Skocz do zawartości

Zena92

Brony
  • Zawartość

    214
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Wszystko napisane przez Zena92

  1. Robot spoglądał swoimi kamerkami na nieudany pokaz Kamehameha. - Chłopie, z czym do ludzi... Ahhh, przecież ja nie jestem człowiekiem.Słyszałem że studiowałeś Finlandię. Może się pouczymy razem? Wyciągnął zza pleców 0,7 żurawinowej Finlandii. - Wszystko fajnie, ale ciepłej wódki to się nie da pić. Temperatura w całym pomieszczeniu zaczęła stopniowo maleć...
  2. - Panie, nie pamiętasz pan że jestem maszyną? - powiedziała maszyna. - Mnie się nie da pobić. W tle rozbrzmiały dźwięki utworu zespołu Kraftwerk - "Robots" - We charging our batteries. And we are full of energy. We are the robots! A tak w ogóle to po co się bić skoro można się przytulić - rzekł potajemnie naciskając przyciski na niewidzialnej klawiaturze "dół, dół, C". Zamienił się w mechaniczną wersję Pinkameny która tak zaczęła ściskać swojego przeciwnika, że nawet wężom na jego głowie zaczęły wychodzić oczy z oczodołów.
  3. Na arenie zaczął echem rozchodzić się dźwięk. Dźwięk liści szeleszczących na wietrze. Ze wszystkich szczelin w arenie zaczął wpadać do środka czarny obłok, który stopniowo zgęstniał. W jego miejscu uformowała się humanoidalna postać. Wyglądała jak średniowieczny rycerz w czarnej jak węgiel zbroi. Spod hełmu wydobywało się jasne światło świecące przez szczeliny na oczy, co wyglądało przerażająco. Jednak sama postać przerażająco się nie zachowywała. - Uciekaj! Nie pozwól zranić scuda! - krzyknął elektroniczny głos. - Uzbrój szybciej tą high explosive bomb, bo nie rozwalę tych cholernych emperorów. No świetnie! Our warrior has fallen. Więcej terrorystów! Tak, wiem że chcesz nowe buty, ale ja wolę sobie anthraxa gamma kupić. Ktoś chce prysznic? Starczy dla każdego!... Nagle w panice zaczął rozglądać się dookoła. - O, przepraszam panie Meduzo! Wiem, że jestem spóźniony, ale od kiedy ściągnąłem sobie z torrentów Generalsów zero hur jak mawiał ojciec mojego kolegi i nie mogę przestać w to pykać. Ale wie pan co za jedna cholerna schizofrenia! Jak chcę grać z komputerem to muszę grać sam ze sobą! A jako, że nie mam przyjaciół to muszę zostać takim forever alone. Cóż,może się przedstawię. Zenek jestem! - ukłonił się. - Proszę się nie przejmować moim wyglądem, raz za dużo wypiłem a jak wstałem to tak już wyglądałem. Włoski się panu coś rozczochrały, to chyba z niedospania. W sumie to nie ma na co czekać. Zacznijmy!
  4. Zena92

    Zapisy

    Po podłodze poruszała się szara masa niczym pochód mrówek. Wkrótce jej czoło zatrzymało się. Zaczęła pojawiać się tam coraz wyższa konstrukcja, która przybrała postać humanoidalną. - Na reszcie po wszystkim - powiedziała maszyna elektronicznym głosem. - Chyba wygrałem, ale sam nie wiem jak. Jestem taki zmęczony, ale jeśli będę pierdział w stołek to nic nie osiągnę. Moglibyście zapisać mnie jeszcze raz?
  5. ty naprawdę masz 26 lat??

