Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5480
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    7

Posty napisane przez Magus

  1. Alan, Sophie, Thomas, Christian i Crystal

    Sophie lekko prychnęła pod nosem słysząc opowieść rudej dziewczyny. Czytelnicy byli tacy żałośni, tylko taka myśl uderzyła jej głowę, gdy słyszała to wszystko. Z tego co mówiła wcześniej mieszkała w jakimś żałosnym małym miasteczku pełnym plebsu. Nie rozumieli jaką dostali szansę od losu by wyrwać się z tak żałosnego życia. Kto by nie marzył by trafić do akademii i stać się bohaterem baśni?

    Starałem się nie zdradzać emocji i skupiać spojrzenie na Kastorze i Poluksie. Robiłem to jednak dla niepoznaki, bo cała moja uwaga była skupiona tylko i wyłącznie na Elisabeth. Słysząc jej historie, nie byłem dłużej w stanie ich tłamsić. mój wzrok znów posmutniał. To było straszne, że jej przyjaciółka miała być wiedźmą, a siedząca obok mnie dziewczyna została porwana prosto z objęć kochającej matki. Nie chciały tu być podobnie jak ja. Jednak w ich przypadku ich rodziny nie chciały by tu trafiły, w moim było inaczej. Gdy tylko skończyła mówić położyłem delikatnie dłoń na jej ramieniu, kierując na nią współczujące spojrzenie.

     

    - Naprawdę mi przykro, nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić, co przeszłaś - powiedziałem z nieukrywanym smutkiem. - Twoi rodzice mieli mimo wszystko racje, Dyrektora nie da się tak oszukać. On zawsze wie kogo szuka i pomyłki nigdy do tej pory mu się nie zdarzały - Chwilę na nią patrzyłem w milczeniu, aż otworzyłem usta ponownie. - Jeśli będę mógł zrobić cokolwiek byś poczuła się choć trochę lepiej w tym miejscu daj mi znać, pomogę jak tylko będę w stanie - Nagle spojrzałem kątem oka na Sophie. - Moja kuzynka zabrała sporo rzeczy, jeśli będziesz czegoś potrzebować na pewno chętnie się podzieli - Dostrzegłem szok na twarzy Sophie.

    - Że jak Alan? - pytała z niedowierzaniem. Spojrzałem na nią kątem oka.

    - Zrobisz to prawda, Sophie? - Spuściła wzrok na ziemię, chcąc schować nieprzyjemne spojrzenie.

    - Oczywiście Alan - burknęła pod nosem. Znów uśmiechnąłem się do dziewczyny obok.

    - Zdradzę ci sekret - powiedziałem już z ciepłym uśmiechem. - Ja też nigdy nie czułem się księciem - szepnąłem tak by tylko ona mnie słyszała.

     

    Christian był jeszcze chwile blady, czując silną dłoń Thomasa na sobie, ale na jego twarzy wrócił szyderczy uśmiech, gdy widział jak ta dziewczyna cofa się przerażona przed nim. W końcu zatriumfował i pokazał wszystkim, że jest prawdziwym nigdziarzem i powinien mieć tyle samo szacunku co inni. Jednak nie chciał kończyć jeszcze zabawy, która dawała mu chorą satysfakcję. Chciał się schylić nad dziewczyną by jeszcze ją podręczyć. Gdy miał to zrobić spojrzał na inną dziewczynę, w chwili, gdy się odezwała. Stawała w jej obronie, co z niej była za nigdziarka? Była równie żałosna jak ta, która płakała i chciał jej to pokazać i ją też zmusić do płaczu. W momencie kiedy miał tylko otworzyć usta poczuł teraz na sobie łapsko wilka, który chwycił go za szyje i posadził na miejscu z powrotem, na co zmarszczył brwi. Christian słyszał wszystko, co mówiły nigdziarki za nim, ale się nie przejmował. Pokazał jak okrutny jest i to mu wystarczało. Kątem oka spojrzał na Thomasa, który teraz siedział zaciskając dłonie na kolanach. Christian lekko uśmiechnął się w jego kierunku.

     

    - Widziałeś to? - Christian nie ukrywał dumy jaką czuł. - Jeszcze policzę się z tamtą, co mi przeszkodziła i pokaże im kto tu rządzi. Co m... - Nie zdążył dokończyć, bo poczuł ogromny ból, gdy pięść Thomasa uderzyła go prosto w twarz przez co wyleciał z rzędu prosto na granice między nigdziarzami i zawszanami. Był w kompletnym szoku, próbując się pozbierać niczym robak leżący na grzbiecie, aż nie zobaczył jak Thomas idzie w jego kierunku spychając wszystkich, którzy stali mu na drodze, w końcu zbliżył się do chłopaka leżącego na ziemi i podniósł go łapiąc za jego strój. Dobrą chwilę wpatrywał się w niego z pogardą.

    - Są różnice między złem. a zachowywaniem się jak robal - powiedział twardo ciągle nie spuszczając z niego oczu. - Powinienem skręcić ci kark i oszczędzić światu takiej gnidy - mówił ponuro Thomas, w końcu puścił Christiana na ziemię. Crystal skierowała spojrzenie na całą scenę. Jeszcze nie zaczęli lekcji, a już chcą się zabijać? Spojrzała zimno na Thomasa i wskazała na niego palcem wilkom by przygotowały go po apelu. Musi szybko złamać tego chłopaka, bo był naprawdę niezdyscyplinowany. Pierwszy raz chyba była świadkiem takiego braku szacunku nim się jeszcze lekcje w ogóle się zaczęły. Chyba pobił również rekord szybkości, jeśli chodzi o odbywanie takiej kary. Nie była pewna czy ktokolwiek z nigdziarzy odkąd była dziekanem tak szybko lądował na torturach.

  2. Snow Night

    Gdy Magda odpowiedziała twierdząco kobieta lekko się uśmiechnęła. Nadal do końca nie wiedziała, co chodzi Annie po głowie jednak słysząc, że może się rozmyślić musiała podjąć ostateczną decyzje a czas był tutaj na niekorzyść zwłaszcza, gdy słyszała słowa Anny. Nadal chciała czekać na powrót Goldinga i księżniczek by od nich dowiedzieć się prawdy jednak nie sądziła by Anna miała powody by kłamać, że wszystko jest dobrze. Sama nie wyglądało, aby coś jej się stało, więc wszystko wskazywało na jej racje. A prawdą było, że im dłużej zwlekała tym rosły szansę, że minie się z księżniczkami i kuzynem a tego nie chciała. Spojrzała ostatni raz z uśmiechem na Magdę i Cloud i powoli wyszła z gabinetu za Anną. Gdy tylko oddaliły się kawałek otworzyła usta.

     

    - Więc gdzie chcesz właściwie iść? - spytała celowo nie pytając na razie o główny cel tego wszystkiego. Była zresztą przekonana, że Anna jeszcze by jej o tym nie powiedziała. Zastanawiało ją jednak nadal, co było tak ważne, że chciała mówić na osobności.

  3. Alan, Sophie, Thomas i Christian

    Słysząc gniew w głosie Elisabeth, ponownie na nią spojrzałem, ale nie było widać w mych oczach jakiejś obrazy czy innych podobnych temu uczuć, a raczej współczucie. Oczywiście na tyle ile byłem w stanie okazać je w swoich zimnych błękitnych oczach. Jak mogłem być na nią zły? Ona po prostu jeszcze tego nie rozumiała, nie pochodziła z naszego świata, dla niej do tej pory, to wszystko było tylko w baśniach, podczas gdy dla nas było normalnym życiem. Zawsze uważałem praktyki Dyrektora za obrzydliwe. Porywanie dzieci, które na zawsze rozstają się z rodziną i trafiają do obcego im świata, to było okrutne. Sophie natomiast spoglądała na Lise z rozbawieniem, słysząc wszystko co mówiła i to właśnie ona odezwała się pierwsza.

     

    - Widzisz? - spytała kuzyna kontynuując. - Zostaw ją w spokoju, ona nawet nie chce ciebie słuchać, uważa pewnie, że jesteś gorszy od niej. Słyszałeś ją przecież, Alan? Nasz świat jest okropny natomiast jej wioska taka wspaniała. Zachowuje się jak prosta wieśniaczka, która nic nie rozumie, zresztą nawet podobnie wygląda. Zmieńmy lepiej miejsce i zostawmy ją z jej problemami samą - Spojrzałem na chwilę dość nieprzyjemnie na Sophie, przez co na ten widok się nadąsała. Zaraz potem spojrzałem łagodnie na Elisabeth.

    - Nie dziwie ci się ani trochę, Elisabeth. Nigdy nie powinniście być w ten sposób zabierani do nas. Każdy powinien mieć wybór niż zostać porwanym i wrzuconym tutaj siłą. Naprawdę mi przykro, że tak to wygląda - Ponownie lekko posmutniałem patrząc na nią. - Widzisz zasada akademii jest taka. Nieważne kim się urodziłeś, rolnikiem, mieszczaninem czy szlachcicem każdy bez wyjątku kto trafi do Akademii Dobra natychmiast staje się księciem lub księżniczką, to samo tyczy się Akademii Zła. Jednak rozumiem, że nie chcesz tego zaakceptować. Domyślam się jak to wszystko niedorzecznie brzmi - mówiłem ponuro z niezwykle słabym uśmiechem. Sophie natomiast była strasznie skwaszona na twarzy, gdy słyszała Alana, jednak nie zdążył tego zobaczyć.

     

    Christian miał wrażenie, że zaraz zaśnie słuchając tych bzdur. Naprawdę miał już dosyć i chciał wracać do akademii. Poza tym nadal czuł się wściekły. Thomas najpierw ośmieszył go już na samym początku, gdy wpadli do fosy, a potem z niego zakpił. Na dodatek tamta podróbka wiedźmy również uważała, że można z niego drwić. Nawet zaproponował Thomasowi współpracę, gdy zostanie czarnym charakterem, a on uznał, że będzie mogryfem. Miał już tego po prostu dosyć. Udowodni wszystkim, że jest prawdziwym nigdziarzem. Nagle poczuł jak ktoś go szarpnął dosyć mocno za ramię. Zaraz skierował swój wzrok no winną. Spojrzał na kulącą się dziewczynę, która go przepraszała, a sam w reakcji patrzył na nią z naprawdę nieprzyjemnym uśmiechem. Czuł, że to była jego szansa by pokazać jak jest okrutny.

     

    - Ale jesteś żałosna - Zachichotał ponuro, lekko się do niej nachylając. - I ty niby masz być wiedźmą? Słaba przerażona, kto cię tu w ogóle wpuścił? Przynosisz nam wstyd - Splunął obok niej i znów lekko się uśmiechnął. - Wiem, co może ci pomóc. Masz zbyt ładną twarz, sądzę, że jedna lub dwie blizny pomogą ci się bardziej dopasować - Znów się wrednie zaśmiał. Thomas spojrzał kątem oka na scenę. Do tej pory Christian wydawał mu się zwykłym idiotą, ale teraz jak dla niego był żałosny. Zaatakował kogoś słabszego by samemu podbudować własne morale. Powoli wstał by chwycić go za ramię, na co Christian zbladł, zupełnie nie rozumiejąc o co chodzi współlokatorowi.

