Skocz do zawartości

Grento YTP

Brony
  • Zawartość

    564
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    23

Wszystko napisane przez Grento YTP

  1. Podmieniec postąpił ostrożnie krok w tył. Widok gniewnej Księżniczki Przyjaźni był dla niego zaskoczeniem niebywałym, a do tego przypomniało mu to o jego dawnej królowej... Chrysalis. Mierzyła Dziadka zimny spojrzeniem, pozbawionym jakichkolwiek dobry emocji. To nie była ta sama osoba o której tyle słyszał. Ta dobra cząstka, którą tydzień temu spalili, zdążyła ulecieć wraz z popiołami targanymi przez wiatr. Współczuł starcowi i zaciskał zęby, aby coś powiedzieć, że tak nie można traktować poddanych, którzy postanowili wyjść na przeciw wyzwaniu i zmierzyć się z konsekwncjami swoich wyborów, jednak z drugiej strony, nie mógł winić Księżniczki „Przyjaźni” za jej wybuch. Ona też w środku cierpiała. Nawet on to dostrzegł. Podmieniec, dla którego emocje inne niż wieczny głód, jeszcze nie tak dawno były zupełnie obce. Kto wie... być może po przejściu czegoś takiego, jak spalenie na stosie, sam by się zmienił... Może stałby się potworem jeszcze gorszym. Gorszym, niż kiedyś, gdy służył Chrysalis... Dobrze, że przynajmniej czarodziej, którego spotkał był miły i skromny. Z pewnością był zbyt skromny jak na pierwszy rzut jego żółtych ślepi. Czarodzieje tak wyglądający zawsze skrywali pod swoim płaszczem wielką moc. To naprawdę był dla niego ewenement, że mógł poczuć się przy magu bardziej swobodniej, w odróżnieniu od innych jednorożców, które miał okazję poobserwować. Zwłaszcza tych z Towarzystwa Edukacji. A Star Swirl o którym mag wspomniał... też o nim słyszał. Był legendą i podobno miał za jakiś czas odwiedzić rój Thoraxa, aby sprawdzić, jak rozwija się nowa społeczność. – Chodź do nas Dziadku – ruchem kopyta zwrócił na siebie jego uwagę i uśmiechnął się. – Swoje głosy już oddaliśmy, w tym ja, głosują na Minuette. Ciekawe, czy ktoś jeszcze się zgłosi.
  2. – Magu! – odezwał się podmieniec, nieco zdziwiony nagłym przybyciem ogiera w szacie ozdobionej czarodziejskimi gwiazdami. Obejrzał go od kopyt, do głowy. Po raz pierwszy widział kogoś tak ubranego, jednak z wieści, jakie docierały do jego roju, mógł spokojnie, bez ryzyka stwierdzić, że ma do czynienia z czarodziejem. Okulary i kozia bródka, brakuje jedynie czarodziejskiego kapelusza, pomyślał Alrix. Takie jednorożce są bardzo potężne i dumne, dlatego lepiej odnosić się do nich z szacunkiem, którego tak wymagały. – Mistrzu... – schylił swoją głowę. Ostatnio zdarzało mu się to robić coraz częściej. Lepiej zachować ostrożność w kontaktach z kucykami, tym bardziej, że znajdował się na ich terenie. – Dyskutujemy nad tym, kto jest winny, mistrzu. Pomysły na to są różne. Może podzielisz się z nami swoją mądrością, o wielki i błogosławiony przez... łaskę magii... – Alrix skrzywił się na twarzy. Pewnie robił z siebie kompletnego durnia, jednak jego wiedza o etykiecie oraz nadawanych tytułach nie była zbyt szeroka. Nigdy nie spodziewał się obcować z kimś tak wysoko postawionym, dlatego musiał korzystać ze strzępków informacji, plotek i gdzieś zasłyszanych pogłosek. Następnie usłyszał tupnięcie zebry. Domagała się głosów w sprawie. Rzeczywiście, wszyscy stawali się coraz bardziej niecierpliwi. Po raz zagrać głos raz jeszcze i przypieczętować swoją decyzję... – Ja wciąż obstaję przy Minuette. Mówiąc to, wzdrygnął się na widok gwardii Księżniczki Twilight. Znów ją zobaczył. Kucyka, którego skazał na śmierć, który płonął żywym ogniem, wznosząc lament w przestworza. A teraz była tu znowu. Odrodzona. Wskrzeszona z nekromancji. Parła przed siebie dumny krokiem, z wysoko uniesionym czołem. Czy ona tylko udawała taką pewność siebie? Czyżby chciała zamaskować swoje emocję, ubierając na siebie maskę surowości? Podmieńcowi aż zakręciło się w głowie. Jeżeli i tym razem by się pomylił, to nie będzie mieć pojęcia, co ze sobą zrobi.