  6. Kwantowy unosił się w czwartym wymiarze podczas ładowania swoich baterii. Czuję się jak następnego dnia po wypiciu pół litra - przypomniał sobie dawne czasy, kiedy jeszcze był człowiekiem. Jednak jego czujniki zaczęły wykrywać anomalie przestrzeni, które nie zostały przez niego wywołane. Jej właściwości zaczęły się zmieniać w sposób nieprzewidywalny. Momentalnie się poderwał i uruchomił swoje algorytmy heurystyczne, aby rozwiązały ten problem. Zaczęło go zalewać promieniowanie o różnych długościach. Równania różniczkowe były zbyt skomplikowane nawet jak dla jego kwantowego procesora. Momentalnie znowu pojawił się wewnątrz biblioteki. Nie spodziewał się tego. Nie był w stanie zinterpretować tego co się dzieje. Dookoła szalały dziwne zjawiska, których nie umiał wyjaśnić. - Skąd on ma tyle energii? Przyszła mu do głowy tylko jedna myśl - wszechświat w którym się teraz znajdują ulega rozpadowi. Najprawdopodobniej podzieli się na dwa wszechświaty o mniejszych ilościach wymiarów. Ewentualnie zderzyły się dwa wszechświaty równoległe w wyższym wymiarze powodując takie dziwne zjawiska. Nie chciał zostać ściśnięty do płaskiego, dwuwymiarowego rysunku podobnego do postaci z egipskich piramid. Dodatkowo zobaczył, że coś biało niebieskiego leci w jego stronę. Algorytmy uznały, że to kolejny atak Pisarza, którego obecnie nie był w stanie odeprzeć. Musiał szybko działać. Tym bardziej, że niestabilność przestrzeni zaczęła niszczyć jego konstrukcję. - Nie mam energii!! - wrzasnął analizując stan zasobów. - Trzeba użyć teorii względności! Wiedział że materia i energia mogą się przemieniać wzajemnie. Mógłby poświęcić część swojej masy, aby uzyskać niezbędną energię i otworzyć tunel kwantowy, którym mógłby się wycofać. Część nanorobotów wysłał na poszukiwanie bezpiecznego tunelu, który istniał tam od samego Wielkiego Wybuchu, a pozostałym wydał rozkaz anihilacji w wyniku której, mógłby uzyskać niezbędną moc. Jego ciało topniało coraz bardziej. Jednakże wszystkie lampki świeciły coraz mocniej. Skupił całą energię w punkcie wskazanym przez maszyny. Wkrótce znalazł się w innym miejscu. Pierwszym co zwróciło jego uwagę było znaczące obniżenie jego wzrostu. Spoglądał z wysokości około piętnastu centymetrów nad ziemią. Po drugie nie czuł w ogóle dolnych partii swojego ciała. Widać mechanika kwantowa poskutkowała. Najbardziej zaskoczył go widok starej areny, oraz niego samego i jego przeciwnika kłaniających się sobie. - Nie każmy sobie nawzajem czekać. An garde - powiedział Pisarz. Chyba cofnąłem się w czasie do samego początku pojedynku - pomyślał.
