Zacząłem szarżować na wroga przepełniony nie znaną mi energią, aż przeszyłem jego ciało włócznią. Ogier padł na ziemię i zaczął krzyczeć z bólu, po czym zamienił się w proch, a następnie jego dusza została niekuco torturowana, przebijana co chwila ostrzami. Nagle moja zła strona kazała mi znaleźć więcej dusz, twierdząc że dzięki ich mocy, wreszcie stanę się nieśmiertelny. Muszę przyznać że ta potęga którą czułem była nie do opowiedzenia. Już chciałem potwierdzić jego słowa, gdy wszystko zaczęło się robić czarne, a ja się obudziłem.Poczułem ból, który dziwnym trafem nie był aż tak potężny jak na początku. Najwyraźniej ta dusza, przejmowała część moich cierpień na siebie. Wspomnienia zaczęły powoli dochodzić do mojej głowy. Clover! Co mogło się z nią stać. Nigdzie jej nie było, a na polanie zobaczyłem Olo... ile ja musiałem spać. Oprócz niego zauważyłem kolejnego wroga, który chyba poważnie się wkurzył po wypowiedzi Ola. Co on mógł mu nawtykać. Nie mogąc na to patrzeć, podniosłem się, wspierany najwyraźniej adrenaliną, lub mocą tej duszy. Krew sączyła się z mojej głowy, ale mnie to nie przeszkadzało. Jeśli ten ogier zrobił coś Clover, to za to zapłaci. Będzie cierpieć gorzej niż ten ich wódz. Na wszelki wypadek, miałem przy sobie sztylet. Jeśli ten Trihoofenczyk zechce mnie zaatakować, to zawszę mogę go zaskoczyć.
- Długo mnie nie było? - Powiedziałem patrząc na Olo.