Skocz do zawartości

Jaenr Linnre

Brony
  • Zawartość

    700
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Jaenr Linnre

  1. O droga podmieńcza społeczności. Mam do was parę pytań, jednak zacznę od najważniejszego z nich, a mianowicie: Czy nie uważacie że miłościwie panujący Król Sombra nie powinien rządzić wami, przecież lepiej poprowadziłby was do walki z kucami i zdobylibyście tyle tak upragnionej miłości ile dusza zapragnie?
  2. Ukrainiec powstał po czym spojrzał ze złością na niemca. -Jesteś diamentem! Odezwał się z niekrytą niechęcią jednak w miarę cicho, po czym wyciągnął pistolet dla bezpieczeństwa i trzymając go w pogotowiu zrobił krok w stronę klaczy kiwając lekko głową ku Draganowi.
  3. Mężczyzna był zadziwiony widokiem. Nie wiedział o ze sobą zrobić. Nie dość że trafił tu przypadkiem to jeszcze trafił nie tam gdzie trzeba. Jednak to rozkazy były najważniejsze więc odezwał się po cichu do reszty. -A szto kak się czymś zarazimy od tego czegoś? Następnie jego wzrok skierował się na Archanioła, był poważny i dość zdenerwowany. -A wy jesteście żopa, niet snajper. Mieliście nas osłaniać. -Odezwał się z widoczną pogardą co do nie wypełniania własnego planu przez niemca.
  4. Masked wiedział że był obserwowany, niestety wydarzenia nie spełniły jego oczekiwań, postanowił więc odejść. Nic nie mówiąc zniknął za rogiem gdy tylko nuż wyleciał z ręki Dakelin. Ruszył szybkim krokiem do biblioteki. Gdy tam dotarł powrócił do swoich poszukiwań.
  5. Zbiory ksiąg były ogromne, a zaklęć były miliony. Masked znalazł parę czarów magii światła, jednak nie wiedział czy to jest to o czym mówiła Dakelin. Ponadto nie znalazł żadnej księgi opisującą samą magie światła, miast tylko wymieniać parę zaklęć. Musiał tego poszukać, lecz później. Musiał odpocząć od nauki, ale bierne czekanie nie wchodziło w grę. *A może sprawdzimy jak ta mała radzi sobie z nowym ciałem?* Pojawił się pomysł w jego głowie. Na samą myśl oczy zabłysły mu czerwienią. Skoro przegląda takie księgi warto ją poobserwować. Ruszył więc w korytarze snując się między nimi po cichu, szukając swego celu. Po jakimś czasie dosłyszał rozmowy i imię. Imię którego szukał. Mężczyzna wraz przywarł do ściany i lekko wychylił głowę zza rogu by obejrzeć przedstawienie, odbywające się przed drzwiami Shadow.
  6. Masked zauważył że bibliotekę opuścili wszyscy jego znajomi. Zbliżył się do księgi którą przeglądała Dakelin po czym przekartkował ją spoglądając na co poniektóre strony. *Lepiej żeby zniknęła.* Pomyślał po czym schował księgę pod płaszcz, przy okazji przypalając okładkę tak by nie dało się odczytać o czym jest księga. Po tym wrócił do swoich poszukiwać, co i rusz natrafiając na różne ciekawe zaklęcia ze zbiorów Yellowa.
