-
Zawartość
1771 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Hoffner
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 81
-
- Moja pani cię ostrzegała... - powiedziała niewzruszona tym co się działo, jego słowami, istnym monologiem, jakby to nie było nic nadzwyczajnego i na spokojnie podeszła do tematu, wręcz z fanatyczną wiarą... brak powietrza nie mógł jej powstrzymać, nie oddychała, a jej lotki z prawego skrzydła dotknęły bariery i wtedy mógł nastąpić pierwszy wstrząs dla niego, gdy magia zaczęła spływać do jej skrzydła, które zaczęło błyszczeć, każde pojedyncze pióro z osobna coraz mocniej. gdy wyłudzała z niego kolejne pokłady mocy, ile mógł tak wytrzymać? Ile miał jej w sobie? Ile mógł uwalniać na raz, gdzie był jego limit, bo zmuszała go do ciągłego zwiększania kosztów. A sama Qualm nadal nie zachowywała się jakby nie było to normalne. Zaczęła wycinać dla siebie drogę, gdy do pierwszego skrzydła dołączyło drugie... Powstawały spore drzwi przez które chciała przejść...Gdy okazało się że jej pióra mają niezwykle misterną budowę krystaliczną... To musiało boleć. Transmutacja na żywym ciele, gdzie wydawała się nie utracić zdolności lotu... Wszystko było takie lekkie, posługiwała się nimi z taką łatwością. - Wypełnię swoje zadanie... albo mnie wymieni.
-
- Ja jej nie wyszkoliłam - powiedziała głośno zastygając w półkroku, przy czym pokręciła głową że to nie tak, patrząc na ogiera wzrokiem pełnym politowania - co jest z nią nie tak, sam już ocenisz, bo ja się nie wycofam ze swoich słów - przymknęła na moment oczy - pewne rzeczy już widziałam i nadal podtrzymuje fakt że jest od ciebie silniejsza... i nie podważam faktu że mój gatunek jest najsilniejszy... W tym konkretnym wypadku arogancko polegasz na czymś co się nie sprawdzi. - Westchnęła głośno i na pokaz.- Im szybciej zaczniesz, tym prędzej upadniesz i przyjmuje twój warunek ze wszystkimi jego konsekwencjami - nie mrugnęła nawet na fakt że może prosić o jej ciało i rangę, czy nawet kopyto. - Pojedynek skończy się gdy Qualm obetnie ci jakiekolwiek część grzywy albo ogona - po czym dodała dość ironicznie jakby nie mogło to mieć miejsca - albo ty zrównasz ją z ziemią. -Stuknęła kopytem o ziemię. - Qualm oddaj mu pierwszy ruch... - zwróciła się bezpośrednio do pegaz - niech poczuje w jakiej sytuacji się znalazł ten niedowiarek. Różowa pegaz wyglądała co najmniej dostojnie, stojąc tuż przy widowni w przewidzianym dla niej polu gdy otwierała skrzydła i je zamykała nie spuszczając wzroku ze swojego przeciwnik. Był w nich spokój typowy dla wojownika walczącego nie po raz pierwszy, jednaj jego ciało chroniła twarda zbroja, a pegaz była słabsza z samej swojej natury, przystosowana do dawania życia... Drobniejsza, słabsza, czy jednak miało być właśnie tak w tym wypadku? Kiwnęła głową że rozumie gdy machnęła do gwardzisty skrzydłem by zaczynał, według słów jej pani. Była gotowa spełnić jej wolę.
