Skocz do zawartości

Jaenr Linnre

Brony
  • Zawartość

    700
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Jaenr Linnre

  1. Masked nie zareagował, wciąż trwając w swym transie. Był nieobecny umysłem, nawet przestał nucić swe pieśni. Niczym skała siedział jedynie, nawet nie oddychając...
  2. Jaenr Linnre

    Zapytaj Króla Sombrę

    Panie mój i władco, cóż mogę poczynić by pomóc ci w twych wielkich planach, a władzy twej nie było końca?
  3. http://www.youtube.com/watch?v=4cOJlXygQJQ&list=PL581CF27B3C9520D6 A to soundtrack z najlepszej gry mojego dzieciństwa...
  4. Czemuż to uzurpujesz sobie prawo do miana naszego jedynego władcy i pana, króla Sombry? Wszak na własne oczy go widziałem w innej twierdzy...
  5. Jaenr Linnre

    Zapytaj Króla Sombrę

    Panie mój i jedyny prawdziwy władco, co odpowiesz na tego uzurpatora Cave?
  6. Masked otworzył swe oczy. Nie miał na twarzy maski. Dotknął dłonią twarzy lecz poczuł to co za każdym razem choć wciąż się łudził gdy tu był. Wstał z miejsca i rozejrzał się dookoła. Las. Paskudny, czarny las, z powykręcanymi drzewami otaczał go. Była noc, jak zawsze. Nie przejmował się tym jednak, wyprostował plecy po czym ruszył w odpowiednim kierunku, a drzewa zaczęły rozstępować się naprzeciw niego. Gałęzie przypominały powykręcane ręce próbujące pochwycić go w swe paskudne szpony, cienie formowały się w dziwaczne istoty śledzące go na każdym kroku, a nieprzenikniona cisza aż huczała mu w głowie. Szedł dalej, a naprzeciw niego wciąż tworzyła się ścieżka, wszystko wokoło słuchało go niczym władcę usuwając się z jego drogi. Las był rozległy i gdyby nie ścieżka, każdy zgubiłby się od razu, jednak ona pojawiała się jedynie na kilka metrów do przodu i znikała, pozarastana drzewami i kolczastymi krzewami, zaraz za mężczyzną. On jednak niestrudzenie szedł dalej. Chwile przeciągały się. Sekundy były niczym minuty, minuty niczym godziny, a godziny niczym lata. Jednak w końcu kształt niepasujący do innych pojawił się naprzeciw Maskeda. Był to wysoki mur, z ogromną żelazną bramą. Portal był porośnięty kolczastym krzewem, a samych drzwi pilnowały dwie postaci, kuce, okute w czarne ciężkie zbroje. Jednym była klacz, drugim zaś ogier, a oboje byli jednorożcami. Z oczodołów wypływała im krew, jednak resztę ich twarzy skrywały dziwaczne hełmy. Na samym środku drzwi widniała paskudna gęba demona. Przypominała ludzką, lecz bardziej pociągła, a z jej brody wystawały rogi schodzące się u dołu. Paskudne oczy, ze szparkami miast źrenic podążały za każdym krokiem mężczyzny, jednak demon nie mógł się odezwa gdyż jego pełna ostrych zębów paszcza trzymała obręcz. Brama otworzyła się z przeraźliwym skrzypnięciem, gdy Masked podszedł wystarczająco blisko. Zrobił jeszcze kilka kroków, a jego ozom ukazała się ogromna rezydencja, stara, zniszczona i porośnięta bluszczem. Prowadził do niej okrągły podjazd, który był całkiem zastawiony przeróżnymi powozami, na których przesiadywały ogromne szkielety miast woźnic. Spoglądali na niego z niesmakiem gdy zbliżał się do drzwi wejściowych. Ze środka wydobywały się słodkie dźwięki fortepianu i skrzypiec. Najwidoczniej trwał bal. Również i drzwi wejściowe otworzyły się przed nim bez niczyjej pomocy, zresztą jak zwykle. Wszedł do do ogromnej sieni, a stały tam całe masy ludzi. Jedni ubrani niczym obsługa, kelnerzy, inni niczym dostojnicy, dworzanie, wielcy magowie. W sali trwał bankiet, wszyscy popijali z kieliszków i plotkowali na przeróżne tematy. Światło dawały wiszące u sufitu stare, pokryte pajęczynami żyrandole z cieknącymi i śmierdzącymi świecami z tłuszczu i łoju. Parkiet pokrywał stary czerwony, poprzecierany w niektórych miejscach dywan. W oknach zaś wisiały podarte firanki. Pośród zebranych jedynie Masked wyróżniał się w swym paskudnym płaszczu. Zgromadzeni prychnęli na jego niechlujny wygląd po czym wrócili do swych rozmów. -Mówiłem wam że macie być cicho... -Odezwał się Masked, był spokojny, a ton jego głosu jak zwykle zimny i nie ukazujący żadnych uczuć. -Nie jesteś tu sam. -Odezwał się stojący najbliżej mężczyzna, o dziwo miał identyczną twarz co wszyscy pozostali, jak i sam Masked. Podniósł kieliszek wypełniony szkarłatnym płynem i wyciągnął dłoń ku Maskedowi. -My też mamy prawo tu być, ale skoro już to jesteś, może się przyłączysz do balu? -Nie... Przyszedłem tu zebrać siły, nie zaś dyskutować z wami. Nagle całym budynkiem coś zatrzęsło, wszyscy wzięli głęboki wdech patrząc ku drzwiom u góry schodów. Wszyscy prócz Maskeda. On ruszył powoli w stronę kominka przy którym mieściła się mała biblioteczka oraz fotel. Rozsiadł się wygodnie, a w jego ręku pojawiła się książka. była obita czarną, popękaną skóra, a strony ledwie trzymały się razem. Już miał otworzyć księgę gdy raz jeszcze wszystkim zatrzęsła dziwaczna siła zza drzwi, a były one popękane i poryte pazurami, zamknięte jednak wieloma kłódkami, zatrzaskami i zasuwami. -Drażnisz go, on chce wyjść. -Odezwał się jeden ze sługów, lecz i on posiadał twarz Maskeda. Chciał mu podać kieliszek gdy naglę rozwiał się niczym dym. -Nie przeszkadzajcie mi chodź raz, niedługo dam wam się wyszaleć... (...)
  7. Masked czekając na rozwój sytuacji dotyczącej planu Dakelin odezwał się do nij cicho. -Będę w komnacie gdzie spotkałaś mnie zmienionego. -Jego głoś był chrapliwy, a jego ton zmieniał się co chwila. Wydawał się bardzo dziwny. Mężczyzna za to uczynił tak jak powiedział i ruszył ku tej jaskini. Na podłodze dalej były ślady krwi, rozmazane przez coś na całej przestrzeni. Usiadł gdzieś przy ścianie po czym ponownie przygotował się do swojej medytacji. Napisał runy i ułożył odpowiednie przedmioty po czym, jego umysł zniknął gdzieś w nuconej przez niego melodii...
  8. Masked ruszył za Dakelin. Nie miał pojęcia jak ma działać ten czar i jam ma go rzucić przeciwko NMM. Ale postanowił zaufać klaczy i zobaczyć co się stanie dalej.
  9. Masked zwrócił się ku Dakelin. -Nic mi nie jest i jestem gotów...
  10. Jaenr Linnre

