-
Zawartość
1519 -
Rejestracja
-
Wygrane dni
2
Wszystko napisane przez Serox Vonxatian
-
/Crazy - Jak chcesz gadać to mów z tego miejsca. Rozmowy powinny się skończyć wtedy. Jak nie chcesz walczyć to nie zbliżaj się. Inaczej strzelam bez ostrzeżenia. Odpowiedział i celował w jej stronie. Było go dość dobrze słychać mimo odległości.
-
No jestem Snajperem nie? Mam muszkiet i dwa pistolety. Strzeliłem w nią raz poleciałem i przygotowałem się do ewentualnej walki. Ok dostrzegłem brak gotowości już poprawiam.
-
Wolfast stwierdził, że być może zbyt długo czekał i przez to mógł stracić przewagę zaskoczenia albowiem klacz szła w jego stronę. Przez chwilę przeszła myśl może chce pogadać skoro sobie po prostu tu idzie ale rozmowy minęły wraz ze spotkaniem na Błoniach. W tym przekonaniu utrwalił go fakt, że dostrzegł błysk rogu oponenta. To na pewno była magia lecz niczego nie dostrzegł poza tym blaskiem. Tak czy siak czas na negocjacje minął, a wszelkie prośby będą teraz raczej ostatnim wyznaniem umierającego. /Crazy Wolfast wystrzelił w namierzonego wcześniej wroga i obserwując efekt podleciał na szczyt wydmy. Gdy już był na szczycie szeroko rozpostarł skrzydła rzucając cień na oponenta. Wyglądało to jak poza bojowa lub nieme wyzwanie rzucone w twarz klaczy. Był również gotowy do oddania kolejnego strzału.
-
A to można odmówić Wielkiemu Awatarowi Celestii? Nie no żartuję. Ale postać ogólnie jest spoko, więc w najgorszym wypadku będzie tylko do małej poprawki.
-
Ciekawy nabytek w DC. Witamy Brauma Bjorga
-
Walczył ze mną ale dostałem innego wroga i musieliśmy skończyć.
-
( Sorry Arceus ale Cava znalazła mi przeciwnika i prosiła o jak najszybsze skończenie pojedynku. Tak więc prośba do ciebie o nie gonienie Wolfasta. Przy okazji sprawdzę, czy [] działa dla pogrubień) /Ray Przeciwnik mądrze zaatakował magią. Nie miał innego wyjścia jak tylko zrobić to co zamierzał lecz o wiele za wcześnie. Odchylił się w tył i oddał się grawitacji. Dzięki czemu uniknął promienia o włos. Gdyby nie blask rogu nie zdążyłby. W ruchu był tułów i głowa, a nogi dalej były w jednej pozycji. Podczas odchyłu broń szła do góry. W końcu odepchnął się nogami i skoczył w dół. Mógł do tego użyć skrzydeł ale właśnie po to je rozłożył, by móc przy ich pomocy zamieść piasek na wroga. Dopiero po tym dzięki nim zaczął szybować w dół wydmy. Celował w szczyt czekając na Raya. Gdy ten się wychylił, wystrzelił załadowanym wcześniej pociskiem oślepiającym i strzałką z paraliżująco-halucynogenną trótką. Od razu przystąpił do wycofania się. Odwrócił się w locie i pognał za inną dość oddaloną wydmę. Nie była najbliższą ale była na tyle blisko, by zdążyć przed tym jak przeciwnik odzyska wzrok jeśli dostanie. W locie przeładował broń. Wszelką. Wyczekiwał i nasłuchiwał dźwięku skrzydeł, czy przesypującego się piasku. Nagle zauważył klacz na innej wydmie. Nie była w jego drużynie, a więc miała pecha. /Crazy Ogier najpierw chwilę odczekał, by się uspokoić i przeczekać pościg. Przez cały czas wpatrywał się w klacz z muszkietem gotowym do strzału. Co jakiś czas błyskawicznie przelatywał wzrokiem po otoczeniu, by w razie gdyby Podmieniec go jednak znalazł móc zareagować. PS: (b)(/b) pogrubia na telefonie.
-
A więc jego przeciwnik jest szybki. I teraz jest pewny tego, że jest atakowany. No cóż, teraz dopiero zaczyna się walka. Mógł się wycofywać i starać się utrzymywać dystans ale po co, skoro wróg skraca sobie czas na unik. Z każdym metrem, który on przeleci zmniejsza się również dystans do kuli, którą Wolfast ma w lufie. /Ray Wolfast miał opracowany już plan i choć ryzykowny miał szansę się udać. Ponownie zaczął celować z muszkietu w Ray'a ale już nie starał przejrzeć jego pozycji. Starał się wodzić za nim ale nie cały czas, bo wiedział, że wróg to widzi. Zawsze jego celownik był skierowany do zewnątrz slalomu o odległość równą szerokości Podmieńca w celowniku. Dzięki temu miał czas na reakcję. No i raz Ray miał pecha i zatrzymał się na jednej stronie za długo. Wystrzelił i kula ze świstem poleciała w stronę oponenta. Ale to nie był nawet początek planu. Czarny ogier tak bardzo rzucający się na tle piasku i słońca schował muszkiet na plecy i wyciągnął swoje pistolety, które miał na Błoniach. Jeden o grubej lufie jak lufa muszkietu, a drugi strasznie cienki na jego specjalne strzałki. Pegaz stanął, a właściwie to przysiadł gotów do skoku. Jego broń na razie była skierowana w dół, a skrzydła maksymalnie rozłożone. Wolfast uśmiechał się drwiąco.
