Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5480
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    7

Posty napisane przez Magus

  1. Alan i Sophie

    Wiele rzeczy w swoim życiu Sophie już widziała, ale zainteresowanie jej kuzyna tą Czytelniczką było dla niej kompletnie niezrozumiałe. Zrozumiałaby to być może gdyby nie miał sobą nic do zaoferowania, jednak prawdziwy książę? To tylko nadal potwierdzało jej racje. Alan zdecydowanie nie nadawał się na przyszłego władcę. Przy pierwszej okazji będzie musiała też rozmówić się z tą rudą dziewczyną. Dać jej do zrozumienia, że ktoś taki jak ona nie ma sobą nic do zaoferowania i powinna trzymać się z dala od prawdziwego księcia. Ktoś taki jak ona nie nadawał się na dwory. Powinna znaleźć sobie jakiegoś rolnika i z nim spróbować wiązać swoje życie. Jednak nie było jej dane tego powiedzieć, a przynajmniej nie teraz.

     

    Nerysa dalej była w jej okolicy, nie odstępując jej na krok, przez co zaczęła tracić z oczu rudą dziewczynę i swego kuzyna. Nie przeszkadzało jej towarzystwo innej pięknej księżniczki, a wręcz przeciwnie. Miło było spędzić czas z kimś, kto podobnie jak ona rozumiał piękno i finezje. Była to miła odmiana od jej współlokatorek. Jednak nadal niepokoiła się tym zainteresowaniem jej kuzyna. A teraz, kiedy traciła go z oczu, bała się czy nie stanie się coś głupiego. Ale może zbyt czarno widziała to wszystko. Im dłużej szła z Nerysą, spostrzegła, że zbliżają się w tłum innych księżniczek. W samym centrum ich spostrzegła księżniczkę, którą inne najwyraźniej wybrały na swą liderkę. Nie rozumiała ku temu powodu. Była ładna, to prawda, ale z pewnością nie nadzwyczajna. W ich królestwie spotykała już ładniejsze dwórki. Ona z pewnością jej nie zaakceptuje. Mogła być dla niej miła jak przystało na damę, ale nic poza tym. Sophie uważała, że była od niej zdecydowanie ładniejsza. Gdy jednak dziewczyna zwróciła się bezpośrednio do niej, Sophie lekko uśmiechnęła się w jej kierunku i również dygnęła.

     

    - Miło poznać, Vivienne z Dziewiczej Doliny - mówiła naprawdę przyjemnym dla uszu głosem, z niezwykle szczerym uśmiechem. Co prawda zdziwiło ją, że ta dziewczyna już o niej coś wiedziała. Szybko, więc się domyśliła, że i również ona lubiła wiedzieć więcej o swoich konkurentkach. Tak samo było z tym niewinnym pytaniem. Sophie dobrze wiedziała, że teraz ją sprawdza i przy okazji ocenia wszystko co powie i zrobi.
    - Akademia Dobra jest marzeniem każdej zawszanki, więc oczywistym jest, że to miejsce jest wspaniałe dla każdej przyszłej księżniczki, ale jestem pewna, że wszystkie w tym gronie myślimy podobnie, czyż nie mam racji? - spytała jedwabistym głosem. nadal się przy tym uśmiechając. Ta dziewczyna to będzie godna rywalka, była co do tego niemal pewna. Co gorsza ona miała dodatkowy problem w postaci rudej Czytelniczki, która mieszała w głowie jej kuzynowi.

     

    W międzyczasie, gdy odłożyłem naczynia z resztą książąt z naszego stolika, ruszyłem w milczeniu, idąc przy okazji niedaleko Aidana jak i innych książąt, którzy szli przed nami. Pomimo, że Aidan coś do mnie mówił jego słowa nie do końca do mnie docierały. Po prostu błądziłem myślami gdzie indziej. Wciąż, co jakiś czas przywołując w głowie obraz rudowłosej księżniczki. Nadal tego nie rozumiałem dlaczego tak bardzo mnie zaintrygowała. Nie potrafiłem o niej w żaden sposób zapomnieć. Czy to dlatego, że zawsze interesowałem się Czytelnikami, czy może był inny powód? Co jakiś czas spoglądałem tam ukradkiem, patrząc jak powoli znika. Miałem nadzieje, że zdoła się odnaleźć wśród nas. Według wszystkiego co czytałem o nich, żaden Czytelnik nie wrócił do domu, obawiałem się, że tu może być tak samo. Dopiero, gdy inni zaczęli mówić o księżniczkach coś zaczęło do mnie dochodzić. W momencie, gdy usłyszałem w jaki sposób mówią o Elisabeth coś mnie ruszyło.

     

    -  Proponowałbym byś zaczął spotykać się z książką dobrych manier, Ambrosiusie, bo takich najwyraźniej nie wyniosłeś ze swego domu. Ostatecznie zawsze możesz zacząć spotykać się z wilkiem, na twoje szczęście nie brakuje ich w okolicy - mówiłem chłodno, nie zatrzymując się, aż nie zwróciłem się do Abraxasa. - Nie rozumiem, po co mają poprawiać coś, co nie wymaga zmiany, jeśli jednak doszukujesz się tylko urody u wybranki, to powinienem ci wyjątkowo współczuć - Niewiele mnie obchodziło jak na to zareagują. Nigdy nie interesowało mnie co inni myślą o mnie, tak jak w tym wypadku. W ogóle nie miałem ochoty być w tej Akademii. Zastanawiało mnie, dlaczego poczułem taki gniew gdy zaczęli ją atakować. Czy wszystkiemu była winna tylko moja natura, czy może kryło się za tym coś więcej?

  2. Thomas i Christian

    Chłopak nawet nie mrugnął ani nie pokazał krzty emocji, na słowa bestii. Jednak nieprawdą było, że nic nie poczuł, bo było wręcz odwrotnie. Każde słowo bestii było bardziej bolesne niż uderzanie go jakimkolwiek z tych narzędzi tortur. Mimo to nie płakał, bo się nauczył jak z tym walczyć. Będąc dzieckiem wypłakał się za wszystkie czasy, gdy był nieszczęśliwy i samotny. Inne dzieci trzymały się od niego z daleka bojąc się dziwnego samotnika bez rodziców, a dorośli nigdy nie okazali mu współczucia. Zrozumiał wtedy, że łzy nie przynoszą nic poza radością oprawców, którzy je wywołali. Gdy bestia uderzał Christiana, a ten wrzeszczał z bólu obrazy znów wracały. Jego matka, którą tak bardzo kochał błagała o życie, jednak nie swoje a syna. Ojciec był pierwszą ofiarą. Tamci za nic mieli jej błagania, śmieli się, gdy jej krew spływała po ziemi. Zapewne zabiliby i jego gdyby nie to, że go nie znaleźli. Takie właśnie krążyły obrazy w głowie Thomasa przez całą tę karę.

     

    W końcu, gdy zostali puszczeni, Thomas znów wyglądał na zamkniętego we własnym świecie, ignorując bestie oraz Christiana, który szedł teraz obok niego. Nawet nie zauważał nienawistnego spojrzenia chłopaka idącego niedaleko. Natomiast Christian cały czas szedł trzymając dłoń na plecach. Czuł ból, ale i rozpierała go wściekłość. Thomas miał zostać ukarany, a co ten potwór zrobił? Powiedział mu kilka słów nawet go nie dotykając. Jedyne, co zrobił to rozdrapał jego starą bliznę. A go ukarano i to za co? Za jakąś niby nigdziarkę. Co to za kat ma być? Każdy mógł mu powiedzieć parę nic nie wartych słówek. Powie o wszystkim dziekan przy pierwszej okazji, to pewnie go zwolnią z tej pracy za niekompetencje.

     

    - Christianie ponawiam pytanie - powiedział niespodziewanie i bardzo ponuro Thomas, ale też wydawał się dziwnie nieobecny, gdy byli niemal przy komnacie. Chłopak na niego spojrzał niepewnie. - Kogo niemal udusiłeś?

    - A jakie to ma znaczenie? - warkął wściekle. - Dostałem karę, podczas gdy tobie nic nie zrobiono. Nie jesteś zawszaninem, a nigdziarzem, więc przestań troszczyć się o innych i patrz na siebie - powiedział wściekle, wchodząc do komnaty. Thomas wpatrywał się chwilę w niego, nadal stojąc w miejscu. Nie był taki jak kaci jego rodziców i nigdy nie będzie. Nawet, jako ten zły będzie miał zasady. Jednak czy teraz rodzice mogli go naprawdę znienawidzić? Powoli wszedł ponuro do środka, gdy ta myśl krążyła cały czas w jego głowie.

  3. Meteoric Burn

    Grupa mężczyzn zgodnie z rozkazem ich pani zaczęła kierować się do szatni. Żaden nie był zbyt rozmowny właściwie to nic nie mówili. Widać jednak było, że wszystko, co miało teraz się stać wywoływało w nich głębokie emocje, które starali się skrywać, choć słabo im to wychodziło. Czymkolwiek był projekt Pandora najwyraźniej nikt nie był zadowolony, że ma zacząć działanie. Przemierzali kolejne korytarze schodząc coraz niżej budynku. Cyrus mógł się przekonać jak rozległy to był kompleks i jak łatwo można się było zgubić w tym labiryncie. W końcu jednak dotarli na miejsce, którym okazał się dziwny gabinet pełen kombinezonów ochronnych, które wszyscy zaczęli wkładać. Jeden z mężczyzn spojrzał na Cyrusa. Najwyraźniej to on miał tutaj rządzić.

     

    - Jestem Meteoric Burn a raczej byłem tutaj jestem po prostu Mike - odparł w jego kierunku. - Posłuchaj teraz. Nic do ciebie nie mam jednak prosiłbym byś robił wszystko, co ci powiem byśmy wszyscy wrócili tu cali i zdrowi. Gdy pojawimy się na miejscu to cholerstwo się pewnie już tam rozprzestrzeni, dlatego ubierz jeden ze skafandrów ochronnych i sprawdź przy okazji czy nie jest przypadkiem dziurawy. Gdy będziesz gotowy powiedz. A tak zapomniałbym. Weź jeden z karabinów - wskazał palcem na ścianę pełną broni. - Nie będą raczej konieczne, ale nie ryzykujmy - stwierdził ubierając skafander.

