Skocz do zawartości

Jaenr Linnre

Brony
  • Zawartość

    700
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Jaenr Linnre

  1. Przykro mi to mówić, ale postać znana jako Maskedheart opuszcza sesję. Nie spotkacie go więcej (Niektórzy się ucieszą) i dziękuję za miłą grę...
  2. Jaenr Linnre

    [Zapisy] Zew Metra.

    Imię i nazwisko: Jurij Tepes Ksywa: brak Wiek: 25 Wygląd: Blady, Niebieskooki, ciemne włosy, kilkudniowy zarost, chuda, pociągła twarz, chudy ale o wyrobionych pracą mięśniach. Frakcja/stacja macierzysta: Hanza, a uprzednio bliżej nieznana stacja Linii Sewastopolskiej. Pochodzenie: Rosjanin o węgierskich korzeniach. Charakter: Cichy, podejrzliwy, dziwnie zachowuje się przy ludziach, żądny wiedzy. Ekwipunek: Zapalniczka, nóż wojskowy, otwieracz do konserw, prosty plecak, latarka z ładowarką, paszport Hanzy ze stemplem Kurskiej Promienistej, własnoręcznie pisana mapa metra (Hanzy), manierka z wodą, pistolet Makarowa [2 magazynki po 12 nabojów], glany, dżinsy z dwoma dodatkowymi kieszeniami, szara przeciwwiatrowa kurtka z kapturem, bezpalcówki, czapka, 35 nabojów wojskowych. Historia: Jurij urodził się na powierzchni, jednak nie pamięta zbyt wiele z tamtego okresu. Gdy zaczęła się wojna, wraz z rodzicami zeszli do metra, niestety po dziś dzień Jurij nie jest w stanie dokładnie określić która to była stacja. Żył wraz z rodzicami na prawosławnej stacji gdzie byli dość mocno indoktrynowani, wtedy to zaczęły się ujawniać zdolności chłopca, które z początku zostały odsunięte na bok jako dziecięce bajki czy też zmyśleni przyjaciele. W końcu jednak jego ciekawe zdolności, jego niewytłumaczalna zdolność poruszania się po stacji i pobliskich tunelach bez ich kompletnej znajomości, czy też rozmowy z osobami zmarłymi zostały zauważone, oraz bardzo prędko potępione. Chłopak, posądzony o współpracę z siłami nieczystymi miał zostać zgładzony na stacji, jednak jego rodzice postanowili go uratować. W trakcie ucieczki matka zginęła, jednak Jurij wraz z ojcem dotarli do stacji Tulskiej oraz dalej do Hanzy. Chłopak wraz z ojcem zaczęli pracować jako tragarze lub łapali się dorywczych prac na stacjach Hanzy, jednak po jednym z wyjazdów ojciec zginął pozostawiając sierotę samemu sobie. Jednak ten nie dał za wygraną i wciąż pracując jako tragarz i jeżdżąc z karawanami zaczął sobie zaskarbiać wdzięczność niektórych ludzi. Po jakimś czasie wychwycono potencjał chłopaka. Gdy ten jechał z karawaną, ta docierała do celu, a gdy nie chciał jechać, zazwyczaj coś złego się działo. Chłopak nawet gdy pierwszy raz szedł jakimś tunelem, to jakby instynktownie wiedział jak się w nim poruszać, samemu nie potrafiąc tego wytłumaczyć. Pracował tak aż w końcu zainteresowano się nim. Po jakimś czasie jego dokumenty dostał dowodząca Sierpuchowskiej, dawny znajomy jego ojca . Mimo iż całe metro ma go za nic, czy nawet go nie zna, od jakiś tragarz, to co niektóre osoby w Hanzie, czy też kilku kupców, nawet jeden podający się za obywatela Polis, wiedzą że chodząc po tunelach warto mieć chłopaka przy sobie, i choć jego zdolności nie są nieomylne i czasem się nie sprawdzają, to potrafią uratować tyłek. Umiejętności: Zmysł metra (MG wie), Znajomość stacji oraz tuneli Hanzy (Ze szczególną znajomością stacji i tuneli linii Sewastopolskiej, stacji kijewskiej i tunelu ku Smoleńskiej, stacji Kurskiej i Czkałowskiej) Zawód: tragarz/obstawa karawany