-
Qualm stanęła pomiędzy gwardzistą, a Fate która spojrzała na niego dwojako, zanim się nie uśmiechnęła dość złośliwie i nie odprawiła różowej klaczy tylko stuknięciem swojego tylnego kopytka... Nie podobało jej się traktowanie Nighta w żadnym wypadku... To było niedopuszczalne i postanowiła utrzeć nosa temu jednorożcowi. - Mój drogi - zaczęła spoglądając na niego dość ostro - to ja rozporządzam i karze swoją służbę, kim się otaczam to moja kwestia, a że nikt mi nie zaproponował dotąd słusznego mi miejsca, mam tylko prawo myśleć na temat tutejszej gwardii w sposób dość negatywny... - mówiła dość lekko potrząsając dzwoneczkiem na swym kapeluszu raz za razem. - A ty uszkodziłeś go tak bezmyślnie... Nie wstyd ci? - Pokręciła głową z widoczną pretensją jednak chodziło tu tylko o prawo do uderzenia go, a nie faktycznie o uderzenie i tylko tak miało to wyglądać... - Nie powinien się odzywać ale zrobił to i zmusił mnie do strzępienia języka w tak czczej sprawie i dostanie za to w swoim czasie, ale nie w sposób tak prymitywny - spojrzała mimochodem na rzeczonego ogiera... który nie podniósł się z ziemi, a ten uśmiech naprawdę umiał przerazić... po czym ten sam wzrok padł na gwardzistę. - Ten jak go nazwałeś? Brudny pegaz byłaby wstanie cię pokonać gdzie nawet twoja magia nie pomogłaby ci z nią - insynuowała że jego magia jest po prostu słaba -... zostawię jeśli udowodnisz swoje słowa... Zmieszasz ją z błotem, bo w tym momencie jest bardziej czysta niż ty, a z pierwszeństwa chętnie skorzystam.. - mówiła dość arogancko gdy Qualm stroszyła pióra, a gwardzista mógł poczuć że z nimi jest na pewno coś nie tak. Różowa klacz była prawie jego wzrostu i patrzyła się brązowymi oczami czekając czy ruszy się, gotowa spełnić rozkaz swej pani i jej nie zawieść, istny fanatyzm gdy nawet słowo nie wyszło z jej ust jakby miała zakaz. Jednak była w niej chęć podążenia za nią. Istny dylemat i czegoś brak. - Night zostaniesz tu i doprowadzisz się do porządku zanim wrócę - rzuciła na odchodne
-
Fate wyszła zwycięska z tego wszystkiego, ale nie można było o niej powiedzieć że w sercu jej zagościło szczęście mimo tak bezpośredniej puenty, którą przy jej dość gwałtownym wyjściu chciała się oczyścić... Jej oczy lekko przygasły, czas w nich się nie gotował mimo że głowę miała wysoko i patrzyła dumnie w dal to nie było to samo co przy wejściu do ordynatora i właśnie to wyczuwała Mask idąc za nią jak strażnik nie mówiąc nic, a biała klacz mieszała się w swym umyśle idąc przed siebie i dopiero głos Nighta sprawił że wróciła do świata żywych. - Mamy czas... Dużo czasu... - mówiła, jednak dość kłamliwie gdy pokręciła głową na nie to i tak musiała stanąć w kolejce zastanawiała się tylko co zyska po tym? co zyskuje jednorożec po rytuale i jej oczy zabłysły gdy próbowała zaobserwować zmiany w magii i ciałach przed i po rytuale. - To nie twoja wina... i jestem zaszczycona że możesz być przy mnie i nieocenioną możesz być jeszcze pomocą dla mnie i moich towarzyszek. Służyć radą i dobrym słowem - uśmiechnęła się do niego gdy stanęli w kolejce do świątyni.
-
- To dobry ogier - sparodiowała jego głos, patrząc mu w oczy - któremu chcecie zabrać osobowość, barbarzyńskim zabiegiem i to ja jestem tą złą? - zapytała gdy końcówka kołyszącego się ogona lekko zapłonęła, po czym zgasła i rozniosła się woń spalenizny po pokoju... - On naprawdę widzi więcej... tego się lęka. - Tylko tyle rzekła w komentarzu gdy zwróciła swe oczy ku drugiemu ogierowi, a głowę uniosła jeszcze wyżej tylko dlatego że była tak niska i chciała podkreślić jak ważna jest, gdy jej oczy wyrażały dezaprobatę... - Idziemy nie chce tu być - wyraziła swoje zdanie w dość dworski sposób, gdy skierowała się ku drzwiom powoli, a jej je otworzyła Mask.
-
- Kryształowy ołtarz - powiedziała Fate po tym jak posprzątała cały bałagan, który sama zrobiła. Haze wylądowała w kapeluszu, a ten na głowie złotogrzywej klaczy, gdy ta mówiła niezwykle pewna siebie... Po tym gdy czas już płynął tempem adekwatnym do tego świata. - Chce mi pan powiedzieć że jestem dziwna? - pytała podchodząc aż pod same jego biurko... - bo wiem że to mu nie pomoże, a mi przeszkodzi prowadzić badania jak się namyśle, oczywiście przyzna mi pan rację to gwardzista, którego tu nie powinno być... Wy też będziecie mieli problemy... - zamruczala patrząc na niego jednym ze swych niebieskich oczu w którym tańczyły złote iskry.