     

    Snow Night/Ewelina Szymańska

    Czuła się naprawdę okropnie tym jak potraktowała wcześniej Anne. Naprawdę chciała to jakoś naprawić. A wszystko to przez głupie uprzedzenia. Chciałaby Golding już wrócił. Może on zdoła jakoś naprawić to wszystko. W końcu dobrze się znali. Jednak nadal nie rozumiała jak tak praworządny kucyk mógł się w to wszystko wpakować. Zawsze trzymał się z dala od problemów, więc jak? Dlaczego rzucono te zaklęcie? Mogła znać odpowiedź, ale przez swój durny impuls jedyna nadzieja na poznanie prawdy tkwiła w jej kuzynie. Jednak kolejne słowa Anny raniły ją coraz bardziej.

     

    - Nie uważam cię za potwora - burknęła przygnębiona starając się dotrzymać jej kroku. - Bałam się was po wszystkim, co się stało to prawda jednak nie wiedziałam, że takie jest los podmieńców - znów lekko posmutniała. - Mój gniew nie był skierowany tym, kim jesteś a troską o Goldinga. Bardzo pragnę jego dobra. Chciałabym by znalazł swoje miejsce i w końcu był szczęśliwy. Jednak jestem pewna, że jego miejscem nie jest śmierć, o której mówił. On po prostu stracił nadzieje, że może jeszcze normalnie żyć a po tym jak zaczęłaś o tym mówić po prostu to wszystko wzmocniło moje emocje. Naprawdę mi przykro

  4. Alan i Sophie

    Dziewczyna z uwagą słuchała księżniczki. Widziała księcia Abraxasa na rozpoczęciu i mówiąc szczerze nie był zupełnie w jej guście. Ta cała Vivienne jak dla niej mogła go sobie zabrać. Jednakże Edward wyglądał na całkiem ciekawego. Był przystojny i ze znanej rodziny, z kimś takim można by było zbudować swoje długo i szczęśliwie. Zmrużyła jednak delikatnie oczy na bardzo niewielką chwilę, tak aby nikt tego nie mógł zobaczyć. Prawda mimo to pozostawała nadal jedna. Nieważne jak byli przystojni czy bogaci i znani, żaden z nich nie był w stanie dać jej tego czego naprawdę chciała. A wiadomym było, że był to tron i to nie byle jaki, a królestwa, z którego pochodziła. Tylko jedna przeszkoda stała jej na drodze. Jeśli jednak wszystko pójdzie dobrze to niedługo się jej pozbędzie. Na początek jednak trzeba coś zrobić z tą rudą.

     

    - To zależy - Sophie odpowiedziała na pytanie Nerysy zaraz po Kato. - Wszystko zależy czy ktoś tej miłości naprawdę szuka, bo jeśli tak nie jest, to nawet baśń cię na nią nie naprowadzi. Przynajmniej ja tak myślę - odparła z lekkim uśmiechem. Szczerze mówiąc wielu już spotkała chłopców w swoim życiu, ale zawsze byli dla niej sprawą drugorzędną. Zawsze pierwsze miejsce dla niej miał tron Śnieżnych Wzgórz. W tym właśnie momencie zobaczyła jak ta ruda teraz dotknęła jej kuzyna dłonią, na co znów się lekko na chwilę skrzywiła.


    - Dziękuje, to bardzo miłe - powiedziałem ciepło do Elisabeth, jeszcze chwilę na nią patrząc, jednak zaraz znów wbiłem wzrok w talerz. Co się ze mną działo? Nie znałem jej dobrze. Wiedziałem jednak, że była miła i miałem wrażenie, że chyba ją polubiłem. Ale przecież to dziewczyna jak każda inna. Więc dlaczego w mych oczach nie była jak każda z nich? Gdy temat zszedł na Dyrektora ponownie otworzyłem usta.

    - Jeszcze w naszych bibliotekach pałacowych zgłębiałem od dawna ten temat. Od czasu, gdy panowali oboje do czasu, gdy mamy jednego - westchnąłem wyraźnie zamyślony. - To prawda, fakt, że wygrywamy od tak dawna to mocny argument by uważać, że jest dobry, ale żadne dobro nie może usprawiedliwiać takiego zachowania - mój głos stał się bardziej ponury. - Nigdzie porwanie kogoś z rodzinnego domu nie jest uznawane za coś dobrego. Uważam, że Dyrektor mógłby chociaż zdradzić powód, dla którego to robi, a nie sam doprowadzać do tych podejrzeń


    - Zły czy dobry, nie wiem czy to ma teraz znaczenie - odparła Sophie, słuchając tego wszystkiego. - Wkrótce i tak pewnie ktoś zajmie jego miejsce, każdy wie, że ma już swoje lata - Wzruszyła lekko ramionami. - Ja to bym się bardziej zastanawiała kto to będzie. Być może będzie to jakiś przystojny mężczyzna, który będzie chociaż mniejszym odludkiem - Lekko się rozmarzyła. Gdy Elisabeth spytała o zło, które wygrywało z dobrem dawniej, Sophie lekko zbladła. Natomiast na mojej twarzy pojawił się ponury wyraz. Teraz zdałem sobie sprawę, że niepotrzebnie poruszyłem ten temat. Na szczęście szybko się zmienił dzięki Elisabeth.

     

    - To naprawdę interesujące - Mówiłem ze szczerą ekscytacją. - Las, który opisujesz musi być na swój sposób magiczny, a podobno w świecie Czytelników nie ma magii - Na chwilę zamilkłem zastanawiając się nad tym. - Ciekawe czy ma on jakieś powiązanie z bezkresną puszczą z naszego świata. Co do całej reszty... Twoje miasteczko wydaje się niezwykle miłe - Sophie lekko prychnęła w głowie. Miłe? Raczej wyjątkowo obskurne, widząc ją i słuchając tego. Jednak nie powiedziała tego na głos. - To musi być naprawdę dziwne trafić z miejsca gdzie istniejemy dla was tylko w książkach i potem stać się częścią tego wszystkiego - Wiedziałem, że na pewno tego nie chciała. Nie po tym, co od niej słyszałem. - Zawsze chciałem zobaczyć świat Czytelników, ale nie sądzę by było mi to kiedykolwiek dane - Nagle zauważyłem jak się ściemnia. Jak zawsze przy miłej rozmowie czas za szybko ucieka. Gdy usłyszałem słowa Elisabeth, spojrzałem na swój miecz leżący na ziemi, przypominając sobie plan na wieczór.

    - Tak masz racje muszę jeszcze... - Nie dokończyłem będąc w szoku. Omal się nie zdradziłem. Chyba pierwszy raz mnie coś takiego spotkało. - ...Rozpakować się - dodałem niewielką chwilę później.

     

    - Dziękuje, to bardzo miłe - Mówiła Sophie do Odiona gdy zabrał jej talerz. Nie był w jej typie, ale musiała przyznać, że znał, chociaż zasady wychowania. Powoli podniosła się z miejsca.

    - Pozwolisz? - spytałem Elisabeth, idąc w ślad za innymi i nim odpowiedziała podniosłem jej talerz. - Powinnaś wypocząć, masz przed sobą naprawdę ciężki dzień - Lekko opuściłem głowę w zakłopotaniu. - Gdybyś kiedyś chciała z kimś porozmawiać... Zawsze chętnie jestem do dyspozycji - Sophie patrzyła na to kątem oka. Co się z nim działo, rozmyślała? Nigdy się przecież tak nie zachowywał. Czy ktoś taki naprawdę mógł mu się podobać?

  5. Thomas i Christian

    Nigdziarz nie spodziewał się innej reakcji po tym stworze, słysząc jego słowa tylko skrzywił usta, nic poza tym nie robiąc. Gdy jednak podszedł do Christiana, a ten został uderzony biczem w ramię, chłopak niezbyt niemrawo otworzył oczy jakby jeszcze nie do końca kontaktował. Jednak, gdy zobaczył przed swą twarzą pysk bestii, która warczała na niego tak mocno, aż go opluła, zaczął wyrywać się przerażony i zbladł bardziej niż do tej pory. Thomas pozostawał nadal na to wszystko niewzruszony, nie ukazując żadnych emocji, podczas gdy Christian szeptał, że chce się już obudzić z tego koszmaru i że to nie może być prawdziwe. Dopiero, gdy bestia zwróciła się do Thomasa ten ponownie jakby zwrócił na niego uwagę.

     

    Gdy jego tunika została podniesiona lekko się skrzywił. Nie miał w planach publicznego obnażania. Chciał go tak zawstydzić czy co? Chłopak był dobrze zbudowany, ale łatwo można było się tego domyślić po jego sile, skoro bez najmniejszego trudu zdołał unieść Christiana za jego tunikę na apelu. Miał jednak kilka śladów głównie na plecach. Widać było, że w życiu oberwał już nieraz batem. Rany były już zaschnięte jednak nie całe ciało było nimi pokryte, a tylko kilka miejsc na plecach. Więc nie był jakiś naprawdę szpetny. Pamiątki z czasów, gdy był dzieckiem. Głodował, a musiał coś jeść, więc kradł ze straganów i różnych prywatnych ziem jedzenie by przetrwać. Czasem jednak dopadł go mściwy gospodarz, a skoro był dzieckiem to wydawało się najlepszą nauczką.

     

    Zastanawiał się, co teraz planuje kat skoro już wiedział, że ból nie jest mu obcy. Miał nawet ochotę mu powiedzieć by zastosował wynalazek zwany pastom do zębów, czując jego oddech, ale wolał już go nie prowokować. To co teraz? Może karze mu pokazywać swoje pokaleczone ciało i mówić innym, że to jego robota? Jednak to by było głupie, widząc starość tych ran tylko tępak by się na to nabrał. Gdy usłyszał kolejne słowa potwora poczuł ucisk w sercu, którego nie czuł, od kiedy był dzieckiem. 

     

    Przypomniała mu się jego matka, kobieta o długich blond włosach, błękitnych oczach i delikatnym ciele, która zawsze miała złote serce dla innych. Potem powrócił też obraz jego ojca przeciętnego mężczyzny o średniej długości ciemnych włosach i brązowych oczach. A następnie pojawił się przed oczami dzień, gdy ci byli mordowani, błagając o litość oprawców, a on leżał skulony, schowany i przerażony, nie mogąc nic zrobić. Nigdy więcej. Tylko to sobie powiedział w głowie, ale nie na głos. Jego oczy pozostały suche, ale opuścił lekko głowę jakby coś go trafiło. Nie był taki jak ich kaci. Nadal miał jakieś zasady, nawet będąc w akademii.
    Christian nic nie odpowiedział bestii gdyż miał nadzieje, że twardy chłopak przyjmie karę na siebie, w końcu pochodził od zawszan, taki kodeks byłby w ich stylu.