  3. – Rubby! – krzyknął podmieniec, w stronę kucykoperki, jednak ta nie zareagowała. Jej żal i rozgoryczenie odcisnęło na niej zbyt wielkie piętno, czego świadectwem była leniwie spływająca po policzku łza. Odleciała, nie oglądając się za siebie i pozostawiając wszystkich na Wzgórzu Ognia. Wszyscy patrzyli na to z lekki zaskoczeniem. Czy śmierć i cierpienie innych kucyków zdołało złamać kolejne, niewinne serce? Swąd palonych ciał, wijących się w agonii, a następnie proch uleciały do powietrza, spadł na całe miasteczko, niczym żałobna zasłona. Stos... nekromancja. Alrix złapał się za czoło, na samo wspomnienie. Wszystko było coraz bardziej szalone, pokręcone. Jak można było pozwolić na nekromancje? Przecież to zła magia, do czarownic podobna... co innego mogły czuć wiedźmy, oprócz złośliwej rozkoszy i chichotów, trzęsących ich ciałami, gdy patrzyły na tamten rytuał? Alrix przełknął ślinę. – Zecoro... nie podobają mi się te metody. Następnie zwrócił się do Cindy. – Moim zdaniem powinniśmy skazać Minuette...
  4. – Elemen Śmiechu, który był szczerze zasmucony całą tą sytuacją? – zdziwił się podmieniec. – Jak dla mnie jej żal był rzeczywisty. Nie było w nim miejsca na udawanie... Jednakże z drugiej strony, siły zła mogłby obrać za cel Elementy Harmonii, aby odebrać Equestrii jedną z najpotężniejszych broni...
  5. – Rubby? – Alrix zamrugał zaskoczony powiekami. – Ale dlaczego?
  6. – Zebro, w takich sprawach, nigdy nie można być pewnym, Tutaj decydujemy o życiu kucyków. Ja akurat uważam się za ostatniego, który powinien decydować, ale skoro już postanowiłem pomóc w śledźtwie, to nie mogę się wahać. – westchnął, po czym spuścił wzrok i pokręcił zrezygnowany głową. – Muszę też wziąć pod uwagę zdanie moich przyjaciół, a do tego występują pewnie poszlaki, wskazujące na Minuette, dlatego też twierdze, że to ona...
  7. – Hmm... Księżniczka Luna też tu jest – mruknął pod nosem podmieniec. Cały majestat i duma księżycowej klaczy, onieśmielały go nieco, tym bardziej, że doskonale wiedział, w jakim nastroju mógł być alicorn. Jej siostra spłonęła, a do tego dzisiaj będzie towarzyszyć kolejnej ceremonii spalenia kucyka. Być może niewinnego... no właśnie. Alrix miał wrażenie, że Księżniczka Luna zapytała ich o przypuszczenia nieco z wyrzutem, jakby wciąż była wściekła za to, że musiało dojść do poświęcenia jej siostry... Alrix był w stanie to zrozumieć. On tu był jedynie od przelotnej chwili, natomiast zgromadzone wokół kucyki zdążyły się przywiązać do tych miejsc. Z pewnością im bardziej zależało na doprowadzeniu tego wszystko do porządku. Alrix podszedł do księżniczki i spojrzał na nią niepewnie. Trzeba uzasadnić swoje zdanie, to jasne. – Księżniczko... – Alrix pokłonił się niezręcznie. – Rozmawiałem z innymi i też bym wskazał na Minuette, choć na oku mam jeszcze jedną klacz... ale wolałbym póki co zachować to dla siebie. Mam nadzieje, że to księżniczki nie urazi...
  8. Alrix leciał, mając cały na oku kolejne kucki, wspinające się na wzgórze. Wylądował gładko, niedaleko rozłożystego dębu i od razu przywitał się z Cindy oraz Dziadkiem. Podszedł do zebry, aby wysłuchać, co będzie mieć do powiedzenia jego przyjaciółce.
