Skocz do zawartości

Jaenr Linnre

Brony
  • Zawartość

    700
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Jaenr Linnre

  1. Mężczyzna zaszedł do białego konia i pogładził po głowie. Następnie zaszedł do jego boku i wsiadł bezceremonialnie, lecz nad wyraz lekko. Widać było iż wie jak to się robi. -Jestem ciekaw ile to już lat żyjesz na tym świecie. -Zagadał cicho, ale zaraz zwrócił się do wszystkich na raz.- A pozostali, może też powiecie coś o sobie?
  2. Valthar przez ostatni cza był mocno zamyślony. Wciąż nie mógł zapomnieć wspomnień jakie stworzono w jego głowie na temat Numenoru. Był to jego dom, mimo że nigdy tam nie był i ponad wszystko chciał odbudowy tego królestwa. Jednak teraz poczuł coś, a raczej kogoś. Mieli nową towarzyszkę, kolejny elf. Jednak jak stary i czego od nich chciał? Może następny członek drużyny. Nie ważne, czuł jednak od niej magię, magię elfów. Nie lubił jej i wiedział że elfki też nie polubi. Wypuścił kolejny z obłoków dymu z nozdrzy a jego całkiem czarne oczy kierowały si na nową. Na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. -Witam. Kogóż to widzimy, nowa członkini drożyny? Drażniło go że elfy mówiły między sobą w Quenyi. Nigdy jej dobrze nie poznał. Jednak nie był to największy kłopot. -Którego konia mogę dosiąść? -Zapytał Gwydrilla. Chciał już ruszać, szczególnie że teraz musiał przebywać razem z elfim magiem. Postanowił jednak załagodzić swoje myśli miłą rozmową. -Więc może poznalibyśmy się lepiej? Skąd pochodzicie? Macie może jakieś cele, marzenia?
  3. Valthar nie spał już od dawna. Sen był mu prawie zbędny, gdyż zastępował go czymś jak medytacją. Jednak tej nocy zdrzemnął się dla zregenerowania sił w pełni. Teraz nadszedł czas gdy mają spotkać się przy wierzchowcach i ruszyć. Tylko gdzie? To umknęło mężczyźnie przy wczorajszej rozmowie, był jednak wciąż rozmarzony o potężnym Numenorze, który miał, według jego planów powrócić w pełnej chwale na swoje miejsce. Teraz jednak musiał dołączyć do drużyny, chwycił więc swój kostur, wcześniej oparty o ścianę przy łóżku i po cichu wyszedł ze swojego pokoju. W jego ustach już była fajka, z resztą jak zwykle. *Teraz w drogę!* pomyślał i po cichu ruszył przez gospodę ku wyjściu, zostawiając na ladzie baru parę monet. Wyszedł przez drzwi, założył swój kaptur po czym spojrzał w niebo. Miał nadzieję iż słońce nie będzie zanadto grzało, jednak musiał wytrzymać. Skierował się więc ku elfowi, którego to zauważył kątem oka dopiero przed chwilą, ukazując swoją gotowość do drogi.
  4. Valthar również odstąpił od stołu choć bez słów. Ruszył od razu ku karczmarzowi. -Tam gdzie zawsze. -Powiedział zimno i ruszył w stronę pokoi.
  5. -Bardziej martwiłbym się o ilość naszych wierzchowców. Ja bowiem przybyłem tu pieszo, a i krasnal nie szczędził nóg.
  6. Mężczyzna zaśmiał się gromko z niewiedzy młokosa. -Arnor to królestwo Aragorna, a biblioteka słusznie istnieje. Jednak w Dol Guldur. -Tu lekko ściszył głos jednak uśmiech nie znikał z jego twarzy, a złowrogi nastrój potęgowały jego czarne oczy. -A tam nie chcemy iść, na pewno nie teraz. Tedy posłuchał orka który to wspominał o swoim wierzchowcu i zagadał do niego. -Czy mówisz o Wargu?
