-
Zawartość
1771 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Hoffner
-
[Qualm Mask] [Dancing of the Fate] - Tego już się nie dowiesz... bo nie spróbowałeś. Dobrej nocy - powiedziała tylko na odchodne, gdy nazwał ją oszustką... Położyła uszy po sobie i zamknęła drzwi za sobą, a w powietrzu rozległ się długi syk. Była widocznie złą, zanim wszystko w niej wygasło, a oczy na nowo zmatowiały, a sam ogier stał się na niej znów niczego nieznaczącego pyłku. To już było za nią. Poszedł sobie, Rozłożyła skrzydła i zatrzepotała nimi zanim na nowo je złożyła by zajrzeć co takiego robiła Fate siłująca się z nieznaną sobie magiczną siłą. - Odwiedził nas ten sam Narcyz - powiedziała zaglądając tylko głową do pokoju - szukał klaczy pałającej się czarną magią, dziś jednak niczego takie nie widziałam... nie poczułam... A ty Fate? - zapytała białej klaczy gdy ta spoglądała ze sporą dozą skupienia na magię która tak usilnie chciała się wydostać. - Nie teraz - mruknęła tylko biała klacz nie potrafiąc już skupić się na czymś innym.
-
[Qualm Mask] - Naprawdę bród z pod kopyta? A myślałam że pod kopytem to ostatnim razem to ja miałam ciebie... - stwierdziła jeszcze raz przekręcając jego słowa, mówią oczywiście prawdę ale na swój nieco zaczepny sposób, gdy jej skrzydełka zatrzepotały niecierpliwie, gdy mrugnęła oczami i spojrzała na klacz na portrecie, pokręciła głową chwilę, myślą, zacmokała ustami jakby odkrywczo po czym stwierdziła że nie widziała takiej klaczy przez cały dzień. - Niebezpieczna klacz, jednorożec pałająca się czarną magią, a ty miałeś problem z położeniem pegaza i chciałbyś się mierzyć z nią, myślisz że dałbyś radę? - zamrugała do niego po czym westchnęła... - czeka cię pewnie jeszcze sporo domów do sprawdzenia, idź, Tu nikogo nie znajdziesz. Jeśli takowa postać się pojawi Panienka Fate na pewno sobie z nią poradzi, a teraz jeśli pozwolisz życzę ci dobry wieczór i odejdę... - powiedziała głosem pewnym ale kryło się w nim naprawdę wiele znudzenia.
-
Świetnie wydana, zakupiona na Kucykonie 2019, warta swej ceny, a sama gra jest prosta, aczkolwiek zakręcona i wymaga podstaw języka angielskiego, mimo że całkiem sporo zostało wyjaśnione w instrukcji. Mam nadzieję spędzić przy niej naprawdę dużo czasu ze znajomymi. Mogę ją z czystym sumieniem polecić. Już samo oglądanie artów na kartach, czy czytanie komicznych opisów u dołu karty dawało mi w drodze powrotnej pociągiem sporo frajdy.
-
[Qualm Mask] - Upokorzyłeś się sam i nie mieszaj mnie w to już... - mówiła dość mozolnie kiwając głową, a jej oczy nie spuszczały jego - mogłeś się wycofać i przeprosić panienkę Fate za zawracanie głowy i odszedłbyś dokładnie w tym samym stanie co wstałeś rano... Nie narzekałbyś na nic - powiedziała dość lekko z przekąsem... gdy kiwnęła w górę, po czym w bok wskazując na kolejne osoby o których mówiła zaraz potem. Dość lekko i bez stresu. - Pan Night w tym momencie korzysta z łazienki, przekazać mu coś? - zapytała unosząc brew. - Czy mam prosić panienkę Fate i przerwać jej odpoczynek? - kiwnęła głową, czekając na to co jeszcze jej powie... - Jedyną niebezpieczną klaczą jestem tu ja, przynajmniej ty tak uważasz... - błysnęła zębami.
