Skocz do zawartości

Ylthin

Brony
  • Zawartość

    810
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    9

Posty napisane przez Ylthin

  1. Ever, to się dzieje tylko wtedy, gdy spełniam swoją rolę jako forumowa Osoba Udająca Mądrzejszą Niż w Rzeczywistości. Tak normalnie to piszę denne komedyjki oparte o wyjątkowo nieśmieszny humor, szczątkową fabułę i zerową kreację postaci, które z jakiegoś powodu są cenione i lubiane przez Dolara (oraz parę innych osób).

  2. ...bo każdy związek to seme uke. Wspominałam już, dlaczego nie lubię yaoi?

    Also, aktywnie szitpostuję w dziale opowiadań. Zapraszam do lektury, zanim fik pójdzie do kosza... tym razem jest naprawdę syfiasty.

  3. Za regulaminem Konkursu Literackiego:

     Jednocześnie prace można publikować normalnie w dziale po zakończeniu konkursu ale przed ogłoszeniem wyników.

    No zgadnijcie, kto żebra o atencję przed ogłoszeniem wyników:kappa:

    ***

    Wklejka z postu konkursowego:

    Pamiętam, jak w zeszłym roku pisałam "Lorda" ["A gdybym był Złym Lordem"; pratchettowska komedyjka fantasy, która z jakiegoś powodu zajęła 3. miejsce w Edycji Specjalnej Konkursu Literackiego "Come, my minions, rise for your master" - przyp. Ylth]: naskrobałam jakiś tam początek krótko po ogłoszeniu konkursu... a potem dokument leżał odłogiem na GDrive, dopóki nie obudziłam się jakoś na tydzień przed terminem końcowym i nie naklepałam całej reszty fika w kilka wieczorów i jedno popołudnie (dnia ostatniego, żeby było zabawniej).

    Z tym opowiadaniem jest bardzo podobnie: pierwszą stronę wklepałam na początku sierpnia, a potem dostałam bardzo długiego ataku Chronicznego Ilfinizmu i nie napisałam choćby słowa... aż do wczoraj, kiedy to zrobiłam sobie trzy- albo czterogodzinny maraton pisania. Dziś miał miejsce ciąg dalszy...

    ...więc niniejszym oddaję ten oto stek bzdur podlany sosem z przeintelektualizowanego bełkotu i pseudo-elokwencji. Dzieci, nigdy nie piszcie po dwudziestej drugiej. Ani w kilkugodzinnych ciągach. Nie wtedy, gdy nie wolno wam korzystać z zewnętrznej korekty.

    Opowieść Literacka

    Tagi: [One-shot] [Dark*] [Philosophy]

    Temat konkursowy: "It feels so good to be bad!"

    Krótki opis: Dwoje niezwykłych rozmówców spotyka się, by przedyskutować kwestie wolnej woli (i nie tylko) w literaturze

    Link: https://docs.google.com/document/d/18KE0jDVzbK4vjMBGxlp1jzjylDTNiHJGEDlyxlbdkeQ/edit

    *) Tak jakby... nie jestem co do tego przekonana, ale żaden inny tag mi nie pasował. Nyeh.

    ***

     

    Nie ukrywam - nie jest to w żadnym wypadku dobre opowiadanie. Ktoś może powiedzieć: ale Milfin, dla ciebie każde twoje opowiadanie jest złe (bo jest, nie umiem pisać, cicho mi tam), smutna prawda jest jednak taka, że to konkretne opko jest wyjątkowo paskudne. Przeintelektualizowane, bełkotliwe, przegadane do cna. Czystej wody popisówka z dodatkiem subtelnego jak spadające wam na głowę kowadło morału (?). Co gorsza, postać występująca w fiku...

    Cóż. O "BP" nikt nie pamięta... jak to pamiętacie? Jak mówię, że nikt tego syfu nie pamięta, to nikt nie pamięta! W każdym razie od momentu zawieszenia prac przemyślałam nieco pomysł leżący u podstaw tamtego opowiadania, zmieniłam to i owo, dodałam trochę szczegółów tu i tam, namieszałam nieco w innych miejscach... ale nie napisałam choćby słowa. Nic. Ani trochę. Nowe "BP" nie powstało i nie powstaje. Czy powstanie w przyszłości? Cholera wie.

    Ale do rzeczy.