  4. Alan, Sophie, Thomas i Christian

    Lekko posmutniałem, widząc reakcje Elisabeth. Nie dziwiła mnie ona jednak, bo kto by inaczej zareagował na taką wiadomość? Nawet mi księciu, który urodził się w tej krainie ciężko było pogodzić się z takim losem. Niestety ona nie zdawała sobie jeszcze najwyraźniej sprawy, że przed przeznaczeniem nie można uciec, a nasz los jest teraz już tylko zależny od Baśniarza. Sophie natomiast nawet nie wyglądała na zdenerwowaną wybuchem dziewczyny. Nadal się uśmiechała i teraz patrzyła na nią z żalem.

     

    - Czy trzeba ci to jeszcze namalować żebyś zrozumiała? - spytała przechylając lekko głowę i nadal nie zaprzestając uśmiechu. - Jak powiedział wcześniej mój kuzyn każde z nas ma jakieś miejsce w baśni niezależnie jaką rolę dostanie. Nie ma większego zaszczytu niż trafić do Akademii - westchnęła lekko, mówiąc dalej. - No tak, ale jak ma zrozumieć to Czytelniczka i na dodatek tak prosta? - Spojrzałem na Sophie z oburzeniem, ale ona nadal kontynuowała. - Nie ma baśni nie ma nas. Nasz świat istnieje tylko dzięki baśniom, jeśli zakończone zostaną praktyki akademii my i cały nasz świat zginie - odparła ponuro. Na co sam również spochmurniałem. Nie chciałem by musiała się tym wszystkim martwić. W końcu jednak spojrzałem na Elisabeth.

    - Obawiam się, że to prawda, bez baśni nie ma naszego świata - odrzekłem niechętnie na samą myśl o tym. - Poza tym domyślam się, że ty masz, do czego wracać jednak tacy jak my już nie. Nieważne ile mamy lat, gdybym nawet stąd teraz uciekł, moja rodzina nie byłaby szczęśliwa tym widokiem. Wszyscy wręcz byli szczęśliwi, że nasza dwójka została wybrana do akademii, tak to właśnie wygląda - kontynuowałem już znacznie bardziej ponuro. - A co do twoich pytań... To niestety na wszystkie muszę odpowiedzieć twierdząco, kot w butach i każda postać jaką poznałaś w baśni, kiedyś była tu uczniem, a potem zaczął się czas ich baśni - Gdy wspomniała o przyjaciółce w Akademii Zła byłem w niemałym szoku. Sophie natomiast spojrzała na mnie z lekkim oburzeniem.

    - Widzisz? Z nią jest coś nie tak. Ona przyjaźni się z wiedźmą - mówiła cały czas patrząc na mnie, na co spiorunowałem ją wzrokiem i ponownie zamilkła.

    - Domyślam się, że znałyście się w miejscu, w którym się wychowałyście. Obie jesteście Czytelniczkami - Lekko posmutniałem na samą myśli o tym i cały czas patrząc na Elisabeth. - Im dłużej będziecie w akademii wasza przyjaźń z czasem zacznie zanikać. Akademia zła zmienia ludzi. Nasz świat rządzi się prawem, że księżniczka i wiedźma nie mogą się przyjaźnić. Przykro mi - dodałem na koniec.

     

    Thomas zmarszczył lekko brwi, nadal tego słuchając. Wiedział, że musiał się postarać żeby nie skończyć po pierwszym roku jako jakieś prosie. Nie miał zamiaru również nie zdać. Nikt nie wiedział co się z takimi działo, ale on na pewno nie miał zamiaru tego sprawdzać na własnej skórze. Niektórych rzeczy lepiej było nie wiedzieć. Pytanie jednak nadal brzmiało czy chciał być pierwszoplanowym złym charakterem czy zwykłym sługusem? Nie miał ochoty by zmienili go w jakiegoś trolla czy coś, a tak często kończyły sługusy.
    Christian natomiast był niemal pewny, że mu się uda zdać wszystko tak jak chce. Wiedział, że ta zapłakana dziewczyna czy podróbki nigdziarzy, to najmniejszy problem. Oni nigdy nie będą prawdziwymi nigdziarzami. Nawet jeśli Thomas chciał robić za groźnego, to nadal jednak bał się jakiejś śmiesznej dziewczyny, co było żałosne. Gorzej będzie z całą resztą, to mogła być już konkurencja.

  5. Alan, Sophie, Thomas, Christian i Crystal

    Uśmiechnąłem się delikatnie, słysząc, że Elisabeth pomimo tego incydentu nie oceniła mnie jako jakiegoś potwora bawiącego się uczuciami innych. W końcu nigdy taki nie byłem i nie chciałem być. Nie kończyłem tamtych związków, dlatego, że bawiło mnie łamanie serc innych, to nigdy nie były łatwe decyzje, ale czasem były po prostu najlepsze. Poza tym nigdy nie zauważyłem by którakolwiek z tamtych księżniczek ukazała coś poza gniewem i to bardziej związanym ze stratą czasu niż związanym rozstaniem ze mną. Mimo to nie rozumiałem zachowania Sophie. Dlaczego powiedziała coś takiego tej dziewczynie? Naprawdę mnie tak widziała? Poza tym, dlaczego tak bardzo chciałem jeszcze spotkać tę Czytelniczkę? Ledwo ją znałem i nic niemal o niej nie wiedziałem, więc dlaczego cieszył mnie fakt, że była chętna by jeszcze mnie spotkać?

     

    Wszyscy siedzieli w milczeniu słuchając przemówienia Kastora i Polluksa. Dopiero, gdy zaczęli mówić o bezstronności Dyrektora zaczęło robić się gorąco. Christian dołączył do okrzyków oburzenia z innymi nigdziarzami, przy okazji wysyłając obraźliwe okrzyki w kierunku zawszan. Thomas natomiast nawet się nie ruszył z miejsca, siedząc spokojnie jakby był znudzony, co nie było do końca prawdą. Słuchał uważnie przemówienia, a sam też czytał niejedną baśń. To była prawda, porażki zła były wręcz, aż za częste by nie pomyśleć, że ktoś w to nie ingeruje. Z drugiej strony, uważał też, że winne były tu również czarne charaktery, które dawały się głupio zabijać. Za każdym razem byli przechytrzeni przez dzieci czy durne kosmate zwierzątko i to w tak durny sposób, którego za cholerę nie pojmował. Zastanawiał się jak oni w ogóle byli w stanie ukończyć akademię robiąc tak durne błędy. Crystal natomiast zmrużyła oczy widząc zachowanie swych przyszłych uczniów. Czuła, że na początek będzie się musiała chyba wziąć za tresurę tych zwierzaków. Sama nie była zachwycona zwycięstwami dobra, ale nie była też pewna czy to wina Dyrektora. Sekret być może krył się gdzie indziej. Chociaż kto wie... być może to on jest winny? Nadal nie była w stanie rozwiązać tej zagadki. Nagle do Thomasa dotarł głos Christiana, gdy mówiono o tym jak mogą skończyć uczniowie.

     

    - Mi pisana jest rola wielkiego czarnego charakteru, zobaczysz to sam, być może wtedy nie będziesz musiał służyć tej jędzy, bo będziesz mi asystował - mówił jakby już był pewny swojej przyszłości.

    - Najpierw zrób coś na tyle imponującego by udowodnić, że jesteś tym wielkim czarnym charakterem, a nie tylko mocnym w gębie, bo papuga gadać też potrafi - odparł Thomas z chytrym uśmiechem. Natomiast Christian się strasznie nabuzował i odwrócił wzrok. Thomas na pewno nie miał zamiaru nikomu służyć, ale sam też nadal nie wiedział, co chce robić po akademii. Na pewno nie miał zamiaru skończyć jako warzywo czy inne badziewie.

     

    Sam lekko zmarszczyłem brwi, słysząc słowa, które padły. Nie obchodziły mnie obelgi ze strony nigdziarzy, natomiast Sophie uśmiechała się do nich z wyższością, słysząc tylko ich oburzenie. Nadal nie byłem do końca przekonany czy powinienem tu być. Spoglądałem na książęta. Wszyscy niemal wyglądali jakby już byli bohaterami baśni, a ja nadal nie potrafiłem zachowywać się dokładnie jak oni. Bohater drugoplanowy w zupełności mi wystarczał, byle nie skończyć w znacznie gorszej roli. Nagle usłyszałem ponownie Elisabeth. Spojrzałem na nią teraz ponuro, zastanawiając się jak jej to powiedzieć. Nim jednak otworzyłem usta pierwsza zrobiła to Sophie.

     

    - Zapewne niedługo się przekonasz, jako jedna z pierwszych - zaszczebiotała z niezwykle ciepłym uśmiechem, a ja spojrzałem na nią z takim oburzeniem, że lekko się cofnęła. Co się z nią działo? Czy to akademia tak na nią działała? Skierowałem spojrzenie na Elisabeth.

    - Nigdy nie powinniśmy byli tu trafić - powiedziałem ponuro, ciężko na nią patrząc. - Wiem, że nie możesz wiedzieć, bo niby jak? Widzisz Elisabeth... W tym świecie nie wszystko jest takie łatwe, ale każdy kto trafi do akademii ma swoje miejsce w baśni. Najlepsi z nas dostaną własną baśń i będą znani w całej Puszczy - Sophie uśmiechnęła się do rudej dziewczyny jakby to była mowa o niej. - Ci gorsi staną się bohaterami drugoplanowymi, czyli będą zapewne odgrywali mniej ważną rolę w baśni tych pierwszych, ale ci najgorsi... - skrzywiłem się na samą myśl. - Zostaną mogryfami... Zmienią ich w rośliny lub zwierzęta, gdzie przeważnie kończą ścięci lub wyrwani przez kogoś lub w najgorszym wypadku skończą na czyimś stole - dodałem bardziej ponuro niż dotychczas.

  6. Golding Shield/Karol Patris - Crystal/Felicja Romanis

    Crystal nadal nie otwierała oczu będąc cały czas bladą i nie wyglądało jakby w najbliższym czasie miało jej się polepszyć. Na chwilę nawet lekko jęknęła przez sen jakby z przerażenia by zaraz obrócić się na bok. Spojrzałem na nią kątem oka. Co prawda zrobiła rzeczy straszne, ale to nie była ona a tamto coś. Nie wiedziałem, co się z nią dzieje, ale chciałem jej pomóc. Jednak, co mogłem zrobić? Nawet gdybym miał swoją prawdziwą formę takie problemy przekraczałaby moje możliwości. Nagle jednak doszedł do mnie głos księżniczki i skierowałem wzrok na nią. Delikatnie się uśmiechnąłem widząc, że zgadza się na moją prośbę.