    Szczegółowe zapisy do mnie

    Karta do Equestriakorps Imię: Ivan Nazwisko: Ivanow Wiek: lat 23 Narodowość: Ukraina/Polska Ranga: Striełok NKWD Broń: Snajperskaja Wintowka Dragunowa (SWD) z 10 nabojami w magazynku, Pistolet TT z 8 nab. Ubiór: Standardowy mundur, Maska gazowa typu słoń, hełm Dodatkowy sprzęt: Torba na sprzęt, Naboje do karabinu x30, 2 zapasowe magazynki do pistoletu, krzesiwo, nóż , 2 racje wojskowe, pełna manierka, filtr do maski, bandaż Wygląd: Dobrze zbudowany mężczyzna, wzrost 1,85m, czarne krótko ścięte włosy, brązowe oczy. Historia: Urodzony w 1921A.D. we wsi niedaleko Kijowa. Większość życia spędził wraz z rozwiedzioną matką na wsi, gdy ojciec służył w wojsku. Jego matka cztery pokolenia w tył posiadała Polską rodzinę, więc nauczyła sona tego języka i próbowała zaszczepić w nim miłość do tego kraju. Młody Ivan chcąc jednak iść w ślady ojca również ruszył drogą wojska, będąc posłusznym i wiernym żołnierzem armii czerwonej. Młody mężczyzna szybko przysłużył się krajowi, szerząc jedyną słuszną prawdę i dając się we znaki wszystkim którzy czynili inaczej. Po niedługiej karierze został zarekomendowany przez wysoko postawionego ojca, który przypomniał sobie o swym synu i poczuł z jego powodu dumę. Chłopak nieoczekiwanie dostał się do NKWD gdzie miał otrzymać nowe przeszkolenie. Podczas jednego z treningów w polu Ivan odłączył się od swojego oddziału i zagubił się pośród lasu gdzie spotkało go coś niezwykłego...
  11. -Moja droga, aktualnie przygotowywałem się do bitwy... Odpowiedział mężczyzna. Nie był zadowolony z przerywania mu zajęcia. Zza włosów widać było czerwień jego wszystkim znanych oczu. Pospiesznie założył maskę mając nadzieję iż nikt nie ujął jego twarzy. Wziął w dłoń sztylet i stanął naprzeciw Shadow krzyżując ręce na piersi. -Wbrew temu co myślisz wiem co i kiedy robić. Wszystko jest tylko częścią planu. A teraz czy mogłabyś dać mi spokój? Aha, i naucz swoich podwładnych pokory i szacunku, gdyż zostałem niedawno zaatakowany, gdy zajmowałem się "dolegliwością" Wiktora.
  12. Jeśli to coś naprawdę ważnego, to przełożyłbym go... Co byś zrobił gdybyś zaczął słyszeć głosy w głowie?
  13. Jaenr Linnre