  3. -Przewieść? W trakcie bitwy i obliczu wojny gdy nie wiecie kto jest sprzymierzeńcem, a kto wrogiem? Oczywiście, jak wojna się skończy to byłby genialny pomysł, ale wciąż nie mamy sił by teraz ich przetrzymywać, a by ich przenieść trzeba by było stworzyć cały korowód. Jak myślisz, ciężko jest taki wykryć i zaplanować zasadzkę? Masked zaczął twardo i z powagą. Ta przemądrzała klacz przesadziła. -A przeniesienie więźnia? Sprzeciwiono się całemu wydarzeniu, bo jak powiedziałem, mieli mi towarzyszyć wasi strażnicy i oni mieli go pilnować gdy go odprowadzimy, ale najwidoczniej nie dosłuchałaś i wyjęłaś błędne wnioski.A polecenia? Jakiej żywej istocie wydałem jakiekolwiek polecenie moja droga? Golem, nim się tu zebraliśmy, Atlantis wydał proste polecenie ku mej osobie był ogarnął co się tu dzieje. W końcu mam duży wpływ na schwytanie tego więźnia, choć nie możesz mieć o tym pojęcia, bo nie było cie z nami. Mężczyzna zaczął się teraz zastanawiać co wtedy robiła Sandstorm. Nie widział jej po drodze i był pewien że nie walczyła też na ulicach. Może i ona była szpiegiem? Był tego ciekaw. Co by się okazało gdyby i to był przeklęty podmieniec, była w końcu tak cicha i wiecznie tylko słuchała. -A co ty w ogóle robiłaś podczas oblężenia? Czym byłaś tak zajęta? Albo lepiej się nie wypowiem, bo znów odkryjemy jakiegoś szpiega lub zdrajcę w szeregach, a gromy spadną na moją głowę. Jego oczy błyszczały krwistą czerwienią, a iskry skakały po całym jego ciele. Był pełen mocy i gniewu. Najwidoczniej Sandstorm przesadziła pouczając go będąc jedynie pionkiem. Jego runy zapłonęły żywym ogniem jednak sam czarnoksiężnik nic nie zrobił. Jedynie czekał, jednak widocznie nie na słowa samej Sandstorm. Nie interesowała go. -A przywileje? Przywilej opuszczania głowy i słuchania każdego słówka i spełnianie każdej zachcianki? Nie... Mi nikt nie będzie rozkazywał. Chce wam pomagać, ale widocznie tego nie chcecie. Może powinienem was opuścić tak jak tego pragnęliście wtedy gdy Rebon zmienił swoja postać, i po prostu przejść na drugą stronę? Tego pragniecie droga drożyno?
  4. Masked choć widocznie urażony wysłuchał wszystkich po czym raz jeszcze zabrał głos. -Wiadomym jest wszem i wobec że jestem tu najbardziej znienawidzoną osobą, jednak nie najmniej rozsądną. Mimo waszego podejścia do mojej osoby, zacznijcie spoglądać na sytuację logicznie. Gdy ja chciałem odprowadzić z narady zdrajcę podnieśliście sprzeciw, teraz jednak Sandstorm chce uczynić to samo, opierając się na tych samych racjach. Jej też odmówicie? Szpieg nie powinien tu przebywać,nie jest nawet magicznie strzeżony i nie wiecie nawet czy nie prowadził cały ten czas telepatycznej rozmowy ze zwierzchnikami relacjonując naszą naradę. Myślcie, nie tylko działajcie swoimi odczuciami. To jest wojna i nie mamy czasu ani środków na zbędne sprzeczki i głupie argumenty. Następnie zwrócił się bezpośrednio do Dakelin oraz Grimma. -Pokazać się ze złej strony Dakelin? To zdrajca i szpieg. Zaatakował nas od tyłu. Szachował na uczuciach i cały czas okłamywał. Ponadto żywi się uczuciami. To zwykły pasożyt tak jak i reszta więźniów. Nie powinniśmy marnować straży która może się bardziej przydać na pilnowanie ich. Sandstorm i tu ma racje, powinniśmy ich zabić, jednak całkowicie humanitarnie. Choć z resztą, to jedynie pasożyty, a czy nie wszystkie pasożyty, żywiące się innymi istotami powinny zostać wytępione? Ostatnie słowa zostały skierowane dziwnie mocno ku Dakelin, najwyraźniej starając się ją w jakiś sposób napiętnować, choć inni nie mogli wiedzieć z jakiego powodu. Następnie Masked chwile się zamyślił i wrócił do wypowiedzi, tym razem zwracając się do Shadow i Yellowa. -Pominięto również sprawę odmienienia Luny. Wiecie jakie mam podejście do waszych księżniczek, są ona nam jednak teraz niezbędne do uwolnienia Equestrii od tyranii. Czy wspomożecie mnie w swoich działaniach? I nie, nie czy mi na nie pozwolicie, bo jak już to kiedyś ująłem, nie jestem twoim podkomendnym Shadow. Jestem sojusznikiem Rebelii, ale jako czarnoksiężnika i nekromantę, odrzuciliście mnie.