  9. Nogi Alrixa niemal się pod nim ugięły. – Co tu się dzieje?! Jak do tej pory obserwował ten dziwny rytuał z pewnej odległości, jakby nie chciał się znaleźć zbyt blisko centrum wydarzeń. Gdy zielony ogień zapłoną, odsłaniają następnie fioletowego alicorna, żółte ślepia podmieńca rozszerzyły się w szok. To była Księżniczka Twilight. Dokładnie ten sam kucyk, którego skazali na śmierć. Więc jednak się pomylili? A co z Księżniczką Celestią? Ona była wiedźmą? Jeżeli tak, to udało im się uniknąć poważnej pomyłki i zwrócić życie niewinnemu kucykowi... Alrix pociągnął parę razy nosem. Zapach śmierć wciąż był odczuwalny, lecz poczuł coś jeszcze. Coś złowrogiego. Coś, od czego cały zadrżał. Nekromancja. Podmieńce po swojej przemianie były na nią wyczulone. Jak również na inne rodzaje magii, które okryte były złą sławą. Jednak nekromancja zdawała się być najstraszniejsza, gdyż łamała prawa natury, które odmienione podmieńce szanowały i podążały na nimi. Nie dało się również ukryć, że akurat ta dziedzina magii, wywoływała największe zainteresowanie i ciekawość u Alrix. Podmieniec otrząsnął się z mrocznych myśli i obrazów, które majaczył w jego wyobraźni. Nie mógł już znieść samotności, dlatego też podbiegł na szczyt wzgórza. Dostrzegł kucykoperkę. Chyba Rubby się nazywała, a w każdym razie Alrix miał nadzieje, że się pomyli. Podszedł do zgromadzony i rozejrzał się niepewnie. – Witajcie... – przełknął ślinę przez wąskie gardło. Nie czuł się zbyt dobrze, ale starał się stwarzać pozory. – A więc jednak to tak się skończyło. – rzekł już pewniej, spoglądając na odrodzonego alicorna.
  10. – Chyba w samą porę... Zdyszany Alrix przybył wreszcie na Wzgórze Ognia. Kucyki zbierały się zwolna, jakby wystraszone przedstawieniem, które odbyło się tu tydzień temu. Jedynie znajomy starzec zdołał ogłosić, kto jego zdaniem powinien rozświetlić dzisiejszą noc. A wiec jednak... Twilight Sparkle. Jednak nikt inny do tej pory się nie odezwał w tej sprawie. Czyżby przeszła innym ochota na oglądanie takich okropieństw? Podmieniec nie miał czasu, żeby się tym przejmować. Po zebraniu informacji oraz wskazówek mógł przypuszczać, kogo tym razem powinien wybrać. Oby się nie pomylił. Podmieniec podszedł do Zebry, wyraźnie poddenerwowanej tą ciszą przed burzą. Wcale go to nie dziwiło. Coś o tym wiedział. – Głosuję na... – podmieniec zawahał się w ostatniej chwili, jakby nie mógł się przemóc, nie miał pewności, jednak ten trop wydawał się być bardziej prawdopodobny od innych. – ... głosuję na Twilight Sparkle!
  11. – Taak... – mruknął pod nosem, nieco zaskoczony występem Madame Lulamoon. Tak właściwie nie do końca wiedział, czego się spodziewać. – Jestem ciekawy swojej przyszłości, a także tego, jak się zakończy ta cała sprawa z wiedźmami. Czy jesteś w stanie uchylić mi rąbka tajemnicy, który skrywa los tych wszystkich kucyków, albo chociaż mój? Chciałbym sprawdzić na czym polega moc iluzjonistów, magików oraz Twoja moc, Madame Lulamooon.
