jedna jej podopieczna...

    - Ja do kapitana... Nie, nie przyjmuje do wiadomości że jest zajęty... Czy po prostu nie można... Mnie przyjmie jeśli chce wyciągnąć ostatnią z jej stanu - rzuciła władczo sama otwierając sobie drzwi i krocząc tam gdzie trzeba. W jej oczach widać było że zrobi więcej niż konieczne bo coś chce... Clue za to szła zupełnie obojętnie uśmiechnięta na wszystko...

     

  23. [Posterunek Gwardii ~ Manehattan]

    Przed posterunkiem gwardii pojawiły się dwie zupełnie randomowe klacze pegaza mające torby pochodzące ze spożywczego, ogrodniczego i chemicznego, a były nimi obładowane dość znacznie że nogi się im uginały... Całość rzuciły gwardzistą stojącym przed posterunkiem pod same nogi nic sobie nie robiąc ze stróżów porządku, jak gdyby ich uniformy były zupełnie nieistotne...

    - To przesyłka o którą prosiła Mask, upomni się o nią. Spieszy się nam - popatrzyły na siebie porozumiewawczo - więc sobie już odlecimy - stwierdziły obie jednocześnie po prostu startując w przestworza i znikając...

    [Mystical Mask] [Shady Clue]

    Oba changelingi leciały swobodnie w stronę miasta i będąc już odpowiednio daleko od gwardzistów Mask odezwała się spokojnie.

    - Coś ty wykombinowała?

    - Usunęłam knebel - stwierdziła nie mając żadnych wątpliwości i nadal to było prawdą... Uwolniła go z tego co miała.

    - Mam nadzieję... - westchnęłam mając złe przeczucia ale poprawiła sobie humor że co by to nie było... Gwardzista był cały... Czyli nie mogli nic jej zrobić. Na tym zleciało jej większość czasu... Potem już dolatywała na miejsce.

  24. [Mystical Mask] [Shady Clue]

    Mask się już nie ruszyła... Co innego Clue, co dostała polecenie służbowe. Miała się pozbyć knebla... Wylądowała przed gwardzistą prawie stykając się z nim nosem a na jej pysku widać było radosny ale jednocześnie mogący mocno zaniepokoić uśmiech... Coś błysnęło, a gwardzista mógł poczuć że został pobłogosławiony możliwością swobodnego mówienia... Nie mógł jednak widzieć że jego ciało zostało pokryte zielonymi całusami w pasy dosłownie jak zebra... ale tego pod zbroją nie mogło być widać... Był to właśnie... Nie można było powiedzieć humor, a może malutka zemsta za próby podskakiwania do Mask i jej obrażanie... Powinien się męczyć z tym długie minuty szorując ciało by się tego pozbyć jednak w tym momencie energia oplotła pigmentem jego sierść... A to zniknąć mogło samo po odpowiednim czasie...

    - Zrobione - rzuciła changeling wystrzeliwując jak nieokiełzana dzierlatka do Mask... Była w aż za dobrym humorze... Co gołym okiem można było zauważyć...

  25. [Mystical Mask] [Shady Clue]

    Mask usłyszała trzask łamanych kości... A głowa Sneaky swobodnie zawisała na korpusie, gdy jej oczy wydawały się w istocie pozbawione życia. Ona sama widziała wszystko to co dzieję się dookoła... Jej klatka piersiowa przestała się unosić... Stała się workiem kartofli, który zarzuciła sobie na grzbiet... Nic więcej jej nie zostało.

    - Który odważy się to skomentować to co zrobiłam? - spytała się spoglądając z góry na wszystkich gwardzistów. - Jeśli nie... To już po wszystkim. Jest w miarę bezpieczna. Przynajmniej na ten moment... Możemy wracać - mruknęła już ciszej zmieniając się w wyrośniętą klacz pegaza w pozłacanej zbroi. Clue zrobiła to samo... Jednak jej karabiny nadal pozostawały przy boku...

×
×
  • Utwórz nowe...