Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5480
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    7

Posty napisane przez Magus

  1. Golding Shield

    Nie sposób zaplanować własnego życia zawsze tak było a ja się w końcu o tym przekonałem. Od kiedy tylko pamiętam liczyło się dla mnie poczucie obowiązku. Służyłem z całych sił Equestrii i mym władczynią tym samym oddając cześć swemu ojcu, który poległ w boju. Zawsze miało poczucie obowiązku mieć pierwszeństwo a wszelkie inne sprawy miały pozostać drugorzędne. Wszystko jednak w życiu potrafi się zmienić.

     

    Pojawienie się ludzi było tylko początkiem tych zmian, których nigdy bym nie przewidział. Moje serce skradła istota, która miała mi być wrogiem według naszego rozumowania. A potem nastały najtrudniejsze czasy. Kraina, którą kochałem i broniłem z całych swych sił przepadła wraz ze wszystkimi moimi bliskimi. Sam zostałem ciężko ranny a potem skończyłem w nowym ciele. Spędziłem wiele miesięcy wśród ludzi starając się od nich nie różnić. A jedynym mym celem stało się pomóc wszystkim nieszczęśnikom skazanym na ten sam los. To doprowadziło do powstania sojuszy, do których nie powinienem był dopuścić. Jednak najwyraźniej każdemu jest pisana druga szansa.

     

    Pomimo że straciłem wszelką nadzieję odzyskałem to, co utraciłem a tym samym odzyskałem sens życia. Nie odmówiłem pomocy dawnym władczynią i wspólnie z grupami uchodźców z Equestrii, którzy mi zaufali zdołaliśmy znaleźć nowy dom. Odzyskałem wszystko, co utraciłem dawno temu, lecz teraz przyszedł czas na nowe wyzwania. Wciąż wiele pozostało do naprawienia a ja pragnąłem odbudować nasz świat by stał się taki, jakim być powinien. Powróciłem, więc do gwardii by znów służyć swej krainie a za swe zasługi księżniczki mianowały mnie jej nowym dowódcą.

     

    Pomimo że nastały czasy pokoju teraz dla mnie dopiero nadszedł okres największych prób. Zaakceptowałem życie a tym samym to, że nadszedł czas by zacząć wybiegać w przyszłość. Niedługo po tym jak wróciliśmy do nowego domu oświadczyłem się Lust chcąc związać swoją przyszłość z jej tym samym poczyniłem pierwszy wielki krok ku naszej wspólnej przyszłości. Kolejną ważną sprawą zostało wyjaśnienie wielu rzeczy mojej ukohanej kuzynce. Oczywiście nie spodziewałem się, że Snow szybko zaakceptuje mój wybór miałem jednak nadzieję, że z czasem zdoła to zrozumieć.

     

    Największy krok nastał jednak niedługo później po naszym ślubie, który najpewniej stanie się moim najcięższym zadaniem w życiu. Mam tylko nadzieję, że zdołam temu podołać i okaże się dobrym ojcem dla naszej dorastającej córeczki i odpowiednim mężem, dla którego Lust zdecydowała się zmienić całe swoje życie. Teraz już wiem, że to nie koniec mojej historii a zaledwie początek przed przyszłymi wyzwaniami.

     

    Crystal

    Pomimo ciężkich wyrzutów sumienia klacz wiedziała, że nie mogła zostać w tym nowym świecie. Nawet obecny świat kucyków był dla niej zagadką jednak świat tych tak zwanych ludzi wcale nie był miejscem dla kogoś takiego jak ona. Tak, więc z pokorą przyjęła swoją karę uznając, że to i tak za mało za zło, do którego doprowadziła.

     

    Gdy tylko powróciła do ciała kucyka zniknęła wszystkim z oczu. Nikomu nie powiedziała o swym postanowieniu a jedyne, co zostało po niej w jej domu to mapa obecnego świata i porozrzucane rzeczy. Postawiła przed sobą zadanie odkupienia swych win tak, więc wyruszyła samotnie w podróż po całym nowym świecie kucyków chcąc dowiedzieć się o nim jak najwięcej a przy tym kontynuując dzieło swego mentora zapisywała każdą część swojej wyprawy a przy tym używała swej wiedzy by pomagać napotkanym kucykom. Wiedziała, że minie wiele czasu nim naprawi wszystkie błędy jednak to była jedyna rzecz, której jej nie brakowało. W końcu też zrozumiała, dlaczego jej mentor nie chciał walczyć z czasem. To właśnie dzięki niej zyskał nowe życie, bo ktoś kontynuował jego dziedzictwo. Teraz, więc przyszedł teraz czas na nią by kontynuować jego podróż.

     

    Crystal cień

    Największą zagadką stało się dla wszystkich gdzie zniknęła cała mroczna energia kucyka. Pewnego dnia zwolennicy Crystal przybyli do jej sali tronowej, ale tam już jej nie było zupełnie jakby przepadła. Rozbita i pozbawiona przywództwa grupa z błaganiem powróciła do grupy uchodźców Goldinga. Ten zgodził się ponownie przyjąć ich do siebie uznając po części swą winę na to, że pozwolił by Crystal ich zmanipulowała. W jego oczach byli takimi samymi ofiarami jak wszyscy i zasługiwali na drugą szansę.

     

    Powrócili, więc do Equestrii z resztą uchodźców chcąc zapomnieć o kłamstwach, którymi byli karminie przez te długie miesiące. Jednak jedna z nich przepadła bez wieści a była to Volcanic Storm dawna kapłanka swej władczyni która gdy tylko wrócili z jakiegoś powodu odizolowała się od wszystkich kucyków a pewnego dnia po prostu zniknęła. Nikt nie wie, co się z nią stało. Jedynie niektórzy świadkowie twierdzili, że przed jej odejściem rozmawiała z kimś w swoim domu i najpewniej była to klacz jednak dom podobno opuściła samotnie ubrana w stary płaszcz i z dziwnym uśmiechem, który jej towarzyszył, gdy opuszczała miasteczko. Nikt nie wiem czy pewnego dnia jeszcze powróci i co może oznaczać jej powrót.

     

    Snow

    Klacz nie sądziła że zdoła jeszcze kiedykolwiek ujrzeć dom a przy tym odzyskać dawne życie. W momencie, gdy wszystko straciła jej cała nadzieja na dawne życie i spełnienie marzeń również przepadły. Wszystko jednak się zmieniło dzięki dwóm osobom, jakimi była Magda i pani Natalia, która okazała się być księżniczką Celestią we własnej osobie. Obie te kobiety zaopiekowały się nią i dały jej szansę na powrót normalnego życia. Nie było, więc niczym dziwnym, że po powrocie krainy podjęła się pracy projektantki na dworze królewskim tym samym urzeczywistniając swoje marzenia.  

     

    Pomimo jednak imponujących zarobków i kariery, jaką dawała jej nowa praca nie zmieniła się ani trochę i nadal pozostała tą samą klaczą, którą wszyscy znali. Nie zerwała także kontaktów ze swoją najlepszą przyjaciółką, jaką była Magda do tego stopnia, że obie zamieszkały razem, jako współlokatorki. Pomagała jej przywyknąć do nowego życia tak jak ona pomagała jej na Ziemi a każdy dzień, który spędzały razem był dla niej dniem pełnym radości.

    Sama Snow nie zdecydowała się również na założenie rodziny oddając się w pełni swoim marzeniom z czasów, gdy była małą klaczką.

     

    Oczywiście nie wszystko było takie łatwe z czasem, gdy odzyskała dawne życie. Największym dla niej szokiem była chwila, gdy usłyszała o wielkiej decyzji swojego kuzyna. Dowiedziała się w końcu całej prawdy na temat Anny, którą poznała na Ziemi i choć bardzo chciała nie potrafiła na początku tego zaakceptować wciąż mając wspomnienia, co do podmieńców i tego, co uczyniły ich rodzinie. Z czasem jednak spostrzegła radość, jaka towarzyszyła ich życiu i temu jak oboje byli ze sobą po prostu szczęśliwi. Zaczęła coraz bardziej akceptować wybór swojego kuzyna a ich relacje zaczęły wracać na dawne tory. Teraz, pomimo że zajęta realizacją swych marzeń i czasu spędzanego z Magdą w Equestrii utrzymuje również stały kontakt z Forest Song, Goldingiem i ich dorastającą córką chcąc by rodzina na zawsze pozostała blisko siebie.

     

    Striding Rason

    Jak skończyła się historia słynnego zabójcy? Czy został w świecie ludzi i chaos ostatecznie nad nim zapanował? A może powrócił do Equestrii i przyjął tam życie kucyka? Nikt właściwie do końca nie wie, co go spotkało. W świecie ludzi zabójstwa z jego strony ustały a tym samym stał się przez wszystkich zapomniany tylko czasem chodziły jakieś plotki o jego dawnych wyczynach. W Equestrii nikt nie napotkał nigdy kucyka z charakterystycznym czerwonym okiem. A więc przepadł? Tego najpewniej nikt się nigdy nie dowie. Jedyny ślad, jaki by mógł wskazywać gdzieś jego obecność to jego porzucone rzeczy i pusta butelka jakiegoś płynu leżąca na łóżku. Dochodzący z niej wiśniowy zapach sugerował, jaką drogę obrał sobie ten samotnik. Pytanie jednak brzmiało gdzie w takim razie przebywał skoro nikt nie spotkał kucyka o odpowiednim rysopisie?

     

    Thomas

    Ostatecznie było pewne jak potoczy się dalsze życie Thomasa. Nie zostało w nim niemal nic z dawnego poszukiwacza przygód i podróżnika. Elizabeth ostatecznie wypaliła wszystkie w nim dawne cechy i tak Thomas został na zawsze w jednym miejscu z nią i z dziećmi. Kobieta oczywiście nigdy nie powiedziała mu, dlaczego zabroniła mu jego awanturniczego trybu życia jednak domyślał się, że najpewniej trochę się o niego martwiła i mimo wszystko zawsze chciała mieć go przy sobie.

     

    Oczywistym się stało, że jedyną przeszkodą Thomasa na tym by stać się pełnoprawnym asystentem żony było jego wykształcenie. Tak, więc został zmuszony do udania się na studia by uzupełnić ostatnie braki w wykształceniu. Wiele mógł powiedzieć o swoim życiu jednak to okres studiów był dla niego najgorszym ze wszystkich jego niebezpiecznych przygód. Sam nie wiedział ile bezsennych nocy musiał spędzać nad książkami, gdy Elizabeth pilnowała jego postępów. Mimo że była surową korepetytorką to nie mógł zaprzeczyć, że jej metody się sprawdzały zwłaszcza, gdy widział swoje wyniki szkolne.

     

    Tak, więc Thomas niedługo po zakończeniu nauki został już pełnoprawnym osobistym asystentem Elizabeth. Wolne chwile jednak od pracy, gdy na takie mu pozwalała spędzał wspólnie z dziećmi. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że był szczęśliwy z powodu swojego obecnego życia, mimo że nie tak je sobie wyobrażał.

     

    Uchodźcy Goldinga

    Wszyscy, którzy zaufali Goldingowi podążyli wraz z nim do nowej Equestrii. A tam przyjęli na siebie budowanie nowego świata. Wiele dawnych kucyków nadal nie było pewnych przywództwa księżniczek pamiętając, kto dbał o nich, gdy wylądowali na Ziemi. Jednak, gdy ich dawny dowódca został kapitanem gwardii i miał dbać o ich bezpieczeństwo zaprzestało wątpić we władzę księżniczek i uwierzyli ponownie ich mądrości. Zebry i gryfy przyjęły ponownie władzę swych dawnych władców, którzy współpracowali z księżniczkami na Ziemi.

     

    Tylko podmieńce nie zaakceptowały prawdy o ich władczyni. Nawet Lust która mówiła o kłamstwach królowej i próbowała im to wyjaśnić w ich oczach była zwykłą zdrajczynią zwłaszcza, gdy wybrała życie kucyka. Zgodnie z obietnicą Golding wspólnie z księżniczkami przywrócił im dawną postać a potem te zniknęły. Wszystkie, które nadal wierzyły w przywództwo Chrysalis zostało z ich przywódczynią z organizacji i wspólnie stworzyły nowe królestwo podmieńców. Wszystkie zasady, którymi się kierowały były takie same jak nauczyła ich matka. Wszyscy oni czekają aż ta pewnego dnia wróci do swych dzieci jednak do tego czasu miejsce jej zajęła wierna córka, która służyła jej zarówno na Ziemi jak i teraz głosząc jej mądrość wszystkim poddanym tylko jedna rzecz się zmieniła. Teraz rój stał się bardziej agresywny skończyły się sztuczki by zdobywać pożywienie teraz jeśli rój czegoś pragnął brał to siłą tak jak być powinno.

  2. Thomas i Christian

    Na samym końcu idąc niemal za wszystkimi maszerował, Christian, który najwyraźniej nadal był wściekły za swoje kolejne nieudane miejsce. Teraz szedł korytarzem i przez całą drogę podrzucał nóż, a zanim ten spadł łapał go tak, że ten zawsze idealnie lądował w szparę między palcami jego dłoni. Nie potrafił pojąć jak to było, że w czasie lekcji mu się to nie udało. Szukał winnych, aż uznał, że winna jest po prostu nauczycielka, która nie potrafiła nawet dobrze uczyć. Nagle przestał podrzucać nożem, bo zobaczył jak jego współlokator teraz zaczepia kolejnego nigdziarza. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. To nie tak, że kibicował Thomasowi po prostu uznał, że jeśli ten zajmie się teraz tym cherlakiem to da mu spokój. Gdy spostrzegł jak inni nigdziarze otaczają Thomasa zmarszczył brwi. Wiedział przynajmniej już teraz jedno, pan samozapłon to istny mięczak skoro sam sobie nie radzi. Pewnie w jego krainie mama też rozwiązywała za niego problemy.

     

    Natomiast Thomas w tym samym czasie nawet nie zwrócił uwagi na pachołków Ravera. Nie miało dla niego znaczenia czy było on sam czy zabrał do pomocy nawet pięciu innych nigdziarzy. Nie raz był w takiej sytuacji i sobie radził. Dopiero, gdy przywódca tej grupki się odezwał, Thomas spojrzał na niego kątem oka. W jego uznaniu blefował. Nie miał prawa nic wiedzieć o tych stworzeniach. Niby skąd miałby wiedzieć? W końcu on niemal całe życie je obserwował i okazało się, że tak niewiele o nich wie. Gdy dotknął jego włosów i lekko je spalił, Thomas nie wyglądał na przestraszonego, nadal na twarzy miał niezwykły spokój, jakby taka sztuczka nie robiła na nim wrażenia. Jednak, gdy wspomniał o zazdrości miał ochotę złapać tego cherlaka i skręcić mu kark. Miał szczęście, że się w porę oddalił. Nic nie czuł do tej dziewczyny. Po prostu tak już było, że zareagował.

     

    Wtedy nagle spostrzegł jak mija go wcześniej wspomniana nigdziarka. Na chwilę na nią spojrzał, ale podobnie jak ona, innych reakcji nie ukazał. Kiedy odeszła po prostu stał chwilę zamyślony. Właśnie wtedy usłyszał jak ktoś idzie powoli w jego kierunku i coś podrzuca. a był to Christian, który tylko spojrzał ukradkowo na Thomasa i ruszył dalej podrzucając swój nóż. Thomas natomiast lekko zmarszczył brwi i również ruszył na kolejną lekcje.

     

    Crystal

    Kobieta widziała w oczach dziewczyny emocje, które się w niej gotowały, ale na nie reagowała ani nawet nie starała się ich interpretować. Czy pomogłaby tak każdemu uczniowi? Oczywiście, że nie. Nie obchodziły jej wcale sprawy uczniów dopóki nie wpływały na sprawy Akademii. Judith wyglądała na obiecującą uczennicę ze swoim talentem i zachowaniem. W jej uznaniu mogłaby zostać ciekawą wiedźmą, podobnie jak chociażby Elvira. Jednak w przeciwieństwie do tej drugiej, Judith miała pewien problem. Na samą myśl wystawienia jej na cyrku talentów gdy ta nagle straciłaby głos przechodziło ją zniesmaczenie. Stałaby się pośmiewiskiem dla Akademii Dobra i zapewne dla sędziującego Dyrektora, który zacząłby w nią wątpić, zwłaszcza, kiedy wystawia takie nigdziarki. Ponadto czuła pewną więź z tą dziewczyną, zapewne przez wspólne zainteresowanie. Gdy ta ponownie wspomniała o swoim bracie, Crystal lekko zmrużyła oczy.

     

    - Jesteś wolna - opowiedziała bez emocji i powoli wstała od biurka z pustą fiolką w dłoni podchodząc do Anabelle i zbierając jad z jej kłów do naczynia. Gdy Judith była już w drzwiach, kobieta jeszcze się odezwała, ale nie patrzyła już na dziewczynę tylko na jad napływający do fiolki. - Pracuj nad swoim talentem, Judith, a gdybyś potrzebowała czegoś do jego rozwijania nie wahaj się pytać - odrzekła do niej na odchodne dalej patrząc na napływający jad.

  3. Alan i Sophie

    Widząc wybuch Elisabeth cofnąłem się lekko. To nie tak, że się bałem, bo tak nie było. Po prostu jeszcze nikt się tak przy mnie nie zachował. Zastanawiałem się nawet czy to ja zachowałem się nieodpowiednio. Może zamiast jej pomóc cały czas tylko wszystko pogarszałem. Czy mogło być tak, że lepiej by się czuła gdybym dał jej spokój? Słowa z jej strony, które docierały do mych uszu były bolesne. Nie dziwiłem się jej jednak, że w obecnej chwili atakowała wszystko i wszystkich. Kto by tak nie zrobił po tym wszystkim? Musiała naprawdę pozwolić ujść swoim emocjom. Chciałem coś zrobić, ale nie wiedziałem co. Wtedy spostrzegłem jak dołączyła do nas reszta grupy. Wszyscy najwyraźniej w podobnym mi nastroju szybko to po nich spostrzegłem.