  7. Numenor, na te słowa oczy mu zaświeciły. Zostały więc choć ruiny. Wciąż była szansa by odbudować to piękne królestwo. Jednak nie mógł tego zrobić sam. Nie... Potrzebował czyjejś pomocy, kogoś wpływowego, potężnego. Kogoś kto byłby chętny pomóc mu w odbudowie krainy i zebraniu na nowo garstki pozostałych przy życiu braci i sióstr. Tylko jak to zrobić?
  8. Spojżał na talerz ciepłej zupy. Od razu na ten widok odechciało mu się jeść. Taki klimat, a ci jeszcze ciepłe posiłki. Dziwni są ci ludzie z południa. Jednak ma jego waży ponownie zagościł nieprzyjemny uśmieszek, a on sam odrzekł do toważysza. -Chyba jednak odmuwię. Nie przywykłem jeszcze do tutejszych temperatur czy też jedzenia. -Wziął kolejny buch fajki i uraczył się skromnym łykiem z kufla.
  9. Mężczyzna zdziwił się wielce słysząc słowa elfa. Dopiero po chwili zrozumiał iż ten źle go usłyszał przez gwar karczmy. -Mój drogi, nie mówiłem o Amanie, a Arnorze. Siedzibie ludzi, królestwie Aragorna, syna Arathorna. - Poprawił przyjacielsko kompana. Nie był jednak pewien czy elf nie mówił może o wyspie Numenoru, jednak ta od tysiącleci spoczywała na dnie oceanu. Przecież nie było możliwości by ta znów zajmowała swoje dawne miejsce...
  10. Ma wspominkę o kacu na twarzy Volthara pojawił się uśmiech, choć wyglądał paskudnie wydawał się być przyjazny. Jednak raz jeszcze zwrócił się ku elfowi. -A czy podczas naszej wędrówki trafimy również ku stolicy Arnoru? Czy spotkamy ostatniego króla mego ludu? -Zapytał jakby rozmarzony, myśląc o wspaniałym Numenorze. Nie mógł go jednak pamiętać. Żaden bowiem, nawet tak sędziwy Numenorejczyk nie żył tak długo by pamiętać czasy świetności owej wyspy, czy nawet ją samą.
  11. Oczy Valthara aż zaświeciły wdzięcznością. Zaczął pić piwo dużymi łykami i sprawiło mu to sporą przyjemność. Wreszcie mógł się ochłodzić choć odrobinę. Lecz słowa elfa lekko go zawiodły. Miał bowiem nadzieję posiąść choćby ułamek wiedzy elfów, jednak najwidoczniej wiedza ta dla niego przepadła. Bał się bowiem ruszyć ku Borowi Zielonolistnemu, tam bowiem mógł być przyjęty nieco mniej przyjemnie. Otarł usta z piwa i raz jeszcze odezwał się, cho teraz już zadowolony. -Więc kiedy wyruszamy?
  12. Mężczyzna włożył fajkę do ust a następnie wsypał do niej nieco dziwnego ziela, bynajmniej nie było to ziele fajkowe. Następnie włożył do otworu mały palec, a z fajki uniósł się gęsty obłok śnieżnobiałego dymu. Zaciągnął się, a blizna na jego twarzy zniekształciła jego uśmiech w dziwny grymas, nie przypominający zupełnie niczego. -Ja jeżdżę konno drogi Gwydrillu. A czy mogę spodziewać się tam wiedzy? Zawsze ciekawił mnie magia elfów, oraz Istarich. Choć tych drugich nigdy nie spotkałem. Tedy popatrzył raz jeszcze za karczmarzem, ciekaw czy ten nie niesie im może ich piwa. Magowi robiło się nader ciepło, nie przyzwyczaił się bowiem do temperatur z tych okolic i pragnął łyku zimnego piwa.
  13. Valthar wciąż przysłuchiwał się rozmowom, był nieco zmęczony bowiem podróżował od dawna. Miał teraz ochotę na fajkę, na swoją ukochaną fajkę i kufel dobrego piwa. -Nie będzie wam przeszkadzać jeśli zapalę? -Zapytał już spokojniej. Ciężko było dojrzeć na kogo akurat patrzy mężczyzna przez jego czarne oczy. Choć mogło się wydawać iż patrzy na krasnoluda, a jego twarz zdobił szyderczy uśmiech. Nie czekając na odpowiedz wyciągnął fajkę, jednak nie odpalił jej by nie przeszkadzać pozostałym i raz jeszcze zabrał głos. -Zwą mnie Valthar. A czego ciekawego możemy spodziewać się po Rivendell? Bowiem zawsze omijałem wszelkie elfy, co nakazywała mi duma.
