Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hoffner

  1. [Fox] - Romantic jest twarda, bo polubiła dyscyplinę i kontrolę. Kiedyś była inna ~ milsza, lecz coś się z niej z dnia na dzień zmieniło. Nikt nie wie co się stało, ale wyszła z tego odmieniona... Warto jednak ją słuchać. - Broniła koleżanki. - Nie jesteś pierwszym jej trudnym podopiecznym, ale to temat na cały dzień - próbowała zakończyć wątek wiedząc że za dużo chce powiedzieć jak to ona. - Kontrola będzie zawsze. Takie społeczeństwo. Chcesz większej wolności? Rób co każą i unikaj głupstw... A co do klaczy musisz się przyzwyczaić i zrobić sobie kajet ze stałymi zleceniami... Każda klacz jest inna. I nie mówię tu tylko o charakterze. Jeśli rozumiesz co chce przez to przekazać. W sumie nie masz złej roboty. Ciężko takie zadowolić, ale dojdziesz szybko do wprawy... - Uśmiechnęła się pokrzepiająco zaraz potem maczając usta w napoju.
  2. [Fox] - Nic nie szkodzi. Przynajmniej na razie. - Uśmiechnęła się ciepło. - Każdy z nas zna taką jedną zasadę od urodzenia. Każde działanie ma w jakimś stopniu skutek do przewidzenia. Słyszałeś to może od Heart w innej zawiłej formie? - pytała się zupełnie normalnie wchodząc do baru w prostym equestrańskim stylu. To był najbardziej typowy bar jaki można było znaleźć. Parę stolików i trochę dalej lada barowa a wszystko wykonane z jednego rodzaju drewna... Klacz usiadła elegancko na wysokim krześle zamawiając dla siebie wcześniej wspomniany cydr płacąc za niego 2 monetami. Widać że była dość częstym tu bywalcem...
  3. [Fox] - Dyskrecji trochę - syknęła cicho zwracając uwagę. - O tym się nie wspomina - upomniała. - U nas istnieje coś takiego jak wolne związki. wiesz co to oznacza. Prawda? - Strzeliła cię ogonem w zad jak z bata. - Po za tym nie wspomina się o tym co się zrobiło, by uniknąć kłopotów że usłyszy ktoś coś czego nie powinien... - Rozejrzała się nerwowo czy ktoś was nie obserwuję. Na szczęście tak nie było. - Słyszałam i wolałabym go jednak nie usłyszeć... - urwała by nie wchodzić w ten temat. - Tak... no co powiesz na. - Zagryzła wargi. - Powiedzmy na kufel cydru w barze niedaleko? - spytała się wskazując kopytem na bar o wdzięcznej nazwie "Musujące Bąbelki".
  4. [Romantic Heart] - Powiedziałam... Męcz się z nią - zaakcentowała. - Fox, weź zrób z nim, co chcesz, tylko ma wrócić do mnie cały przed 23 na dworcu... - powiedziała Heart wydając drugiej przyzwolenie, by zaraz po tym zniknąć w jednym zaułku, nie żegnając się i zostawiając cię na pastwę losu z drugą klaczą. - Widzisz jesteś cały mój - powiedziała Fox oblizując się na myśl co teraz może z tobą wyprawiać. - Heart pozwoliła... Masz wrócić cały... na dworzec przed 23 - powtórzyła wybiórczo, a jej uśmiech mógł cię przerazić. - Dość czasu a ogier może być wierny całemu stadu klaczy. Nie wiedziałeś? Czemu nie mogłabym do niego dołączyć? - pytała przybliżając się do twego boku.
  5. [Romantic Heart] - Hej! Przecież powiedziałeś że można się na tobie wyżyć. Nie? - pytała lekko oskarżycielskim tonem Fox. - To zgłaszam się na ochotniczkę - powiedziała nieugięcie chcąc zdobyć cel, który upatrzyła sobie w tobie. Najprościej mówiąc chciała cię zaliczyć... - Nie odmawia się klaczy... - przypominała ci, a jej uśmiech był dość wredny - i nie musisz przecież ograniczać się tylko do jednej... - dopowiedziała próbując ci coś uświadomić. - Ja idę coś zjeść... Mówiłam przecież - westchnęła Heart że jej tu chyba nikt nie słucha. - Idę do baru... a ty się z nią męcz...