     

    Nagle zobaczyłem jak Elisabeth teraz odwraca głowę i krzyczy w innym kierunku. Otworzyłem szeroko oczy widząc do kogo kieruje teraz swą wściekłość. Sophie stanęła jak zamurowana gdy ruda dziewczyna zaczęła na nią krzyczeć. Spoglądała na całą grupę z kamienną miną jakby w ogóle nie zwracała uwagi na te ataki. Nie ujawniała jak zawsze swych emocji. Nikt nawet najpewniej nie był w stanie dostrzec, że poza strachem jaki wywołała w niej Czytelniczka na niewielką chwilę jej oczy się zaszkliły. Był to bardzo krótki moment, bo zaraz jej wzrok stał się taki jak zawsze. Dziewczyna nic nie powiedziała tylko obróciła się na pięcie i zaczęła szybko iść ku wyjściu z galerii, najwyraźniej nie chcąc już w tym uczestniczyć. W tym właśnie momencie ominąłem całą grupę w tym Elisabeth bez słowa, nie słysząc już jej rozmowy z Magdalene o Dyrektorze. Dobiegłem do Sophie i ją złapałem zaraz przy wyjściu. Gdy tylko do niej dotarłem ta spojrzała na mnie marszcząc lekko brwi z wyraźnym gniewem, wiedziałem, że w ten sposób starała się przysłonić inne uczucia.

     

    - Zostaw mnie w spokoju - powiedziała ponuro. - Skoro tak bardzo chcesz spędzać z nimi czas, to proszę, ja też mam masę zajęć i ludzi, którzy pragną mojej obecności - dodała gniewnie i znów się obróciła.

    - Sophie proszę... - Nagle się zatrzymała, ale nadal nie odwróciła, najwyraźniej nadal czując się urażona. - Potrzebuje twojej pomocy. Proszę użyj swojego talentu i pomóż nam coś wyjaśnić - Dziewczyna nic nie mówiła tylko dobrą chwilę stała niczym głaz. Nic nie powiedziała i zaraz znów powoli zaczęła iść ku wyjściu. - Sophie nie jesteś taka. Znam cię. Proszę zrób to dla mnie w imię dawnych czasów - powiedziałem błagalnie, a ta znów się zatrzymała, ponownie chwilę się nie odwracając, zupełnie jakby walczyła z własnymi emocjami, w końcu lekko westchnęła, na co się uśmiechnąłem. Powoli zacząłem wracać z Sophie do galerii, przy czym ta trzymała się niezwykle blisko mnie, najwyraźniej nadal bojąc się, że ruda dziewczyna ją zaatakuje. Minąłem bez słowa Elisabeth, a zaraz za nią resztę grupy, prowadząc Sophie do obrazów, które niedawno widzieliśmy.

    - To one? - spytała niepewnie patrząc na malunki.

    - Tak - powiedziałem spokojnie, a ta nagle znów na mnie spojrzała - Proszę... - Pokręciła z rezygnacją głową.

     

    Dziewczyna westchnęła ponownie i obróciła wzrok w kierunku obrazów. Ścisnęła mocniej parasolkę i zmrużyła delikatnie oczy, przyglądając się obrazom. Widać było skupienie na jej twarzy gdy na nie patrzyła, ale ponadto żadnych emocji nie można było z niej wyczytać gdy tak na nie patrzyła. Ciężko, więc było stwierdzić co właściwie robi. Ja sam natomiast lekko się cofnąłem by jej nie przeszkadzać. Wiedziałem, że jeśli coś tam jest to wybrałem najlepszą osobę by to dostrzegła. Zabolało mnie, że Elisabeth tak zaatakowała moją kuzynkę. Wiem, że się nie dogadywały, ale to nie był powód by się tak na niej wyżyć. Mimo wszystko chciałem jej jakoś pomóc, nawet jeśli ta nie chciała mojej pomocy. Wiedziałem, że nie każdy po prostu umie o nią prosić, a potem często tego żałują, zwłaszcza gdy jest za późno.

     

    - Ciekawe - W końcu powiedziała nadal patrząc na obrazy.

    - Ale co? - spytałem wyraźnie zainteresowany.

    - Nie są to dzieła sztuki, widzę tu raczej amatorski sposób używania pędzla - zmrużyła lekko oczy nadal patrząc. - Tak się przynajmniej myśli w pierwszej chwili gdy się na nie patrzy - Powoli ruszyła ku kolejnemu obrazowi znów się mu przyglądając jak poprzedniemu. - Zawsze jest tak samo. Wszystko jest tylko tłem dla głównej sceny, którą jest dwójka dzieci - kontynuowała wyraźnie zadumana, pokazując palcem na dzieci, na które padało światło. - Na reszcie obrazu nie widać niemal emocji autora, a na tych dzieciach już nie, ale są tak skrajnie różne - Znów zmrużyła lekko oczy bardziej się przyglądając. - Zwykłe oko uzna, że te światła na wybranych dzieciach niczym się nie różnią od siebie, ale tak nie jest - odwróciła głowę w moim kierunku. - Jedno ma bardziej ciepłe uczucia, jakby nadzieja przepełniała artystę gdy to malował - Pokazała palcem na dziecko, które przypominało bardziej zawszanina. - A natomiast przy drugim dziecku jest jakby niepewność i coś jak strach - dodała spokojnie pokazując palcem na te bardziej nigdziarskie.

     

    - Sophie to malował profesor Sader, a on jest ślepy - ciężko westchnąłem, na co ta spojrzała na mnie z oburzeniem.

    - Sądzisz, że wzrok to jakaś przeszkoda dla artysty? Wzrok to tylko jeden ze zmysłów. Prawdziwy artysta kieruje się sercem by stworzyć arcydzieło - wyjaśniła z lekką irytacją.

    - Ja to rozumiem Sophie. Ale wytłumacz mi jak on je uwiecznił. Z tego co wiem każda ta chwila miała miejsce - ciężko westchnąłem pokazując na obrazy. - Czy on mógł je zobaczyć innym sposobem i uwieczniał je podobnie jak ty? - spytałem patrząc na nią.

    - Niemożliwe - powiedziała twardo, ale nadal patrząc na obrazy. - One powstawały długi czas wcześniej, widać to po ruchach pędzla. Dobrych kilka miesięcy przed każdym wydarzeniem zawartym na płótnie. Tak jakby autor widział... - zatkało ją lekko, gdy miała to powiedzieć. - przyszłość... - dodała bardziej niepewnie i powoli podeszła do obrazu z ostatnimi Czytelniczkami. - Dziwne... Tu jest inaczej - pokazała na dwie dziewczynki palcem. - Tę ładną otacza niepewność większa niż przy wszystkich innych dzieciach do tej pory, natomiast tę... - pokazała palcem na drugą dziewczynkę. - Nadzieja większa niż przy innych dzieciach na obrazach - powoli podeszła do ostatniego obrazu. Chwilę na niego spoglądała i cała nagle zbladła, co można było zauważyć pomimo jej śnieżnej skóry.

    - Ja... powinnam już wracać i przygotować się na lekcje - powiedziała z wyraźną paniką w głosie cofając się przy tym, zupełnie jakby obraz miał ją zaraz poparzyć.

    - Sophie, co tam zobaczyłaś? - spytałem niepewnie.

    - To nie ma znaczenia - powiedziała powoli cofając się do wyjścia

    - Sophie... - Nawet mój zrezygnowany i zrozpaczony ton nic nie był w stanie wskórać.

    - Nie, Alan. Zostaw lepiej to w spokoju, wy wszyscy tak zróbcie, to jedyna rada jaką mogę wam dać. To jest jakiś ponury żart, takie rzeczy się już po prostu nie dzieją i na pewno nie będą działy - dodała jeszcze przed wyjściem, nie ukrywając przy tym nerwów. Widziałem jak niemal biegnie do wyjścia byle najwyraźniej jak najszybciej się stąd wydostać.

  4. Thomas i Christian
    Obaj nigdziarze zaczęli powoli zabierać swoje rzeczy by opuścić klasę. Jednak każdemu towarzyszyły inne emocje. Thomas nie spodziewał się ponownie być tak wysoko w czasie oceniania. Na dodatek od dziekan dowiedział się na temat kamienia i zamkniętej w nim mrocznej istoty rzeczy, które nigdy by mu nie przyszły do głowy. Teraz musiał zdobyć tylko książkę, która mu pomoże zrozumieć więcej, a to nie powinno chyba być trudne. Christian natomiast miał zupełnie inne podejście, co do tego. Wciąż był wściekły na swoją ocenę. Pomimo, że mu nie do końca wyszło, uważał, że zasłużył na znacznie wyższe miejsce niż przemądrzała niby nigdziarka czy zbyt elegancka wiedźma gadająca o jakiejś głupiej krwi. Cały czas miał racje, ta kobieta nie nadawała się na dziekana. Ona w ogóle nie powinna uczyć.

     

    Nagle wyminął go szybko Thomas, na co Christian rzucił mu tylko pogardliwe spojrzenie, którego ten najwyraźniej nie dostrzegł, bo skupiał teraz uwagę, na czym innym. Mianowicie na Elvirze, która teraz była zaczepiana przez jakiegoś nigdziarza. Zmarszczył wściekle brwi i zaczął kierować się ku nim, ale nim tam dotarł nigdziarz już odszedł. Thomas mimo to wyminął Elvire i pozostałe wiedźmy nawet na nie patrząc i ruszył za chłopakiem, do którego dotarł w połowie korytarza. Powoli się z nim zrównał i wtedy otworzył usta.

     

    - Życie nauczyło mnie paru rzeczy, jak na przykład by uważać na to co się robi – odparł wkładając dłoń pod nigdziarską tunikę by wyciągnąć kamień. – Pani dziekan mówiła, że nie tylko lękami się żywi, ale ja jeszcze nie wiem nadal czym poza nimi, a on nadal jest głodny. Więc może się zdarzyć, że zerwie się ze smyczy, a tego byśmy chyba obaj nie chcieli czyż nie? – spytał, ponuro patrząc na chłopaka. Sam nie wiedział dlaczego to robił, zapewne po prostu dlatego, że go zirytował swoim zachowaniem, nic ponadto.

     

    Crystal

    Dziekan natychmiast dostrzegła zmiany w mimice dziewczyny. Domyślała się już dzięki temu, że za tym wszystkim kryło się coś głębszego o czym młoda nigdziarka nie chciała rozmawiać. Mimo wszystko kobieta pozostała nieugięta i nadal tak samo patrzyła na dziewczynę czekając na odpowiedź. Gdy więc zaczęła mówić mimika nauczycielki się nie zmieniła tylko cały czas się jej przyglądała z tak samo kamienną twarzą jak na początku wsłuchując się w każde jej słowo. Kiedy dziewczyna poluzowała kołnierz by ukazać bliznę, Crystal uniosła jedną brew. Nic nie powiedziała, a tylko obróciła się i ruszyła w kierunku biurka, przy którym usiadła, a następnie położyła dłonie pod brodą patrząc prosto na dziewczynę.

     

    - Po tym co usłyszałam mam wrażenie, że zrobiłaś swojemu bratu przysługę trafiając do akademii. Nie sądzę by on z takim zachowaniem mógłby skończyć ją lepiej niż jako troll - odparła z chłodnym uśmiechem i powoli położyła dłoń na szufladzie biurka i pociągnęła ją do siebie, słychać było przy tym charakterystyczne uderzanie o siebie szklanych butelek. - Moim talentem nie jest alchemia - powiedziała mrużąc lekko oczy. - Ale jest moją pasją, dla której poświęciłam niemal wszystko - Na chwilę jej wzrok powędrował na czaszkę na biurku. - Zasady zawszan ich ograniczają, przez co nie są w stanie zgłębić wszelkiej wiedzy, bo zawsze na ich drodze staje moralność, która w naszym wypadku nie ma miejsca - iśmiechnęła się teraz ukazując białe zęby. - Dlatego my możemy więcej - Sięgnęła dłonią do szuflady i wyjęła z niej niewielką buteleczkę, którą położyła na biurku. Barwa płynu, który w niej pływał przypominała wodę bagienną, a zapach wcale nie był przyjemniejszy.

     

    - Być może twoim przeznaczeniem było tu trafić by znaleźć to - odparła patrząc na butelkę. - Jak powiedziałam wcześniej niewiele mnie obchodzi wasze życie prywatne i nie mam zamiaru się w nie zagłębiać - Znów spojrzała na dziewczynę. - Mam jednak pewne cele, które sobie postawiłam, a nie dokonam pewnych rzeczy gdy uczniowie wydający się mieć intrygujące zdolności są w gorszej kondycji, więc Judith... - znów się uśmiechnęła. - Jak pewnie już wiesz, to jest lekarstwo, które zregeneruje twoje struny głosowe. Sama je opracowałam i testowałam z pozytywnym rezultatem. Nie mam pojęcia czy jestem jedyną, która to stworzyła i niewiele mnie to mówiąc szczerze obchodzi - uniosła dłoń patrząc teraz za znużeniem na swoje paznokcie. - Jeden tydzień i ani dnia dłużej, co wieczór przed snem jeden duży łyk, a twój dawny głos powróci. Będziesz mogła nawet wrócić do domu i zaśpiewać coś bratu swym normalnym głosem, o ile zdasz akademię - Ponownie się lekko uśmiechnęła. - Nie będę kłamać, smak ma jak najgorsze pomyje, ale działa. Wybór należy do ciebie Judith, możesz zabrać lek i przywrócić sobie dawny głos albo teraz stąd wyjść i uznać, że ta rozmowa nie miała miejsca dalej się męcząc - zmrużyła lekko powieki, ale wciąż patrzyła na dziewczynę.

  5. Alan i Sophie

    Gdy tylko wstałem z miejsca po zakończonej lekcji chciałem spokojnie spakować swoje rzeczy i przygotować się do kolejnych zajęć. Nawet nie myślałem już o tych obrazach. Podobnie było zresztą z Sophie, która pakowała się spokojnie by zaraz wyjść z klasy. Najwyraźniej nikt nie dostrzegł, że dziewczyna na chwilę przysnęła, na co ta poczuła ulgę. Skierowała swój wzrok na miejsce, w którym siedział jej kuzyn i wtedy spostrzegła jak Czytelniczka wręcz wybiegła z sali, a jej kuzyn tuż za nią. Zastanawiała się przez chwilę czy samej też tam nie ruszyć, ale zauważyła, że najwyraźniej nie zdołałaby ich dogonić ponadto nie potrafiła tak bez słowa zacząć biec, zwłaszcza po tym jak Edward był dla niej tak miły. Bała się jak wiele może przez to wszystko stracić. Ostatecznie wróciła do spokojnego pakowania swoich rzeczy by zaraz wyjść z sali.

     

    Stephanie i Elisabeth były naprawdę szybkie nim tylko spostrzegłem obie wybiegły z sali, przez co z Aidanem musieliśmy je gonić. Zdecydowanie nie były typowymi księżniczkami, ale w moim uznaniu nadal do nich należały nieważne co inni by myśleli. W końcu zdołaliśmy je dogonić, gdy te się zatrzymały. Kiedy tylko do nich dołączyliśmy wspólnie ruszyliśmy do Galerii Dobra, ale chwilę później dołączyli do nas kolejni zawszanie. Spojrzałem na księżniczkę Magdalene i Damiena. Oboje już wcześniej mnie zaintrygowali w chwili gdy przyglądali się obrazom pierwszego dnia. Jednak teraz nie była najlepsza chwila by o tym rozmawiać. Zwłaszcza widząc to po Elisabeth, która chciała się jak najszybciej dostać do galerii. Więc powoli ruszyliśmy za rodzeństwem i przy okazji słyszałem ich dosyć ciekawą wymianę zdań. Nie miałem zamiaru do tego dołączać, to były sprawy rodzinne. Mimo wszystko po tym co usłyszałem domyślałem się już jak wielką mądrość musi w sobie skrywać księżniczka.

     

    W końcu dotarliśmy do Galerii Dobra. Gdy tylko znaleźliśmy się w środku otworzyłem zdumiony usta, nie mogąc uwierzyć we wszystko co tutaj widziałem. Cały wygląd sali robił niesamowite wrażenie, ale nie było w tym nic dziwnego, w końcu tu uwieczniano wiele zasług dobra. Nagle gdy spostrzegłem obraz przedstawiający ślub księżniczki i księcia lekko zbladłem. Znów przypomniały mi się wszystkie aranżowane związki i wmawianie mi jak wiele ode mnie zależy, a ja czułem się zmęczony na samą myśl o tym. Być może nigdy nie będę na to gotowy. A może nawet nie będę musiał się tym martwić, bo nie wiadomo gdzie mnie zaprowadzi Akademia. Starałem się dalej dotrzymywać kroku Elisabeth obserwując całą galerie. Nagle stanąłem jak wryty widząc myszkę i tabliczkę pod nią. Jane ta Jane? Spytałem siebie patrząc na nią z szeroko otwartymi oczyma. Słyszałem o niej i tym, że trafiła do akademii i wszyscy się z tego powodu wtedy tak cieszyli mając nadzieje, że nasze królestwo stanie się bardziej znane dzięki jej baśni. Niestety, koniec jej bajki był inny niż przewidywano. A teraz ja z Sophie podobnie jak ta dziewczyna trafiliśmy do Akademii i w nas obojgu pokładane są takie same nadzieje jak w nią. A co jeśli nasze bajki skończą się podobnie? Zacisnąłem pięść bojąc się, ale nie o siebie, a o moją kuzynkę. Co jeśli to ona skończy w tej galerii? Byłem cały blady na tę myśl. Nie mogłem pozwolić by coś jej się stało. Obróciłem wzrok w kierunku Elisabeth, która teraz patrzyła na jakieś obrazy i powoli do niej podszedłem, starając się ukryć moje niedawne ponure myśli.

     

    Spoglądałem sam teraz na obrazy pokazujące miasto, ale takie, którego nigdy jeszcze nigdzie nie widziałem. Nie przypominało do końca tych, o których czytałem już w książkach. Zacząłem z zaciekawieniem się przyglądać obrazom, które je przedstawiały. Gdy jednak Elisabeth powiedziała potwierdzająco, że to jest jej dom byłem w kompletnym szoku, a w mym gardle utknęło jedno pytanie. Ale jak to możliwe? Patrzyłem jak na obrazach dzieci z tego świata czytają o naszych przygodach będąc coraz bardziej w szoku. Gdy usłyszałem niespodziewany krzyk Elisabeth szybko do niej podszedłem zaraz za Stephanie. Kiedy z jej ust wydobyły się pierwsze słowa spojrzałem w szoku na dziewczynkę na portrecie, a potem na Elisabeth. Nie byłem po prostu w stanie w to uwierzyć. Gdy Elisabeth wspomniała o tym, że profesor może być porywaczem Czytelników i Dyrektorem, podobnie jak księżniczka Magdalene nie mogłem w to uwierzyć. Po prostu to nie miało sensu. Wtedy właśnie oczy wszystkich spoczęły na ostatnich strasznych obrazach, byłem w szoku tym co ujrzałem i niemal zbladłem. Co takiego tam się stało? Ten ogień trawiący miasto i Puszczę tak jak dzieci palące książki. Szybko oderwałem wzrok od obrazów, widząc i słysząc reakcje Elisabeth. W jednej chwili sam się za nią przepchnąłem mijając innych, aż nie dobiegłem do sali, w której była i powoli zacząłem do niej podchodzić.

