Człowiek powoli zaczął się podnosić, krzywo patrząc na swojego przeciwnika, który doznał dość ciężkich opatrzeń od jego ognia. W ten jego oponent zaczął leczyć swoje rany jakimiś obrzydliwymi robakami, które przyprawiły człowieka iście o odruch wymiotny. Cierpiący i obolały przyklęknął na ziemi w oczekiwaniu na dalszy bieg wydarzeń. Nagle MasterDash zaczął mamrotać jakieś niezrozumiałe zaklęcie, które spotęgowało, lekko cofniętą chorobę nałożoną na człowieka. Człowiek wyczuwał jak jego ciało zaczyna słabnąć, a jego ciało zaczynają pokrywać jakieś dziwne robaki. Ciało zaczęło go potwornie swędzieć, utrudniając ocenę sytuacji.
- Nie sądziłem, że będę musiał wysilać się, aż w takim stopniu dla kogoś takiego jak ty. - Powiedział człowiek patrząc na przeciwnika. - Możesz skalać moje ciało, lecz moja świadomość i dusza są po za twoim zasięgiem!
Człowiek wstał i ponownie wyciągnął klucz wiolinowy z klatki piersiowej. Mając kamienną twarz spojrzał na MasterDasha, a następnie złączył stopy, rozpostarł ręce i zaczął pulsować niebieską energią. Człowieka ponownie zaczęły otaczać nuty, lecz tym razem o wiele szybciej niż przedtem. Nagle ustawiły się w skomplikowaną symfonię tworząc swoisty mur naokoło człowieka. W ten na arenie zaczęła grać mroczna muzyka, przed, której dźwiękiem milkły nawet najgłośniejsze waśnie. Przy akompaniamencie dźwięków, na arenie zaczęły wyrastać dziwne niebieskie kwiaty, które pulsowały niebieską energią. Gdy zasiały całą arenę, dźwięki ucichły.
- Flower of essences sounds! - Wszystkie nuty uderzyły w trzymającego klucz wiolinowy człowieka, tworząc wielką niebieską eksplozję. Gdy opadł dym, człowieka nie było. Pozostał po, nim jedynie skrawek materiału. Z nieba zaczął padać błękitny śnieg, obwieszczając tragedię tego wydarzenia. Zwycięstwo zdawało się należeć do przeciwnika, lecz nagle na arenie zabrzmiała melodia tajemnicy. MasterDash zdawał się być otaczany przez falę niewidzialnej mgły, która tłamsiła jego myśli. Nagle w powietrzu zabrzmiał cichy głos.
- Niechaj melodia tajemnicy stłamsi twoją pewność siebie.... .