-
[Fate, Qualm] - Dobranoc - zawołała głośno, obserwując jeszcze przez moment jak opuścił pomieszczenie po czym słuchając jak z góry dochodziły do niej dźwięki wody. A oczy zastygły na tym czymś, jak na jakimś przesłuchaniu, myślała, analizowała wszystko i nie do końca miała pojęcie z czym właściwie się tak mierzy... Zastukała kopytem o swoją barierę. Czyli jednak to reagowało na zwykłe kucyki, na słabsze kucyki? A na nią nawet nie chciało drgnąć, bo nie miała tego czegoś... Chwilę rozmyślań przerwały jej pukanie, ale to nie ona się ruszyła gdy w pierwszym momencie z zupełnego przyzwyczajenia chciała pójść i otworzyć, bo dla niej było to zupełnie normalne. Musiała się powstrzymać zaraz po tym gdy jej kopyta dotknęły podłogi i spojrzała z zawahaniem na pegaz która usadziła ją na miejscu samym wyrazem pyszczka Qualm minęła Fate nieśpieszenie i podeszła do drzwi... Prostując się, poprawiając jeszcze swoje skrzydła i pióra, by wydawać się jeszcze większą, gdy je z lekka napuszyła. Jej oczy w tamtej chwili nie wyraziły żadnych emocji gdy otworzyła drzwi i chciała spojrzeć kogo właściwie niosło o tej porze, bo gdyby Night spodziewał się gości to by powiedział? Tak myślała, gdy zaczęła... - Czym mogę służyć? - zapytała
-
[Fate] - Odpoczywałam, gdy żeglowałam po morzu mgieł eterycznych - powiedziała to mniej więcej tak, jakby to była najlepsza rzecz na świecie, po czym jej ton się zmienił - aż do momentu, gdy nie zmiótł nas z powierzchni astralny pancernik - zachichotała, a jej kopytko zrobiło falę - tylko dlatego tu jesteśmy, przypadkiem tak byśmy długo jeszcze jej szukały, a teraz muszę wziąć się do pracy, gdy mam okazję i mogę być sobą... Nie ogranicza mnie nic - spojrzała przez moment na magię zamkniętą w kamieniu który zaczęła powiększać, zastanawiając się co zrobi, gdy będzie miała więcej miejsca, zacznie przybierać jakąś formę? Zareaguje w inny sposób musiała sprawdzić. - Idź spać, rano wstaniemy i pójdziemy po kamienie, później na pociąg. Najwyżej prześpię się w nim, ale zirytowana sama zasnę i Haze mnie obudzi - uśmiechnęła się po czym klepnęła go po tyłku z uniesionym kącikiem ust... - Idź już... Jeśli to faktycznie reaguje na ciebie dobrze by było gdybyś się oddalił...
-
[Fate] - Myślałam - zawahała się, kiwając głową - by udać się tam jak najprędzej, może jutro w południe pociągiem i jednocześnie wcześniej zebrać to co potrzebuje Haze do swojego statku... - powiedziała, próbując sobie przypomnieć co właściwie potrzebowała do tego wszystkiego. Całego reaktora który został rozbity i nie mógł być naprawiony od tak, bez tego, a Qualm nie mogła stworzyć kamieni szlachetnych. - Tych wszystkich kamieni - pokiwała głową, uśmiechając się szeroko że udało jej się sobie przypomnieć - wiesz może jak je zdobyć? albo gdzie... - przyłożyła kopyto do ust po czym otrzęsła się zanim znowu zaczęła mówić. - Wyśpij się... - powiedziała dość dobitnie lustrując jeszcze go swoimi wszędobylskimi oczami - ja może odkryję o co z tym wszystkim chodzi... Może coś zrobię... Może to coś reaguje na kucyki w których moc jest słaba, albo emocje... Pobiera, albo wzmacnia magię. To może być tyle rzeczy. Czemu Crystal nie miała karmić się mocą ich wszystkich? - zapytała przymykając przez dłuższy moment swoje oczęta. To była straszna wizja, tylko splot wydawał się jej zdaniem silniejszy... Ograniczało ją tylko jej własne ciało. Mówiono że Mystra swojego się pozbyła, by móc zapanować nad własną domeną. Fate w tym czasie myślała co ze sobą zrobić snując kolejne teorię...
-
- Jestem tego świadoma, ale znając magię jaką się posługują łatwiej będzie mi ją np wyłączyć... Zmienić jej działanie, kontrować ją... - mówiła obserwując to. Czy to był jakiś magiczny pasożyt, czy magia która zyskała swój własny rozum. To było ciekawe gdy wpatrywała się w nią... - Powiesz mi skąd pochodzisz... - mówiła gdy zaklęcie zaciskało się na tym czymś, a sama Fate czerpała ze splotu powiązanego z jej duszą otwierając dla siebie kolejne bramy, a srebrna poświata wypełniła orbitę wokół Fate... Surowa moc której nadawała cel, a ta przyjmowała przyjemny ciemnofioletowy kolor... jej pani Mystry... W jej imieniu czerpała i korzystała - Nie operujesz nią w taki sposób... - stwierdziła, a kolejne wstęgi magicznej mocy chciały zacząć penetrować obcą siłę by rozbić ją i poznać jej budowę. -Tak jak mój róg to tylko ułuda... Dla ciebie magia to zmysł, dla mnie część duszy... Jestem bardziej związana z nią... - westchnęła, po czym rzuciła na niego okiem, a w nich błysnęło złotem... odezwała się dość lekko, tylko w jej głosie można było usłyszeć że się martwi... Zastanawia i analizuje przez moment nie zwracając uwagi na to co działo się w krysztale. - Będę wołała, tylko mam wrażenie że odkąd coraz bardziej z tym obcuje to ty słabniesz... - spojrzała na niego bardziej pytająco próbując zobaczyć że to nie sprawa magii... Nie chciała ryzykować jego zdrowia... Bo nie znała sił z którymi przyszło jej obcować. Nie wiedziała czy temu czemuś nie udało się spenetrować w jakiś sposób jego ciała...