     

    - Elisabeth - powiedziałem bardziej niepewnie, powoli do niej podchodząc. - Nie jestem nawet sobie w stanie wyobrazić co teraz przeżywasz po tym co tu ujrzałaś - Niepewnie uniosłem dłoń zastanawiając się czy powinienem, aż w końcu zdecydowałem się delikatnie położyć ją na jej ramieniu by dodać jej otuchy. - Nie możesz robić wszystkiego pod wpływem emocji - dodałem już spokojniej. - Nie jesteś w stanie zrobić sama wszystkiego, pozwól sobie pomóc, wszyscy razem rozwiążemy jakoś tę zagadkę - Uśmiechnąłem się do niej lekko by dodać jej więcej otuchy. Choć wiedziałem jaka była prawda, dziś wieczorem znów spróbuje uciec i tym razem zapewne nie będzie chciała mojej pomocy. Bardzo się bałem, że już więcej jej nie zobaczę, ale nie dlatego, że wróci do domu, choć i to nie było dla mnie przyjemne, a dlatego, że bałem się po prostu o nią. Wciąż pamiętałem ten dziwny wzrok jej przyjaciółki i z jakiegoś powodu nie potrafiłem go zapomnieć. Miałem tylko nadzieje, że się mylę.

     

    Chwilę wcześniej, gdy cała grupa łącznie z Alanem poszła do Galerii Dobra. Sophie rozstała się już ze swoją grupą. Edward odszedł w towarzystwie innych książąt, a księżniczki poszły w kierunku swoich wież. Dla Sophie nie było to nic nowego, że została sama, w jej rodzinnej krainie też samotnie często spacerowała. Szła więc teraz przygotować się do kolejnych zajęć, aż nagle nie spostrzegła swojego kuzyna w grupie innych zawszan. Sama schowała się za jedną z kolumn przyglądając się całej grupie, a zwłaszcza swojemu kuzynowi, który teraz gnał jak na złamanie karku za Czytelniczką.

     

    Zmarszczyła lekko brwi widząc to. Alan nigdy taki nie był, wiedziała o tym. A teraz pchał się w każde niebezpieczeństwo dla dziewczyny, której nawet dobrze nie znał. Spojrzała teraz na rudą księżniczkę, wciąż pamiętając, że jej pomogła. Jednak obecnie mogła przez nią stracić swoje marzenie i jedyną szansę na ich realizacje. Powoli więc w ukryciu ruszyła za całą grupą. W końcu spostrzegła, że wszyscy wchodzą do Galerii Dobra. Zmrużyła delikatnie oczy przypominając sobie lekcje. A więc to o chodzi? Spytała samą siebie i spojrzała na chwilę na swoją parasolkę. Pokręciła lekko głową i wbiegła za całą grupą do środka. W momencie, w którym weszła Lisa była już sama w Galerii Dobra, przez co natychmiast mogła zobaczyć jak Sophie wbiegła tutaj za nimi. Dziewczyna chwilę na nią spoglądała, ale co dziwne nie z wrogością jak to miało miejsce do tej pory, a przynajmniej tak było, aż nie zobaczyła Alana, który się do niej zbliża. Kuzyn jej najwyraźniej nie dostrzegł, bo skupił się na rudej dziewczynie, ale to nie zniechęciło Sophie i ta powoli ku nim ruszyła, już się nie ukrywając.

  6. Thomas, Christian i Crystal

    Kobieta nie zwróciła uwagi na zachowanie nigdziarki, najwyraźniej to było już dla niej normalne. Uniosła jednak lekko brwi słysząc skąd pochodzi. Thomas i Christian również wrócili do wpatrywania się w nigdziarzy, starając się zapomnieć o zmasakrowanych ciałach zwierząt za oknem.  Crystal nie zareagowała w żaden sposób, widząc jak dziewczyna odsuwa głośno krzesło, tylko dalej na nią spokojnie patrzyła czekając na to co pokaże. Gdy więc ta po swoim przemówieniu wyjęła nóż i przebiła ławkę, nauczycielka się lekko uśmiechnęła. Thomas wpatrywał się w to lekko zamyślony. Nie mógł zaprzeczyć, że Akademia naprawdę ściągała tu ciekawe osoby. Christian choć zdziwiony siłą nigdziarki starał się tego nie okazać i pozostać bez emocji. Kobieta nic nie powiedziała i ruszyła dalej, a gdy odeszła niedawna dziura zaczęła magicznie zanikać.

     

    Wybór uczniów się kurczył i kobieta wiedziała, że wcześniej czy później będzie musiała podejść do Czytelniczki, choć domyślała się jaki będzie tego finał. Mimo wszystko z jakiegoś powodu wcale nie miała ochoty tego robić. Zatrzymała się więc przed kolejnym nigdziarzem wygłaszając tą samą formułkę co zawsze. Gdy tylko na niego spojrzała już wiedziała co chłopak może sobą pokazać. Nie była kimś kto ocenia po wyglądzie, ale w tym wypadku ciężko było się tym nie kierować. Wszystko się potwierdziło, kiedy chłopak tylko otworzył usta. Aż dwa olbrzymy w jednej klasie, musiała sama przyznać, że to całkiem ciekawe. Thomas po tych dwóch występach zauważył, że olbrzymy nie były twórcze, ale trzeba było na nie mimo wszystko uważać. Christian uznał, że kolejny nigdziarz, który nic sobą nie prezentuje i nawet nie próbuje tego zmienić.

     

    Dziekan kiwnęła tylko lekko głową i ponownie ruszyła ku klasie, znów unikając skutecznie Czytelniczki. Jej kroki skierowały się do ostatniego nigdziarza, który dzielił ją od przepytania tamtej dziewczyny. Naprawdę w tej Czytelniczce było dla niej coś dziwnego. Kobieta stanęła nad kolejnym nigdziarzem wygłaszając swoją formułkę przy okazji ignorując jego urazę. Teraz wpatrywała się w niego i słuchała. Podobnie jak zresztą Thomas i Christian. Gdy więc chłopak wspomniał o jastrzębiu kobieta lekko się zainteresowała i jednocześnie zawiodła się słysząc, że uczeń go nie przyniósł ze sobą na lekcje, więc mogła ocenić tylko to co powiedział. Co jeśli jednak kłamał, co do swojego talentu? Dla Crystal pierwsza lekcja zawsze była bardziej sprawdzająca, gdy na kolejnej okazywało się, że część nigdziarzy potrafiła tylko więcej gadać niż robić szybko się to na nich mściło, zwłaszcza przy ocenianiu. Christian zawsze traktował zwierzęta jak coś bezużytecznego tak samo pomyślał o talencie chłopaka. Thomas wyglądał na lekko zainteresowanego tym co usłyszał.

     

    - Pokaż go, więc na kolejnej lekcji - powiedziała kobieta nim odeszła i nagle jej wzrok skupił się na Czytelniczce.

     

    Twarz kobiety pozostała bez emocji, gdy szła w kierunku dziewczyny swoim typowym krokiem. A jednak im bardziej się do niej zbliżała tym bardziej sobie przypominała jej zapłakaną wczorajszej nocy twarz, która tak bardzo przypominała jej czasy, o których nie chciała pamiętać. W końcu gdy doszła do jej ławki chcąc zacząć swoją typową formułkę, nigdziarka odezwała się nim dziekan mogła zacząć. Słowa, które wydobyły się z ust dziewczyny były niezrozumiałe do tego stopnia, że kobieta uniosła lekko brew, ale nie wyglądała jednocześnie na zdenerwowaną. Czekała tylko, aż ta zbierze się w sobie i powie wyraźniej. Co zresztą zaraz się stało, ale nadal słyszała strach w głosie dziewczyny. Mimo wszystko dziekan patrzyła na nią tak jakby widziały się pierwszy raz i najwyraźniej nie chciała mówić o tym co było wczoraj. Zanim zdążyła coś powiedzieć inni nigdziarze zaczęli drwić z Czytelniczki i ją straszyć.
    Thomas do nich nie należał, choć nie wiedział co myśleć o talencie dziewczyny poza tym, że było to praktyczne. Christian chichotał lekko wiedząc od początku jak żałosna jest ta nigdziarka i sam chciał dołączyć do szydzenia z niej, ale gdy tylko otworzył usta po klasie rozniósł się głośny syk dziekan.

     

    - Spokój! - Tylko tyle wyniosło się z jej ust by uspokoić klasę, a sama zaczęła odchodzić od Czytelniczki.

    Nim jednak się w pełni oddaliła rzuciła jej ostatnie spojrzenie, które wskazywało jasno, że ostrzegała ją, że tak będzie jeśli się nie zmieni. Zaraz potem dziekan odwrócona tyłem do wszystkich zaczęła kierować się do biurka, aż przy nim usiadła. Zaczęła wpatrywać się w klasę lekko zamyślona uderzając palcami o biurko jakby myślała nad wszystkim co dziś zobaczyła i tak pewnie zresztą było. Zaraz potem otworzyła usta.

     

    - Widziałam dziś i słyszałam wiele ciekawych rzeczy, a teraz nadszedł czas na oceny - powiedziała bez emocji. - Nim jednak zacznę dam kilka swoich uwag co do tego wszystkiego, od was zależy czy ich posłuchacie czy też nie. Na początek ci z gorszymi ocenami powinni je potraktować nie jako porażkę, a jako coś nad czym należy pracować by to się nie powtórzyło. Natomiast ci lepsi nie powinni spoczywać na laurach, wiele razy widziałam jak ci najlepsi przestają pracować nad sobą, bo są zbyt pewni siebie i kończą, jako mogryfy - syknęła z niechęcią. - A teraz moje uwagi co do tego co mi pokazaliście - dodała patrząc na klasę i lekko wzdychając nim zaczęła.

    - Walburgo jak powiedziałaś wcześniej, wiedźma nie musi być odpychająca i nie wymagam tego od ciebie. Zauważyłam, że masz zdolności przywódcze po samym sposobie twojego mówienia, a skoro nie odkryłaś swojego talentu... Możesz spróbować znaleźć sobie coś co będzie słuchać twoich poleceń, wtedy będziesz pewną czy to jest twój talent lub ewentualnie... - Na chwilę zamilkła. - Wspominałaś o niezwykłej krwi, może warto też nad tym pomyśleć? Co prawda twierdzisz, że pomaga ona w urodzie, ale może ma inne właściwości, których pisane jest odkrycie właśnie tobie? - uśmiechnęła się chytrze. - Pomyśl o tym i spróbuj pokazać coś na następnej lekcji - Na chwilę jej wzrok powędrował na Judith, ale pominęła ją teraz zwracając się do Eudona.

     

    - Nie przeczę Eudonie, że pewnego dnia będziesz wampirem, o ile oczywiście zdasz Akademię - Zmarszczyła lekko brwi mówiąc dalej. - Jednak do tego czasu radzę popracować nad swoimi wrodzonymi umiejętnościami. Nie wiem jakby się to skończyło gdybyś w czasie cyrku talentów wpadł tak w zawszan, a zwłaszcza w książęta - Teraz jej wzrok powędrował na Gilberta.

     

    - Gilbercie jeszcze minie chwila czasu nim będziecie mogli używać magii i radziłabym byś był bardziej uważny co do takich rzeczy aby unikać tego typu pomyłek i ośmieszania się przed innymi. Mimo wszystko choć nie wyszło ci rewelacyjnie coś wymyśliłeś by pokazać, że nie jesteś całkiem bezradny, więc popracuj nad tym co pokazałeś na lekcji albo poszukaj innego talentu, bo jak powiedziałam magii jeszcze jakiś czas nie użyjecie - Teraz jej wzrok powędrował na Thomasa.

     

    - Cóż Thomasie, jak powiedziałam wcześniej, twój zwierzak potrzebuje tresury. Nie żywią się one tylko lękami, a w naszej Akademii masz wszystko czego mu trzeba. Poczytaj o nim jak i o przedmiocie, w którym go więzisz, bo to będzie ci naprawdę pomocne. W czasie cyrku nie ma nauczycieli, a nie wiem jak zareagowałby Dyrektor widząc twojego zwierzaka atakującego księżniczki. Mam nadzieje, że należysz do tych nigdziarzy, którzy potrafią czytać, bo jeśli nie, to będziesz musiał prosić kogoś o pomoc - Chłopak lekko zmrużył oczy. Może nie czytał rewelacyjnie, ale nie był aż takim analfabetą. Wzrok nauczycielki powędrował na Elvirę.

     

    - Zaimponowałaś mi Elviro. Z jednej strony nie pokazałaś żadnego talentu, przynajmniej gdy ktoś nie umie patrzeć jak należy tak pomyśli. A jednak wykorzystanie zdobytych informacji by oszukać całą klasę i pokazać, choć nieumyślnie talent innej nigdziarki zasługuje na wyróżnienie - uśmiechnęła się do dziewczyny lekko nim spojrzała na Margo.

     

    - Jestem pewna Margo, że do tej pory nawet nie znałaś swojego talentu, ale to nie ma znaczenia. Nie obchodzi mnie jak i kiedy odkrywacie swój talent, najważniejsze by to osiągnąć. Popracuj nad tym. Mam wrażenie, że zwierzęta reagują na twoje emocje, ale nie wiemy czy to tylko gniew - Spojrzała kątem oka na Annabelle. - Moja pupilka raczej nie należy do zwierząt, które księżniczki lubią, zwykle brzydzą się węży - Zwierzak na te słowa pokazał swoje pokaźne kły, z których ciekł jad. - Radzę ci więc tym razem sprawdzić to na zwierzaczku bliższym księżniczkom by się upewnić czy działa to na wszystkie - Lekko się do niej uśmiechnęła, a następnie skierowała wzrok na Kim.

    - Uważam, że jesteś całkiem interesującym typem nigdziarza. Myślę również, że talent, który nam dziś pokazałaś nie jest tym, nad którym chcesz pracować, więc chętnie zobaczę te rzeczy, o których napomniałaś na następnej lekcji - Kobieta ponownie lekko się uśmiechnęła.

     

    - Scarlet, używanie łuku brzmi całkiem ciekawie i zakładam, że jeśli byś pojawiła się na cyrku, to właśnie to byś pokazała. Musisz jednak wiedzieć, że książęta też to często robią, więc będziesz miała ciężką konkurencje, jeśli chcesz iść w tym kierunku. Polowanie raczej ciężko będzie ci pokazać, bo żadnych zwierzaków w czasie cyrku nie ma. Poza tymi, które sami przyniesiecie - Teraz spojrzała na Ravera.

     

    - Zaintrygowałeś mnie Raverze. Twoja wrodzona jak zakładam umiejętność jest naprawdę ciekawa. Mam nadzieje, że to właśnie w tym kierunku masz zamiar iść, jestem naprawdę zainteresowana jej pełnych możliwości - Skierowała wzrok na Save. - Czasem warto nic nie pokazać i się nie zbłaźnić, Savo - Spojrzała kątem oka na Christiana. - Jednak lepiej znajdź swój talent lub coś co do niego prowadzi na następnej lekcji - Teraz dość twardo spojrzała na Christiana.

    - Jeśli chcesz, aby twój talent szedł właśnie w tym kierunku to pracuj nad nim ciężko, ale się przy tym nie zabij - Christian coś burknął pod nosem, ale dziekan to zignorowała i skierowała wzrok na Alise i lekko się uśmiechnęła. - Transformacje z reguły nie są łatwe i rzadko kto długo je utrzymuje, przynajmniej na samym początku, ale to co zrobiłaś mnie zainteresowało. Jak powiedziałam wcześniej, teraz ja również oczekuje dnia, aż w pełni się transformujesz. Staraj się nad tym pracować - rzuciła okiem na teraz na Bathildę i lekko westchnęła. - Niewiele ci mogę powiedzieć, ale jako olbrzymka masz pewne rzeczy, które możesz wykorzystać, jak choćby siła, zastanów się jak możesz zaprezentować w widowiskowy sposób chociażby ją - spojrzała teraz na Prisme. - Niewiele niestety mogę ci powiedzieć, Prismo, jak sama powiedziałaś, nie jesteś pewna swojego talentu. Mam nadzieje, że do następnej lekcji się to zmieni. Jeśli sądzisz, że jest to alchemia, to radzę nad tym popracować - Spojrzała na kolejnego nigdziarza. - Lavalle... Kontrola nad zimnem jest naprawdę imponująca, ale gdybyś był w stanie zamrozić człowieka... - uśmiechnęła się na tę myśl. - Ale jak sam powiedziałeś od czego są te lekcje? - Lekko wzruszyła ramionami i spojrzała teraz na Vina.

     

    - Potrafisz zwieść co jest interesujące, na dodatek najwyraźniej znasz zawszańskie maniery, a jednak... - Zmrużyła lekko oczy. - Musisz popracować nad tą iluzją, bo z tego co zauważyłam działa tylko na jedną osobę, na tłum wokół już nie - Przypomniała sobie reakcje klasy na jego zachowanie. - W tłumie byś się zdradził i musisz pamiętać, że niektóre zawszanki nie dają się tak łatwo oszukać, jeden błąd i się zdradzisz, a cała mistyfikacja zniknie - Nadszedł czas na Hadriona. - Oboje wiemy, jaki masz talent, ale musisz opanować przemianę, czeka cię najwyraźniej długa droga do tego, więc pracuj nad tym - skierowała wzrok na Navina.- Przywołanie tego ptactwa było całkiem ciekawe, przynajmniej do czasu, aż nie wiedziałeś jak je przegonić - warknęła z lekką irytacją. - Spróbuj bardziej nad tym popracować, najlepiej na powietrzu z dala od zamku - dodała kierując wzrok na Alarica.

     

    - Jeśli chcesz iść w ślady ojca, Alaricu, to długa droga przed tobą. Spróbuj znaleźć swój talent do następnej lekcji - Teraz skupiła się na Labrendzie.

    - To co dziś pokazałaś było całkiem widowiskowe, ale nie na tyle by pokonać zawszan w czasie cyrku, spróbuj pomyśleć jak bardziej widowiskowo możesz zaprezentować swą siłę - Teraz spojrzała na De. - Tak jak w przypadku Bathildy, zastanów się De jak możesz pokazać swoją siłę w zadziwiający sposób - Została już tylko dwójka nigdziarzy i Judith, którą dziekan z jakiegoś powodu pominęła.