  5. -Potrzebna mi jest jedynie pomoc i dużo energii. Wiedzę już posiadłem, choć księgi mówiące o starożytnych technikach magii mogłyby mi nieco pomóc. Nie męcz jednak niepotrzebnie tych którzy teraz mogą się zając sprawami kraju, oni muszą zdecydować co z jeńcem i oblężeniem. Mi wystarczy trójka wypoczętych kucy. Zastanowił się, po czym potaknął że z ksiąg chętnie by skorzystał, jednak nie bardzo interesowała go dysputa na temat samej formy tych zaklęć bo się na tym nie znał. Było to zaklęcie poznane przez niego dość przypadkowo, choć dogłębnie i wiedział jak je wykorzystać w różnych celach. Nie chciał też odrywać reszty od narady, miał bowiem nadzieje iż ta szybko się skończy co pozwoli mu szybciej przejść do samego zadania które miało go czekać. Zbliżała się decydująca bitwa i potrzebowali pomocy... -Moje plany wobec Luny nieuległy zmianie, jednak teraz ważniejszym jest opanować stolicę i odzyskiwać ziemie z okupacji podmieńców a bez niej nie damy rady. Pamiętaj że moim pierwszorzędnym celem jest wciąż zemsta na podmieńcach i to wszelkim kosztem. Lunę będę chętny uśmiercić jedynie jeśli obruci moją pomoc w szanse na wybicie reszty moich braci i siustr. Sam zaś rytuał? Wykonywałem ich już wiele, jeden nawet sprawił że wyglądam jak wyglądam, a to czy to starożytna magia, czy czarna czy biała dla mnie nie ma znaczenia. Znam się nawet na nekromancji jeśli cie to interesuje...