  7. Oczy Maskeda zaświeciły czerwienią na widok Dakelin. Był prawie wściekły, prawie niemożliwie zawiedziony, prawie. Gdyż nie potrafił już czuć jak niegdyś. Jednak jego reakcje pozostały niezmienione. Powstał na równe nogi, poprawił pierścień na ręce po czym nienawistnym głosem zwrócił się do Dakelin. -Jesteś pochopna, głupia i niebezpieczna. Dbasz jedynie o swoje zachcianki. W naszej misji będziesz tylko przeszkadzać. Nie waż się ruszać wraz z grupą Shadow gdyż spotka cie sowita kara. Więcej nie licz na moją pomoc. Runy na rękach Maskeda raz jeszcze rozbłysły, teraz jednak na krótką chwilę. Wiedział co się stało, tylko nie miał pojęcia jak. Nie znał tych słów. Był zaciekawiony i wiedział iż musi poznać te tajemnice i posiąść podobną moc. Pragnienie to aż zżerało go od środka jednak potrafił oprzeć się pokusie. To on władał swoim ciałem i to on zdecyduje co będzie się z nim działo, nie żadne żądze czy pokusy. Teraz jednak musiał zająć się innymi sprawami. Na pięcie odwrócił się ku wyjściu z jaskini i ruszył nie zważając na słowa czy wyjaśnienia Dakelin. Teraz miał ważniejsze sprawy na głowie. (...) Po długiej drodze poprzez korytarze Masked miał czas na ważne przemyślenia. Wiedział że nie ma czasu na wertowanie swoich ksiąg w poszukiwaniu odpowiedzi na swoje pytania. Teraz potrzebował siły do walki z NMM i podmieńcami. Pośród mroków korytarzy postanowił więc ruszyć raz jeszcze do skrzydła magicznego. Gdy tam dotarł zaczął poszukiwać ksiąg które tam pozostawił wcześniej. Zaczął szukać ksiąg na temat tej całej Magii światła o której bredziła ta mała gdy wspominała o Atlantisie. *Czym może być ta cała magia i jak mogę się przed nią bronić?* Zapytał się sam siebie w duszy. Wiedział że musi być o krok przed Atlantisem, gdyż on coś planuje. Na pewno coś planuje. Nie przejmując się niczym innym zagłębił się w stronice ksiąg poszukując wiedzy i przyswajając czasami zaklęcia leczące, wiedział bowiem że przydadzą się one w boju gdy do takiego dojdzie. Musiał się przygotować, a czasu było coraz mniej. (Od razu ostrzegam że słowa i czyny mojej postaci nie są moimi własnymi i nigdy nie kieruje ich do graczy.)
  8. (1 kiedy sie tam pojawiles, 2 jak uslyszales szept wasyla i 3 z pod domu musiales sie do nas wydrzeć żebyśmy cię usłyszeli)
  9. *Na Dagdę* pomyślał Ivan *Jeszcze rozgadany!* Mężczyzna kompletnie wypadł z rytmu i na chwilę zatrzymał się jednak zaraz wrócił do czołgania się by nie zostawić Wasyla. Wiedział że misją jest jedynie zwiad, jednak ten amerykaniec wciąż tylko paplał. Ktoś przecież mógł ich usłyszeć. Widać było że ich wojsko stopnie nadaje za ładne oczy. Odwrócił się w stronę Edwarda i przyłożył palec do ust by uzmysłowić mu iż ma być cicho.
  10. Ivan dość osobiście przyjął uwagę o narodowości ich towarzysza, choć przyjął ją jako swego rodzaju obelgę. Bowiem on sam miał w swych żyłach krew Polski, jednak on walczył by Polska mogła być wyzwolona spod niemiec, amerykanie zaś siedzieli na swych stołkach, nie kiwnąwszy nawet palcem by pomóc i tylko zbierali laury i podzięki. Tym bardziej przestał lubić tego nowego. Jedak widząc znak przełożonego pozostał w milczeniu i jedynie zaczął przyglądać się chatce którą wskazał Wasyl.
  11. Ivan szedł tuż za swoim przełożonym, pilnując amerykańca. Nie uważał go za godnego zaufania. Mężczyzna miał wyciągnięty pistolet, gdyż jego karabin nie zdał by się w takich warunkach. *Że też mnie posłali w takie miejsce* pomyślał. Jednak rozkazy to rozkazy, a tych nie wolno kwestionować. Gdy tylko ujrzał znak Wasyla natychmiast padł na ziemię i począł się czołgać za nim.
  12. (upraszam jednak raz jeszcze o czytanie moich postów i nie reagowanie za mnie... To że Wasyl jest wyżej rangą nie znaczy że będę za nim łaził jak pies... Tym razem niech będzie ale więcej nie przystanę na czyjeś działanie za moją postać...)
  13. (Chalo, Ivan się odezwał, nie poszedł nigdzie... guardian, proszę o pamięć że moja postać jest snajperem i raczej średnio będzie sobie radził w takich misjach.)