-
- Night na spokojnie... Jak brzmi odpowiedź - powiedziała Fate o wiele przystępniejszym głosem, nie drgał, nadal był dość poważny... - Na spokojnie - mówiła wpatrując w ordynatora... Była skłonna ku kryształowej fontannie jako iż bardziej jej to pasowało, z drugiej strony... Ołtarz brzmiał donośniej, ale biała klacz zdecydowała się na trzecią opcję. Lekkim ruchem zrzucając swój kapelusz na ziemie, a ten pokulał się aż pod nogi Night dzwoniąc swoim dzwonkiem dość głośno, jakby skarżył się na takie zachowanie swej właścicielki że się nie godzi na coś takiego. - Haze wychodź... - powiedziała o wiele spokojnie... a metalowy źrebak powoli wyszedł z miejsca swojego tymczasowego zamieszkania, a brzęczenie rozległo się po pomieszczeniu... Spojrzała z wyższością na Fate że nie umie zrobić czegoś takiego, bo wszystko słyszała... Chociaż dźwięki w środku były dość zniekształcony. - To co mam się upewnić? - westchnęła cicho że miała zrobić coś tak prozaicznego. Jak znalezienie odpowiedzi ABC... Liczyła że ogier myśli na temat tego co tak bardzo chce usłyszeć, bo nie było jej śpieszno by wertować całe jego życie... Wokół jej rogu będącego tak naprawdę ostrzem, zebrała się niebieska mgiełka. Ta sama która zwiastowała zjawienie się Księżniczki Luny i poleciała w kierunku ordynatora by wejść do jego głowy... Przekonać się o co tak naprawdę mu chodziło, a Astral nie był planem materialnym, tylko duchowym i nie dotyczyła go funkcja czasu.
-
Mgła, skała, a może jezioro, nie wiedziała... Nie mogła odpowiedzieć błędnie, ani pokazać że nie wie, bo tego nie mogłaby już cofnąć. Grymas na jej pyszczku trwał tylko krótki moment, gdy klacz wyłapała moment gdy zamknął oczy ordynator, a ona rozciągnęła jego czas do niebotycznych rozmiarów... Bo nie potrafiła go zatrzymać. On musiał płynąć nieustanowienie... Jednak nie z tą samą prędkością i tą jego właściwość wykorzystała, by móc uzyskać odpowiedź której potrzebowała... - Night... Odpowiedź proszę - mówiła nieustannie patrząc na ogiera, by w tamtym momencie nieustanie i bezpośrednio. Nic innego już jej nie pozostało... - Mogłeś powiedzieć że taki jest - syknęła już nerwowo ale na pewno nie zła.
-
- Witam, Dancing of the Fate - przedstawiła się wchodząc sama... jeszcze zanim zdążył wydać pozwolenie wejść do gabinetu, a tylko samym tupnięciem tylnego kopyta kazała Mask zostać pod zamkniętymi drzwiami... Wyglądała na delikatnie oburzoną, wzburzoną tym co zobaczyła. - Jestem tu w sprawie ogiera na którym za niedługo będziecie chcieli przeprowadzić lobotomie... - wyłożyła swoje intencje niemal od razu na wejściu takim głosem że od razu pokazywała że nie chce usłyszeć odmowy... Mimo że ordynator był większy od niej, biała klacz miała arogancje w oczach. - Chce byście ją odwołali - stwierdziła unosząc swój nosek do góry... Liczyła że to zadziała, że nie będzie musiała podawać przyczyn dlaczego żąda o coś takiego.
-
- Night... Byłam w wielu światach, większość jest dość podobna... - powiedziała spoglądając na Qualm, która i ją mierzyła wzrokiem jakby wymieniały się doświadczeniami, ale tylko na siebie spoglądały a biała klacz po chwili zawahania pokiwała dwa razy głową... Uznając że starsza klacz powiedziałaby dokładnie to co ma na myśli gdyby nie wiedziała że musi grać swą rolę i nie pytana nie mówiła nic, gdy Fate mówiła dokładnie spowiadając się ze swoich planów, jak klaczka a nie wielka pani... - w większość wystarcza wyłożyć odpowiednią masę by przegięła szalę obowiązku... Zgadzasz się z tym? Jeśli tak, to zaprowadź mnie do niego - zachichotała z dokładnie tą samą myślą
-
- Mystra wspomoże cię w następnych chwilach... - spojrzała na niego dość pobłażliwie, wspominając swoją boginie, jakby samo jej imię miałoby moc zmazania win... - Celestia wybaczy... Sama rozkażę włożyć gdy to wszystko się skończy... - próbowała dodać mu otuchy niezwykle prostymi słowami. - To właśnie ty pomożesz zaprowadzisz porządek i staniesz w obronie zarówno słońca jak i księżyca... - Ja dziękuję - powiedziała klacz naprawdę elegancko ale i krótko, kłaniając się i unosząc swój kapelusik, by odwrócić się na jednym kopytku. Nawet po części jej humorek wrócił po tej podróży w nieznany jej cień, postacie który zdołały w jej sercu zasiać zwątpienie z którego się otrzepywała... - A teraz cię już opuszczę... Nie zostało nam wiele czasu Night - zwróciła się do drugiego ogiera już za drzwiami - a posiadam jeszcze więcej pytań niż wcześniej. Dziękuję za przyprowadzenie nas tutaj... Teraz nie można dopuścić by zrobili mu to co planują... - westchnęła zastanawiając się co powinni zrobić i przychodziło jej jedno niezbyt mądre i rozsądne rozwiązanie polegające na czymś czego sama nie pochwalała... Ale czy pomoc kucykowi nie była ważniejsza?
