Skocz do zawartości

Ylthin

Brony
  • Zawartość

    810
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    9

Posty napisane przez Ylthin

  1. 4 godziny temu Uszatka napisał:

    Trwa to już dobrych kilka miesięcy, bo zaczęło się gdzieś tak pod koniec maja i od tego czasu stopniowo nasila.

    4 godziny temu Uszatka napisał:

    Najpierw było to okropne zmęczenie wszystkim.

    4 godziny temu Uszatka napisał:

    Obecnie czuję się tak jakbym miała dość życia, ale zarazem wcale o tym nie myślę. 

    Nie mam sił na naukę. Ciągle jestem zestresowana. Ciągle jestem smutna, no, prawie ciągle. Nic mi się nie chce. Prawie całe dnie śpię, a rano nie chcę wstawać więc śpię dalej. W domu już prawie się nie odzywam. Boję się...nawet nie wiem czego. Każdej nocy przed zaśnięciem chce mi się płakać.

     

    Może to moja prywatna przeczulica, ale... przeszłabym się do psychologa. Najlepiej prywatnie, jeśli finanse pozwolą, kolejki w publicznych przychodniach są absurdalne. Jeśli taki stan utrzymuje się przez dłuższy czas i cały czas się pogarsza - możesz z czystym sumieniem podejrzewać depresję.

    Czarnowidztwo z mojej strony? Może i tak. Ale czarnowidztwo uzasadnione. Zresztą szybka, wczesna diagnoza = większa szansa na wyleczenie, a zaburzenia depresyjne same z siebie nie przechodzą. Gdyby przechodziły - nie wycofałabym się ze spartolonych studiów.

     

     

  2. Zawsze mogłeś poczekać, aż sprzęt wróci z naprawy, przeskalować i wtedy coś wrzucić.

    I popieram Aglet: tworzenie tematów o przemalowanych bazach to jakaś paranoja. Gdyby mowa była o wektorach, nie czepiałabym się nawet w połowie tak bardzo, bo sklecenie przyzwoitego wektora wymaga pewnego wkładu - czasu, wysiłku, takich tam.

    Paintowe bazy są banalnie proste i rzadko kiedy wyglądają dobrze.

  3. OK, mój wcześniejszy post poleciał, a kolejny się niestety nie uchował (zresztą moja argumentacja nie była zbyt różna od Pillsterowskiej). Pozwoliłam sobie na zdecydowanie zbyt wiele, wyszła paskudna wycieczka osobista, za co przepraszam... ale swoją (nieco ułagodzoną) opinię podtrzymuję.

    Poret, zachowujesz się gorzej niż Spidi - o ile Spidi zwyczajnie milczy i nie podejmuje dyskusji z krytyką, tak ty odstawiasz szopkę. Strzelasz fochy, tupiesz nóżką i zadzierasz nos pod sufit, bo ty wiesz najlepiej, twoja racja jest najtwojsza, a każdy, kto zwróci ci uwagę to brzydki hejter. Chwilami czuję się, jakbym oglądała pięciolatka, któremu rodzice kazali sprzątnąć pozozstawiony po sobie bałagan.

    Więcej nie będę strzępić języka ani męczyć klawiatury - równie dobrze mogę pójść i... nie wiem, napisać coś? Może nawet wyjdzie na tyle dobrze, żebym poczuła się względnie zadowolona.

  4. 13 godziny temu The Silver Cheese napisał:

    Przechodzę ulicą, ludzie są zabiegani, czasem po ich minach widzę brak życia lub brak zainteresowania otoczeniem.

    Spotkałam się kiedyś z opinią, że może to być spadek po czasach komunizmu - po inwigilacji, tępieniu oporu wobec władzy, współpracy ze służbami etc. Z drugiej strony moi rodzice narzekają, że w czasach ich młodości (czyli w latach 70-80.) ludzie byli jednak bliżej, mieli ze sobą więcej kontaktu, a więzi w małych grupkach (np. w szkołach, internatach, akademikach) były silniejsze.