  14. Mężczyzna schował broń natychmiast i stanął na baczność słysząc słowa SS-mana. Zwrócił głowę w jego stronę i odezwał się w sposób wyuczony. -Ja stwierdzaju że także ya Snayper! Wyciągnął przed siebie swój karabin i czekał na dalsze rozkazy, choć wolałby je otrzymywać od Wasyla. Był przygotowany na każdy rozwój wydarzeń, jednak kompletnie nie wiedział co tu się dzieje. W końcu znalazł się tu przez przypadek.
  15. Ivan zareagował szybko na nową sytuację. Wykonał krok wyciągając swój pistolet, odbezpieczając go w tym samym czasie. Wycelował wprost w głowę Amerykanina. Jego wygląd mówił wiele. Był silny, jego postawa prosta, wypracowana przez lata w armii. Stał na tyle blisko przeciwnika by zredukować rozrzut do zera, jednak na tyle dlatego by przeciwnik nie był w stanie wybić mu broni z ręki bez podejścia. Od razu było widać iż jest snajperem. Jego oczy z kolei zdradzały to jak dostał się do NKWD. Był pewny, nie wahał się zabić mężczyzny, był pewien co robić. Jedynie czekał, najwidoczniej na rozkaz Wasyla. Wydał jednak z siebie rozkaz, groźny i zimny. -Odłóż broń i wylegitymuj się!
  16. Masked zamia się cicho. słysząc słowa postaci w czerni. Poczynił kilka kroków w tamtą stronę i dość dziwnym tonem, nie przypominającym żadnego. Ni to zimny i nie czuły, ni też ciepły i życzliwy, zwrócił się do postaci w czerni. -A może mi coś przyobiecasz? Zdanie mogło zabrzmieć prześmiewczo jednak miało drugie dno, którego nikt bez wprawy nie wyczułby. Oczy jego utkwiły w białych oczach, nie podobały mu się. Biel nie była jego ulubionym kolorem, ponadto miał nadzieję wkrótce ujrzeć podobne oczy i czekał na to niecierpliwie.
  17. Masked skrzywił się pod maską na widok tego miejsca, do tego ta postać. Było źle, bardzo źle więc zareagował natychmiast prostym zdaniem. -Nie zgadzaj się. Ton był zimny i władzy, jak nauczyciel mówiący do nieposłusznego ucznia. Był zły że musiał tyle ryzykować żeby przeżyła i nie miał zamiaru opuszczać. Wiedział z resztą jaką cenę zapłaci za to klacz...
  18. Masked poczuł cudny, słodki zapach. Nie wiedział co się z nim dzieje, ślina zaczęła cieknąć mu z ust. Wydał z siebie dziwny dźwięk, jak gdyby warczenie dzikiej bestii. Oczy zapłonęły mu żądzą głodu. Odwrócił się z wielką szybkością jednak to co za sobą ujrzał opamiętało go niczym kubeł zimnej wody. Była to Dakelin, na tyle głupia by bawić się magią której nie była w stanie pojąć. Wiedział czym to grozi, bowiem sam odmówił swojej współpracy w tym przedsięwzięciu. Ale ona postanowiła zrobić to sama. nie miał wiele czasu, musiał reagować. Uniósł swą dłoń przez którą przeleciały krwawo czerwone błyskawice rozpalając runy od tych wokół pierścieni, po całą rękę. Powietrze stało się ciężkie i mocno naelektryzowane. Z ust czarnoksężnika wydobywały się kolejne słowa złowieszczej inkantacji. Brzmiała niczym setki zarzynanych ku uciechy istot. Ukazywała bul tego świata, a całe światło wokoło mężczyzny stało się blade i nikłe przy świetle jednego z jego pierścieni. Jego inkantacja rosła w siłę a wraz z tym sam mężczyzna jak gdyby stawał się coraz spokojniejszy, jakby wyprany z emocji, obojętny na całą sytuację, lecz słowa pieśni nie przestawały płynąć z jego ust. Wiedział że za tę próbę może zapłacić karę, lecz nie był to pierwszy raz i wreszcie mogło mu się udać...