-
- To będziemy musiały ją powstrzymać zanim skończy... - stwierdziła dość poważnie, i jak rzadko kiedy pewna jeszcze bardziej tego wszystkiego, mimo że to co zobaczyła niewiele jej powiedziało, a raczej przez to wszystko musiała zadać sobie jeszcze więcej pytań, nie zbaczając z właściwej drogi... Odpowiedzi, kim tak naprawdę jest Crystal i czego chce... Bo białej klaczy zniszczenie wszystkiego wydawało się za abstrakcyjne... A może chciała stworzyć świat na nowo? Przeszło jej to przez głowę, ale zacisnęła zęby zanim jeszcze raz zabrała głos. - Wiesz czego jeszcze potrzebuje? By skończyć berło? - zapytała biała klacz średnio zadowolona z tego wszystkiego, chcąc go opuścić tak jak o to bo nie była wstanie mu pomóc... Nie była pewna czy nawet śmierć jest wstanie... Z samego jej humoru jej szczerozłota grzywa pociemniała i zaczęła przypominać wiekowe złoto. Otrzepała swoje ciało z pomocą podmuchów powietrza... Strzepała pył z kapelusza i peleryny. Zarzucając ją na siebie... - Ukradła Oko Sharr czego jeszcze potrzebuje - zapytała już w przejściu, odwrócona do niego bokiem... Spoglądając na niego jednym ze swych oczu... A kryształy rozłożone w pomieszczeniu rozpuściły się w powietrzu wypełniając pomieszczenie świeżym zapachem morskiej bryzy.
-
- Pokaż co najpierw co widzisz... - stwierdziła Fate, tupiąc swym kopytkiem w złości, a nawet z całą dostępną sobie mocą nie miała pojęcia czy mogłaby się tego podjąć wyleczenia go... To nie była jej dziedzina. Gdzie biała klacz skupiała się na kontroli chociaż był sposób który mógł go wyleczyć nie miała jednak pojęcia co się stanie z jego wiedzą z nią samą i dlatego odpuściła spoglądając w jego oczy... Nie był w nim zaklęcia do złamania. On tylko widział więcej jak i ona... Zdobył wiedzę której nie powinien. To go przerażało nawiedzało, a może wiedza którą zdobył stworzyła w jego głowie urojenia, czy to co widział faktycznie gdzieś miało miejsce, odzwierciedlenie. - Wiesz że chce powstrzymać Crystal... Wiecie - wysyczała zarzucając swoją grzywką - że zrobię wszystko co w mojej mocy by to osiągnąć - powiedziała dość dobitnie, podchodząc do niego by dotknąć jego czoła swoim... Być jak najbliżej jego, poczuć może coś czego nie mogła zauważyć z daleka, nadal liczyła że to sprawa magii a nie kucykowego umysłu... Jak miała z tym sobie poradzić. Jak... Zadawała sobie pytanie dość długo a jej moc z wolna przygasała... Jednak z blasku który sprowadziła zasklepiła jego rany... Bo moc którą przywołała ją samą by rozniosła. Samego przepływu, dlatego nie wyglądała jak Mask... Nadal była tylko delikatnym kucykiem nie znających wszystkich zawiłości świata... Chciała zobaczyć co widział on... Czy czas mógł jej na to pozwolić, czy w ogóle miał na to wpływ... - Nie odejdę... - wyszeptała, zaciskając swe zęby w źrebięcym niemal uporze... Bo ona chciała... A Czas znalazł oczy ogiera... Chciała wierzyć że to powstrzyma wizje... Jego szaleństwo... Bo jeśli to miały być omamy... To powinny być rozwiane właśnie tym... Prawdziwym widzeniem.