     

    - To oczywiste - powiedział Thomas, ale już bardziej przygnębionym głosem niż do tej pory. To jeszcze bardziej dawało Christianowi nadzieję. - Kolega sobie zasłużył - Teraz Christian zbladł, patrząc to na niego to na bestię, w końcu nie tego się spodziewał. - Najpierw bez powodu napadł na słabszą by się dowartościować, czego nie szanuje, a teraz jeszcze chciał zabić inną uczennice przez uduszenie. Tak przynajmniej wynikało ze słów wilków. Jest niewiele więcej wart niż brud spod paznokcia

    - Chwila! - wrzasnął przerażony Christian. - Ja też mam prawo wybierać! - Dalej jęczał próbując przekonać bestie. - Zostałem sprowokowany, ale nie chciałem nikogo zabić, to była tylko reakcja pod wpływem impulsu. Poza tym to on zakłócił przebieg ceremonii, ukazując kompletny brak szacunku, więc on zasługuje bardziej na karę niż ja. Proszę o wyrozumiałość - jęczał z nadzieją do kata.

  6. Alan i Sophie

    Dziewczyna patrzyła z obrzydzeniem na dwie współlokatorki, a właściwie rzucała im takie spojrzenia co jakiś czas, tak by nikt tego nie zauważył. Nadal nie rozumiała jak można było wpuścić kogoś takiego pomiędzy księżniczki i książęta. Mówi się, że nie powinno się oceniać książki po okładce, jednak one nie tylko nie wyglądały źle, ale miały też kompletny brak manier. Nawet nie potrafiły jeść jak należy. Zanim się tu pojawiły było tu tak przyjemnie, a teraz było okropnie. Naprawdę chciała by te dwie nie zdały po pierwszym dniu, bo przynosiły wstyd akademii. Nadal nie była pewna jak zdoła przetrwać całą noc z nimi. Zapewne strasznie chrapały, a może nawet zmienią się w jakieś wilkołaki o pełni księżyca, na samą myśl przeszły ją ciarki. Uśmiechnęła się delikatnie dopiero ponownie, słysząc Neryse i patrząc w jej stronę.

     

    - Oh tak, jest to wspaniałe miejsce - mówiła naprawdę szczerym entuzjastycznym głosem, zupełnie innym niż gdy rozmawiała ze Stephanie i Lisą. - Z samych naszych szczytów można podziwiać niekończącą się Puszczę, a pomimo śniegu nie jest tam zimno - Gdy słuchałem Sophie lekko posmutniałem. Nie byłem pewny czy jeszcze kiedykolwiek ujrzę dom. A przynajmniej w obecnej postaci... Nadal czułem niepewność tym wszystkim. Sophie jednak dalej mówiła. - Wielu artystów przyjeżdża do nas ze wszelkich stron by szukać natchnienia. Jednak ja nigdy nie byłam w podwodnych królestwach - kontynuowała z delikatnym uśmiechem. - To musi być naprawdę niesamowite mieć możliwość zwiedzenia tak wspaniałych miejsc, mi to jednak pewnie nigdy nie będzie pisane - dodała z lekkim westchnięciem i mocniej otworzyła oczy teraz słuchając Nerysy. - Naprawdę? - spytała podekscytowana. - Będę musiała ich koniecznie poznać - Teraz przynajmniej wiedziała, kim się zainteresować. Jednak musiała jakoś pozbyć się tej rudej dziewczyny by trzymała dystans od jej kuzyna. Tego by jeszcze brakowało. Gdyby coś takiego dostało się do rodziny wszyscy byliby zhańbieni. Pokręciła lekko głową, mówiąc sobie w myślach: Spokojnie Sophie nic takiego nigdy się nie stanie. Ponownie ponure myśli powróciły, gdy usłyszała jak ta prostaczka mówi do jej kuzyna. Mówiła do niego po imieniu. Od kiedy niby byli do siebie na ty? Najgorsze w tym wszystkim było, że Alan najwyraźniej nie zwracał na to uwagi.

     

    - Dziwne - powiedziałem z ciepłym uśmiechem, powoli rozdzielając swoje jedzenie nożem. - Rudowłosa dzikuska z mieczem? Nie słyszałem jeszcze o nikim takim, być może za mało słucham, jeśli kiedyś ją spotkasz możesz ją ode mnie pozdrowić, chętnie ją poznam - Mrugnąłem do Elisabateh, na co Sophie lekko się skrzywiła. - A więc pochodzicie z Lisiego Gaju i Gawadlonu? Szczerze mówiąc o ile o pierwszej krainie słyszałem i nie miałem niestety nigdy szczęścia tam być, tak o twym domu Elisabeth wiem naprawdę niewiele - Lekko spochmurniałem, myśląc nad tym wszystkim. - Od dawna byłem przeciwny praktyce Dyrektora, który co jakiś czas odwiedza twój dom. Nie wiem jak można w dobry sposób wyjaśnić oddzielania kogoś od rodzin i przyjaciół - Zacisnąłem lekko pięść na sztućcu.

    - Alan przestań - wtrąciła nagle Sophie z lekkim oburzeniem. - Znów wyciągasz te swoje paranoje

    - Masz racje, zapewne - odrzekłem bez przekonania, ale miała racje, to były domysły, na które nie miałem dowodów. - Wybacz mą ciekawość, ale nigdy nie spotkałem Czytelniczki, czy powiesz mi coś więcej o swym domu, o ile to możliwe - Sophie znów się skrzywiła.

    Miałem nadzieje, że Elisabeth nie będzie przez to zbyt smutna lub nie wyraziłem swego pytania źle, w sposób, który mógłby ją zdenerwować. Po prostu chciałem wiedzieć. Ponadto trochę dziwnie czułem się w jej obecności, co starałem się ukryć.

  7. Crystal cień

    - Nie wiem, co dostaniesz to Crystal nadzoruje te operacje i ona powie, co masz zrobić - warknęła bardziej wściekła niż kiedykolwiek jakby nie chciała tego kontynuować. Przez całą resztę drogi nic już nie mówiła aż nie dotarli do gabinetu gdzie właśnie czekała Crystal. Jednak nim tam weszli tuż przed drzwiami rozległ się przeraźliwy damski wrzask, który rozniósł się po całym budynku. Volcanic tylko lekko zmrużyła oczy jednak nic nie powiedziała powoli pchając drzwi by je otworzyć. Gdy tylko weszli do środka można było ujrzeć na ziemi coś, co najpewniej kiedyś było ciemnowłosą kobietą a teraz były to wysuszone zwłoki pozbawione życia, nad którymi stała Crystal. Machnęła cienistym kopytkiem na dwóch ludzi a ci odpięli ciało z łańcuchów i zaczęli je ciągnąć ku wyjściu. Dopiero wtedy spojrzała na, Volcanic która lekko przełknęła ślinę i rozłożyła mapę na stole. Mroczna postać zlustrowała mapę wzrokiem i podeszła do niej chwile patrząc.

     

    - Idealnie chyba mam wspaniałe miejsce by to sprawdzić - skierowała wzrok na jednego mężczyzn w tłumie. - Ty idź rozmieścić ładunki w tym miasteczku - wskazała mrocznym kopytkiem na niewielki obszar kilkadziesiąt kilometrów dalej. Musiał być bardzo słabo zaludniony patrząc na mapę. Mężczyzna lekko się ukłonił i wyszedł. Crystal spojrzała po kolejnej grupie 8 ludzi. - Gdy skończy wy sprawdzicie efekty - spojrzała teraz prosto na Cyrusa. - Natomiast ty chłopcze pójdziesz z nimi. Dadzą ci odpowiednie rzeczy byś wrócił cały i pod żadnym pozorem nie rób nic głupiego. To nie jest groźba a ostrzeżenie przed konsekwencjami tego, co może nastać, dlatego słuchaj wszystkiego, co mówią - jeden z mężczyzn podszedł do Cyrusa.

    - Chodź im szybciej tym lepiej

     

    Snow Night/ Ewelina Szymańska

    - Każdy zasługuje na drugą szansę sama mi to kiedyś powiedziałaś - odrzekła ze smutkiem w głosie słysząc słowa Anny. - Czy ja, więc na nią nie zasługuje? - spytała załamanym głosem. Naprawdę żałowała, że tak ją zraniła. Nigdy nie sądziła, że tak jej będzie szkoda podmieńca. Jednak nie tak chciała to wszystko skończyć. - Zachowałam się głupio i impulsywnie to prawda jednak, jeśli odejdziesz to nigdy nie otrzymam tej szansy - lekko pociągnęła nosem mówiąc dalej. - To, co powiedziałaś wbrew pozorom dotyczy też mnie, bo nie mam już innej rodziny poza Goldingiem. A ja muszę wiedzieć, co się wtedy stało i o co chodzi z tym zaklęciem, bo się o niego martwię - lekko westchnęła. - Jeśli ty mi nie powiesz on to zrobi po powrocie. Sama, więc zdecyduj z czyich ust lepiej by to padło? - pierwszy raz poczuła się tak pewnie. Jednak musiała po prostu wiedzieć. Naprawdę była gotowa również wypytać o to Goldinga a łatwo pozna, kiedy skłamie, bo on nic nie umiał przed nią ukryć.

  8. Thomas i Christian

    Przez całą drogą jaką Thomas był tarmoszony przez wilki nic nie mówił ani nawet nie jęczał. Jedyne dźwięki, jakie wydał to warknięcia, gdy któraś z tych poczwar za mocno wbiła mu szpony w skórę. Gdy zaczęli zbliżać się do bardziej mrocznych korytarzy lekko tylko zmrużył oczy przyglądając się pomieszczeniom, ale nadal próżno w nim było widzieć strach. Jedyne, co go naprawdę irytowało, to fakt, że był naprawdę głodny. Zabiłby za jakąś dobrą pieczeń. Nie sądził jednak by w sali udręki chcieli go czymś poczęstować poza kanapką z bólu i cierpienia. W pewnym momencie zaczął odczuwać, że jest mu nawet zimno do tego stopnia, że pojawiła się gęsia skórka, no i jeszcze ten smród...