-
- Chce iść.. - przytaknęła mu gdy jej oczy na nowo spojrzały na kryształ, a piasek w oczach zabuzował w nich, gdy ogier mógł poczuć jak klacz kolejne pokłady magii, by znowu spróbować przymknąć to co było w środku... To ona się zdekoncentrowała, czy jej magia osłabła, poddała się korupcji, czy może to w środku znalazło sposób jak wzrosnąć w siłę? Nie wiedziała i próbowała się dowiedzieć... Ustabilizować to zanim spróbowała by się dowiedzieć co to było... Na stole wylądowały trzy kolejne kryształy na których pojawiły się nie znane Nightowi znaki... Tworzyła kolejną klatkę gdyby pierwsza zawiodła. Postępowała niezwykle ostrożnie. Kryształowy pył stworzył pierścień a następnie krąg... To on miał pokazać jej drogę albo pomóc zlokalizować gdzie to ucieknie... Zabezpieczała się. - Tylko muszę się dowiedzieć co z tym się stało... - powiedziała ze spokojem, bo to wszystko znajdowało się jeszcze w jej zasięgu. Nie uważała tego za wyzwanie dlatego tak bardzo uważała.
-
- Będę musiała zbadać magię... - westchnęła stawiając kryształ na stole z tym co było w nim już spokojne, ale nadal była co do jego zawartości dość ostrożna jakby to coś mogło w każdej chwili wyskoczyć z niego i zrobić komuś krzywdę... - uwolnię moc, ale myślę że uda mi się znaleźć źródło, pochodzenie, albo splot do którego należy, dostać się do sieci, spenetrować ją... Może znajdę coś jeszcze w niej, do teraz jednak mam jeszcze więcej pytań niż przed opuszczeniem tego miejsca... - mówiła by usiąść na krześle spojrzeć w niego jak w magiczną kulę, po czym na ogiera. - Dowiedziałam się że to nie jest ta sama Equestra co kiedyś... Zostało popełnionych tu wiele błędów, w których nie uda mi się odnaleźć. Pójdziesz w drogę z nami? - zapytała i w tym samym momencie mógł poczuć wzrok Qualm na sobie ostry i nieprzyjemny, wtedy wzrok Fate padł na nią, ze spokojem. - Nie poradzimy sobie ze wszystkim... Myślałam nad pójściem do Canterlot.... Nieskończone schody może nam pomogą - zamyśliła się, a różowa pegaz nie odezwała się... Usiadła tylko przy ścianie i obserwowała.
-
Qualm mu już nie powiedziała, gdy przez moment patrzyła na niego z pełną powagą, uśmiechnęła się, po czym emocje z niej uleciały jakby stała się chodzącym posągiem, bo odeszła od niego, ale dostał samymi końcówkami ogona po pysku jakby to były zaloty a ona zapraszała go do sypialni, ale to chyba było na tyle z ich znajomości bo pegaz wróciła do swojej pani, a co mógł jej zrobić skoro pochłaniała magię przez co jednorożce zdawały się dla niej żadnym wyzwaniem... Może kuc ziemny by dałby tylko czy takowe służyły w gwardii? Bo nadal wydawała się delikatna mimo że kopyta miała niezwykle twarde, tak jak ciało, bo to nie mogły być same nasycenie magią. - Nie patrz na nią ze swojej perspektywy... To może być kucyk który znalazł coś przez co go nie rozumiemy... - Fate patrzyła na to co się działo i przypomniało jej się parę momentów z historii gdzie miały miejsce podobne zdarzenia ale zachichotała, bo było to na swój sposób banalne i podniosłe przez co gryzło się niemiłosiernie... - Chodźmy, chyba że mamy coś do zrobienia, na pewno sprawunki... ale tym się Qualm zajmie, gdy przyjdzie pora... - powiedziała by ruszyć w kierunku domu Night - chyba że coś jeszcze musimy tu zobaczyć?