    Ciężko mi stwierdzić, kto ma rację. Sama nie czuję potrzeby zbytniej interakcji z innymi, zwłaszcza obcymi ludźmi, staram się jednak zachowywać w miarę uprzejmie, nie przeszkadzać innym... i może to jest przyczyną takiego poczucia obojętności? Że każdy zachowuje się neutralnie i nie wchodzi innym w drogę, ale w efekcie oddala się od reszty?

  5. Wygodne :kappa:

     

    Po prostu wygodne. Nie mam jednolitego stylu ubierania się (pomijając spodnie - dżinsowe, nogawka prosta lub rozszerzana), więc jednego dnia mogę założyć lekką bluzkę naszytą koralikami, drugiego koszulkę i dżinsową koszulę, a trzeciego - bluzę z kapturem. Ważne, żeby strój był czysty i niewygnieciony, kolory dopasowane, całość nie ograniczała ruchów i dawała się ubrać w kilka minut. Przez większość czasu unikam spódnic i spodni krótszych niż do kolan - wygoda, ciepło i względy estetyczne. To samo tyczy się dużych dekoltów - nie wiem, dlaczego miałabym świecić mostkiem i ryzykować złapanie kolejnej infekcji dróg oddechowych. Biżuterię zakładam rzadko i w niewielkich ilościach, kolczyki przestałam nosić w połowie liceum. Zero obcasów czy pantofelków. Eleganckie sukienki czy żakiety to dla mnie mordęga - ciężko w tym chodzić, schylać się, nie daj Borze Tucholski oczko w rajstopach pójdzie... Góra dwie pary butów (sportowych) na sezon, w zależności od pogody. Torebka ma być prosta, pojemna i z długim paskiem. Czasami (ale tylko czasami i do wybranych strojów) zakładam nieco zmaltretowaną arafatkę lub kolorowy szal.

    Nie interesuje mnie moda. Ubrania kupuję w miarę potrzeby, nie pod dyktando cudzego gustu; nie mam problemu z noszeniem męskich ubrań, o ile rozmiar pasuje, a krój jest w miarę neutralny.

     

    Gdybym umiała oszczędzać, rozglądałabym się za porządną skórzaną kurtką.

  6. Odnośnie "Please Nibble Responsibly" - okolice szyi i twarzy mogą być... hmm, erogenne, a u koni wzajemne skubanie się zębami (np. w okolicach kłębu) jest oznaką przyjaźni. Coś jak iskanie się u małp. Skubanie uszu jako motyw fabularny ma więc pewne (naciągane, bo naciągane, ale zawsze jakieś) podstawy.

    Artykuły Cahan były mocno subiektywne, ale ciekawe, poruszyły także dość ważny problem z serialem - sposób przedstawiania i rozwój postaci, które są nie zawsze najlepiej poprowadzone.

    Felietony. Jeśli chodzi o wiadome anglosaskie święto - nie widzę problemu. Owszem, może się wydawać nie na miejscu w porównaniu z bardziej refleksyjnymi, "rodzimymi" świętami. Owszem, jest obce, importowane - ale razi nas to raczej przez brak dystansu w czasie, w końcu nikt jakoś nie krzywi się na choinkę, którą ściągnęliśmy bodaj z XIX-wiecznych Niemiec.

    Patriotyzm i kłótnie o tenże - kilka ważnych naprawdę słów i refleksji... ale nie obraziłabym się za nieco dłuższą, bardziej rozbudowaną opinię.

    Artykuł Verlaxa o wrestlingu był... krótki. To na pewno. Kilka słów ogólnikowego wstępu, a potem podsumowanie kilku imprez - jako osoba mało zaznajomiona z tą formą rozrywki (pomijając kilka pojęć, dwa żarty na krzyż i gry wideo) czuję dość spory niedosyt i ogólny zamęt. Kto, z kim, czemu mam się przejmować?

    • +1 1
  7. 22 godziny temu Sttark napisał:

    Ale teraz na szczęście już nie muszę się tym martwić. Studia prawnicze są od tego wolne.

    A czy logika nie jest częścią matematyki?