     

    Żadna jednak z tych rzeczy nie zirytowała go tak bardzo jak znajomy głos. Spojrzał kątem oka na Christiana, który był blady jak ściana i jęczał w stronę wilków by go puściły, że to jakaś pomyłka i został sprowokowany. Tak jak to, że jest niewinny i prosi o jeszcze jedną szansę. Przecież to nie tak miało być. Thomas miał cierpieć, a nie on. Wszystko przez tamtą przeklętą wiedźmę, którą teraz przeklinał. O ile normalnie by Thomasa bawiło, że ten szkodnik też tu trafił, to jednak z jakiegoś powodu nie potrafił się teraz tym cieszyć, zupełnie jakby miał wrażenie, że stało się coś złego. Co on tu robił? Na pewno nie był tu za to, co zaszło podczas rozpoczęcia, więc, za co tu trafił?

     

    W końcu najwyraźniej dotarli na miejsce. Thomas spoglądał ze zmarszczonymi brwiami na pomieszczenie, ale Christian zbladł jeszcze bardziej. Gdy byli przypinani do łańcuchów, Thomas nawet nie drgnął, podczas gdy Christian próbował się wyrywać krzycząc by porozmawiali z panią dziekan, bo jego kara nie była z nią uzgodniona. Thomas widząc narzędzia tortur jak i wystrój wiedział już, że władował się w niezłe bagno. Dziś zapewne nawet nie zaśnie od bólu jaki mu tu zadadzą. Christian za to zaczął szarpać się w łańcuchach, chcąc się uwolnić. Oboje raptownie zamilkli na widok swojego kata. Dopiero, gdy zaczęto mówić ich przewinienia, Thomas spiorunował Christiana wzrokiem.

     

    - Kogo próbowałeś udusić? - warknął w jego kierunku, teraz też szarpiąc się w łańcuchach.

    - Zamknij się - pisnął przerażony cienkim głosem Christian, nie spuszczając z oczu Bestii. Thomas mimo to nie dawał za wygraną.

    - Komu chciałeś zrobić krzywdę?! - Teraz zaczął jeszcze bardziej się wyrywać w jego stronę, zupełnie ignorując Bestie w odróżnieniu od Christiana, który jak tylko zobaczył jak Bestia zbliża się do swoich narzędzi zbladł bardziej niż do tej pory i nagle zemdlał. Thomas patrzył na niego z niedowierzaniem. Co za mięczak. Pokręcił głową i spojrzał na Bestie. - Zakładam, że kochasz swoją pracę. Nie sądzisz, że sam pokaz twojego domu to już dla poniektórych jak widzisz wystarczająca kara?

  9. Snow Night/Ewelina Szymańska

    Z reguły nigdy nie dawała się ponosić emocjom. Jednak sama myśl o tym, że Golding mógł być jednym z wielu kucyków, które służyły jej tylko za posiłek wprowadzała ją w złość. Po tym, co wcześniej słyszała było jej nawet przez chwilę szkoda Anny i jej pobratymców. Jednak sama myśl, że jej ukochanego kuzyna mogło coś takiego spotkać odegnało z niej całe współczucie. Dopiero, gdy usłyszała kolejne słowa kobiety zaczęła znów do niej wracać równowaga. Pocałunek zaklęcie? Co to wszystko miało znaczyć? Jednak nie to ją trapiło a to jak potraktowała Lust, mimo że ta nic właściwie nie zrobiła. Opuściła lekko głowa zażenowana a ostatnie słowa kobiety była jak szpilka godząca w jej serce. Nagle wstała i pobiegła w jej stronę.

     

    - Naprawdę mi przykro proszę wybacz mi - powiedziała załamanym głosem. - Golding jest dla mnie jak starszy brat i zależy mi na jego dobrze. Ale sama zapewne to wiesz - odrzekła podnosząc lekko głowę. - Naprawdę chce wiedzieć spróbuje bardziej nad sobą panować, ale muszę wiedzieć, o co chodziło z tym zaklęciem i dlaczego je rzucono na niego

  10. Alan i Sophie

    Spoglądałem z zaciekawieniem na pięknie udekorowaną jadalnie, jeśli można było ją tak jeszcze nazwać. Z drugiej zaś strony ja i Sophie przywykliśmy do podobnych już warunków na naszym dworze. Jednakże Sophie spoglądała na wszystko będąc zupełnie oczarowaną. Niemal westchnęła, gdy spoglądała na błękitny las za oknami. Obserwowała z zachwytem kolumny jak i żyrandole, nie mogąc się napatrzyć. Wzrokiem oceniała również wygląd obrusów i krzeseł, przy których mogliśmy usiąść. Gdy Sophie stanęła dobrą chwilę patrząc na fontannę, ja zacząłem rozglądać się za odpowiednim miejscem, a te szybko rzuciło mi się w oczy. Uwielbiałem jeść na świeżym powietrzu.

     

    Wszyscy zgodzili się z moją decyzją, więc pozostało nam tylko jeszcze wziąć posiłek. Sophie na swój talerz wybrała sobie tylko sałatkę. Nie byłem do końca pewny jak ona jest w stanie wytrzymać jedząc tylko coś takiego. Ja natomiast nie miałem zamiaru sobie żałować. Niewiele mnie obchodziło, że nie jestem w domu. Miałem w końcu w planach nocny trening, gdy tylko wszyscy zasną. Uwielbiałem nocą patrzeć na gwiazdy i ćwiczyć z mieczem pod ich blaskiem. Chętnie się również przekonam czy widok na nie jest tu lepszy niż w domu. Tak więc na moim talerzu znalazło się kilka bułek ser i wędliny. Sophie spojrzała na zawartość mojego talerza jakby czegoś się domyślała, ale zaraz się tylko uśmiechnęła i ruszyła. Gdy tylko znaleźliśmy się na miejscu, zdjąłem swój miecz z pleców i położyłem go za sobą na ziemi, jak zawsze na rękojeści błękitny kamień świecił zimnym światłem. Chwilę później też wszyscy zaczęliśmy nasz posiłek. Sophie zaczęła zgarniać pomału swoją sałatkę biorąc niewielkie ilości dania na widelec, podczas gdy ja rozpracowywałem swoje danie. Wtedy też zaczęły się rozmowy. Sophie delikatnie się uśmiechnęła do Nerysy.

     

    - Czytałam o twojej krainie - odrzekła z miłym uśmiechem, nawet nieudawanym, bo cieszyła ją w końcu rozmowa z księżniczką na poziomie, a nie z tamtymi niby księżniczkami. - To naprawdę niesamowite, że jesteś córką syreny - kontynuowała szczerze się uśmiechając. - Pochodzę ze Śnieżnych Wzgórz, a dokładniej z Locketrop. Moja mama jest siostrą obecnego króla - opowiadała lubiąc jak zawsze mówić o sobie. Spojrzałem nagle na Kato, słysząc jego pytanie. Nie bardzo lubiłem mówić kim jestem, bo zawsze się z tym dziwnie czułem. Mimo to musiałem odpowiedzieć, bo tak wymagała wychowanie.

    - Podobnie jak Sophie pochodzę ze Śnieżnych Wzgórz - odparłem ze słabym uśmiechem. Reszty nie było potrzeby dodawać. Wiedzieli już zapewne, że skoro Sophie to moja kuzynka, a jej matka jest siostrą króla, to ja byłem następcą tronu, ale nie odnosiłem się z tym tytułem, jak zawsze. Spojrzałem kątem oka na Sophie. - Jesteś pewna, że się tym najesz? - Ta w odpowiedzi lekko się uśmiechnęła .

    - To miłe, że się o mnie troszczysz, ale damy naprawdę więcej jeść nie muszą, nam taki posiłek wystarcza - Nagle jednak zmarszczyła lekko brwi, widząc kto się do nich kieruje i niemal się skrzywiła, widząc co mają na talerzach. Gdy ta ruda przybłęda zajęła miejsce obok jej kuzyna miała jej ochotę powiedzieć, że tu nie ma już miejsc. Za kogo ona się uważała? Myśli, że dostała różę i już wszystko może? Ja natomiast lekko się uśmiechnąłem widząc posiłki Lisy i Stephanie.

    - Twoja teoria została obalona, Sophie, damy też muszą czasem zjeść - powiedziałem, szczerze się uśmiechając w kierunku Elisabeth.

    - Gdyby je jeszcze można było określić, chociaż jako dziewczyny - burknęła pod nosem, tak żeby nikt nie słyszał. Co jakiś czas rzucała nieprzyjemne spojrzenie zwłaszcza Lisie, ale robiła to tak by nikt nie widział. No może tylko ruda dziewczyna mogła to zauważyć.

    - Witaj ponownie Elisabeth - Nie ukrywałem swojego dobrego nastroju przy każdym słowie. - Wybacz, że tak was zostawiliśmy - dodałem z uniżeniem. - Sophie naprawdę się bała po tym incydencie i chciała szybko wyjść, mam nadzieje, że nie macie nam tego za złe - powiedziałem lekko opuszczając głowę ze wstydem, na co Sophie niemal się skrzywiła.

  11. Volcanic Storm

    Kobieta akurat przebywała w jednym z pokojów. Widać było zarówno po jej zachowaniu jak i minie, że nie była zadowolona z obecnej sytuacji. Ciężko jednak było stwierdzić czy powodem był niedawny ból zadany jej przez Crystal czy raczej cała ta operacja. Rozrzucała wszystko po pokoju szukając mapy, o którą wcześniej prosiła jej pani. W końcu udało jej się znaleźć papier, którego szukała. Rozwinęła go na biurku chcąc się upewnić, że jest właściwa. W tym właśnie momencie niemal odskoczyła słysząc głos Cyrusa. Zmarszczyła lekko brwi i zwinęła mapę.

     

    - A jak myślisz? - odparła zdenerwowana jakby to pytanie było zupełnie nie na miejscu. - Operacja Pandora jest niebezpieczna. Jeśli coś pójdzie nie tak wszyscy zginiemy i nie będzie, o co już walczyć. Crystal musi być naprawdę zdesperowana, że po to sięga - westchnęła ciężko. - No nic musimy jej zaufać. Na pewno wie, co robi. A teraz chodź - odrzekła powoli opuszczając gabinet.

