-
Zawartość
1519 -
Rejestracja
-
Wygrane dni
2
Wszystko napisane przez Serox Vonxatian
-
/Choco Wolfast spojrzał na nią uważnie i zajął miejsce na krześle. W oczach dało się dostrzec złotawe przebłyski. -A zatem słucham. Ale ostrzegam, że należę do grona osób, które przeżyły wiele. Powiedział spokojnie. Zafascynowała go. Chciał usłyszeć tą opowieść.
-
/Choco Wolfast słuchając klaczy uniósł brew ale szybko ją opuścił. -Wojna nigdy nie ma sensu. Dwie strony poświęcają nie swoje życia, aby przelać cudzą krew i ostatecznie zyskać tylko złudzenie bogactwa. Ja nie mam nic prócz broni i płaszcza. To mi starcza. Ale cokolwiek, by ktokolwiek zrobił to Wojna nigdy się nie zmienia. Odpowiedział dość chłodno i dźwięcznie. Ale po chwili już nieco łagodniej dodał. -Nie, nie spotkałem się jeszcze z nikim. Pierwsze co to chciałem przeprosić ciebie. Jakoś nie bardzo sądzę, by ktoś chciał rozmawiać. W większości pewnie mają jakieś swoje mroczne zajęcia i nie chcą by im przeszkadzano. Pogłaskał się kopytem po brodzie. -A czy mógłbym zapytać dlaczego ty dołączyłaś do Sombry?
-
/Choco Wolfast zastanowił się chwilę i przez tą chwilę jego oczy jakby świeciły. Tajemniczym blaskiem z głębi jego oczu. Dziwne pytanie. Naprawdę. -Bo, bo w sumie to nigdy nie miałem rodziny i sam o siebie musiałem dbać. Pewnego razu w moim lesie zaatakowała mnie grupka bandytów. Zabiłem ich i gdy łapałem oddech po tej walce, znalazł mnie jakiś kuc, który powiedział, że zabiłem kogoś kto dręczył te okolicę od dłuższego czasu. Dał mi pieniądze i zaprowadził do miasta. Przywitali mnie ciepło i radośnie, dali mi jedzenie. Kupiłem naboje, których mi powoli brakowało i ciepłe ubranie. Stwierdziłem, że w sumie i tak zabijam, bo poluje, a przy tym mogę jakoś pomagać. Nie robię tego dla kogokolwiek, czy dla jakiś materialnych dóbr. Tylko raczej z poczucia obowiązku. Mi nie zawinili. Ale z całą pewnością komuś tak. Nagle zauważył gest klaczy. Zaniepokoiło go to ale sam nie wie czemu. -Wszystko w porządku? Coś się stało?
-
Ty podpadasz Sombrze to kończy się jeszcze gorzej
-
Nie mam pojęcia o co ci chodzi. Ja przecież nic nie napisał
-
Niech zacznie od ciebie Nie wiem, czy to aby konieczne.
-
Nie doceniasz tego problemu On nie da się tak łatwo spławić.
-
04 May 2013 ~ 26 December 2014 [*] Sombra akuratnie będzie miał inny problem na głowie
-
*Rozpacz i myśli samobójcze*
-
Gdzie można się wypisać?
-
/Choco Wolfast poczuł ulgę, gdy usłyszał odpowiedź klaczy. Dobrze wiedzieć, że nie ma się wrogów obok siebie. Ale padło też pytanie. Nie pamiętał dokładnie gdzie ani kiedy zaczął uczyć się strzelać. Po prostu pewnego razu wziął muszkiet i poszedł na polowanie. Był głodny i to go motywowało. -Cóż, jestem najemnym zabójcą. Zajmuję się eliminowaniem pojedynczych celów lub całych grupek za odpowiednią zapłatą. Czasem zabijam za darmo ale powód musi być do tego poważny i muszę wiedzieć wszystko o zleceniu i o motywach. Uczyłem się na błędach. Wychowywałem się w lesie Everfree sam od początku. To też chyba ma jakieś na to znaczenie. Wielu uważa, że skoro jestem najemny można mnie przekupić ale moja lojalność jest niepodważalna. Jedyne kiedy się odwrócę od kontraktu to gdy zostanę zdradzony. Ale wtedy kontrakt nie obowiązuje. Za to zleceniodawca staje się moim celem. Opowiadał cierpliwie i spokojnie. Żaden z jego etapów życia nie budził w nim jakiś wielkich emocji. Po prostu pamiętał wiele rzeczy, bo nie zawracał sobie głowy przyziemnymi sprawami miejskiego życia. Podrapał się jeszcze po policzku, na którym był przyklejony plaster.
