Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Golding Shiled Chwilę szliśmy wraz ze Swiftem do miejsca gdzie mieliśmy odbyć kolejny trening. A później zacząć patrol. Idąc po drodze rozglądaliśmy się po ulicach Canterlotu czy nic się nie dzieje i przy okazji trochę rozmawialiśmy. Cóż rozmowa zawsze pomagała zmniejszyć napięcie. -Golding gdzie wczoraj byłeś? -Ja? A gdzie miałem być? -No wiesz po służbie na chwilę do ciebie wpadłem. Pomyślałem, że skoczymy na cydr To było trochę kłopotliwe spotkanie. Nie chciałem mu mówić, że byłem na randce. To moja prywatna sprawa, co robię służbie. -Ja... No cóż musiałem coś załatwić -Skoro nie chcesz powiedzieć. To pewnie coś ważnego. Ale nie będę cię wypytywał. Nie chcę cię irytować To było rozsądne posunięcie z jego strony. Nie miałem ochoty się z nim kłócić lub wymyślać wymówki. Na temat wczorajszego dnia. W końcu dotarliśmy do miejsca gdzie miał się odbyć trening. -Więc, co robimy Golding? -Dzisiaj chce poćwiczyć siłę i wytrzymałość Swift.. -Nie żebym coś miał przeciwko twoim pomysłom na trening Golding. Ale jesteś jednorożcem. Nie kucykiem ziemskim. Może poćwicz trochę magię... -Na polu magicznym już nic więcej nie osiągnę Swift. Chyba, że nagle zostanę alicornem albo zacznę zgłębiać zakazaną magię. A obaj wiem, że te obie rzeczy są nieprawdopodobne -Skoro tak mówisz. To, co robimy? Nagle za pomocą magii podniosłem spory kamień. Który postawiłem obok siebie? Następnie wyjąłem linę. Którą jeden koniec przywiązałem do skały a drugi do ciała. Następnie wyjąłem srebrny pierścień. -Więc ponownie nałóż mi to na róg. Wtedy ja będę ciągnął te skałę. Twoje zadanie polega na tym, że gdy ja będę ciągnął te skałę. Ty będziesz przeszkadzał za pomocą pogody. Wybór należy do ciebie. Może to być deszcz, zawierucha. Co chcesz. Tylko mnie nie oszczędzaj. Zrozumiałeś? -Oczywiście Po tych słowach Swift założył mi pierścień i zaczęliśmy się przygotowywać. Striding Rason -Cóż wiele rozmawiałem z porucznikami. Doszliśmy do jednego. Na pewno nie będzie teraz paradował po mieście. Bo wielu łowców nagród go szuka. Kolejna sprawa raczej nie zatrzyma się w głównych miastach Equestrii to zbyt niebezpieczne. Musi odbudować stracone siły. Miałem w przeszłości parę razy do czynienia z kilkoma dyktatorami. Więc sądzę, że albo ukryje się w dawnych Niemczech, bo tam powstał jego pogląd na świat. Albo, co wydaje mi się bardziej prawdopodobne w dawnej Polsce. Bo tam stworzył swoje imperium władzy. A jak ty sądzisz?
  2. Pomimo że dość długo nie spałem wieczorem. Nie miałem problemu ze wstaniem. I całe szczęście nie mogłem zaspać na kolejny dzień służby. Wstałem z łóżka, po czym zrobiłem śniadanie dla siebie i Arrowa. Zasiadłem do stołu rozmyślając o wczorajszym dniu. Nie mogłem doczekać się kolejnego spotkania. Jednak teraz nie mogłem zawracać sobie tym głowy. Muszę skupić się na swych obowiązkach. Jeśli nie skupisz się na służbie można to nawet przypłacić życiem. Gdy Arrowa się we mnie wpatrywał, co jakiś czas podczas śniadania. Miałem głupie wrażenie jakby tym wzrokiem pytał mnie, czemu nie chciałem wczoraj wejść do Yellow Rose. Odpowiedź była prosta. Wiedziałem jak to się mogło skończyć. A ja taki nie byłem. I tak posunęliśmy się za daleko jak na tak krótką znajomość. Ale już tego nie cofnę. To było silniejsze ode mnie. Ledwo skończyłem śniadanie jak usłyszałem Swifta dobijającego się do mojego domu. Natychmiast zabrałem cały swój ekwipunek. Dzisiaj mnie czekał kolejny ciężki trening. Natychmiast wyszedłem z domu. Przywitałem Swifta. Jednak go nie wpuszczałem. Nie chciałem tracić czasu. Natychmiast wymaszerowaliśmy na trudy kolejnego dnia.