     

    - Dziękuje księżniczko - odparłem sięgając po telefon. Nie chciałem przeglądać jej prywatnych spraw tylko zrobić to, co obiecałem. Zgodnie z jej instrukcjami najpierw napisałem do księżniczki Twilight odnośnie raportu. Następnie zająłem się sprawą prezydenta Ameryki odnośnie jego przyjazdu do Polski i spraw z tym związanych. Starałem się pisać przy tym jak należy używając wszelakich zwrotów grzecznościowych, jakich księżniczka by użyła. Nie raz widziałem jak jeszcze w Equestrii podpisywała stosy dokumentów, gdy stałem jej na straży, więc nie miałem z tym problemów. Poza tym i w tym świecie nie pierwszy raz robiłem tego typu rzeczy. Po pewnej chwili przetarłem dłonią czoło patrząc znowu na księżniczkę.

     

    - Wszystko jak kazałaś księżniczko - szepnąłem w jej kierunku nie będąc pewnym czy nie zasnęła. Gdyby tak się stało nie chciałem jej budzić. Musiał odpocząć to był dla nas wszystkich ciężki dzień, ale dla księżniczek już zwłaszcza. Byłem przekonany, że w razie, czego zdołam ją przez chwilę zastąpić. W końcu niedługo miałem zacząć zarządzać ogromną korporacją na samą myśl przeszły mnie dreszcze.

     

    Crystal cień

    - Skoro tak mówisz - odparła Volcanic, ale w jej głosie raczej nie było słychać by wierzyła w powodzenie tego planu. Nawet gdyby jakimś cudem się tu wdarli to zanim by dotarli do Star oni by zdążyli już ją zabić, więc nic by z tego nie wyszło. Powoli przemieszczała się naprzód nic nie mówiąc przez kolejne pary opancerzonych drzwi a wszędzie były straże i kamery. Ponadto widać było jeszcze inne dziwne zabezpieczenia, które teraz były najwyraźniej wyłączone podobnie jak wartownicy, których Cyrus wcześniej już widział. Sama forteca była niczym labirynt, w którym łatwo było się zgubić. W końcu jednak kobieta w asyście swej ochrony otworzyła ostatnie drzwi. W wielki pomieszczeniu było wielu ludzi. Jednak najbardziej charakterystyczny był mroczny cień stojący na dziwnym kamieniu. Teraz istota miała zamknięte w pełni oczy i wyglądała jakby gromadziła moc. Volcanic podeszła do jednego z ludzi.

     

    - Co się stało?

    - Ponownie wpadła w trans chyba szuka połączenia z tą drugą - odparł mężczyzna w jej kierunku.

    - Świetnie znów obudzi się wściekła - pokręciła lekko głową i spojrzała teraz na Cyrusa. - Musimy zaczekać aż do nas wróci do tego czasu możesz się pokręcić po tej sali lub pogadać z kimś. Ostatecznie usiądź i spokojnie czekaj jednak nie opuszczaj sali, bo Crystal się wścieknie, gdy otworzy oczy a wierz mi nie chcesz tego widzieć - odparła z krzywym uśmiechem.

     

    Snow Night/Ewelina Szymańska

    - Porwać mnie? - Spytała nieprzytomnie patrząc na Annę. Pamiętała, co prawda, że chciała o czymś z nią porozmawiać. Ale czy była to dobra okazja? Księżniczki i jej kuzyn jeszcze nie wrócili. Co prawda mówiła, że wszystko jest dobrze jednak wciąż się trochę o nich martwiła nie mówiąc tego, że niedawno spędziła długi czas bez Magdy najpierw przez szarady Goldinga a potem, gdy razem z księżniczką wyruszyła go zobaczyć. Annę też lubiła, ale to jednak Magda była jej najlepszą przyjaciółką. Słysząc jednak odpowiedź Magdy zrozumiała, co należy zrobić. Powoli podeszła do przyjaciółki.

     

    - Spotkamy się potem prawda? - spytała ze szczerą nadzieją patrząc na nią. Uśmiechnęła się delikatnie do Cloud widząc, że ta na chwilę podniosła wzrok. Naprawdę było zabawne, że to właśnie Magda a nie, kto inny był jej tu najbliższy nie licząc Goldinga. Naprawdę nie wiedziała jak sobie do tej pory dawała radę bez niej.

  7. Alan, Sophie, Thomas i Crystal

    Bardzo chciałem zobaczyć ponownie Sophie, odkąd tylko przybyliśmy do akademii, a jednak moment, w którym się pojawiła nie mógł być gorszy. Naprawdę chciałem jeszcze pomówić z tajemniczą księżniczką lub Elisabeth jak już wcześniej się przedstawiła. Nie rozumiałem tego do końca, ale było w niej coś czego nie potrafiłem wyjaśnić, a bardzo chciałem dowiedzieć się, co to było. Przecież nie była pierwszą księżniczką, z którą rozmawiałem i nawet jej nie znałem, ale z jakiegoś powodu chciałem ją poznać lepiej. Jak do tej pory nie zostało powiedziane na apelu nic czego bym się nie spodziewał. Jednak otworzyłem szeroko oczy, gdy dotarły do mnie słowa Elisabeth. Sophie natomiast na niewielką chwilę rzuciła jej bardzo nieprzyjemne spojrzenie. Ja łamaczem serc? O czym ona mówiła?

     

    - Sophie, o czym ona mówi? - spytałem patrząc teraz na nią, mówiłem szeptem, tak aby nie przeszkadzać na apelu.

    - Alan trwa apel - odrzekła jakby nie chciała się w to zagłębiać i patrzyła dalej na nauczycieli.

    - Sophie... - powiedziałem już bardziej twardo.

    - Sam wiesz jak jest - mówiła dalej jakby nie chciała tego drążyć.

    - Nie do końca. Może więc wyjaśnisz to jak idiocie i powiesz, dlaczego kazałaś oddać sobie jej róże - Patrzyłem teraz na nią bardziej ponuro niż kiedykolwiek. W końcu ciężko westchnęła, patrząc prosto na mnie.

    - Przecież to nie pierwszy raz byłby gdybyś zbył jakąś księżniczkę. Wiele ich poznałeś, a wasze związki nie trwały dłużej niż parę godzin - Nie mogłem wprost uwierzyć w to co słyszę.

    - Tak mnie postrzegasz, Sophie? - pytałem z niedowierzaniem, wciąż na nią patrząc. - Te związki nie miały przyszłości. Były aranżowane przez moich rodziców. Tak samo te księżniczki nie były mną zainteresowane. Chciały czegoś innego. Nigdy nie chciałem nikogo skrzywdzić - Sophie spojrzała na mnie lekko marszcząc brwi.

    - Więc chcesz powiedzieć, że teraz byłoby inaczej? Sądzisz, że byłbyś w stanie stworzyć z nią jakiś związek? - Spojrzałem na chwilę na Elisabeth, a zaraz potem na Sophie.

    - My się ledwo znamy jak mam ci niby odpowiedzieć na to pytanie? - Naprawdę nie wiedziałem, co miałem niby powiedzieć w tej sytuacji.

    - To odpowiedz na inne, dlaczego rzuciłeś różę właśnie do niej? - Lekko się zamyśliłem, szukając dobrego słowa, aż w końcu znów się odezwałem.

    - Róża poleciała tam gdzie miała, Sophie i proszę byś tego nie kwestionowała - Słysząc to widać było, że chciała coś jeszcze dodać, ale ostatecznie zamilkła. Wtedy znów spojrzałem na Elisabeth. - Jeśli pomimo ostrzeżeń mojej kuzynki nadal będziesz zainteresowana by porozmawiać z tym łamaczem serc, to będę zaszczycony mogąc jeszcze cię spotkać Elisabeth - Rzuciłem z delikatnym uśmiechem w jej kierunku.

     

    Słuchając tego wszystkiego, Thomas przypomniał sobie dzień, gdy na jego oczach zabici zostali jego rodzice błagając swych oprawców o litość. To był ostatni raz, kiedy płakał. Nigdy więcej mu się to nie zdarzyło, bo wiedział, że w życiu trzeba być twardym i nie ukazywać uczuć, tylko tacy mogli przetrwać w tym świecie. Czy więc można go było nazwać złym? Nie to nie on był zły, a świat, który otaczał wszystkich, a on się po prostu dopasował. Nie powinien był trafić do tej durnej akademii, bo niby z jakiego powodu? Skoro tak jednak miało być to jakoś sobie poradzi. Zresztą nie miał wyboru.

    W międzyczasie dziekan zła skupiła teraz swoje spojrzenie na przestraszonej Czytelniczce i pozwoliła sobie na delikatny uśmiech. To było dopiero wyzwanie, ale przynajmniej w tym roku nie będzie się nudzić. Zmienić kogoś takiego w okrutnego nigdziarza zawsze było ciekawym doświadczeniem. Być może ten rok nie będzie taki nudny. Kilkoro uczniów ją mimo wszystko zainteresowało. Miała przy tym nadzieje, że jej nie rozczarują i szybko nie odpadną, bo wtedy nie będzie zabawy.

  8. Alan, Sophie, Thomas, Christian i Crystal

    Aidan nic nie odpowiedział jak do tej pory. Nie byłem w sumie pewny, co powinien zrobić, bo sam nie byłem nigdy w tym najlepszy. Dlatego właśnie uznałem, że najlepiej mu będzie wysłuchać serca, jeśli chodzi o takie decyzje niż samemu miałbym mu rady w takiej sprawie udzielać. Skoro jednak zdecydował zamilknąć to i ja nic już nie mówiłem, czekając, aż się zacznie. Jednakże nim którykolwiek z nauczycieli zdążył przemówić ponownie usłyszałem głos, ale nie Aidana. Obróciłem swój wzrok by na jego miejscu zobaczyć tajemniczą rudowłosą dziewczynę, która niedawno złapała mają różę i przy tym tą samą co jeszcze wcześniej wpadła do zbrojowni uciekając przed wróżkami. Patrzyłem na nią z zaciekawieniem, słuchając wszystkiego, co mówi. Była inna niż wszystkie księżniczki, które do tej pory poznałem, zachowywała się zupełnie inaczej. Wszystko jednak się wyjaśniło, gdy zdradziła skąd pochodzi. Była więc Czytelniczką? Chwilę wpatrywałem się w jej dłoń w osłupieniu, aż w końcu delikatnie ją chwyciłem i zbliżyłem do twarzy lekko muskając jej dłoń ustami, a kiedy ją odsunąłem, spojrzałem na różę, która położyła na moich nogach.