     

    Snow Night/Ewelina Szymańska

    Dziewczyna lekko się uśmiechnęła pomimo wszystkiego, co niedawno padło. Słysząc w ustach Anny, że dorasta w jej oczach. Nie bardzo wiedziała, dlaczego ale było to miłe. Jej uśmiech zaraz jednak zmienił się grymas gniewu, jakiego wcześniej nie było u niej widać. Powiedziała właśnie coś, o czym mogła wiedzieć tylko ona i Golding. Jednak była pewna, że ona nigdy nie opowiadała takich historii Annie. A tym bardziej była pewna, że jej kuzyn by nigdy się nie zwierzał z takich rzeczy. On był jak zamknięta książka, której nie sposób było otworzyć. Szybko, więc połączyła fakty z tym, co wcześniej słyszała.

     

    - Żerowałaś na moim kuzynie?! - wrzasnęła niemal wściekle ledwo powstrzymując kipiącą furię. Pierwszy raz można ją było zobaczyć w takim stanie. - Golding na pewno nie poszedł do twojego klub on taki nie jest - warknęła ledwo powstrzymując krzyk. - A więc tak to było. Uratował ci życie poprzez żer na nim?! To, dlatego ta rozmowa chciałaś mi powiedzieć, co mu zrobiłaś?! Czujesz się z tego dumna? - pytała wściekle patrząc teraz na Annę jak na trędowatą.

  12. Christian

    Chłopak wpatrywał się z ponurym uśmiechem na Elvire. To było nawet lepsze teraz, bo mógł upiec dwie pieczenie na jednym rożnie. Najpierw Thomas, który trafił do sali udręki zostanie złamany za wszystko co mu zrobił, a teraz jeszcze ona. Nie do końca to rozumiał, ale najwyraźniej z jakiegoś powodu jego współlokatorowi na niej zależało. Przynajmniej takie odnosił wrażenie. Bo niby jakim cudem twardy Thomas, który nikogo się nie bał przy niej stawał się niemal potulny? Irytował go jednak fakt, że ta nie pokazała na twarzy ani krzty lęku. Nie podobał mu się jej wyraz twarzy. Najwyraźniej próbowała udawać twardą, a wiadomo było, że taką nie była. Zaraz nie będzie w stanie dalej udawać. Spojrzał jak próbuje swymi dłońmi odpędzić jego. Była taka żałosna i słaba. Mógł jej teraz po prostu skręcić kark. Była tylko mocna w gębie. Thomas, chociaż potrafił zmieniać groźby w czyn, a ona? Była teraz na jego łasce.

     

    Nagle wrzasnął z bólu i trochę rozluźnił uścisk w chwili, gdy jedna z tych przeklętych wiedźm go zaatakowała. Miał ochotę ją uderzyć i pokazać, kim ona jest w jego uznaniu. Nim zdążył otworzyć usta wrzasnął głośniej w kierunku, Kim, przezywając ją przeklętą jędzą. Jego dłoń coraz bardziej rozluźniała się na szyi Elviry, ledwo był ją już w stanie trzymać. Wpatrywał się na wszystkie trzy wiedźmy z niezwykle wściekłym wzrokiem jakby nim chciał je zabić. Nim jednak cokolwiek zrobił, poczuł łapsko wilka na sobie. Tym razem w odróżnieniu od Thomasa, słysząc o sali udręki niemal cały zbladł. Nic już nie zrobił i nawet nic nie mówił, nie chcąc się narażać potworom by te zrobiły mu coś strasznego. Zresztą i tak już zapewne dostała nauczkę i będzie wiedziała gdzie jej miejsce.

  13. Snow Night/Ewelina Szymańska

    Nie mogła uwierzyć w to, co teraz usłyszała. Kucyki zawsze uważały podmieńce za potwory. Bezlitosne monstra gotowe zrobić wszystko by zaspokoić swój apetyt. Wiele bitew stoczyły oba gatunki i ciężko było wyliczyć, kto na nich lepiej wychodził. Jednak nigdy nie próbowano się doszukać drugiego dna. Nikt nigdy nie pomyślał, że egzystencja tych istot to klątwa od momentu narodzin. Oczywiście, jeśli nie kłamała a na to nie wyglądało. To, dlatego Golding jej właśnie zaufał? Było mu szkoda zarówno jej jak i jej gatunku? Ciało doskonałe, ale, za jaką cenę. Na dodatek świadomość tego na ilu kucykach żerowała wprawiała ją w jeszcze większy szok. Nie mogła po prostu uwierzyć w to, co słyszała.

     

    - Nie rozumiem - powiedziała lekko drżącym głosem. - To jest przecież niemożliwe byś posiadała aż tyle wspomnień - mówiła lekko kręcąc głową w zaprzeczeniu. - Nie jestem psychologiem jak Magda, ale wiem, że od takiej ilości informacji można oszaleć. Żaden umysł by tego nie pomieścił - spojrzała poważnie na Lust. - Jeśli to prawda to nie zatraciłaś samej siebie dawno temu?

  14. Alan i Sophie

    Czułem jak Sophie prowadzi mnie w gromadzie innych zawszan. Nie wiem czemu, ale przez chwilę nawet miałem wrażenie, że robiła wszystko byśmy oddalili się jak najdalej od Elisabeth. Swoją drogą nigdzie już jej nie widziałem. Tylko dlaczego rozmyślałem właśnie o niej? Przecież nie była pierwszą księżniczką, jaką spotkałem, a nawet się za nią nie uważała. Może spowodowane było to tym, że zawsze szkoda mi było czytelników, a ona była pierwszym, którego poznałem? A jednak, gdy ujrzałem ją pierwszy raz już w zbrojowni, nie mogłem wyrzucić z głowy tajemniczej rudej dziewczyny, która była pierwszą, jaką zobaczyłem jak sięga po miecz by się bronić. Potem podczas rozpoczęcia ponownie ją spotkałem. Nigdy z żadną dziewczyną nie rozmawiało mi się tak dobrze jak właśnie z nią. Nie traktowała mnie jak księcia czy następcę tronu, a jak zwykłego chłopaka jak byśmy byli sobie równi. Widziała we mnie więcej niż inne. Moja róża miała być kierowana przeznaczeniem... Czy to było możliwe? Ale to nie miało sensu, my się nawet nie znaliśmy. Poza tym nawet nie była mną zainteresowana. A czy ja byłem nią? Dała mi możliwość odebrania jej róży, ale nie potrafiłem tego zrobić. Nie tylko dlatego, że to było niegodne. Moje serce mówiło mi, że nie mogę tego zrobić. Tylko dlaczego? Tyle pytań, a odpowiedzi brak.

     

    - Alan? - Nagle oprzytomniałem słysząc głos Sophie i zaraz spojrzałem na nią.

    - Wybacz zamyśliłem się trochę - powiedziałem z lekkim uśmiechem. Na co ta zaczęła na mnie spoglądać podejrzliwie.

    - Zwykle ci się to nie zdarza. Powiesz, o czym tak myślałeś? - spytała cały czas na mnie spoglądając.

    - To nic ważnego, Sophie. Po prostu brakuje mi domu - Mrugnąłem kilkukrotnie, myśląc nad tym, co powiedziałem. Czy ja właśnie skłamałem Sophie? Ale dlaczego to zrobiłem? Czemu nie powiedziałem prawdy? Nagle spostrzegłem jak zbliżyli się do nas inni zawszanie, z którymi wcześniej nie rozmawiałem. Dwoje książąt i kolejna urokliwa księżniczka. Słysząc słowa jednego z książąt lekko się uśmiechnąłem.

    - Miło was poznać Kato, Neryso oraz Odionie - powiedziałem spokojnie. - Ja jestem Alan ze Śnieżnych Wzgórz - Uścisnąłem dłonie książąt i lekko ukłoniłem się księżniczce - To jest... - wskazałem dłonią na Sophie, która spoglądała na grupę zawszan z zaciekawieniem. - Moja kuzynka, Sophie - Słysząc swoje imię dziewczyna lekko dygnęła. - No i nasz przyjaciel już się przedstawił. Grzechem byłoby nie skorzystać z takiej oferty

     

    Sophie spojrzała, to na kuzyna to na grupę zawszan. Ona na pewno nie uważała tego Aidana za przyjaciela, nawet go nie znała. Nie przypominał nawet księcia. Natomiast ci dwaj książęta też nie byli w jej typie. Marzyła, że jej książę będzie miał twarz niczym anioł, lekko zadarty nos, piękne ciemne włosy oraz równie ciemne jak jej oczy. A jego postury wszyscy będą mu zazdrościć. U nikogo z tej grupy nie mogła czegoś takiego zobaczyć. Jedynie księżniczka wyglądała przyzwoicie i to właśnie z taką by chciała dzielić komnatę. A nie z tamtymi dwoma strasznymi dziewczynami. Nie bardzo chciała korzystać z oferty obcych zawszan, ale słysząc, że Alan się godzi nie mogła odmówić, bo by się jeszcze zdradziła. Więc skinęła lekko głową z czarującym uśmiechem w kierunku zawszan, którzy do nich dołączyli i ruszyła wraz z nimi w kierunku wolnych miejsc. Na całe szczęście zgubili tę rudą dziewczynę, pomyślała. Nie będzie więcej mieszać jej kuzynowi w głowie. Przy odrobinie szczęścia więcej się nie spotkają, a przynajmniej jej kuzyn jej nie spotka, bo ona póki co jakiś czas będzie dzielić z nią pokój...

  15. Snow Night/Ewelina Szymańska

    Duszę? Pomyślała zdziwiona kilka razy mrugając. To pewnie była przenośnia na coś innego. Pewnie znaczenie tej przenośni znała tylko ona i Golding. No, bo jak niby dusza mogła na coś odpowiedzieć? Każdy wiedział, że duszy nie można zobaczyć czy dotkną była rzeczą, w którą się wierzy a jednak nie sposób cokolwiek z nią zrobić nawet zobaczyć. Jednak nadal nie chciała wierzyć by kucyki były tak zdemoralizowane jak mówi. Być może uwiodła kilku ogierów, ale tego nie można było zapewne określić nawet, jako pełny procent populacji. Ulżyło jej jednak, że Forest nie bardzo o tym wszystkim wiedziała. Jeszcze pękłoby jej delikatne serce. Tak wiele w życiu już przeszła.

