-
Zawartość
700 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Jaenr Linnre
-
(kiedy oni mnie omineli?!) Smoczysko wylądowało tuż obok wychodzących żołnieży i samnęło na nich swym gorącym oddechem. -Więc to was mam się pozbyć? Takie małe coś utrapieniem? Zaśmiał się smok.
-
-Ja tam nie wejde. Za małe to. Zasmucił się smok widząc jak wszyscy dobrze się bawią dołanczając do bitwy. Wiedział że rozkopywanie wejścia nie ma sensu więc postanowił poczekać... Może jednak wyjdą?
-
W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna idąca po jedzenie)
temat napisał nowy post w Sesje z Pinkie Pie
Masked także wyruszył za młodą Animal oraz Grimem. -
Smok rozdziawił pysk w paskudnym uśmiechu. Oddalił się na kilka (jego) krokuw. -Ale chcę w zamian wina! Po tych słowach gad wystrzelił w górę i skierował się w stronę wskazanego miejsca. Już po krutkiej chwili latał niedaleko wyjścia (tego nowego) wypatrując swego celu. Był pewien entuzjazmu gdyż dawno już nie toczył bitew, a tym bardziej nie ratował "księżniczek", choć tą wolałby nazywać przekonską. Famtus wylądował przy otwoże w ziemi jednak na odległość żutu kamieniem by nie oberwać przez przypadek.
-
-Może i ja się na coś przydam drodzy szlachetkowie? Zapytał smok ciekawy co się dzieje.
-
-Jam jest Famtus al Rashid, syn bogów i do niedawna władca pod kryształową górą mego świata. Odezwał się smok, a jego głos był tak doniosły iż nawet tynki ze ścian poczęły się sypać. Obejżała się gadzina po zebranych i dziwiła się wielce iż nikt przed smokiem w owych stronach się nie kłania czy lęka. Dmuchnął on dymem pośrud zebranych i powrucił do swej wypowiedzi. -Przybyłem na ten świat, nie jestem nawet pewien jak. Pewnie to sztuczka jednego z martwych bogów. Do tego przybytku wątpliwego piękna, przyprowadzili mnie wieśniacy z chuczącymi rurkmi, dzieło piekieł, twierdząc iż do jakiegoś szlachetki mnie prowadzą. A dziwni byli bo do puszki jakiejś zagadywali. Famtus wyraźnie nie wiedział jak działa ten świat, lecz był ciekawy nowego. Spojżał na skiężniczkę i zagadał zdziwionym tonem. -A czemuż to jedzenie księżniczką mienicie? Ludzie w moich stronach jadali koninę, a nie pokłony jej odawali. A wy ryceże czemuż to zbroi nie pościągacie? Choć odrobina szacunku mi się należy. Przyubice podnieście i swe lica ukażcie. Gad położył łapę na podłodze i począł stukać swymi pazurami o podłogę robiąc dość spore dziury w posadzce. -I gdzież wino o kture prosiłem? Suszy mnie po podruży, a miasta za balię wina palić nie będe....
-
Gad przyłożył oko do jednego z okien. -Chyba tu są. Dodał ucieszony. Włożył łapę w ścianę i wyrwał kawał muru. Wszyscy, w tym Kupała i Gandzia, mogli ujżeć wielki pysk smoka zaglądający przez wyrwe w ścianie. -Ktury to szlachetka chciał mnie obaczyć? I czy macie wino?
-
-Czyżbyście się źle poczuli? Smok uśmiechnął się poskudnie. Napuszył się ponownie, będąc dumnym iż to on tym razem przeraził swych toważyszy. -Tak więc do kąd teraz moi drodzy wieśniacy? Gdzie ten wasz szlachetka? Smokowi nie podobała się okolica. Ni gór, ni kupy złota do spania. A nie chciało mu się już tak sterczeć. Miał nadzieje na balę wina lub innego trunku i może troche koniny.
