Skocz do zawartości

Jaenr Linnre

Brony
  • Zawartość

    700
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Jaenr Linnre

  1. Biało ogier rozpoczoł posukiwania, przeszukiwał gdzie odnalazł słowa takie jak: czarna magia, nieśmiertelność, nekromancja, klątwy, Oraz ksiąg posiadające zaklęcia defensywne i ofensywne, jednak na jego poziomie wiedzy i umiejętności. Nie chciał bowiem popełnić błędu Atlantisa, bowiem moc musi rosnąć wykładniczo, lub trzeba coś na jej rzecz stracić, a on nie miał na to ochoty. Wszystko mogło mu się teraz przyda, a jego plan niedługo będzie kąpletny...
  2. -Najważniejszą częścią mojego planu było zdjęcie NMM, aby nie dowodziła wojskami. Z resztą planu poradzicie sobie bez problemu. Ja pozostanę jedynie bronią w waszych kopytach. Masked jakby rozpromieniał słysząc słowa Shadow. Teraz miał szanse i możliwości dokonać zmian. Wielkich zmian. Ogier zaraz ruszył aby opuścić salę i skierował się do skrzydła magicznego, oglądając się czy nikt za nim nie idzie. Teraz potrzebował ciszy i ksiąg...
  3. -Ja z kolei chciałbym się lepiej przygotować do walk. A na tej naradzie nie będę bardziej potrzebny niźli w boju. Poza tym nie znając całości planu nikt nie powie że zdradziłem go wrogu. Więc proszę o pozwolenie na oddalenie się do skrzydła magicznego i studium nad księgami. Musiał zejść im z oczu. Niech ochłoną, a on się przygotuje... -Jeśli dostanę zgodę, będę tam czekał Wiktorze.
  4. -Co najwyżej na dwie. Przynajmniej tak myślę. Jedna jako grupa uderzeniowa i jedna by pomóc w powstaniu. Resztą zajmą się żołdacy Shadow. Odpowiedział Masked, jakby nieprzejęty czymkolwiek, lecz wciąż bacznie wszystkich obserwował.
  5. Masked przejął się ucieczką Rebona jednak postanowił nie pokazywać tego po sobie. Nie może mieć słabych punktów. Obserwował więc dalej całe zgromadzenie, baczniej przyglądając się jedynie Yellow i Atlantisowi.
  6. Jaenr Linnre

    Przypasuj oczy!

    Ness Cava Potter
  7. -Spokojnie, jest to sprawa między mną a Atlantisem. Jestem pewien ze kara za tę czyny spadnie na niego po dwakroć. Oko Maskeda latało z ogromną predkoscią. Jego zimny wzrok stał się przerażający w pełnej klasie, przypominał bowiem wzrok NMM czy Sombry. Było nienaturalne i przepełnione czymś dziwnym, nikomu nie znanym. Nawet słowa uchodzące przez szczelinę brzmiały nieco inaczej. Były zniekształcone i wypowiadane jakby z lekką chrypką.
  8. Kuc skończył pierwszą z inkantacji. Był ciekawy czy zadziała jednak natychmiast przeszedł do drugiej. Jej oddźwięk brzmiał paskudnie, niczym kara za wszystek grzechy, a przemawiała za nią czysta wściekłość. Po kilku jednak chwilach cała złość i nienawiść dziwnie zeszła z Maskeda, psując całe widowisko. *Bodajbyś sczezł* Pomyślał na koniec, jednaj już ze swym zimnym spokojem.
  9. -Energii? Starczy mi jej i na ciebie i na podmieńce. A jeśli będzie trzeba, wyrwę dusze z każdego martwego podmieńca i użyje jej przeciw następnemu i tak aż nie dotrę do Chrysalis i nie zniszczę jej. Moc jaka wylewała się z kuca była z każdą chwilą większa. Płaszcz zaczął sam się szarpać, a krwawe łzy zdobiące maskę zaczęły kapać na podłogę z przedziwnym sykiem. W mgnieniu oka księga Maskeda sama się otworzyła i poczęła wertować strony, jak gdyby czegoś szukała. -Masz racje, moc z której korzystam nie jest moja. Użycza mi ją wszystko i wszyscy w pobliży, dlatego tak długo jak będę z tobą walczył, sam dasz mi moc. A i z twojej duszy zrobię odpowiedni użytek. Jedno z oczu w masce ukruszyło się, a widok jaki ukazało był nadzwyczajny. Całe bowiem oko było przekrwione, tęczówki świeciły od magii swą ognistą czerwienią przecinane jedynie cienką szparką. Ta szparka najwidoczniej musiała by źrenicą. Wokoło kopyt kuca zaczęły pojawiać się powoli wypalane okręgi sadzy. A smród palonego mięsa stawał się nie do wytrzymania. -Moja magia nie odejmuje zmysłów, a robią to tacy samozwańcy jak ty! Jesteś zgnilizną toczącą ten kraj i powinieneś być wypalony jak i twoje panie! Ogier stanął w pozycji obronnej i rozpoczął nucenie przeróżnych słów w nieznanym nikomu języku.