  3. Tak wiem to nie Ameryka. Ale co poradzę lubię Halloween
  4. Striding Rason Striding rozmawiał jakiś czas z oficerami z gwardii. Rozważając nowy ruch RFL. Wszyscy byli zgodni, co do jednego. Kristian teraz przegrał. Lecz to nie zmniejszy jego zapędów. Musiał znaleźć miejsce gdzie będzie mógł się uzbroić i odpowiednio przygotować a na to trzeba czasu i spokoju. Najpewniej będzie się trzymał z dala od głównych miast Equestrii. Ale nie pójdzie też na jakąś wiochę. Striding na chwilę wyszedł z narady. Po czym zauważył Wolfa -Witaj. Już się zastanawiałem, co się z tobą dzieje. Wraz z oficerami z gwardii zastanawiamy się gdzie uciekł Kristian
  5. Striding Rason Striding został jeszcze chwilę na posterunku gwardii. Wybierał broń, która mogła mu być użyteczna podczas polowania. W międzyczasie gwardziści pochowali zarówno gwardzistów jak i buntowników, którzy polegli w ataku. Po śmierci już nie było wrogów. Każdy, kto poległ wymagał odrobiny szacunku nie ważne czy to wróg czy przyjaciel. Przechwyconych buntowników zaczęto przesłuchiwać. Striding natomiast zastanawiał się gdzie mógł teraz uciec RFL. Podobizny Kristiana były już na każdej ścianie w całej Equestrii. Teraz był jak celebryta. Przy odrobinie szczęście ktoś zauważy jego zakazaną gębę. Miał tylko nadzieje, że to on będzie miał przyjemność stać nad jego truchłem. Gdy już spakował broń. Stanął z kilkoma gwardzistami pod mapą rozważając, dokąd się mógł udać. Jednak wciąż myślał nad pierwszą myślą która przyszła mu do głowy. Mianowicie Polska.
  6. Wróciłem spokojnie do domu. Gdy otworzyłem drzwi panował tam spory bałagan. Długo nie musiałem szukać winowajcy. Arrow leżał wewnątrz tego bałaganu. Nawet jedzeniu, które mu przygotowałem nie darował. Teraz jego resztki walały się po pokoju. Tak zawsze musi trafić się coś mało przyjemnego w idealnym dniu. W moim przypadku to było sprzątanie. Chociaż byłem już zmęczony. No cóż postanowiłem jednak nie próżnować. Chwilę to trwało. Ale w końcu doprowadziłem pokój do porządku. Gdy skończyłem w końcu położyłem się do łóżka spać. Musiałem wypocząć, choć trochę przed kolejnym dniem służby.
  7. Chwilę szedłem wraz z Yellow Rose ulicami Canterlotu. Rozmawiając na różne tematy po drodze. Gdy w końcu dotarliśmy do jej domu. Chwilę tam staliśmy w milczeniu. Gdy nagle ona ponownie się odezwała -Dziękuje, że mnie odprowadziłeś -To nic takiego. I to ja ci dziękuje za miły dzień -Chcesz na chwilę wejść? Chwile patrzyłem na nią w milczeniu. W końcu do niej podszedłem i delikatnie pocałowałem w czoło. -Wybacz. Wolałbym już wrócić. Jest dość późna godzina -Rozumiem. Kiedy się znowu spotkamy -Gdy tylko zdobędę chwilę czasu w moich obowiązkach obiecuje, że się spotkamy -Dajesz słowo? -Tak. A teraz wybacz na mnie już czas Objąłem ją jeszcze kopytem. I chwilę patrzyłem jak wchodzi do domu. Gdy już zniknęła mi z oczu. Sam zacząłem kierować się do swojego domu.
