Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. (Mówisz Masz) Nagle nad całą Warszawą pojawiły się czarne chmury. Można było usłyszeć róg bitewny. Quan Chi wiedział, co to oznacza on też tu jest. Armia Baraki zaczęła się panicznie cofać. Nagle w mieście stanął wysoki osobnik na głowie miał hełm w kształcie czaszki. Za nim stała cała horda różnych dziwnych stworów. Rozglądał się po mieście, po czym ujrzał walkę wokół. Nagle uderzył wielkim młotem o ziemię, z którego wyleciała mroczna zielona energia niszcząc wszystko wokół. -Nie mam pojęcia gdzie jestem. Ale od tej pory ten świat będzie częścią imperium Shao Kahna. Spojrzał na swoją armię. Po czym wrzasnął wściekle. Unicestwić ich!! Quan Chi nie mógł w to uwierzyć -To niemożliwe on tutaj?! To ja tu miałem rządzić. Nagle w Quan Chiego wbiła się lina zakończona ostrzem. Poleciał prosto w stronę uwięzionego Scorpiona -Ja ci pokaże gdzie będziesz rządził nędzny nekromanto. Scorpion uderzył go z całej siły w twarz, po czym ten. Próbował się pozbierać wypluwając krew na ziemię. A Scorpionowi udało się wyjść -Shao Kahn? Niedobrze. To nie moja wojna. Cóż pomyśle, co dalej zrobić. Powiedział do siebie Scorpion Patrzyłem na to, co się teraz działo. Co to za koleś? Za kogo on się uważa? Pomyślałem. Po czym nagle mroczna energia mnie uderzyła i poleciałem na ścian. Nie byłem w stanie się podnieść wszystko mnie bolało.
  2. Quan Chi powoli podnosił się z ziemi a Scorpion powoli go okrążał. Trzymając miecz okrążał go i obserwował -Żałosne nekromanto zaczyna mi być ciebie szkoda. Ale uważam, że powoli twój czas nadszedł. Musiało kiedyś do tego dojść Nagle dłoń Quan Chiego zrobiła się zielona, po czym w ziemi pod nogami Scorpiona otworzył się wir i dwie kościste ręce zaczęły go wciągać. Scorpion zaczął się szarpać by się uwolnić z pułapki -Myślałeś, że tak łatwo dam się pokonać. Quan Chi znów spojrzał na miejsce walki. Zaczęło go zastanawiać skąd biorą się te istoty w każdym razie to było nie ważne dopóki wir był otwarty. Armie szkieletów były niewyczerpane. Nagle grupę wojowników otoczyli mroczni wojownicy Quan Chiego każdy uzbrojony w krótki nóż otoczyli pole walki po czy zaczęli rzucać cieniste shurikeny z każdej strony. Patrzyłem na szkielety i Barake został mi jeszcze specjalny czar, którego kiedyś użyłem. Z mojego rogu wyszła mała kula, która leciała powoli w kierunku szkieletów nagle eksplodowała a z niej wyleciały małe noże, które wbiły się w szkielety rozwalając je na kawałki -To teraz zostaliśmy tylko we dwóch powiedziałem. -Twoi żołnierze są zajęci a szkielety, które mnie otoczyły są rozwalone. Ty masz ranną nogę a ja grzbiet i kto teraz wygra? -ZAMILCZ!!! Ryknął stwór, po czym znów skoczył na mnie. Ominąłem jego atak, po czym ogłuszyłem go za pomocą katany. Baraka stracił przytomność. Spojrzałem na walkę, Scorpiona ale wiedziałem, że on nie chce pomocy mimo wszystko. Więc zaatakowałem okoliczne szkielety.