  10. -Zapędy nekromantów? A powiedz mi od ilu to już lat żyją te wasze przeklęte, bodajby umarli je pokąsali, księżniczki! Przez maskę kuca przeszło ogromne pęknięcie, a włosy na całym jego ciele poczęły falować niczym może. Na czerwonych światełkach będących oczami kuca dało się coś dojrzeć. Było to jednak strasznie rozmazane bijącą stamtąd czerwienią. Runy na prawym kopycie zaskwierczały i zaczęły wypalać sobie powolną drogę ku kością ogiera. Na ustach kuca ledwie zatrzymywały się słowa paskudnych klątw. Nawet z oczodołów raz jeszcze popłynęły strumyki krwi. -Na rozkazy tobie podobnych i waszej Celestii, bodajby sczezła w najgłębszych losach, jeszcze niedawno ginęły tysiące moich braci. Nawet ja uciekałem przed waszym parszywym prawem i winiem jestem tobie jak i Yellowowi śmierć z tego miejsca za całe zło jakie przez was było wyrządzane niewinnym. Raz jeszcze powstał ze swego miejsca i kopną swe krzesło, które rozbiło się wśród płomieni o jedną ze ścian. -I pewien jestem że ci adepci zostali straceni i obarczeni złą opinią ażeby usprawiedliwić to morderstwo z waszych kopyt!!!
  11. -Jak już wcześniej to ująłem Atlantisie. Ta akademia miała nie mieć niczyjej jurysdykcji, poza moją. W dodatku Everfree rządzi się własnymi prawami i w żadnym wypadku nie nazwałbym go częścią Equestrii... Następnie zwrócił uwagę na następną część wypowiedzi niebieskiego smarkacza. -A czy ty kiedykolwiek słyszałeś o mordowanych przez magów "światła" rodzinach z dziećmi? Wnioskuję że nie! Wykrzyczał z ogromną wrogością, a powietrze raz jeszcze stało się wokoło niego ciężkie. Nawet wzrok białego ogiera przestał być zimny, a zaczął parzyć niczym ogień piekielny. Głos jego ciął powietrze jak bicz, a kolejne wyładowanie magii utworzyło dziwne ognisko gdzieś w uboczu sali.
  12. -Skoro tak uważasz... Kuc powrócił na swoje miejsce. Skoro się uspokoiło to mógł raz jeszcze usiąść wśród nich wszystkich. -Niegdyś chciałem założyć akademię w lesie Everfree... Miała być samowystarczalna i bez czyjejkolwiek jurysdykcji, mieć swoje pola i uczyć jednorożce szacunku dla pracy. Ale i miała uczyć, bez względu na politykę władców Equestrii, wszelkiej magii. Zwykłej, czarnej, leczniczej, nekromancji i każdej innej magii jakiej byłbym w stanie nauczać. Jednak znając wasze księżniczki, to mi nie wyjdzie i pewnie wyjadę stąd w poszukiwaniu nowej wiedzy.
  13. -Jeśli księżniczki będą miały władze, to mam nadzieje żyć... Stwierdzenie Maskeda mogło zabrzmieć okrutnie, bądź wyśmiewczo. Było ono jednak smutnie prawdziwe...
  14. -Nie będziesz mi rozkazywała i dobrze o tym wiesz. Masked poczynił kilka następnych kroków w milczeniu, takie dziecko nie będzie nim rządziło...
  15. -To samo pytanie przychodzi i mnie na myśl. Czemu to akurat wy macie o niej decydować? Zrobił raz jeszcze kilka kroków tym razem zbliżając się do MT. -Ja decyduje jedynie o swoich czynach, a ty do czego one prowadzą są całkiem inną sprawą. A jeśli zechcesz to zmienić, oczywiście pozwoliłem ci na to w pewien sposób... Spod maski można było dosłyszeć cichy śmiech.