  6. [172][Lust Tale] Siedziałam jeszcze chwile na łóżku zanim usiadłam przy stole przed białym pergaminem z piórem zamoczonym w czarnym atramencie po czym pewnym ruchami zaczęłam pisać... Styl był pewny i dość agresywny... Drogi Golding Shieldzie! Przy tak nagłym i niespodziewanym zakończeniu Gali Grand Galopu, nie zdążyliśmy się umówić na spotkanie... Nawet nie wiesz, jak bardzo na nie czekam, a fakt że nie mogłam przez pewien czas znaleźć rozwiązania problemu, by się z tobą skontaktować, dręczył mnie jeszcze bardziej, ale teraz czytasz te słowa, które jednak doszły do ciebie... Wciąż nie mogę wyrzucić twoich obrazów z głowy... Żałuje że nie udało się nam zatańczyć jeszcze jednego ostatniego tańca przed naszą rozłąką. Miałbyś jeszcze trochę praktyki i prowadziłbyś mnie w miarę dobrze. Sukcesem było, że za pierwszym razem, nie deptałeś mi po kopytach. Myślisz czasami o mnie, gdy nie jesteś zajęty swoimi obowiązkami? Ja co wieczór wracam do tamtego dnia, marząc, by ujrzeć Cię po raz drugi... Twoja Lust Tale Spojrzałam na to co przed chwilom zapisałam zaraz po tym składając go na pół i wkładając sobie go pod pachę, by przesiąkł moim charakterystycznym zapachem. Miałam nadzieję że nie zignoruje tego i wystarczająco mocno zakręci mu w głowie tak by mi się nie opierał nadto... Zaraz potem włożyłam go do białej koperty. Nie adresowałam go jakoś specjalnie. Napisałam dużymi literami jego imię mając nadzieje że dotrze do niego w ten sposób... Na koniec zapieczętowałam go ładnym czerwonym śladem szminki dodając własny adres zwrotny w przystosowanym do tego miejscu... Teraz zostało mi go przekazać w dobre kopyta i mieć nadzieję że dojdzie. Zostawiłam go na toaletce w domu zanim wyszłam otworzyć klub... Zbliżał się wieczór i nie miałam już czasu na te romanse...
  7. [172][Romantic Heart] - Idę się najeść na własny rachunek i nawet na to nie licz - powiedziała unosząc się dumą. W środku miała wątpliwości, czy niezardzewiała na tym polu. Wszystkie ostatnie posiłki przychodziły jej łatwo. Za łatwo według jej myśli. Kiedyś potrafiła podejść do upatrzonego celu i go zdobyć. A teraz była pełna wątpliwości. - Ja chętnie skorzystam z twojej oferty - powiedziała wyzywająco, zalotnie mrugając swoimi długimi rzęsami. - Jak lubisz? - spytała się zupełnie nieskrępowana, idąc wśród innych kucyków, które mogłyby to usłyszeć.
  8. [172][Romantic Heart] - Ja nie chce żadnego ciasta! - Uniosła się podnosząc głos. - Jak będziesz kiedyś na głodzie, na którym jestem teraz, to pogadamy... - odburknęła przez zęby - i nie wydurniaj się specjalnie, bo jeszcze bardziej mnie denerwujesz! - dodała poważnym tonem, a Fox zbliżyła pyszczek do twojego uszka i zaczęła szeptać. - Heart szuka kogoś, żeby ktoś ją myhy... - mówiła wrednie spoglądając na drugą, co zaczęła się gotować. - Fox, co ja mówiłam o za długim języku? - groziła. Widać było że możesz znaleźć się w środku huraganu wywołanego przez te dwa changelingi.
  9. [172][Romantic Heart] - Nazywaj mnie Fox! - Zarzuciła ruda biodrem uderzając dość delikatnie w twoje. - Przystojniaku. Ja podziękuję za twoje ciasto, za to twojej koleżance, by się coś... - urwała spiorunowana wzrokiem drugiej klaczy. - Fox... bo ci kiedyś język ktoś utnie - powiedziała lodowato, a druga przełknęła ślinę, wiedząc że druga jest do tego zdolna. - Idziemy do baru... - Spochmurniała kucoperz.