  7. Uważam, że drużyny powinny być dobierane losowo. To bardziej wyrówna szanse.
  8. Pojedynki drużynowe brzmią ciekawie. Myślę, że to by był dobry pomysł.
  9. Kwantowy w swojej kryjówce spokojnie dokonał wszystkich niezbędnych obliczeń i przygotowań. Z prędkością kilku TB/s przestudiował wszystkie zapisane w pamięci ebooki książek autorstwa Stephena Hawkinga i Michio Kaku. Przygotował do natychmiastowego użycia większość zmagazynowanej w nanosuperkondensatorach energii, zostawiając sobie jedynie minimalną ilość, potrzebną do podtrzymania pracy procesora. Ponieważ domyślał się, że w trakcie jego nieobecności Pisarz na pewno nie był bezczynny, postanowił przypuścić atak natychmiast po ujawnieniu się, chcąc uprzedzić i zaskoczyć oczekującego nań przeciwnika. Poruszanie się w kierunkach ana i kata czterowymiarowej przestrzeni nie było trudne dla niego. Robił to już wcześniej. Także samo dorobienie wyższego wymiaru do już trzech istniejących. Wystarczyło go tylko rozwinąć z niewidzialnych superstrun tworzących rzeczywistość. Najtrudniejsza była zmiana topologii całej przestrzeni. Należało tak skręcić olbrzymi tesserakt w którym znajdowała się biblioteka, aby zespolić ze sobą przeciwległe ściany. Czuł jak uchodzi z niego większość energii. Jeszcze nigdy będąc maszyną nie musiał wykonywać tak wyczerpującego wysiłku. Jednak nie dało się już tego przerwać. Nanoboty tworząc astronomiczną liczbę tunelów kwantowych ostatecznie połączyły przestrzeń ze sobą tworząc hipertorus. Jego przeciwnik racząc się ciepłym napojem nie był w stanie zauważyć, że przestrzeń w której się znajduje zaczyna się deformować w wyższym wymiarze. Wkrótce zobaczył bardzo dziwną rzecz. Przed nim w odległości metra siedział on sam. Widział jego plecy. Także popijał herbatkę. Pomyślał, że to jakiś trik, lub lustro. Jednak kiedy wyciągnął ku niemu rękę poczuł lekkie dotknięcie na swoich własnych plecach. Spanikowany spojrzał na boki. Z obu stron siedziało mnóstwo jego "kopii". Kiedy je dotykał, sam czuł dotknięcie z drugiej strony... Kwantowy wojownik, który będąc jeszcze człowiekiem był zwany Zeną opadł bezładnie z wyczerpania leżąc na właśnie stworzonym przez siebie hipertorusie gdzieś w przestrzeni 4 wymiarowej. Panowała tam absolutna ciemność, więc jedynym źródłem energii jaki mu pozostał był niezawodny pluton-240. Będzie musiał jakiś czas poczekać aż poziom energii wróci do normy.
  10. Czujniki Kwantowego momentalnie wykryły wycelowany w niego floret. Robot nie posiadał żadnych biologicznych narządów. Jego nanomaszyny zbudowane były z grafenu. Miał pewność, że byle jaki kawałek żelastwa mu nie może zaszkodzić. Jednak nie miał pewności czy ostrze nie ma jakiś ukrytych cech. Wyjdzie, że to jakaś daedryczna "Ręka Boża" z setką buffów co wali miliard demejdża - pomyślał. Robot miał czas dokładnie przyjrzeć się broni. Wyglądało na to, że wykonano ją z bardzo dziwnych i wytrzymałych stopów, dodatkowo zaklętych wieloma zaklęciami wzmacniającymi. Kwantowy wiedział jednak, że na pewno nie jest niezniszczalna, wobec czego postanowił zastosować swój sprawdzony manewr. Kiedy Pisarz zagłębił swój miecz w błyskawicznie upłynnione "ciało" Kwantowego (niczym T-1000), nanoboty szybko przywarły do broni, szybko oceniając jej skład chemiczny i przesyłając dane do procesora. Jednak okazało się, że rzeczywiście jest coś nie tak z tym ostrzem, ponieważ jego maszyny padały jak muchy. Algorytmy heurystyczne powiedziały, żeby lepiej nie sprawdzać wytrzymałości swojego grafenu wobec magii przeciwnika. W zamian się całkowicie zdezintegrował na niewidoczną nanotechnologię i odtworzył się w innym, niewidocznym dla Pisarza miejscu, gdzie wykorzystując uzyskaną dopiero energię zaczął szykować atak ostateczny. Jak to go nie ruszy to nic tego nie dokona!