  6. -Telepata drogi MT? Właśnie do niego się zwracasz. Masked zaśmiał się cichutko. Jego oczy lekko zabłysnęły czerwienią i przestały być tak zimne jak poprzednio. Następnie spojrzał na MT, wiedział nad czym ten się zastanawia, bynajmniej nie za sprawą magii, a dlatego że wszyscy tak myśleli o nim. -Nie miałem zamiaru go krzywdzić, ani przesłuchiwać, a odprowadzić w bezpieczne miejsce pod strażą i eskortą, nie wiem czy zauważyliście, jednak jest on tuż koło ważnej narady i jedynie nasłuchuje naszych słów. Nie znamy wszystkich jego sztuczek i nie wiemy czy naszej rozmowy gdzieś nie transmituje przy pomocy magii... Niestety ten golem mi przeszkadza i mi grozi, a za to grozi ciężka "kara". Ostatnim słowem Maskeda zawładnęła czysta żądza mordu co można było usłyszeć w jego głosie. Jego oczy raz jeszcze zapłonęły, a błyskawice obeszły jego ciało. Zaraz jednak uspokoił się jak zwykle i wrócił do konwersacji. -Teraz odpowiem na oba wasze pytania na raz drogi MT oraz Thermalu. Sama odmiana Luny nie ma nic wspólnego z czarną czy białą magią. To stary rytuał, który działa przy pomocy magii zbliżonej do tych waszych elementów czegoś tam, a nawet starszych mocy. Jednak samo moje przygotowanie, tak, będzie wykorzystywało czarną magię na mojej osobie, gdyż tylko dzięki temu będę mógł konwertować waszą energię na swoją, bo sam nie mam dość siły by rzucać tak potężne uroki. Wy jesteście mi potrzebni by nie pozwolić NMM stracić przytomności, by nie mogła się skupić na mnie który będę ją zastępował waszą Luną, oraz musicie użyczyć mi swojej mocy bym mógł rzucić ten czar. Następnie zwrócił się ponownie do samego MT. -Mylisz się jednak. Czarna magia nie paczy. Wy po prostu jej nie rozumiecie i się boicie tego że wymaga ona ceny. Ale tacy jak my sami wybierają tę cenę i ją płacimy, sama magia nas nie zmieni jeśli tego nie chcemy. Moja ręka jest w tak opłakanym stanie gdyż kiedyś użyłem czarnej magii by okiełznać demona, niestety jego magia spaczyła dziecko, bowiem tak, demoniczna magia może spaczyć, za co obwiniliście mnie...
  7. -Wiem kiedy kłamiesz i kiedy mówisz prawdę. Jednak to nie ja będę cię przesłuchiwał. Masked ponownie się ucieszył. -Ty zaś golemie wykonujesz błędną akcję łamiąc rozkaz swego pana. Według jego słów mam pilnować więźnia oraz ciebie i wszystkiego co tu się dzieję. Mimo iż więzień się nie ruszył, ani ja go nie dotknąłem, wykonałeś samowolną akcję. Wykonujesz nieautoryzowane akcje, sprzeczne z rozkazami. Zalecany jest restart i ponowne przesłanie prośby do twórcy. Nie możesz również wykonać akcji przeciw mnie, z racji tego że odgórnie, został wydany rozkaz abym pilnował wszystkiego. Masked stanął z założonymi rękoma i w ciszy zaczął coś mruczeć pod nosem.
  8. Masked skrzywił się, lecz nikt nie miał prawa tego dojrzeć. Jedynie z lodowatym spojrzeniem, zwrócił swą maskę na podmieńca. -Jeszcze nie zaczęliśmy, a już łżesz, ciekawe. Wiem że nie spałeś, a podsłuchiwałeś. Zajmę się przygotowaniem cię na przesłuchanie, wstań więc i rusz za moją towarzyszką, bo skończysz źle, a tego nie chcę ani ja, ani ci któży będą zadawać pytania. Mężczyzna ponownie delikatnie i z gracją wskazał dłonią Ane która miała prowadzić. Nie miał ochoty na pogaduszki, miał własne sprawy do załatwienia i nie miał czasu się bawić w takie bzdety. Im bardziej przyspieszy naradę i przesłuchanie podmieńca, tym więcej czasu będzie miał na odmianę księżniczki i odpoczynek po tym, a w obliczu kolejnych bitew, czasu wiele nie było. Musiał się spieszyć, jednak dokładność była jego ostateczną bronią. Musiał teraz wykonać wszystko tak, by podmieniec nie mógł podsłuchać reszty narady, ani przeszkodzić w odmienianiu Pani Nocy.
  9. Masked zaśmiał się cichutko. Jego głos stał sie dość mechaniczny. -Golemie, twój twórca wydał nadrzędny rozkaz nakazujący mi pilnowania tu wszystkiego. Według tego rozkazu więzień dla własnego i naszego bezpieczeństwa musi zostać odtransportowany. Oczywiście nie zwalnia cię to z rozkazu pilnowania go przez co musisz ruszyć z nami. Nie wolno ci sprzeciwiać się woli swojego pana. Następnie ręką lekko wskazał stronę w którą będą się kierowali. Następnie postąpił krok w stronę golema. wiadomym było że mówił prawdę i Atlantis wypowiedział takie słowa, o niestety sprawiały że jego słowa miały logiczną rację bytu. Golem mógł albo ruszyć z nim, albo złamać rozkaz, szczególnie że jego twórca nie zabronił mu się przemieszczać. Spod maski wydobywał się lekko słyszalny chichot, wiedział bowiem że jeśli golem zaatakuje jego lub więźnia będzie uznany za niebezpiecznego dla rebelii, a karę za to poniesie sam twórca tak nieprzemyślanej maszyny.
