-
Zawartość
6029 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
3
Wszystko napisane przez Szeregowa WW
-
Podniosła oczy pełne łez i popatrzyła na Whita. - Nic nie jest w porządku... - powiedziała smętnie. - Ja nie dam rady. Już nie mogę. Ja nie chcę zginąć. Nie teraz...
-
Gravity weszła do pokoju. Po policzkach spływały jej łzy. Padła na łóżko i ukryła pyszczek w ramionach.
-
- Dobrze. Wstała powoli, chwiejąc się trochę. Wciąż była nie do końca świadoma co się właściwie stało. - J-ja się chyba pójdę położyć. - wyjąkała i poszła na górę chwiejnym krokiem.
-
- A-ale... - powiedziała trzęsącym się głosem. Gravity powoli dochodziła do normalnego stanu. Odetchnęła głęboko. - Dobrze... - powiedziała w końcu. - A co z tą wodą?
-
- Ale... Ona... Wróci... - wymamrotała z tępym wzrokiem. - Wróci... White... Boję się... Boję się, słyszysz? Popatrzyła na niego a oczy jej świeciły.
-
- I NIE WAŻ SIĘ WRACAĆ! - krzyknęła, spojrzała w dół i pośpiesznie zamknęła okno. Zsunęła się na podłogę. Ciężko oddychała a serce waliło jej jak młot.
-
Gravity wstała i podeszła do okna. - WYNOŚ SIĘ! JUŻ! - wrzasnęła.
-
Klacz chwyciła się za serce. - O słodka Celestio! - powiedziała dysząc ciężko. - Odejdź precz! WYNOŚ SIĘ! - wrzasnęła.
-
[scena jak z "The Ring" normalnie... ] Gravity patrzyła przerażona na to co się działo. - W-wyłącz to... - wymamrotała.
-
Gravity śmiała się co jakiś czas. Bardzo jej się podobało. Zapomniała o wszystkim, o zmartwieniach, o potworze z jeziora. Cieszyła się że może spędzać ten czas z Whitem. Aktualnie liczyło się tylko tu i teraz.
-
Zaczynało się ściemniać. Klacz przysnęła się bliżej i oparła głowę na jego ramieniu. - Zapowiada się miły wieczór. - powiedziała.
-
- Dobra. - odparła. Usiadła na kanapie naprzeciwko telewizora i westchnęła. Zaczęła szukać jakiegoś koca.
-
- Nie wiem... - odparła i wzruszyła ramionami. - Może jakiś horror? Komedia? Zależy co lubisz.
-
[Kucyki mają do czynienia z prądem mają kino itd., więc niech mają telewizor ] - Może obejrzymy jakiś film? - zapytała. - Co ty na to?
-
- Też mam taką nadzieję. - odparła. - Ale nie myślmy o tym teraz. Zjedz sobie spokojnie. A co chciałbyś później porobić?
-
- Wolałabym zginąć niż pozwolić by coś ci się stało... - powiedziała i chwyciła go za kopytko. - Musimy opiekować się sobą nawzajem... Kocham cię White...
-
- Niestety... Potem jeszcze krzyczało, że "to jeszcze nie koniec..." - westchnęła. - Ale nawet nie chcę o tym myśleć... Martwię się o ciebie... Uśmiechnęła się opiekuńczo.
-
- Dzisiaj to naprawdę się chyba wkurzyło. - odparła. - Te macki w ogóle nie chciały cię puścić. Słyszałam jakiś głos w głowie i dopiero jak zaczęłam wrzeszczeć w myślach na to coś to puściły.
-
- Świetnie to słyszeć. A mi... - mruknęła i wbiła wzrok w sufit. - Właściwie nic się nie śniło... Czułam taki spokój... Niczym się nie martwiłam. Jakby wszystko odpłynęło. Po chwili otrząsnęła się. - Ale to coś nieprędko da nam spokój. - powiedziała.
-
- Dzięki. - powiedziała i także się uśmiechnęła. - Bardzo lubię gotować. Wzięła łyk soku ze szklanki. - A jak ci się spadło? Śniło ci się coś? - zapytała.
-
- Dobra, dzięki. - odparła i wyjęła dżem z szuflady w lodówce. Wszystko położyła na blacie. Wlała mleko do garnka, wsypała mąkę i wbiła jajko. Wymieszała wszystko. Wlała trochę na rozgrzaną patelnię i po chwili zaczęła podrzucać naleśnik łapiąc go z powrotem. Gdy był już upieczony odłożyła go na talerz. Powtórzyła całą czynność parę razy, aż urosła dość spora górka naleśników. W końcu część posmarowała dżemem, pozwijała w ruloniki i posypała cukrem-pudrem. Podsunęła Whitowi talerz z kilkoma pod nos i usiadła naprzeciwko. - Smacznego. - powiedziała i uśmiechnęła się.
-
- A lubisz naleśniki? - zapytała i zaczęła szukać składników w szafkach i lodówce.
-
Gravity zeszła za nim na dół. - To dobrze. - powiedziała i wyjęła z lodówki sok. Nalała go do dwóch szklanek i dolała ciepłej wody. Postawiła je na stole. - Masz może na coś konkretnego ochotę?
-
- To dobrze. Już się martwiłam, że straciłeś apetyt. - powiedziała. - Pójdę coś przygotuję. Zastanowiła się przez chwilę. - Hmm... Chcesz zjeść na dole czy tutaj? - zapytała. - Zależy jak się czujesz...
-
- Dochodzi siódma wieczorem. - powiedziała. - Chcesz może coś zjeść?