  19. -Nie dam ci używać mojej mocy bez odpowiedniej wiedzy. To zbyt niebezpieczne. Nie pomogę ci. Masked był już pewien że nic tu nie poradzi. Plan się nie powiódł i on więcej w nim udziału brać nie będzie. Teraz mógł zająć się samym sobą. Obrócił się w stronę wyjścia i powoli zaczął kierować się ku korytarzom.
  20. -Jednak nie mogę przekazać ci tej wiedzy. Itak nie będziesz zdolna użyć inkantacji... Masked ze smutkiem w głosie odpowiedział. Nie mógł zrobić wszystkiego, a wiedział że połączenie różnych magii może być niemożliwe jeśli nie ogromnie trudne. Sam miał kilka pomysłów, ale do tego była potrzebna moc. Moc którą trzeba w to włożyć, nie zaś jak się wydawało klaczy wydobędzie się z zaklęcia. Nie mógł jej teraz pomóc, a jedynie odebrać jej wolność obdarzając ja swoją wiedzą, a tego nie chciał.
  21. -Za same nauczenie się tej sztuki i rzucenie pierwszej inkantacji płaci się tak wysoką cenę, a z czasem następne. -Masked przyłożył dłoń do swojej maski po czym pokazał blizny po runach na rękach. -Ja wciąż płace te ceny i jestem w stanie poświęcić jeszcze więcej. Mężczyzna chwilę się zastanawiał nad prośbą klaczy ale nie budziły w nim żadnych nadziei. -Ja nie potrafię łączyć magii. To zbyt wiele jak na mnie, na razie. Nie mogę ci pomóc, szczególnie że nie znam żadnej magii światła, choć tę z magii mroku mógłbym sobie przypomnieć...
  22. Masked uśmiechnął się i kucnął przy klaczy po czym szepnął jej do ucha. -Nie... Ceną jest twoja dusza i ciało, które stanie się pojemnikiem na moc. Po czym wstał i uczynił parę kroków od klaczy by ta zrozumiała jak wielką cenę płaci się za potęgę...
  23. Masked zaśmiał się cicho. Rozbawiło go stwierdzenie o istocie zdolnej do używania magii. -Moja droga. Czarnej magii musisz się nauczyć i zapłacić jej cenę. I nie znam istoty która nie mogłaby się nią posługiwać -Zamyślił się po tym przez chwilę. -A co do używania magii. Co najwyżej mogłabyś użyć jednej magii zaraz po drugiej, bo do czarnej magii potrzebne są inkantacje, które nie pozwalają skupić się na rzucaniu innych zaklęć, ale w jednej czarnomagicznej inkantacji możesz użyć kilku zaklęć tej magii... Mężczyzna był zaintrygowany pomysłami klaczy i chętnie się im przysłuchiwał.
  24. -Połączenie magii jest trudniejsze niż myślisz. Jedynie zapisanie ich na tym samym zwoju nic tu nie da, bowiem moja magia nie jest magią działającą ze zwojów, a jedynie od użytkownika. Ponadto, nie jest to magia mroku jak ją zwiesz, tylko czarna magia... Zmienia się sposób jej używania, nie zaś forma zaklęć. Rzucam identyczne kule ognia co Atlantis, jednak rzucam je inaczej. -Przez chwilę zastanawiał się by przejść do kolejnych problemów z planem, jednak szybko wrócił do rozmowy. -Dalej, moja magia jest bliższa magii Discorda niż ci się wydaje, co można było zauważy wiele razy gdy się denerwowałem. Do tego wchodzenie do duszy, zdobyłem tę wiedze z twojej książki, jednak jeszcze tego nie praktykowałem więc plan polegający na tym może okazać się dla nas niebezpieczny i miast nas zmieni, zabije ciebie bądź innych.
  25. Masked wyszedł z transu. Oczy jego raz jeszcze zapłonęły czerwienią. Chwycił szybko za swą maskę i założył ją na twarz. Zerknął na Dakelin. *Nie, nie widziała.* Pomyślał i uspokoił się. Zabrał również swój sztylet i wstał. -A więc jesteś gotowa. -Odezwał się, a jego głos był spokojny, lecz nie zimny, a sam mężczyzna zdawał się być wypoczęty. -Teraz musisz mi powiedzieć dokładnie na czym polega plan i jaką będę grał w nim rolę.
×
×
  • Utwórz nowe...