Scenariusz mało ambitny, ale dobrze zrealizowany. Cały czas coś się działo, mimo że odcinek był o CMC i tradycyjnie ich rywalkach to upchnięto jeszcze kilka mało znanych postaci drugoplanowych jak Pipsqueak, przez co nie musiałem patrzeć ciągle na te same ryje. Pojawiły się też lubiane przeze mnie kontynuacje z wątków poprzednich odcinków: Apple Bloom dalej interesuje się alchemią, Scootaloo dalej jest maniaczką hulajnóg(choć to akurat po części wynika z jej nazwy), tylko Sweetie Belle właściwie niczego się nie uczy, poza telekinezą, która nie wiąże się bezpośrednio z żadnym talentem, choć to i tak było fajne.
Spike z kolei zaczyna przypominać Toadie z Gumisiów, jak to dobrze, że nie musi lizać podług, ale Twi już pracuje nad zbudowaniem własnej twierdzy, gdzie zapewne taka rola mu przypadnie. Co do naszej alicorn, myślę, że mieszkańcy Ponyville do niej przywykli i dla tego nie zwracają na nią uwagi, by właśnie nie było takich sytuacji jak ta z odcinka, bardziej mnie dziwi olewka w Manehattanie. Źrebaki, jak to źrebaki są z grubsza dobrze wychowane i pewnie już wcześniej coś tam nawet im świtało, że Twi mieszka w bibliotece, ale to nie znaczy, że trzeba ją od razu udusić, po prostu Diamond Tiara i Silver Spoon wmówiły reszcie że zadawanie się z ważniachami czyni kogoś cool i zadziałała psychologia tłumu.
Widzę też, że nie zabrakło dziwów w tle, kontynuowana jest przyjaźń(zwana czasem lesbijską miłością) Colgate i Berry Punch. Chyba jedyny shipping uznawany przez twórców, bo jakoś nie widzę, żeby Derpy była z doktorkiem, albo Lyra z Bon Bon, nawet Google od razu wrzuca mi proponowany obrazek z 69 po wpisaniu ich nazw.
Ocena ogólna 10/10, plota nie urywa, ale wyciśnięto ze scenariusza co się dało i takie odcinki są potrzebne dla zachowania klimatu.