  3. Baraka przygniótł mnie do ziemi mieczami. Oblizał się na ten widok. Próbowałem trzymać katanę by mnie chroniła Jednak on nie chciał odpuścić. W końcu uderzyłem go promieniem. Widziałem jak zaczął wstawać z ziemi -Koleś to nie moja wina, że matka cię nie kochała za twoją twarz albo jakąś inną tragedię przeżyłeś, ale daj mi spokój -Za dużo gadasz. Chce twojej krwi!!! Baraka skoczył w moją stronę, po czym przejechał mi mieczem po grzbiecie. Zawyłem z bólu. Gdy ponownie chciał to zrobić ja się uchyliłem i wbiłem mu katanę w nogę. Zaczął wrzeszczeć jak szalony nagle otoczyły mnie szkielety Baraka do nich podszedł i się morderczo uśmiechał -To chyba nie fair? Spytałem -Przyzwyczaj się tutaj to ja wygrywam Quan Chi podszedł do Scorpiona leżącego na ziemi. Po czym zobaczył jak armia Baraki walczy z jakimiś dziwakami. Machnął ręką, po czym szkielety i upiorni wojownicy stworzeni z ludzi wkroczyliby pomóc ludziom Baraki. Gdy znów spojrzał na Scorpiona ten nagle się podniósł i uderzył go w brodę -Ta walka tak łatwo się nie skończy nekromanto
  4. Scorpion podniósł nekromantę ze zgliszczy walącego się budynku, po czym uderzył go pięścią w brzuch -Nie wiem jak tu trafiłem, ale chyba ktoś chciał abym cię w końcu zabił. Czas twej kary nadszedł -Nigdy nie bądź niczego pewny Scorpionie. Ten świat teraz należy do mnie. Nagle ciało Scorpiona przebiły miecze szkieletów. Gdy odwróciły jego uwagę Quan Chi uderzył go z całej siły. -Czas bym naprawił dawne błędy nigdy nie powinieneś był powstać z kości Spojrzałem na nacierające stwory i dziwaków, co tu przyszli -Discord czy jak nie patrzyłem dałeś mi tarczę strzelniczą na grzbiet? Od kiedy cię spotkałem wszyscy mnie atakują. Baraka spojrzał na nas ze swoimi ludźmi -Wy zajmijcie się tymi dziwadłami możecie ich rozszarpać. Ja zajmę się tym śmiesznym stworkiem z mieczem. Nigdy nie widziałem tak cudacznego zwierzątka chętnie spróbuje jego mięsa Spojrzałem na stwora -Wybacz zabrałbym cię na kolacje, ale już się z kimś spotykam poza tym nie jesteś w moim typie i wiesz po godzinach robię za modela, więc nie mogę stracić urody Baraka i jego mutanty rzuciły się na nas w okrzyku wściekłości.
  5. Quan Chi spojrzał na Discorda i jego córkę, po czym jego dłoń zrobiła się zielona a w niej pojawiła się mała zielona czaszka -Można użyć jak piłki albo żeby coś zniszczyć powiedział, Quan Chi i rzucił ją Discordowi Spojrzałem na Scorpiona miałem nadzieje, że teraz się uspokoi ten również na mnie spojrzał -Spokojnie skoro nie służysz Quan, Chiemu dziwny stworze to nic ci nie zrobię. Ale ostrzegam, jeśli się wtrącicie do mojej walki to zabije bez ostrzeżenia. Wy możecie zająć się pionkami. Quan Chi jest tylko i wyłącznie mój. Scorpion złapał nas, po czym wszyscy zniknęliśmy w chmurze ognia. Pojawiliśmy się obok tronów Discorda i Quan Chiego. Quan Chi spojrzał z przerażonym wzrokiem na to, co się pojawiło. Ale w oczach Scorpiona można było zobaczyć satysfakcję. Nareszcie znalazł swoją ofiarę. Spojrzał na chwilę na Discorda. Ale nie zwrócił na niego większej uwagi. -Nareszcie!!! Znalazłem cię zapłacisz za wszystko. Czas byś zapłaci za śmierć mojej rodziny i przyjaciół. Scorpion pojawił się przed przerażonym Quan Chim i podniósł go za gardło, po czym rzucił nim w okoliczny budynek i pobiegł w jego stronę. Patrzyłem w szoku na całe miasto miałem wrażenie, że jestem na planie horroru jakieś monstra szkielety i upiory wszędzie wokół zniszczone domy i samochody i zabici ludzie. -Co jest, co tu się stało?! Gdzie policja gdzie wojsko, czemu na to pozwolono? Pytałem zszokowany. -Discord jak to się skończy odeślij mnie, do Equestrii nie zniosę takich widoków powoli nałożyłem katanę na kopyto. Baraka właśnie wyciągał miecz z zabitego żołnierza -Co to ma być?! Ci ludzie i ich broń są żałośni. Sam mógłbym rządzić tym światem. Ledwo zabili pięciu naszych Nagle podbiegł jeden z ludzi Baraki. -Pojawił się Scorpion zaatakował Quan Chiego. Co mamy robić? Baraka spojrzał z wrednym uśmiechem -Nic to sprawa Quan Chiego on stworzył Scorpiona. Jak się nawzajem zabiją będziemy mieli ich z głowy. Skoro oni są zajęci sobą zajmijmy się tymi dwoma dziwnymi stworami, z którymi gadał Quan Chi. Może walczą lepiej niż ci żałośni ludzie i ich słaba broń.