-
- Kto miał rację? - zapytała zaskoczona, nie spodziewając się po nim takiego wybuchu, tego że ją chwyci, zacznie walić głową w materac - kim jest ona, jak jej na imię? - pytała podekscytowana, rządna tej informacji, uważając by nie zrobił sobie krzywdy, gdy powietrze wokół jego ciało zaczęło gęstnieć, by nie mógł dalej uderzać, zrobić sobie krzywdy... Imię postaci o której mówił znaczyło naprawdę wiele. Mogło naprowadzić w pewnych wypadkach na świat... Może jakąś legendę którą znała... Było wiele została jedna, berło zniszczenia... Te słowa padały wiele razy, ale i tak rzadziej niż zjawi się wybraniec i zbawi świat... Zaciskała nerwowo wargi... Zastanawiając się co powinna począć. Czy nie pożałuje swoich czynów, gdy zadbała kryształami w rogach pomieszczenia, by za wiele magii z niego nie uciekło. Nie chciała zbiegowiska, a już w tamtym momencie powietrze drgało odczuwalnie. Magia niebezpiecznie kotłowała się w jej oczach gdy się zastanawiała, co takiego działo się w jego głowie... Czy to była sprawa siły wyższej? Szukała śladów, zamierzała z tym walczyć wyciągnąć go z tego obłędu bo przecież sam w niego nie wpadł. Nie mógł znać tych znaków. Nie w tej rzeczywistości. Tak myślała, gdy fioletowe wstęgi wypływały z jej spojrzenia... Kolejne znaki wokół niej się formowały... Rosła w siłę, budowała potęgę, czerpiąc ze splotu coraz więcej i więcej, gdy grzywa jej zaczęła z lekka się rozpadać na złote energetyczne pasma i obłoki... a iluzja rogu zniknęła nie mogąc być dłużej otrzymywana, gdy cała to jej uwaga skupiana była na ogierze, problemie i osobie o to odpowiedzialnej. Czy on był przez coś wiązany... Przez klątwę, czar? Jeśli tak mogła sobie z tym poradzić. Chciała to zrobić, ale chciała jego pomocy... - Zdradź mi imię... Powiedź więcej... - rozkazywała? prosiła? wypowiedziane słowa miały wiele znaczeń, ale w jej ustach brzmiały jak funkcje i nic więcej, gdy suchy ton zastąpił miękkie frazy którymi posługiwała się na co dzień. A każde niosło ze sobą kolejny puls drążący coraz to głębiej i głębiej.
-
- Wyjdź stąd... Chce zostać z nim sama... - zabrzmiała władczo jednocześnie wkradł się tam jej zwyczajny ton naprawdę przyjemny i niezmiernie wesoły... Zachował jednak swoje poważne brzmienie, gdy podmuchy wiatru powiesiły jej pelerynę i kapelusz gdzieś w powietrzu... - Jestem Dancing of the Fate,,, Jestem tu by ci pomóc... - zapełniła, ale zawiesiła głos, nie będąc pewna następnych słów.... - A tobie jak na imię? - Czekała moment na jego słowa... Dość niecierpliwie... - Czemu jest za późno? - Jej oczy przepełniła magia, a oczy wypełniły się czasowym piaskiem... Wyglądała jak wąż który hipnotyzował swoją ofiarę... Jednocześnie wypełniał ją niewyobrażalny spokój... - Co się zaczęło? Czemu świat ma się skończyć? Kto wie? - pytała pochodząc do niego dość powoli, uważając na każdy krok wiedząc że mógłby jej zrobić sporą krzywdę samym uderzeniem kopyta. Nie dawała jednak szanse strachowi by nadgryzł jej serce. Była odważna... Liczyła że zostało w nim coś ze starego gwardzisty... - Co za niebezpieczeństwo grozi tobie? Nam? Wszystkim? - brzmiała dość lekko próbując dotknąć jego ramienia... W zwyczajnym geście... Chciała mu pomóc. Jednak jej magia nie była mu wstanie tego zrobić w sposób doraźny, a raczej nie gotowa zapłacić ceny by jej użyć.