  11. Iron Man - uśmiechnął się. - Jeszcze nikt tak o mnie nie powiedział. Kwantowy obserwował, jak czarna kula zatrzymała się trzy metry przed nim. Hę? - pomyślał. - Czemu to nie leci we mnie? To chyba jest kierowane... Systemy bezpieczeństwa podniosły alarm kiedy obiekt zaczął się poruszać dookoła niego, jak księżyc wokół planety. Jak będę chciał uciec to poleci za mną. Wkrótce stało się coś bardzo złego. Kula rozszczepiła się i jej części otoczyły go, po czym zaczęły się przybliżać ku sobie. Z obliczeń wynikało, że zostało mu mniej niż dwanaście sekund. Na szczęście utworzyły dwuwymiarowy kwadrat zamiast trójwymiarowego tetraedru, zostawiając mu miejsce do ucieczki z góry i dołu. Mógłbym być jak Iron Man i odlecieć za pomocą odrzutu. Lecz kule mogą polecieć za mną. Muszę wykorzystać topologię tej przestrzeni. Manipulując mechaniką kwantową zamienił się chwilowo w istotę 4D po czym uniósł się w czwartym wymiarze i zniknął z pola widzenia Pisarza. Zanim kule się zderzyły pojawił się niezauważalnie kilka metrów za jego plecami. W międzyczasie w czeluściach procesorów zrodził się kolejny pomysł na uprzykrzenie życia przeciwnikowi, a przy okazji uzupełnienie energii. - Wygląda na to, że to pomieszczenie jest zbyt zagracone celulozą. Pozwól, że się jej pozbędę. Pstryknął mechanicznymi palcami. Wszystkie półki, książki (włącznie z tą trzymaną przez maga), panele, boazeria a nawet ubranie jego przeciwnika zamieniły się w lepki, glukozowy syrop. W pomieszczeniu pozostały jedynie gołe ściany, plastikowe przedmioty, oraz metalowe okucia regałów, klamki od drzwi i inne elementy wystroju wnętrza. - Mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzać, jak naładuję sobie akumulatory. Zaczął wsysać glukozę której poziom sięgał kolan. Rozkładał ją w temperaturze 700 stopni po czym otrzymane gazy spalał w swoich ogniwach paliwowych dostając energię elektryczną. Należy jednak pamiętać, że do spalania potrzebny jest tlen, który jest zastępowany przez dwutlenek węgla...
  12. - Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko nadpalonym ścianom w toalecie - powiedział sam do siebie Kwantowy licząc, że sędziowie go usłyszą. - Moje ogniwa mają temperaturę pracy koło 700 stopni a dodatkowo musiałem połowę pleców rozebrać by się do nich dostać. Droga powrotna na arenę nie była prosta. Musiał skręcić cztery razy w lewo, zejść schodami w dół, iść w prawo potem kilka pięter w górę... - Cholerny tesserakt - mruknął. - Muszę zapamiętać, żeby nigdy nie wchodzić do czterowymiarowej bryły będąc istotą trójwymiarową. Wszedł przez drzwi. Jednak zupełnie inne, niż te którymi wyszedł. Pisarz go zauważył i zaczął wyprawiać jakieś cuda niewidy swoim piórem, których nie przewidywały żadne znane przez niego rozwiązania równań różniczkowych. W ręku przeciwnika pojawiła się kula, która pochłaniała wszelkie promieniowanie. To nie wygląda dobrze. Na szczęście miał plan. - Rzuć we mnie! Rzuć we mnie! - krzyczał niczym dziecko, podskakując w miejscu. Jego nanoroboty na torsie tak zmieniły kolor, że całość wyglądała jak tarcza strzelnicza. Doskonale wiedział co robić na wypadek oddania strzału.