  16. -Moje plany się zmieniają. I to bardzo często. Najważniejszego z moich planów nigdy nie zamierzam wyjawiać, chyba że się powiedzie lecz nie m on nic wspólnego z waszymi księżniczkami czy Equestrią. Rozpoczął swą wypowiedz. *A więc przyznał że mi nie ufają.* pomyślał i przeszedł do dalszej części swojej wypowiedzi. -Tak jak już wcześniej wspomniałem, jedyną rodziną, choć nie tak 'rzeczywistą" jak wasze, są dla mnie inni czarnoksiężnicy. Nie ważne czy dobrzy czy też źli. Wszyscy powiem jedziemy na tym samym wózku. Luna sama w sonie nic dla mnie nie znaczy, jednak NMM uważam za siostrę i jestem gotów zadać śmiertelny cios. Tak więc na jednak z twoich pytań odpowiem TAK. Tak jestem w stanie zabić jednego z członków "rodziny". Jednak nic to dla mnie nie znaczy, nie posiadam empatii, a i uczucia tłumie w sobie jak tylko mogę, bo moja magia chętnie je wykorzystuje aby bezkarnie działać. Chwilę rozmyślał nad zakończeniem swojej wypowiedzi. Wiedział że na swoich ramionach dźwiga losy i życia setek przyszłych czarnoksiężników któży jak i on sam bedą zapewne prześladowani przez księżniczki, jednak musiał pójść na kompromis. -Mam jednak swoje cele nadrzędne. Dam wam decyzję co do życia bądź śmierci NMM. Jednak pragnę w zamian możliwości które możecie mi dać. Jeżeli wypad do domu Wiktora okaże się tak obiecujący jak myślę, nie będziecie mi przeszkadzali w moich działaniach, raz jeszcze zapewniam was że nie będą one problemem ani dla was, ani księżniczek, ani Equestrii...
  17. -Twierdzisz że cie nie słucham. A czy ty wysłuchałeś mnie? Czy usłyszałeś co czyniły wasze księżniczki z tymi którzy byli im nie w smak? A może śmierć wielu moich znajomych czy bliskich mi osób to kłamstwo? To wy nie chcecie słuchać, ani zrozumieć kogokolwiek, a szczególnie mnie. I to tylko dlatego że się z wami nie zgadzam i doświadczyłem czegoś co wy poczuliście dopiero teraz. Kuc dobrze widział że jego rozmówca nie wie nawet co mówi. Oni wszyscy nie mieli ochoty go słuchać. Nie prawił tego co chcieli usłyszeć więc uznali go za wroga, nie bacząc czy mówi prawdę. -Ponadto co chwila zmieniasz zdanie. Jesteś albo kłamcą, mam nadzieje że nie, albo hipokrytą. Wszak jeszcze przed chwilą twierdziłeś że księżniczki to postawa i bez nich ten kraj nie istnieje, teraz zaś twierdzisz że są jedynie składową. Ruszę więc naprzeciw mojej siostrze i albo sama się podda oraz zrozumie że źle czyni, wtedy ją oszczędzę i uznam że wciąż nadaje się na waszą księżniczkę. Wy wtedy poddacie ją waszemu sądowi. Jednak jeśli pozostanie przy swoim, będę zmuszony odebrać jej życie, ze smutkiem tak ogromnym jak gdyby któryś z was zabił rodzoną siostrę, gdyż mimo że nienawidzę alikornów to każdy czarnoksiężnik to moja rodzina.
  18. -Och Thermal, a więc Equestria to jedynie księżniczki? Więc nie będę za nią walczył... Ja i mam nadzieję Grim walczymy za jej mieszkańców i granicę, co dla was nic nie znaczy bez księżniczek. Masked powstał i zwrócił się do Wiktora. -Powiedz mi gdzie odnajdę twoją księgę. Nikt nie szanuje tu mojej dobrej rady a jedynie mną gardzą. Nie potrzeba mnie na naradzie, a mogę lepiej wykorzystać ten czas...
  19. -Uważam wszystkich czarnoksiężników za mych braci czy siostry, są mi bowiem najbliżsi. Wszak nie posiadałem nigdy innej rodziny. Wiedział że te wyjaśnienia nie koniecznie będą zrozumiałe dla Grima. -Wszyscy użytkownicy mojej magii są do siebie w pewien sposób podobni, dzięki czemu mogę wielu z nich zrozumieć, niczym rodzinę. Lecz mimo to czyni ona złe rzeczy i zasłużyła na karę.
  20. -Ja wiem wiele o jej prawdziwej formie. To czego staracie się nie widzieć, aby tylko nie okazało się że żyjecie w błędzie. Jest w końcu moją siostrą, tak jak wszyscy czarnoksiężnicy są mymi braćmi, choć ona wykorzystuje naszą wiedze w zły i niegodny sposób. Wiedział że Ruby go nienawidzi, było to widać, jednak ona wiedziała jeszcze mniej niż Atlantis. Dla niego była szansa na wyjście z tego obłędu, musiał tylko zrozumieć że żyją w kłamstwie. -Wy z kolei nie wiecie nić o czarnej magii, a nie sprawia ona że stajesz się zły. To jest akurat twój wybór. Zawsze...