-
Fate patrzyła i starała się nie wzbudzać niczyich podejrzeń, gdy kolejne szpilki wbijały się w jej serduszko, musiała odwracać wzrok, który delikatnie zyskał na połysku... Nie potrafiła zachować całej tej powagi którą miała Mask krocząca zaraz przy jej boku, a jednak delikatnie za nią... Niewzruszona jak lawina podążała za ogierem, a nawet poprawiała kierunek białej klaczki która przez napływ myśli zbaczała ze swojej drogi. Traciła na majestacie jednorożca którym przecież miała być. Biała klacz widząc że wziął ich z początkowo za parę zadarła nosek do góry, a w jej oczach zapaliła się nienawiść, a nawet powietrze zdawało się w pierwszym momencie zawirować wokół niej, a temperatura wzrosła odczuwalnie, gdy ciepłe podmuchy poniosły się, a imiona obu klaczy wypaliły się na arkuszach... Nie użyła do tego pióra... Ogień oczernił papier w ten sposób tworząc dwa podpisy... Fate, podpisała się za Mask, a ta cofnęła się , chodź w pierwszym momencie miała coś powiedzieć, poznała swoje miejsce i nie zrobiła nic podziwiając potęgę niewielkiej klaczy... Z delikatnym strachem i respektem nie chcąc jej przypadkiem podpaść. - Proszę nie wysuwać niewłaściwych wniosków... - Pokręciła łbem jak to ona, nie spuszczając z oczu ogiera za biurkiem. - Dla dobra wszystkich wokół... Ogierze... - zaakcentowała ostatnie słowo, jakby to było coś gorszego od niej i uśmiechnęła się dość psychodelicznie, a szalone iskierki tańcowały po jej oczach - zaprowadź nas do tego który jest mi potrzebny, zapewniam pana że nie stanowi większego zagrożenia, a jeśli się nie dowiem tego co oczekuje sama przeprowadzę zabieg... - powiedziała z dziwną satysfakcją w głosie... Jakby to mogło sprawić jej niemałą przyjemność... Znęcanie się... Wydawało się że Fate zatraciła się delikatnie w swojej roli, tego od niej przecież wymagał...
-
- Mogłabym, ale cały czas by cykała... - westchnęła ze smutkiem - tym mocniej im bardziej podekscytowana by była... W tłumie może by to uszło, ale nie w pomieszczeniu... a wiesz jak bardzo łatwo ulega emocją... - powiedziała na moment przymykając swoje oczęta. - Wyobraź sobie jej wzrok przy tych wszystkich widzianych rzeczach w książkach czy snach innych... - Pokręciła głową, po czym podeszła do drzwi i stając w przejściu jeszcze się do niego odwróciła, by rzec dość gorzkie słowa... ale inne nie przychodziły jej do głowy. - Tak będzie lepiej - zabrzmiało zupełnie lekko w jej ostach gdy pochyliła czapkę i spojrzała na metalowego kucyka dość przepraszająco, a ona weszła tam do strefy bez nieba zupełnie dobrowolnie, jednak jej wcześniejszy uśmiech z pyszczka znikł... Mask, przybrała zupełnie swój normalny wygląd. - Zobaczmy tego gwardzistę ale wolałabym zrobić to prędko - stwierdziła dość dobitnie zaznaczając że czas należałoby oszczędzać w ich wypadku...
-
- Nasze archiwa są obszerne... - mówiła, próbując nie przerywać jedzenia. - Część została nawet przepisana na kryształy, połyskujące na półkach, świecą, a czasem zyskują swoją własną osobowość i są dość trudne w obyciu przez to - mlaskała, czasem próbując, nie mogąc przyjąć do świadomości że Crystal może być czymś zupełnie nie znanym i widać było że nie jest zdolna do uwierzenia mu, nawet wzięcia poprawki na swoją niewiedzę... Usprawiedliwiała siebie samą że tak być nadzwyczajnie nie może, że coś nie jest poznane chodź trochę, przecież tyle pokoleń przed nią dawało coś od siebie do - A to co zjadłam to jeszcze nic... - Przetarła swój pyszczek pęciną, nie zwracając uwagi na jego słowa, jakby jej własny wygląd nie stanowił dla niej jakieś szczególnej wagi. - Dziękuję za posiłek, dawno nie jadłam takich rzeczy - wyrzekła przez moment patrząc na swój talerzyk, który był pusty, a ona chyba już nie chciała nadużywać jego gościnności. - Crystal, jeśli tak brzmi jej prawdziwe imię, posługuje się magią... Mystra miałaby nie wiedzieć co to za magia skoro sama stworzyła każdy jej rodzaj, aspekt i tajemnicę? - zapytała się spoglądając na niego, bo tylko z tego przeświadczenia brało się to że ona nie może być czymś nieznanym. - W odpowiednim czasie wszystko się okażę i będę się śmiała z tego co mi umknęło... - powiedziała wstając od stołu.