  13. Kwantowy się nieco zdziwił widząc, że został przeniesiony. Szybkie oględziny za pomocą precyzyjnych czujników wykazały, że jego przeciwnik obronił się przed neutronami. Skąd on zawsze wiedział co zamierzam zrobić? - pomyślał. Wszędzie dookoła znajdowały się książki. Czyżby znajdowali się w bibliotece? W końcu walczył z Pisarzem, a tacy ludzie lubią takie miejsca. Od niechcenia sięgnął po najbliższą książkę. Była ona autorstwa Michio Kaku pod tytułem "Hiperprzestrzeń". - Mam pomysł - rzucił od niechcenia. - Skoro lubisz biblioteki, to co byś powiedział na hiperbibliotekę? Pozwól, że pokażę ci coś. Znowu większość swojej energii musiał zużyć na przeprowadzenie operacji, co dość go osłabiło. Jednak niezastąpiony pluton-240 jak zwykle mu pomógł. Znaleźli się w czarnej przestrzeni. Widzieli tylko pomieszczenie w którym jeszcze przed chwilą się znajdowali. Unosiło się w powietrzu i powoli obracało. Jednak było w nim coś dziwnego. Półki z książkami się rozmazywały, a ściany przechodziły nawzajem przez siebie. - Widzisz, znajdujemy się w hiperprzestrzeni, a dokładniej w tej czterowymiarowej. Stworzyłbym coś bardziej skomplikowanego, ale nie mam niestety dość energii. To co widzisz to ta sama biblioteka, ale zamknięta w wielkim tesserakcie, czyli czterowymiarowym sześcianie. Wewnątrz może wydawać się, że wszystko jest w normie... Z resztą sam zobaczysz - powiedział swoim spokojnym, cyfrowym głosem. Znaleźli się z powrotem w bibliotece. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Jedna z diod na pancerzu Kwantowego zmieniła kolor na czerwony. - Przepraszam, muszę wyjść do ubikacji, ponieważ sadza zatkała mi pory w elektrodach ogniwa paliwowego. Muszę to wyczyścić, bo to strasznie swędzi, a nie chcę tego robić publicznie, ponieważ nie jest to przyjemny widok. Aha, w przestrzeni czterowymiarowej siła obszarowych zaklęć słabnie do sześcianu odległości, zamiast do kwadratu jak jest normalnie. Tak mówię, ku przestrodze. I nie radzę iść za mną, bo tesserakt ma to do siebie że jak się po nim porusza istota trójwymiarowa to ciężko jej trafić do punktu wyjścia. Wracam za pięć minut. Ukłonił się i wyszedł przez jedne z drzwi znajdujących się w bibliotece.
  14. Półprzytomna maszyna stała w bezruchu. Jednak czerwone diody otaczające miejsca w których dawniej osadzone były oczy, a obecnie kamery, świeciły się cały czas. System musiał wyłączyć większość urządzeń, aby poziom energii ponownie wrócił do normy. Na szczęście w tym czasie Pisarz był zajęty zmaganiami z zerową grawitacją, więc nie był w stanie zaszkodzić Kwantowemu. Stopniowo podzespoły uruchamiały się jeden po drugim. Jego pozycję w przestrzeni ustalały silniczki zasilane gazem pędnym sterowane przez układ żyroskopów. Kiedy był już w pełni sprawny, zaczął ustalać co robić dalej. Przede wszystkim musiał wydostać się ze środka rzuconej na niego bariery. Z wnętrza nie mógł skutecznie prowadzić pojedynku. Postanowił więc wykorzystać swój ukryty as w rękawie - splątanie kwantowe. Aby jednak go użyć potrzebował swoich popleczników na zewnątrz. Miał zapisany w pamięci schemat nanobota. Jego szkielet składał się z węgla w postaci grafenu, nanorurek oraz fulerenów. Przepływ prądu umożliwiały łańcuchy węglowe składające się z ułożonych naprzemiennie wiązań potrójnych i pojedynczych. Używając odpowiedniego promieniowania elektromagnetycznego, które jako że nie ma masy spoczynkowej było w stanie wydostać się z bariery, zaczął wzbudzać atomy i odpowiednio je łączyć. Po chwili nanorobot był gotowy. Kazał mu się replikować w dużych ilościach. Tymczasem zaczął przygotowywać się do właściwej ucieczki. Zrobił bardzo dziwną rzecz. Kazał jego starej nanotechnologii rozbieranie go atom po atomie, które natychmiast były plątane kwantowo z fotonami, które zyskiwały informacje dotyczące budowy wewnętrznej wojownika. Owe światło przechodziło przez barierę i docierało do nowych nanomaszyn, które używając tej informacji odbudowywały Kwantowego. W ciągu kilku minut znalazł się na zewnątrz. - No kolego - powiedział cicho elektronicznym głosem. - Pora na wielki finał. W jednej jego dłoni powoli urosła kupka silnie alfa promieniotwórczego izotopu radu-226, a w drugiej berylu-9. Po czym gwałtownie ścisnął je ze sobą. Silny strumień wysokoenergetycznych neutronów rozprzestrzenił się we wszystkich kierunkach. Żadna biologiczna forma życia nie wytrzyma długo takiej dawki korpuskularnego promieniowania.
