Flare otworzyła drzwi i położyła się na łóżku rozmyślając nad wyprawą.
Pewnie wszyscy tam zginiemy. Ale ja zginę tam gdzie on.
Leżała tak parę minut i wzięła książkę "Klacz z księżyca". Po długiej lekturze się zdrzemnęła. Obudziło ją głóśne pukanie do drzwi. Ziewnęła i odłożyła książkę z łóżka na stół.
-Tak?
Drzwi się otworzyły. Wszedł do niej pastelowy, szary kuc ziemny z rdzawą grzywą.
-O, przepraszam FlareSun.
-Flare... Co mogę dla pana zrobić?
Powiedziała z lekkim zdenerwowaniem.
-Mówiłaś żebym przyszedł dziś do ciebie po obraz.
-No tak.
Flare wstała z łóżka, przecierając oczy kopytkiem. Zajrzała do szafki, wyciągnęła obraz przedstawiający owego ogiera i jego rodzinę. Dwóch synów i żonę.
-Dziękuję bardzo. Pięknie ci wyszło
-Każdy mi to mówi.
Jak kuc wyszedł położyła się spowrotem na łózko i usnęła.