  6. Biuro POZ Scorpion zmrużył oczy i spojrzał na dziwną błyskawicę wiedział już gdzie jest jego ofiara -Więc dziękuje czas pozbyć się parszywego nekromanty. Jeśli chodzi o twojego przyjaciela nie zrobię mu krzywdy. Ja zaatakowałem pierwszy skoro nie sługą Quan Chiego nic nie grozi mu z mojej strony. Co do tego stworzenia chaosu niech się nie miesza to nic mu nie zrobię. Zawieracie w tym świecie dziwne przyjaźnie. Chcecie zobaczyć to widowisko czy wolicie tu zostać? Patrzyłem na to przez okno udało się? Oby Warszawa Jeden ze szkieletów nalał wina Quan Chiemu do kieliszka. -Wiesz Discord też nie jestem najmłodszy, ale ja nie grzeszę cierpliwością. Uważam, że trzeba zawsze działać szybko. A jedyna moja przeszkoda, która utrudniała mi życie została daleko stąd w świecie zwanym Netherrealm. Więc teraz mogę robić wszystko, co mi się podoba. Odrzekł Quan Chi z uśmiechem. (Dobra ja lecę będę jutro)
  7. Biuro POZ Scorpion przyglądał się człowiekowi dłuższą chwilę po czy zamknął oczy -Niech, więc będzie pomóż mi znaleźć mojego wroga. A ja się nim zajmę, jeśli jednak mnie okłamujesz twój żywot zakończy się nim nadejdzie wschód słońca. Scorpion powoli schował miecz, po czym płomień, który go otaczał zgasł. Warszawa -Władca chaosu? Tak? Wybacz mą ciekawość, ale jak można mieć taką moc i tylko patrzeć. Jak widzisz ja daje swojej upust. Quan Chi patrzył z uśmiechem na uciekających wrzeszczących ludzi i zrujnowane miasto. -To jak balsam dla mych oczu i najpiękniejsza muzyka. Muszę chyba podziękować tym księżniczkom podoba mi się ten świat a jak jeszcze nad nim popracuje będzie jeszcze lepszy do zamieszkania.
  8. Biuro POZ Patrzyłem na wszystko przez okno. Bałem się tego gościa, ale jeśli zaatakuje Michaela wkroczę do akcji Scorpion zmarszczył oczy gniewnie, po czym powoli podszedł do człowieka. -Dlaczego mam ci zaufać?! Ostatni raz, gdy komuś zaufałem wszyscy, których kochałem zginęli śmiercią w męczarniach a ja zostałem oszukany! Warszawa Quan Chi się zdziwił stwór znał jego imię. Teraz już był pewny rozmawia z istotą, która samą myślą prawdopodobnie wpływa na otaczającą rzeczywistość. Wyczuwał pokłady magii, które się z niego wręcz wylewały. Jego ręka stała się zielona, po czym stworzył tron z kości na przeciw tronu Discorda i spokojnie na nim usiadł. -Cóż ty znasz moje imię a ja nie znam twojego, kim jesteś? Twoja moc jest wspaniała. Byłem w królestwie chaosu. Ale mam wrażenie, że ty sam jesteś jego ucieleśnieniem. Czy to ty nas przywołałeś do tego wymiaru?