  10. Mężczyzna skończył medytować, był za daleko by wysłuchać o czym mówi reszta grupy, ruszył więc jedynie za Ane, by wraz z nią przesłuchać więźnia, a raczej do takowego przesłuchania go przygotować, bowiem sam żadnych pytań do niego nie miał. Mógł za to przygotować pomieszczenie, umieścić w nim więźnia tak by był bezbronny i pozostawić go pod strażą rebelii do czasu właściwego przesłuchania, teraz jednak musiał wraz ze swą towarzyszką doprowadzić jeńca w takowe miejsce. -Ane, chodźmy, musimy również po drodze wziąć ze sobą kogoś kto będzie go pilnował, jakąś tutejszą straż czy żołdaków. Następnie swym zimnym wzrokiem, omiótł z obrzydzeniem ową marną istotę od której oczekiwano odpowiedzi, co go wielce bawiło, bowiem co może wiedzieć ktoś taki jak on. -Ruszaj się, a z mojej ręki nic ci się nie stanie. Wskazał podmieńcowi drogę w którą powinien ruszy.
  11. Wróćmy jeszcze wcześniej. Zajęła Equestrię. Walczą o wolność, mają do niej większe prawo niż robaki (nie mogę zapamiętać angielskiej nazwy podmieńców, a polska mnie odrzuca) do ich miłości. Czemu robaki nie spróbowały pokojowo tylko zajęły kraj? Poza tym, bezkrwawe zajęcie. A odsyłanie kucy do obozów?
  12. W takim razie walczą by wymrzeć. Tępią żywicieli (zamiast ograniczyć własną liczebność co pozwoliło by im przeżyć, kontrola stanu ilościowego nacji) a już jest ich za dużo by ich wyżywić. Rasa pozostawiona na śmierć. Nawet jak im się uda wygrać to wymrą. Dlatego lepiej je wytępić, skoro same i tak tylko do tego się prowadzą.
  13. W takim razie walczą by wymrzeć. Tępią żywicieli (zamiast ograniczyć własną liczebność co pozwoliło by im przeżyć, kontrola stanu ilościowego nacji) a już jest ich za dużo by ich wyżywić. Rasa pozostawiona na śmierć. Nawet jak im się uda wygrać to wymrą. Dlatego lepiej je wytępić, skoro same i tak tylko do tego się prowadzą.
  14. -Czego potrzebuję i że mam plan już wiecie. Teraz musicie się jedynie zdecydować czy chcecie mojej pomocy. Niestety ja was muszę opuścić by się przygotować, mogę również rozpocząć przesłuchanie więźnia, co osobą po mnie wielce pomoże. Obiecuje go nie uszkodzić, nadmiernie. Masked wstał ze swojego miejsca i powolnym krokiem ruszył ku podmieńcowi, jednak nie chciał jeszcze zaczynać przesłuchania, do tego potrzebował odpowiedniej celi. Teraz zajmie się przygotowaniami. -Będę wdzięczy o poinformowanie mnie o wynikach narady i przepraszam że ją tak szybko opuszczam jednak mam wiele do zrobienia. Następnie zwrócił się do Ane. -Znajdz cele idź tam z nim i powiadom mnie. Musi być w bezpiecznym miejscu i szybko trzeba go przesłuchać. Jak będzie okazja, weź obstawę. Dziękuję ci za pomoc Ane. Mężczyzna odszedł nieco gdzieś na bok gdzie nikt poza Ane nie mógł go dojrzeć, rozsiadł się wygodnie i jakby wciąż przytomny, a jednak nieobecny zaczął medytację. Na ustach pojawiła się bezgłośna inkantacja, a po ciele rozpłynęła się kojąca energia.