-
- Nie... - powiedziała niezwykle krótko spoglądając na niego, a sama Fate była zbyt zajęta Nightem, dyskusją z nim i właśnie tak ważny dla niej był... Był nikim nie godnym już nawet jej uwagi. - bo co to byłaby za zabawa gdyby tu wszystkich nie było? - Rozpostarła szeroko skrzydła pokazując ich wszystkich w koło chichoczących przez co tylko wyglądała dość potężnie, majestatycznie wręcz.. Zmrużyła oczy zanim zaczęła mówić. - Wiem że miałeś przed oczami moment swojej chwały... - wzruszyła skrzydłami by pojedynczym piórem wybijać w mu napierśniku co o nim myśli... -Jak zawiodłam leżałam u twoich kopyt, a ty dyktujesz warunki, roszczenia do mojej Pani... - Pokręciła głową i słychać w jej głosie było agresje. - Jednak role się odwróciły i nie masz swojego zdania, woli... Sam tego chciałeś... - Nabrała powietrza i krzyknęła do niego jakby się na musztrze znajdował, a ona sama była jakimś kapitanem.. -Ściągaj ten hełm i całuj... - To było coś mentalnego do zbadania... - westchnęła opuszczając głowę po czym uśmiechnęła się patrząc na niego - Myślę że tak... To ją widziałam i dyskutowałam, rozmawiałam w antycznych dialektach tylko to nigdy nie było moją mocną stroną brak mi w tym cierpliwości ale o tym może później. Muszę się zastanowić nad innymi rzeczami... - Spojrzała jeszcze raz na Qualm ze spokojem... A gwardzista próbował się buntować? Niczego innego się nie spodziewała...
-
- Właściwie mogłabym prosić cię o cokolwiek... - mówiła a jej głos jakby wahał się w dość rytmiczny sposób, a lotki jej skrzydła przejechały po jego szyi. - I tak byłbyś zobowiązany nawet do tego co przeszło ci właśnie przez głowę - zacmokała głośno - jednak chce tylko drobnego gestu. - pokręciła głową, gdy na niego patrzyła i wydawała się nawet dostrzegać kolor jego oczu.. - pocałunku - mruknęła po dłuższej chwili - tylko trzech i to w kopyto... - mówiła jakby go uspokajała ale jej uśmiech nie wróżył dobrze... - W tylne prawe kopyto - uśmiechnęła się istnie jadowicie gdy stanęła do niego bokiem... - gdy będziesz przepraszał mnie... i moją Panią, za brak wiary w wiarygodność jej słów, osądu... - Gest ten wywodził się jeszcze z starodawnej zapomnianej Equestrii... Gdzie wasal właśnie w ten sposób przepraszał, korzył się niekiedy by nie stracić lenna. Tylko czy taki ktoś mógł o tym wiedzieć? Czy w czasach obecnych tylne kopyta były traktowane jako nieczyste? Była ciekawa jak to odbierze bo czekała... i jeszcze by tego było mało musiał się przed nią pokłonić... Przed pegazem, jego zdaniem kimś gorszym. - Widziałam inną przestrzeń, głos w nim i postać... To było dziwne i takie odległe - westchnęła zastanawiając co się tam właściwie stało i wszystko do niej wracało, gdy potrząsała głową by przez moment wszystko wyrzucić z siebie a dzwonek zadzwonił głośno... - To była rekreacja... ona nic nie zrobiła i mogłaby cały dzień stać, walczyć... To dla niej nieistotne, teraz czuje że żyje...- westchnęła spoglądając na to co się działo, jednak nie było to już istotne.
-
- Ja oszukuje? - w głosie jej wyczuwalna była igraszka, nie traktowała go na poważnie bo nie zasługiwał na to, gdy podchodziła do niego, a jej skrzydło całkiem zalotnie przesunęło się po jego pancerz, wzdłuż boku. - To nie ja posunęłam się do postawienia zasłony dymnej... Wiedziałeś na co się porwałeś, a teraz na własne życzenie jesteś mój... - powiedziała co ze sporym uśmiechem. Sam się na to zgodził. Przegrał używając magii... Zastanowiła się czemu nie wziął ją na walkę wręcz, ale to już nie było ważne, istotne... Jego los był w jej kopytach i jeśli myślał że jeszcze bardziej nie można go upokorzyć to się mylił, bo Qualm doskonale wiedziała co chciała z nim zrobić tak przy wszystkich. - Ja, Qualm, Haze zawsze widziałyśmy więcej ale nigdy nie tak samo... Jakby nie zaistniały pewne okoliczności już by mnie tu by nie było... - westchnęła spoglądając na Nighta a w jej oczach przewalał się czasowy pył... Gwałtownie, by się uspokoić i w jej oczach na samych skrajach były widoczne tylko złote pierścienie... - Nie wiem to możliwe... Sama tego doświadczyłam... Władam magią... ogniem, powietrzem i 6 innymi - Zamyśliła się dłuższy moment. - A ta jej magia jest dziwna, jeśli brać pod uwagę co doświadczyłam, to co oddał mi gwardzista... - zamyśliła się. - Karze całować się po tylnych kopytach... by go upokorzyć, by oddał jej hołd, oddać hołd godny seniorowi, przepraszając że zawinił.
