![](https://mlppolska.pl/uploads/set_resources_46/84c1e40ea0e759e3f1505eb1788ddf3c_pattern.png)
Lightning Energy
-
Zawartość
801 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez Lightning Energy
-
-
-Kryształ miałeś mi wbić, gdybym zginął przed ponifikacją. Ponifikacja z tego co mi wiadomo leczy wszystkie choroby, więc padaczkę i możliwość śmierci też, ale nie o to chodzi w mojej przemianie.
-
-A kryształ, który kazałem ci wbić mi w serce po mojej przedwczesnej śmierci? Zapomniałeś już o nim?
(cofnij się wiele postów dalej)
-
-Ten sam z którego dałem ci kryształ.
(wiem, że ponifikować się samego można jak się chce)
-
-Chcę się sponifikować, ale nie zamierzam odchodzić do Equestrii teraz, powód jest o wiele ważniejszy.- powiedziałem znów z uśmiechem.
-
W końcu zobaczyłem Michaela, więc użyłem teleguna i znalazłem się przed nim.
-Chcę z tobą o czymś porozmawiać.- powiedziałem z poważną miną.
-
(sajback, jeśli teraz czytasz to dla twojej wiedzy Austin cie szuka)
Dalej szukałem Michaela. Miałem mu do powiedzenia coś bardzo ważnego. Był to dla mnie szok, że rozwiązanie problemu z Acro mam pod ręką.
-
Siedziałem na łóżku i odpoczywałem sobie, gdy nagle poczułem coś dziwnego. Moje ręce znów zaczęły się pokrywać runami. Wiedziałem dobrze, co to jest.-
-Acro, do mnie!- powiedziałem głośno.
-Wzywałeś?
-Tak, spójrz no tylko.- pokazałem Acro swoje ręce i wtedy zrozumiał. Powiedział spokojnie:
-Zdaję mi się, że on cię wzywa.
-Jestem pewien.- znowu wykonałem rytuał i znalazłem się w Niebycie. Dimendion już na mnie czekał.
-Witaj Austin, pragnę ci powiedzieć, że odnalazłem sposób na przeniesienie Acro do rzeczywistego świata.- powiedział z uśmiechem.
-Naprawdę?! Jaki?!- wykrzyknąłem do niego.
-Podejdź do mnie.
Podszedłem do władcy Niebytu, który wyszeptał mi do ucha jedno proste słowo. Uśmiechnąłem się, pożegnałem i wróciłem do rzeczywistości. Zacząłem szukać Michaela.
-
Postanowiłem wypróbować moje cudo. Ustawiłem współrzędne i strzeliłem w ścianę. Pojawił się na niej pomarańczowy portal do którego wskoczyłem. Wyszedłem drugim portalem przed budynek bazy. Znów ustawiłem współrzędne i znalazłem się na dachu, a później trafiłem do holu w bazie. Najlepsze było to, że spluwa miała zaczepki na ręce, więc będę mógł jej używać bawet kopytami po ponifikacji.
-Niezły odlot.- powiedziałem uciszony do siebie.
-
Siedziałem w pokoju i rozmyślałem, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem i zobaczyłem faceta, który podał mi jakieś pudło i uciekł. Postawiłem pudło na podłodze i otworzyłem je. Na widok zawartości uśmiechnąłem się bardzo szeroko. W środku znajdował się mój teleport gun, który zamówiłem u znajomego naukowca. Była też karteczka o treści:
To powinno pomóc ci w szybkiej ucieczce.
N.P.
-Dzięki wielkie.- szepnąłem do siebie.
-
(ooo, dzięki Elizka, za płynne szczęście to ja cię normalnie do znajomych przyjmę
)
-
Spojrzałem na kalendarz wiszący na ścianie w moim domu i spostrzegłem, że już czas na tydzień survivalu. W tych poszczególnych okresach czasu, które zdarzały się co pół roku, zostawiałem cywilizację i zapuszczałem się w jakieś dalekie odludne miejsce, aby tam przetrwać tydzień mając tylko podstawowy zestaw survivalowca. Spakowałem plecak, zamknąłem drzwi i wywiesiłem kartkę z odpowiednią informację na nich. Wyruszyłem pędem przed siebie.
-
(Eliza, jak czytałaś mój post, to wiesz, że rezygnuję z wymiaru Pottera)
-
Słowa Michaela wywoływały u mnie ból. Ból, który mi wciąż przypominał o tym feralnym dniu. Dniu w którym straciłem przyjaciela. Na lewej dłoni zaczęły się pojawiać czarne runy, które starałem się zakryć.
-
Wszedłem do sali w której leżał Michael i powiedziałem:
-Nikogo nie zawiodłeś, twoja duma cię zaślepiła. Dobrze wiem jak się czujesz, ja też kiedyś zawiodłem pewną osobę i do dziś tego żałuję.
-
(dobra, wiecie co? załóżmy że wróciłem z innego wymiaru i jestem w Japońskiej bazie, bo nie chce mi się kontynuować tego)
Usłyszałem, że Michael postrzelił się w klatkę piersiową.
-Co on sobie myślał? Przecież chłop ma dzieci, a próbuje się zabić.- mówiłem do Acro.
-Czasem, kiedy nie zdajemy sobie sprawy, że mamy coś cennego, porzucamy to i sięgamy po złe wybory.- mówił Acro.
-Nie sądziłem, że aż tak złe, on przecież nie może zostawić tych źrebiąt tak samych sobie. Już jedną rodzinę straciły.
-Wiem przyjacielu, to okrutne, ale taki jest ten świat.
-
-Co za świat, jedni się nawzajem kaleczą, inni czerpią z tego zysk.- szepnąłem cicho do siebie.
-
Spojrzałem się na dwóch "innych", z których jeden wbił drugiej cyrkiel w dłoń. Pokręciłem głową i prosiłem się w duchu, by nie zwymiotować na ten widok. Nienawidzę takich przejawów przemocy.
-
Usiadłem w ławce w klasie i czytałem poezję popijając gorącą herbatą z melisą. Dzięki temu mogłem się odprężyć i wyciszyć, a na dodatek melisa pozwalała kontrolować moje drugie ja.
-
(strasznie tu cicho się zrobiło)
-
(ale pusto)
Usłyszałem, że grupa "innych" mówi, że jest z tej samej klasy. O dziwo też z niej byłem.
-Ja mam tą samą klasę, jak wy.- powiedziałem i natychmiast się oddaliłem.
-
(o k!##a, ale się porobiło)
-
(Nie ma mnie półtora dnia a tu prawie 200 powiadomień, streścicie mi to wszystko?)
-
Zauważyłem, że Kat i Lee idą do samochodu, więc poszedłem razem z nimi. Na tym balu i tak nie było nic ciekawego.
-
Ustałem sobie przy ścianie i obserwowałem. Jak na razie nic się ciekawego nie działo.
[Gra] Wojna FOL - POZ [Human and Pony]
w Galeria Chwały
Napisano
-Mam nadzieję, że masz jeszcze eliksir przy sobie, bo to bardzo ważne.