  10. [172][Romantic Heart] - Żartujesz - śmiała się. - Prawda? - spytała się, a zamiast odpowiedzi usłyszała potężną eksplozję. - Ja nie żartuję... Ja się spieram i nie mówię całej prawdy... - odpowiedziała twardo. Chciała wstać, ale z kolei druga klacz ją powstrzymała. - Nie jesteś już głodna? - spytała z przekąsem. Romantic na nią spojrzała a jej wzrok mówił wszystko.- Idę z tobą. Chcę go poznać... - Puściła ją i obie udały się w twoim kierunku. - Egoisto? - Usłyszałeś w głowie. - Za tobą... - Za nim zdążyłeś się obrócić znalazłeś się pomiędzy dwoma klaczami.
  11. [172][Romantic Heart] Obsydianowa klacz przechadzała się ulicami, na których kiedyś polowała niemal codziennie... Odczuwała głód, a było za wcześnie, by zastosowała standardowe metody, innym czynnikiem było to że nie była na własnym terytorium... Usiadła na ławce w parku pod drzewem i zamknęła oczy jakby się bardzo głęboko zamyśliła. Po paru minutach dosiadła się do niej klacz. Nie trudno było ją zauważyć po jej unikalnym rudym futrze i kręcącej się grzywie w ładne długie loki. - Witaj Fox... - powiedziała wolno, nawet nie otwierając oczu. - Romantic, a co ty tu robisz? - spytała się zdziwiona dokładnie lustrując drugiego changelinga. - Podobno jesteś w Canterlot? - Tak jestem zazwyczaj w Canterlot, ale dziś przywiało mnie tu, za jednym źrebakiem, co uciekł i nie chce się słuchać... - powiedziała nie wyjawiając całej prawdy. - Gdzie jest twój podopieczny? - Zaczęła się rozglądać. - Tam gdzie będzie za chwile głośno załatwia ostatecznie własne sprawy... - znów rzuciła zagadką. - Nie zgrywaj się i powiedź to tak, bym zrozumiała, a nie dowiem się o wszystkim, jak będzie po wszystkim... - Jej ton był oskarżycielski. - To hybryda... załatwiająca ostatnie własne sprawy... - powiedziała kwasząc się niechętnie. - Nie mów... że to ten, o którym jest tak głośno ostatnio? - Oblizała się pytając się o to. - Tak to ten - odpowiedziała, otwierając oczy ilustrując ją uważnie. Faktycznie wyglądała jak lis... Nawet miała białe futro na piersi aż pod pysk. - To ja spadam... - Próbowała odejść. - Nawet nie próbuj... Nie jest na to gotowy, po za tym jesteś mi potrzebna... - powiedziała niechętnie wiedząc że będzie musiała poprosić ją o pomoc...
  12. [172][Romantic Heard] - Nie doceniasz przeciwnika - ostrzegała. - Myśmy też przegrali z kucami, a zwycięstwo mieliśmy na wyciągnięcie kopyta. Plan był wręcz idealny... Wszystko przez tą Cadence - zaakcentowała imię z dużą dozą nienawiści. - Nie przewidzisz wszystkiego, a jak czegoś możesz nie robić, by nie wpakować się w kłopoty, to tego po prostu nie robisz. Po co masz kusić los, by skazał cię na niepotrzebne niepowodzenie? - spytała, mrużąc oczy. - Pamiętaj że cię ostrzegałam... Znajdę cię po wszystkim... - powiedziała odbijając w bok i znikając gdzieś w tłumie.
  13. [172][Romantic Heard] - Jak źrebak... - mruknęła, przeciągle wzdychając. - Tak więc słuchaj egoisto, patrzący na świat jedną płaszczyzną - zaczęła dosadnie. - Jak coś nie uda. Ktoś cię zrani i zaczniesz krwawić na zielono. Jak myślisz komu przysporzysz problemów? Idźmy dalej. Ataki odwetowe. Czy nie zacznie się dziać tak jak na ziemi przy wojnach rasowych? Czy wtedy nie będzie gorzej. Pomyśl, kto najbardziej ucierpi na destabilizacji dotychczasowej sytuacji. Ale rób jak chcesz ryzykując życie setek tysięcy naszych braci i sióstr dla głupiej zemsty - próbowała grać na twojej psychice, by odwieść cię od pomysłu wysadzania tego.