-
Smoczyski gdy tylko było pewnw iż każdy dobrze siedzi, wystrzeliło w górę jak z procy. Ledwie raz machnął skrzydłami a już przelecieli ogromny dystans. Gad leciał tak szybko by nie zrzucić ludzi, a zarazem być jak najszybciej na miejscu. Niestety nikt "gekonowi" nie powiedział gdzie ma lecieć więc ten poleciał na wyczucie. Wszyscy mieli ogromne szczęście gdyż potwór dobrze wybrał tor lotu i już po kilku chwilach kołował ponad Baltimare. -Czy to tu waść sobie życzył? Zahuczał smok robiąc coraz to niższe okręki.
-
-Nie boje się tej twojej miedzianej rurki. Smok był wyraźnie poirytowany tym że ludzki pomiot myślał iż może mu grozić. -Ja proponowałem pomoc gdyż jesteście chędożenie wolni. Wskakujta na plecy i trzymać się kto chce, byle mocno. Smoczysko opuściło jedno ze skrzydeł zapraszająco. Dotkął nim ziemi tak by żołdacy mogli na niego wsiąść i żłapać się mocno. -Nie będe pędził, obiecuje na mój honor. Tylko do kąd mam lecieć wieśniaku?
-
W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna idąca po jedzenie)
temat napisał nowy post w Sesje z Pinkie Pie
-Myśle że może być zbyt zajęty by po nas wrucić. Pomyślał na głoś Masked. Nim zdążył się zorientować że powiedział to głośno już przestało mu to robić rużnicę. -
ban, bo ty też nie zdasz
-
Czy zapłaciłbyś smokom, w złocie lub klejnotach, gdyby w zamian obiecały ci podbój Equestrii?
-
-Jestem Famtus al Rashid. Smoczysko wzbiło się w powietrze. Wyleciał w górę jak strzała. Chciał dojżeć najbliższą jaskienię lub jakiekolwiek miejsce do noclegu.
-
(myśle że boz zbroi to coś takiego: http://fantasygalleryart.com/library/37HobsyllwinandAngusHS.jpg tyle że z czerwonymi oczami. Nie mam ochoty rysować własnej wersji a to jest dość zbliżone.) -Ciesz się iż nie miałaś mała istoto. Nie jesteśmy na codzień tak mili. Famtus machnął skrzydłami, sypnął isktami z pyska i zerknął w stronę Snow. -Do kąd teraz dowódco? Dodał dość zimno. -W końcu wciąż ty tu dowodzisz. Chyba. Smok nie rozumiał tej chierarchi. Władać powinien najsilniejszy lub najwyżej urodzony, a nie ktoś kogo zwą tchużem.
-
-Wątpie. Owy pancerz został wykonany specjalnie dla mnie. Smoka zdziwiło iż ktoś taki może być zainteresowany jego zbroją.
-
Patrząc na avatar... element ciastek/bułek?
-
(Niestety zgadzam się... powinniście to trochę ogarnąć... nie wiadomo o się dzieje i kto co robi i gdzie jest. MG powinien się tym zająć.)
-
-Czemuż to tak mi się przyglądasz drobna istoto? Smok był zaciekawiony i poirytowany całą sytuacją. Nie miał siły się nimi wszystkimi przejmować jednak był już gdzieś... nie wiedział nawet gdzie!
-
-Czy ktoś jest tu na tyle trzeźwy by powiedziec mi co się dzieje? Smok był już poirytowany podejściem reszty. Nie wiedział co się dzieje i najwyraźniej nikt nie miał zamiaru mu odpowiadać. Z jego paszczy wydobył się obłok cuchnącego dymu, a sam smok zazgrzytał zębami z wściekłości.
-
(Zaczynam się gubić... Kto tu w ogule decyduje co się z kim dzieje? jest jakiś MG?) Smok zdezorientowany wylądował koło snow. -Co tu sie dzieje?!
-
-Raz jeszcze z groźbą do mnie wychodzisz, człowieczymo? Smokowi nie podobały się groźby małego człowieczka i choć miał swój przeklęty kijek to smok nie chciał okazywać lęku. Dmuchnoł dymem na sierżanta i napuszył się ponownie. -Pamiętaj drobna istoto iż wciąż większy od ciebie jestem, a ogień mój to nie pochodnia.