     

    - Polluxie ciężko mi cokolwiek powiedzieć dopóki nie zobaczę co potrafisz robić z tym twoim jastrzębiem. Sprowadź go na kolejną lekcje - Spojrzała na Adelie i ciężko westchnęła. - Chyba sama dobrze się domyślasz, co było nie tak. Radzę byś do kolejnej lekcji się poprawiła - uśmiechnęła się ostatni raz i machnęła ręką.

    Jedynka powędrowała ponownie do Elviry świecąc się pięknym złotem. Srebrna dwójka poleciała dla Ravera. Brązowa prosta trójka powędrowała do Alisy.  Judith dostała lekko posrebrzaną czwórkę. Natomiast piątka o lekko brązowej barwie powędrowała do Margo. Szóstka w barwie platyny przypadła Thomasowi. Siódemka w barwie granatu z lekkimi odcieniami cienia trafiła się Eudonowi. Biała ósemka, na której widniało kilka czaszek przypadła Vinowi.  Dość proste żółte dziewięć poleciało nad głowę Kim. Lavalle dostał za to krwisto czerwone dziesięć. Kolejne miejsce, jakim było czarne jedenaście powędrowało nad głowę Walburgi. Lekko przerdzewiała dwunastka powędrowała do Scarlet. Z kolei od trzynastki liczby zaczynały robić się coraz bardziej nadgniłe im niżej tym bardziej na zepsute wyglądały. Najmniej zgniła, czyli trzynastka dostała się Labrendzie. Czternastka poleciała nad głowę Gilberta. Następna była piętnastka która przypadła Polluxowi. Zaraz za nim znalazł się Navin  nad którym pojawiło się szesnaście. Na siedemnastym miejscu znalazła się Sava. Potem dopiero na osiemnastym miejscu pojawił się Allaric. Dziewiętnaste miejsce przypadło Prismie, natomiast dwudzieste trafiło się Chrstianowi. Dwudzieste pierwsze powędrowała do Hadriona, a dwudziestka dwójka poleciała nad głowę, Bathildy. Dwadzieścia trzy niemal całkiem zgniłe za to znalazło się nad głową De. Sypiąca się zgniła dwudziestka czwórka powędrowała nad głowę Adelii, na co Crystal rzuciła jej kolejne ostrzegawcze spojrzenie. Tak więc lekcja dobiegła końca, a gdy wszyscy opuścili już klasę kobieta powoli ruszyła w kierunku ławki Judith, aż nad nią nie stanęła. Położyła dłoń na jej ławce dotykając wcześniej wyczarowanego pióra, a te zaczęło powoli znikać.

     

    - Z reguły nie mieszam się do spraw uczniów, ale czasem... - odparła patrząc na nią twardo. - Nie mam zamiaru ośmieszać się przed zawszanami gdy jednej z moich uczennic zabraknie zdrowia podczas cyrku talentów, zwłaszcza kiedy uczennica wydaje się obiecująca. Więc powiesz mi co ci dolega? - spytała wbijając w nią wzrok i dając tym do zrozumienia, że nie odpuści dziewczynie dopóki nie odpowie na pytanie.

  7. Thomas, Christian i Crystal

    Kobieta nie zmieniała emocji widząc zakłopotanie chłopaka. Wciąż pozostała kamienna na twarzy nie próbując go w żaden sposób uspokoić. Jedyne co można było o niej pomyśleć, to fakt, że ta traci cierpliwość widząc jak nigdziarz próbuje wykrztusić proste słowa. Thomas nie skreślał współlokatora z powodu jego nerwów, w końcu nie każdy mógł do tego podchodzić na spokojnie i kto wie czy czymś nagle nie zaskoczy wszystkich. Christian natomiast zmrużył oczy, myśląc teraz nad tym z kim mieszka. Jeden żałosny i pochodzi z zawszańskiej krainy, a drugi uważa się za nigdziarza, bo pokazał jakiegoś konika. Crystal natomiast gdy słuchała nadal nigdziarza już w pewnym momencie miała ochotę warknąć by w końcu to wykrztusił. Gdy w końcu chłopak zaczął gwizdać, a nic się nie stało, kobieta tylko lekko zmrużyła oczy nie dając komentarza co do tego, ale wciąż na niego patrząc. Thomas za to nie odwracał głowy patrząc jak jego współlokator nadal próbował coś zrobić. Christian w przeciwieństwie do niego już odwrócił głowę, uznając, że to strata czasu.

     

    Jednak potem właśnie się zaczęło. Gdy tylko chmary wściekłych ptaków zaczęły pojawiać się na parapetach klasy Crystal, ta tylko spojrzała kątem oka na to niecodzienne widowisko. Nie zareagowała w żaden inny sposób na ich skrzeczenie, tak jakby zupełnie go nie było. Christian natomiast przycisnął dłonie do uszu chcąc się uwolnić od tego przeklętego jazgotu. Dlatego właśnie nienawidził zwierząt, więcej z nimi problemu niż pożytku. Miał nawet ochotę zacząć rzucać w nie czym popadnie, ale ten dźwięk był tak męczący, że nie chciał puszczać uszu. Thomas zmarszczył wściekle brwi również przykładając dłonie do uszu, ale nie tak mocno jak Christian, bo ten położył niemal głowę na ławce a w przypadku Thomasa wyglądało jakby próbował odzyskać skupienie.

     

    - Ciekawe - powiedziała bez emocji do chłopaka znów ruszając ku uczniom.

    Nic nie zrobiła i nadal ignorowała ten dźwięk. Zarówno Thomas jak i Christian zaczęli się zastanawiać czy sami nie powinni czegoś zrobić skoro nauczycielka ignorowała ten harmider. Wtedy właśnie, gdy zaczęła kierować się do kolejnego ucznia skrzeczenie ptaków stało się głośniejsze niż do tej pory. Gdy nigdziarze spojrzeli za okno mogli zobaczyć niemal powietrzną bitwę. Ptaki, które przyleciały tu na rozkaz Navina były atakowane przez inne sporo mniejsze, ale znacznie bardziej agresywne. Judith mogła spostrzec, że ich pióra są takie same jak te, które ma na biurku. Gdy kilka ptaków, Navina zaczęło padać martwych reszta zaczęła uciekać przed agresorami. Gdy wszystkie zaczęły już odlatywać nowo przybyłe ptaki zmieniły się w krucze pióra, które zaczęły chwilę później zanikać. Nie trudno było się domyślić, że przybycie nowych agresywnych ptaków to dzieło dziekan. Kobieta nawet nie odwróciła wzroku do okna tylko teraz skupiła się na słowach kolejnego nigdziarza. Słysząc go kiwnęła tylko głową i ruszyła dalej. Thomas i Christian nawet nie byli w stanie skupić się na jego odpowiedzi, bo nadal patrzyli przez okno na ciała niektórych zmasakrowanych ptaków, wyglądały jakby to nie inne ptaki je atakowały, a jakieś wściekłe bestie. Thomas mimo wszystko nie był tak zdziwiony, od początku wiedział by nie oceniać tej kobiety po pozorach. Sama Crystal ruszyła do jednej z ostatnich nigdziarek, ale nie do Adelii, dalej unikała Czytelniczki. Stanęła przed nigdziarką i znów zaczęła formułę tę samą co zawsze.

  8. Thomas, Christian i Crystal

    Kobieta spoglądała bez emocji na chłopaka i jego dość nietypowe zachowanie. Zdarzały się przypadki gdy nigdziarze znali zasady zawszańskiego zachowania, ale zwykle ich nie przestrzegali uznając to za głupie i niepasujące do nich. Gdy jednak chłopak chwycił dłoń Crystal ta uniosła jedną brew nadal patrząc na niego z lekkim zdziwieniem. Wtedy właśnie nagle przed kobietą zniknął uczeń, a zamiast nigdziarza zobaczyła teraz przystojnego księcia, po raz pierwszy raz na tej lekcji można było chyba zobaczyć w oczach kobiety przez niewielką chwilę takie emocje. Jej wzrok stał się niezwykle zimny i wręcz zabójczy, taki, który właśnie powinna ukazywać czarownica. Była to tylko niewielka chwila nim znów wszelkie jej emocje zaniknęły. Thomas i Christian niewiele z tego rozumieli. Poza gadaniem i chwyceniem dłoni dziekan nic nie widzieli. Nie do końca rozumieli, na czym ten talent miał polegać.

     

    - Interesujące - powiedziała tylko tyle, znów ukazując twarz pozbawioną emocji.

    Zaraz ponownie ruszyła między ławki, ale tym razem chwilę dłużej szukała ucznia. Kobieta musiała pozbyć się pewnych myśli nim znów wróciła do prowadzenia lekcji. A miała nadzieje, że to wszystko już dawno za nią, być może nie jest tak łatwo jak myślała. W końcu stanęła nad kolejnym uczniem z typową formułką. Gdy Christian nagle usłyszał chłopaka niemal się podniósł z ławki, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Będzie jeszcze chwila, że poderżnie mu gardło za te drwinę, powiedział sobie w myśli. Na następną lekcje przygotuje odpowiedni występ, lepszy niż jakieś durne konie, samozapłony czy gadanie niepotrzebnych bzdur. Kobieta chwilę patrzyła na ucznia i kiwnęła głową. Wiedziała, że ludzie wilki wymagają koncentracji by się przemienić. Miała nadzieje, że do cyrku talentów uda mu się tego dokonać. Ruszyła dalej chwilę się kręcąc, aż nagle zatrzymała się przed ławką współlokatora Thomasa i Christiana z typową formułką. Obaj chłopcy obrócili ku niemu głowy wyraźnie ciekawi jego talentu.

  9. Thomas, Christian i Crystal

    Kobieta zmarszczyła lekko brwi widząc rany dziewczyny. Domyślała się czego są powodem. Chociaż sama była nigdziarką, nie popierała tego typu metod. Zmuszanie nigdy nie przynosiło odpowiedniego efektu. W końcu nawet nigdziarka może być piękna, jeśli tego w właśnie chce. Wygląd nigdy nie miał tu nic do rzeczy. Thomas widząc blizny dziewczyny zmrużył lekko oczy. Nie znał jej historii, ale wiedział skąd się wzięły jego, więc rozumiał jej rozgoryczenie, bo sam miał świadomość jak ludzie potrafią być okrutni. Zastanawiał się co takiego kryło się za każdą z jej dawnych ran, jakie opowieści mogły skrywać. Christian nieszczególnie był tym zainteresowany, jedyne co go teraz cieszyło, to, że rana, którą sam stworzył na swoim policzku przestała krwawić i lekko się zasklepiła. Gdy tylko kobieta usłyszała głos dziewczyny zmrużyła delikatnie oczy będąc już pewną co do swoich podejrzeń.

     

    - Rozumiem - odparła bez emocji na słowa dziewczyny spoglądając na nią ostatni raz nim ruszyła dalej.

     

    Nie było sensu tego ciągnąć. Jedyne co teraz mogła zrobić ta dziewczyna to odkryć w sobie wiedźmę by przetrwać to wszystko. Ponownie zaczęła szukać kolejnego ucznia, aż nie stanęła teraz nad kolejnym nigdziarzem wpatrując się i wygłaszając typową formułkę. Zaraz potem zaczęła go jak zawsze słuchać. Tym razem nigdziarzem jednak najwyraźniej zainteresował się Christian, słysząc, że ten pochodzi z jego krainy. Do tego stopnia go to zainteresowało, że zaczął spoglądać na talent chłopaka. Widząc jak ten zamraża przedmiot zmarszczył lekko brwi. Thomas też patrzył wyraźnie zainteresowany podobnie jak Crystal, która na słowa nigdziarza lekko się uśmiechnęła.

     

    - Słusznie - powiedziała i ruszyła dalej ku klasie szukając kolejnego nigdziarza do przepytania. Wybór był coraz mniejszy, ale ani razu nawet nie zbliżyła się za bardzo do Czytelniczki jakby obawiała się, że ta roznosi jakąś zarazę. Chwilę chodziła po klasie, aż zatrzymała się nad nigdziarzem o nietypowej fioletowej barwie skóry. Chwilę na niego spoglądała z zainteresowaniem, aż nie odezwała się do niego w typowy dla siebie sposób, czekając na to co pokaże.

  10. Thomas, Christian i Crystal

    Słysząc śmiechy innych, Christian zacisnął wściekle dłoń w pięść. Nie rozumiał jak mogło mu nie wyjść. Przecież robił to już wcześniej, a teraz ośmieszył się przed tymi błaznami. Thomas natomiast nawet nie zareagował na porażkę Christiana. Co prawda jak dla niego i tak dostał za małą karę za jego ostatni wyczyn. Jednak nie widział powodu by dobijać leżącego. Spojrzał na chwilę na Elvirę i zaraz obrócił wzrok w kierunku nigdziarki, do której podeszła nauczycielka. Zrobiłeś to tylko, dlatego że cię zirytował, ona nie miała z tym nic wspólnego, powiedział sobie starając się skupić na innych nigdziarzach i nie myśleć o niej. Crystal natomiast spoglądała na dziewczynę z zainteresowaniem. Kobieta domyśliła się szybko, że ta dziewczyna musiała mieszkać z dala od ludzi. W chwili jednak, gdy zaczęła się przemieniać, na twarzy nauczycielki pojawił się dość ciekawy uśmiech. Natomiast Christian i Thomas patrzyli w szoku na to co się działo. Pytanie cisnęło się obu jedno. Czym ona niby była?

     

    - Też teraz zacznę czekać na ten dzień - powiedziała Crystal na odchodne, posyłając dziewczynie ostatni mroczny uśmiech i znów ruszając po klasie by znaleźć nowego ucznia do odpowiedzi.

    Teraz jej kroki pokierowały ją ku nigdziarce niepodobnej do dziewczyny. Gdy uczennica zaczęła mówić, Crystal wszystkiego się domyśliła. Z olbrzymami zawsze był ten problem, że nie były za bardzo kreatywne. Wymaganie od nich wysiłku umysłowego było próżnym trudem. Thomas słysząc dziewczynę tylko obrócił głowę. Najwyraźniej wszystko co do tej pory słyszał o olbrzymach było prawdą. Obrócił na chwilę głowę by znów na sekundę zobaczyć Elvire, ale tym razem szybko obrócił wzrok od niej, nie chcąc znów poczuć się zakłopotanym. Christian od razu gdy tylko zobaczył wielką nigdziarkę był przekonany co do tego co może pokazać dziewczyna. Crystal tylko kiwnęła głową i ruszyła dalej. Jej kroki skierowały się ku kolejnej nigdziarce, nad którą stanęła i zareagowała jak zawsze wygłaszając te samą formułkę co zwykle i czekając na jej pokaz.

  11. Alan i Sophie

    Spojrzałem kątem oka na Elisabeth i lekko się do niej uśmiechnąłem widząc jej determinacje. Naprawdę z jakiegoś powodu jej zachowanie mi imponowało. Cieszył mnie również fakt, że zdecydowała się chociaż słuchać profesora, nawet jeśli zrezygnowała z notatek. Zawsze to było już coś. Nagle zobaczyłem uśmiech nauczyciela w naszym kierunku i nic już nie powiedziałem, starając się skupić na wykładzie. Notowałem wszystko co słyszałem, ale nawet i dla mnie głos profesora wydawał się być monotonny. Mimo wszystko chciałem zapamiętać jak najwięcej z tego wykładu. Zastanawiałem się przez chwilę jak radzi sobie Sophie, wiedząc jak bardzo "lubiła" takie lekcje, a potem spojrzałem kątem oka na Elisabeth czy przypadkiem nie zasnęła.
    W przypadku Sophie sytuacja wyglądała gorzej niż u jej kuzyna. Dziewczyna na początku co prawda notowała wszystko swoim eleganckim pismem. Jednak z każdą chwilą było coraz gorzej. Głos profesora zaczynał powoli działać na nią lepiej niż kołysanka. Dziewczyna mimo to zapierała się z całych sił, aż na jej twarzy pojawiło się kompletne znudzenie. W końcu jej powieki stawały się coraz cięższe i  pomimo oporu coraz bardziej jej opadały. W pewnej chwili nawet zamknęła na niewielką chwilę oczy.

     

    Gdy profesor się odezwał teraz w bezpośrednio do jednej z uczennic, ta nagle oprzytomniała i lekko zawstydzona również zaczęła patrzeć w kierunku rudowłosej Czytelniczki. Czuła się naprawdę głupio bojąc się, że przegapiła coś ważnego. Wiedziała, że tak to się skończy. Takie lekcje zawsze tak na nią działały.
    Sam również podniosłem wzrok na Elisabeth ciekawy jej odpowiedzi. Gdy jednak usłyszałem jej odpowiedź obawiałem się reakcji nauczyciela, ale na całe szczęście ten nic nie zrobił, na co odetchnąłem z ulgą. Nic nie powiedziałem i swoje przemyślenia zachowałem dla siebie. Zawsze byłem przekonany co do pierwszej opcji, Baśniarz kreuje nasze historie.
    Niedługo później gdy tylko wróżki zadzwoniły ogłaszając koniec lekcji, Sophie poczuła ogromną ulgę.

  12. Thomas, Christian i Crystal

    Kobieta jak zawsze słuchała uważnie kolejnego ucznia, chociaż zastanawiał ją widok, który już wcześniej dostrzegła. A była to Annabelle, która przypatrywała się z tak niespotykanym dla niej zainteresowaniem nigdziarzowi. To było dosyć dziwne, zwłaszcza, że bardzo dobrze znała swoją pupilkę i ta była zwykle rozleniwiona i raczej nie dostrzegała uczniów, no chyba, że któryś był na tyle głupi by wsadzić rękę do terrarium. Jak powiedziała wcześniej za głupotę się płaci. Thomas jak i Christian ponownie odwrócili głowy na kolejnego ucznia będąc zainteresowanymi co pokaże. Gdy nagle ręce chłopaka stanęły w ogniu zarówno Thomas jak i Christian byli w nie małym szoku widząc jego umiejętność. Obaj patrzyli na z szeroko otwartymi oczami. Nie byli w stanie tego zrozumieć, wiedząc, że magii nadal nie można było nikomu używać, więc czym było to? Crystal natomiast patrzyła zaintrygowana na płomienie i nigdziarza i gdy pokaz dobiegł końca uśmiechnęła się niebezpiecznie.

