Wszystko zależało od tego jednego rzutu. Ditzy rzuciła jakby od niechcenia, od razu wypadły dwie szóstki. Potem po kolei dwie piątki. Jedna kość jednak wciąż wirowała na stole.
- Sprawa jest prosta - powiedział - w bibliotece Canterlotu jest pewna stara książka pod tytułem "Umarłe tajemnice". Zdobędziesz ją i przyniesiesz mi. Jakieś pytania?
- Pan mnie nie rozumie - powiedział z uśmiechem - zrobi pan co każe i już się nigdy nie spotkamy. Jeśli jednak pan nie posłucha umrze pan teraz, zrozumiano?
Nagle poczułeś sztywnienie kończyn. Nie mogłeś poruszyć niczym poza szyją. Kto to jest?
W środku znajdowała się tylko kobieta zamiatająca podłogę. Gdy was zobaczyła zamarła upuszczając miotłę.
- Co..kto.. - zaczęła się plątać - czego ode mnie chcecie?
Właśnie usiadła za stołem. Miała na twarzy uśmiech, była pewna siebie. Z kolei ta Ditzy wyglądała jakby się tym nie przejmowała. Miała zeza a jej oczy były bez wyrazu.