    Co mówi sygna?

    Śpiewam o moim tiku w dłoni!
  14. Jaenr Linnre

    Co mówi sygna?

    Wojna? A tam... Wódki Vladimir, Wódki!
  15. Jaenr Linnre

    Co mówi sygna?

    So much spoilers!
  16. Znam wszystkie te utwory i są świetne. Ja jednak wole coś bardziej w tym stylu: http://www.youtube.com/watch?v=FcEizDACxNk&list=PLtQtDkpNHslT8XhSk2Ns1Cy-Q1m5BzwT_
  17. Idąc dalej poprzez korytarze Masked oglądał się co chwila w korytarze jak i na każdy cień. Nie widząc nikogo odsunął lekko maskę od swej twarzy, a do ust włożył urwany wcześniej kawałek zamarzniętej posoki, po czym wydał z siebie jęk zadowolenia. Poprawił swą maskę i ruszył dalej. Gdy był już blisko miejsca rozstania z Dakelin postanowił przygotować się do bitwy najlepiej jak mógł. Wpierw ściągnął swe pierścieni i począł je obkładać najprostszymi zaklęciami ochronnymi i wzmacniającymi. Nie były one niezbędne jednak wolał mieć pewność iż gdy uderzy kogoś w twarz pierścienie nie rozsypią się w pył. Po tym rozsiadł się przy samej ścianie, tak by mieć jak najwięcej miejsca przed sobą. Na ziemi narysował trzy runy. Pierwsza z nich, najbardziej po prawej, była runą czarnej magii. Druga, będąca w środku była runą należącą do zwykłej magii, a przedstawiała znak skupienia. Do wypisania trzeciej runy poszperał chwile w księdze nekromancji, po czym powoli i dokładnie rozrysował ja na lewo od pozostałych. *Tak powinno być dobrze, może nawet uwolnię się od was na chwilę.* Pomyślał z ulgą.Następnie rozciął swą lewą dłoń, z której to pociekło coś na kształt krwi i kapnęło na czarnomagiczną runę. Na runie nekromantycznej ułożył swój sztylet. Ostatnią sprawą było rozczesanie palcami włosów by przysłaniały jego twarz, ponadto naciągnął kaptur tak by jeszcze ciężej było się dopatrzeć jego wyglądu. Samą zaś maskę ułożył w miejscu runy skupienia. Wtem runy zaświeciły się bladym światłem, a cienie wokół wydłużyły się i ułożyły w dziwaczne kształty. Mężczyzna począł nucić pod nosem jedną ze swoich pieśni jednak zamarł niczym skała. Moc była wyczuwalna wokół niego, a nie była ukierunkowana w żadną z tych trzesz sztuk. On sam zaś wpadł w trans...
  18. Masked przyjął pierścienie. Były dobre. Założył po jednym na każdy palec upewniając się że pasują, po czym zacisnął pięść. Były doskonałe, takie jakich pragnął. Teraz potrzebował ostatniego składnika układanki. -Dziękuje i więcej nie będę przeszkadzał. Odwrócił się na pięcie i z dziwnym szczęściem odezwał się do Poisona. -Mam to co było mi potrzebne. Resztę wyjaśnię ci jak wrócimy na miejsce gdzie mam czekać na Dakelin. Jej plan narazie mnie nie interesuje, jednak daje mi możliwość rozwoju.- Po tych słowach lekko spochmurniał.- Musze jednak działać szybko, bo TO mnie, a może nawet nas obserwuje... Po tych słowach ruszył do miejsca gdzie rozstał się z klaczą gdy poszła szukać Atlantisa.
  19. -Kamienie same w sobie nie mają wiele właściwości, to te same kamienie które są tu na każdej ścianie. Ważne będą dopiero w trakcie walki. Mężczyzna raz jeszcze skłonił się Rebonowi dziękując po czym odszedł kawałek żeby nie przeszkadza...
  20. Masked strzepnął ręce z których to zniknęły runy, a ślady po ogniu mimo iż zostawiając blizny znikały. Klepnął 'przeciwników' w tyły ich głów po czym ruszył w stronę zasłony ustawionej przez Poisona, urwał kawałek zamarzniętej krwi po czym odezwał się z zimnym spokojem w głosie. -Przeszkodziłyście mi w ceremonii co wam zapamiętam, jednak nie mam teraz czasu na zabawy z wami. Choć Poison. Przyciągnęliśmy uwagę istot potężniejszych ode mnie. Po tych słowach ruszył ponownie w stronę kuźni, tym razem z pośpiechem. A w niej ujrzał Rebona, podszedł więc ku niemu, skłonił się lekko i odezwał się. -Witam cię, w nowej formie. I mam do ciebie ogromną prośbę. Mam tu pięć kamieni. Wprawdzie mi je proszę w pięć pierścieni, po jednym na każdy mój palec. To ma dla mnie ogromne znaczenie, szczególnie taktyczne. Wyciągnął tedy dłoń z kamieniami leżącymi na niej.