     

    35 minuty temu Selenium napisał:

    Jak ktoś nie jest ścisłowcem, to za nic się nie nauczy

    Nauczy się. Będzie pod górkę, ale z dobrym nauczycielem, odpowiednią ilością czasu i wysiłku oraz dobrym nastawieniem da radę opanować chociaż podstawy. Programistą czy matematykiem może nie zostanie, ale maturę czy przedmiot na studiach zda.

     

    Ale ja jestem biologiem, biologia to nie nauka, bo nie liczysz zadań, tylko uczysz się o blastoporach i kroisz dżdżownice.

    • +1 2
  8. @Yoda - Gwoli ścisłości, nie znam uniwersum StarCrafta (w sumie jedyne, co o tej serii wiem to fakt, że mój były w nią pogrywał, a znajomy bloger narzeka, że w SC2 popsuto fabułę), więc raczej fanfik by mnie nie zainteresował, ale... OK. Na co podróże w czasie? Po co tam kucyki? Wygląda mi to bardziej jak zbitka kilku pomysłów na zasadzie "przecież smoko-niedźwiedź strzelający gamma-laserami zagłady z cybernetycznych łap to najlepsza rzecz w historii", niż zalążek sensownej historii.

  9. 8 godzin temu Niklas napisał:

    Z powodów bo Ylthin

    Bo wypaczona psychika. Ale OK, już niedługo wywalę masę pieniędzy na prywatne wizyty i leki, bo kozetka u psychologa nie pomogła, w NFZ będę czekać do świętego nigdy, a w międzyczasie do listy problemów doszły zaburzenia snu.

     

    Może coś nawet napiszę.

    Może.

     

    Przypomniał mi się jeszcze jeden pomysł, tak swoją drogą.

    Meta-fanfik, który tak trochę kontynuował wydarzenia z "Beczki", ale koniec końców miał być osobną historią

    Spoiler

    Nie wyszedł, bo "Beczka" poszła do kosza. Zresztą pomysł pt. "autor(ka) trafia do uniwersum własnych wypocin" jest oklepany, nie wiedziałam, co konkretnie z tego wyciągnać pod kątem fabuły i nie chciałam męczyć ludzi swoim egocentryzmem czy innym poczuciem krzywdy.

     

  10. Łoj, troszkę długi post wyszedł. Po kolei...

     

    "Gala"

    Spoiler

    Krótka obyczajówka w lekkiej otoczce ze sci-fi, luźno inspirowana mitem o królu-rzeźbiarzu Pigmalionie. Starzejący się inżynier buduje "żeńskiego" robota kontrolowanego przez wysoce zaawansowane AI - tytułową Galę - jako towarzyszkę zmierzającego ku końcowi życia, próbę wypełnienia pustki po zmarłej żonie. Gdzieś po drodze pada pytanie o naturę uczuć, może garść rozważań o sztucznej inteligencji.
    Poszło do kosza, zanim się konkretnie rozwinęło.

     

    "Zakład Chaosu Społecznego"

    Spoiler

    Absurdalna komedia z biurokracją w tle. Nawrócony na ścieżkę dobra Discord nie porzuca brzydkiego nawyku płatania figli. Gdy w przypływie żartobliwej weny niszczy galerię książęcego pałacu, rozwścieczona Celestia szybko układa plan zemsty: niesforny Pan Chaosu wysłany zostaje do Urzędu Nadzoru Nad Istotami Magicznymi celem wpisania samego siebie do Rejestru Istot Szczególnie Niebezpiecznych.
    Koniec końców biurokracyjny absurd okazuje się zbyt szalony nawet dla Discorda. Budynek Urzędu zostaje zmieniony w budyń, a Celestia wzywa Elementy Harmonii.
    Kosz gdzieś w połowie całości.