  9. Biuro POZ -Jak byś mnie potrzebował to krzyknij. Schowałem się pod biurko. Miałem już tego dosyć. Co jeszcze mnie spotka? To jest już naprawdę dziwne Upiór właśnie zniszczył kulą ognia samochód wrzeszcząc wściekle. W poszukiwaniu swojej ofiary. Gdy nagle usłyszał swoje imię powoli się obrócił do nieznanego osobnika -Kim jesteś?! Gdzie ja jestem?! Gdzie jest Quan Chi czy jesteś jego sługą? Odpowiadaj, co za magia sprowadziła mnie do tego świata! Inaczej zniszczę wszystko aż znajdę odpowiedź Warszawa Quan Chi wyczuł zmieniające się powietrze. Czuł ogromną moc i magię. Wiedział, że ten, który tu przyszedł ma większą moc niż kiedykolwiek widział. W swoim świecie spotykał wiele mrocznej magii, ale to, co teraz wyczuł było niesamowite. Baraka wrócił do Quan Chiego. -Co tu się dzieje? Co to za moc? Czy to Shao Kahn przybył? Quan Chi spojrzał gniewnie na Barakę -Milcz imbecylu wracaj do masakry, bo tylko do tego się nadajesz. Resztę zostaw mi. Baraka spojrzał gniewnie na Quan, Chiego ale posłuchał wiedział, że go nie pokona. Quan Chi był zbyt potężny dla niego. Quan Chi obserwował to z zachwytem -Witaj kimkolwiek jesteś zdobyłeś moje uznanie powiedział z uśmiechem
  10. Biuro POZ -Super masz jakąś moc fajnie. Ale co zrobić z tym czubkiem?! Wątpię by coś nam pomogło przebiłem tego psychola mieczem. A on twierdzi, że już nie żyje i każe mi powiedzieć gdzie jest mój pan jakiś Quan Chi czy jakoś tak. Ja nawet nie znam tego gościa. Próbowałem mu to wytłumaczyć, ale on mnie nie chce słuchać. Jeśli zaraz czegoś nie zrobimy zniszczy całe miasto by dorwać tego kolesia. Warszawa Intrygujące stworzenie. Włada dziwnym rodzajem magii. Nie czuł w swoim świecie takiej mocy destrukcji. Miał wrażenie jak by czuł wypływający chaos z tej istoty. -Niestety nie znam twojego taty, ale chętnie bym go poznał. Dziękuje za komplement. Uważasz, że to jest zabawne? Poczekaj tylko aż skończę inkantacje magiczną wtedy ci nieszczęśnicy poczują prawdziwy strach i chaos płynący ulicami to jest tylko rozgrzewka przed wielkim finałem powiedział Quan Chi z mrocznym uśmiechem.
  11. Biuro POZ Patrzyłem przez okno na gościa wciąż mnie szukał. Mnie albo tego swojego wroga, o którym gadał. Widać było, jaki był wściekły. Cały stał w ogniu i niszczył wszystko wokół. Tworząc ogromne kule ognia. Ulica wręcz stała w ogniu -Michael ja mam dosyć Ziemia oszalała. Jakiś czubek w żółtej piżamie strzela kulami ognia i chce mnie zabić. Nigdy więcej chyba nie wyjdę poza butik Rarity. Skąd się tu wziął ten czubek?! Warszawa Quan chi przyglądał się z zainteresowaniem dziwnemu stworowi. Mówiła coś o jej tatusiu, który lubi takie rzeczy. Być może jest tu idealny partner do zabawy ciekawe. Nagle pojawił się Baraka ciągnący zmasakrowanego człowieka i spojrzał na stwora ze zdziwniem -Quan Chi, co to jest? Mam to zabić? -Jeszcze nie wiem, ale chyba zaczynam lubić tego stworka. Więc nie rób nic głupiego. Ty się zajmij rzezią miasta. A ja spróbuje się czegoś dowiedzieć -Dobra powiedział Baraka z morderczym uśmiechem -Rozumiem, Dobrze nazywam się Quan Chi i jestem nekromantą pochodzę z Netherrealm. Czy ty i twój tata pochodzicie z królestwa chaosu? Ludzie biegali w panice całe miasto zaczynało wyglądać jak ruina. Budynki był zniszczone a samochody stały w płomieniach. Wszędzie po mieście panoszyli się okropni żołnierze Baraki masakrujący ludzi. Szkielety i mroczne istoty powstałe z magii Quan Chiego wyłapywały uciekających ludzi.
  12. (hehe będzie bk xD) Dobiegłem do biura Michaela. Udało mi się w końcu zgubić tego dziwnego czubka. -Michael muszę się ukryć jest tu jeszcze Screwball? Quan chi właśnie szykował się do inkantacji z uśmiechem patrzył na przerażenie ludzi -Dajcie spokój to nie zaboli zbyt mocno powiedział z wrednym uśmiechem. Jedna z mrocznych istot zaczęła chodzić w kółko i wydalać dziwną energię z rąk i tworzyć w krąg wokół jeńców. Gdy Quan Chi chciał zacząć mówić zaklęcie obok niego pojawiła się dziwna istota. Zdziwił go wygląd tej istoty -He? Czym ty jesteś byłem w sześciu różnych królestwach a nie widziałem takiego stwora. Wyczuwam od ciebie dziwną magię. Czy to ty mnie tu przywołałaś?