  8. Siedziałem obok Yellow Rose oglądając zachód słońca i obserwując pierwsze gwiazdy, które pojawiały się na niebie. Zawsze lubiłem ten widok. Jednak teraz była to niezapomniane przeżycie. Jeszcze nigdy się tak do nikogo nie zbliżyłem jak do niej. Musiałem jednak pamiętać o swoich priorytetach. Zawsze na pierwszym miejscu musi być Equestria i jej dobro. Miałem nadzieje, że Yellow Rose to zaakceptuje. Wpatrywaliśmy się wspólnie w niebo dobry parę godzin. Wciąż rozmawialiśmy na temat swoich planów lub celów. Jednak godzina robiła się coraz późniejsza a park coraz bardziej pustoszał. -Chyba powinniśmy już wracać Yellow -Tak masz racje. Dziękuje, że dotrzymałeś mi towarzystwa. To była jedna z moich najlepszych obserwacji gwiazd -Daj spokój. To ja ci dziękuje za piękny dzień. Pozwolisz, że cię odprowadzę? -Oczywiście Powiedziała klacz z uśmiechem. Powoli wstaliśmy. Po czym zaczęliśmy opuszczać park kierując się w stronę jej domu.
  9. Magus

    Quiz CMC V 2.0

    Wydaje mi się że z nurkowania w chmurach
  10. Magus

    Quiz CMC V 2.0

    W domu Fluttershy próbowały odbudować stół który wcześniej zniszczyły.
  11. Magus

    Quiz CMC V 2.0

    Właściwie 4 członkowie to Sweetie Belle, Apple Bloom, Scootaloo i Babs Seed
  12. Bez jaj one wszystkie mają być alicornami. Twilight pasuje na alicorna i księżniczkę. Ewentualnie jeszcze Rarity. Ale u reszty jakoś mi to nie pasuje.
  13. Ta chwila nas pochłonęła. Słyszałem jak w okolicy przechodzące kucyki czy miauczenie jakiegoś kota. Jednak nie zwracałem na to uwagi. Teraz liczyła się dla mnie tylko ona. Nie byłem pewny czy dobrze zrobiłem. Ale nie zauważyłem, aby Yellow Rose się opierała. Wręcz przeciwnie odwzajemniła pocałunek. To był cudowna chwila. W końcu jednak odsunąłem głowę. Po czym znów na nią spojrzałem i lekko się uśmiechnąłem. Ta odwzajemniła ten uśmiech. Po czym nagle się odezwała. -Zastanawiałam się, kiedy wreszcie to zrobisz Teraz lekko się zdziwiłem, co miała na myśli? -Nie do końca rozumiem -To proste. Już dawno budziłeś moje zainteresowanie. Jednak ty nigdy nie zwracałeś na mnie uwagi. Wtedy jak spotkaliśmy się po tylu latach w cukierni. Zainteresowanie magicznie wróciło. Jednak ty wtedy znów nie zwracałeś na mnie większej uwagi. Nawet mnie nie pamiętałeś -To nie tak ja po prostu... Zanim zdążyłem powiedzieć bo ta przyłożyła mi kopytko do ust. Zręcznie uciszając. -Nie musisz się tłumaczyć. Ja wiem, że taki już jesteś Nie wiedziałem jak zareagować. Poza tym, że była naprawdę niesamowita. To, co teraz czułem nie było raczej tylko zwykłym zauroczeniem. Jednak pora już robiła się późna a nie chciałem żeby przeze mnie wracała późno do domu. -Chcesz abym cię odprowadził do domu? -Po, co? -No wiesz trochę już późno -Nie wyszłam z domu tylko ze względu na ciebie. Ja przychodzę tu, co noc by patrzeć na gwiazdy. Jeśli jednak ty chcesz możesz iść. Zrozumiem to wiem, że zapewne masz jutro służbę -Nie bądź głupia. Nie zostawię cię tu teraz tak samej. O mnie się nie martw. Będę w stanie jutro do dalszej służby. Nie łatwo mnie zmęczyć Ta już nic nie odpowiedziała tylko przysunęła do mnie głowę i ją o mnie oparła uśmiechając się. A ja objąłem ją kopytem. Na chwilę obróciłem głowę i zobaczyłem jak jakiś kucyk ściska kota. Jak widać i ten kot dzisiaj dostał sporo miłości. Pomyślałem z uśmiechem. Po czym znów się obróciłem i zacząłem patrzeć w przestrzeń.