     

    "Beczka Cydru"

    Spoiler

    Pamiętacie "Cydry"? Ktoś na pewno to-to spamiętał. Miał być sequel, w którym wiecznie zapijaczony zespół Forbidden Hay trafia do Ponyville celem nagrania pierwszej płyty, po drodze jednak wszystko trafia szlag. Zepsuty wóz, znokautowany przez królika wokalista-gitarzysta i jego tyleż nagła, co bezsensowna miłość do Fluttershy, uprzedzona do obcych mała społeczność, nasłane przez konkurencję zbiry, tarcia wewnątrz grupy, nagły atak Wielkich Potworów...
    Kosz. 30 stron o niczym, brak konkretnych pomysłów, sypiąca się, rozwleczona fabuła.

     

    "Bez Przyszłości"

    Spoiler

    Trochę obyczajowo, trochę romansowo, raczej posępnie, może gdzieś wkradłaby się odrobina intrygi. Ogółem - dziwna to była rzecz.
    Wyszły trzy rozdziały. Skasowane. Reset.
    Po resecie nie ruszyłam bez mała niczego, więc może ktoś się zainteresuje - nie, żeby całość była specjalnie ciekawa czy oryginalna, ot, popłuczyny po "Wiedźminach" i urban fantasy z emująco-smęcącym głównym bohaterem i jakimśtam wątkiem romansowym. Potencjalnie najciekawszy mógłby być setting - mocno inspirowany (by nie powiedzieć "zerżnięty z rzeczywistości") małym, nieco podupadłym i niezbyt istotnym miastem powiatowym (Grudziądz, woj. kujawsko-pomorskie), przefiltrowany przez nastoletni angst i narastającą depresję. Wąskie uliczki starówki, zaniedbane kamienice, dawno już przepadłe tradycje wojskowe, bezrobocie i ogólna małomiejska senność... dorzucić do tego dziwaczne, potworne istoty nie z tego świata, ich bardziej inteligentnych pobratynców kryjących się tu i ówdzie pod maską iluzji (na przykład cynicznego antykwariusza o wątpliwej poczytalności) oraz grupkę odrzutków-straceńców usiłujących choć trochę zmniejszyć zagrożenie przez nocne "łowy", które równie dobrze mogą kosztować ich życie.
    Nie mówię, że do "BP" nie wrócę. Pomimo całej tej smętno-mrocznej otoczki, problemów z wykrzesaniem konkretnej historii czy wykreowaniem jako-takich postaci... nie ukrywam, ma to jakiś urok. Może to resztki szczeniackiej fascynacji, może to sentyment do "Wiedźmina", a może jakiś tam potencjał na opowieść z gęstą, melancholijną atmosferą - coś mnie czasem ciągnie do tego małego światka. Czasem. Nie wiem.
    I pamiętajcie: Stalliongrad nie jest miastem smutku. Stalliongrad jest "tylko" miastem, w którym nigdy nie gości radość.

     

    "Wolf Clawa Dziwaczna Przygoda"

    Spoiler

    Mocno inspirowana (że użyję eufemizmu) serią "JoJo's Bizarre Adventure" wielorozdziałowa przygodówka oparta o koncept muz - napędzanych przez artystyczne uzdolnienia i equestriańską magię duchowych istot o różnorodnych mocach. Struktura fabularna typu "potwór dnia" - większość rozdziałów opisywałaby konfrontacje z barwnymi przeciwnikami i ich muzami, częściej wymagających sprytu i kreatywności, niż tępej siły.
    Naiwny gitarzysta o złotym sercu, neurotyczno-pedantyczna zebra-rysowniczka, zgryźliwy kucoperz zarabiający na życie polowaniem na bestie, tchórzliwy gryfi sztukmistrz i postrzelona klacz z niezdrową fascynacją nippońską popkulturą wyruszają razem na dziką podróż w poszukiwaniu tajemniczej "szczęśliwej krainy".
    Kosz po pierwszym rozdziale, bo - no zgadnijcie - Milfinowi się pośpieszyło, Milfin kompletnie uwalił zalążki fabuły i Milfin, jako kłębek nerwów z przesadnymi ambicjami, zdecydował się niby przerobić ten nieszczęsny początek... a w praktyce jakoś to tak poszło w cholerę.
    Po przemaratonowaniu innej pochodnej "JJBA" (mianowicie "Persona 4 The Animation") trochę mnie korci i kusi do powrotu, zwłaszcza że interakcje między postaciami (w tym i muzami, obdarzonymi przecież własną wolą i osobowością) są zawsze źródłem frajdy, ba - mogą wynagrodzić cokolwiek wtórną fabułę. A psoras pewnie by się ucieszył na wieść, że chciałam tam wstawić demoniczny tramwaj ścigający bohaterów po Stalliongradzie (znowu).