  13. Quan Chi siedział na tronie obserwując masakrę szkielety sprowadziły mu parę ludzi, których udało się pojmać. Odpowiednio ich unieruchomiono. Quan Chi powoli wstał z tronu z uśmiechem patrząc na przerażonych ludzi. -Oj nie musicie się bać. Zabawię się chwilę z wami. Popatrzył na szkielety. Tych cywili zwiążcie i ustawcie w kole ja przygotuje inkantacje żeby przyśpieszyć zniszczenie. A resztę przytrzymać. Szkielety zaczęły rozdzielać ludzi. Nagle Quan chi podszedł do każdego schwytanego żołnierza -Każdy ma mrok w sercu i duszy a ja go wyciągam na zewnątrz. Jego ręka zrobiła się zielona, po czym zaczął dotykać głów ludzi. Nagle ich ciała spowiła ciemność. Zmienili się w mroczne istoty -Świetnie nowe piękne zabawki Nagle obok Quan Chiego pojawiła się grupa potworów z lasu -Quan Chi co tu się dzieje? Gdzie jesteśmy? -A czy to ważne? To miejsce jest wspaniałe. Nikt mi nie przeszkadza nikt mnie nie zatrzyma. Jak spotkam tego, dzięki któremu tu trafiłem serdecznie mu podziękuje. A więc Baraka pomożesz mi chcesz się zabawić? Stwór patrzył chwilę. Po czym wrednie się uśmiechnął -Czemu nie? Zrównać wszystko z ziemią! Potwory ruszyły do wspólnej masakry miasta a Quan Chi zaczął szykować inkantacje.
  14. Siedziałem na dachu wpatrzony w tego cudaka. Gdzie ja już cię widziałem i jak mam się ciebie pozbyć? Osobnik dalej rozglądał się po mieście nie chciał mi odpuścić. Cóż tym razem raczej nie mam, co liczyć na pomoc Discorda. Chwila, co się z nim dzieje. Nagle zobaczyłem jak osobnik staje w ogniu i gdzieś znika. Co on też się potrafi teleportować świetnie trzeba było wracać do Equestrii i zostać w butiku. Gdybym dostał się do biura Screwball mogłaby mnie stąd wydostać. Coraz mniej mi się podoba na ziemi, po co tu wracałem. Nagle zauważyłem czyjś cień za plecami. Ponownie osłoniłem się kataną i upadłem na grzebie -Sześć różnych królestw i nie widziałem tak cudacznego stwora jak ty. Ostatni raz pytam gdzie jest twój pan! Przyciskał mnie do ziemi mieczem. Był cięższy i silniejszy ode mnie. Nagle mój róg rozbłysł i uderzyłem go magicznym promieniem odrzucając go. -Mówię po raz ostatni nie wiem, o czym gadasz. Daj mi spokój. Szybko wróciłem na ulice i zacząłem biec w stronę biura. Nie chciałem już spotkać tego osobnika Warszawa Całe miasto pogrążał chaos siły porządkowe nie radziły sobie z wciąż rosnącymi liczbami szkieletów, które opuszczały wir. Dziwny osobnik obserwował to z zachwytem -Najpierw to miasto a później cały świat. Nie okazywać litości zniszczyć wszystko. Kocham takie dni. Muszę tylko dopilnować, aby zostać tu na stałe zaczynam czuć się lepiej niż w domu Okoliczne lasy W grupie stały dziwne stwory. Były cały łyse miały ogromne kły i wielkie miecze w rękach -Gdzie jesteśmy? -Nie wiadomo panie. To nie jest Living Forest. Znaleźliśmy kilka okoliczny domów są pełne ludzi -Ludzie? Czy to królestwo ziemskie? -Nie wiemy. Ale bardzo prawdopodobne. W jednym miast zauważono Quan Chiego z armią szkieletów. Może on będzie wiedział, o co chodzi. -Dobrze, więc wyruszajmy tam. Ten nekromanta zawsze sporo wie
