![](https://mlppolska.pl/uploads/set_resources_46/84c1e40ea0e759e3f1505eb1788ddf3c_pattern.png)
Lightning Energy
-
Zawartość
801 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez Lightning Energy
-
-
-Kiedy rodzice wypędzili mnie z domu po przemianie. I nie kilka wilczków a cała wataha groźnych wilków. Nie obrażaj nas lepiej, potrafię mocno gryźć.
-
-Zacharian, pytam jeszcze raz co ty tu robisz? To teren watahy, nie powinno cie tu być.
-
Usłyszałem pukanie do drzwi, więc otworzyłem je i zobaczyłem tą wampirzyce. Zmarszczyłem brwi i powiedziałem:
-Co ty tu robisz?
-
(ja biegam po lesie, nie mieście)
-Ale mam szczęście.- powiedziałem, zajadając świeżo upolowaną fretkę, zagryzając ją wiewiórką i popijając wodą źródlaną z manierki. Zauważyłem nagle jakąś kobietę, pociągnąłem swoim wilczym węchem i wyczułem znajomy zapach wampira. Zmieniłem się w wilka i odbiegłem szybko do domu. Nie miałem zaufania co do innych stworzeń ponadludzkich, do ludzi zresztą też nie. Zaparzyłem herbatę i usiadłem na sofie kończąc swój posiłek.
-
Powoli dochodziłem do siebie. Całe moje ciało bolało od skurczy. Usiadłem na łóżku na którym leżałem i spostrzegłem, że jestem w lecznicy.
-Aj aj aj, przyjacielu, nieźle się poharatałeś.- powiedział wysoki mężczyzna o lekko dziewczęcych rysach. Wiedziałem dobrze, kim on jest. To była moja tulpa, moje drugie ja. Pojawiało się tylko czasami, w pewnych sytuacjach lub gdy go przyzwałem.
-Och, wielkie dzięki Acro. Nie wiedziałem.- powiedziałem z ironią.
-Po co ta ironia, wiesz dobrze, że jestem tobą. Nie musisz się tak buczyć na samego siebie.
-Yes yes, I know. Weź mnie jednak nie dobijaj, co mi się stało?
-Z tego co wiem, a wiem o tobie dużo, a raczej o nas, miałeś bardzo ciężki atak padaczki.
-Cholera, a myślałem, że się wyleczyłem.
-Z tego się nie leczy, można tylko zahamować objawy.
Zamknąłem oczy i zacząłem komplentować z samym sobą.
-
-No, w końcu ranek, ale ten księżyc wczoraj mnie nęcił.- powiedziałem, wychodząc z domu. Bycie wilkołakiem ma swoje plusy, jednym z nich jest to, że podczas pełni zawsze byłem rześki, świeży i mogłem sobie biegać w wilczej skórze ile miałem na to ochoty. Kochałem swój wilkołaczyzm i cieszyłem się z niego, choć z początku byłem załamany przemianą. Wyszedłem zapolować na śniadanie, bo po wczorajszych harcach z moim stadem byłem głodny.
-
Zgłaszam się
Imię i nazwisko: Zacharian Mortis
Wiek: 31 lat (dojrzały wilkołak, został zmieniony w wieku 13 lat)
Rasa: Wilkołak
Specjalna umiejętność: 2x szybsze bieganie
Wygląd: Czarne, zadbane włosy, lekki zarost, zielone oczy i czarujący uśmiech amanta
Charakter: Miły dla innych, choć dosyć podejrzliwy, inteligentny, zna się dobrze na zwyczajach międzyludzkich, zawsze skłonny do pomocy przyjaciołom, samotnik, kobiety mdleją na jego widok, uwielbia poezje.
-
Poczułem, że ktoś coś mi wbija w ciało. Zacząłem powoli się uspokajać, a umysł się oczyszczał. Zapadłem w głęboki sen.
-
Zacząłem miotać się po podłodze i wrzeszczeć. Wszystko przesłaniała mgła. Bardzo możliwe, że miałem jakąś padaczkę czy coś jeszcze gorszego.
-
Coraz gorzej się czułem, byłem blady, miałem dreszcze, głowa mi pękała z bólu. To na pewno nie była jakaś tam choroba. To było coś poważniejszego. Próbowałem wrócić do siebie, ale po jednym kroku przewaliłem się na plecy, z ust zaczęła mi płynąć piana i krew, miałem potworne drgawki, byłem całkiem sparaliżowany.