     

    - Rzuciłem ją z pewnym postanowieniem, ale na razie wolałbym zachować to dla siebie - powiedziałem spokojnie, cały czas spoglądając na kwiat, aż lekko go złapałem dwoma palcami wciąż na niego patrząc. - W miejscu, z którego pochodzę są bardzo powszechne i dlatego przypominają mi dom - Wtedy też spojrzałem na dziewczynę. - Nie rozumiem skąd ten brak wiary u ciebie, pozwolisz? - Nim zdarzyła odpowiedzieć zbliżyłem kwiat do jej włosów ponownie go lekko w nie wplątując, ale tak by teraz wyglądał należycie. - Ty go dostałaś i należy do ciebie, jeśli tylko tego chcesz - dodałem, delikatnie się do niej uśmiechając. - Jestem Alan ze Śnieżnych Wzgórz droga Elisabeth i z tego miejsca bardzo pragnę cię przeprosić, gdyż pewnie mnie nie pamiętasz, ale wpadłaś na mnie w zbrojowni - Wbiłem lekko paznokcie w spodnie, marszcząc przy tym brwi. - Przepraszam, że ci wtedy nie pomogłem, nie wiem dlaczego, ale po prostu nie potrafiłem. Nie potrafię tego wyjaśnić, tak samo jest mi przykro, bo wiem dobrze, co cię spotkało... - Nim dokończyłem nagle usłyszałem swoje imię.

     

    Sophie przemieszczała się między ławkami, ale rude straszydło zdążyło ją zostawić trochę w tyle. Była niemal przekonana, że ta róża wylądowała we włosach tej Czytelniczki przez czysty przypadek. Wiele mogła powiedzieć o swoim kuzynie, ale nigdy by nie pomyślała, że cierpi na taki brak gustu. Nie było, więc na pewno powodu do zmartwień. Nagle spostrzegła jak tamta już dotarła na miejsce. Nie mogła niestety usłyszeć o czym mówią, ale zobaczyła jak ta kładzie różę na jego nogach. Czyli dała sobie spokój? Pomyślała ze szczerym uśmiechem, nagle jednak zdębiała widząc dalszą scenę. Jej kuzyn pocałował dłoń tej rudej czarownicy i wplątywał jej różę w jej włosy? Teraz musiała szybko zareagować. Powoli zbliżyła się by stanąć po drugiej stronie kuzyna.

     

    - Alan! - krzyknęła radośnie siadając obok niego i racząc ciepłym uśmiechem. - Nawet nie wiesz jak mi ciebie brakowało. Nie mogę się tu zupełnie odnaleźć, pozwolisz, że się dołączę i posiedzę z wami? - Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, ta położyła dłoń na jego ramieniu lekko dotykając placami jego mundurka. - Niesamowite są nieprawdaż? W końcu wyglądasz jak prawdziwy książę, a nie jak wtedy gdy biegałeś ubrany w tamte okropne ciuchy...

    - Zawsze mieliśmy na to nieco inne spojrzenie - odrzekłem patrząc na nią i ponownie spojrzałem na tajemniczą rudą dziewczynę. - Sophie posłuchaj... - W tym jednak momencie zaczęli mówić nauczyciele i nie mogłem dokończyć. Ponownie spojrzałem na Elisabeth i lekko się do niej uśmiechnąłem.

     

    Thomas zmarszczył lekko brwi patrząc jak dwa burki przemawiały w ich kierunku. Westchnął ciężko, widząc to wszystko. Najpierw wilki z batami, a teraz jeszcze psy robią za nauczycieli, czy ktoś ma tu jakąś słabość do czegoś czy jak?
    Christian natomiast wyglądał już na niesamowicie znudzonego, zupełnie jakby miał zaraz zasnąć i spaść z krzesła. Nawet nie ukrywał jak bardzo go to nudzi. Sama Crystal natomiast nie przerywała Kastorowi i Polluksowi. W jej uznaniu im szybciej wszystko powiedzą tym szybciej zajmą się ciekawszymi sprawami niż siedzenie tutaj. Nadal jednak obserwowała badawczo nowych nigdziarzy.

  9. Alan, Sophie i Crystal

    Siedziałem spokojnie, wpatrując się w nauczycieli i trzymając dłonie pod brodą. Starałem się ignorować przybyłe tu księżniczki, chcąc tylko skupić się na samym rozpoczęciu. Czy jednak naprawdę tak było? Bardzo starałem się tego unikać, ale ten obraz do mnie powracał. Tajemnicza księżniczka wpadająca do zbrojowni i ta sama łapiąca moją róże. Czy to wszystko mogło być tylko przypadkiem? Nie celowałem kwiatem w nikogo, bo to przeznaczenie miało go poprowadzić. Byłem pewny, że spadnie na ziemię i wtedy magicznie inna róża zmieniła jej trajektorię. Co ja jednak wiedziałem o tej księżniczce? Na pewno to, że nie przypominała żadnej innej. Było w niej coś dziwnego oraz niepojętego. Nad czym ja tak właściwie myślę? To był tylko zapewne przypadek, nic więcej. Skierowałem swe spojrzenie na Aidana.

     

    - Dobrze, że nie oceniasz po tym jak wygląda - powiedziałem nadal myślami będąc gdzie indziej. - Nasze serca są ważniejsze niż to co widzimy - Na chwilę rzuciłem okiem w kierunku dziewczyny, o której mówił. Tam właśnie również siedziała tajemnicza ruda księżniczka. Otworzyłem szeroko oczy, widząc tam i Sophie. Byłem przekonany, że była już tutaj wśród innych księżniczek szukając swego księcia. Najwyraźniej o czymś rozmawiały. Czy one się znały? Myślałem raczej, że woli towarzystwo innych bardziej podobnych jej księżniczek. Człowiek jak widać całe życie się uczy. - Na ostatnie pytanie ci nie odpowiem. Wysłuchaj serca i sam zdecyduj, co zrobić - dodałem i zaraz skierowałem wzrok na nauczycieli.

     

    Sophie była pewna, że zaraz ją coś trafi. Chociaż nadal się uśmiechała była strasznie wściekła. Przeklęta ruda zmora, nie chciała oddać róży. Odrzuciła nawet jej współczucie. Jednak ta druga obecnie bardziej ją zirytowała. Mówiła jej o róży w komnacie i była zgodna do współpracy. A teraz, gdy róża wypadła tak blisko robiła wszystko by tamta jej nie oddała. Miała nawet kilka razy ochotę coś powiedzieć, ale one nawet nie dawały jej dojść do słowa. Najgorsze zaszło dopiero potem, gdy ten rudzielec nagle wstał i zapowiedział, że porozmawia z jej kuzynem. Nie podobało jej się to ogniste spojrzenie, które wbiła w nią. Nie mogła na to pozwolić. Zbyt wiele dziwnych rzeczy się już stało. Najpierw ta róża, a potem jej pomachał. A co jeśli znajdą wspólny język? Kiedyś by Alana o to nie podejrzewała, ale teraz nie była taka pewna. Zignorowała ironiczne słowa Stephanie i sama ruszyła ku Alanowi. Musiała przerwać tę rozmowę.

     

    Crystal zwróciła swe zmrużone oczy na Kastora, a potem następnie na uczniów. Nie mogła zaprzeczyć, że to się robiło nudne. Zawszanie zachowywali się jakby już mieli brać ślub, podczas gdy część z nich dopiero się poznała. Jej uczniowie też zapewne byli już znudzeni tymi widokami i ciężko im się dziwić. Sama również miała już ochotę wrócić do swoich zajęć i skończyć ten cyrk. Stanie w miejscu było niezwykle nudne, a miała już naprawdę ochotę poznać lepiej przyszłe czarne charaktery.

  10. - Jeśli tego sobie właśnie życzysz - odparłem w jej kierunku z drobnym uśmiechem. Nie wiem, dlaczego ale ta rozmowa sprawiła, że poczułem się nieco lepiej po tym wszystkim. Być może wizja Toma, który traci zęby pod silnym uderzeniem to sprawiała. Jednak sądziłem, że to po prostu towarzystwo Elisabeth. Gdy była ten cały czas w skrzydle lub nieprzytomna po prostu czegoś mi brakowało a gdy byliśmy tu znowu razem wszystko było idealnie. Poza tym nie działo się nic nadzwyczajnego bym musiał to jakoś szczególnie obserwować. Właściwie każdy skupiał się na czymś, co nie miało nic wspólnego z lekcją. A jednak nadal mnie zastanawiało jak zareaguje Tom, gdy dowie się jak popsułem mu plan, jaki by nie był. Wiedziałem jednak, że to na pewno nic dobrego.

     

    W końcu jednak doszło do tego, że profesor zdecydował się przemówić. Natychmiast nie spodobała mi się informacja, którą zaczął. Nie miałem nigdy jakiś wielkich problemów z częścią pisemną eliksirów, ale praktyka była po prostu znacznie ciekawsza. Pisanie było zwykle strasznie monotonne, ale niestety nie było sposobu uniknąć tego. Jednak nie sposób było się nie zgodzić z logiką ze strony profesora. To zawsze była ważna część egzaminów niezależnie jak nudna by nie była. Więc starałem się ignorować jęki innych. Dopiero, gdy ponownie Elisabeth odezwała się w moim kierunku skierowałem  na nią wzrok.

     

    - Co by się nam nie trafiło nie będzie źle, bo możemy pracować razem - odrzekłem w jej kierunku lekko się uśmiechając. Co prawda też wolałem przepis jednak nieważne jak trudne czy nudne było zadanie dopóki mogłem pracować z nią byłem pewny, że razem sobie poradzimy ze wszystkim.

  11. Alan, Sophie, Thomas, Christian i Crystal

    - To prawda, jest z pewnością bardzo dobrą nauczycielką - odparła Crystal, przyglądając się różom zawszan, które latały teraz po całym pomieszczeniu. Nigdy nie rozumiała tej durnej tradycji. Jakim cudem zło mogło przegrywać z kimś takim? - Jednak wielu pragnie tego stanowiska, a ja nie śpieszę się na emeryturę, a przynajmniej dopóki nie zobaczę choć raz baśni, w której zło ponownie wygra - dodała z krzywym uśmiechem, patrząc teraz kątem oka na wcześniej wspomnianą nauczycielkę.

     

    Thomas spoglądał na ten cyrk niemal krzywiąc się na wszystkie strony. Miał wrażenie, że mu niedobrze, gdy widział wszystkie te róże latające wokół. Nie wyobrażał sobie jak chłopak może się tak poniżyć, ubrać w coś takiego jak ci żałośni książęta, a potem wpadać tu uśmiechając się jak kretyn i rzucać tymi durnymi kwiatami. Zawszanie mieli naprawdę dziwne metody ukazywania uczuć. Z drugiej strony co go to obchodziło. Dobrze, że on nie jest jak jeden z tych klaunów. Widząc to wszystko, był pewny, że on jest z pewnością nigdziarzem, a do tamtych by nie pasował. Tutaj przynajmniej nie musi się przed nikim poniżać. Christian widząc to wszystko pokazywał palcem tylko na zawszan i śmiał się z nich niemal przewracając się przy tym z krzesła, ale podobnie jak Thomas nie komentował tego na głos.