  15. Ja osobiście nie uważam (Masked tym bardziej) waszych robaków (sorry, przyzwyczaiłem się podchodzić do nich jak do roju) za bezużyteczne, a jedynie w sposób niezmierzony tępe i dlatego warte wytępienia. Są pasożytami (żerują na innych istotach) i to już wiemy, potrafią nawet przybrać wygląd innej istoty. Super! Więc czemu nie są w stanie zdobyć dla siebie jedzenia inaczej niż podbijając kraj? Jakby się nieco postarały to by egzystowały na równi z resztą kucy i nawet nikt by ich nie zauważył w społeczeństwie, jednak one postanowiły założyć zbędny kraj i ruszać za humorkami królowej która działa w sposób nieprzemyślany i niepotrzebnie (bo u takiego tyrana okrucieństwo bywa przydatne w utrzymaniu porządku, ale też nie wolno przesadzić) bestialski.
  16. Czy ta "jednolicowość" ma coś insynuować drogi Rebonie?
  17. -Niestety muszę ci wejść przed słowo Pułkowniku Grimm. Odezwał się Masked. Jego słowa miały pewną pewność siebie, jakąś siłę, lecz nie wiadomym było co może to oznaczać. -Świat mógłby dzisiaj lepszy być, lecz wtedy bałem się swoją drogą iść. Choć dobrze wiem że nadszedł czas pokonać lęk, to wątpliwości ciągle mam. Czy mam dość sił i stoczę walkę sam, czy kolejny raz zwycięży strach? Lecz przychodzi czas gdy nie słowa się liczą lecz czyny, przychodzi czas by zażądać wreszcie zmian! W głowie mam jasny cel i dziś może nareszcie wypełnić się, lecz nie wystarczy tylko chcieć. Trzeba odwagę w sercu mieć i z odrętwienia wyrwać się. Mam w sobie dosyć sił i chcę wybrać tę najtrudniejszą z dróg. Choć myślę że będę na niej sam. Przychodzi czas, kiedy odwrót już jest niemożliwy! Nadszedł ten czas choćbym musiał iść pod prąd, pora już z cienia wyjść, czas wreszcie plany obrócić w czyn. Dziś nad przepaścią stoi kraj, a jego przyszłość w rękach mamy. Nie mogę dłużej biernie stać, bo nadszedł już Ten czas gdy zechcę uczynić lepszym świat. Słowa mężczyzny były pewne siebie, jakby wierzył w to co mówi i stara się pocieszyć tych których zasmuciła śmierć tych wszystkich którzy to polegli. -Dlatego moi drodzy mam plan. Jestem w stanie odmienić NMM w Lunę, jednak ją samą, nie jej wygląd. Ale jest to ciężka operacja w której będę potrzebował pomocy trzech innych magów oraz mojej towarzyszki. Oraz wpierw musimy zając się naszym więźniem by nie był w stanie mi przeszkodzić, gdyż może się to skoczyć moim, jak nie również Luny, zgonem. Masked skończył swoją wypowiedź wciąż pewien swoich słów, chciał dać im nadzieję, wiedział że może przywrócić ich księżniczkę, która może pomów w walce na zamku, słowem lub czynem. Teraz pozostało czekać na odzew pozostałych.
  18. Jaenr Linnre

    Na pohybel potworom!