  12. Grento YTP

    [Tawerna] pod Mroczną Gwiazdą

    – Nie ma to jak wrócić do starej dobrej tawerny... Podmieniec stanął pod zardzewiałem szyldem, na którym wygrawerowano napis „Tawerna pod Mroczną Gwiazdą”. Kolejna smutna nazwa dla tawerny, pomyślał, podchodząc do ciemnego, wyniszczonego drewna drzwi wejściowych. Większość tych nazw posiadała w sobie jakieś mroczne elementy, tak jakby jeszcze nie było dość przygnębiająco. Z drugiej strony, kucyki miał w zwyczaju oswajać się ze strachem oraz rzeczami, które mogły im zagrażać, używając zabawnych nazwy na zjawiska paskudne oraz adaptują mrok do swojej codzienności. Podmieniec pchnął nareszcie drzwi przed siebie, stając przed wyjątkowo błyszczącym wnętrzem, a to za sprawą licznych kryształów, zawieszonych na żyrandole i lśniących ametystowym blaskiem. Wnętrze było bogato ozdobione. Krzesła z jasnego drewna gościły rozmaite kucyki, wszystkich ras i płci, takich, o jakich podmieniec nie miał pojęcia. Nigdy nie widział kucyki wyglądające w ten sposób. Jednak od razu rozpoznał Księżniczkę przyjaźń. Nie było trudne, gdy tylko zwróci się uwagę na to, że była jedynym alicornem w tawernie, jednak coś z nią było nie tak... Twilight Sparkle wyglądała na wstawioną i nawet nie myślała przestać pić, zamawiając kolejne kolejki wysokoprocentowego alkoholu. Czasu było niewiele. Lepiej skorzystać z okazji, gdyż później z księżniczką może być już dużo gorzej. Śmierć Fluttershy musiała ja rozbić. Zobaczyłto wyraźniej, w jej udręczonym spojrzeniu, gdy tylko podszedł do baru, przy którym stał również Dziadek oraz Doktor. – Witaj Księżniczko... Nazywam się Alrix. – schylił głowę, tak jakby chciał się ukłonić przed królewskim kucykiem. O etykiecie jednak wiedział tyle co nic. – W sumie... to powinien być wdzięczny. Ty byłaś pierwszym kucykiem, który okazał zaufanie Thoraxowi, mojemu wodzowi. Być może to od ciebie zaczęły się zmiany... Nie chciałbym też zbytnio się narzucać, ale potrzebujemy wiedzieć jak najwięcej o tych wiedźmach.
  13. – Rozumiem, że jest coś jeszcze, oprócz tamtego płomienia. Wyjaśnij proszę, co jeszcze mogłoby na nią wskazywać.
  14. – Nie obawiasz się, że wiedźmy mogły chcieć jakoś wpłynąć na tę wskazówkę? No, ale skoro jesteś co do tego przekonany... W takim razie powinniśmy odwiedzić Księżniczkę Twilight. W połączeniu z moimi podejrzeniami wychodzi na to, że to Twilight jest następną wiedźmą, ale to dziwne... podobno ciężko przeżyła śmierć Fluttershy. No chyba, że wiedźma tak dobrze udaje. W każdym razie, dzięki Tobie, udało nam się zawęzić krąg podejrzanych. Dobra robota Dziadku.
  15. – Skrzydła... w połączeniu z rogiem to dałoby alicorna. A skąd takie wnioski Dziadku? Skąd to wiesz?
  16. – Starcze, dobrze Cie widzieć. – podmieniec podszedł do Dziadka. – Trochę myślałem nad tą cała sprawą. Podobno fioletowy płomień zaczął przybierać na rozmiarach w tym całym rytualnym schemacie Zecory. Mam wrażenie, że to może być wskazówka co do naszego śledztwa. Naprzeciwko płomienia leży róg jednorożca. Czyżby w takim wypadku kolejną czarownicą miał być jednorożec, który kojarzy się z fioletem? Starlight Glimmer miała do czynienia z mroczną magią, no i jest jeszcze Księżniczka Twilight Sparkle. A Ty czego się dowiedziałeś Dziadku?