     

    - Nie wiem jak pojmujesz granice czasu, ale 22 lata z pewnością nie jest ponad połową życia. Miałaś go jeszcze wiele przed sobą a nawet, jeśli żyłaś tyle u nas to skąd wiadomo, że nie żywiłaś się na jednym osobniku rok lub kilka miesięcy z tego wynika, że nie mogłaś poznać aż tyle kucyków - lekko westchnęła i znów spojrzała na Annę. - Nie chcesz już być podmieńcem prawda?

  16. Thomas i Christian

    Chłopak nawet nie próbował się opierać, gdy wilki go tarmosiły. Wiedział, że i tak nie ma to sensu. Walka z innym nigdziarzem gołymi rękoma to jedno, ale te bestie były od niego znacznie silniejsze, nie mówiąc o ich atutach w postaci pazurów i kłów. Poza tym miały przewagę liczebną. Gdyby nawet jakimś cudem zdołał stawić opór tej dwójce z kolejnymi już by nie miał najmniejszych szans. Niewiele go obchodziło, co myślą teraz o nim inni. Czy uznają go za idiotę lub będą się go bali, nie miało znaczenia. Zachowanie Christiana strasznie go zirytowało i zasłużył sobie na to. Niczego nie żałował. A jeśli sądzili, że jakieś tortury go złamią to jeszcze go nie znali. Nie pierwszy raz będzie czuł ból. Dawno już pogodził się z takimi odczuciami.

     

    Natomiast Christian opuszczał sale, idąc w okolicy innych nigdziarzy. Cały czas jego wzrok wędrował za ciągniętym przez wilki chłopakiem. Czuł ogromną satysfakcje na samą myśl na to, co będzie się tam z nim działo. Zasłużył sobie na to już na początku, gdy go zaatakował na brzegu. Musiał czekać, ale zemsta się dopełniła. Jedyne czego żałował to, że dziekan nie pozwoli popatrzeć jak żałośnie będzie skomlał z bólu. Wyszczerzył lekko zęby widząc jak wilki go szarpią. Miał ochotę zachować ten obrazek na zawsze w głowie. Nagle, co innego zwróciło jego uwagę, a mianowicie ta niby nigdziarka. Skierował na nią wzrok spokojnie słuchając. Gdy usłyszał jej słowa w jego oczach pojawiła się furia. Nawet nie zwrócił uwagi na dwie inne dziewczyny, bo po co? W jednej chwili szybko wyciągnął rękę i chwycił, Elvire za gardło, zaciskając dłoń na jej szyi. Na jego twarzy pojawił się wręcz morderczy uśmiech.

     

    - Ostatnim razem Thomas mnie zatrzymał jednak teraz go tu nie ma - mówił z satysfakcją w głosie. - Nie wiem, czemu on sobie tak pozwala, ale ze mną tak nie będzie, rozumiesz? - spytał, ale nie czekał na odpowiedź, bo wiedział, że i tak nie jest w stanie jej udzielić. - Ty i on nawet nie jesteście prawdziwymi nigdziarzami, a tylko udajecie - splunął na ziemię. - Gdy zostanę czarnym charakterem on skończy jako pies, a ty jako kot i będę patrzył z radością jak szarpie cię w zębach - dodał z naprawdę nieprzyjemnym uśmiechem.

  17. Snow Night/Ewelina Szymańska

    Coraz więcej informacji wywoływały coraz większe wybuchy emocji u Snow, które starała się ukrywać jednak, co jakiś czas jej mimika ukazywała zdziwienie czy złość. Domyślała się, co miała na myśli mówiąc o poniżaniu się. W końcu każdy wiedział, co takiego podmieńce wyrabiały w tych klubach. Co mówiąc szczerze było odrażające i tak mówiła wcześniej Lust upadlające. Jednak podmieńce, które to robiły to jedno. W końcu robiły to by przetrwać, ale kucyki, które korzystały z usług takich domów to było zupełnie odrażające. Nie wierzyła jednak by Golding był jedynym kucykiem, który nie uległ. Z pewnością pełno było ogierów, które nawet nie postawiły kopyta w takim miejscu.

     

    - To chyba poznałaś naprawdę mało kucyków - odrzekła lekko zaciskając zęby na samą myśl o tym. - Jestem pewna, że tylko zdecydowana mniejszość ulegała. Golding nie był w tym wypadku jedynym jestem pewna - mówiła niemal gniewnie jednak zaraz ponownie się uspokoiła. - Znałaś, więc Goldinga dobrze a czy Forest Song także znałaś? - spytała podnosząc wzrok. Była ciekawa jak wiele wiedziała o jej kuzynie i jego życiu osobistym.

  18. Golding Shield/Karol Patris - Crystal/Felicja Romanis

    Otworzyłem szeroko oczy widząc, co chce zrobić księżniczka. Jednak nim zdążyłem zareagować lub cokolwiek zrobić było już po wszystkim. Księżniczka wyrwała igłę z żyły, na co niemal się skrzywiłem. Widziałem w życiu wiele jednak takie widoki nigdy nie należały do przyjemnych przynajmniej dla mnie. Zdziwiłem się jednak widząc rozbawienie u księżniczki po czymś takim. Naprawdę potrafiły mnie zadziwić. Podobnie jak księżniczka Celestia nie byłem jednak zadowolony widząc, że zaczęła kierować się do Crystal. Uspokoiłem się jednak lekko słysząc, że ta niema zamiaru się przemęczać. Gdy dłoń Luny dotknęła czoła, Crystal na twarzy kobiety zaczęły pojawiać się powoli naturalne barwy a oddech się uspokoił. Spoglądałem na to wszystko w milczeniu. Zdecydowałem się otworzyć usta dopiero, gdy zaczęliśmy wychodzić.

     

    - Czy mam zostać by jej pilnować? - spytałem w końcu dotrzymując im kroku. Nadal się czułem temu wszystkiemu częściowo winny i chciałem jakoś naprawić swe błędy. Nie chciałem również by stało się coś nieprzewidzianego z kobietą, którą tu zostawiamy. W końcu od niedawna jest wolna i zupełnie nie zna obecnego świata.

     

    Crystal cień

    Volcanic nic nie zdążyła odpowiedzieć już Cyrusowi, bo nagle cienista istota wyglądała jakby przez chwilę zaczęła zanikać aż w końcu otworzyła czerwone ślepia. Zaczęła wpatrywać się we wszystkich wokół i nie ruszała się niczym posąg. Nikt nawet nie otworzył ust tylko wszyscy patrzyli na mroczną istotę w milczeniu. W końcu Crystal uniosła cieniste kopyto przed swoje oczy. Połączenie zostało przerwane. Zanim jednak to nastało znów poczuła obrzydliwą ingerencje pani nocy. Musi odzyskać ciało. Chciała zrobić to inaczej. Ale skoro nie pozwalają jej na dręczenie jej psychicznie posunie się dalej.

     

    - Przygotujcie projekt Pandora - odparł ponury głos istoty. Wszyscy słysząc to zbledli przerażeni. W końcu na przód wyszła Volcanic, która jakby zebrała w sobie odwagę.

    - Pani... - mówiła drżącym głosem. - Nie jesteśmy gotowi, jeśli wymknie się spod kontroli to wszyscy zginie... - w tym momencie oczy istoty zaświeciły się a po pomieszczeniu rozniósł się wrzask kobiety, gdy padła na ziemię jęcząc. W końcu jednak ból się zakończył i mogła się słabo pozbierać.

    - Volcanic więcej zaufania sądzisz, że skazałabym was na śmierć? Jesteście dla mnie jak dzieci - powiedziała bardziej ciepło. - A teraz przynieś mi mapę chce wybrać dobre miejsce. Chce tylko zademonstrować, co możemy a nie już otwarcie tego użyć na wszystkich - kobieta nic już nie powiedziała tylko kiwnęła głową i odeszła. Nagle wzrok Crystal powędrował na Cyrusa. - Witaj chłopcze. Myślę, że wiem, co na początek będziesz mógł zrobić

     

    Snow Night/Ewelina Szymańska

    Była krok przed gwardią i księżniczkami? Ale to było niemożliwe niby jak? Pomyślała Snow z niedowierzaniem, gdy tego wszystkiego słuchała. Jednak miała racje, co do tego, że Golding nigdy by nie złamał prawa. Jednak podmieńce były poszukiwane, więc czy zatajanie wiedzy nie było jego łamaniem? Czy Golding mógł mieć poczucie winy, że skazał podmieńce na głód i być może śmierć? To by do niego pasowało. Jednak, gdy mówiła dalej Snow nie wiedziała, co myśleć. Jak mogła przyjść do niego z własnej woli i dlaczego? Odłamek?

     

    - Czyli mam rozumieć, że udając kucyka chciałaś zgłosić gwardii że jakiś odłamek niemal cię zabił jednak zamiast tego napotkałaś Goldinga opowiedziałaś mu o wszystkim i tak się poznaliście? - pytała z niedowierzaniem. - Nadal jednak nie rozumiem, czego byłaś taka ciekawa w stosunku do mojego kuzyna? W Canterlocie było pełno innych gwardzistów. Dlaczego i jak to właśnie jemu uprzykrzałaś życie? - pytała cały czas na nią spoglądając. Ta rozmowa stawała się dla niej naprawdę trudna.

  19. Alan, Sophie i Thomas

    Uśmiechnąłem się ciepło w kierunku Elisabeth widząc jej reakcje na strach Sophie. To wskazywało, że dziewczyna musiała mieć dobre i troskliwe serce, zresztą widać to było po jej oddaniu dla przyjaciółki, której pisane było inne życie. Niestety nadziei nie było, bo wiedziałem dobrze jak się to musi skończyć, a mówienie sobie inaczej jest oszukiwaniem samego siebie. Jednak to nie ja chciałem być tym, który złamie serce tej dziewczynie i odbierze nadzieje, zresztą i tak by mi pewnie nie uwierzyła. Poczułem nagle jak Sophie mocniej do mnie przylega. Przeniosłem teraz wzrok na nią. Dawno jej takiej nie widziałem z naszej dwójki to zawsze Sophie była tą, która potrafiła się odnaleźć się w tłumie. Nie wiedziałem, że jest jej tutaj tak ciężko.

    Sama Sophie spojrzała kątem oka na dziewczynę tak by jej kuzyn tego nie widział. Czyżby się pomyliła? Może jednak jej kuzyn wcale jej nie interesował. Poza tym mówiła, że chce stąd uciec. W sumie nie byłaby zła gdyby uciekła do tej Puszczy i nie wróciła. Wszystko jej psuła, a tron był tak blisko.