-
Siedziałem w swoim pokoju z Lily na kolanach. Głowa bolała mnie jak diabli, nie wiedziałem, co mi jest. Miałem nadzieję, że to nic poważnego. Powoli wstałem z łóżka, nogi uginały się pod moim ciężarem. Szedłem korytarzem zmarniały i słaby. Ustałem pod ścianą, niedaleko gabinetu przywódcy. Miałem nadzieję, że Michael będzie wiedział, co to jest.
-
(no to załóżmy, że jest parę "konwojów" terrorystów. Będzie sprawiedliwie)
-
Dowiedziałem się o ataku terrorystów i zatruciu wody. Użyłem swojego laptopa, by wyszukać jakiś informacji na ten temat i odkryłem też w jakiś sposób, że uciekli z kraju. Jednak postanowiłem sam ich dorwać. Wziąłem helikopter i małą grupę POZ'owców i dogoniliśmy ich pojazd. Następnie zatrzymaliśmy ich i w daliśmy w pojedynek. Było nas więcej, ale oni używali mocnej broni. Poranili dużą część ludzi i znów zaczęli uciekać. Miałem jednak w zanadrzu pewien trik. Wyciągnąłem małego pilota zza kurtki i nacisnąłem przycisk. Następnie wyrzuciłem na ziemię małe pudełeczko, które zaczęło się przekształcać w motor.
-Heh, dobrze mieć znajomości u Amerykańskich naukowców.
Wsiadłem na motor i po kilku kilometrach wskoczyłem na dach ich samochodu, wybiłem okno i umieściłem w kabinie kierowcy granat oślepiający. Samochód walnął w drzewo, a terroryści byli ogłuszeni. Wezwałem helikopter i zapakowałem tych przestępców do środka. Zamknąłem ich w oddzielnych celach i udałem się do siebie.
-No, Michael będzie zadowolony.
(też chce się popisać czymś)
-
Szedłem w spokoju po korytarzu, gdy zauważyłem sponifikowanego Żądło z rogiem wbitym w manekin. Zaśmiałem się lekko, podszedłem do niego i wyjąłem mu róg z manekina, a następnie ruszyłem ze swym uśmiechem do pokoju, gdzie już leżała moja córeczka.
-
-No właśnie teraz się waham. Ale może jeszcze trochę w czymś dopomogę i później się zmienię. Jeszcze zobaczę.
-
(niby jak sam? jest magus.)
-Zamierzam się sponifikować i zamieszkać w Equestrii. Chcę, by moja córka poznała swoją ojczyznę i miała kucykowych przyjaciół. Poza tym jestem już zmęczony tym wszystkim, a ponifikacja to moje marzenie odkąd tylko zostałem Bronym.
-
-Chciałem się tylko pożegnać.- powiedziałem ze swoim tradycyjnym uśmiechem.
-
Zapukałem do drzwi gabinetu przywódcy i wszedłem powoli do środka. Czas powiedzieć o tym, co chciałem zrobić.
-
Usiadłem w samolocie, a Lily usiadła mi na kolanach.
-Już niedługo będę wolny, już niedługo.- szeptałem cichutko do siebie.
-
-Piękna przemowa.- szepnąłem. Nie powiem, Michael zrobił na mnie wrażenie.
-
Wszedłem do sali i zająłem miejsce przy stole. Ukłoniłem się przed Cadence uśmiechając się. Lily została ze źrebakami Michaela w odrzutowcu.
-
Podmieńce zniknęły w końcu, więc wróciłem do pokoju i usiadłem na łóżku. Lily jeszcze spała, to nawet dobrze, bo nie musiała widzieć tej rzeźni. Powoli zaczynałem odczuwać zmęczenie tym wszystkim. Pomyślałem sobie, że niedługo podejmę największą i prawdopodobnie nieodwracalną decyzję. Jednak musiałem nad tym pomyśleć.
(też się chyba skuczę jak padocholik)
-
(co znaczy OP?)
-
Tysiące Podmieńców latały nad Polską i polowały na ludzi. Starałem się powystrzelać tyle, ile się da z mojego karabinu. Granaty też poszły w ruch. W końcu zszedłem do kanału i pobiegłem szybko przez tunele pełne tych bestii. Dotarłem do schronu, otworzyłem składzik i wyciągnąłem ciężką broń w postaci CKM'u. Zamknąłem dobrze składzik i schron, wyszedłem ze ścieku i zacząłem nawalać w te potwory ile się dało.
(wiem, późno, ale gimba i wogule)
[GRA] [ZAPISY] ◘The Original City .. ◘ [ SUPERNATURAL]
w Archiwum
Napisano
Wyszedłem z domu i zacząłem biec po lesie jako wilk, upolowałem jakąś sarnę i w zębach zaniosłem do jaskini w której była moja wataha. Bycie samcem alfa w stadzie daje mi parę obowiązków.