  14. [172][Romantic Heard] Romantic pokręciłam energicznie głową, wyrzucając z głowy niesforne myśli, po czym spojrzała surowo na ciebie. - Śmieciu... czy ty w ogóle przemyślałeś wszystkie konsekwencje swojego działania? - spytała podchwytliwie. Jej wzrok świdrował cię jakby zaraz miała zajrzeć w twoją duszę. - Zemsta jednym... rozumiem cię że możesz być zły... ale wiesz co może stać się potem? - urwała dając ci czas przemyśleć parę rzeczy.
  15. [Romantic Heard] - Manehattan to duże miasto... I główne... Źródło zaopatrzenia zaraz za Las Pegazus. Nie możemy tam nabałaganić bo Lust dostanie za nas po głowie... - stwierdziła wstają z miejsca. - Więc co tak szalonego planujesz? Tylko nie mów że jakieś niepotrzebne nikomu porachunki prowadzisz... - powiedziała idąc przodem. Znała dobrze to miasto. Idąc tak w tłumie mogłeś poczuć obecność innych changelingów, lecz nie mogłeś ich dokładnie zlokalizować.
  16. [172][Romantic Heard] - Kuratorko lepiej brzmi... Zwierzchnictwa nad tobą nie dostałam, a szkoda... - Spojrzała na ciebie wrogo. - Bruździsz sobie i nam, jeśli coś nie pójdzie po twojej myśli. Będę cie pilnować to nie nabruździsz i nie wpakujesz się w kłopoty... Po pierwsze pójdziemy na Ulice Czerwonych Latarni i zawiadomimy ich że będziemy działać na ich terenie. Stamtąd przyszłyśmy z Lust do Canterlot, więc nie powinna robić nam tam problemów... Potem powiesz mi dokładnie co planujesz a ci może pomogę. Jeśli uznam że to niema szans się spełnić... Wracamy pierwszym pociągiem... Zrozumiałeś? Może czegoś cię nauczę przy okazji...
  17. [172][Romantic Heard] Czarna kucoperz wskoczyła przez okno wygodnie się rozsiadając w przedziale na przeciwko ciebie. - Mnie nie interesują twoje sprawy... - mruknęła. - Skoro Lust ci nie zabroniła... Nie wierzę ci, ale niech ci będzie... pogada z tobą jak wrócisz... najwyżej skróci smycz... - powiedziała spoglądając na ciebie z ukosa uśmiechając się jadowicie. - Teraz jesteś jednym z nas, a Manehattan to nie nasze terytorium. On podchodzi pod inne zwierzchnictwo... Możesz mieć problemy jak coś się stanie lub zrobisz coś nie tak... - Przerwała na moment. - Zwrócisz na siebie uwagę? Tylko nie kłam - wysyczała.
  18. [172][Lust Tale] Siedziałam na łóżku przewracając się w nim zastanawiając się co dokładnie napisać... [Romantic Heard]//Padocholiku to do ciebie za nieprzemyślane zachowanie... - Śmieciu... powiedz mi, gdzie się łaskawie wybierasz, a może nie będę ci wchodzić głębiej do głowy... - Usłyszałeś w głowie surowy ton postaci, której wolałbyś nie ujrzeć. - Lust nie zabroniła ci przypadkiem\ opuszczać Canterlot? - Mówiła siedząc na dachu tuż nad tobą. Dla pokazania gdzie jest zapukała trzy razy w dach. - Przedział masz pusty? Jeśli tak otwieraj okno...
  19. [176-4=172][Lust Tale] Posiedziałam jeszcze w biurze, uzupełniając ostanie rachunki i dopalając ostatniego z trzech, albo czterech wcześniejszych papierosów, zanim skończyłam robić wszystko co powinnam... Romantic Heard narobiła mi tu odrobinę bałaganu, ale nie winię jej za to... Nie wiedziała jak ma wszystko zrobić, a i tak zrobiła więcej niż powinna, bo wysłała sprawozdanie... Wzięłam pęk kluczy i zamknęłam wszystkie pomieszczenia zanim mogła wyjść zupełnie z klubu. Skierowałam się do swojej kawalerki... przespać się trochę, odpocząć. Nie musiała spać tyle ile kuce, a mój sen bardziej przypomina stan wstrzymania, niż to co one znają... Zahaczyłam przy okazji o drogerie i papierniczy, kupując środki do otumanienia ogiera i zainicjowania z nim spotkania... Dotarłam do jednej z tańszych dzielnic, do nieco obskurnej kamieniczki wchodząc na samą górę na poddasze po skrzypiących schodach. Dziwiłam się że nadzór budowlany jeszcze nie interweniował tu... Otworzyłam drzwi mocno je popychając. Jak zwykle się zacinały. Weszłam do odremontowanego niewielkiego mieszkania, które dzieliłam z Romantic Heard. Okna były zasłonięte grubym czarnym materiałem więc panował tam półmrok. Nie przeszkadzało mi to ani trochę. Wolałam to niż skwar słońca... Poszłam się opłukać i zrelaksować jeszcze trochę zanim miałam usiąść i zacząć realizować dalej plan...