    Tak. W fanfiku występuje postać istotna dla fabuły nowego "BP" (starego zresztą też - po prostu zawiesiłam fika, zanim zdążyła zaistnieć). Tak, dostajecie tutaj bardzo chamskie spoilery na temat jej przeszłości i motywacji. Nie, żeby was to obchodziło - nie znacie tej postaci, nie jesteście związani z nią emocjonalnie, nie widzieliście, jak wpływa na losy innych i jak sama cierpi. Bez całego tego bagażu czytelniczego, bez zbudowanej w trakcie lektury emocjonalnej więzi z bohaterem cała ta wielka tragedia obchodzi was tyle, co zeszłoroczny śnieg (dlatego również ludzie wzruszają ramionami i sarkają na kolejne OC-sierotki... ale to temat na inną okazję). Nie znacie również kontekstu przytaczanych wydarzeń - kto, z kim, jak, kiedy, gdzie; poskąpiono wam wiedzy o tym, jak to wszystko oddziaływuje na zachowanie i osobowość postaci...

    Tak, lubię "Makbeta". To już drugi raz, kiedy otwarcie cytuję ten dramat w swoich fanfikach (pierwszy raz był, o ironio, w "A gdybym..." właśnie). A poezja Staffa to jedna z niewielu dobrych rzeczy, jaką dała mi szkoła - i nie, nie zacytuję wam z pamięci "Kowala", ale przy odrobinie wysiłku rzucę jedną czy dwiema linijkami z "Deszczu jesiennego"... niekoniecznie poprawnie, ale kto by się tam przejmował.

    Okładki nie robiłam. Obrazów Wielkich Mistrzów nie będę do posta wklejać, bo to by było świętokradztwo: zrównywać moje wypociny z prawdziwą sztuką. Zresztą treść fanfika jest wystarczająco pretensjonalna i wydumana sama w sobie, nie muszę tej pretensjonalności dalej podkreślać i udawadniać.

    Współczuję ludziom, którzy z lektury tego syfu będą czerpać przyjemność.

    Czemu to publikuję? Bo, jak uczy życie, moja opinia bywa skrajnie odmienna od opinii czytelników, blblbl krytyk i pisarz są z jednej parafii, ale różnych kościołów, Irwin pała, Dolcze mnie zabije. A, i potrzebuję od czasu do czasu solidnej zje*ki od ludzi. Bez tego wychodzę na rozwydrzoną smarkulę z wydumanymi problemami.

    A teraz wybaczcie, ale być może pójdę i napiszę coś względnie zabawnego. Ewentualnie zawalę kolejny przyjemny fanfik, bo mam Ambicje i Artystyczno-Moralizujące Zacięcie i nie mogę po prostu napisać lekkiej, miłej w lekturze opowieści.

    • +1 2
  4.  

    aż się przypominają obrazy z amerykańskich filmów osadzonych w Miami i okolicach

    Całkiem słusznie. Chociaż panorama w tle przypomina Nowy Jork (Empire State, dwie wieże w cholerę podobne do WTC), to, powiedzmy, fabularnie (fabuła i lore w bijatykach, dobry żart...) miasto, w którym "osadzono" akcję klipu inspirowane było raczej Miami... Widać ktoś w ekipie grafików/reżyser miał lenia i nie zrobił porządnego researchu, tylko skorzystał z pierwszych lepszych zdjęć amerykańskiego miasta, jakie były pod ręką. Japonia lat 90. (konkretnie - roku 1997) pozdrawia.

    Główną inspiracją było ujęcie ok. 6:04 (postać w lekkiej sepii, fioletowe tło, panorama miasta) oraz kilka innych (2:28, 5:30 - monochromatyczna paleta barw, proste cieniowanie, postać odwrócona bokiem). Spory wpływ miała również sama muzyka (przyjemna dla ucha, ale i bardzo melancholijna), która przygrywała mi w trakcie szkicowania i moja neoficko-fanatyczna znajomość backstory i osobowości rysowanej postaci (o której nie będę wam ględzić, bo nikt tego nie przeczyta tak czy siak). Mogłabym się rozpisać jeszcze o kompozycji (linia budynków stopniowo obniża się w kierunku postaci, sama postać umiejscowiona jest w dość konkretnym miejscu na kartce) czy małych testach anatomii (odkryłam, że kluczowy jest podział wszystkiego na trzy części), ale kogo to interesuje poza maniakami.

     

    A teraz idę znaleźć gdzieś życie.

  5. Normalnie nie piję nic powyżej 20% (jak już, to wino lub cydr w niewielkich ilościach do posiłku), ale są rzeczy, których przytomnie (a tym bardziej na trzeźwo) nie zdzierżę. Dlatego proszę o 40% roztwór etanolu w wodzie.

    Jestem gotowa poświęcić wątrobę w zamian za przejściowy stan zbliżony do zdrowia psychicznego.

×
×
  • Utwórz nowe...