     

    Nadal do końca nie byłem pewny czy ktoś złapał moją różę, aż nagle ją zobaczyłem. Była trzymana przez tę rudą dziewczynę, tę samą, której wtedy nie pomogliśmy. Wyglądała zupełnie inaczej niż wtedy, gdy wpadła do nas przerażona. Czy już się poddała i uległa zasadom akademii? Cieszyłem się, że nic jej nie było, ale byłem również zdziwiony, że to właśnie ona złapała moją różę. Nie przeszkadzało mi to, ale po prostu się tego nie spodziewałem. Czy to miało być to przeznaczenie, o które prosiłem? Nie byłem pewny czy tak jest. Gdy tak na nią tak patrzyłem miałem wrażenie jakby było w niej coś czego wcześniej u innych księżniczek nie widziałem. Zauważyłem jak zaczęła do mnie machać, więc sam lekko uniosłem dłoń by zrobić to samo, zaraz jednak odszedłem i zająłem miejsce przy innych.

     

    Sophie nie była zdziwiona tym, że dostała różę. Powoli zwinęła parasolkę i uśmiechnęła się ciepło do księcia, który jej ją podarował. Zaraz potem zbliżyła ją do nosa by poczuć jej zapach. Zaczęła się również rozglądać w poszukiwaniu swojego celu. Nigdzie nie mogła zobaczyć róży, którą by miał rzucić Alan. Czy ona zaginęła gdzieś w tym tłumie? Gdy tak rozglądała się po księżniczkach, zauważyła, że jej dwie współlokatorki również je dostały. Uśmiechnęła się lekko pod nosem. Była ciekawa czy to jakiś książę był w aż takiej desperacji czy może zebrały je z ziemi. Stawiała raczej na to drugie. Nagle ją zatkało, gdy zobaczyła, jaką różę trzyma ta upiorna ruda dziewczyna. Na dodatek machała jej kuzynowi, a ten zrobił to samo. Czy mu całkiem już odbiło? Pomyślała i natychmiast wstała, kierując się prosto do rudej dziewczyny.

     

    - Witaj, Lisa prawda? - Ton Sophie wydawał się znacznie cieplejszy niż do tej pory jak rozmawiały. Na jej twarzy widniał naprawdę ciepły uśmiech, który nie mógł wskazywać na nic złego. - Nie jestem pewna czy się przedstawiłam, a powinnam była to zrobić, więc wybacz moje maniery - mówiła dalej z niezwykle ciepłym uśmiechem. - Jestem Sophie ze Śnieżnych Wzgórz. Posłuchaj, czy pozwolisz mi uwolnić się od tej róży? Słyszałam jak mówiłaś w komnacie jak wiele straciłaś, gdy cię tu sprowadzono, a to nie było sprawiedliwe - Pokręciła lekko głową, a w jej oczach pojawiło się nagłe zmartwienie. - Straciłaś tak wiele, a nie chce byś miała jeszcze złamane serce - Jej głos z każdą chwilą coraz bardziej się łamał. - Widzisz znam księcia, który ją rzucił i niejednej księżniczce je złamał, więc czy pozwolisz mi? - spytała, wyciągając dłoń ku róży.

  12. Alan, Sophie, Thomas, Christian i Crystal

    Chłopak nadal starał się nie patrzeć na dziewczynę mając opuszczone oczy. Nie potrafił tego zrozumieć, ale był zupełnie jak sparaliżowany. Przecież nigdy tak do tej pory nie było. Czy on się jej bał? Nie to nie mogło być to. A jednak od chwili, gdy pierwszy raz jej wtedy zwrócił uwagę za każdym razem na nią wpadał i za każdym takim razem czuł się równie dziwnie. Chociaż starał się o niej nie myśleć, nie potrafił tego nie robić. Delikatnie zadrżał, czując jej palec na swoim ramieniu. Co się z nim działo? Dlaczego ciało odmawiało mu posłuszeństwa, to nie miało sensu. Nic nie odpowiedział, ale dobrze słyszał jej słowa. Nie potrafił po prostu, choć był wściekły, bo wiedział, że ta dziewczyna teraz będzie miała nad nim przewagę i na pewno spróbuje to wykorzystać. Gdy tylko odeszła Thomas zdołał znów podnieść głowę, a przynajmniej dopiero, gdy usłyszał Christiana.

     

    - Jak ona mnie nazwała? - warknął wściekle. - Chyba czas by dostała nauczkę. Skoro ty nie chcesz tego zrobić sam się tym zajmę i nigdy już siebie w lustrze nie pozna. Pokaże jej jaka jest różnica pomiędzy prawdziwym nigdziarzem, a żałosną podróbką - Powoli chciał już za nią ruszyć, gdy nagle jęknął z bólu. Spojrzał na ramię i szybko dostrzegł na nim silną dłoń Thomasa, który ściskał go teraz bardzo boleśnie, aż w końcu pociągnął go z powrotem do szeregu, uderzając przy okazji jego ciałem o ścianę. - Co ty wyprawiasz? Naprawdę chcesz być jej sługusem? - Thomas znów obdarzył go takim spojrzeniem, że ten szybko zaczął żałować tego pytania.

    - To moja sprawa i sam się tym zajmę, rozumiesz? - Christian nie był, co do tego przekonany, ale pokiwał głową w akcie zgody. Prawdą było, że nadal wolał z nim nie igrać. Sam Thomas zmarszczył brwi, wchodząc teraz z resztą nigdziarzy. Następnym razem, gdy się spotkają to on będzie rozdawał karty, był tego pewny, nie miała nad nim żadnej władzy dodał sobie w głowie, spychając przy tym innych, którzy stali mu na drodze niczym taran. Zaraz potem znów usiadł po środku Christiana i Navina.

     

    Zanim cokolwiek się zaczęło, oczy zarówno Thomasa, Christiana, Sophie jak i Crystal skupiły się na scenie, która miała miejsce w sali. Nigdziarka i księżniczka spowite niczym w przyjacielskim uścisku, co nie miało żadnego sensu. Thomas, widząc to, zaraz odwrócił wzrok, na chwilę znów spoglądając na Elvirę, ale równie szybko wbił oczy w ziemię. Ten widok wcale mu nie pomagał, a tylko pogarszał sprawę. Czy wszyscy nigdziarze tu mieli podobny problem, co on? Christian natomiast śmiał się lekko pod nosem, widząc to wszystko. Sophie była zażenowana tym widokiem. Teraz była już niemal przekonana, że Dyrektor sprowadził tu aż dwie wiedźmy, a jedną w ramach żartu przydzielił najwyraźniej do ich akademii. Dziekan Crystal spoglądała na to z zaciekawieniem. Chyba już wiedziała z kim może być problem w tym roku i komu trzeba będzie poświęcić sporo uwagi. Dopiero słowa Dziekan Dobra wyrwały ją z tych przemyśleń, ale równie szybko zmarszczyła lekko brwi słysząc drugi głos.

     

    - To bardzo miłe, że dzielisz się z nami swoimi uwagami droga Lesso, ale wolałabym byś robiła to dopiero wtedy, gdy zostaniesz o to poproszona - Rzuciła ponure spojrzenie nauczycielce. Miała z nią wiele problemów, ale nie mogła jednocześnie zaprzeczyć, że była jedną z najlepszych. Mimo wszystko powinna wiedzieć gdzie jest jej miejsce. - Mimo to muszę zgodzić się z nauczycielką klątw i pułapek. Wcześniej czy później zrozumieją, że nie ma przyjaźni między dobrem i złem, a dla ich dobra lepiej by odkryły to jak najszybciej - dodała spoglądając ponuro na resztę nigdziarzy. Na chwilę zatrzymała swój wzrok na dość nietypowej blondynce z blizną na twarzy. Była tak niepozorna i jakby za ładna na nigdziarkę, ale takie właśnie niepozorne osoby lubiła. Kolejna dość nietypowa była dziewczyna w okularach, nie licząc tej przytulającej się wyglądała na naprawdę delikatną. Wielu wyglądało na niezwykle pewnych siebie, będzie ich trzeba tego pozbawić. Na chwilę spojrzała na chłopaka, który wbijał wzrok w ziemię. Czego on tak bardzo unikał? To ją zdecydowanie zaciekawiło, bo na tchórza nie wyglądał. Jej wzrok wędrował po kolejnych i uśmiechnęła się lekko, widząc teraz dziewczynę o ciekawych żółtych oczach. Było w niej coś interesującego, być może ten jej wzrok. No i jeszcze jeden chłopak był całkiem interesujący. Chudy o zapadniętych policzkach, a jednak miał w sobie pewien urok. Gdy go oglądała towarzyszył jej chytry uśmiech. Całkiem ciekawi kandydaci się w tym roku trafili, nie mogła zaprzeczyć, czy jednak w końcu, któryś z nich sprawi, że zło wygra? Oto było pytanie.

     

    Kiwnąłem delikatnie głową Aidanowi lekko się przy tym uśmiechając w jego kierunku, zaraz jednak ten uśmiech znikł i zmienił się w coś ponurego. Naprawdę nie miałem ochoty tego robić. Gdy tylko drzwi stanęły otworem wkroczyłem za innymi do sali. Wchodziłem na szarym końcu z bardzo nikłym uśmiechem. Pomimo, że miałem miecz, nic z nim nie robiłem, gdyż nie miałem zamiaru skupiać na sobie w ten sposób niczyjej uwagi. Rozejrzałem się po miejscach gdzie siedziały zawszanki. Natychmiast spostrzegłem charakterystyczną parasolkę. Sophie już tu była i najwyraźniej dobrze się tu odnalazła. Tego się obawiałem, były tu same księżniczki, takie jakie sobie do tej pory wyobrażałem. Po prostu zbyt idealne i nie wiedziałem której rzucić różę. W końcu uniosłem dłoń i rzuciłem swoją wraz z innymi w powietrze. Spoglądałem jak przeznaczenie, o które prosiłem sprawia, że leci ona poza inne księżniczki. Tak jak myślałem, miała spaść niezauważona na ziemię, na co zresztą odetchnąłem z ulgą. Szybko jednak otworzyłem szeroko oczy, widząc jak jedna z róż w nią uderza i znów nakierowuje ją prosto na siedzące księżniczki. Przełknąłem lekko ślinę, widząc to. Bałem się tego kto ją może złapać.

  13. Golding Shield/Karol Patris - Crystal/Felicja Romanis

    Kobieta wyglądała niezwykle spokojnie jednak nadal była strasznie blada. Wszystko jednak to było tylko pozorem do tego, co teraz działo się w jej głowie. Ponownie była kucykiem biegającym po korytarzu niekończących się drzwi próbując wydostać się z tej pułapki. Wciąż jednak słyszała znajomy nienawistny śmiech, który krążył za nią. Choć starała się z całych sił nie była w stanie w żaden sposób uciec, co gorsza śmiech był coraz bliżej niej. Starała się nawet otwierać kolejne drzwi by tam znaleźć ucieczkę. Jednak za każdymi było zawsze to samo. Kucyki, które spoglądały na nią ze szczerą nienawiścią i odrazą. W końcu tuż przed nią zmaterializował się najpierw cień by w końcu przybrać bardziej lustrzaną jej formę. Niby ona a jednak nie.

     

    - Mówiłam, że niema odwrotu - odrzekła postać przed nią. Na co Crystal się zaczęła cofać przerażona.