  15. Obliczenia kwantowego wojownika nie przewidywały, że przeciwko niemu zostanie użyta jego własna broń. Nie dość, że bariera zaczęła zachowywać się jak czarna dziura uniemożliwiając mu ucieczkę, to jakimś cudem wewnątrz znalazł się cały wyprodukowany przez niego chlor zmieszany z parami etanolu. Każdy większy kwant energii mógłby rozpocząć reakcję rodnikową, która miałaby wybuchowy przebieg. Kątem kamery zaobserwował szybko zbliżające się ku niemu źródło ciepła. - Nie doceniłem cię - rzekł. Musiał szybko coś wymyślić. Atomowi chloru brakuje tylko jednego protonu aby stać się atomem gazu szlachetnego. A może by tak kolejna reakcja jądrowa... Tylko tym razem to nie będzie takie proste. To wymagałoby zużycia znacznej ilości przechowywanej energii. Jednak nie miał wyboru. Chociaż... był jeszcze jeden sposób, ale postanowił go zostawić na czarną godzinę. Miał coraz mniej czasu. Przesłał energię do swoich nanobotów, które zaczęły bombardować atomy chloru protonami. Na kilka nanosekund przed wtargnięciem źródła ciepła do wnętrza bariery ilość cząsteczek chloru zmniejszyła się do poziomu niegrożącego wybuchem. Kwantowy stanął bez ruchu. Wyraźnie brakowało mu energii. Musiał chwilę poczekać aż ogniwa zasilane ciepłem rozpadu dwutlenku plutonu-40 uzupełnią poziom energii. Wypadałoby przeprowadzić jakiś kontratak. Nie miał mocy by zrobić to fizycznie. Tym bardziej, że otaczała go nieprzenikalna przeszkoda. Postanowił więc ostatkiem sił wyłączyć grawitację na całej arenie, przez drobną manipulację w mechanice kwantowej. Miał nadzieję, że to pokrzyżuje szyki jego przeciwnikowi.
  16. Kwantowy wojownik nieco zszokowany tym co przed chwilą zrobił nie zwrócił uwagi na swojego przeciwnika. Dopiero w ostatniej chwili zorientował się, że coś go otoczyło. Kamery zostały oślepione błyskawicami. Jednakże nie robiły mu krzywdy, ponieważ jego nanozbroja przewodziła prąd i działała jak piorunochron. Algorytmy heurystyczne podpowiedziały mu, że można pożytecznie tą energię wykorzystać. Jako istota mechaniczna był napędzany energią elektryczną. Miał jej kilka źródeł. Najważniejszymi z nich były baterie ogniw paliwowych tlenowo-wodorowych. Przeprowadzane do tej pory operacje bardzo zubożyły poziom paliwa. Wykorzystał więc elektryczność błyskawic do przeprowadzenia elektrolizy wody zgromadzonej w zbiornikach w celu uzupełnienia poziomu wodoru. Po uzupełnieniu energii postanowił zastanowić się jak wybrnąć z tej sytuacji. W prawdzie mógł wyjść ze środka bez problemu, ale nie miał danych pozwalających mu ocenić co się stanie po naruszeniu świecącego kręgu. Postanowił więc nie wychodzić na razie. "Zobaczmy jak reagujesz na bojowe środki chemiczne" - pomyślał. Zaczął rozpylać w powietrzu chlor. Jako że bariera przepuszczała ciała materialne gaz szybko rozprzestrzenił się w całym pomieszczeniu.