  14. Mężczyzna powstał ze swego miejsca górując ponad krasnoludem. Z jego nozdrzy unosił sie dym mimo, iż fajka została zgaszona sporo czasu temu. Następnie wydobył z siebie głos głęboki niczym studnie Morii. -Zamilcz krasnoludzie bo ma cierpliwość ma granicę, a jedynie towarzystwo tego dostojnego elfa ratuje twoją nędzną brodę. Po tych słowach raz jeszcze rozsiadł się przysłuchując się rozmowom.
  15. -Będę zaszczycony mogąc ci towarzyszyć w tej wyprawie. -Lekko uderzył ręką w pierś co wywołało metaliczny stukot, po czym głową z lekka skłonił się ku elfowi.
  16. Valthar spojrzał na orka czarnymi niczym noc oczami. Wydawały się... Smutne? Nie, może groźne... Ciężko było to stwierdzić jednak człowiek odezwał się z lekkim niezadowoleniem w głosie. -Wierzę w twoje intencję, smuci mnie jedynie iż nasz gospodarz -Tu spojrzał na elfa.- nie wieży w moje. Zawołał barmana raz jeszcze. Ten obibok nie przyniósł jego piwa. Może nie chciał podejść? Nie ważne, teraz zajmował się ważniejszymi sprawami niźli przesądni karczmarze...
  17. Był wielce zdziwiony. Ork, tutaj i do tego gada takie rzeczy? Niedowiary. Poczuł się jednak dodatkowo urażony przez elfa. Bowiem w jego, ludzkie intencje nie wierzył i musiał się tłumaczyć, ork za to został prawie że zaproszony do drużyny bez słowa sprzeciwu. Tak być nie mogło że synowie Numenoru są traktowani gorzej niźli orkowie i porównywani do dzieci mroku, kiedy orkowie są zapraszani niczym przyjaciele. Ba ten człowiek jeszcze cieszył się z orkowego towarzystwa. Co za czasy... Jednak nie mógł nic na to poradzić, oparł więc ramiona o stolik z ciężkim westchnieniem i przysłuchiwał się dalszej dyskusji...
  18. Numenorczyk posmutniał z lekka. Jego krzywizna na twarzy jednak utrudniała zobaczenie tego. -Również i ja znam warunki w jakich żyłeś, choć raczej z historii. Ja chcę odsłużyć to czym splamili się nasi przodkowie, a Król w Borze Zielonolistnym nie przyjmie mnie. -Wtedy spoważniał, był najwyraźniej zdeterminowany w swych słowach. Widać duma nie dawała mu żyć w spokoju. -Ty jednak jesteś starszy niż wielu wciąż pozostałych tu elfów. Jedynie od osób twego pokroju mogę oczekiwać przebaczenia. Jednak chcę na nie zasłużyć, nie zaś być zapomniany, bądź co gorsza zapamiętany bez honoru. Jak ci kruży ruszyli naprzeciw krainom waszej rasy. Valthar spuścił głowę jakby w pokorze, czekając na osąd elfa, choć wątpił iż ten przyjmie do drużyny potomka tych którzy byli tak chciwi, a za co płacił on teraz wielką karę. Wtedy zwrócił się ku człowiekowi. -Wołają mnie Valthar.
  19. Mężczyzna skrzywił się, co przy bliźnie dawało paskudne wrażenie. Był ogromnie zaszokowany stwierdzeniem "dziecię mroku". -Proszę, nie przesadzaj. -Opowiedział nieco ciszej, jakby nie chciał by słowa które teraz wypowie usłyszał ktokolwiek. -Przecież i my walczyliśmy naprzeciw Saurona. Jeden z naszych braci siedzi na tronie Arnoru. Spojrzał za barmanem, chciał piwa. Ta rozmowa najwidoczniej nie będzie przyjemna. Elf wyrazie nie lubił go mimo jego dobrych intencji, jak i inni. Te stereotypy o magach. Nienawidził ich...