-
- Ty już przegrałeś, a teraz głośno zawołaj, jeszcze raz by na pewno wszyscy usłyszeli o twojej porażce... - zawołała zwycięska Qualm po tym jak już poddał się, a próżno było w jej głosie sprzeciwu, bo wszystko powiedział ale stanowczo za cicho i myślała że coś kombinuje, odejdzie rzuci się na nią mimo że leżał na ziemi, obróci wszystko przeciwko niej gdy widać było jak z jej skrzydeł po raz kolejny ulatywała magia w postaci szarych strug, a sama klacz była gotowa do ataku, mimo że ogier posiadał na sobie pancerz.. był jednorożcem i powinna go uszanować, to ona nawet nie myślała by to zrobić... - Widziałam, poczułam a mam nawet jego magie do analizy i byłabym głupia nie szanując kogoś kto dał radę pokonać komnatę luster, zdołał oszukać wszystkich... - powiedziała, a wir powietrza wyrzucił chmurę pyłu do góry, by pokazać innym co się tam dzieje, jak Qualm stała tak blisko powalonego jednorożca... - A to jest tylko zwykły kucyk za bardzo wierzący w swoją wielkością i potęgą... Też byś mógł widzieć, ale czy jest to ci potrzebne? - uśmiechnęło się z typowa dla siebie gracją, wydawała się go traktować niemal na równi ale jednak nie do końca... Zachowywała się jak panna, a on tylko zabawiał ją rozmową na poziomi... - Tu nie było co oglądać...
-
- A ty myślałeś że wiesz o mnie wszystko... - mruknęła, a jej kopyto stanęło na jednym z łańcuchów, by zadziało się dokładnie to co ostatnio... Mało tego myślał że ją miał, a klacz nie musiała nawet otwierać skrzydeł, wystarczało że magia miała kontakt z jej ciałem by zacząć nadwyrężać magiczne siły gwardzisty, a Qualm ją pochłaniała ciągnąc jeszcze mocniej z jego mocy... - Daruj sobie to, bo cię poobijam dopóki nie powiesz że przegrałeś... - mówiła siłując się z nim, bo nie wyobrażała sobie by ktoś taki ją mógł pokonać, a ona nawet nie zaczęła... Świdrowała go oczami, napięła mięśnie i mimo że była w takiej sytuacji zachowywała się nad wyraz spokojnie. Czy patrzyła na niego w tamtym momencie tylko z góry? Ona faktycznie uważała się za lepszą. - Obraził cię, a ja nie pozwoliłam na to w mojej obecności... - Fate spojrzała na Nighra z typową radością. - A to co widzisz samo wyszło, ale wygląda pięknie, a ona może rozruszać kości... Tylko to nie dla niej przeciwnik... - mówiła obserwując to co się działo i wydawało się że ona doskonale widziała to co się działo. Mimo że spora część pola była ukryta w pyle.
-
Nie przejęła się tym ani trochę, była pegazem i zrobiła najnormalniejszą rzecz na świecie, wzbiła się w powietrze mimo że doskonale widziała w kurzu, jak biegał, gromadził magię mającą ją najprawdopodobniej zaatakować, tylko ona miała ją w głębokim poważaniu, kiedy jej ogromne skrzydła zagarniały powietrze tworząc jeszcze większą burze pyłu... Tylko na kilka metrów od Fate było spokojnie i pył zdawał się omijać tamto miejsce. Jakby klaczka nie chciała by jej futerko zostało pobrudzone... - Coś nie tak Night? - zapytała biała klacz obserwując ze spokojem widowisko, jak pegaz wbiła się jeszcze wyżej korzystając z zamieszania, które tylko pogłębiła, bo skoro ona nie miała w tym wszystkim widzieć, to czy on mógł cokolwiek widzieć w burzy pyłowej? Jeszcze wyżej, w pyle pojawiały się kręgi po których biegał i on w swej zbroi z błyszczącym rogiem... Złożyła skrzydła, większa masa zapewniła jeszcze większą prędkość. Miała spaść na niego, od strony grzbietu i całym pędem wcisnąć go w ziemie przewracając niczym orzeł swoją ofiarę, jednak ona nie miała szponów by go pochwycić ponieść ku niebu i zrzucić by połamać kości...