     

    Gdy przemówienie zaczęło dobiegać końca powoli wstałem z miejsca. Sophie nie chciała odstąpić mnie na krok. Dalej szła jakby lekko przestraszona obok mnie. Najwyraźniej nadal bała się tych nigdziarzy niedaleko.
    Sophie miała zamiar na kolacji zająć miejsce obok kuzyna tak by ruda dziewczyna przypadkiem nie próbowała siadać obok niego. Niech sobie siedzi obok tej drugiej plebejuszki i się nie miesza w nieswoje sprawy. Musiała być pewna, że zapomni o jej kuzynie raz na zawsze. Alan był dla niej za miły zbyt bardzo współczuł tym Czytelnikom.
    Zarówno Sophie jak i ja otworzyliśmy szeroko oczy widząc jak ruda dziewczyna idzie do nauczycieli, a jeszcze większy był szok, gdy usłyszeliśmy jej pytanie. Spojrzałem na nią kątem oka.

     

    - Nikt nie widział Dyrektora od czasu wielkiej wojny, więc nawet nikt nie wie czy jest dobry czy zły... - szepnąłem w kierunku Elisabeth. Nie byłem w stanie dokończyć, bo Sophie zaczęła szarpać mnie za ramię ze smutkiem w oczach mając nadzieje, że pójdziemy dalej. Kiwnąłem lekko głową i powoli z nią ruszyłem.

    W tym samym czasie Thomas szedł ponuro w asyście wilków na swoją karę. Nie było widać po jego minie strachu przed tym, co go czeka. Wstydu też nie można było u niego zauważyć zupełnie jakby niczego nie żałował. Wymijał innych uczniów nawet na nikogo nie patrząc jakby duchem był zupełnie innym miejscu. Ciężko było stwierdzić nad czym tak głęboko rozmyślał.

  20. Snow Night/Ewelina Szymańska

    Mrugnęła kilkukrotnie słysząc wytłumaczenie Lust jakby coś ważnego do niej doszło. Nie mogła się dziwić jej wyborowi skoro nie chciała śmierci swych pobratymców. Musiała być związana bardzo mocno ze swoim gatunkiem. Nagle jednak przypomniała sobie, że ta nie posiada już kłów, czyli tak jak by nie chciałaby być dalej z nimi powiązana. Na dodatek ta jej złość na spotkaniu, gdy słyszała o tej, która kieruje podmieńce w grupie Goldinga. Jaki więc teraz właściwie miała cel? Mogłaby również zwrócić uwagę na wiele innych rzeczy, które padły z jej ust tak jak to, co wybrał Golding zawiązując z nią współpracę. Jednak najbardziej zwróciła uwagę na jedno słowo a mianowicie pożądanie. To właśnie, gdy to padło otworzyła mocniej oczy.

     

    - W Equestrii przez pewien czas działały - gdy to mówiła wyraźnie krzywiła się z obrzydzenia. - Te tak zwane kluby, w których obie dobrze wiemy, co robiłyście - znów się skrzywiła nie chcąc wdawać się w szczegóły. - Golding prowadził na ich temat prywatne śledztwo z tego, co wiem. No i właśnie to jemu udało się odkryć ich tajemnice - odrzekła z lekkim zamyśleniem. - Będę zgadywać, że dopadł i ciebie jednak nawiązaliście porozumienie w lochach i ci pomógł uciec i tak nawiązaliście współpracę zapewne. Jednak nie rozumiem, czemu nie chciałaś się zemścić za jego czyn? W końcu skazał twoich na głód a sama mówiłaś, że robiłaś wszystko by tak się nie stało. Nie chciałaś zemsty? - spytała zaciekawiona.

  21. Snow Night/Ewelina Szymańska

    - Chcieliśmy wam pomóc tymi rejestracjami. Poza tym skoro wszyscy byliście tak nieszczęśliwi pod jarzmem królowej również mogliście przyjąć te rejestracje i żylibyśmy w pokoju - powiedziała, gdy jej dłonie lekko się trzęsły ze zdenerwowania. Nie była to łatwa rozmowa, bo nawet podczas niej kobieta używała słów jak broni. Dawała wyraźnie do zrozumienia, że musi uważać na wszystko, co powie. Nie była pewna czy chce poznać całą prawdę. Tak samo nie rozumiała jak Golding mógł zawrzeć tak dobry sojusz podmieńcem. Zawsze był dobrym gwardzistą działającym w świetle prawa czy nie wiedział nic o niej w momencie zawierania sojuszu? Z drugiej strony wspominała , że poznał jakąś prawdę czy to wystarczyło? Znów podniosła lekko wzrok.

     

    - Nie dziw się, że ciężko mi w to wszystko uwierzyć - odrzekła z lekkim poirytowaniem. - Ciekawe jak ty byś reagowała na moim miejscu? Obie wiemy jak wiele kłamstw padło już z waszej strony. Robiliście wszystko dla własnego dobra często nie myśląc o innych - zmrużyła lekko oczy i westchnęła. - Kiedy pierwszy raz się poznaliśmy powiedziałaś, że Golding uratował ci życie czy to prawda? A jeśli tak to wiedział już, kim byłaś? - celowo spytała o to na razie nie chcąc się zagłębiać w inne tematy. Czy naprawdę się mogła bać prawdy? Sama nie wiedziała.

  22. Snow Night/Ewelina Szymańska

    Dziewczyna nic nie mówiła słuchając tylko kolejnych słów obcej jej teraz kobiety. Słuchała i rozmyślała nad każdym słowem, które teraz tutaj padło. Mogła zrozumieć pierwszą część. Faktycznie nawet wśród kucyków zdarzały się czarne owce. Rzadko, bo rzadko, ale jednak czasem bywały. Więc równie dobrze mogło być tak i u podmieńców. Jednak kolejne rzeczy same sobą zaprzeczały. Nie wierzyła by podmieńce były pod taką kontrolą. Niema bezwolnych stworzeń. Każde rozumna istota ma własną logikę i może odmówić. Zwłaszcza, że to wytłumaczenie kłóciło się ze sprawą tamtej Sandy. Kolejną sprawą jest związek Goldinga. Był on tylko z Forest Song i chyba nadal byli razem sama już nie wiedziała. W każdym razie ona jej mówiła jak się poznali. Zmarszczyła lekko brwi i spojrzała na kobietę przed sobą.

     

    - Wybacz, ale nie do końca jestem w stanie to zrozumieć. Powiedziałaś, że atak na Canterlot w czasie ślubu księżniczki był tylko i wyłącznie pomysłem królowej a wy nie mogliście odmówić? - spytała jednak kontynuowała dalej. - Jednak teraz mówisz, że z własnej woli jedno z was ukradło księgę czarnej magii utrudniając przy tym życie waszej rasie. Dlaczego więc wasza królowa na to pozwoliła skoro wszyscy byliście pod jej wolą? Co do związku Goldinga to ci nie wierze kompletnie. Poznałam klacz, z którą był i być może dalej jest. Wiem jak się poznali jednak ty nie masz z tym nic wspólnego - odrzekła twardo.

  23. Alan, Sophie, Thomas, Christian i Crystal

    Sam nie wiedziałem, co do końca myśleć. Gdy nasze spojrzenia się spotkały poczułem się trochę dziwnie. Zapewne było to spowodowane tym, że dziewczyna bez wzdrygnięcia potrafiła się wpatrywać w moje zimne oczy. Często ludzie nie potrafili zrozumieć, że po prostu mam takie spojrzenie i się krzywili za pierwszym razem. A ona nie zareagowała. Na dodatek z chwilą, gdy położyła mi dłoń na ramieniu sam nie wiedziałem, co myśleć, ale było to miłe. Uśmiechnąłem się delikatnie czując jej włosy na swojej dłoni. Księżniczki się tak nigdy nie zachowywały. Jednak nadal też upierała się, że nią nie jest. A mimo to z jakiegoś powodu trafiła do naszej akademii i wcześniej czy później zrozumiem, że jest nią.

     

    Sophie wpatrywała się w to wszystko z niechęcią. Musiała coś zrobić zanim zajdzie to za daleko. Jak on w ogóle mógł się zainteresować nią? Fryzura niczym mop, a te piegi jak u wieśniaczki... Sytuacja szybko stała się na jej korzyść, gdy doszło do bójki między nigdziarzami. Aktorstwo zawsze było jej specjalnością, a ponieważ nie znała tutaj nikogo jak wcześniej zaznaczyła, postanowiła skorzystać z opiekuńczej natury kuzyna. Cała zbladła w jednej chwili i położyła twarz na jego ramieniu lekko przy tym dygocąc. W końcu to było naturalne, że skoro teraz nie było nikogo innego będzie szukała oparcia u rodziny.

     

    - To straszne - jęknęła przerażonym głosem w ramię kuzyna. - Ci nigdziarze są jak zwierzęta. Alan boje się, ja nikogo tu nie znam - mówiła przecierając twarz o ramię chłopaka. - W zamku była straż, która nas strzegła, a tutaj te dzikusy są na wyciągnięcie ręki. Nie pozwolisz im tu podejść, prawda? - Spojrzałem nieco zdezorientowany na Sophie. Zwłaszcza po tym, co zobaczyłem przed chwilą. Nie mogłem się dziwić, że się bała, W końcu dla niej było to coś nowego, a ona zawsze była delikatna.

    - Spokojnie, Sophie, wilki już uspokoiły sytuacje - powiedziałem ze słabym uśmiechem. Nagle jednak znów spojrzałem na Elisabeth słysząc jej pytanie. Wiedziałem dobrze, że martwi się o przyjaciółkę. - To niestety prawda, nigdziarze nie mają łatwego życia - opuściłem lekko głowę. - Dlatego ci mówiłem, że im dłużej tam będzie tym będzie tylko gorzej. Jeśli będzie trzeba będą próbować ją zmieniać siłą - dodałem bardziej ponuro, aż znowu nie opuściłem wzroku na Sophie, czując jak wciera mi w ramię łzy.