     

    Dwa luźne, nigdy niedopracowane pomysły na krótkie, niekucykowe opowiadania fantastyczne

    Spoiler

    - robotyczny wieszcz i jego ludzki "tłumacz" - refleksja nad prawdopodobieństwem, psychiką, etc.?
    - bardzo, bardzo mglista wizja uwspółcześnionych duchów i demonów - ot, takie nimfy czy inne driady powodujące wypadki w fabrykach...?
    Tak jak napisałam powyżej - baaaardzo luźne pomysły. Nie wiem, co można by nawet z tego wykrzesać i czy nawet warto się przejmować. Moja wyobraźnia zawsze była wybitnie wtórna i nastawiona raczej na przetwarzanie, do tego jestem straszny pies na "fajnie to wygląda, zróbmy to". Jak wiele zresztą osób.

     

    Dwa kolejne, powiązane ze sobą pomysły, które wywołują u mnie potworne napady wstydu, Chryste Nazaretański na łyżworolkach, mam 20 lat z okładem i dawno już chyba wyrosłam z czasów, gdy mogłam z czystym sercem jarać się takimi rzeczami, mamy rok 2016, standardy, cuda-niewidy, powinnam sobie po prostu dać przysłowiowego siana i zadbać może o drugi z kolei kierunek studiów, żeby i z tego nie wylecieć jak skończona...

    (o mój Borze Tucholski to jest skrajnie żenujące właśnie dostałam napadu tremy)

    Spoiler

     

    Fanfik obyczajowy na bazie automatowej bijatyki. Taki trochę poważniejszy (na tyle, na ile można powagę i logikę przyłożyć do materiału źródłowego bez rozwalenia wszystkiego w drobny mak). Z, o zgrozo, MOTYWAMI. Motywami rodziny, tożsamości, dojrzewania, trudnej przeszłości, ojcostwa, dzieciństwa, relacji międzyludzkich, moralności, zemsty, przyjaźni, miłości, odkupienia, nadziei...
    A o czym to? A o tym, że pewien młody, sympatyczny włóczęga ze znanych tylko sobie powodów otacza opieką osieroconego w dość... mało przyjemnych okolicznościach siedmiolatka. Góra dziesięć-dwanaście rozdziałów, bardzo luźna (zagęszczająca się może w trzecim akcie) fabuła, a więc i duży nacisk na (nieliczne) postacie. Raczej lekki, pogodny klimat. Sporo emocji i ogólnej ckliwości, ponieważ jestem głupią fangirl. Może zawierać sceny erotyczne (lub implikujące erotykę), ponieważ jestem głupią fangirl. M-muh husbando, ponieważ jestem...

     Okazjonalne napady DRAMY i POWAŻNYCH RZECZY, zwłaszcza pod koniec. Duże, bardzo duże wręcz szanse na to, że coś skaszanię. Całość i tak pogrąży dobór tagów (bo kto czyta SoL-e?) oraz dziury i niedoróbki materiału źródłowego (w którym i tak grzebię, naginam, zmieniam i rozwalam, co tylko mogę, byleby tylko wyszła mi namiastka jakiejś sensownej historyjki).