     

    - Imponujące - odparła w kierunku nigdziarza. Nim jednak ruszyła spojrzała ostatni raz to na niego to na swoją pupilkę nadal będąc ciekawą powodu jej zainteresowania. Nie wyglądało to tak jakby chciała go zaatakować, to było dziwne.

    W końcu zaczęła szukać kolejnego ucznia do przepytania. Mijała kolejne ławki, aż nie zatrzymała się koło kolejnej nigdziarki. Crystal dostrzegła jej lekceważącą postawę, ale to zignorowała czekając na jej pokaz. Poczuła niestety lekki zawód słysząc dziewczynę. Na szczęście przywykła już do tego, że na pierwszej lekcji zwykle nigdziarze nie pokazują nic specjalnego. Pozostaje czekać na następne, kiwnęła więc głową bez emocji i ruszyła dalej. Christian niemal prychnął słysząc, że ktoś jej się boi. Uznał, że gdyby była w jego krainie pewnie by tygodnia nie wytrzymała. Zaraz jednak spostrzegł, że kobieta zaczęła kierować się w jego stronę, aż w końcu się zatrzymała mówiąc tę samą formułkę co zwykle. Thomas też skierował wzrok na Christiana najwyraźniej ciekawy tym, co pokaże.

     

    - Christian z Lodowych Pól - odrzekł dalej unikając wzroku nauczycielki.

    Nagle sięgnął do mieszka obok swojego pasa i wyciągnął z niego nóż, który podrzucił w powietrze nad swoją głowę. Ten kręcił się wokół własnej osi w taki sposób, że w pewnym momencie miał zaczął spadać na głowę Christiana. Jednak nim spadł Christian podrzucił drugi nóż, który uderzył ten pierwszy i zmienił tor jego lotu sprawiając, że ten spadł tuż obok dłoni Christiana i wbił się w ławkę, czego oczekiwał. Natomiast nie do końca wyszło mu z drugim ostrzem, bo gdy te spadało drasnęło jego policzek wbijając się przy okazji chwilę później w ziemię na co się skrzywił. Najwyraźniej chciał by spadł inaczej, co można było zauważyć po jego minie. Chłopak powoli zaczął podnosić oba noże, a Crystal patrzyła na niego ponuro.

     

    - Widziałam wiele rzeczy w tej Akademii, ale by ktoś chciał popełniać samobójstwo pierwszego dnia? - Christian skrzywił się słysząc to, ale kobieta tylko lekko się uśmiechnęła i ruszyła dalej ku kolejnemu uczniowi. Tym razem skierowała swe kroki ku kolejnej nigdziarce, tej, która na początku lekcji zdawała się liczyć trofea nauczycielki. Kobieta stanęła nad uczennicą i zaczęła typową dla siebie formułkę lekko się przy tym uśmiechając i czekając na występ uczennicy.

  13. Thomas, Christian i Crystal

    Gdy dziewczyna powiedziała skąd pochodzi, Thomas spojrzał na nią zdziwiony. Nie sądził, że pochodziła ona z tej samej krainy co on. Jednak nie był pewien czy powinien się z tego powodu cieszyć. Dziwna nigdziarka od samego początku go niepokoiła i chyba dobrze, że do tej pory nigdy wcześniej się nie spotkali. Christian patrzył na nią nieprzyjemnie, wciąż mając na palcach pamiątkę od niej. Crystal natomiast lekko mrugnęła, słysząc jak dziewczyna nazywa ją Karabossą. Od samego początku musiała przyznać, że jest całkiem intrygująca. Na twarzy dziekan nie pojawiły się jednak żadne emocje, gdy ta zobaczyła sztuczkę dziewczyny. Nie spodziewała się za wiele po uczniach na pierwszej lekcji. Chociaż znajomość wróżkowego pyłku robiła pewne wrażenie. Thomas z pewnością był zdziwiony tym widokiem, chociaż sam do końca nie wiedział, czego się po niej spodziewać dziewczyna w jego odczuciu była nieprzewidywalna. Christian natomiast uznał to za jeden z najgorszych występów.

     

    - Interesujące - Tylko tyle powiedziała kobieta, nie ukazując przy tym emocji i ruszając dalej ku uczniom.

    Znów się chwilę kręciła szukając kolejnej osoby. aż nie zatrzymała się przy kolejnej, nigdziarce zaczynając już typową formułę. Gdy więc tylko dziewczyna się przedstawiła, kobieta z uwagą zaczęła jej słuchać. W chwili gdy wspomniała o polowaniach, Thomas spojrzał na nią zainteresowany, najwyraźniej podobnie jak z resztą Christian, który spoglądał na jej sztylet. Gdy  tylko rzuciła go w ścianę pomiędzy czaszki, Christian spojrzał pierwszy raz chyba z zaintrygowaniem na twarzy, podczas gdy twarz Crystal pozostała kamienna. Dziura na ścianie natomiast, która była śladem po ostrzu zaczęła szybko magicznie zanikać, aż ściana nie zaczęła wyglądać jak dawniej. Crystal uśmiechnęła się tylko lekko do nigdziarki i ruszyła dalej szukać następnego ucznia. Tym razem zatrzymała się przed ławką, która była najbliżej Annabelle i spojrzała na siedzącego tam nigdziarza zadając mu standardowe pytanie i wpatrując się w niego jak na każdego innego z początkowym zainteresowaniem.

  14. Thomas, Christian i Crystal

    W jednej chwili zamyślenie ze strony Thomasa się skończyło gdy tylko zobaczył gdzie udała się nauczycielka. Starał się unikać wzroku dziewczyny znów czując to dziwne uczucie, które go za każdym razem prześladowało gdy na nią patrzył. Próbował sobie wmówić, że było to patrzenie jak na każdego innego nigdziarza, nie było w tym nic dziwnego i niewiele go obchodziło jak ta dziewczyna sobie poradzi, tak przynajmniej sobie próbował wmówić. Christian, który już odzyskał dawne barwy na skórze po spotkaniu z potworem Thomasa, spojrzał również w kierunku wiedźmy. Tamtemu się udało, ale nie sądził by ta również chowała gdzieś potwora do tresury. Sama Crystal natomiast spoglądała z zainteresowaniem na piękną nigdziarkę, słuchając każdego jej słowa. Nawet w momencie, w którym wspomniała o tym, że ta nie zna swojego talentu, kobieta po samych jej reakcjach wiedziała, że to jeszcze nie koniec i jak szybko się okazało miała racje.

     

    Na twarzy Crystal pojawił się delikatny cień uśmiechu gdy dziewczyna zaczęła mówić do innej nigdziarki. Nie widziała powodu by przerywać. Dopóki siebie nie atakowały nie było powodów do interwencji, ale bardzo jej się podobały gierki psychologiczne blondynki. Pomimo, że żadna z dziewczyn tego nie zauważyła, to z Crystal było inaczej. Natychmiast spojrzała kątem oka na wściekłą Annabelle. Wiedziała, że to nie było typowe zachowanie jej pupilki, zwłaszcza po posiłku kiedy ta była niezwykle rozleniwiona. Spojrzała na rudą dziewczynę i się uśmiechnęła, domyślając się już wszystkiego. Dalej słuchała słów Elviry, mając wrażenie, że uczennica coraz bardziej jej się podoba, a była taka niepozorna. W pewnym momencie sama Crystal zaczęła wierzyć, że dziewczyna naprawdę usłyszała jej życzenie. A gdy powiedziała skąd tak naprawdę to wszystko wie, Crystal się chytrze uśmiechnęła do niej. Thomas teraz patrzył dobrą chwilę na nigdziarkę i był w niemałym szoku. Nigdy by nie pomyślał, że można zastosować taki podstęp. Szybko opuścił wzrok, najwyraźniej nie chcąc by ta spostrzegła jego spojrzenie. Christian niewiele z tego zrozumiał, jak dla niego było tu za dużo gadania, a za mało pokazu czegoś użytecznego, ale z całą pewnością nie postrzegała tak tego Crystal.

     

    - Imponujące - powiedziała po raz pierwszy wyraźnie ożywiona nadal nie odrywając wzroku od blondynki. - Nie tylko zdołałaś wmówić niemal wszystkim, że słyszałaś życzenie nigdziarki - mówiła dalej i nagle skierowała wzrok na rudą dziewczynę. - Ale najwyraźniej i przypadkowo pokazałaś nam jej talent, o którym jak wszystko wskazuje i ona nie wiedziała - Powoli podeszła do Margo z chłodnym uśmiechem. - Zwierzęta to broń księżniczek, zawsze wzywają je na pomoc, ale co się stanie gdy ich największa broń stanie się oszalałą bestią? - Posłała rudej dziewczynie chytry uśmiech. - Radzę ci byś popracowała nad tym, bo to może być naprawdę interesujące - Znów spojrzała na Elvirę - Trzeba niebywałej mądrości by użyć języka jak zmyślnej broni - Ponownie posłała jej ostatni chytry uśmiech, aż nie ruszyła ku kolejnym uczniom i tym razem zatrzymała się przy dziewczynie, która jako pierwsza się odezwała. - Teraz może ty? - spytała nie oczekując odpowiedzi, tylko posłała jej chytry uśmiech i kontynuowała. - Zdradź mi swe imię, a następnie powiedz lub zademonstruj coś co mnie zainteresuje - powiedziała typową formułkę co zwykle.

  15. Thomas, Christian i Crystal

    Reakcje na słowa chłopaka były dosyć różne. Thomas nigdy nie widział wampirów, ale o nich słyszał i wiedział jak bardzo ludzie się ich boją. Skupienie ze strony Christiana nadal było zbyt marne by coś o tym myśleć. Sama Crystal natomiast wyglądała na delikatnie zaintrygowaną słysząc o pochodzeniu chłopaka. Zarówno jednak Thomas i Christian otworzyli szeroko oczy, widząc jak chłopak znika. Crystal nie wyglądała za to na zdziwioną, być może już widziała coś podobnego. Zaraz gdy nastąpił hałas zarówno nauczycielka jak i dwaj nigdziarze spojrzeli w miejsce skąd dobiegł dźwięk. Crystal zmrużyła delikatnie oczy, widząc podchodzącego do ławki chłopaka i słysząc jego słowa.

     

    - Słusznie - odparła tylko w jego stronę, bez zbędnych emocji i ruszyła poszukiwać kolejnego ucznia.

    Znów chwilę się kręciła między ławkami, aż w końcu zatrzymała się przed ławką kolejnego nigdziarza zadając mu te samo pytanie co każdemu do tej pory. Gdy usłyszała o magii, którą chciał jej pokazać uczeń, Crystal zmrużyła delikatnie oczy. Wiedziała jednak jak to się skończy, a mimo wszystko obserwowała chwilę zmagania chłopca, aż inny nigdziarz nie uświadomił mu czemu tak się dzieje. Zastanawiała się chwilę jak zareaguje ten nigdziarz, słysząc, że nie może używać magii. Każda reakcja miała dla niej znaczenie. Mimo to nie poddał się, a pokazał co innego. Gdy jego pokaz dobiegł końca znów na niego spojrzała i tylko lekko pokiwała głową w geście zrozumienia i ruszyła dalej chodząc między ławkami i nagle ponownie się zatrzymała. Christian był wyraźnie zaciekawiony tym co zobaczył, a Thomas podniósł wzrok widząc wpatrującą się w niego kobietę.

     

    - Zdradź mi swe imię a następnie powiedz lub zademonstruj coś, co mnie zainteresuje - powiedziała tym samym głosem co zwykle, nie odrywając swojego spojrzenia od chłopaka.

    - Thomas z Mruczących Gór - odparł jakby mniej pewnie niż zwykle i nagle spojrzał znów na nauczycielkę. - Czy mogę? - spytał dając jej do zrozumienia wzrokiem, że chce wyjść przed ławki, najwyraźniej potrzebował miejsca.

    Crystal uniosła dłoń pokazując mu w ten sposób, że droga wolna. Thomas powoli ruszył z ławki i stanął przed ławkami innych nigdziarzy. Właśnie wtedy włożył delikatnie dłoń pod nigdziarską koszulę w okolice klatki piersiowej. Christian widząc to uśmiechnął się, uznając, że tak jak myślał, zaraz zdejmie koszulę i będzie starał się pokazać swe ciało. Tak się jednak nie stało, bo Thomas zdjął z szyi dziwny kamień, na którym były wyryte słowa w niespotykanym języku. Crystal widząc to zmarszczyła lekko brwi jakby się czegoś domyślała. Chłopak zaczął pocierać między palcami kamień, wprawne oko mogło dostrzec, że ruchy nie były przypadkowe, a każdy był przemyślany. Nagle Thomas puścił kamień na ziemię, a ten zaczął powoli się trząść i dziwnie świecić i wtedy przed oczami wszystkich pojawiło się coś co przypominało czarną zjawę w kształcie konia o krwisto czerwonych ślepiach.

     

    Thomas powoli stanął przed wyraźnie zdezorientowanym upiorem, który starał się poruszyć w ciasnym pomieszczeniu. Christian wpatrywał się w to wszystko w szoku, wszystkiego się spodziewał, ale nie tego. Zastanawiał się, czym był ten stwór i skąd on go wytrzasnął. Upiór wydał jakiś dziwny dźwięk przypominający rżenie, gdy patrzył na chłopaka upiornymi ślepiami, ale zaczął się cofać pod wpływem spojrzenia Thomasa, tak, że niemal się kulił, aż jego wzrok nie powędrował ku innym nigdziarzom. Spojrzenie potwora powędrowało na Adelie, zupełnie jakby wyczuł w niej coś co go zainteresowało. Nagle wstał i zaczął się wściekle szamotać by wyminąć Thomasa i podejść do uczennicy. Chłopak starał się go zablokować, ale ten nie chciał odpuścić i nagle go wyminął. Nim jednak zrobił krok przed upiorem wylądowały cztery krucze pióra, które przypominały te na ławce Judith, ale te nie wtopiły się jak tamto w podłogę, a wyglądały jakby wypadły z żywego ptaka. Ich końce wbiły się w podłogę i gdy upiór chciał ruszyć dalej napotykał niewidoczną barierę, na którą próbował nacierać całym swoim ciałem, lecz ta nie ustępowała. Crystal wpatrywał się w całe to przedstawienie bez emocji poza tym, że przeszkodziła ruszyć upiorowi na uczennicę nie przeszkadzała nigdziarzaowi w jego zmaganiach z kreaturą. W końcu Thomas podniósł kamień i wbił go miejsce gdzie powinno być serce upiora, a ten wydał z siebie wściekły dźwięk rżenia, aż zniknął całkiem i pozostał tylko kamień, który chłopak znów włożył na szyję, a potem spojrzał na idącą w jego stronę nauczycielkę. Gdy ta tylko zbliżyła się do piór te zniknęły jakby połączyły się z jej suknią.

     

    - Jest głodny - powiedziała kobieta, patrząc bez emocji na chłopaka.

    - Żywi się lękiem, czym mam go nakarmić? Zawszanina mam mu podać, a może słabego nigdziarza? - spytał nieco zdenerwowany, jakby nauczycielka powiedziała mu rzecz najbardziej oczywistą. Crystal mimo to nie wyglądała na zdenerwowaną.

    - To nie byłoby głupie wpuścić upiora lęków do Akademii Dobra i posłuchać wrzasków przerażenia księżniczek - Na jej twarzy pojawił się uśmiech jakby przypominała sobie coś naprawdę przyjemnego. Zaraz jednak jej twarz przybrała dawny wyraz chłodu. - Niestety nie możemy atakować zawszan w Akademii Dobra i wolałabym żeby żaden z naszych uczniów nie skończył z katatonią - Christian lekko zbladł na samą myśl, że Thomas go poszczuje tym stworem. - Radzę ci nieco o nim poczytać, to sam zobaczysz, że można czymś zastąpić jego normalny posiłek. Sam fakt, że używasz kamienia spętania ducha, którego zwykle używają czarnoksiężnicy zaskakuje. Nie wyglądasz mi na ucznia żadnego z nich, więc musiałeś go ukraść lub znaleźć, ale to, że potrafisz go użyć wykazuje zwykle dużo silnej woli. O nim też radzę poczytać, wtedy być może lepiej to opanujesz, a teraz wracaj na miejsce - odparła chłodno, a Thomas już nic już nie mówiąc ruszył ku swojemu miejscu. Widać było po jego minie, że wziął sobie słowa dziekan do serca. Nauczycielka też już nic mówiąc ruszyła dalej ku uczniom, najwyraźniej nie myśląc już o tym. Nagle stanęła nad piękną nigdziarką i delikatnie się uśmiechnęła.

     

    - Dosyć intrygujące wiedźmy w tym roku trafiły do Akademii, muszę przyznać - odrzekła spoglądając na nią. - Jednak jak powiedziałam wcześniej po wyglądzie się nie ocenia. No dobrze przejdźmy do rzeczy. Zdradź mi swe imię, a następnie powiedz lub zademonstruj coś, co mnie zainteresuje - powiedziała wciąż patrząc na dziewczynę.

  16. Thomas, Christian i Crystal

    Gdy tylko dziewczyna otworzyła usta, Thomas spojrzał na nią, zastanawiając się przy tym, co jest powodem takiego głosu nigdziarki. Każde słowo brzmiało jakby naprawdę przykładała do tego nie wiadomo jak wiele wysiłku. Christian nie wyglądał na zainteresowanego, wciąż pamiętał o apelu i o tym jak ta dziewczyna mieszała się do nie swoich spraw, ale teraz nie bardzo miał ochotę o tym myśleć. Inną sprawą była dziekan, bo gdy tylko dziewczyna się do niej odezwała ta zaczęła przyglądać się jej bardziej badawczo niż komukolwiek innemu w tej klasie. Gdy wspomniała o swoim talencie wyglądała na zaintrygowaną, dlatego nawet się nie ruszyła, obserwując jak dziewczyna zbliżał się do jej aparatury, dając jej w ten sposób wolną rękę.

     

    Teraz zarówno obaj uczniowie jak i nauczycielka wpatrywali się jak dziewczyna miesza składniki. Jednak reakcje każdego z nich były różne. Thomas i Christian nie bardzo się na tym znali, więc nawet nie wiedzieli co dziewczyna tworzy. Ale nie Crystal, która widziała dokładnie przemyślany każdy ruch dziewczyny. Zauważyła, że młoda, nigdziarka wszystko robiła jak należy i najwyraźniej odkryła swój talent, który powinna rozwijać. Gdy tylko materiał stanął w ogniu, Thomas spojrzał wyraźnie zaciekawiony. Crystal natomiast wpatrywała się dobrą chwilę w popiół, aż ten podobnie jak wcześniej spalona książka zaczął powoli zanikać. Ponownie spojrzała na dziewczynę wyraźnie zainteresowana, ale i bez emocji w oczach.

