![](https://mlppolska.pl/uploads/set_resources_46/84c1e40ea0e759e3f1505eb1788ddf3c_pattern.png)
Lightning Energy
-
Zawartość
801 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez Lightning Energy
-
-
-Zasłużyłeś na niego, w końcu dużo zrobiłeś dla ludzi i kucyków. Idę się przewietrzyć na pięć minut.
-
Wszedłem do gabinetu Michaela i powiedziałem z uśmiechem:
-Cześć, podobno zostałeś nowym dowódcą, gratulacje.
-
-No proszę, ale się chłop dorobił. Idę mu pogratulować.- wyszedłem z pomieszczenia i zacząłem iść w kierunku gabinetu dowódcy.
-
-Kogo?-spytałem zaciekawiony.
-
Powoli wstałem i zacząłem wychodzić z łóżka szpitalnego. A więc jestem w siedzibie POZ?. Mam nadzieję, że nie ominęło mnie coś ważnego.
-
Powoli dochodziłem do siebie. Byłem zbyt zmęczony, żeby otworzyć oczy, więc tylko wyszeptałem powoli:
-Gdzie ja jestem?
-
FOL'owcy próbowali mnie wciągnąć do ciężarówki, ale ja się nie dałem. Zamknąłem oczy i odpaliłem bombę oślepiającą. FOL'owcy na chwilę oślepli i puścili mnie. Natychmiast pobiegłem za helikopterem. Wskoczyłem na budynek, a następnie odbiłem się i wskoczyłem do helikoptera
-Uch, przegraliśmy.- po tych słowach zemdlałem.
-
Zakamuflowany szedłem za gościem, który prowadził gdzieś Twilight. Celowałem w niego z karabinu w razie gdyby coś mu strzeliło do głowy.
-
Stałem wysoko zakamuflowany ze snajperką w pogotowiu. Jak coś się stanie zacznę strzelać.
-
Nałożyłem kostium i skierowałem się do tunelu. Przy boku miała karabin maszynowy, a pod kurtką dwa eliksiry. Miałem nadzieję, że nie będę musiał ich użyć.
-
Uśmiechnąłem się i odsunąłem kanapę ukazując zamknięty na zamek szyfrowy składzik z bronią. Wpisałem kod i otworzyłem drzwi ukazując zapas broni na kilka lat. CKM'y, bazooki, karabiny, pistolety, granaty i wiele innej broni.
-No no no, wujek wiedział, jak się bronić. Musiał mieć wpływy u jakiejś fabryki broni, że tyle tego jest.
-
-Miałem chronić jakąś ważną osobistość z POZ, jakiś tam ważny człowiek, miałem go eskortować i zapewnić bezpieczeństwo. Teraz nie wiem co zrobię.
-
-Mój szef kazał zaraz się stawić na mojej misji. Okazuję się, że zacznie się wcześniej.
-
Mój telefon nagle zadzwonił w kieszeni. Odebrałem go i zacząłem rozmowę.
-Halo? Tak, to ja. Aha. Co?! Ok, będę niedługo.
Rozłączyłem się i spojrzałem na resztę z przestraszoną miną.
-
Usłyszałem głos za moimi plecami, odwróciłem się i zobaczyłem jakiegoś faceta. Twierdził, że był z POZ. Uśmiechnąłem się perliście jak ja to umiałem i powiedziałem:
-A witaj, witaj. Jestem Austin Mounty. POZ cię przysłało? To miło z ich strony. A jak znalazłeś moją kryjówkę? Raczej nie mówiłem o niej dowódctwu. A co do jajecznicy to lubię z cebulą. W spiżarce powinno być trochę, a mięsa to ja nie jadam.
-
Obudziłem się i wstałem z kanapy przeciągając się trochę. Usiadłem na kanapie, wyciągnąłem whiskey i włączyłem telewizję, jednak tak cicho, żeby nie obudzić Michaela ani źrebaków. Włączyłem na wiadomości popijając alkohol.