  15. (Mortal Kombat) Broniłem się przed atakami tego cudaka. Gdy nagle spostrzegłem, że jego miecz stanął w płomieniu. Szybko odskoczyłem. Dobra tak ze mną pogrywasz to zabawimy się inaczej. Nagle się teleportowałem i pojawiłem za plecami tego dziwaka, po czym wbiłem mu miecz w plecy. Spokojnie go wyciągnąłem z jego ciała -To na tyle cwaniaku -Żałosne nie możesz zabić martwego. Czas zapłacić lub powiedz mi gdzie jest twój pan -Koleś nie wiem, o czym ty do mnie gadasz -Kłamstwami się nie uratujesz Powiedział gniewnie Szybko teleportowałem się na dach. Matko, co to za jeden. Jakbym go już gdzieś widział Tymczasem w Warszawie można było zobaczyć dziwnego łysego białego osobnika w towarzystwie dwóch szkieletów. -Czyż ten świat nie jest piękny tyle chaosu. Jak ja się tu znalazłem? Scorpion miał mi zadać ostateczny cios dziwne. Wyczuwam gdzieś potężną magię, ale, do kogo należy. No nic przystąpmy do pracy. Nagle jego ręce zrobiły się zielone i otworzył się dziwny wir, z którego zaczęły wychodzić armie szkieletów -No zrównać z ziemią i zabić wszystkich w okolicy Szkielety wybiegły uzbrojone w miecze zabijając każdego na drodze i niszcząc wszystko wokół. Tymczasem tajemniczy osobnik zrobił sobie tron z kości i przyglądał się na nim wszystkiemu z wrednym uśmiechem -Teraz ja jestem waszym panem
  16. Gdy byłem w biurze i szykowałem się do powrotu do Equestrii. Nagle zobaczyłem coś dziwnego na środku ulicy pojawił się wielki płomień a w nim stał jakby człowiek ubrany w żółto czarny strój ninja na plecach miał miecze. -Co to ma być?! Screewball jeszcze mnie nie odsyłaj idę coś sprawdzić. Zaraz do was wrócę. Wybiegłem na ulice by przyjrzeć się temu cudakowi. Nerwowo rozglądał się po okolicy jakby zastanawiał się gdzie jest. Podszedłem do niego -Zgubiłeś się? Nagle spojrzał na mnie całkowicie białymi oczami jak u upiora. -Gdzie jest Quan Chi?! Gdzie ja jestem?! Co to za magia?! Gadaj dziwny stworze albo cię zabije. Istota nagle rzuciła się na mnie z mieczem w ostatniej chwili osłoniłem się kataną -Popełniłeś właśnie błąd koleś spojrzałem na niego gniewnie.
  17. Również się uśmiechnąłem -Tak też jestem w szoku, że mi pomógł zwłaszcza, że nasza znajomość nie zaczęła się najlepiej. Cóż myślę, że jeszcze nie raz go spotkam i nie raz mnie jeszcze zaskoczy. Zwłaszcza, że teraz jestem jego dłużnikiem i za dużo wiem pomyślałem. -Cóż myślę, że powinienem wracać do zobaczenia Michael. Podałem kopyto Michaelowi. Po czym spojrzałem na Screewball. -Czy mogę prosić abyś zabrała mnie i Austina z powrotem do Equestrii. Myślę, że lepiej nie oddalać się stamtąd na zbyt długo. Powiedziałem z uśmiechem.
  18. -Hmm rozumiem Michael nie mam zbyt wiele czasu. Posłuchaj nie chciałem cię opuszczać, ale przyszły takie rozkazy. Kucyki teraz wzmacniają barierę tylko tyle wiem. No cóż niestety nie spotkałem twoich dzieci i nie wiem, co się z nimi dzieje. Nie mam też już raczej zamiaru wracać na ziemię, w Equestri poznałem rzeczy, o których już dawno zapomniałem to miejsce jest jak raj. Jednak musisz wiedzieć, że mimo wszystko jestem twoim przyjacielem. Będę starał się z tobą kontaktować jak najczęściej. Gdy będziesz w tym domku obok bariery powiadom mnie a cię na pewno odwiedzę. A no tak jednorożec, który mnie wynajął kazał cię pozdrowić. Sporo mi zapłacił nie chciałem tej zapłaty, ale się uparł. Aktualnie i tak nie mam, co zrobić z zapłatą. Rarity nie bardzo chce abym się wyprowadzał. Proszę cię nie zrób tylko nic głupiego. Pamiętaj zawsze możesz liczyć na mnie lub Equestrie. Powiedziałem z uśmiechem.