     

    - Gdy lekcja dobiegnie końca masz tu pozostać - powiedziała i nagle lekko dotknęła paznokciem ławki dziewczyny. W tym momencie pojawiło się na niej krucze pióro wtopione w mebel, ale wyglądające jak prawdziwe pióro ptaka. Nic już nie powiedziała, pozostawiając dziwną rzecz bez odpowiedzi. Ponownie powoli ruszyła ku kolejnym uczniom rozglądając się, kogo wybrać. Chwilę się kręciła poszukując kolejnej "ofiary" aż w końcu stanęła. Tym razem stanęła przed chłopakiem, który przypominał wampira. Chwilę stała nad nim wpatrując się, aż w końcu się odezwała.

    - No dobrze, przejdźmy dalej - powiedziała z chytrym uśmiechem cały czas patrząc na niego wzrokiem pozbawionym emocji. - Zdradź mi swe imię, a następnie powiedz lub zademonstruj coś co mnie zainteresuje - odrzekła czekając na jego występ.

  17. Thomas, Christian i Crystal

    Obaj chłopcy wpatrywali się w miejsce gdzie udała się ich dziekan i na samą nigdziarkę, którą ta wybrała. Thomas był całkiem zainteresowany talentami nigdziarskimi innych uczniów, zastanawiając się czy może z nimi konkurować. Gdy zaczął więc słuchać o możliwościach dziewczyny najbardziej zainteresowała go krew, o której mówiła. Nie do końca rozumiał jak ona może wpływać na czyjąś cerę. Słyszał o wielu zastosowaniach tego substytutu, ale jako środek kosmetyczny? Christian najpewniej by jak zwykle prychnął, ale z jakiegoś powodu wciąż widział w głowie wzrok dziekan, gdy ta go ostrzegała i pierwszy raz czuł coś jakby lęk lub sam nie wiedział jak to określić. Crystal natomiast z uwagą teraz skupiła swe spojrzenie na Walburgi słuchając jej. Twarz dziekan pozostała kamienna jakby rozmyślała nad tym, o czym słuchała.

     

    - Rozumiem - odparła nic więcej nie mówiąc i ruszając dalej po jej wzroku nie dało się ocenić czy kobieta była zadowolona czy raczej wściekła. Wyglądała po prostu na zamyśloną nim ruszyła dalej. Ponownie zaczęła przemieszczać się między ławkami. Na chwilę zatrzymała się tuż koło Adelii, ale z jakiegoś powodu nawet na nią nie spojrzała i ruszyła dalej. Ponownie minęła Thomasa, na co ten był nawet zadowolony. Nadal nie był pewny reakcji na to, co pokaże. Na twarzy Christiana natomiast pojawił się nerwowy pot, gdy kobieta znów ruszyła. Na chwilę jej wzrok powędrował na Elvirę i chwilę patrzyła na piękną nigdziarkę, ale to nie ją wybrała, bo nagle zatrzymała się przed ławką Judith. Spojrzała to na nią to na swoją aparaturę i nagle na jej twarzy pojawił się uśmiech taki jakby domyślała się, co od początku zainteresowało młodą nigdziarkę.

     

    - No dobrze, więc może teraz ty - powiedziała lekko przechylając głowę i przyglądając się dziewczynie. - Zdradź mi swe imię, a następnie powiedz lub zademonstruj coś co mnie zainteresuje - Kobieta znów przyglądała się z ciekawością. Natomiast zarówno Thomas jak i Christian odwrócili głowę w kierunku kolejnej nigdziarki. Chociaż Christian nadal wyglądał niepewnie na twarzy.

  18. Alan i Sophie

    Wprawne oko Sophie zawsze potrafiło wiele dostrzec i właśnie dlatego szybko zauważyła kalectwo nauczyciela. W momencie, gdy ten spytał o obecność powiedziała głośno, że jest, ale i bez irytacji. Starała się nie ukazywać zainteresowania ślepotą profesora i traktować go jak każdego nauczyciela, czyli z oczywistym szacunkiem. Wiedziała, że to najlepsze co można zrobić w takim wypadku dla kogoś kto został tak okrutnie potraktowany przez los. Przygotowała więc swoją kartkę i pióro szykując się do lekcji.
    Zaraz jednak skupiła się na księżniczce, którą zdążyła już poznać. Brak odpowiedzi profesora na jej pytanie nie był dla niej niczym nadzwyczajnym. Czytała o wielu artystach z podobnym kalectwem, którzy tworzyli niesamowite dzieła sztuki z samej w wyobraźni. Nikt nie widział poza Czytelnikami ich świata, więc nawet nie można być pewnym co namalował profesor, to mogło być po prostu jego wyobrażenie tego świata. Tak więc nie było nad czym rozmyślać. Gdy profesor zaczął mówić poczuła straszne znużenie. Nigdy nie znosiła tego typu lekcji, ale notowała mimo, że jej myśli wędrowały zupełnie gdzie indziej.

     

    Spojrzałem nagle w kierunku księżniczki, która zadała pytanie. To było interesujące, tak jak milczenie profesora. Nikt nie mógł dostać się do świata czytelników poza Dyrektorem. Pytałem nawet o to kiedyś najstarszego maga naszego królestwa, a ten stwierdził, że nie zna wystarczająco potężnej magii by móc się tam dostać. Księżniczka, która zadała to pytanie nie mogła wiedzieć jak wygląda kraina Elisabeth, tylko Dyrektor ją widział. Nauczyciel, co prawda mógł to podpisać Gawaldon, ale nie jest powiedziane, że tak wyglądał ten świat. Tylko Elisabeth z nas wszystkich go widziała i sama musiałaby ocenić te obrazy. Tak jak też myślałem, to ona pierwsza wyrwała się słysząc to wszystko. Widząc, że nie ma przyborów chciałem zaoferować jej swoje, ale Stephanie mnie ubiegła. Starałem się znów skupić na temacie, aż nie zauważyłem, że Elisabeth nic nie piszę.

     

    - Nie możesz być pewna co namalował - szepnąłem w jej kierunku nadal robiąc notatki. - Nikt z nas poza Dyrektorem nie widział waszego świata, podobnie tamta księżniczka go nie widziała. Nie możesz być pewna co jest na obrazach profesora, to mogły być tylko jego wyobrażenia waszego świata. Sama musisz zobaczyć te obrazy i ocenić by mieć pewność, bo tylko ty poznasz to miejsce. Poszukamy ich później, ale teraz postaraj się skupić, nawet jeśli niewiele cię to interesuje, wszystko bylebyś mogła przetrwać ten dzień, proszę - mówiłem nadal szeptem na chwilę na nią patrząc i zaraz wracając do swoich notatek.

  19. Thomas, Christian i Crystal

    Obaj chłopcy powoli weszli z resztą klasy do środka. Gdy tylko znaleźli się w wewnątrz zaczęli się rozglądać po klasie by zająć wolne miejsca i ocenić wygląd wszystkiego wokół. Tak jak zwykle to miało miejsce obaj mieli zupełnie inne opinie co do tego co teraz widzieli. Thomas, gdy tylko zajął miejsce gdzieś po środku zaczął rozmyślać nad tym co zobaczył. Klasa na pewno była czysta niemal jak u lekarza, nawet ten zapach, który czuł się z nim kojarzył. Jednak widok węża i czaszek dawał wiele do myślenia. Spojrzał na dziekan czytającą jakąś książkę. Kobieta nie wyglądała na groźną, a na kogoś kto raczej bardziej sam potrzebuje ochrony. Jednak życie wiele go już nauczyło i po samym wystroju klasy domyślił się, że to tylko pozory. W tej kobiecie było coś niepokojącego. Nie bez powodu była Dziekanem Zła. Christian natomiast widząc czystość klasy i kilka dziwnych rekwizytów uznał, że kobieta najwyraźniej stara się pokazać, jaka to nie jest zła i robi to naprawdę żałośnie. Czym chciała ich przestraszyć? Czaszkami? A może żałosnym gadem i tym piszczącym szkodnikiem?

     

    Oboje wyszli z zamyślenia i skierowali swój wzrok na miejsce skąd dochodził głos. Christian patrzył ponuro na nigdziarkę, wciąż pamiętając co mu zrobiła. A Thomas coraz bardziej miał wrażenie, że miał co do niej racje i w tej dziewczynie było coś dziwnego. Oboje obrócili głowy w stronę nauczycielki, gdy dotarł do nich głośny dźwięk zamykania książki. Kobieta powoli ruszyła bezszelestnie niczym zjawa w kierunku środka klasy, a mroczna suknia ciągnęła się za nią przy każdym kroku. W końcu stanęła spoglądając wyjątkowo chłodno na wszystkich nowych uczniów. W jej wzroku można było dostrzec tylko wyjątkowo niepokojący chłód i nic poza tym. Przejechała długim krwiście czerwonym paznokciem po okładce książki, sprawiając, że okładka zaczęła się niszczyć, aż w końcu jej wzrok spoczął na Kim i nagle na jej twarzy pojawił się krzywy uśmiech.

     

    - Interesujące - odparła niezwykle lodowatym głosem, ale nie czuć było w jej głosie by ta była zła na uczennicę, a bardziej było można w jej tonie wyczuć szczere zainteresowanie. - Zwykle uczniowie tak szybko nie zwracają mojej uwagi - mówiła nadal patrząc na Kim i nagle lekko westchnęła. - Twój tata musi być niezwykle mądry. Każdy powinien wiedzieć, że wygląd może mylić - dodała teraz niezwykle ostro w kierunku całej klasy by zaraz jej głos znowu się uspokoił. - Jednakże po części z was można to dostrzec czyż nie? - spytała na chwilę patrząc to na takich uczniów jak Elvira czy Walburga. - Mówisz, więc że jesteś córką wróżki? - Znów spojrzała, na Kim. - Nieważne jakbyś wyglądała. Nie można oszukiwać własnej natury. Jedni zostaną zmuszeni inni sami wybiorą, ale zawsze to będzie znaczyło, że było się choć w niewielkiej części nigdziarzem - Thomas na chwilę opuścił wzrok na ławkę, słysząc to i zastanawiając się czy to mogła być prawda i od urodzenia był już choć w części nigdziarzem. - Co do pielęgnacji brzydoty... - Nagle zmrużyła nieprzyjemnie oczy jakby sama nie przepadała za tym przedmiotem. - Te lekcje pomogą wam wyciągnąć wasze wewnętrzne zło na zewnątrz, ale potem sami możecie już zdecydować czy wolicie pozostać łysą wiedźmą lub obrzydliwym starcem czy też kimś kogo wygląd nie zdradza i może równie dobrze mieszkać niepozornie nawet jako sąsiad w mieście zawszan. A ci zbyt późno dostrzegają, że ich populacja dramatycznie w tej okolicy się zmniejsza - Na jej twarzy przebiegł niebezpieczny uśmiech gdy to mówiła i znów zaczęła obserwować uczniów, właśnie wtedy nagle jej powieki lekko się zmrużyły.

     

    - Zawsze jest tak samo - odparła znużona. - Przychodzicie niezwykle pewni siebie i groźni na twarzy, a jaki potem jest tego finał? - Nagle rzuciła książkę na ziemię, a ta w jednym momencie stanęła w ogniu zmieniając się popiół, który również zaczął zanikać zostawiając czystą podłogę, jakby to nie miało miejsca. Ten widok zainteresował nieco Thomasa, podobnie jak i to co mówiła kobieta. Christian nadal pozostał z niezmienną twarzą. - I żyli długo i szczęśliwie - odrzekła z niesmakiem. - Dobro się już nawet nas nie boi, tylko rywalizuje między sobą o własną baśń, wiedząc, że jej finałem będzie ich własne długo i szczęśliwie. A jak kończymy my? Wrzucani do pieca przez małe dzieci albo nasz brzuch w chwili triumfu jest otwierany przez jakiegoś wieśniaka. Czemu tak się dzieje? - Nagle po jej twarzy przebiegło coś niebezpiecznego. - Uprzedzam, że jeśli zaczniecie się tłumaczyć tym, że to wina Dyrektora, to zamiast trafić do sali udręki zostaniecie tu ze mną testując moje wyroby - Spojrzała w kierunku półki pełnej aparatury alchemicznej. - Niestety, każdy kto tego próbował nie skończył dobrze - uśmiechnęła się patrząc na ścianę, którą zdobiło dwadzieścia ludzkich czaszek. Jednak nie patrzyła na dwudziestą pierwszą, tę leżącą na biurku, czy ta mogła być wyjątkowa? - Królików doświadczalnych niestety szybko mi ubywa. Nawet szczury zauważyły najwyraźniej, że po spotkaniu ze mną ich populacja gwałtownie zanika - dodała ze smutkiem gdy zaczęła podchodzić do klatki, w której siedział jeden z nich. Widząc, że kobieta się zbliża zaczął bardziej piszczeć i drapać w klatkę, chcąc najwyraźniej uciec jak najdalej. Ta nawet nie zareagowała na ten widok, ale chwyciła go paznokciami za kark, nie robiąc sobie nic z prób wyrywania się szkodnika. - Ten jednak był wyjątkiem - powiedziała patrząc na niego zaciekawiona. - Przyszedł prosto dzisiejszego ranka pod mój gabinet. Być może to była jego ciekawość, a może znudziło już mu się życie? - pytała jakby sama siebie zbliżając się z nim do terrarium gdzie wąż nagle ożył i zaczął poruszać głową patrząc na szczura. - Choć bardzo bym pragnęła go wykorzystać w inny sposób, to niestety moja droga Annabelle dziś jeszcze nie jadła, a nie można być, aż tak okrutnym - Właśnie wtedy puściła szczura do terrarium węża. Ten nadal próbował uciekać, ale w jednej chwili wąż szybkim ruchem połknął szczura w całości i piskanie szkodnika ustało. Kobieta na te widok uśmiechnęła się zadowolona. - Smacznego kochana - Znów spojrzała na uczniów. - Tak jak w przypadku życia, mądrość się nagradza głupotę kara, a ten szczur dokonał najgłupszej możliwej decyzji - Wąż znów wyglądał na rozleniwionego, a jednocześnie zadowolonego, wciąż widać było, że część jego ciała jest nieco grubsza. Thomas patrzył zainteresowany na ten spektakl. Christian za to nie widział nic nadzwyczajnego w zabiciu tego szkodnika, gdyby to był ten wąż w jego uznaniu byłoby ciekawiej. Crystal znów zaczęła obserwować klasę.

     

    - No dobrze, przejdźmy do ważniejszej sprawy, jaką są wasze talenty - Znów po jej twarzy przebiegł wyraz zadowolenia, gdy zaczynała się wszystkim po kolei przyglądać. - Każdy nigdziarz ma jakiś talent. Są bardzo praktyczne, bo mogą nam się przydać w czasie walki z naszymi zawszańskimi wrogami, ale oczywiście nie wszystkie takie są - powiedziała bardziej chłodno. - W Akademii Dyrektor osobiście wystawi wasze talenty przeciw zawszańskim. Za każdym razem jest oczywiście tak samo. Dyrektor oczarowany piosenką jakiejś księżniczki lub wierszykiem z jej strony albo popisami męskości książąt uznaje ich zwycięstwo, a was boleśnie karze. Dlatego właśnie teatr leży po stronie Dobra. Mam jednak nadzieje, że choć tym razem pojawi się wśród was jedno, które zakończy to przekleństwo. Część z was zapewne nie jest pewna czy ma jakiś talent - odparła chodząc z jednego końca klasy na drugi. - Jednak to mylne wrażenie. Wystarczy pomyśleć, w czym jesteście dobrzy, co sprawia wam przyjemność, a odpowiedź sama się odnajdzie - zmrużyła lekko oczy. - Na wstępie wyjaśniam, że nie mówię tu o czymś w stylu zabijania zawszan, w czasie Akademii nie macie, przynajmniej do próby baśni prawa robić im krzywdy - Posłała klasie kolejny chytry uśmiech. - Oczywistym jest, że część z was zapewne ma gorsze talenty od reszty i musicie się z tym pogodzić lub zacząć nad nimi pracować, tak aby stały się lepsze. Będę podchodziła do każdego z was, a wy powiecie mi swe imię i dodacie, co chcecie zaprezentować lub pokażecie mi to. Zgadza się, na tej pierwszej lekcji, jeśli ktoś choćby będzie w stanie opisać z czego jest dobry też będzie mógł zaliczyć, ale liczcie się z tym, że może być gorzej oceniony od tego, który zaprezentuje swój talent. Jeśli jednak teraz zdecydujecie się tylko go opisać, to radzę wam się zastanowić do następnej lekcji jak chcecie go pokazać, bo za same słowa nie mam zamiaru was oceniać, ta ulga jest tylko dziś - Na tym kończąc swój wywód powoli ruszyła w kierunku uczniów niczym drapieżnik szukający ofiary. Thomas poczuł lekkie nerwy, gdy ta szła w jego stronę, nie będąc pewnym czy to co chce pokazać się nada. Ta wyminęła jego ławkę i nagle stanęła nad Christianem, który wciąż pomimo tego co zostało powiedziane i pokazane patrzył na nauczycielkę z niechęcią. Nagle spostrzegł jej wzrok nad sobą i poczuł jakby jego pewność siebie, którą miał do tej pory go opuszczała, gdy go tak obserwowała. Położyła mu swoje pazury pod brodą i zaczęła oglądać jego twarz, aż nagle chytrze się uśmiechnęła.

     

    - Mam wrażenie, że ktoś tu chce zrobić wrażenie na nauczycielu pielęgnacji brzydoty już pierwszego dnia. Niestety, to nie mój przedmiot - odparła znużona i puściła jego brodę. Christian chciał już coś najwyraźniej powiedzieć i miała to być chyba sprawa tego kto go tak urządził, co zresztą zauważył Thomas czekający już na karę, ale Christian nic nie powiedział widząc ponury wzrok nauczycielki i słysząc ją chwilę później. - Radzę się zastanowić nim coś powiesz. Jest coś, czego szczerze nie znoszę, a jest to marnowanie mojego czasu. Jeśli to co powiesz moim zdaniem okaże się mało interesujące, może się to dla ciebie marnie skończyć - Christian jeszcze chwilę na nią patrzył jakby myślał nad tym co usłyszał, aż opuścił lekko wzrok, na co ta się znów uśmiechnęła. - Tak też myślałam - powoli ruszyła dalej, a jej suknia ciągnęła się za nią, aż stanęła przed ławką Walburgi wpatrując się to w nigdziarkę i w jej suknię z wyraźnym zainteresowaniem.