  17. Nie było takiej chwili od jakieś godziny, żeby podmieniec nie leciał z pełną prędkością na orlich skrzydłach, sunąc ponad miasteczkiem Ponyville, które z każdym dniem pogrążało się w smutku. Koszmar trwał w najlepsze i miał trwać przez następne tygodnie. Jutro znowu Wzgórze Ognia wybuchnie płomieniem. Znowu wypełni nozdrza kucyków swądem palonego mięsa. Cielesna powłoka skazanego będzie skwierczeć i wić z się bólu, aż nie obróci się w popiół, który następnie uleci w przestrzeń. Będą tym oddychać. Na samą myśl, podmieniec wzdrygnął się. Próbował o tym nie myśleć, choć było to trudne. Wszystko mu o tym przypominało. Już zobaczył te przedstawienie tydzień temu i miał serdecznie dość oglądania takich widoków. Jednak zobaczy je i to niejednokrotnie. Pozostaje więc w takim wypadku zacisnąć żeby, albo raczej w tamtym momencie dziób, i drążyć temat czarownic dalej. Podmieńcowi doskwierał nieustannie ból głowy. Odkąd tylko się obudził gdzieś przy drodze z guzem na głowie, próbował dociec co się właściwie stało. Został napadnięty? A więc jednak... kucyki nie były aż tak przyjazne. Jego podejrzenia się sprawdziły. Nie mógł jednak od razu oskarżać całej rasy kucyków o bycie okrutnym wobec jego gatunku. Podczas śledztwa spotkał już paru życzliwych kuców, którzy wywali na nim pozytywne wrażenie. Orlim oczom ukazał się pokaźny namiot, podtrzymywany przez drewnianą konstrukcję. Dostrzegł również scenę, służąc najprawdopodobniej to występów nie jakiej Madame Lulamoon... ta plakaty we wspomnianą klaczą dosyć wyraźnie na to wskazywały. Podmieniec miał już dość tawern, przynajmniej na jakiś czas, musi też zebrać jakieś informacje, żeby ruszyć to mozolne śledztwo do przodu. Już w powietrzu, podczas pikowania, orzeł zapłoną zielonym ogniem i rozbłysł na moment jaskrawym światłem, formując kucykopodobne kształty. Podmieniec wylądował przed uchylonym wejściem do środka namiotu. Wkroczył do środka... Kawiarnia witała odwiedzających zupełnie innym klimatem niż się tego spodziewał podmieniec. Nie miał nigdy do czynienia z magią iluzjonistów, ale co nieco słyszał i nie chciało mu się zbytnio wierzyć, że stworzenie takie jak kucyk, jest zdolne kształtować rzeczywistość, przepowiadać przyszłość... No cóż, wkrótce sam się przekona. Rozejrzał się po namiocie z którego zwisały skóry węży, dziwnie zawiązane kolorowe chusteczki, czy korale. Przeszedł parę kroków po miękkich, haftowanych dywanach. Wokół dało się dostrzec sporo skrzyń oraz poduszek. Przy każdym stoliku ustawiono serwis do herbaty. Wszystko tam było udziwnione. To miejsce cały czas żyło, oddychało magicznymi sztuczkami, które działo się na oczach zaciekawionego podmieńca, jak i gości. W końcu dostrzegł gwiazdę tego miejsca, Madame Lulamoon. Tasowała talię dziwnych kart, uśmiechając w litościwy sposób. Naprzeciwko niej siedział starzec, którego podmieniec już dobrze znał. Bardzo dobrze, może dowie się czegoś nowego i wymieni z nim informację. Zaraz po tym do swojej pani przybyła żyjąca cukiernica... Tak to było dziwne. – To z pewnością tylko jakaś sztuczka... – podmieniec podrapał się po brodzie. Madame Lulamoon pojawił się za ladą. Podmieniec nie tracą czasu, skierował swe kroki ku iluzjonistce. – Witam, Madame Lulamoon... – podmieniec zbliżył się do lady i oparł o nią swoje kopytka. – Nazywam się Alrix i chciałbym się czegoś dowiedzieć... ale chętnie bym się napił herbaty. Przez ten cały lot zdążyłem się nieco odwodnić.
  18. – To dobra myśl Mare – przyznał Alrix. – A Ty Dziadku, co zamierzasz? Ten trop może być wartościowy...
  19. – Kto jeszcze mógłby pasować do tego opisu? – spytał Alrix. – Te niebieskie piórka i tak dalej?
  20. – Ciekawem... – mruknął Alrix. – A więc my podmieńce mamy jakieś zabytki, które mogą odwiedzać inni. Wspaniały Grobowiec złego czarnoksiężnika? Ależ proszę bardzo... Nie słyszałem o tych magach. Myślałem, że róg może należeć do Króla Sombry. Tego złego kuca, co zniewolił Imperium na dalekiej północy. – Podmieniec wepchnął do ust ostatni kawałek słodkiej babeczki. Nie mógł już się powstrzymać i skosztował całej.
  21. Alrix po chwili ostrożnie wziął wypiek do ust i nadgryzł do delikatnie, żując go ostrożnie. Tak! To było kolejne zaskoczenie tego dnia. Jedzenie kucyków było o wiele lepsze od tego, czym żywiły się kiedyś podmieniec, czy choćby w obecnych czasach. – Niezłe... – mruknął Alrix do Mare, biorąc większego gryza.
