Skocz do zawartości

Eter

Brony
  • Zawartość

    2677
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    13

Posty napisane przez Eter

  1. Utwór kojarzy mi się z pewną starą grą na PSX, już nawet nazwy nie pamiętam :). Futurystyczna muzyka, specyficzna ale lubię ją. Filmu nie widziałem niestety ale coś czuje że warto się zainteresować. Jeżeli akcja filmu rozgrywa się w przestrzeni kosmicznej to klimat jest gwarantowany z tego typu muzyką, 9/10.

     

    Ja wstawię coś co podbiło moje serce:

     

    Song of the Lonely Mountain

     

    Nie jest to jakiś nie wiadomo jak wybitny utwór ale robi naprawdę duże wrażenie ( przynajmniej na mnie ).

  2. After the Fall - jedna z moich ulubionych pozycji TSFH, powiem więcej, to jest jeden z moich ulubionych utworów. Ten wokal jest po prostu nieziemski, wspaniale komponuje się z instrumentami, coś wspaniałego. Sam utwór kojarzę głównie z Władcy Pierścieni : Powrót Króla. Ocena to oczywiście 10/10 inaczej być nie mogło.

     

    Ode mnie :

     

    Victory of Life - Future World Music

    http://www.youtube.com/watch?v=-ex8ES4eHRU

  3. Pewnie by mi odbiło, rzuciłbym pracę, żył z odsetek z konta oszczędnościowego, przeprowadził się do Afryki, kupił jakiś kraj, zwerbował własną armię i napadał biedniejszych sąsiadów zarabiając gruby szmal sprzedając im broń aby mieli czym walczyć z moimi pachołkami.... jest naprawdę wiele możliwości  :rarityawesome: .

     

    Podaję dalej.

  4. Deszcze niespokojne.... :D

    Jakiś czas temu udało mi się obejrzeć kilka odcinków ;). Co prawda sam utwór nie jest jakiś niesamowicie wybitna ale... hej to są czterej pancerni ! Spokojna, dość cicha, ciekawy tekst oraz w pewnym sensie to jest już historia/legenda.  7/10 .

     

    Ode mnie utwór który co prawda nie został stworzony na potrzeby filmu ale pasuje do niego jak ulał:

     

    Panie i Panowie, przed Wami sceny rozpoczynające "Pana życia i śmierci"

     

     

    ( Naprawdę świetny film swoją drogą a Cage'a w roli głównej nikt by chyba nie zastąpił :yay: )


  5. Nie będę się starał o dostęp dla jednego konkursu, nie ma co :/

     

    Ehhh, jak już zdobędziesz dostęp to możesz też tam się pokręcić... nikt nie wymusza na Tobie aby być za jedną frakcją ;).

     



    Ja na sobie będę miał oprócz szpeju i sprzętu strzelającego, cały plecak z jedzeniem, piciem, kulkami i innymi najpotrzebniejszymi rzeczami. W końcu jakoś trzeba przetrwać te kilkanaście godzin.

     

    Po co komu jedzenie i picie ? Bez tego da się przeżyć, amunicja jest ważniejsza :ming: .

    Poza tym mam nadzieje że podczas "wojny" będzie super zła pogoda, najlepiej burza z piorunami, halny, trąba powietrzna oraz miejscowe opady gradu, dużym błotem też nie pogardzę  :soawesome: .


  6. Heh, myślałem nad tym konkursem, ale dobrze rysuję tylko broń, a poza tym nie mogę wziąć udziału :P (Nur für Ci, którzy mają dostęp do tych działów z wojną)

     

    Jak pisałem "Wszyscy mają równe szanse", główny nacisk podczas oceniania jest kładziony na użyteczność narysowanego sprzętu ;), poza tym jaki problem postarać się o dostęp do tych działów ?

     


    Zgromadzić cały sprzęt to nie problem, ale do tego jeszcze prowiant i takie tam... :dunno:

     

    No to mamy kolejny "syf" do załadowania na siebie :ming: .

     


    I nadal nie mam nic kucykowego dla mojej repliki :derp4:

     

    Coś wymyślisz, jestem pewien .

  7. Próbowałem przeprosić... Ale nic z tego nie wyszło... Powiedziała "to koniec" i tyle...

     

    Czas, potrzeba czasu, nie ustępuj, pokaż że Ci zależy ale nie bądź nachalny; z czasem emocje opadną i będziecie mogli porozmawiać jak ludzie ;).