-
- Zobaczymy - wyszeptała spoglądając na ogiera, jak się krzątał i robił te wszystkie rzeczy bez użycia magii i te proste czynności wydawały się wręcz niesamowite... Ona tego nie potrafiła zrobić tak oczywistych rzeczy kopytami, że nawet kartki w książkach przerzucała podmuchami wiatru. - Ale - zająkała się - ale jestem dobrej myśli, że jest to coś co już było tylko przyjęło inną niezrozumiałą jeszcze formę, którą trzeba odkryć na nowo - rozmyślała jeszcze przez moment zanim nie zaczęła pałaszować płatków, a miała apetyt całkiem spory i to śniadanie nie stanowiło dla niej jakiegoś wyzwania, mimo że jako nawet dorosła klacz była dość nie wielka, to po misce poprosiła o dokładkę... Oblizując się ze smakiem. - Jest dość niewiele rzeczy które mi umknęło... - Zaczęła zajadać kanapkę.
-
- Ja nie jestem kucykiem, nie muszę robić tak trywialnych rzeczy. Nigdy więcej o tym ci nie przypomnę - powiedziała Mask, a ostatnie zdanie wręcz wysyczała, jednak nie ruszyła za ogierem zostając z Haze w jednym pokoju. Spoglądając na nią, trącając jej policzek swoim nosem. Wymieniły się spojrzeniami, a klaczka próbowała się odwrócić, jednak nie była wstanie... - Przepraszam - wyszeptała... *** - Wybacz ale denerwuje mnie takie podejście. - Kręciła głową. - Magia to ciężka sztuka ale nie można nazywać jej czarną choćby pochodziła od samej Sharr - powiedziała siadając na jednym ze stołków przy stole... Zastanawiając się co powinna zjeść na śniadanie, a miała całkiem szerokie pole do wyboru. - Owies z mlekiem i kanapka z żonkilem to dobre śniadanie, nie uważasz? - zapytała, spoglądając na niego... Skoro sam się zaproponował że zrobi.
-
- To kwestia czarującego, a nie samej magii... - powiedziała dobitnie, dość mocno uderzając swoim kopytkiem o podłogę, a pod nim poleciało parę iskier które uwolniły się gdy nieświadomie uderzyła w strunę rzeczywistości. - Ona tylko przybiera daną oczekiwaną formę... Nic więcej... Tak jak każdy splot... Jest jak żywa istota, jednak zupełnie obojętna... Jeśli dali się pochłonąć. To był ich błąd - powiedziała dość twardo. Nie akceptując innej odpowiedzi niż jej własna... - To własnie jest powód zmiany aury... Byli za dobrzy jeśli dali się opętać, a w nich uderzyło takie same zło które miało swą równowagę w dobru ich własnego serca, nie sprostali mu... Tylko to doprowadziło ich do obłędu, a nie magia. Czarna magia to tylko nazwa nic więcej. - Zadarła nosek do góry... a w jej oczach zapaliła się lampka ostrzegawcza, gdy kotłowały się w nich piaski czasu. - A czy to istotne? Musimy do niej tylko dotrzeć, mamy kompas który nas zaprowadzi...- powiedziała kryształowym głosem Qualm chcąc już ruszyć przez drzwi. To ona miała kompas. Wydawała się znać drogę. Nie pomyślała o żołądku Fate który głośno zaprotestował, a ona się tylko głupio uśmiechnęła, odwracając wzrok... Pegaz wydawała się przewrócić oczami za szklanym ekranem. - Najpierw coś zjem, za radą Nighta zajrzymy do szpitala i pójdziemy na rytuał... Potem zobaczymy co dalej - powiedziała Fate spoglądając na ogiera przychylniejszym okiem idąc ku kuchni. - Co dobrego masz? - zapytała się nie mogąc się doczekać by zapchać swój żołądek... Żółtym serem najlepiej... Albo białym twarogiem...
-
Nawet nie wiadomo kiedy przed nosem Fate pojawił się pergamin na którym to zaczęła pisać dość zamaszystymi ruchami, zapisując wszystko w swoistym stenogramie, by niczego przypadkiem nie zapomnieć. Znaki te były praktycznie nie do odczytania dla obserwatora mimo że używała typowego equestriańskiego alfabetu, jednak z niego zostały tylko niewielkie wężyki z pozjadanymi zbędnymi literami... Haze podniosła głowę, kopyto ogiera musnęło jej metalowy policzek z delikatnym stuknięciem, by oddalić się i sama zobaczyć, jakie cuda dzieją się na zewnątrz... Mask była niewzruszona. Dla niej to nadal było mało... - Czarna magia to nie jest nic nadzwyczajnego... - Pokręciła głową, wzdychając cicho, bo nie lubiła gdy magia służyła złym intencją. - To tylko nazwa w większości przypadków... - westchnęła spoglądając na ogiera, nie do końca rozumiejąc jego strach. Już, tą zwykłą magią można było nabroić. A czarna tylko zawierała najgorsze cechy. - W niektórych światach nekromancja jest tak nazywana... A to z jej pomocą można uleczyć najcięższe rany, a nawet spróbować otworzyć bramy Tartaru. Co w tym złego? - Ton jej się zmienił z jednej chwili. Na bardziej pesymistyczny, gdy sama sobie odpowiadała na pytanie... - W łamaniu zasad... Niektóre rzeczy nie powinny się wydarzyć, bo niszczą równowagę... To jest czarna magia, a ja widziałam gorsze rzeczy. Jak ciemność pochłania cały świat, zmienia go na własną modłę. To jest straszne - stwierdziła odchodząc od okna spoglądając na ogiera... Uśmiechnęła się ale oczy nadal miała dość poważne. - Zawsze weryfikuje prawdę z paru źródeł, ale nie podobają mi się te igrzyska... Musimy znaleźć Crystal i ją powstrzymać zanim do tego dojdzie... Ale najpierw do świątyni?