     

    - Ciekawe - powiedziała patrząc na nią. - Sama jestem zdania, że zło nie zawsze musi być odpychające, tak więc dopóki nie zaczniesz nosić kryształowych pantofli i ubierać się we wszystkie barwy tęczy taki strój jak twój obecny nie będzie mi przeszkadzał. No dobrze, skoro tak bardzo chcesz na siebie zwrócić uwagę zacznę od ciebie. Powiedz mi swe imię i pokaż lub powiedz coś co mnie zainteresuje - odparła z chytrym uśmiechem.

  20. Alan i Sophie

    Zignorowałem większość spojrzeń po wypowiedzeniu swych słów. Wystarczyło mi tylko zobaczyć reakcje Elisabeth. A widząc jej uśmiech poczułem się naprawdę dobrze, chociaż nie do końca rozumiałem dlaczego. Zapewne przyjemnie było po prostu poprawić komuś humor by poczuł się lepiej. Tak, to było najlepsze wyjaśnienie. Gdy usłyszałem jej słowa i zobaczyłem reakcje, zaraz się wszystkiego domyśliłem. Nie miała zamiaru zrezygnować. Powtórzy to, co było wczorajszego wieczoru, to pewne, czy jednak zgodzi się bym z nią poszedł ponownie? To mnie nurtowało najbardziej. Szybko zostałem z tego wyrwany gdy usłyszałem jej pytanie. Ponownie poczułem się zakłopotany szukając jakiegoś wyjścia by uniknąć tej rozmowy. Z jakiegoś powodu nie chciałem o tym rozmawiać. Zostałem ponownie uratowany z chwilą gdy drzwi teatru baśni stanęły otworem. Zacząłem kierować się z resztą grupy ku teatrowi, aż nagle dotarł do mnie głos Aidana.

    - Nie widzę ku temu powodów. To nie było nic na tyle ważnego by to drążyć - powiedziałem pewnie idąc z resztą uczniów.

    W międzyczasie łatwo można było się domyślić, że Sophie skorzysta z ofiarowanego jej ramienia. Nadal czuła się tym wszystkim zakłopotana idąc tuż obok Edwarda. W jej głowie niczym echo powtarzały się słowa powiedziane przez księcia Abraxasa, a potem Edward i jego zachowanie ku niej. Gdy była przy nim czuła się dziwnie i bardzo bezpiecznie. Podobnie jak czuła wciąż na sobie jego wzrok, a i ona co jakiś czas na niego kierowała swój. Choć cały czas próbowała gdzieś tam sobie to wszystko wyjaśnić, to z każdą chwilą czuła się coraz bardziej oczarowana księciem. A może jej się tak tylko wydawało? W końcu sama nie wiedziała jak to jest, nigdy nie czuła do kogoś obcego głębszych uczuć. Była tak zamyślona, że nawet nie zauważyła przebiegającego księcia Leona. Gdy dotarły jednak do niej słowa Edwarda wyrwała się zamyślenia. Kiedy zobaczyła Alana w towarzystwie Czytelniczki znów poczuła, że coś ją wewnątrz ściska. Czuła się rozdarta, bo w pewnym sensie tamta dziewczyna wcześniej jej pomogła, a z drugiej strony mogła odebrać jej wszystko o czym marzyła, a wtedy już na zawsze pozostanie nikim. Ale co miała powiedzieć o samej sobie? Zamiast im przeszkodzić i zrobić coś więcej, wpatrywała się w tego księcia jak zahipnotyzowana. Chociaż nie wiadomo jakby próbowała jej ciało i coś jeszcze nie pozwalało go jej odstąpić. Pomimo tego co słyszała, co o niej powiedział i widząc jego zachowanie nadal nie była co do niego pewna. A co jeśli niedługo o niej zapomni? To nie byłby pierwszy raz gdy tak się stało. Czy tak właśnie miało się stać? Musiała dokonać wyboru? Ale który był właściwy? Zaczynała coraz bardziej czuć, że coś ściska ją w żołądku, aż w końcu otworzyła usta.

     

    - Wiem, o czym mówisz Edwardzie - powiedziała teraz spoglądając ciemnymi oczami w jego twarz. - Alan zawsze potrafi znaleźć w każdym jakąś cechę, którą potrafi opisać w niesamowity sposób - dodała powoli zbliżając się u boku księcia do Teatru Baśni. Gdy byli już przy drzwiach poczuła nagle dłoń księcia na plecach, przez co znów poczuła się nietypowo, zaraz również się szczerze i ciepło do niego uśmiechnęła, gdy ten ją przepuścił w drzwiach. Sophie zaczęła rozglądać się po sali, widząc brak nigdziarzy poczuła się znacznie lepiej niż ostatnio. Teraz przynajmniej nie musiała się bać. Zaraz ponownie spojrzała na Edwarda i gdy ten zaproponował jej miejsce obok siebie znów się ciepło uśmiechnęła i usiadła na wskazanym miejscu. Cały czas spoglądała na niego, nie zaprzestając się przy tym uśmiechać, po prostu czuła się niesamowicie w jego obecności. Zaraz jednak obróciła głowę w kierunku sceny, widząc księżniczkę z Akgul jak siada koło niego. Widziała wcześniej, że ta próbowała zwrócić na siebie uwagę Edwarda i pamiętała dobrze, że już kilka razy ją w pewnym sensie zaatakowała. Jednak prawdą było, że nie była w związku z Edwardem, a gdyby zareagowała teraz w jakiś sposób na jej obecność wypadłaby jak histeryczka. Postanowiła zobaczyć reakcje księcia, uznając, że tak będzie jej łatwiej w przyszłości dokonać wyborów. Gdy zobaczyła, że Edward nadal na nią spoglądał, Sophie posłała mu jeszcze jeden ciepły uśmiech, zapominając najwyraźniej o tym jak na to może zareagować Emeralda. Zaraz jednak skupiła się na pojawiającym się nauczycielu na scenie.

     

    Nie byłem pewny dlaczego, ale znów poczułem się miło siedząc koło Elisabeth. Domyślałem się, że pomimo, że Aidan lubił moje towarzystwo to sam najchętniej by zapewne usiadł koło Stephanie. Spojrzałem na scenę by w reakcji otworzyć szeroko oczy. Podobnie jak Elisabeth i ja na chwilę rzuciłem jej porozumiewawcze spojrzenie, pamiętając tego nauczyciela z wczorajszej wieczornej przygody. Starałem się słuchać go z uwagą i nie myśleć o tym. Gdy wspomniał o swoich dyżurach i książkach, zainteresowałem się tym. Być może w Akademii będzie nieco więcej ciekawych informacji niż w naszej królewskiej bibliotece. Ze zdziwieniem zacząłem spoglądać na sprawdzanie obecności przez nauczyciela, aż nie usłyszałem, że on jest ślepy. Jak mogłem tego nie zauważyć? Byłem już teraz pewny, że nie mógł nas wczoraj ujrzeć. Podobnie jak Elisabeth spojrzała na mnie i ja to zrobiłem patrząc na nią, czując się najwyraźniej teraz podobnie jak ona.

  21. Thomas, Christian i Crystal

    Obaj chłopcy opuścili klasę wraz z resztą uczniów. Była też kolejna rzecz co do której obaj byli zgodni, czyli radość z opuszczenia lodowej klasy. Choć Thomas nie ukazywał tego na lekcji, to i jemu już brakowało ciepła. Nie wiedział jak ta nauczycielka była tam w stanie wytrzymać. Christian szedł natomiast kilka kroków za nim. Wciąż wpatrywał się w niego z morderczym spojrzeniem. W końcu miał dziś nie zdać, a zamiast tego tamta niby nauczycielka dała mu szóste miejsce? Ta szkoła spadała na psy. Jednak teraz musiało być inaczej. W końcu na lekcjach talentów na pewno nie będzie durnych pytań, a tylko umiejętności pokażą prawdziwego nigdziarza. A co mógł pokazać ten niby nigdziarz? Thomas w tym czasie włożył dłoń pod nigdziarską koszulę dotykając tam czegoś. Zastanawiał się czy to wystarczy na kolejnej lekcji.

     

    Chwilę później zarówno Thomas jak i Christian znaleźli się pod drzwiami klasy. Drzwi co ciekawe wyglądały jak wejście do typowej klasy w szkole. Nie były zniszczone ani też nie nadmiernie eleganckie. Na drzwiach wisiała tabliczka z napisem Osobiste Talenty. Jedyne co mogło być dziwne, to zapach jaki unosił się z klasy. Przypominał nieco zapach lekarstw lub innych dziwnych odczynników chemicznych. Christian teraz na chwilę skupił się na tabliczce ignorując swojego współlokatora. Zastanawiał się czy ta niby dziekan będzie lepiej oceniała i ten zapach... Co ona tam wyrabiała? Dalej przy okazji rozmyślał o poprzedniej lekcji i o tym jak tamta nauczycielka przydzieliła tej żałosnej dziewczynie pierwsze miejsce. Nadal nie rozumiał jak mogła to zrobić. Wtedy nagle spostrzegł ją idącą z tymi dwoma wiedźmami. Cały czas patrzył na nią jakby miał ochotę ją zabić teraz na miejscu. W przeciwieństwie do Thomasa, który znów starał się ją ignorować, podobnie jak ten dziwny zapach dobiegający z klasy. Wciąż nie rozumiał, dlaczego tak dziwnie się przy niej czuł i obawiał się tego. Zwłaszcza niepewnie się poczuł gdy ich spojrzenia się spotkały, kiedy ta tak szła w stronę klasy. Gdy podeszła do niego blisko ten znów uniósł wzrok widząc jej uśmiech. Ponownie poczuł się dziwnie. Po prostu nie był w stanie opisać tego uczucia.

     

    - Wejść! - rozległ się krzyk z wnętrza klasy, a zapach stał się bardziej intensywny, gdy drzwi stanęły otworem. Nauczycielka nawet nie wyszła żeby wpuścić uczniów. Gdy ostatni z nich wszedł do środka drzwi same się zamknęły. Wnętrze klasy przypominało zwykłą salę lekcyjną. Ławki, w których wszyscy mieli usiąść również je przypominały. Klasa wyglądała na bardzo czystą, nie było tu oznak jakiegokolwiek brudu. Były tu też rzeczy dość nietypowe. Choćby ludzkie czaszki powieszone na głównej ścianie. Wisiały tam niczym trofea poza jedną z nich, która leżała teraz na biurku nauczycielki. Kolejną ciekawą sprawą było terrarium niedaleko biurka dziekan. Wewnątrz leżał olbrzymi wąż, który ignorował uczniów. Widać było, że był najwyraźniej rozleniwiony, ale jego wzrok skupiał się na klatce obok jego terrarium, w której była rzecz mogąca zachować się w pamięci Adelii. Albowiem był w niej szczur, ten sam, którego Bestia wykorzystał wczoraj do jej kary. Teraz wściekle drapał w klatkę i piszczał chcąc uciec jak najdalej od okropnego gada. Na drugim końcu klasy natomiast była szafka, na której spoczywała pokaźna aparatura alchemiczna. Liczne teraz puste buteleczki, a pośród nich palniki czy moździerze i menzurki, to właśnie ze strony tego miejsca dochodził ten intensywny zapach najbardziej. Natomiast o biurko właśnie opierała się sama dziekan, która teraz czytała jakąś książkę nawet nie zwracając uwagi na wchodzących uczniów, jakby czekała, aż wszyscy zajmą miejsca, być może ich sprawdzała? Ciężko było ocenić by ta kobieta mogła być zła. Długie rozpuszczone niezwykle jasne blond włosy sięgające samego pasa. Twarz delikatna pozbawiona zmarszczek czy blizn. Tylko w jej zielonych oczach było coś mrocznego i niepokojącego. Ubrana teraz była w długą czarną szatę, która wręcz się za nią ciągnęła, a na jej stopach spoczywały równie czarne pantofle.

  22. Alan

    Jedno na pewno można było powiedzieć o Aidanie, że jego energia i optymizm były w nim niewyczerpane. Nie był nawet markotny tym, że nie za bardzo poszło mu na ostatniej lekcji. Nawet się nie skarżył tym jaką księżniczkę mu przydzielono. Wcale nie zwracał na to uwagi. Jego myśli błądziły wokół ostatniej lekcji, ale z zupełnie innego powodu, a tym powodem była księżniczka Stephanie, która najwyraźniej zdążyła już całkiem zawirować mu w głowie. Uśmiechałem się również widząc jego radość i ten zaraźliwy optymizm. Nagle spostrzegłem jak do naszej grupki dołączył Damien, najwyraźniej nie był do końca zadowolony ostatnią lekcją. Gdy usłyszałem o historii bohaterstwa, sam zacząłem się zastanawiać jak może wyglądać ta lekcja. Szczerze mówiąc to był jeden z przedmiotów, na którym miałem nadzieje dobrze wypadać.

     

    Gdy poruszałem się w grupie książąt, których zdążyłem już polubić nagle coś zobaczyłem, a była to moja kuzynka. Gdy tylko spotkaliśmy się w Akademii nie odstępowała mnie na krok. Teraz było inaczej, zwłaszcza gdy widziałem jak Edward chwyta jej dłoń i nagle ją delikatnie całuje. Widziałem w jej oczach przez niewielką chwilę radość taką, której nie widziałem u niej od lat. Nie sądziłem bym był kiedykolwiek w stanie porozumieć się z nim do perfekcji, ale widząc radość Sophie nie chciałem jej tego psuć i pragnąłem zaakceptować jej wybór. Nagle spostrzegłem jedną z księżniczek, która teraz poruszała się samotnie. Nie byłem pewny dlaczego tak było. Czy nie potrafiła się tu odnaleźć? Aidan zachował się jak na księcia przystało i zaprosił ją by do nas dołączyła. A mimo to nawet idąc z nami wyglądała jakby była zupełnie sama i wciąż nie rozumiałem co jest powodem jej izolacji. Nim mógłbym bardziej przemyśleć w czym leży problem, Damien zniknął zabierając ją ze sobą w kierunku swojej siostry. A ja ujrzałem kolejną grupę zawszan, wśród których była Elisabeth. Nie wiedziałem dlaczego, ale gdy ją tylko zobaczyłem poczułem się szczęśliwszy.

     

    Aidan jako pierwszy zaczepił Stephanie mówiąc o tym co było na naszej lekcji. Nie byłem pewny jak zareaguje po tym jak się dowie co mówił o niej Ambrosius. Jakbym jednak tego nie robił, nie pomyślałbym, że będzie to rozbawienie. Gdy padło pytanie Elisabeth poczułem się zakłopotany. Nim cokolwiek powiedziałem Aidan mnie uprzedził. Poczułem się teraz jeszcze bardziej zakłopotany, słysząc jego wyznanie. Gdy zaczęła mówić o czapli spojrzałem na nią nieco zdezorientowany. Zaraz jednak wszystko zostało wyjaśnione, a ja spoglądałem na nią teraz bardziej zmartwiony. Poczułem się naprawdę źle słysząc o tym co było na jej lekcji. Zwłaszcza, że mi poszło tak dobrze. W momencie, w którym zaczęła mówić o pielęgnacji urody i kolejnym ostatnim miejscu nagle stanąłem naprzeciw niej.

     

    - Jak dla mnie nauczyciel nie zachował się do końca sprawiedliwie z tymi ocenami. To oczywiste, że rodziny królewskie są szkolone nawet z takich powitań, jak wy więc miałyście z nimi konkurować, skoro to był wasz pierwszy raz? - zmarszczyłem lekko brwi. - Nie powinnaś jednak siebie tak oceniać nim jeszcze zaczęła się lekcja. Nie jesteś w niczym gorsza od pozostałych księżniczek, musisz w to tylko uwierzyć i pokazać to nauczycielom na lekcji - powiedziałem twardo, będąc pewnym swoich słów.

     

    Sophie

    Dziewczyna zaczęła powoli kierować się ku wyjściu. Miała zamiar wyjść w towarzystwie Nerysy i Arii, ale gdy zobaczyła w ich pobliżu Emeraldę, która już nie raz ją atakowała, postanowiła się wycofać. Nie została mimo to sama, bo zaraz do niej dołączyły inne księżniczki w postaci Vivienne, Constantine oraz Lucindy. Słysząc gratulacje od tej pierwszej, Sophie podziękowała jej. Jednak nie była przekonana czy powinna się cieszyć. Będąc za innymi nigdy nie pokaże jak jest wyjątkowa. Musiała wziąć na siebie więcej pracy by pokazać na co ją stać. Gdy Vivienne zaczęła mówić o rudowłosej księżniczce, Sophie poczuła się roztargniona. Nadal jej nie znosiła, była co do tego pewna. Ale nadal zadawała sobie mimo to pytanie: czy ona na pewno była taka zła? Wciąż miała w pamięci jak złapała jej parasolkę, a potem jej ją po prostu oddała, jak nigdy nic. Czuła się coraz bardziej przez to zagubiona.

     

    Rozmyślania z tym związane zostały przerwane gdy natknęły się na grupę książąt. Sophie starała się opierać by nie spojrzeć na Edwarda, wiedząc, że musi skupić się teraz na zajęciach, bo inaczej zawsze będzie w cieniu innych. Nie było jej łatwo oderwać od niego swojego spojrzenia. Naprawdę dziwnie czuła się w jego obecności. Miała nawet wrażenie jakby temperatura w szkole nagle urosła. Zaraz jednak jej uwaga skupiła się na czułym powitaniu księcia Abraxasa z Vivienne. Gdy do jej uszu dotarły słowa księcia była zdziwiona, słysząc, że ten nie był pierwszy, była przekonana, że będzie z nim tak jak z Vivienne. Wtedy jej wzrok znowu powędrował na Edwarda, dzięki czemu zobaczyła jego uśmiech. Czy to było możliwe by Edward zdołał to zrobić? Pomyślała widząc jego wyraz twarzy i czując jakby jej serce zabiło szybciej.