-
- Nie obiecam tym razem że wyjdziesz z tego cały... - wypowiedziała słowa dość chłodno i tak by usłyszeli to jego towarzysze. Mówiła pozbywając się odpowiedzialności za złamany nos, albo co gorsza róg, bo czy nawet tego mógł się spodziewać po pegazie który mógł równie mocno nienawidzić jego rasy... mimo że tak pokornie służył jednemu z nich. - Nie ma nic gorszego niż walka z głupcem... - Uniosła brew a jej wzrok zdawał się przepalać pancerz... - Wszystko zależy od ciebie i pierwszy ruch jest jak po poprzednio twój, chyba że postanowisz inaczej. Uważałabym jednak z szarżowaniem... ona tylko o tym marzy. - Przymknęła oczy, zanim spojrzała na niego z góry mimo że była niższa od niego. - Co więc zrobisz by położyć ją na ziemi, zanim ona to zrobi? Twoja słaba magia cię zawiodła... - rzekła, kończąc monolog jakby tylko z niego igrała, a Qualm Wyszła jakby na jej życzenie by zmierzyć się z przeznaczeniem idąc w jego kierunku niezwykle powoli tylko z lekko uchylonymi skrzydłami, jakby w każdym momencie mogła poderwać się z ziemi, albo zrobić jakąś nieoczekiwaną sztuczkę... a patrzyła się na niego jak na kolejną ofiarę, a nie przeciwnika... Jakby to miało tylko pomóc zejść jej z tej całej nienawiści. Chociaż w jej brązowych oczach było coś niecodziennego... Czy to były skutki nasycenia jej ciała magią nienaturalną dla niej. Fate tylko patrzyła z bezpiecznej odległości.
-
- Nie mój drogi... - odezwała się Fate z daleka spoglądając na niego, tego co przegrał i próbował kłamać, gdy był sam sobie winien. Powietrze wokół niego drżało potęgując głos tylko dla niego, gdy biała klacz wydawała się tylko szeptać mu niczym najgorszy demon... przecież go ostrzegała że jest słabszy, że to w co tak wierzy zawiedzie go i tak właśnie się stało... - chciałeś chwały, awansu, a teraz gdy zostałeś poniżony próbujesz się ratować kłamstwem... jakie to niskie. Zamiast spróbować jeszcze raz. Przecież to tylko brudny pegaz. Takie nic... pokonaj ją odzyskaj honor, a jak nie... twój los będzie jej... - Ostatnie słowa były prawie niedosłyszenia jakby niemal niepadły, nie mogły go przerazić, bo co mógł zrobić pegaz z jednorożcem gdyby role się odwróciły? Gdy to ona miałaby władzę nad losem, a on by mógł być tylko kundlem. Qualm przystanęła za Fatew która się zatrzymała a oczy jej padały na gwardzistę i wydawała się patrzeć w jego, jakby jego chełm nie miał żadnego znaczenia.
-
- Nie wymagam odpowiedzi teraz, ani tym bardziej od was - pokręciła głową, zanim spojrzała na kapłana i mówiła dalej - a gdy znajdę to coś na pewno z radością stanę ponownie przed jej obliczem i Pani przyjmie mój trud... a odpowiedzi poszukam ze spokojem wiem że ją otrzymam i to gdy nadejdzie czas... - mówiła nie odpowiadając na pytanie czy pójdzie do Las Pegasus, bo nie wiedziała jeszcze w tamtym momencie... - Dziękuję za wszystko. - pochyliła jeszcze głowę przed nim zanim się nie odwróciła by ruszyć ku wyjściu powoli i dostojnie, a gdy przechodziła koło Qualm ta dostała jej ogonem po zadzie że ma się ruszyć, nie ociągać. Komunikacja bez słów jaka występowała u starych rodów i pomiędzy ich służbą. A Fate wydawała się zwycięska po tym co wydarzyło się w świątyni... Że wszyscy zwrócili na nią uwagę i dopiero, gdy miała przejść próg miały dopaść ją wątpliwości co przez moment się zawahała. Czy nie pokazała za wiele?