  14. Świeć nam jasne słońce. Ja będę zawsze dla ciebie walczył.
  15. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę. Szczerze mówiąc z dala od pałacu czułem się znacznie lepiej. Nie było tu wścibskich oczu innych gwardzistów. Wszystkie kucyki nie zwracały na nas uwagi będąc zajętymi sobą. Bo, po co patrzeć na nas skoro nie jesteśmy nikim szczególnym. Nagle, Yellow Rose spojrzała na mnie. -Chciałam cię jeszcze o coś spytać? -Tak? -Wtedy jak byłeś w cukierni. Na zbroi miałeś ciekawy kamień. Wiem, że gwardziści raczej takich nie posiadają. Skąd go miałeś -Szczerze nie wiem Na moją odpowiedź lekko się naburmuszyła -Jeśli nie chcesz powiedzieć to... -Źle mnie zrozumiałaś ja naprawdę nie wiem. Pamiętasz jak księżniczka Luna znikła? -Tak, ale to była tylko plotka -Prawda. Mimo wszystko w gwardii zareagowaliśmy natychmiastowo. Ja i mój partner zostaliśmy wysłani do Ponyville. I nic -Jak to? -Nic nie pamiętamy -Ale jak to możliwe -Nie mam pojęcia. Ale skoro nie stało się nikomu nic złego to się nie zamartwiałem tym -To naprawdę dziwne. A jaka ona jest? -Kto? -Księżniczka Luna. Zawsze ją podziwiałam za przygotowywanie dla nas nocnego nieba. Przynajmniej, od kiedy wróciła z banicji -Cóż księżniczka Luna jest wspaniała podobnie jak księżniczka Celestia zrobi wszystko dla poddanych. Jest szlachetną i silną klaczą. Współczuje każdemu, kto trafi na listę jej wrogów. Jednak nic więcej ci nie powiem. Jestem tylko gwardzistom. Nie do mnie należy zgłębianie życia księżniczek -Rozumiem... Nagle spostrzegłem, że Yellow Rose wciąż na mnie patrzy. Powoli obróciłem głowę w jej kierunku. Chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Po czym objąłem ją kopytem i powoli zbliżyłem głowę w jej kierunku. Nim spostrzegłem nasze usta już się połączyły. To była naprawdę magiczna chwila.
  16. Spytała mnie o to, co się ze mną działo. Chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią nie, dlatego że nie chciałem jej mówić, co się ze mną działo. Tylko, dlatego że chciałem sobie spokojnie wszystko przypomnieć. -No cóż pracować. Wiesz gdzie pracuje -Tak z tym akurat nie miałam problemu się domyślić. Zawsze mówiłeś, że będziesz gwardzistą. I jak widzę zrobiłeś to, o czym mówiłeś. Ale jak to było? -No wiesz po tym, co spotkało mojego ojca wziąłem się jeszcze solidniej za treningi. Poszedłem do akademii i tam zdałem po latach nauki wszystkie testy z wiedzy i możliwości fizycznych -Na, jaki stopień zdałeś? -Ostateczny -Czyli mógłbyś być kapitanem? -Mógłbym. Ale zostałem na stopniu porucznika -Czemu? -Mam może wiedzę i umiejętności. Ale nie jestem dobrym przywódcą -Skąd wiesz? -Ja to po prostu czuje. Nie nadawałbym się do tego -Myślę, że ty po prostu boisz się coś zmienić w swoim życiu. Ale to twoja decyzja. A twój partner, od kiedy go znasz? -Dobre pytanie, od kiedy pamiętam -Jak się zaprzyjaźniliście? -Cóż ja i Swift mieliśmy wspólny pokój w akademii. Ale raczej na początku się unikaliśmy. Jak wiesz nigdy nie byłem dobry w zdobywaniu znajomości. Jednak w pewnym momencie popadł w problemy związane z zaległościami. Wiedział, że ja wciąż kułem podręczniki. Więc w końcu poprosił mnie o pomoc. Zgodziłem się. Po tym wydarzeniu bardzo się ze zżyliśmy. Natychmiast po wejściu w szeregi gwardii prosiliśmy, aby nas wspólnie przydzielono do pracy. I tak to mniej więcej wyglądało W końcu powoli dotarliśmy do parku. Gdzie usiedliśmy obok siebie na trawie. Wpatrując się w milczeniu w przestrzeń.
