-
Zawartość
6029 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
3
Wszystko napisane przez Szeregowa WW
-
- To chociaż tyle dobrze. - powiedziała.
-
- Eee... Tak. To z wściekłości. Mam nadzieję że się nie obrazisz? - powiedziała gdy szli już ulicą.
-
- Poradzę sobie. Jest lekka. - powiedziała i zeszła na dół.
-
Lorence przytakiwała. Nie było tego dużo bo nie miała zbyt wielu ubrań. Wzięła jeszcze zdjęcia w ramkach z biurka i parę drobiazgów typu jakiś zeszyt itp. - Dobra to już chyba wszystko. - powiedziała i przewiesiła sobie torbę przez ramię. Gdy wyszli z mieszkania z hukiem zamknęła drzwi. - Mam nadzieję że już nie będę musiała tu wracać.
-
- Jak byś mógł. - powiedziała i zaczęła opróżniać szuflady.
-
- Muszę zabrać swoje rzeczy. - powiedziała, wstała i zaczęła pakować ubrania do dużej torby.
-
- Nie... Ale pewnie jest wściekła że uciekłam. - westchnęła ciężko.
-
- Ale serio przepraszam za całą tę sytuację. - powiedziała i westchnęła. - O tyle dobrze że matki w domu nie ma.
-
- Ta... - powiedziała i usiadła na łóżku. - Wybacz za to...
-
- Że niby on? - zapytał. - Chyba sobie żartujesz. - znów się zaśmiał. - Nie wierzysz? - zapytała. Podeszła do Jonathana, zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała. Po chwili odsunęła się. - A teraz? - zapytała. Ojciec nic nie powiedział. - No to spieprzaj. - krzyknęła i zamknęła mu drzwi przed nosem.
-
- A niby kogo?! - krzyknął i zaśmiał się. - I tak nikt by cię nie zechciał. - A nie przyszło ci do tego pustego łba że nie jesteśmy tu sami? - zapytała. - On tu wciąż jest. - Biedne dziecko ma jakieś urojenia! - zaśmiał się. - Niby gdzie? Nie widzę go! Lorence otworzyła drzwi swojego pokoju z hukiem przez co Jonathan upadł na podłogę. - Tu jest. - powiedziała i spojrzała na ojca wściekłym wzrokiem.
-
Nagle oboje usłyszeli kroki z salonu. - Wchodź tu i masz być cicho. - powiedziała i wepchnęła go do jej pokoju, który różnił się od całego domu bo był zadbany chociaż był w nim okropny bałagan. Sama została w przedpokoju gdzie chwilę później pojawił się ojciec z piwem w ręce. - O wróciła panienka! - wrzasnął. Słychać było że jest mocno pod wpływem alkoholu. - Gdzie się szlajałaś przez cały tydzień?! - Nie twoja sprawa! - krzyknęła Lorence. - Jesteś niewdzięczna! Pozwalam ci tu mieszkać a ty... - odkrzyknął jej ojciec. - Już się puszczasz! - Nie prawda! - warknęła. - Jestem pełnoletnia i mam prawo decydować o własnym życiu! Wcale się nie szlajam i się nie puszczam! - To gdzie się podziewałaś?! - zapytał. - Byłam u koleżanki. - odparła cicho. - Koleżanka nie przetrzymała by cię tyle! - wrzasnął. - Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć to mam kogoś! - syknęła.
-
- Cii... - uciszyła go. - Rodzice są w domu. - szepnęła.
-
Pinkie?
-
Flet poprzeczny bo Raindrops lubi bagietki
-
Po jakimś czasie znaleźli się pod klatką jednego z bloków. Był stary i czteropiętrowy. - Dobra to tu. - powiedziała, wyciągnęła klucz z kieszeni i otworzyła bramę. Gdy znaleźli się na górze otworzyła drzwi i weszła do środka. Mieszkanie było zniszczone, ale nie było tak źle bo było po remoncie.
-
- Jasne. - powiedziała i ruszyła w przeciwnym kierunku. Co jakiś czas sprawdzała czy Jonathan idzie za nią. W końcu znaleźli się w tej niebezpiecznej dzielnicy. - Tu musimy uważać.
-
- No przydała by mi się twoja obecność. - powiedziała. - Jeszcze mnie ktoś napadnie i sam rozumiesz...
-
- Ja jeszcze muszę wrócić zabrać parę rzeczy. - powiedziała z niechęcią w głosie. - Najlepiej jeszcze dziś.
-
- Czemu? Nie chcesz? - zapytała.
-
Lorence chwyciła jego rękę i wstała. Ruszyła w kierunku budynku. - To... Wracasz do domu? - zapytała.
-
- Dobrze. Będzie fajnie. - powiedziała. - A teraz wracamy już? - zapytała. - Czy chcesz jeszcze posiedzieć?
-
- No mam szkołę w ciągu tygodnia ale na ogół nic później nie robię chyba że na imprezy chodzę. - odpowiedziała. - A chęci... To zależy od humoru.
-
- No... Pewnie, czemu nie? - powiedziała i uśmiechnęła się. - A kiedy byś chciał?