    - Księżniczki mi wybaczyły. Mówiły widziałam to - mówiła zrozpaczonym głosem dalej się cofając.

    - Ten ani żaden inny świat nie jest dla ciebie. Zabiłaś raz zrobisz to po raz kolejny...

    - Nie! - wrzasnęła i uderzyła istotę magicznym promieniem sprawiając, że ta się rozpłynęła w cieniu. Ciężko oddychała patrząc na to wszystko jednak nagle otworzyła szeroko oczy w szoku, gdy pyszczek istoty pojawił się bezpośrednio przed nią.

    - Jakbyś patrzyła w lustro - uśmiechnęła się do niej szyderczo. - Wróć do mnie a ból się skończy. Sama o tym dobrze wiesz to nie jest twoje miejsce - klacz położyła kopytka na głowie kuląc się na ziemi.

    - Nie jestem zła nie jestem... - powtarzała w kółko łkając.

    - Oczywiście, że nie - odrzekła głaskając ją kopytkiem po grzywie. - Żadna z nas nie jest tylko oni tego nie rozumieją - odpowiedziała szyderczo.

     

    - Księżniczko - odparłem w jej kierunku powoli do niej podchodząc. - Jesteś zmęczona oboje to wiemy - stwierdziłem oczywistą prawdę patrząc na to jak siedzi nad telefonem. - Wiem, że nie jestem politykiem, ale kierowałem ogromną organizacją przez ostatnie długie miesiące i nie rozpadła się. Proszę pozwól mi sobie pomóc. Jeśli nie jest jakąś tajemniczą światową, co teraz robisz pozwól, że cię wyręczę. Powiedz, do kogo chcesz napisać i w jakiej sprawie a ja to zrobię a ty zregenerujesz siły jest ci to teraz niezwykle potrzebne - odrzekłem w jej kierunku wyciągając dłoń ku niej i patrząc na nią z wyraźnym zmartwieniem.

     

    Volcanic Storm

    Podróż trwała naprawdę długo. Ciężko było ocenić gdzie właściwie pojechali patrząc na te wszystkie zakręty chwilowe postoje czy jazdę czasem po niezwykle nierównym terenie. Tak jak czasem robiliby to specjalnie by całkowicie zmylić Cyrusa, co do miejsca lokalizacji. Tak, więc jechali dobre 3 godziny a podróż przebiegała w milczeniu. Cisza przerywana była tylko dźwiękami radia. W końcu jednak samochód stanął i wszyscy zaczęli wysiadać. Jeden z mężczyzn przy okazji zdjął worek z twarzy Cyrusa. W końcu mógł zobaczyć no właśnie właściwie nic nie licząc jednego dziwnego budynku. W pobliżu nie był żadnych budynków czy śladu innych ludzi. Samochód nawet nie stał już na drodze tylko na jakimś piachu. Wszędzie wokół był tylko las i góry, które ukrywał niecodzienną konstrukcje. Cała wykonana z dziwnego materiału nie było na niej żadnych okien a wejść można było tylko przez ogromną bramę. Zewsząd otaczał ją płot z drutem kolczastym a na wcześniej wspomnianym płocie były tabliczki informujące, że jest pod napięciem. Wszędzie natomiast można jeszcze było zobaczyć ciężko uzbrojonych strażników. Była to istna forteca.

     

    - Jesteśmy na miejscu - odparła kobieta do Cyrusa. - Sam już teraz zapewne widzisz, że twój wcześniejszy plan odbicia Star był pełen dziur. Nawet satelitą ciężko namierzyć te miejsce a żeby się tu wedrzeć potrzeba sporo ludzi nie licząc tego, co jeszcze jest w środku - stwierdziła ze znużeniem patrząc teraz na płot. - Dobra lepiej chodźmy, bo Crystal może się wkurzyć - powoli ruszyła ku budowli w eskorcie swoich ludzi.

     

    Snow Night/Ewelina Szymańska

    Bardzo cieszyła się, że miała towarzystwo Magdy. Cloud również lubiła jednak to Magda wydawała jej się najprawdziwszą przyjaciółką. Nigdy nie sądziła, że tak się zaprzyjaźni z człowiekiem, ale nigdy tak na nią nie patrzyła. Mogły urodzić się innymi stworzeniami, ale czuła w niej swoją bratnią duszę. Bardzo chciała by w Equestrii dalej się przyjaźniły. Może Magda by się nawet zgodziła by mogły zamieszkać razem, jako współlokatorki. Wtedy mogłyby dalej spędzać czas razem a Snow mogłaby jej pomóc się dopasować do nowego świata. Tak bardzo była szczęśliwa, że chciała iść z nimi. Gdy nie było Goldinga Magda tak bardzo o nią dbała niczym starsza siostra. Bardzo chciała się jej za wszystko odwdzięczyć. Nagle jednak uniosła głowę słysząc zapukanie i otworzyła szerzej oczy widząc Annę, ale bardzo ją zmartwiło, że była sama.

     

    - Anna? - spytała patrząc na nią lekko roztargniona. - Wszystko dobrze? Czy Goldingowi i księżniczką nic nie jest? - pytała dalej lekko przerażona. Pamiętała nadal rozmowę i wiedziała, że ta Crystal mogła być niebezpieczna. Czy to możliwe, że coś im zrobiła? Jednak jak wtedy Anna się uratowała i dlaczego była sama? Cieszył ją jej widok jednak martwiła się o księżniczki i kuzyna i zaczynało już jej trochę ich wszystkich brakować. Zwłaszcza, że znów odnalazła się z Goldingiem zaledwie tak niedawno.

  14. Alan

    Zmrużyłem delikatnie oczy z chwilą, gdy przyszła tu nimfa i zaczęła swój wywód. Nic nie wspomniano o dziewczynie, która tu niedawno wpadła. Nadal byłem ciekawy czy miałem racje i uciekała z akademii, czy może stało się coś znacznie gorszego. Oby nic jej nie było. Zacząłem w końcu rozglądać się po innych książętach, a widząc ich miny zacisnąłem dłoń na swojej róży. Rozumiem... Gdyby ktoś jeszcze znał jakąś z tych księżniczek jak chociażby Julian... Jednak oni po prostu będą oceniali po wyglądzie, nic więcej. Cała ta uroczystość była jednym wielkim nieporozumieniem. Nie tak powinniśmy budować relacje. Ciekawy byłem również, którą różę dostanie Sophie. Ta uroczystość była bardziej czymś przyjemnym dla niej niż dla mnie. Ponownie wyszedłem z kłębowiska myśli, słysząc Aidana. Spojrzałem to na niego, to na różę.

     

    - Tylko tym, że marnujemy tutaj czas zamiast zająć się czymś konstruktywnym - powiedziałem ponuro. Nie pierwszy raz w życiu miałem spotkać księżniczki, więc nie było to dla mnie nic niezwykłego. Miałem zamiar trzymać się wcześniej założonego planu. Róża nie zostanie rzucona do nikogo konkretnego. Niech los ją pokieruje i jeśli tak ma być to niech wyląduje niezauważona. Wiedziałem, że przyjście na bal samotnie równało się utracie połowy punktów, ale jakoś niewiele mnie to obchodziło, z drugiej strony nie chciałem skazać kogoś na niezdanie...

     

    Sophie

    Przyglądała się z rozbawieniem jak te dwie próbują się ubrać jak prawdziwe księżniczki. Jednak nie ukazywała śmiechu, a nadal patrzyła na nie z ciepło. Zastanawiała się, kto będzie w takiej desperacji by rzucić im różę. Szybko przestała o tym myśleć, nie to było teraz ważne, bo sama musiała sporo zrobić. Poza złapaniem róży dla siebie, musiała jeszcze zobaczyć gdzie poleci biała. Gust Alana nawet dla niej był zagadką, dlatego nie była w stanie się domyślić gdzie poleci kwiat. Wtedy też przyszła po nie nimfa z informacją, że już czas. Sophie miała nadzieje na jakąś reakcje widząc, że taka księżniczka jak ona ma się użerać z tymi dwoma. Niestety z jakiegoś powodu nic takiego nie miało miejsca.

     

    Powoli opuściła komnatę za Lisą i Stephanie, niosąc za plecami rozłożoną parasolkę. Naprawdę musiała powstrzymywać się resztkami sił by nie wybuchnąć śmiechem na widok chodu rudej dziewczyny. Tak zdecydowanie, ona nadawała się tylko na boisko nigdzie więcej. Gdy tylko dotarły na miejsce, Sophie już dłużej nie trzymała się jej zdaniem tych gorszych księżniczek, a zamiast tego dołączyła do reszty lepszych spokojnie włączając się do ich rozmów. Chwilę później wraz z resztą z nich ruszyła do sali. Niewiele czasu poświęciła przyglądaniu się nauczycielom czy samemu miejscu, zamiast tego dalej rozmawiając z nimi. Musiała w końcu nacieszyć się towarzystwem księżniczek podobnych jej, a nie tych gorszych.

     

    Crystal

    Stała wśród grona innych nauczycieli ubrana w suknie w kolorze krwi. Jej długie blond włosy były jak zawsze rozpuszczone, spoglądała po kolei na każdą nową zawszankę swymi zielonymi oczami. Była niepozorna, bo nie wyglądała jak wcielenie zła, a zwykła lecz niezwykle piękna kobieta o dość bladej cerze i niepozornym ciele. No właśnie... Były to tylko pozory. Naprawdę gardziła zawszanami. Głównym powodem było to, że za każdym razem jej uczniowie po ukończeniu szkoły przegrywali z tymi żałosnymi zawszanami. Nad złem wisiała istna klątwa i nikt nie miał sposobu na przerwanie tego pasma porażek. Nienawidziła takiego życia i tego, że nic nie mogła z tym zrobić. Kiedyś widok nowych nigdziarzy dawał jej nadzieję, teraz już niemal całkiem ją straciła. Próbowano wszystkiego by ich zahartować, ale nic to nie dawało i za każdym razem zawsze kończyło się to tak samo. Gdyby wiedziała jak to będzie wyglądać, to pewnie nigdy by nie przyjęła funkcji dziekana, a zamiast tego dalej zajmowałaby się swoimi sprawami. No nic, pozostało zobaczyć jej nowych uczniów. Przestała zwracać dalszą uwagę na zawszanki, patrząc teraz na te złą część sali i czekając na swoich nowych podopiecznych. Musiała się im w końcu dokładnie przyjrzeć, nawet jeśli nie widziała już nadziei.

  15. Thomas, Christian

    Słysząc odpowiedź Navina, Thomas ponownie się położył, podnosząc przy okazji kapelusz z ziemi, by znów położyć go sobie na twarzy. Nie miał zamiaru zasnąć, tylko chwilę w ciszy pomyśleć nad wszystkim, co tu zaszło. Christian natomiast znów go obserwował myśląc czy to nie idealny moment by się na nim zemścić. Jednak nadal się wahał, nie będąc pewnym czy nie obserwuje go którymś okiem. Nim jednak zdołał przekształcić myśl w czyn pojawił się nagle jeden z wilków. Christian nie chcąc kłopotów spokojnie wyszedł na korytarz. Thomas natomiast słysząc otwarcie drzwi, ponownie zrzucił kapelusz z twarzy i spojrzał ponuro na niechcianego gościa. Nadal pamiętał jak jeden z tych burków uderzył go batem. Ostatecznie jednak wstał i też ruszył na korytarz, na razie nie chcąc kłopotów.