     

     

     

    Czy to próbie umówienia się, czy przebywania ze znajomymi. Wolą cię nie zapraszać. Powiecie - tacy znajomi to nie znajomi? Ja ich doskonale rozumiem. Jeśli chodzi o spotkania z osobami, które dopiero co się poznało... w pewnym momencie trzeba powiedzieć. I nie chcę takich spotkań. I tak nie wypali. Nawet jeśli ktoś "zaakceptuje" chorobę to w pewnym momencie powie dość. Zmień podejście powiecie? Może gdybym miał 17, a nie 27 lat... Jeśli w moim życiu ma pojawić się ta "special somepony" to tylko, taka która zrozumie moją chorobę, a może sama będzie na nią chorować?

     

    Triste, naprawdę nie mam pojęcia przez co przechodzisz z tą chorobą, wiem również że niektórych rzeczy w życiu nie da się zmienić a czasem "zmiana nastawienia" to zwykłe oszukiwanie się. W mojej rodzinie mamy pewne doświadczenie z lekarzami... mój brat ma wrodzoną wadę kręgosłupa ( dość mocne skrzywienie oraz mniejsza wytrzymałość ). Chodzi praktycznie od urodzenia na różne rehabilitacje, ćwiczenia  itp. Tej wady nie da się wyleczyć, mój brat nie będzie mógł podejmować większości prac. Wiecie co jest naprawdę żałosne ? Gdy mój brat poszedł na kontrolę to "mądry" lekarz wystawił diagnozę : ZDROWY :wat: . Osiem miesięcy trzeba było się włóczyć po różnych instytucjach aby dociekać sprawiedliwości... 

    Kilka lat temu w szkole na WFie przewróciłem się i strasznie bolała mnie stopa oraz kostka - praktycznie nie mogłem chodzić. Pojechałem do szpitala a tam pan doktor powiedział że nadwyrężyłem sobie mięsień... spoko-oko jest lekarzem więc pewnie wie co mówi... po dwóch tygodniach ból był mniejszy ale nie ustąpił - "jest lepiej czyli nic groźnego" - słowa lekarza. Po miesiącu było już ok... Po tym wydarzeniu dość często ta stopa dość często ulegała łatwo "awarią" ale pal licho z tym. Około dwa lata potem miałem mały wypadek z udziałem tej samej stopy, za nic nie mogłem chodzić więc zabrali mnie do szpitala, zrobiono zdjęcia rendgenowskie i .... okazało się że podczas pierwszego wypadku miałem dość poważnie uszkodzoną kość stopy która na skutek nie leczenia źle się zrosła... Wyobrażacie to sobie ? Chodziłem prawie miesiąc z nadpękniętą kością stopy... a ten "bałwan-doktor" nawet nie kazał zrobić zdjęcia... po prostu kosmos. Mój ojciec ma łuszczycę, to jest genetycznie dziedziczone... obawiam się że również będę to mieć. Od czasu do czasu zdarza się że ot tak bez powodu w tych samych miejscach na dłoniach pęka mi skóra; i to nie jakoś lekko ale wygląda to jak głęboka rana po przecięciu nożem... Nawet nie macie pojęcia jak ludzie na mnie patrzą gdy się ze mną witają. To jest naprawdę krępujące. Inną sprawą jest także to że od dłuższego czasu nie miałem drugiej połówki, duża większość znajomych już kogoś ma raczej na stałe, szykują się powoli śluby. A ja ? No właśnie nic... i chyba tak już pozostanie. Byłem kilka miesięcy temu na ślubie... miałem do wyboru : albo być w "normalnym" towarzystwie i być co chwila zadręczany milionem pytań dlaczego przyszedłem bez pary albo usiąść przy stole typowym "wujkiem Zenkiem" i zalać się w trupa nie słysząc głupich pytań itp. Cóż z wesela wyszedłem naje*bany jak meserszmit... Normalnie zabawa że boki zrywać... :lyra3: .

     

    Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą

     

    To nie jest prawda ale... czasem aby być szczęśliwym lub po prostu nie popaść w depresję trzeba się oszukiwać; stwarzać pozory szczęścia ponieważ codzienne życie przynosi zbyt dużo rozczarowań niestety...

    Czy ja siebie oszukuję ? Tak, niestety tak...

    Każdy zasługuje na odrobinę szczęścia oraz miłości w życiu.

     

    Triste, nie byłem w "Twoich butach" i zapewne nigdy nie będę, ale życzę Ci szczęścia oraz trzymam kciuki za Ciebie abyś znalazł tą drugą połówkę która będzie Twoim oparciem :hug3: .

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...