  17. Cały czas szedłem obok Yellow Rose. Jednak nie wyglądało to tak jak powinno. Nie potrafiłem znaleźć tematu do rozmowy. Choć na zewnątrz wyglądałem na opanowanego. Wewnątrz byłem strasznie nerwowy. Bałem się, że jeśli zaraz czegoś nie zrobię. To ta nie będzie zainteresowana by dalej utrzymywać ze mną kontakt. Cóż postanowiłem w końcu przerwać te ciszę. Nic właściwie o niej nie wiedziałem poza tym, że pracuje w cukierni rodziców. Postawiłem, więc wszystko na jedną kartę. -Yellow. Wybacz, jeśli cię urażę jak spytam. Ale co się z tobą właściwie działo po szkole? -Ze mną? Nie wiem, czym byś miał mnie urazić. No cóż dosyć długo się uczyłam w rezultacie skończyłam edukacje na uniwersytecie -Uniwersytecie?! Wybacz, ale się marnujesz. Ktoś z takim wykształceniem powinien mierzyć wyżej niż praca w cukierni Jednak na jej minie nie było widać gniewu a dziwny uśmiech -Ja nie pracuje w cukierni -Jak to? Przecież tam byłaś i pracowałaś, kiedy tam byłem z moim partnerem -To prawda. Rodzice czasami proszą mnie o pomoc w cukierni. Ale pracuje gdzie indziej -Wybacz moją ciekawość. Ale powiesz mi gdzie? -Nie ma w tym tajemnicy. Zajmuje się astronomią -Doprawdy? -Chyba nie sądziłeś, że mój cutie mark przedstawiający białe gwiazdy oznacza, że piekę ciastka w tym kształcie? -No cóż nie myślałem o tym Ta ponownie się lekko uśmiechnęła. Po czym spojrzała na mnie swoimi lekko różowymi oczami -Teraz może powiesz mi coś o sobie? W ten sposób nasza rozmowa zaczęła się przeciągać. Przynajmniej zdołaliśmy pozbyć się tej niezręcznej ciszy, która nam towarzyszyła.
  18. Magus

    [Zabawa] Pony Battle

    Zdecydowanie Octavia za granie wspaniałej muzyki.
  19. Pamiętałem drogę na pamięć. Często musiałem zapamiętywać różne rzeczy podczas służby, więc i teraz nie miałem z tym problemu. W końcu udało mi się dotrzeć do jej domu. Chwilę stałem w milczeniu przyglądając mu się. Wciąż się trochę denerwowałem. Ale musiałem spróbować. Powoli podszedłem do jej drzwi, po czym lekko zapukałem. Zaczęły mnie teraz napadać kolejne wątpliwości. A co jeśli jej niema? A jeśli się nie zgodzi? Teraz i tak już nie mogłem się wycofać. Usłyszałem jak ktoś zbliża się do drzwi. Czyli ktoś tam był. Pytanie tylko czy ona? Drzwi się otworzyły i wtedy stanęła w nich ona. Chwilę stałem jak skamieniały. Nie wiedziałem jak zacząć. Na szczęście ona zakończyła te kłopotliwą ciszę. -Golding? Coś się stało? -Nie... To znaczy... Ja tylko... -O, co chodzi? Lekko się zarumieniłem i wbiłem wzrok w ziemię -Chciałem cię tylko spytać. Czy może miałabyś ochotę się przejść? Na jej pyszczku pojawił się lekki uśmiech. -Czy ty proponujesz mi randkę? -Znaczy... Nie... Chyba, że chcesz... Może lepiej pójdę. Nie chciałem cię nachodzić. Powoli lekko się obróciłem -Uspokój się. Chętnie się z tobą przejdę i tak wybierałam się do parku. Jeśli chcesz możesz mi towarzyszyć. Tylko się uspokój -Czułbym się zaszczycony mogąc ci towarzyszyć i tak spróbuje się uspokoić -Więc chodźmy Powiedziała z uśmiechem, po czym opuściła dom. Po chwili do niej podbiegłem. Po czym zacząłem iść koło niej w stronę parku. Nie widziałem jak się to skończy. Ale i tak czułem się szczęśliwy, że się zgodziła.