  20. Mężczyzna rozsiadł się wygodnie i odłożył kostur opierając go o ścianę. Oparł się on o stolik, będąc najwidoczniej zmęczony podróżą, jednak ciężko było to stwierdzić. Wtedy nadszedł kolejny gość, a z twarzy Valthara zniknął uśmiech. Nowo przybyły skierował się akurat ku ich stoliku, co nie spodobało się mężczyźnie. Zwrócił się jednak wpierw do elfa, jakby zbywając słowa człowieka. -Słyszałem iż jakiś elf szuka tu drużyny osób dobrej woli. Postanowiłem pomóc jako że moi przodkowie nie byli w stanie żyć pokojowo z waszą rasą. Pochodzę z Numenoru. Nie chciał więcej mówić, teraz zaczął się przysłuchiwać człowiekowi. Był bowiem ciekawy co jego tutaj sprowadza. Oparł głowę o stół jakby był zwykłym młokosem. Jednak jego postawa i wzrok mówiły coś zupełnie innego...
  21. Istota ubrana niczym upiór drastycznie wyróżniała się swą bielą pośród mroków nocy. Było zimno, lecz zimno jedynie dla istot nie znających mrozów północy gdzie owa istota wychowywała się. Sama istota poruszała się z pewną gracją jak gdyby elf, ale nie... To nie był elf w żadnym przypadku. Dziwną postać owijały kłęby dymu, wydobywające się najwidoczniej z fajki w jego ustach. Istota ta była rosła, ba! Była ogromna. Dwa metry wzrostu i to co najmniej. Wydawał się nie pochodzić stąd, jednak nie pierwszy raz kostur w jego ręku stukał o bruk uliczki. A dźwięk ten sprawiał iż okiennice jakby mimowolnie chciały się zamknąć, jakby domownicy nie chcieli być nawet świadomi co przemierza teraz ulicę. Istota, opatulona w szaty i z kapturem na głowie dotarła do drzwi nad którymi wisiał znak ukazujący kuca. Poruszał się skrzypiąc. Nagle jednak dym omiótł ów znak, a ten zatrzymał się jakby przytrzymany niewidzialną ręką dymu która od razu się rozwiała. Kostur zadudnił o drzwi. W drzwiach otworzyło się okienko, jednak człowiek zerkający przez nie natychmiast zamknął je, a drzwi rozstąpiły się. Istota stojąca teraz w progu najwyraźniej bywała tu już przedtem. Weszła do oświetlonej izby i ściągnęła kaptur. Rozmowy ucichły na krótki, prawie niezauważalny moment, jak gdyby wszyscy chcieli zataić przed samymi sobie obecność owej postaci. Ta szybkim ruchem ściągnęła z głowy kaptur, odsłaniając bladą skórę oraz śnieżnobiałe włosy. Czarne oczy omiotły pomieszczenie i odnalazły to co chciały, tam gdzieś w rogu sali. Na twarzy, najwidoczniej człowieka pojawił się dziwaczny uśmiech, zniekształcony przez pokaźną bliznę. Człowiek wyciągnął z ust fajkę po czym zgasił ją przykrywając ją, w miejscu gdzie umieszczano fajkowe ziele, aby zdusić żar. Następnie ruszył z wolna w stronę elfa, a jego kroki dudniły z lekka o drewno, najwidoczniej przez wagę całej jego osoby...
  22. Jaenr Linnre

    Co mówi sygna?

    Just a little kiss... (Dla tych co nie potrafią czytać, w mojej sygnie pojawia się napis "Malkavian")
  23. Och... Muzyka kojąca me uszy, której przenigdy nie chcę zapomnieć...
  24. N: Pseudo japoński ale z motywem pięknego zwierzaka... dobrze A: Coś z anime, ale jest śnieg i kosa. Mi pasuje. S: oh... Spoilers... But still funny. U: Osoba ciekawa i rozważna (Z tego co dotychczas wiem) (PS.: Dla osoby poniżej, w sygnaturze jest napis "Malkavian")
×
×
  • Utwórz nowe...