  20. [176][Lust Tale, Klub] - Do widzenia - powiedziałam kiwając głową. Jak przekroczyła próg zatopiłam się w fotelu uspokajając ciało i umysł. Było niebezpiecznie i to bardzo... Takie sytuacje pokazują mi jak bardzo krucha jestem w porównaniu do Matki czy tej powalonej, kucowej księżniczki. Byłam jak ziarnko piasku w wielkiej grze. Czy Celestia mnie przejrzała? Nie wiedziałam. Czekałam aż drzwi pipną oznajmiając mi że wyszła. Tak czekałam siedząc nieruchomo w fotelu zagłębiając się coraz bardziej w sobie czy czegoś nie zepsułam... Gdy usłyszałam upragniony dźwięk otworzyłam szufladę. wyciągając tytoń i bibułki. Po czym zaczęłam kręcić na zapas długie papierosy. Gdy skończyłam osadziłam jedną na lufce i odpaliłam. Całe napięcie zaczęło ze mnie schodzić aż doszłam do wniosku że czas zrobić ruch ku mojemu upatrzonemu gwardziście...
  21. [176][Lust Tale, Klub] - Proszę bardzo. - Wyciągnęłam z teczek parę stron i zaczęłam w słupku przepisywać imiona i adresy rozrzucone po całym Canterlot. Głównie w tańszych dzielnicach. Nie potrzebowaliśmy nie wiadomo jakich luksusów do życia... - Oto lista. Chce Księżniczka sprawdzić z oryginałami? - spytałam się z uprzejmości. Mogła sobie szukać nas po urzędach. Każda tożsamość była wyrobiona... w tym moja. Ja pochodzę oficjalnie z Manechattanu... Wszyscy byliśmy rodowici do dzisiaj ale jego karty tam na razie nie było bo tu nie pracował.
  22. [176][Lust Tale, Klub] - Może to co teraz powiem będzie wymądrzaniem się, ale czy Księżniczka nie boi się przypadkiem nowości? A prze to rodzą się wątpliwości jakie zmiany zostaną wprowadzane jak wpłyną na państwo i społeczeństwo... Ja, przepraszam jeśli uraziłam Księżniczkę, ale wydaje mi się że to troska o nas wszystkich przemawia teraz w poszukiwaniu czegoś co nie istnieje - powiedziałam dosyć poważnie jakbym była psychologiem. Tak naprawdę to wciąż była ekonomia...
  23. [176][Lust Tale, Klub] - Czytałaś wszystkie rozliczenia dosłownie przed chwilą... Wysyłam, co tydzień rozliczania pocztą do urzędu, bo tak trzeba było z twoim rozporządzeniem. Zysk od poniedziałku od piątku jest raczej mizerny... Za to w weekend nadrabia się na poziomie od 5 do 6 tysięcy bitów... po odliczeniu wszystkich kosztów z uzyskaniem przychodu wychodzi około tysiąca na czysto - uśmiechnęłam się wyzywająco wiedząc że ten klub to koło zamachowe co raz wprawione w ruch jest nie do zatrzymania. Nie ograniczy wolności swoich kuców. To nie było w jej zwyczaju. Teraz może prosić. Nie posłuchają. Już ja się o to wcześniej postarała. [było napisane jak...]
  24. [176][Lust Tale, Klub] - Głównie gwardziści po służbie, by odpocząć godzinkę, dwie... - rzekłam, jakby to zupełnie nic nie znaczyło. - Coś w tym złego? - spytałam się niewinnie spoglądając w jej oczy pewna siebie.
  25. [176][Lust Tale, Klub] - Ogiery, co przeszły kontrolę przed wejściem. Klaczy raczej nie widać... - odpowiedziałam szczerze i nieskrępowana. Nie mogłam skłamać, to temat był zbyt oczywisty, kto tu głównie przychodzi.
×
×
  • Utwórz nowe...