     

    Na samym korytarzu, Thomas stanął między Navinem i Christianem, opierając się o ścianę i zakładając ręce jedną na drugą. Nic nie mówił tylko obserwował wszystkich ponuro. Zareagował dopiero, gdy jego współlokator zaczął im pokazywać kolejną nigdziarkę, zresztą nie tylko on, bo zareagował też Christian, który lekko się uśmiechnął. Trzeba było przyznać, że Navin znał tu sporo osób. W każdym razie dziewczyna nie wyglądała jakoś szczególnie groźnie, ale jak Thomas zaznaczył wcześniej, nie ocenia się nikogo po pozorach.

     

    Zaraz jednak uwaga Thomasa skupiła się na czymś innym, a mianowicie na wejściu trzech wiedźm. A konkretnie na jednej z nich. Wpatrywał się w nią dobrą chwilę, aż ostatecznie nie odwrócił wzroku, mówiąc sobie w głowie: skup się. Nie jesteś jej sługom i ona cię nie interesuje, powtarzał sobie niczym mantrę. Skup się na ukończeniu tego bagna i zapomnij o niej. Jednak nie było to możliwe, bo nagle dotarł do niego głos osoby, której starał się tak starannie unikać. Szlag, czy ona już wszystko wiedziała? Pomyślał chłopak zbity z tropu. Skąd wiedziała, że Navin o niej im mówił? Christian za to uśmiechnął się chytrze. Nie mógł się po prostu doczekać, aż te dziewczynę sparaliżuje strach jak zobaczy z jakim nigdziarzem zadziera. Czekał tylko by zobaczyć Thomasa w akcji, ale tym razem w końcu nieatakującego jego, a kogoś zupełnie innego. Zdębiał, gdy zamiast tego zobaczył, że Thomas nie miał na twarzy ani odrobiny gniewu, a raczej coś na kształt nietypowego u nigdziarza zakłopotania. Co z nim było? Myślał wściekle.

     

    - Thomas z Lodowych Pól - powiedział w końcu ponuro, opuszczając wzrok, zupełnie jakby starał się unikać jej spojrzenia. Choć naprawdę chciał powiedzieć coś ponurego zagrozić konsekwencjami za nazywanie go sługą, z niezrozumiałego mu powodu, nie był w stanie tego zrobić. Wiele słów jadu czy gniewu, które cisnęły mu się na język utknęły w gardle, a nawet jego przerażający wzrok, którym potrafił niejednego zmrozić niewytłumaczalnie zniknęły. Jakby nie potrafił ich już włączyć. Nie był w stanie zrozumieć dlaczego tak było. Po prostu nic nie mógł jej zrobić. Czy ona rzuciła na niego jakiś urok? Sam nie był już pewny.

  16. Alan

    Uśmiechnąłem się lekko, słysząc słowa Aidana. Sam nie wiedziałem czy uważałem go za przyjaciela. To nie tak, że uważałem go za gorszego od siebie, bo tak na pewno nie było. Ja po prostu nie potrafiłem od tak zaufać ludziom, których wcale nie znałem. W końcu minęło zaledwie kilkadziesiąt minut od czasu, gdy się poznaliśmy. Natomiast on był zbyt ufny i za szybko nazwał mnie przyjacielem niemal nic o mnie nie wiedząc. A jednak, jako jeden z niewielu zachował się jak należy. To nie jemu powinno być głupio, a tamtym za swoje zachowanie. Nagle jednak zauważyłem, że jeden z nich się do nas kieruje. Kojarzyłem go już trochę, ale nie byłem pewny czego chciał. Zamurowało mnie, gdy go usłyszałem. Chwilę spoglądałem na chłopaka, aż w końcu sam wyciągnąłem swą bladą dłoń ściskając jego.

     

    - Jestem Alan ze Śnieżnych Wzgórz. Miło cię poznać, Julianie - Gdy ponownie wspomniał o tamtej dziewczynie, kiwnąłem lekko głową, ukazując swój niepokój i nadal przy tym patrząc kątem oka na miejsce gdzie zniknęła. - Twoja Aria musi być wspaniałą księżniczką i jestem pewny, że nawet jeśli się boi, to jest szczęśliwa, wiedząc, że jesteś tu z nią. Pokaż jej, że może na ciebie liczyć jak zawsze do tej pory, a wszystkie jej i zarówno twoje troski odejdą precz - Nie byłem jednak pewny, czy tamta tajemnicza dziewczyna też miała tu kogoś na kogo mogła liczyć. W duchu miałem nadzieje, że mimo wszystko był ktoś, kto ją wesprze i nic jej nie jest. Zbyt wiele troski zaczynałem chyba roztaczać wokół niej. Pokręciłem głową, rozumiejąc przy tym jak wiele czasu minęło.

     

    - Mam nadzieje, że jeszcze dane nam będzie porozmawiać spokojnie. Teraz jednak teraz czas się przebrać - dodałem dość niechętnie, myśląc o tym kretyńskim stroju. - Ty zresztą też powinieneś to zrobić Aidanie. A teraz wybaczcie - Posłałem im słaby uśmiech powoli odchodząc by spokojnie się przebrać. Sięgnąłem po swój mundurek jeszcze chwilę się mu przyglądając dość niechętnie i ciężko westchnąłem. Być może jak go ubiorę, nie będzie tak tragicznie, a przynajmniej taką miałem nadzieję. Niestety i ona szybko się rozwiała z chwilą, gdy ujrzałem swoje obicie. Naprawdę miałem ochotę walnąć księcia, którego widziałem w lustrze. Sięgnąłem dłonią po białą różę, w milczeniu chwilę na nią spoglądając. Naprawdę chciałem by ten nonsens się już skończył. Włożyłem znów swój miecz do pochwy i powoli ruszyłem do innych by być gotowym na rozpoczęcie. Jednak tak naprawdę chciałem by to dobiegło końca.

     

    Sophie

    Dziewczyna uśmiechała się pod nosem, słuchając tych nonsensów ze strony tej odpychającej rudej dziewczyny. Nie zaprzestawała jednak swoich przygotowań, powoli przy tym przebierając się w szkolny strój. Był naprawdę śliczny, a przynajmniej jej zdaniem i była pewna, że będzie w nim wyglądała olśniewająco. Musiała zrobić wszystko by zostać zauważoną. Ciężko jej było sobie wyobrazić tego starego Dyrektora, jako tak szybkiego i silnego. Zapewne dziewczyna podkoloryzowała historie by nie wypaść bardziej żałośnie. Nieznacznie się skrzywiła, gdy usłyszała te drugą. Jakim prawem się tak mądrzyła? Tylko, dlatego że jej mama dostała baśń? No to niespodzianka, bo to nie znaczyło, że i ona ją dostanie. A patrząc na nią szansa, że dostanie, choć jedną stronę w baśni była niemal zerowa. Poza tym nawet gdyby stała się kwiatem, to jakże uroczym.

     

    Gdy tylko tamte zaczęły się przebierać, Sophie była już w swoim szkolnym stroju, uśmiechała się do lustra i smarując teraz swoje usta błyszczykiem. Nawet nie obracała się w ich kierunku, ale nadal wszystko widziała. Po prostu obserwowała ich odbicia w lustrze, gdy się kręciły w kółko. Wiedziała, że te stroje do nich zupełnie nie pasują i wyglądu im nie poprawiają. Z drugiej strony cieszył już ją fakt, że ta ruda przestała biegać mając na sobie tylko te brzydką koszulę nocną. Sama Sophie powoli wstała, w pełni przygotowana trzymała znów parasolkę w dłoni, nie zaprzestając przy tym uśmiechu.

  17. Thomas, Christian

    Chłopak nie wyglądał jakby jego mina jakoś szczególnie się zmieniła, kiedy słuchał opowieści Navina. W końcu, co ta dziewczyna go obchodziła? Co go miało obchodzić skąd ona niby pochodzi i dlaczego wybrała sobie taki los, a nie inny? Jak dla niego było to głupie wybrać życie w tej norze od spokojnego wygodnego życia. On wyboru od losu takiego nie dostał. Dlaczego więc nie potrafił myśleć o niej jak o kimś głupim? Już drugi raz słyszał jak Navin mówi, że jest ładna czy coś w tym guście, co nie było dobre u nigdziarzy. Musieli się w końcu opierać takim pokusom. Nie mogli się zakochać, a związki mogły powstawać tylko dla jakiegoś interesu. On nie uważał, że była ładna, prawda? W końcu dostrzegł ją tylko dlatego, bo ta już na samym początku tak go urządziła. Więc dlaczego wciąż o niej myślał? Musiał przestać to robić, bo to nie było dobre. Jego przemyślenia zakończył głos drugiego nigdziarza.

     

    - Czy to nie ona cię podtopiła w fosie i powiedziała, że będziesz jej sługą, gdy skończy szkołę? - Nagle Thomas wbił wręcz morderczy wzrok w Christiana, zupełnie jakby chciał nim go zabić na miejscu. Chłopak widząc to ponownie niemal cały zbladł. Nie rozumiał tego, ale było coś takiego w Thomasie, że się go naprawdę bał, choć wciąż pragnął się na nim nadal odegrać.

    - Zgadza się - odparł bardzo ponuro, nie kryjąc niechęci, kiedy to sobie przypomniał. - Uwierz mi Navinie, to prawdziwa czarownica, a wygląd bywa zwodniczy. Widziałem to w niej, jest prawdziwym czarnym charakterem. A po rodzinie nie ma co oceniać, bo równie dobrze byś mógł myśleć, że ja jestem grzecznym niewinnym chłopcem, a chyba tak nie sądzisz? - spytał ponuro. Zastanawiał go jednak fakt, że tajemnicza dziewczyna mieszkała tak blisko. Nawet był ciekawy, co w tej chwili robiła, ale nie rozumiał dlaczego... Co miało go to obchodzić? Skup się, powtarzał sobie w myśli.

  18. Alan

    Wpatrywałem się cały czas w miejsce, za którym zniknęła dziewczyna. Nadal nie potrafiło dać mi to spokoju, dlaczego uciekała? Każdy dobrze wiedział, że nie ma ucieczki z akademii, a nawet jeśli, to i tak przecież nie ma do czego wracać. Każdy kto został wybrany miał być tym zaszczycony pomimo możliwych konsekwencji. Sam również nie byłem szczęśliwy będąc tu, ale do czego miałem wracać? Nawet gdybym zdołał uciec, rodzice byliby wściekli za zmarnowane szanse dla naszego królestwa. Nagle coś do mnie dotarło. Uciekałaby tylko osoba, która nie rozumie zasad akademii. Czy to była jedna z Czytelniczek, o których tyle czytałem? Powoli podszedłem do leżącego miecza, który upuściła by chwilę później go podnieść i ostatni raz na niego spojrzeć. Dostrzegłem swoje zmartwione oczy odbite w klindze i powoli ją odłożyłem.