     

    Kiedy usłyszała, jakie zadanie im przypadło znów spojrzała na Edwarda. Zastanawiała się kogo mu przydzielono. Nadal nie rozumiała dlaczego ją to tak bardzo nurtowało. Przecież nie miało znaczenia kogo mógł komplementować, tak przynajmniej próbowała sobie wmówić, a mimo to wewnątrz czuła inaczej. W tym właśnie momencie z zamyślenia wyrwał ją głos księcia Ambrosiusa. Nie mogła uwierzyć, że zajął tak niskiej miejsce. Jak się okazało winna temu była jedna z jej współlokatorek. Jednak nawet o niej nie potrafiła po tym co się stało źle myśleć, przynajmniej teraz. Sama już nie będąc już pewną niczego. Właśnie wtedy padło w końcu pytanie, które ją nurtowało. Gdy odpowiedź padła, Sophie otworzyła niemal usta w szoku, ale nie dlatego, że nie wierzyła w jego zwycięstwo, a dlatego, że usłyszała kogo miał komplementować. Czy to było możliwe, że naprawdę mógł ją polubić? Czuła się z każdą chwilą coraz bardziej zakłopotana, zwłaszcza gdy słyszała, że opisał ją w wyjątkowy sposób. Gdy Edward przemówił, Sophie poczuła jak jej serce znów szybciej zabiło, a kiedy chwycił jej dłoń by znowu delikatnie ją ucałować, tak jak było to przy śniadaniu, znów zdołała się ledwo powstrzymać by nie spłonąć rumieńcem na całej twarzy.

     

    - Ja... - wyjąkała zszokowana, naprawdę nie wiedząc jak zareagować, nawet zapomniała teraz o wrogiej jej Emeraldzie z powodu właśnie tego księcia. Czuła się tak bardzo szczęśliwa jakby nie pamiętała kiedy tak ostatnio było. Miała wrażenie, że zaraz się rozpłaczę z radości. W końcu zdołała otworzyć usta by wyrwać się z tej blokady emocjonalnej, które zgotowały jej wszystkie emocje kłębiące się teraz w niej. - Nawet nie wiesz jak bardzo jestem szczęśliwa - Uśmiechnęła się do niego niezwykle czule, tak jakby byli tu teraz zupełnie sami. - Jedyne czego żałuje, to, to, że sama nie mogłam usłyszeć twych pięknych słów - powiedziała niezwykle wzruszona tym wszystkim co się teraz stało.

  23. Thomas i Christian

    Jedyne co można było powiedzieć teraz o Christianie, to, to, że najpewniej niewiele o ile w ogóle zainteresowała go reakcja nauczycielki. W swoim uznaniu wypadł świetnie i to mu wystarczyło. W chwili więc gdy tylko nauczycielka odeszła zaczął podobnie jak zresztą Thomas obserwować resztę uczniów. Christian spojrzał ponuro na nigdziarkę, która udzielała odpowiedzi, a zaraz potem podniósł przed swój wzrok dłoń. Nadal były na niej ślady jej paznokci po tym jak zaatakował te niby nigdzirakę, o tak o niej też nie zapomniał. Thomas natomiast spoglądał niepewnie na dziewczynę. Po tym jak ta zepchnęła Elvire ze schodów miał wrażenie, że coś było z nią nie tak, zwłaszcza gdy widział jej dziwne reakcje. Mimo wszystko jej odpowiedź według Christiana miała sens. Thomas zresztą myślał podobnie, ale uważał, też że za mało jeśli chodzi o te pytanie.

     

    Słysząc kolejne oboje spojrzeli z zaciekawieniem. Christian już od dawna marzył o własnym nemezis, miał w głowie tysiące możliwości tortur i w rezultacie uśmiercenia dla swojego nemezis. Thomas natomiast nigdy nie rozmyślał nad tym. Było tylko kilka osób, które mógłby uznać za nemezis i to oni zgotowali mu obecny los. jak miałby znienawidzić w większym stopniu kogoś kogo nawet zapewne nie zna? Słysząc o pułapce, Christian prychnął, uznając, że to zbyt czasochłonne i nie ma co się tak patyczkować ze swoim nemezis. Thomas natomiast zastanawiał się czy to byłoby takie proste jak brzmiało w ustach tej nigdziarki. W przypadku kolejnej odpowiedzi oboje byli zgodni co do tego, że nemezis musi zginąć, każdy nigdziarz w końcu to wiedział. Odpowiedź następnego nigdziarza znów dała odmienne reakcje. Thomas pochwalał, że nigdziarz miał plan, a dla Christiana znów to było zbyt wyszukane.

     

    Kolejne pytanie i zupełnie różne spostrzeżenia co do niego. Dla Christiana zawszanie byli słabi i żałośni, a ich mordowanie było dla nich swoistą przysługą by uwolnić ich od żałosnego życia jakie wiedli. Thomas nienawidził zawszan. bo zaraz po tych, którzy zapewnili mu życie bez rodziny, to właśnie zawszańscy ludzie traktowali go nie gorzej niż zwykłego śmiecia. A jednak wiedział, że sam pochodzi od zawszan i to rodziło problemy. Christian uznał odpowiedź nigdziarki za trafną, jeśli chodzi o opis zawszan, a Thomas nie był co do tego przekonany. Gdy do głosu doszła nigdziarka o licznych bliznach, Christian uznał jej opinie za trafną. Zresztą kto by chciał upodabniać się do zawszan czy tworzyć z nimi relacje? Thomas znów przypomniał sobie dzieciństwo, ale wiedział, że nie jest już taki jak wtedy. W wypadku kolejnej odpowiedzi obaj byli zgodni, że nigdziarka ma racje. Zwłaszcza Thomas, który nie raz poczuł takie traktowanie na własnej skórze.

     

    Gdy nauczycielka wróciła do biurka, Thomas z uwagą jej słuchał chcąc wyciągnąć jak najwięcej by przygotować się na przyszłość. Christian natomiast wyglądał na znużonego już tym wszystkim. Niedługo później nadeszło nadawanie miejsc. Obaj chłopcy byli w szoku widząc komu przypadło pierwsze miejsce. W pewnym sensie Thomas miał wrażenie, że poczuł ulgę widząc wysokie miejsce nigdziarki, zaraz jednak przestał na nią spoglądać. Nie był jej sługusem i nie zależało mu na niej, to sobie wmawiał w głowie. Christian niemal prychnął w irytacji. Nie rozumiał jak niby podróbka nigdziarki mogła być pierwsza. Aż nie spojrzał na nauczycielkę i wszystko było dla niego jasne. Miał tylko nadzieję, że ta druga o zawszańskiej urodzie będzie choć trochę lepiej znała się na prawdziwym złu. Obaj spoglądali na kolejne miejsca, ale o ile Christian był coraz bardziej wściekły widząc miejsca innych tak wysoko, tak Thomas wyglądał jakby wcale nie myślał, że będzie wysoko. Gdy zobaczył nad swoja głową szóstkę był w niemałym szoku podobnie jak zresztą Christian, który miał ochotę wstać i wyrazić na głos co myśli za przydzielenie komuś takiemu jak on tak wysokiego miejsca.

     

    Christian patrzył po kolejnych miejscach, widząc już dziesiąte czy siedemnaste, a jego oceny nadal nie było. Dopiero gdy została trójka najgorszych uczniów, Christian miał znowu ochotę wstać z ławki by zaprotestować, aż nauczycielka nie odezwała się w jego kierunku. Zmarszczył brwi widząc swoje miejsce i słuchając tego co do niego mówiła. Z pewnością... Jakby ktoś taki wiedział co jest złe. Nie jednego zawszanina w życiu już nastraszył tak, że wszyscy w jego miasteczku go teraz unikają, a ktoś taki mu radzi? Gdy potem nauczycielka zwróciła się do ostatnich nigdziarek. Christian zaczął lekko pod nosem złośliwie chichotać, słysząc, że jedna z nich zostanie po lekcji. Thomas natomiast nadal był zdziwiony tym, że tak dobrze mu poszło, a przy tym już nie zwracał na nic innego teraz uwagi.

  24. Jim  Grayson/Striding Rason

    Co mógł powiedzieć? Strasznie głupio to rozegrał. Miał obserwować księżniczkę i swoją dawną szefową a zamiast tego stracił czas na rozmowy z jakąś dziewczyną. Niestety ta rozmowa nic mu nie przyniosła. Tak, więc stracił z oczu wszystko. Crystal gdzieś zniknęła tak jak i Luna nie mówiąc już o wróżce chaosu. Chwilowo, więc został w pewnym sensie bez celu. Mógłby, co prawda zapolować na swoją dawną pracodawczynię gdzie jednak teraz była by to zrobić? Tak, więc zrobił jedyne, co mu przyszło do głowy i wsiadł w taksówkę. Poprosił kierowcę by ten zawiózł go do baru by mógł spokojnie pomyśleć i się napić.

     

    Gdy dotarł do jednego z takich miejsc usiadł spokojnie by się napić. Zamówił whisky i zaczął słuchać wiadomości przy okazji trochę rozmyślając. Miał wciąż kopie danych, których chciała ta Crystal tylko nadal nie wiedział, po co jej one. Nie znał się niestety na Equestriańskiej magii i raczej nie mógł liczyć na niczyją pomoc w tej sprawie. Nagle jednak w ogólnym hałasie telewizji dotarł do niego jeszcze dźwięk rozmów gości o dość nieprzyjemnym wyglądzie.

     

    - Całkiem niezła jest - powiedział głos jednego z nich spoglądając z innymi na stół.

    - W jakim ma być stanie by dostać nagrodę? - to go zainteresowało powoli wstał by niepostrzeżenie ruszyć w ich kierunku. Nigdy mu nie zaszkodziło trochę zarobić.

    - Podobno ma być tylko rozpoznawalna twarz a można z nią zrobić wszystko a nagroda i tak przypadnie - powoli spojrzał na miejsce gdzie wpatrywała się szczęśliwa gromadka i ujrzał zdjęcie wróżki, którą dobrze już znał. Zera, które był pod jej zdjęciem przyprawiały o zawrót głowy. Jednak najgorszy był dopisek żywa lub martwa. Zszokowany szybko wyszedł z baru ignorując śmiechy tamtej gromady. Widział, że musi ją znaleźć i ostrzec. W chwili jednak, gdy tylko opuścił bar i wszedł na ulicę nie zdążył zrobić kilku kroków nim nagle uderzył w niego samochód. Kierowca jednak nawet nie wysiadł by sprawdzić czy wszystko z nim dobrze tylko ruszył dalej. Potrącony mężczyzna szybko jednak zdołał wstać i ruszyć nim ktokolwiek z baru wyszedł. Zaczął iść w stronę lasu kulejąc na jedną nogę aż w pewnym momencie upadł na ziemie pośród drzew z dala od ludzi i stracił przytomność.

  25. Alan

    Niewiele mnie obchodziło jak teraz mogą zareagować inni na moje słowa. To co powiedziałem było po prostu szczere, bo nie inaczej myślałem o niej. Słysząc słowa profesora lekko się uśmiechnąłem, zwłaszcza gdy wspomniał o płomienistej naturze Elisabeth. Oj gdyby on tylko ją poznał lepiej. Ku mojemu zaskoczeniu większość książąt nie spoglądała na mnie negatywnie, a widziałem nawet w ich oczach podziw. Kiedy usłyszałem słowa Edwarda lekko się uśmiechnąłem, ale nie z powodu jego pochwały, a z tego, że on nie znał jej po prostu tak dobrze jak ja i nie rozumiał, że mówiłem prawdę. Nagle zesztywniałem lekko. Znałem ją zaledwie jeden dzień, więc dlaczego miałem zupełnie inne odczucie? Takie jak bym znał ją od zawsze...

     

    Starałem się skupić swe myśli, na czym innym, dlatego skierowałem wzrok na Abraxasa. Choć zachowywał się dość nieprzyjemnie w stosunku do Elisabeth nie mogłem zaprzeczyć, że gdy tylko zechce potrafi prawić damom prawdziwe komplementy. Miał naprawdę wyszukane słownictwo. No i znowu to samo? Ponownie myślałem o niej nawet obserwując innych, co się ze mną działo? Niewiele czasu minęło, aż nauczyciel zaczął wypytywać kolejnych uczniów. Eryk nie najgorzej sobie poradził, czego mogłem się spodziewać. Słowa Juliana wiele mówiły o tym co myśli o Arii. Tak jak już zresztą wcześniej to zauważyłem. Kato użył natomiast dość ciekawych słów uważając księżniczkę Magdalene za świetną towarzyszkę przygód. Gdy doszło do tego, że Leon miał opisać Lucindę, wiedziałem już kto będzie opisywał Sophie. Kątem oka spojrzałem w kierunku Edwarda będąc ciekawym co o niej powie i jak ja sam zareaguje na jego słowa.

     

    Byłem jednak zdumiony tym jak opisał moją kuzynkę. Sam bym chyba lepiej tego nie zrobił, a znam ją całe życie. Może naprawdę powinienem dać mu szansę co do niej. Sam już nie byłem pewny co myśleć. Nie zdziwił mnie również widok, że dostał pierwsze miejsce, które mu się zdecydowanie należało za użycie tak głębokich słów o dziewczynie, którą zaledwie poznał. Byłem naprawdę zdumiony. Zaraz zanim był Abraxas, a potem Julian. Byłem w szoku widząc czwórkę nad swoją głową. Nie spodziewałem się wypaść tak dobrze. Spojrzałem na dziesiątkę Aidana i posłałem mu pokrzepiający uśmiech. Byłem pewny, że poradziłby sobie lepiej gdyby dostał odpowiednią księżniczkę. Vivienne nie była wbrew pozorom tak łatwym zadaniem, zwłaszcza gdy prześladował cię wzrok Abraxasa. Wiedziałem, że następnym razem będzie lepiej. Hector też na szczęście poradził sobie nie najgorzej. Jednak widząc kto dostał najgorszą ocenę nie mogłem się nie zgodzić co do słuszności tego wyboru. Na koniec jeszcze bardziej się kompromitował tą kłótnią, a wciąż zarzucał coś Elisabeth nie będąc lepszym.

     

    - Masz słuszność Aidanie, nikt bardziej tu nie zasłużył na taką ocenę - powiedziałem szeptem w jego kierunku. Naprawdę to jak Ambrosius określał Stephanie pokazywało jak płytkim jest człowiekiem. Nawet nikt nie wymagał szczerości, a tylko kilku ciepłych słów w kierunku księżniczki. A on nawet tego nie potrafił zrobić. Jeszcze ma tupet dziwić się swojej ocenie? Naprawdę brakowało mi słów dla jego zachowania.

     

    Sophie

    Widząc zadowolenie nauczyciela, Sophie była dobrej myśli. Może jednak trochę przesadziła i nic się nie zmieniło, a wszystko było jak zawsze. Całe te roztrzęsienie musiało być bardziej w jej głowie. Z uwagą słuchała jak Polluks najpierw ocenił Nerysę. Musiała przyznać, że przywitanie Nerysy jej zdaniem było bardzo dobre, widywała dwórki, które znacznie gorzej się witały i bynajmniej nie była to obraza. Zaraz jednak usłyszała jak teraz nauczyciel skupia się na niej. Gdy słyszała każde słowo czuła niesamowitą dumę z siebie. Jeśli nawet w Akademii Dobra udowodni ile jest warta, osiągnie nareszcie swój cel. W końcu zrozumieją jak wiele może znaczyć. Jednak, gdy usłyszała, że było prawie idealnie jej mimika się nie zmieniła i nadal się ciepło uśmiechała. A mimo to poczuła, że coś jest nie tak. Zawsze było idealnie. Zawsze była najlepsza, dlaczego więc teraz tak nie było? Czy jednak stało się więcej niż myślała po spotkaniu czarującego księcia i incydencie w klasie? Gdy skończył, Sophie znów obdarzyła ciepłym uśmiechem nauczyciela i dygnęła na pożegnanie wracając na miejsce.

     

    Starała się teraz skupić na innych uczennicach i jednocześnie myślała o słowach ze strony nauczyciela. Co jeszcze mogłaby z siebie dać by zwrócono na nią uwagę? Czego potrzebowała? Gdy teraz przyszedł czas na kolejne księżniczki, Sophie zaczynała sobie zdawać sprawę, że jedna z nich zaczyna ją bardziej irytować niż dotychczas to robiły jej współlokatorki. Może dlatego chciała się dowiedzieć na ile ją stać. Podczas gdy na drugą księżniczkę skupiała znacznie mniej jej uwagi. Kiedy jednak usłyszała skąd pochodzi ta dziewczyna, było Sophie mimo wszystko trochę szkoda jej i tego gdzie żyła. O Akgul słyszała tylko z opowieści i nigdy by nie chciała tam zawędrować. Może to dlatego tak się zachowywała? Czy ta okolica mogła, aż tak wpływać na innych? Widząc ich ruchy miała wrażenie, że jej to wyszło lepiej, choć sama już nie widziała czego może być pewna.

     

    Następne były księżniczki, które też już poznała i wydawały się jej miłe. Jedna z nich nawet wczoraj wieczorem się z nią uroczyście witała i podobnie jak ona pochodziła z rodziny królewskiej. Spoglądając na księżniczkę Magdalene, Sophie była przekonana, że ta dziewczyna zna zasady etykiety i umie wprowadzać je w życie. Druga natomiast księżniczka miała jeszcze trochę pracy przed sobą. Nadal jednak pierwszy raz czuła taki stres nie będąc pewną jak sama wypadnie na tle innych. Nagle przyszła kolej kolejnych księżniczek, które Sophie już spotkała i wydawały się być dla niej jak do tej pory miłe, choć jeszcze za mało je znała by dobrze ocenić. Niemal otworzyła szeroko oczy widząc przywitanie jednej z nich. Vivienne wykonała to tak perfekcyjnie jakby robiła to od urodzenia. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziała. Gdy wszystko dobiegło końca przyszedł już czas na oceny. Sophie spoglądała jak Vivienne dostaje pierwsze miejsce, natomiast Lucinda drugie, a jej przypadło trzecie. A więc nawet nie druga? Takie zadała sobie pytanie w głowie. Wiedziała, że jeśli chce być najlepsza czeka ją jeszcze wiele pracy. Będąc za innymi nigdy nie udowodni swej wartości, była co do tego pewna. Nie zdziwił jej widok ocen swoich współlokatorek, ale nie cieszyła się z tego, bo miała teraz własne liczne problemy jak choćby zrozumienie czemu nie wyszło jej to tak dobrze jak oczekiwała, znów sięgnęła po swoją parasolkę by poczuć się trochę lepiej, a potem ponownie na chwilę spojrzała na swoją współlokatorkę czując po raz kolejny zakłopotanie.

×
×
  • Utwórz nowe...