-
Przyniosłem trochę maści leczniczej przepisu mojego dziadka. Leczyła nawet ciężkie zranienia. Posmarowałem rany Michaela maścią, mówiąc:
-Dwa dni odpoczynku i będziesz zdrowy. I nawet nie pytaj, czy warto. Każdy człowiek lub kucyk jest czegoś wart. Lepiej odpocznij teraz. Tam jest pokój gościnny.- uśmiechnąłem się ciepło i położyłem się na kanapie.
-
-Niedaleko, ale lepiej zakamufluję ciebie i źrebaki.- mówiąc to wyjąłem małe pudełeczko z którego wystrzelił promień kamuflujący.-Dobra, działa, a teraz chodź.
Wyszliśmy z hotelu i po kryjomu weszliśmy do kanału do murowanej ściany. Wcisnąłem cegłę odpowiednią i wpuściłem ich do środka.
-Witam w kwaterze. Założyłem tu podręczny antyradar i kamuflator. Kiedyś służył mojemu wujkowi do ochrony przed komunistami, teraz jest mój.
-
Atomowe uderzenie harmonii
Trzech członków Wonderbolts na początek leci 400 metrów w górę lub wyżej, zależy jak wysoko się da. Następnie z pełną prędkością pegazy lecą w dół trzymając się za przednie kopyta. Przy wysokości 100 metrów kuce zaczynają wirować wokół własnej osi. Przy wystarczającej prędkości Wonderboltsi zaczynają rozgrzewać się do czerwoności. Pegazy zaczyna otaczać ognista sfera energii. Obaj uczestnicy triku uderzają w ziemię, a pod wpływem uderzenia następuje wybuch koloru czerwonego, po którym następuje opad czerwonego pyłu nieszkodliwego dla zdrowia.
-
-Tak się składa, że kryjówka nie znajduje się dokładnie w mieście.- wyszeptałem mu do ucha
-
-Nie przejmuj się tak. Wiesz, tak się składa, że jest pewne miejsce, gdzie możecie się ukryć.- objąłem Michaela ramieniem, głaszcząc drugą ręką źrebaki.
-
-Twój przyjaciel.
-
Postanowiłem poszukać Michaela i źrebaki, by jakoś im pomóc. Przebrany za zwykłego przechodnia przechodziłem przez miasto i pytałem ludzi, czy nie widzieli czasem człowieka z dwoma źrebakami u boku. Trop zaprowadził mnie do jakiegoś hotelu. Recepcjonistka odpowiedziała, że jest tu taki jeden człowiek, który niedawno zajął jeden pokój. Poszedłem więc i dotarłem do wskazanego przez nią pokoju i kulturalnie zapukałem.
-
Siedziałem w schronie i analizowałem, co się stało. Cała trójka na moich oczach zniknęła w dziwnym świetle. Ten mały źrebak ma większe umiejętności niż się mi wydawało. Wyciągnąłem butelkę szkockiej whiskey i napiłem się modląc się jednocześnie, by nic im nie było.
[Gra] Wojna FOL - POZ [Human and Pony]
w Galeria Chwały
Napisano
Wyszedłem na zewnątrz budynku i odetchnąłem zimnym powietrzem. Poszedłem trochę dalej, gdy nagle usłyszałem płacz. Skierowałem się do jego źródła. Dotarłem do niewielkiego rowu i zobaczyłem, że wśród śniegu coś się rusza. Zszedłem na dół i zobaczyłem...małą, na oko czteroletnią klaczkę ziemną. Gdy mnie ujrzała przestraszyła się i próbowała uciec, ale upadła tylko w śnieg. Podszedłem do niej i wziąłem na ręce. Wyrywała się, ale ja tylko ją przytuliłem, mówiąc:
-Spokojnie, nic ci nie zrobię.
Klaczka przestała się szamotać i spojrzała na mnie z uroczymi, wielkimi oczkami i spytała:
-Obiecujesz?
-Tak, gdzie twoi rodzice, maleńka?
-M-moi rodzice...- po tych słowach zaczęła płakać. Zrozumiałem, że jej rodzice na pewno nie żyją. Owinąłem źrebię kurtką i poszedłem do siedziby.
-Jak się nazywasz?
-L-lily Night.- szepnęła zapłakana.
Wszedłem do budynku i stałem pod ścianą myśląc, co zrobić z klaczką. Jednak Michael przygarnął te bliźniaki, więc też mogę adoptować źrebaka.