    Na chwilę dziewczyna podniosła głowę, rzucając nieprzyjemne spojrzenie rudej dziewczynie, ale tylko ona mogła to zobaczyć. Musiała zrobić wszystko by więcej po tym apelu nie rozmawiali ze sobą. Później będzie miała wiele na głowie jak szukanie odpowiedniego księcia czy dbanie o swą urodę by wyglądać najlepiej z księżniczek. Miała nadzieje, że ta wredna dziewczyna szybko nie zda lub zniknie w jakikolwiek inny sposób. Lekko się uspokoiła wtulając się w ramię kuzyna, jakby to jej dodało odwagi.
    Uśmiechnąłem się lekko w jej kierunku, czując, że się uspokaja. Może byłem za ostry dla niej. Widać i jej nie było tu tak łatwo jak do tej pory myślałem.

     

    Crystal przytaknęła lekko z niemałym uśmiechem, słysząc pytanie Kastora i patrząc na chłopaka, który miał trafić do sali udręki. Jedno trzeba było mu przyznać, potrafił wyrwać się z tłumu. O ile wcześniej wszyscy patrzyli na te żałosną scenkę między zawszanką i nigdziarką tak teraz wszyscy byli zwróceni na niego. Może to był właśnie powód, dla którego to zrobił? Chciał się wyróżnić z tłumu? Jeśli tak było, to na pewno zyskał uwagę wszystkich. Jednak za coś takiego się płaci, a on wkrótce przekona się jak bardzo. Nikt nie będzie okazywał takiego braku szacunku, to był właściwie jedyny powód, że musiał tam trafić. Niewiele ją obchodziło, że pobił jakiegoś innego nigdziarza. Bardziej by się martwiła gdyby zaczęli się klepać po ramionach.

     

    Zarówno Thomas jak i Christian nawet nie próbowali walczyć z wilkami. Gdy tylko rzucono ich na miejsca, Christian złapał się za policzek. Czuł jak ten mu spuchł. Dawno nikt go tak nie urządził. Było jednak warto, bo dostanie swoją zemstę. Thomas mógł być twardy, ale nawet on się złamie w sali udręki, był tego pewny. Był nawet ciekawy czy wróci do komnaty cały we łzach, tak to byłby najpiękniejszy widok ze wszystkich.

    Thomas natomiast nawet nie zwrócił uwagi na dwóch nowych nigdziarzy obok siebie. Nawet, gdy mówiono o jego karze, nie okazał żadnych emocji. Powód tego wszystkiego był prosty. Nie chciał im dawać satysfakcji. Wiedział, że gdyby to zrobił wygraliby z nim, zanim tortury by się w ogóle zaczęły. Nie żałował tego co zrobił i byłby gotowy to powtórzyć. Ból trwa tylko chwilę i w końcu zanika, wiele razy się o tym przekonał. Jeśli więc myśleli, że zacznie ich błagać by mu darowali to się grubo zdziwią.

  24. Snow Night/Ewelina Szymańska

    Dziewczyna wpatrywała się zszokowana w Anne a raczej jak to powiedziała te Lust Tale. Już kiedyś słyszała część tego imienia a mianowicie Lust jednak nie te drugą część. A więc żołnierze Goldinga mówili prawdę cały ten czas. Kobieta, której do tej pory ufała zawsze ukrywała przed nią swoją przeszłość. Dłonie dziewczyny zaczęły lekko drżeć nie było pewne czy to z powodu gniewu czy też strachu. Rodzina jej jak rzecz jasna Goldinga tyle wycierpiała przez te stworzenia. Zawsze bała się tych stworzeń żywiących się miłością kucyków. Teraz, co prawda wszyscy byli tacy sami jak wszyscy ludzie, ale jak to wszystko zapomnieć? W pierwszej chwili miała ochotę wstać i po prostu odejść stąd nie chcąc nawet o tym myśleć. Jednak zaczęła do niej dochodzić, że z jakiegoś powodu księżniczka i Golding jej ufali. Poza tym ludzie też zrobili wiele krzywd kucykom a jednak Magda była dla niej jak siostra. W końcu znów spojrzała teraz jak na zupełnie nieznaną jej osobę.

     

    - Ojciec Goldinga zginął z ręki twoich pobratymców a był naprawdę dobrym kucykiem nigdy nie zrobił nikomu krzywdy. To od tamtego dnia bałam się o Goldinga, że pewnego dnia podzieli jego los - jej warga lekko drżała, gdy to mówiła. - W czasie buntów niewielka grupka z was wkradła się do Crystal Empire i ukradła księgę mrocznej magii króla, Sombry - zmarszczyła lekko brwi. - Zaatakowaliście nas w czasie najpiękniejszego dnia księżniczki Cadence - starała się panować nad emocjami, gdy to wszystko mówiła. - Nie znam się na waszej hierarchii. Tak samo nie wiem czy chcesz zastąpić dawną królową, gdy wrócimy do domu skoro jesteś jedną z jej następczyń. Jednak chce wiedzieć, czego chcesz od Goldinga? - jej wzrok spoważniał. - To dobry kucyk dość się już wycierpiał należy mu się odpoczynek od tego wszystkiego

  25. Golding Shield/Karol Patris - Crystal/Felicja Romanis

    Kobieta nadal nie otwierała oczu a w jej głowie pojawiały się kolejne obrazy. Tym razem znów była źrebakiem siedzącym samotnie przy stole alchemicznym. Właśnie przygotowywała miksturę według receptury, którą wcześniej otrzymała. Nie była pewna jak wiele razy próbowała jednak za każdym razem efekt był taki sam. Jednak jej mentor ostrzegał ją, że to ciężka receptura i by się zastanowiła czy na pewno chce z niej skorzystać. Jednak była uparta i chciała to zrobić. W końcu za którymś razem z rzędu eliksir nabrał odpowiedniej barwy. Szczęśliwa pobiegła pochwalić się mentorowi. Ogier stał obrócony tyłem czytając jakąś księgę. Powoli do niego podbiegła.

     

    - Skończyłam! Skończyłam! - krzyczała piskliwym głosikiem skacząc radośnie. Jednak radość się skończyła a źrebak cofnął przerażony, gdy ogier powoli obrócił się w jej kierunku. Jednak zamiast niego zobaczyła dorosłą siebie.

    - Niema nikogo, kto by się cieszył twoimi sukcesami - klacz powoli się zbliżyła a źrebak zaczął się cofać przerażony dygocąc. - Zabiłaś jego i wielu innych. Nikt ci nigdy nie wybaczy zrozum to i wróć do mnie - źrebak skulił się na ziemi trzęsąc się.

    - Przestań! - krzyczało przerażone źrebię. W świecie realnym Crystal ponownie pobladła jakby bardziej niż do tej pory.

     

    Uśmiechnąłem się delikatnie na podziękowanie księżniczki i by ich nie męczyć usiadłem pod ścianą w milczeniu. Zamknąłem się we własnych myślach nie wiedząc ile czasu już minęło. Nawet przestałem to dostrzegać. Zastanawiałem się gdzie właściwie teraz zniknęła Lust. Zapewne miała powód pytanie jednak brzmiało, jaki? Myślałem również o Snow jednak widziałem jak bardzo lubi te Magdę na pewno była w dobrych rękach. Ona nie ufała tak komuś bez powodu. Teraz jeszcze musiałem zająć się całą korporacją. Sporo było tego wszystkiego. Czasem podniosłem głowę patrząc na wchodzące pielęgniarki, ale poza tym nie reagowałem. Podniosłem dopiero w pełni wzrok, gdy usłyszałem księżniczki. Spojrzałem na księżniczkę Lunę i powoli się podniosłem z miejsca.

     

    - Jak sobie życzysz księżniczko - odrzekłem uderzając pięścią w pierś i powoli podchodząc do drzwi i wychylając głowę na korytarz. Zacząłem się rozglądać jednak wszędzie było pusto. Być może robili chwilową przerwę. Wcale by to dziwne nie było w końcu ja tu jestem, więc jakby, co to je wezwę. Powoli znów spojrzałem na księżniczkę zamykając lekko drzwi. - Nikogo niema - nie byłem do końca pewny, czemu księżniczka o to pytała. Czyżby gorzej się poczuła? Jednak nic na to nie wskazywało.

     

    Crystal cień

    Wszyscy zebrani spoglądali w milczeniu na swoją panią jednak Crystal nadal była w transie. Cokolwiek robiła wskazywało, że wymagało to jej pełnego skupienia. Nikt jednak nie miał zamiaru jej przeszkadzać wszyscy wiedzieli jak bardzo by to było nierozsądne. Gniew Crystal dla nikogo tutaj nie skończyłby się dobrze. Volcanic wyglądała jednak na trochę znużoną. Jednak nawet ona nie odważyła by się przerwać jej. Chciała już jednak zająć się, czym innym. Skierowała spojrzenie na Cyrusa i powoli podeszła.

     

    - Miejmy nadzieje, że obudzi się w dobrym nastroju - odrzekła w jego kierunku cały czas na nią patrząc jednak nie zaprzestawała do niego mówić. - Zapewne martwisz sie tym wszystkim. Nie przejmuj się wszyscy to przechodzili w końcu się jednak przyzwyczaisz - odparła z krzywym uśmiechem. - Słusznie zrobiłeś wybierając stronę zwycięzców

     

    Snow Night/Ewelina Szymańska

    Na odpowiedź Anny Snow lekko pokiwała głową w geście zrozumienia. Cieszyła się i to bardzo z takiego rozwoju sprawy. Bała się trochę, że Anna zabierze ją gdzieś daleko poza budynek a tak skoro będą tu nadal to nie oddali się tak bardzo od Magdy. Może ktoś jeszcze do nich dołączy? Kto wie. Szła cały czas w milczeniu, bo nie bardzo wiedziała, o czym może mówić. Jednak zdziwiła się, gdy weszły na poddasze. Gdy tylko się tam znalazły już rozumiała, że to rozmowa tylko między nimi, co zresztą Anna sama powiedziała. Chwilę spoglądała na Annę zajmując miejsce i zastanawiając się nad tym, co powiedziała.

     

    - Nie jestem z natury ciekawska - powiedziała z delikatnym uśmiechem. - Jednak ostatnio tyle się stało, że może lepiej bym więcej wiedziała - spoglądała dalej kobietę aż zaczęła kontynuować. - Nazwano cię podmieńcem, na co zaprzeczyłaś. Przynajmniej w pewnym sensie sama również zadałam ci mnóstwo pytań, na które odpowiadałaś mniej lub bardziej wymijająco. Spytam cię, więc może najpierw - ciężko westchnęła i lekko spoważniała. - Skąd znasz mojego kuzyna?

×
×
  • Utwórz nowe...