    Mężczyzna stał spokojnie, jak gdyby za nic mając sobie pokaz jaki przed chwilą miał miejsce. Jego zimne oczy nie zdradzały jednak pogardy, a swoisty podziw do pracy i słów jakie wyrzekli dwaj mężczyźni, mający to poprowadzić drużynę na pewną śmierć w walce ze wszelkim plugastwem. Szata jego była długa i czarna, zdobiona co jakiś czas znakiem kościoła, spod kaptura zaś wyglądała aż nazbyt młoda, jak na patrzące z niej ślepia czy liczne zmarszczki, twarz. Szata jednak nie kryła całego ciała i tak jak twarz, tak i blada dłoń odznaczała się od reszty ciała. Widać było na niej dawne blizny i zdzierane ze skóry dawne pogańskie symbole i znaki wszelakie. Dłoń ta trzymała stary i mocno już zużyty pastorał, na którym to była oparta trzecia część wagi mężczyzny, najwidoczniej nie mającego nic szczególnego do powiedzenia. Jednak jego oczy mówiły wiele, pokazywały szacunek, nadzieję oraz prośbę i czystą wiarę w dwójkę mężczyzn. -Vlad. Padło krótkie słowo, jak gdyby określające całą istotę tego człowieka, a jednak mówiące tak niewiele. Wprawny jednak rozmówca odczytałby wszystko co było do powiedzenia w tym słowie, a była to prośba o poprowadzenie jego dłoni przeciwko złu pogańskich istot i ku zemście słodkiej niczym miód jednak trującej niczym jad przeklętych istot, które skrywały jego przeszłość.
  19. -Ja i moja towarzyszka musimy się szykować, ktoś ponadto musi pilnować zdrajcy, chyba że go obezwładnicie.
  20. -Potrzebuję tej energii, skoro Atlantis nie był na tyle chętny by mi pomóc. Potrzebuję runy ogniskującej i ją właśnie czynię. Mężczyzna skupił się na swym zadaniu, wiedział że jest to niezbędne do odczarowania NMM. Miał nadzieje że gdy mu się uda, choć trochę zdobędzie zaufanie drużyny która tak chętnie odtrąca jego pomoc. Jednak jego oczy, żarzące się czerwienią szukały czegoś innego niż moc, szukały obiektu który tak zainteresował Ane.
  21. ( Nick, byłeś kilkakrotnie przeszukany, skąd masz broń :/ )
  22. Jaenr Linnre

    Magiczne Odrodzenie

    -Znamy się od lat, a raczej ty znasz mnie. Z racji tej znajomości i manier pozwolę sobie zaufać ci. Pamiętaj jednak że jestem wciąż handlowcem i cały czas będę ważył wszelkie za i przeciw, to musi mi się opłacić. Młodzian wstał i lekko postąpił w stonę gospodarza, kiwając lekko z aprobatą ku towarzyszowi. Był ciekaw czy i ten ruszy ku nowej przygodzie.
  23. Czarnoksiężnik odczuł falę mocy i postanowił ją wykorzystać. Szybkim ruchem podszedł do ściany i przyłożył do niej dłoń, po czym zaczął mamrotać zaklęcie. Zaklęcie miało na celu utworzyć na jego prawej dłoni silną runę ogniskującą zaklęcia, oraz zebrać do utworzenia tej runy jak najwięcej mocy. Masked wiedział że potrzebuje tej runy a nie miał czasu prosić się o to Atlantisa. Jednak nie była to jedyna rzecz jaką uczynił czarnoksiężnik. Ukradkiem, wiedząc że przez maskę nikt nie jest wstanie dojrzeć gdzie spogląda, powlókł po wzroku Ane by dojrzeć to co i ona dojrzała.
  24. Jaenr Linnre

    Błonia

    /Harkon -Śmierć jest władczynią wszystkiego mój drogi. Również ty i ja niegdyś przeminiemy, choć my nigdy nie umrzemy. Nie próbuj mnie jednak przekonywać do swych racji, bowiem ja mam już wizję świata który pragnę stworzyć. Ty nie masz własnego, a jedynie żyjesz w obecnym, opętany żądzą krwi istot żywych. Każda zadana przez ciebie śmierć przybliża du upadku i ciebie, ja za to nadaje nowe istnienie wszelkiej istocie. Jeśli zabijasz, inni też pragną twej zguby. Ja gdy zabiję daje nową szansę i to na niej opiera się mój świat. Teraz żegnam cie istoto bojąca się blasku, by dalej czynić co do mnie należy. Devilsplague odszedł dalej, a korzenie jak i konary drzew i krzewów uśmierconych przez niego, zaczęły jakby na jego prośbę zastawiać drogę za nim, tworząc niewysoki murek, nie broniący iść dalej, jednak ostrzegający iż podążający tą drogą nie będzie mile widziany...
×
×
  • Utwórz nowe...