     

    Drugi fanfik nastawiony raczej na akcję i przygodę w lekko baśniowej otoczce - bardzo, bardzo luźna reinterpretacja fabuły trzech gier z tej samej serii, którą bebeszę na potrzeby fika opisanego wyżej. Z jakiegoś powodu zgłosiło mi się paru pre-readerów (w tym Alb, o mój boziu, nie pokażę tego syfu Albowi przecież...). Progres wstrzymany przez słomiany zapał, brak wiary w siebie i wybrakowane pomysły na drugą połowę fika. Oraz nagłą świadomość, że moje wypociny ocierają się chwilami o przepoetyzowaną na siłę grafomanię.
    Zarys fabuły? Trójka adeptów sztuk walki wyrusza w podróż, by odzyskać skradziony zwój o niezwykłej mocy. W jakiś sposób doprowadzi ich to na wielki turniej bicia ludzi, ponieważ to fanfik na bazie gier o biciu ludzi. Chciałam tu wrzucić jeszcze jakąś chwytliwą puentę czy zgryźliwy żarcik, ale jakoś nie mam siły pastwić się nad tym radośnie kiczowatym światem.

     

     

    Być może coś mi się przypomni lub wpadnie nowego, najwyżej dopiszę. Jeśli kogoś ciekawią szczegóły - niech da znać, napiszę coś więcej w spoilerach, ba, może nawet odkopię jakieś skrawki tekstu.

  11. Zadanie klasówkowe, tak? Nie dodatkowe, z gwiazdką, na szóstkę. Jeśli nauczyciel ma choć dwie działające komórki w mózgu, to najpewniej przeliczył kilka takich zadań z uczniami i na tyle, na ile pamiętam 4. klasę podstawówki - takie zadanie nie byłoby przesadą. Owszem, trzeba (o zgrozo) dokładnie przeczytać treść i pomyśleć przez chwilę, żeby nie zamotać się w milionie niewiadomych, ale jest to wyliczalne.

     

    Jeśli nie spartaczyłam czegoś po drodze, to obliczenie wyniku jest proste - wystarczy dobrze oznaczyć niewiadomą (grzyby zebrane przez najmłodszego syna = x), poprawnie dodać i wymnożyć (średni syn = 2x, najstarszy syn = 2*2x = 4x, ojciec = 2*(x+2x+4x)=2*7x=14x; razem = x+2x+4x+14x=21x), i rozwiązać proste równanie 21x=63 (x=3). Potem wymnożyć wszystkie niewiadome (x=3, 2x=6, 4x=12, 14x=42), sprawdzić wynik (3+6+12+42=63) i zapisać ładną odpowiedź.

     

    Ogólniak, rozszerzenia z biologii, chemii i angielskiego; jak mi ktoś dobrze nie wytłumaczy i nie pokaże, co i jak liczyć - jestem jak dziecko we mgle. I notorycznie walę głupawe błędy w obliczeniach. Dobry wynik z matury wyciągnęłam wyłącznie przez dobrego nauczyciela.

     

    Notatki na kartce

  12. 12 minuty temu Pirydoksal napisał:

    Z cyklu „Odmęty japońskiego zdziwaczenia”. Pamiętam, że na widok tego czegoś wyklaskałem rubika z facepalmów... Gra.

     

    Pięć minut na angielskiej Wikipedii.

    Spoiler

    "Hatoful Boyfriend is the first game developed by manga artist and writer Hato Moa—author of the series Vairocana and a former Dengeki Comic Grand Prix honoree[57]—under her dōjin circle PigeoNation Inc. As she had no experience with game development prior to Hatoful, Hato initially wanted to start with a visual novel, as she believed it was an easier game type for amateur developers to make; the format also allowed visuals to easily accompany her stories, something that she, as a manga artist, was accustomed to and viewed as being necessary in her work.[58][59] She first came up with the concept for Hatoful as a 2011 April Fools' Day joke: despite her lack of familiarity with the genre,[57][58] she initially intended to create a parody of otome game stereotypes.[59] Birds in particular were used as a theme due to Hato's fondness for pigeons;[57] however, this was also partially due to Hato's prioritization of writing over illustrating, as the use of bird photographs instead of hand-drawn sprites allowed her more freedom to focus on the script.[58][59]The first incarnation of the game was created over the course of half a day and posted as a browser game made with Adobe Flash; but due to strong word of mouth from social media it was taken down after immense traffic caused the web server it was hosted on to crash on two separate occasions.[57][59] Following the unexpected popularity of the Flash game, development began on a longer visual novel using the FamousWriter game engine.[57][59]"

    tl;dr - gra była początkowo żartem z innych dating simów, a z czasem wyszedł z tego pełnoprawny produkt, chwalony zresztą za jakość scenariusza, emocjonalną głębię i sprytną zabawę konwencjami

    • +1 2
  13.  