  21. Masked przysłuchiwał się wszystkiemu i wraz wybuchnął ogromnym śmiechem, aż piorun strzelił od niego w pobliską ścianę. -Przepraszam was, ale nie zauważyliście pewnej sprawy. Wy nie chcenie odczarować Luny. Nie... Wy chcecie jedynie rzucić urok na Nightmare Moon. Jak wszyscy wiemy, księżniczka Luna sama niegdyś wybrała ten los i została za to odesłana na wygnanie. Gdy wróciła użyto tych waszych elementów by namieszać jej w głowie i zmienić z powrotem. Jednak nie była to jej prawdziwa strona. To co teraz widzicie to prawdziwa Luna, wasza Nightmare Moon i to ją raz jeszcze chcecie omamić by myślała że jest dobra. Ona sama wybrała tę drogę i tego nie zmienicie, okłamujecie się jedynie myśląc że "przywracacie" ją do poprawnego stanu. Ona jest czarnoksiężnikiem jak i ja, czy tego chcecie czy nie. Kuc był ogromnie rozbawiony ignorancją całej drużyny i tym jak bardzo się mylą. -Kuce same z własnej woli wybrały nowego księcia. Luna powinna zostać zgładzona pod tą postacią aby dać nam możliwość wygranej. Jeżeli Discord się tylko do niej zbliży wasze uroki i omamy opadną, a Luna znowu będzie taka jak teraz. I to jest prawda, jedna z wielu ukrywanych przed wami przez waszą Celestię byle byście nie chcieli podnieść przed nią buntu. To tyranki pragnące władzy i kłamiące w żywe ozy by ją utrzymać. I choć wiem że mi nie uwierzycie to moje słowa są prawdą. Raz jeszcze zamyślił się. Jego słowa itak po nich spłyną. Są głusi i ślepi. Głupcy... -Zawierzcie nowemu księciu, nie popełniajcie błędów przeszłości... Ja zgadzam się w pełni z planem Grima i poprę go całkowicie...
  22. -Byłem uciskany przez tę tyranki więc jak mogę nie mieć im tego za złe? Jestem nienawidzony tylko za to że posiadam wiedzę której boją się alikorny. Więc powiedz mi, jak mam ich nie nienawidzić i jak mogę nie życzyć im śmierci jaką sprowadziły na moich pobratymcow? A magiem nie jestem, obraza mnie to miano noszone przez wyznawców upadłych księżniczek. Nie mam nawet powodu wam pomagać, a jednak to robię bo wieże że nowy książę zmieni wasz kraj pełen uprzedzeń i nienawiści... Masked powstał z miejsca i zwrócił się w stronę Shadow. -Widzę iż nie jestem wam miły, a moja pomoc jest tu niedoceniana, mimo iż najlepiej znam broń wroga. Tak więc moja droga, czy mam odejść i nie niepokoić was więcej. Nie obiecuję jednak wtedy nic ponad to że nigdy więcej mnie nie obaczycie...
  23. -Wszak ty rozpocząłeś tę bezsensowną paplaninę odpowiadając na moje pytanie, a znając moją reakcję na tak nieprzydatne informację. A teraz, czy ma ktoś jeszcze jakieś zastrzeżenia i pomysły co do planu? Uważam że jest dobry i powinniśmy podzielić się zadaniami i począć przygotowania. Jednak ostateczną decyzję pozostawiam wam. Przestał już zwracać uwagę na Atlantisa. Nie może dać się sprowokować bo będą mieli pretekst.
  24. -Więc tak jak już powiedziałem, nie przydasz mi się. Znasz jedynie reguły i twarde zasady waszej magii. Ja zaś potrzebuje czegoś co mógłbym nagiąć, przekształcić w moją magię wzmacniając lub całkiem zmieniając naturę tego, a do takich spraw najlepsze są wasze zaklęcia. A co do niższego poziomu, to nie martw się. Ukończyłem więcej uniwersytetów nisz myślisz i napisałem więcej inkantacji niż zdążyłeś się nauczyć swoich czarów. Masked nie odzywał się ze zwykła dla niego pogardą dla Atlantisa. Męczyły go nieustanne próby ośmieszenia go przez tego magika. Wiedział więcej niż mogli sobie zdawać sprawy. Potrzebował niewiele aby spełnić swój plan i na pewno nie były to mierne zniewagi od strony tego pyszałka. Mocno zastanawiał się co znajdzie w księgach Wiktora i co planuje drużyna względem niego. Wiedział bowiem że słudzy alikornów nie dadzą mu żyć normalnie, a tym bardziej zdobywać więcej sił czy umiejętności. Na pewno każdy z nich zastanawiał się jak go zabić lub odciąć od informacji i możliwości. Sam więc musiał znaleźć sposobność na każdego z nich i dopełni jak najszybciej swój plan. Tak, plan. On był najważniejszy. Nie ten który miał "uratować" Equestrię lecz jego, jego własny plan. Tak, musiał go posunąć do kolejnej fazy...
×
×
  • Utwórz nowe...