  20. Nasza służba powoli zaczęła dobiegać końca mimo wszystko dzień przebiegł spokojnie. Pożegnałem się na dziś ze Swiftem i skierowałem się do domu. Jednak nie miałem dzisiaj planu tam zostać. Moje myśli wciąż wracały do Yellow Rose. Postanowiłem ją odwiedzić. Cóż już kiedyś jedna klacz odrzuciła moje zaloty. Ale być może, chociaż miła rozmowa pozwoli mi ocenić, na czym stoję. Wszedłem do domu, po czym zdjąłem zbroje i rzuciłem miecz i włócznie w kąt. Zastanawiałem się jak powinienem się ubrać na to spotkanie. Nie chciałem ubrać się zbyt elegancko. Uznałem, że to mogłoby zrobić zamieszanie skoro chce tylko się z nią spotkać. W zbroi nie powinienem chodzić poza służbą. Ostatecznie zdecydowałem się wyjść tradycyjnie jak każdy zwykły kucyk. Wtedy też nie będę się rzucał w oczy. Przy odrobinie szczęścia nawet inni gwardziści nie zwrócą na mnie uwagi. Uczesałem jeszcze grzywę przed lustrem przed wyjściem. Gdy już skończyłem opuściłem mój dom i skierowałem się do niej.
  21. Patrolowaliśmy okolice wraz ze Swiftem. Ale panował względny spokój. Ostatnio nie było śladu po buntownikach. Ale to nie oznaczało nic dobrego. Stali się najpewniej bardziej ostrożni po zamachu i zaostrzeniu przepisów. Do tej pory zgarnialiśmy buntowników, którzy przemycali ludzki alkohol i inne ludzkie obrzydlistwa. Ale teraz buntownicy posuwali się dalej. Ta próba zamachu to początek mogłem być pewny. Idąc dalej nagle Swift zakończył ciszę, która nam towarzyszyła podczas patrolu. -Golding, co przede mną ukrywasz. Co się stało? -Nie mam pojęcia, o czym do mnie mówisz. Czyżby domyślił się, że mam teraz duży mętlik w głowie? A może to coś innego? -Wiem, że coś usłyszałeś w czasie rozmowy księżniczki z tą królową. Znam cię nie od dzisiaj. Czemu nic nie mówisz? Nie ufasz mi? -Nie słyszałem nic wartościowego, co by mogło pomóc. Wiem tylko, że ona chciała coś od księżniczki. Chyba jakiś odłamek. Nie mam pojęcia, co to było i czemu księżniczka się na to godzi -Ale chyba nie chodzi o ten odłamek księżycowy, co masz na zbroi -A, co podmieńce mają wspólnego z księżycem? -W sumie racja. Strasznie dziwna sprawa. I druga sprawa jak ona się nazywa? Teraz aż się zrobiłem lekko czerwony z zawstydzenia. Skąd wie? Śledził mnie? -Nie wiem, o czym mówisz -Daj spokój. Rozmawiasz z kimś, kto już przechodził kiedyś coś podobnego. Poza tym znam cię nie od dziś. Więc kto to? Autorka tego listu? -Nie w żadnym razie. Z nią nie mam już nic wspólnego. To był błąd. Zresztą nie ważne. To moja prywatna sprawa, co robie po godzinach pracy -Mimo wszystko życzę ci szczęścia -Dziękuję. Ale teraz skupmy się na patrolu. Dobrze? -Zgoda Już dalej nie rozmawialiśmy na ten temat i wróciliśmy do dalszych obserwacji ulic Canterlotu.
  22. Magus

    Quiz CMC

    Bo Opal obcięła jej pazurami kawałek grzywy
×
×
  • Utwórz nowe...