  22. – Aaaaa! – jęknął podmieniec, gdy klacz akurat usadowiła go na ławie. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdążył o niczym pomyśleć i odpowiedzieć na akcje gospodarza. Planszówki? Czy to były jakieś plan wojenne ataku na inne państwo, aby skraść ich mieszkańcom ich miłość? Do tej pory to pojęcie znał jedynie pod tą postacią. Alrix popatrzył zaskoczony na różową klacz i spytał: – Aleee... co my mamy robić? Co tu się dzieje...? Nie wiedziałem, że kucyki mogą tak zaskakiwać... Po chwili dębowa belka wylądowała przed nim. Obrazy, które ujrzał, nie mogły już wyjść z jego pamięci już do końca życia... – Właściwie to jak chciałem spytać... szukam informacji. O tym rytuale. – Po czym zwrócił się do Dziadka oraz Mare. – Ufam Waszej mądrości i wiem, że z pewnością udało się Wam coś już ustalić. Ja właśnie wracam od Starlight Glimmer, gdzie spotkałem naszego Doktora. Dowiedzieliście się czegoś ważnego? – popatrzył po swych przyjaciołach oraz nowo poznanej, różowej klaczy.
  23. – Oczywiście Mare... – rzekł nieco zmieszany, po czym dodał. – A tak skrótowo, to możesz powiedzieć, co Ci chodzi po głowie?
  24. – A cóż to takiego? Zamyślony podmieniec pchnął drzwi tawerny, wkraczając do środka. Zastrzygł uszami, gdy dotarła do niego wrzawa kilkudziesięciu głosów kucyków, które jadły, rozmawiały między sobą, czasem żywo dyskutując na dany temat. Była to odmiana po odwiedzinach bardziej cichych i mrocznych miejsc. Ta tawerna była inna, stanowiła ostoję bardziej pozytywnych emocji w kontraście do kucyków z miasta, które przybite ostatnimi wydarzeniami, snuły się sennie po ulicach. Podmieniec dostrzegł różowego kucyka, który promieniował energią i entuzjazmem, z jakim się jeszcze nie spotkał. Znane już mu postacie, takie jak Dziadek i oraz Mare, rozmawiały z nią na jakiś temat. – A więc to jest gospodyni? Dobra, nie traćmy czasu... – Podmieniec przeszedł przez cały hol i podszedł to kucyków. – Witam, różowa klaczo. Jestem Alrix. Tak... podmieniec. – dodał, uśmiechając się szelmowsko. Następnie zwrócił się do Dziadka oraz Mare. – Widzę, że się nie oszczędzacie, tylko pełną parą idziecie za tropem wiedźm. Dobrze... trochę się dzisiaj wydarzyło. O czym tam plotkujecie? O babeczkach? Nigdy w sumie tego nie jadłem...
  25. Grento YTP

    [Tawerna] Pod Rubinową Gwiazdą

    Tym razem podmieniec postanowił nie bawić się w przebrania i tylko poleciał prosto do wspomnianej wcześniej tawerny. Przelatując nad miastem zdołał zauważyć poruszenie i smutek wśród kucyków, które dyskutował o wczorajszych wydarzeniach na Wzgórzu Ognia. Głosy pojawiały się różne; niektórzy twierdzili, że słusznie Fluttershy została skazana, a inni twierdzili wręcz przeciwnie, wygrażając zaciśniętymi kopytami wiedźmą, za to do czego one doprowadziły. Jako, że wszyscy myśli mieli zajęte przez ostatnie wydarzenia, postanowił przylecieć bez korzystania z magii podmieńców, gdyż uznał, że i tak mało kto zwróci na niego uwagę, a nawet jeśli... to zawsze miał plan awaryjny. Musiał go mieć; mało kto jeszcze oswoił się z tym, że podmieńce nie są już złe. Wylądował przed drzwiami tawerny, akurat, gdy w środku już coś się działo. Czerwone światło rozbłysło od środka. Podmieniec nie tracił czasu. Złapał za klamkę i pchnął drzwi. Dostrzegł jednorożkę o fioletowej sierści oraz falującej grzywie, a także barmankę, która przykuła jego wzrok na krótki moment. – A co tu się stało? – spytał, patrząc zdezorientowany na jednorożkę. Gdy odwrócił głowę w bok poznał od razu Doktora, obowiązkowo pod krawatem, który właśnie zmierzał ku wyjściu. W kopytach miał jeszcze coś... jakaś księgę. Pewnie tą, o której wspominali inni w tawernie Stygiana.
×
×
  • Utwórz nowe...