-
/Rey? /Ray? jak to szło Tak to jest jak się nie piszę do kogo się zwracasz, a potem idziesz do innych ludziów. Wolfast odwrócił się do nowo przybyłego. Jak pamiętam z opowieści Greya to był Podmieniec. -Witam? Robi się tu już ciekawa grupka do rozmów. Nic, a nic nie przeszkadzało mu to, choć nie przywykł do sporych grup to do wszystkiego podchodził spokojnie i z opanowaniem. Nie to co niektórzy.
-
/Choco Wolfast zaproszony wszedł do pokoju. Różnił się od jego, a więc dla każdego coś przygotowano. Gdy Klacz wykładała jedzenie na stolik powstrzymał ją gestem. -Nie trzeba nie jestem głodny. Przychodzę tu by przeprosić za to, że postrzeliłem cie. Wiem, że to była tylko symulacja ale nikt z nas o tym nie wiedział. Chcę aby między nami nie było żadnej wrogości. Jesteśmy przecież jedną drużyną. Mówił patrząc jej w oczy. Zawsze starał się to robić. Tak po prostu miał, że wpatrywał się swoimi ciemnymi głębokimi oczami w rozmówcę. -Swoją drogą dobrze walczyłaś. Jesteś niezwykle szybka i co najważniejsze nawet wtedy myślałaś o ochronie swoich towarzyszy. To godne pochwały.
-
/Most & Cobalt Wolfast na pytanie klaczy przewrócił oczami i cierpliwie tłumaczył. -Jestem po twojej stronie jako wsparcie z dystansu. Miałem odczucie, że każdy na mnie patrzył choć przez chwilę, gdy tylko podleciał do mnie Sombra. Ale ja twojej walki nie widziałem, a przecież byłaś na początku symulacji. Odpowiedział patrząc jej w oczy.
-
Kompek. Moje podejrzenia co do KWKC Klub Wielbicieli Księżniczki Cadence
-
Zło nigdy nie śpi
-
/Most i Cobalt -Możesz na mnie mówić Wolfast. Tak na mnie wołają. Miło mi cię poznać. Odpowiedział jak zwykł spokojnie. -Dziwne urządzać takie spotkania na początku wojny. Choć w sumie to w każdym momencie takie spotkanie jest niezbyt rozsądne. Nieprawdaż?
-
Nie mówię, że w tym wypadku, bo tu aż tak to w oczy nie bije. Zwłaszcza, że postać jak mniemam jest wzorowana na nim? Tylko ogólnie sesje tracą na wycinkach z innych rzeczy. Najbardziej to rani w Post-apo gdzie kilkaset lat po upadku ludzi ktoś odwala, że on to jednak jest Czechem, gdy akcja dzieje się w spalonej Ameryce. Albo nagle twierdzi, że zjadłby hotdoga. Więc spoko do ciebie i posta nic nie mam.
-
Nie zawsze. Wierz mi. Czasem nawiązania z innych rzeczy zupełnie niezwiązanych z uniwersum psują realizm. Zwłaszcza jeśli nie ma możliwość dowiedzenia się o tym.
-
Powodzenia życzę
-
A nie miały być jakoś dostosowane do postaci? Czy wszystkie był takie same ale za to bardziej wszechstronne?
-
Wolfast latając po korytarzach obmyślał całą symulację. Nagle coś przyszło mu do głowy. Przecież to poniekąd są jego towarzysze, a on od tak jedną zranił. Dla niego nie miało to znaczenia ale nie wiedział, czy ktoś może nie żywić do niego o to urazę. Postanowił więc polecieć do pokoju Choco i zapukać.
-
Wolfast uspokoił się i postanowił, że nie będzie przez cały czas tak latał. Jeszcze sobie eilitki pomyślą, że szykuje się do pikowania. Zniżył lot i zdecydował, że wyląduje obok dwóch klaczy. /Most i Cobalt Z gracją wylądowawszy obok nich, lekko się skłonił i powiedział spokojnie. Przypomniał sobie rozmowę z Grey Clawem i dzięki nim uśmiechnął się lekko ale szczerze. Nie chciał wyjść jak ktoś z drużyny przeciwnej, których uśmiech jest tak sztuczny, że aż jawny. -Mam nadzieję, że nasz towarzyszka się nie narzuca. Z góry zauważyłem, że jest bardzo podekscytowana spotkaniem. A swoją drogą nazywają mnie Wolfast.
-
Ty bierzesz postacie z DC, a Advilion z DS? Dodatkowo Advilion mógłby sam sobie robić postacie.
-
Wolfast obejrzał swój pokój i stwierdził, że nie będzie siedział w ciasnym pokoju. On potrzebuje przestrzeni i ruchu. Zaczął więc powoli i bezgłośnie latać po korytarzach uważnie oglądając nowy "dom"