  17. Kwantowy wojownik uważnie przyglądał się jak jego maszyny zostały odepchnięte polem siłowym przeciwnika. Trochę zaniepokoiły go uderzające wszędzie dookoła wyładowania. Wprawdzie wykorzystywana przez niego nanotechnologia została zaprojektowana aby wytrzymać znaczne prądy, ale nawet one nie wytrzymałyby wydzielającego się ciepła przez dłuższy czas. Ciepło... A może by tak podgrzać nieco atmosferę? Coś zaczęło mu świtać. Ciepło i elektromagnetyzm są potrzebne do przeprowadzenia reakcji termojądrowej. Potrzebny był mu tylko deuterek litu-6. W tym celu wysłał część jego nanozbroi na poszukiwania odpowiednich izotopów. Nanomaszyny, które pierwotnie miały odciąć dopływ światła widzialnego, aby Pisarz nie był w stanie czytać swojej księgi, postanowił spisać na straty. Połączyły się w olbrzymi solenoid zawinięty na niewidzialnym torusie wokół pola siłowego. Wyładowania elektryczne popłynęły uzwojeniem wytwarzając silne pole magnetyczne oraz dużo ciepła, które zjonizowało powietrze wewnątrz. Parę milisekund później kilka gramów deuterku litu zostało wstrzyknięte do wnętrza rozpalonego kręgu zapoczątkowując reakcję. Błysk tysięcy słońc i temperatura dwudziestu milionów stopni ogarnęły najbliższe otoczenie Pisarza. "Ups, chyba trochę przesadziłem..."- pomyślał kwantowy.
  18. Kamery wojownika działające w zakresie widzialnym wykryły pocisk z opóźnieniem około 100 ns po wystrzeleniu. Kwantowy mózg operujący na ilości atomów takiej jak w kostce cukru zastąpił jego biologicznego poprzednika podczas przemiany. Poziom zagrożenia ze strony pocisków był niewielki. Postanowił na ich drodze postawić kilka grafitowych przeszkód jedna za drugą zrobionych z węgla wyciągniętego z powietrza. Nawet jak się przebiją to zostaną zatrzymane przez plazmową tarczę. Lecz pozostał jeszcze jeden problem. Algorytmy heurystyczne zasugerowały, że źródło mocy jego przeciwnika tkwi w księdze z którą się nie rozstawał. Wojownik postanowił rozwiązać ten problem. Wydał rozkaz swojej nanotechnologii natychmiastowej replikacji, która wykonała go w kilka milisekund. Następnie chmura czarnego pyłu poleciała w kierunku przeciwnika otaczając go szczelnie, na zewnątrz jego czerwonego okręgu, czarnym całunem blokującym całe widzialne światło dochodzące do oponenta.
  19. Za wrotami zaczął rozlegać się dźwięk. Z początku przytłumiony i bardzo niewyraźny. Jednak z biegiem czasu jego intensywność rosła. Był to stukot metalu o metal połączony z brzęczeniem serwomechanizmów. Po kilku sekundach brama się otworzyła a za nią stanęła postać. Człowieka przypominała jedynie z bardzo daleka. Z bliska wyglądała jak średniowieczny rycerz w czarnej jak węgiel zbroi. Lecz ona nie była zwyczajna. Stanowiła połączenie miliardów mikroskopijnych nanobotów. Można by powiedzieć że była ożywiona. Wewnątrz niej siedział człowiek. A raczej to co kiedyś nim było. Dawno temu oddał serce pewnej kobiecie, a w zamian nie dostał nic. Zaprzedał więc swoją duszę nauce aby stworzyła z niego maszynę doskonałą. Pewnego dnia obudził się obrośnięty w całości węglową zbroją i z umiejętnością wpływania na prawa fizyki. Stanął na arenie. Dookoła niego rozjarzyła się gorąca plazma, a podłogę dookoła niego w promieniu metra opanowały czarne nanomaszyny. Grzecznie ukłonił się przed swoim przeciwnikiem. - Nie ma na co czekać - stwierdził elektronicznym głosem. - Zaczynamy.
  20. Zena92

    Daj swoje foto :P

    Jej piękne czarne oczy Śnią się czarne oczy Ich nie przeoczysz Wiem że nie
  21. Zena92

    Daj swoje foto :P

    A to ja kiedy byłem mały i leżałem w łóżeczku I stąd się wzięła moja pierwsza ksywa: "Łysi"
×
×
  • Utwórz nowe...