-
Emiel, gdzie mogę taką kupić? Wolę być zabezpieczony na wszelkie ewentualności.
-
Przeciwnik musiał być świadom jego obecności, bo zachowywał się tak, by w maksymalnym stopniu utrudnić mu celowanie. Jakieś skoki ale tylko w jednym wąskim obrębie. Dlaczego? Wolfast dostrzegł ostro odbijającego w piasku. Pewnie po to idzie. Cóż nie będzie w to celował, bo przez to światło na pewno nie trafi. Pozostało mu tylko dalej celował w oponenta, który skacze i skacze i robi to według schematu. Różne czasy ale tylko dwie pozycję. Wystarczy, że wyceluje w jedną pozycję i wyczeka do skoku, a wróg sam wejdzie mu pod celownik. /Ray Wycelował w miejsce na prawo od miecza i czekał, aż Ray tam skoczy. Poczekał na skok i strzelił, gdy Ray powinien być jeszcze w powietrzu. Brak kontaktu z podłożem powinien mu utrudnić unik, jednak kula powinna bez problemu dotrzeć do celu jakim był tułów Podmieńca. Błyskawicznie przygotował się do drugiego strzału i czekał na to jaki efekt miał jego strzał.
-
Fala ostrzy poszła już chyba ze dwa razy, więc twoje odczucia są trochę opóźnione.
-
Rex zamiast zabójcy chciałby pewnie inny tytuł
-
(Z racje tego, że mój przeciwnik nie odpowiedział uznajmy, że mój pierwszy atak w tamtym poście się nie liczy.) Wolfast doglądał pola bitwy, wyczekując na jakąś odpowiednią ofiarę. W pewnym momencie dojrzał przeciwnika po prostu przechadzającego się po wydmach. Dziwne zachowanie. /Ray Zachowując skupienie i uważając na wszelkie sztuczki wycelował w wolno idącego oponenta. Nie było to trudne, gdyż nie poruszał się za szybko. Jeśli dobrze wyceluje ta walka skończy się zanim się na dobre rozpocznie. Gorące powietrze utrudniało mu celowanie. Jego celem był ten Podmieniec, z którym rozmawiał na Błoniach. Ray? Tak, chyba tak miał na imię. Ale cóż teraz był tylko celem oddalonym o sporą odległość od niego. Jeśli nie trafi, powinien mieć jeszcze chociaż jedną spokojną próbę trafienia go. Potem zaczą się trudności. Jedno był pewien. Albo go zestrzeli albo to będzie walka powietrzna.
-
Nie zapomniałem. Właśnie piszę posta. Po prostu kumpel wbił mi na mieszkanie i jak zaległ na kompie tak dopiero teraz poszedł do swojego domu. A potrzebuje wiedzieć, gdzie właśnie jesteś, abym mógł wycelować swój pierwszy strzał w ciebie.
-
Idź do Cobalt ona jest dobra w te klocki :^)
-
Nie bardzo. Groty są lekkie i nie można ich dobrze docisnąć. Słabo się nimi tnie.
-
Kuba... Chciałbym kiedyś zobaczyć magiczny pojedynek między tobą, a Chemikiem. To by była istna burza toksyn, chemikaliów i szaleństwa.
-
Ja zacznę Ale daj mi chwilę, na skończenie gier.
-
Arcek, ja mogę z tobą zacząć walkę, bo mój przeciwnik też chyba nie wyraża zainteresowania ST.
-
Ja w sumie jestem bez partnera
-
Obraza, groźby, ogólnie wjedź na regulamin i tam masz to rozpisane ile i za co.
-
Dzięki Emielu A co do znaczków. To są takie osoby, które nie patrzą na cokolwiek pod Awkiem.
-
Sorry. Często się na tym mylę jak ktoś gra postacią o odwrotnej płci i znam go właśnie z tej postaci.
-
Może :3 Jesteś dobra w środki chemiczne. Zrób sobie szejka, który zwiększy wszystkie twoje zdolności. Plus masz fajną postać. Podoba mi się twoja walka.
-
Teleportacje, gdzie chce, kiedy chce. Bez żadnego czasu rzucania. Dalej w poście pewnie piszę, że nie da się go uniknąć. Strzały niezbaczające z kursu. Niemożliwe fizycznie strzały rozszczepiające się. Jak dla mnie to jest OP. I nie chcę widzieć tych bossów OP skoro Cadence nie jest taka OP jak na bossa.