  21. -Nie masz najmniejszej świadomości co czynię! Po tych słowach zmienił pieśń, ta była bardziej znana Poisonowi. Jego oczy zwróciły się wprost na Visionary. Były zimne i beznamiętne, ale w jego głosie słychać było wyraźną przestrogę...
  22. -NIE PRZERYWAJ MI! Słowa te były władcze i było w nich słychać oddźwięk pieśni oracz czarnej mocy. Krzyk Maskeda był tak przeraźliwy iż trafiał bezpośrednio do serc, niczym przemowa którejś z księżniczek. Jednak te słowa ukazywały złość, choć nie była to złość mężczyzny. Była to złość, jakby samej magii, przemawiającej jedynie przez postać w czarnym płaszczu.
  23. Masked stał jak wryty. Zastanawiał się nad czymś. Wszelkie dziwy które za jego sprawką działy się wokoło zniknęły jak ręką odjął. Poprawił maskę, popatrzył po demonie i przyjacielskim tonem odezwał się. -Zaprawdę, dawno cie nie widziałem demonie. Jednak twoje kolejne przebudzenie może mi się dobrze przysłużyć. Zaśmiał się lekko. Widać było iż całkiem zapomniał o towarzystwie alikorna. Sam przestępował z nogi na nogę, jakby w jakimś transie, jedynie chichocząc z cicha co jakiś czas. Włoży jedną z dłoni do kieszeni i wyjął najdrobniejszy z jego pięciu kamieni. -Ten będzie dobry. Po tych słowach zaczął śpiewać z wolna, a była to pieśń która mogła zjeżyć włos na karkach Poisona czy Rokiego. Była to najprawdziwsza czarna magia. Potężna i w każdym calu złowroga. Wszelkie światła bledły w okolicy gdy kolejne zwrotki pieśni wybrzmiewały niczym dudniący róg. A mimo iż nie było problemem zorientowanie się jaki to rodzaj magii, jego forma nie przypominała tak Rockiemu jak i Poisonowi nic co wcześniej widzieli....
  24. -Och... Czyżbym miał się obrazić, abo wzruszyć? Zaśmiał się przeciągle. -My nie czujemy strachu, smutki ni też szczęścia. Dość niedawno wyzbyliśmy się tego zbytku. Następnie wskazał palcem na Rockiego. -A ty? Nie boisz się walczyć z kimś kto zna czarną magię, czy może boisz sie naszej wiedzy o nekromancji? I co ty w ogóle wiesz o naszej magii? Co poświęciłeś dla niej?
  25. Chichot wydobył się spod maski, a był on przerażający. Kryształy znajdujące się w ręku mężczyzny uniosły się, zatańczyły lekko w powietrzu po czym uleciały do jego kieszeni. -hihihi.... Bić, my? Zakręcił się lekko pośród płomieni u jego stup po czym się ukłonił. -O nasz władco alikornie, pokaż naszą magię. Niech wszyscy zobaczą jak podobni jesteśmy... Cienie na ścianach zaczęły przypominać śmiejące się kuce, lecz nie to było dziwne. Na skraju świadomości dało się usłyszeć dziwne szepty. Złowrogie, jakby bijące z osoby Maskeda. Na jego masce pojawiły się strumyki krwi, a sam mężczyzna odrzucił swój kaptur. Chwycił również swą maskę z lekka na wysokości szczęki. -A może to ty chcesz nas zobaczyć? Co odmieńcze? Zaraz jednak odwrócił się do Poisona w teatralnym geście. -Tak, zaraz ruszymy. Są bowiem ważniejsze rzeczy do zrobienia... Następnie odwrócił się do Ruby. Raz jeszcze zachichotał. -Ciekawe... Zaszeptał sam do siebie po czym jeden z cieni niedaleko niego przyjął kształt ogromnego stawonoga, powoli kierującego się w stronę pegaza...
×
×
  • Utwórz nowe...