  19. (Gandzia, Padocholik i Komputer prowadzą te wojnę. Postacie moje i Lighta są chwilo na ziemi. Zabrane przez Discorda. To chyba tyle jeśli chodzi o ważniejsze rzeczy)
  20. Wszedłem spokojnie do biura w pierwszej chwili go nie poznałem. Miałem wrażenie, że gadam nie, z kim innym. -Cześć chciałem z tobą jeszcze chwilę pogadać. Przy okazji ciekawy styl wprowadzasz nową modę? A tak Discorda chwilowo niema. Uratował mnie przed moimi dawnymi oprawcami i zabrał jednego z nich na pieczenie babeczek czy coś. Zamiast niego został ten kucyk popatrzyłem na Screwball
  21. Tatuś?! Ile, Discord ma dzieci? Cóż może lepiej niektórych rzeczy nie wiedzieć. Nim się obejrzałem byłem pod biurem Michaela. Ile bym dał za taką teleportację pomyślałem. Moja sięgała tylko kilku przecznic. -Dziękuje i miło cię poznać Powiedziałem z uśmiechem do kucyka Po czym spokojnie zapukałem do biura Michaela.
  22. Popatrzyłem na znikającego Discorda. Co on miał na myśli, że będzie z nim robił babeczki? Hmm chyba lepiej nie wiedzieć jak widać Discord potrafi robić jakieś kary, które tylko on zrozumie. Hmm powinienem zajrzeć jeszcze do Michaela i chyba niedługo wrócić do Equestrii z Austinem. Nagle spojrzałem na klacz. Kto to jest? Ma mnie ochronić. Cóż to chyba nie był żart. Ma dziwne oczy. -Eee Witaj jestem Jim nie masz nic przeciwko żebyśmy jeszcze zajrzeli do Michaela. Wkrótce powinienem wracać, ale chciałbym jeszcze z nim porozmawiać.
  23. Gdy na to patrzyłem miałem ochotę płakać ze śmiechu. A wyraz twarzy zabójców był bezcenny. Widząc reakcje Discorda zaczęli się cofać. -Cholera Akihira. Co robimy? Tego nie można było przeżyć. Jestem pewny, że trafiłem go w serce. Co tam serce. On właśnie urwał swoją głowę. Jak mamy zabić coś takiego? Widziałem wyraz twarzy Akihira widziałem złość. Pewnie spowodowaną tym, że w ma mnie na wyciągnięcie ręki. Ale następnie zobaczyłem bezradność. Zaczął się przerażony cofać -A, co można zrobić w takim wypadku. Wycofujemy się! Nic tu nie wskóramy. Jeszcze się spotkamy Jim. Zabójcy zaczęli w przerażeniu uciekać. Powoli podniosłem się z ziemi i podszedłem do Discorda i podałem mu kopyto. -Dziękuje jestem twoim dłużnikiem.
  24. -Dobrze sam przypieczętowałeś swój los. Obyś na drugim świecie odnalazł spokój. Zabójcy ustawili się w szyku, po czym rzucili noże w Discorda na koniec każdy z nich skoczył z wprost z kataną na niego. Każdy z mieczy uderzył w Discorda. -To by chyba było na tyle. Człowiek czy kucyk nikt nie przeżyje takiego ataku. Akihira odwrócił głowę w moją stronę twoja kolej Jim. Nikt nam już chyba nie będzie przeszkadzał. Powiedział z uśmiechem -Cóż na twoim miejscu bym go nie doceniał, bo to się może źle skończyć -O, czym ty mówisz?
  25. Zabójcy cofnęli się kilka kroków do tyłu. Widać było na ich twarzach szok. Znałem dobrze to uczucie. Sam tak wyglądałem, gdy pierwszy raz zobaczyłem moc Discorda. Chwila czy on mnie nazwał przyjacielem? A myślałem, że ledwo mnie toleruje. Jednak było widać, że zabójcy tak łatwo nie odpuszczą. Nagle wszyscy stanęli w szeregu przede mną z katanami w dłoniach -Dość tego! Nie wiem, jaką dziwną mocą władasz. Ale nas się nie da przestraszyć. Poszukiwaliśmy go od lat i teraz na pewno go nie oddamy a ty nas nie zatrzymasz. To jest ostatnie ostrzeżenie odpuść a nic ci się nie stanie. A nawet zapomnę o tym, że nam groziłeś.
×
×
  • Utwórz nowe...