-
Grzywa z metalowych wiórów szeleściła delikatnie pod jego kopytem, a mechanizmy wewnątrz niej drgały synchronicznie, jakby próbowała mruczeć, wychodził z niej tylko nieskoordynowany szum, gdy kolejne koła zębate nie wiedziały co ze sobą zrobić. Klinowały się, by zacząć się zaraz kręcić jeszcze szybciej. Pokój jednak przeszył chłód gdy Mask dotknęła ostatnim kopytem drewnianej podłogi, gdy zeszła ze schodów... - Haze... Zachowuj się - powiedziała dość dumnie, a jej wzrok zawisnął nad niewielkiej klaczce, która oddawała się tak drobnym przyjemnością jak przytulanie. A w jej głosie zabrzmiało to mniej więcej tak jakby popełniała jedną z największych możliwych zbrodni. Metalowy kucyk tylko skoncentrował wzrok na swojej przeciwniczce, ani myśląc by odejść tylko dlatego że tego ona chce... To samo zrobiła Fate, trzaskając jej bok kopytem by dała spokój... Nic się przecież nie stało. Zrobiła też dobrą minę do złej gry... Bo to co zrobiła samo w sobie nie było na miejscu. Nie powinna kwestionować jej zdania w tej kwestii, jednak to zrobiła. - Dawno nie spałam na normalnym łóżku.... - uśmiechnęła się delikatnie, schodząc zaraz za pegaz... Spoglądając na ogiera, by później podejść do okna... Spojrzeć, na magiczne ekrany. Była nimi zafascynowana... Tym ile mocy było potrzeba by zrobić coś tak błahego. - Często tak się dzieje? - zapytała dość odruchowo... Analizując na szybko wszystko. Była tym zafascynowana. - Ah tak, codziennie przecież powiedziałeś. To niezwykłe... - wyszeptała.
-
Haze siedziała przy oknie, patrzyła na gwiazdę która wschodziła i swym ciepłym blaskiem przyćmiewała wszystkie inne... Od drobnych rys na jej obudowie, rozchodziły się po całym pokoju drobne rozbite odbicia, a na słowa ogiera cicha muszka zmieniła się w chmarę szarańczy... Gdy kolejne systemy się uruchamiały, a klaczka powoli odwróciła głowę, potem dużo płynniej, zanim ciśnienie uzyskało wartość roboczą. A sprężarka ucichła... - Wydaję mi się że nie - uśmiechnęła się zeskakując z parapetu, a jej metalowe kopytka miarowo uderzały o deski, gdy podeszła do niego... - Mnie możesz nawet dotknąć tylko czy to wystarczy by we mnie uwierzyć... - zapytała stając przy nim... a jej głowa otarła się o jego kopyto... Tak jakby domagała się drobnych pieszczot. Brakowało ich jej. W tym samym momencie z góry słychać było cichy stukot... Ogier mógł poczuć, spore fluktuacje magii... To Fate i Mask schodziły na dół.
-
- Mówiłam że ci postróżuje... - zaszczebiotała, już z mniejszym entuzjazmem jak gdyby coś innego przejęło nad nią moc... rozmyślała naprawdę długo nad tym co powiedział, prawda była jednak była taka że wydawała za wiele dźwięków. Których nie zdołałaby zdusić, a terkotanie zegara na rynku takiego jak ona nie było możliwe... Nawet gdyby panował niesamowity harmider i tak z dużą dozą pewnością pozostawała by dostrzegalna jako jedna z pierwszych. Nie znała magii umożliwiającej jej ukrycie własnej tożsamości. Jednak nie ubolewała nad tym. Mogła zrobić wiele innych rzeczy.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 81