    Spoiler

     

     

    Jeśli montujesz filmiki publicystyczne (tj. ty gadasz, a w tle leci materiał z gry czy filmu) i nie zależy ci na pieniądzach z reklam - możesz się wybronić przez copyright deadlock. Trick polega na tym, żeby wrzucić do materiału klipy zawierające treści od kilku różnych firm, niekoniecznie powiązane z tematem filmiku, żeby sprowokować wszystkie do wysunięcia żądań (przez system ContentID) pod twoim adresem. Jeśli choć jedna z firm nie zdecyduje się na monetyzację filmiku - żadna z nich nie dostanie choćby grosza.

    Jeśli materiał opiera się o Fair Use (tj. klipy wykorzystujesz w celach edukacyjnych, rozrywkowych, satyrycznych etc. z poszanowaniem praw autorskich) - możesz się odwoływać od prób zablokowania/usunięcia filmu.

     

    Niestety, YT przejmuje się głównie pieniędzmi wielkich korporacji, nawet jeśli prowadzi to do absurdalnych odpałów, zabugowanych botów i innych takich cudeniek. Czasami lepiej jest szukać innego, bardziej przyjaznego użytkownikowi hostingu.

  14. Na WFie zrobili nam test sprawnościowy (bieg wahadłowy, 20 m) i pomiary. Projekt ministerialny, badania sprawności studentów w Polsce.

    a) Po 800 m zeszłam na bok z tętnem 195, kolką i ostrym bólem w drogach oddechowych. Godzinę później wciąż mam podrażnioną krtań i kaszlę. Nie, nie jestem astmatyczką.

    b) Jestem 1 cm niższa i 3,5 kg cięższa, niż wynikało z dotychczasowego mierzenia i ważenia. Gdy ma się mało centymetrów i dużo kilogramów - każda jednostka w górę czy w dół to bez mała koniec świata.

    c) BMI to... Mieszczę się w górnym przedziale normalnej wagi, tuż pod magiczną wartością 24 (nadwaga). Procent tłuszczu w organizmie (to też nam liczyli) - niecały punkt procentowy powyżej dolnej granicy (12,7%). Albo jestem zbyt niska, albo mam autentycznie grube kości (czego wskaźnik BMI nie uwzględnia).

    d) Mam za szeroką talię.

    e) Facet cały czas marudzi, że jestem ładna, atrakcyjna i co tam jeszcze.

    f) Przywalę w twarz każdej osobie, która zaproponuje mi rekreacyjne bieganie jako lek na problemy psychiczne. Mam serdecznie dość słuchania "a może zacznij biegać, od razu poprawi ci się nastrój", zwłaszcza, że każdy WF przypomina mi, jak żałośnie słaba jestem oraz ile zapaleń krtani przechorowałam jako dzieciak.

  15. 10 minut temu UziSlasherBass napisał:

     

    Miłość więcej związków żeby wkoncu Spike i Rarity byli razem

     

    A ja bym chciała, żeby nadszedł dzień, kiedy shipperzy się ogarną i wbiją sobie do główek, że "związek" Spike'a to szczeniackie zadurzenie, które najpewniej nijak nie przełoży się na konkretną relację.

     

    Odnośnie powagi - lepsze morały i bardziej życiowe (acz bez przesady) problemy? Tak. Wciskanie na siłę akcji i "epickości"? Nie. Jeśli zechcę pooglądać efekciarskie okładanie się rzeczami, to odpalę Crunchyroll i nadrobię backlog z JoJo's Bizarre Adventure lub powtórzę sobie Kill la Kill.

    • +1 2
×
×
  • Utwórz nowe...