-
- Jutro mnie tu już nie będzie - pokręciła nerwowo głową, strzygąc uszami na jego słowa - ruszę w drogę zgodnie z planem by znaleźć się w kolejnym miejscu mocy... miałam obowiązek stawić się raz, a wiem że nie jestem jeszcze godna i długo nie będę, wynik nie zmieni się z dnia na dzień, by stanąć przed Crystal... Mówiłam, a pani tylko to potwierdziła nie wydając wyroku, nie jestem gotowa - powtórzyła dość dobitnie uderzając kopytkiem... - mimo że moja moc jest jest ogromna, zdolna do transmutacji, czy plecenia swoich własnych zaklęć... To nadal za mało - stwierdziła cofając się od kapłana zbierając w sobie dość mocy, gdy po chwili wypuściła słup ognia w stronę sufitu, gdzie ukształtowała go w sferę, która przez ten krótki moment wypełniła niesamowitym gorącem pomieszczenie, zanim rozproszyła ją chłodnym podmuchem powietrza, a niewielka klaczka nie wydawana się ruszona tym co zrobiła, zmęczona, czy zachwycona tym że jej się udało... Spojrzała poważnie na swego rozmówcę... i ciężko było w jej determinacji szukać kompromisu - Teraz pozwolicie że pójdę we własną drogę... Znacie moją moc, drogę też... - mówiąc to jeszcze raz pochyliła głowę w oczekiwaniu na werdykt, w jej głowie nadal brzmiały słowa postaci z innej rzeczywistości... To nie do niej należała decyzja gdzie się uda... była za młoda by to zrobić, nie gotowa, więc czy słowa postaci były prawdziwe? Nigdy by tu nie wróciła gdyby nie oko? Czy faktycznie czegoś nie dostrzegała i błądziła? Zwątpiła, ale że miała pysk zwrócony w podłogę myślała że jej mimiko nikt nie widział...
-
Biała klaczka poczuła się naga w pierwszym momencie bez swej peleryny i kapelusza czy wszechobecnego dźwięku dzwonka... Spanikowała by wrócić do punktu równowagi zaraz potem gdy patrzyła na świat swoimi niebieskimi oczami, próbując dostrzec coś więcej... Zastrzygła uszami słysząc prastare dialekty, jednak rozumiała tylko pojedyncze głoski bo nigdy nie była dobra w te klocki, nie uważała...Gdy wreszcie zrozumiała uśmiechnęła się, a po usłyszeniu magicznego sława gra, sama postanowiła wziąć w niej udział. - To też jest mój dom, moja rzeczywistość... - powiedziała próbując przywołać blask złączony z jej duszą by rozświetlić bezlitosnym światłem swoje otocznie... - przybyłam by sprawdzić w imieniu Mystry co się w nim dzieje czy nie ma tu skradzionego oka Sharr za którym tak długo podążałam... Jeśli trafiłam do twojej gry, jestem zaszczycona że mogę wziąć w niej udział - mówiła patrząc się w szarą nicość, obserwując krąg próbując go dopasować do czegoś konkretnego, a może to był wymiar kieszonkowy? myślała całkiem intensywnie i było to widać po niej, bo nie umiała dopuścić do siebie faktu że to jest jakiś kraniec wszystkiego co zna. - Było mi widocznie przeznaczone właśnie to - uśmiechnęła się, a pewność siebie z niej nie schodziła.
-
Przez głowę Fate przechodziło wiele myśli, na widok witrażu i to musiało być wyobrażenie tej której nikt nie widział... Złodziejki oka Sharr która podporządkowała sobie właśnie tą Equestrie tylko czy na pewno był kucyk? myślała unosząc wyżej głowę oglądając to co było przed nią... Czy oni odzierali magicznie uzdolnionych? Widziała taki świat tylko w tamtym momencie wszystkich zabierano do Gai... by pokazać im dwojakość ich mocy co do tworzenia, czy też niszczenia, by nie znalazł się nikt kto zachciałby zakłócić jej ... Tu raczej spodziewała się odbierania jej... Tego się nie bała bo nie była zależna od swoich własnych zasobów... Wreszcie stanęła i schyliła swe czoło przed tutejszym kapłanem, uważnie słuchała jego słów i po chwili odpowiedziała mu, gdy Qualm była tylko parę metrów za nią i patrzyła się na swoją panią jakby była tylko psem. - Nie czuje strachu, bo ten tylko zasłaniałby mi drogę i dawał zbędne niepewności - powiedziała klacz uśmiechem typowym dla jej wieku niewinnym, niemal źrebięcym mimo że w niej tkwiło wiele podzielonej mocy. - Canterlot leży dopiero na samym końcu obranej drogi, którą obrałam, by spróbować sama zgłębić zagadki ukryte przede mną... - przekręciła głowę typowy dla siebie sposób strzygąc uszami, na znak ekscytacji że znajdzie się w centrum uwagi. - Gdyby wszystko wydarzyłoby się parę tygodni później, zwróciłabym się ku stolicy, ale jeszcze nie czuje się na tyle silna by wrócić tam, wystarczająco godna. Jeszcze czegoś we mnie brakuje i zamierzam się dowiedzieć czego ale w drodze, może los naznaczony w moim imieniu właśnie tego oczekiwał? że mam się zjawić właśnie tu... - Przymknęła swoje oczy i westchnęła by nabrać powietrza gdy dbała by jej głos brzmiał najpiękniej jak to było możliwe. - Łaska Crystal nie zna pojęcia odległości...
-
- Transmutowałam każde jej pióro po kolei, zmieniając ich strukturę, wytyczając w nich magiczne ścieżki... - mówiła jakby to nie trwało całe godziny, nie wymagało całego ogromu mocy, cierpliwości, bo musiała być niezwykle dokładna, by jej twór nie był za masywny. Wyglądało zupełnie naturalnie, stanowiły część ciała pegaza. a magia którą zgromadziła jej podopieczna zeszła z niej rozproszyła się, a pióra wróciły do normalnego wyglądu... - Misterne, ale skuteczne, przy magii większości jednorożców, ale wiedzę i moc masz za małą by to zrozumieć... - westchnęła delikatnie już zażenowana całą sytuację. Myślała nawet by nazwać go głupim ale się powstrzymała. - Dlatego jesteś słabszy od niej, a teraz zostawię cię z tym co chciałeś. Pokonał cię brudny pegaz, nie wstyd ci tak przed wszystkimi? - stwierdziła jeszcze zaczepnie nim odeszła w stronę świątyni, a Qualm ruszyła za nią bez słowa, jak duch. Ruch jej skrzydła sypnął piach w oczy gwardzisty gdy złożyła je dość gwałtownie z jednym tylko celem bo miała chronić, bo jak udowodniła na gwardii nie mogła polegać, zwłaszcza w takiej dziurze jak to sam pięknie określił jej tutejszy przedstawiciel... Fate mogła grać ale zniknięcie tego konkretnego gwardzisty wcale nie pomogło jej zachować tej całej powagi i stonowanej arogancji, gdy głowę miała wysoko, a Qualm wręcz przeciwnie patrzyła w podłogę nie godna obserwacji tych wspaniałości w środku... Co to była za magia? myślała gorączkowo biała klaczka, a z kapelusza wyciągnęła jeden z większych kryształów w których chciała umieścić magie której nie rozumiała, gdyby się okazało że jest to coś czego nie była by wstanie kontrolować i musiałaby się tego najzwyczajniej pozbyć, a nie chciała tego przypadkiem utracić i miała kryształ na samym czubku głowy pod samym kapeluszem.... I w ten sposób chciała podejść do ołtarza.
-
- Jestem by służyć - powiedziała, po czym zrobiła dokładnie to o czym mówił, skorzystała z prędkości którą miała, odbiła się na kopytach wykonując piruet wokół promienia by zmniejszyć dystans między nimi. Zrobiła to niezwykle prędko i z gracją typową dla jej gatunku, by w ostatnim ruchu zrobić cięcie skrzydłem, które w zamyśle miało pozbawić go ogona praktycznie tuż u jego podstawy... tylko upokorzyć bo nie wiedziała czy powinna ruszyć go w inny sposób na który się nie zgodził... To miało zakończyć, tylko czy trafiła? Wszystko wydarzyło się błyskawicznie, a Qualm wyhamowała pęd na niewielkiej przestrzeni, ryjąc kopytami po kamieniach, gdzie strzelały iskry... Wyglądała na wyprowadzenie kolejnego ciosu... Fate to oglądała i nie zaskoczona była tym co zobaczyła... Qualm nie mogła postąpić inaczej i klacz widziała że powstrzymywała się gdy z jej skrzydeł wyciekała magia z której umiała skorzystać, ale tego nie robiła dając jej ulecieć. Biała klacz była zafascynowana tym widokiem do momentu aż nie błysnęła jej jedna postać na której jej para oczu bardzo prędko wylądowała, ale nie zrozumiała co mówiła jej intuicja, gdy oglądała tego gwardzistę, a jej magiczne zmysły chciały dowiedzieć się na jego temat jak najwięcej jak to ona... Jak bardzo niebezpieczny był gwardzista śmierci? Z jakiej magii korzystał? Co błysnęło w jego zbroi? Czy było to coś co już znała? Czy dopiero to miało zostać odkryte... Bo Fate wydawała się nie znać strachu.