     

    - Zasady z pewnością są ważne - odparłem w ich kierunku. - Jednak ona poprosiła o pomoc, a my nie powinniśmy byli tego zlekceważyć - Wciąż widziałem jej wystraszoną twarz przed oczami. - Być może czasem powinno się wybierać pomiędzy zasadami akademii, które zawsze mogą się zmieniać, a naszym własnym kodeksem moralnym, który będzie nam towarzyszył przez resztę życia - Niewiele mnie obchodziło, co mówili. Jeśli to do nich nie docierało, to sami dawali sobą świadectwo. Spojrzałem na Aidana i położyłem mu dłoń na ramieniu.

    - Umiejętności z pewnością wymagają u ciebie znacznej poprawy - powiedziałem pokrzepiająco ze słabym uśmiechem. - Serce jednak masz we właściwym miejscu, a to ono może sprawić, że być może kiedyś dorównasz swojemu bohaterowi - Ponownie obróciłem zmartwiony wzrok na miejsce gdzie zniknęła tajemnicza dziewczyna. Byłem naprawdę ciekawy, co z nią zrobili. Być może byłem zmartwiony o nią lub o to, że nic wtedy nie zrobiłem, sam już nie wiem. Nie wszystko zawsze byłem w stanie zrozumieć.

     

    Sophie

    Wcale się nie spodziewała by ta prosta dziewczyna była w stanie zrozumieć jej poczucie estetyki. Nigdy nie można było mieć zbyt małego wyboru strojów. Nawet, jeśli zwykle chodzą w mundurkach, to były okazje gdzie musiała pokazać się w jak najlepszym stroju aby pokazać swoją obecność. Słysząc natomiast, że dziewczyna nie chce skorzystać z jej życzliwości niemal parsknęła śmiechem, ale w ostatniej chwili zdołała się powstrzymać. Skoro tak bardzo chciała nie zdać, to jej sprawa. Przynajmniej szybciej się dla niej zwolni komnata. Poza tym, jeśli czuła się naprawdę dobrze z takim wyglądem, to chyba naprawdę rzadko oglądała swoje odbicie w lustrze. Gdy jednak napomniała o Alanie, zmrużyła lekko oczy. No tak... Takie zachowanie może się podobać tylko dziewczynie gorszej kategorii. W momencie, kiedy napomknęła o róży miała właśnie zamiar jej przedstawić powody, dla których musiała ją zdobyć. Co z tego, że je wymyśliła, to było dla większego dobra.

     

    Miała to już zrobić, ale nagle skupiła swą uwagę na innym dźwięku niż głos swojej współlokatorki. Wróżki? Co one tu robiły? Długo jednak nie czekała na odpowiedź, bo zaraz ujrzała jak do komnaty wpada druga współlokatorka. W sumie mogła się po niej spodziewać takiego wejścia. Ledwo zdołała powstrzymać chichot, widząc te scenę. Nic powiedziała, a tylko wyjęła ze swojej torby jakiś krem oraz perfumy, siadając przy tym przed lustrem. Mimo wszystko, słyszała każdy cal odbywającej się tu rozmowy. Po prostu nie była w stanie tego nie słuchać. Przyjaźni się z nigdziarką? Ponownie ledwo powstrzymała śmiech, gdy zamoczyła palec w kremie i zaczęła nim przesuwać sobie po twarzy. W sumie, czemu się dziwić? Sama wyglądała niemal jak wiedźma, ale pewnie Dyrektor zapomniał okularów w noc porwań. Nie byłaby na pewno zła, gdyby ta dziewczyna wróciła do tego swojego domu. Przynajmniej uwolniła by się od jej towarzystwa, które na pewno psuło jej wizerunek. Jak teraz wyjaśni innym z kim musi mieszkać? Będzie musiała koniecznie po rozpoczęciu porozmawiać z dziekan żeby ją zabrała z tej komnaty. W końcu nie wytrzymała i zdecydowała się odezwać po tych wszystkich absurdach powiedzianych przez rude straszydło.

     

    - To oczywiste - odparła dalej smarując twarz kremem. - Dyrektora nikt nie widział od czasów wielkiej wojny i nie ma w tym nic dziwnego. W końcu lata mu już nie sprzyjają, więc izoluje się od innych pewnie odliczając ostatnie godziny i szukając swojego następcy - Powoli zaczęła się pryskać perfumami, których zapach zaczął rozprzestrzeniać się po całym pokój, spojrzała kątem oka na rude straszydło. - Coraz więcej zmysłów go zawodzi, więc chyba najwyższy czas - dodała z niezwykle ciepłym uśmiechem. Chciała w ten sposób ukryć, że ma na myśli wybór tej potwornej dziewczyny na księżniczkę. - Z akademii nie ma ucieczki, ale nikt nie broni ci próbować, to twoje życie. Jednak pamiętaj, nie bez powodu Puszcza jest bezkresna - Znów się lekko uśmiechnęła. - Co do Baśniarza... To nie powinnaś się tym przejmować - Tak chciała subtelnie podkreślić, że jej zapewne poświęci jedną stronę, gdy zostanie mogryfem. - Ale skoro jesteś tak ciekawa, to powiem ci, że tak, właśnie on tworzy baśnie, które utrzymują nasz świat w całości i tylko najlepsi z nas dostaną własne baśnie. A teraz wybaczcie przede mną masa pracy by zwrócono na mnie należytą uwagę na rozpoczęciu - powiedziała niezwykle uroczo, wyciągając przy tym kolejne przybory kosmetyczne.

  19. Golding Shield/Karol Patris - Crystal/Felicja Romanis

    Po niewielkim czasie od zamknięcia oczu kobiety można było odnieść wrażenie, że była bardziej blada niż podczas rozmowy. Na dodatek na jej czole pojawiły się nie wielkie krople potu a sama miała lekko zmarszczone brwi. Zupełnie tak jak by sen nie działał na nią korzystnie a wręcz odwrotnie. Spoglądałem na Crystal nic nie mówiąc i słuchając dokładnie słów księżniczki. Chciałem, choć spróbować ułatwić obecne zadanie, ale mogłem się domyślić, że opiekuńczość księżniczki wobec nas jest zbyt duża by zostawiła kogoś, kto potrzebuje pomocy a Crystal naprawdę jej teraz potrzebowała. Chciałem mimo wszystko jednak jakoś z nią pomóc. Nadal czułem się naiwnie ze świadomością, że nic nie zauważyłem a powinienem był.

     

    - Jeszcze do nie tak dawna myślałem, że nie mam już nikogo księżniczko - odparłem nadal patrząc na Crystal. - Dzięki tobie nadal mam rodzinę. Mojej matki nie zdołałem uratować, więc straciłem całą nadzieje, że i ona żyje. A teraz moje życie to komplet takich cudów i to wszystko dzięki tobie - nagle spojrzałem na księżniczkę. - Wiem, że po tym, co o was myślałem nie mam prawo prosić o nic, ale pozwól mi znowu sobie służyć. Pokieruj mym losem tak jak dawniej to robiłaś proszę pozwól mi zostać tutaj i wam służyć najlepiej jak tak tylko będę w stanie - odrzekłem uderzając pięścią w pierś.

     

    Volcanic Storm

    Zaprowadziła Cyrusa do samochodu jednak, gdy wychodzili można było jeszcze ujrzeć wyraźny smutek na twarzy Little Star. Przy samochodzie stał mężczyzna, który najpierw wpuścił chłopaka a dopiero potem Volcanic, która siadła na przeciwko Cyrusa. Natomiast z jego lewej prawej strony siedzieli dwaj mężczyźni o kamiennych twarzach nieukazujących emocji. Gdy tylko wszyscy się znaleźli w samochodzie kierowca ruszył. Kobieta ciągle przypatrywała się Cyrusowi nic nie mówiąc jakby nad czymś myślała.

     

    - Chcąc nie chcąc słyszałam trochę waszej rozmowy - odrzekła mrużąc oczy. - Chciałeś ją chronić. Więc dlaczego wysyłasz ją do Goldinga? My, co prawda nie możemy nic mu zrobić, ale Crystal ma wobec niego własne plany. Służąc jej i tak robisz to, co nieuniknione - lekko westchnęła. - No nic - kiwnęła głową do jednego z mężczyzn a ten nagle założył Cyrusowi płócienny worek na głowę. - Środki ostrożności lepiej byś nie poznał na razie drogi do miejsca, do którego jedziemy - odparła teraz patrząc w okno i obserwując pokonywaną drogę.

  20. Thomas, Christian

    Słuchając słów Navina obaj się skrzywili, ale nie z powodu jego pomysłu o życiu w zgodzie, a dlatego jak nadmienił, że zło przegrywało za każdym razem już od półtora wieku. Thomas o tym słyszał co prawda i dlatego nie był zadowolony, że go ściągnęli do tej akademii. Nie miał ochoty na śmierć w baśni w jakiś kretyński sposób. Natomiast Christianowi ta prawda była nieco bliższa. Wychował się w sierocińcu, ale zaraz po tym jak z niego uciekł i go spalił, chciał znaleźć swoich prawdziwych rodziców. Nie było to jednak z miłości, chciał zemsty za to, że ci go tak porzucili, ale spóźnił się. Jego ojca powieszono za piractwo, a matka spłonęła podobno na stosie. Tylko tyle się o nich dowiedział.

     

    - Interesujące - odparł Thomas słuchając historii Navina. Christian sam spojrzał ponownie na chłopaka z kapeluszem na twarzy, zastanawiając się przy tym, co jest tak interesujące. - Moi rodzice też nie byli nigdziarzami, a zostali po prostu zamordowani na moich oczach, gdy miałem siedem lat - dodał z delikatnym krzywym uśmiechem. - Ironią losu jest, że mam się zapewne teraz szkolić na kogoś pokroju katów moich rodziców

    - Nie jesteś rodowitym nigdziarzem? - spytał Christian z niedowierzaniem.

    - Najwyraźniej nasze czyny kształtują, to kim się staniemy, a nie jak się rodzimy -Teraz Christian bał się go bardziej, bo zastanawiał się, co takiego robił chłopak, który się nie urodził nigdziarzem, że go ściągnięto do tej akademii. Nagle coś dotarło do chłopaka, który leżał pod kapeluszem. Ładna nigdziarka nieurodzona nią podobnie jak on nigdziarzem. Czy była tu naprawdę jakaś ładna wśród tych wiedźm? Nagle w jego głowię zapaliła się czerwona lampka. "Będziesz moim sługą". Te słowa uderzyły w niego z taką siłą, że ten nagle podniósł się niczym poparzony, na co Christian lekko się cofnął.

     

    - Elvira? - spytał patrząc na Navina bardzo ponurym wzrokiem. - Blondynka o niebieskich oczach z blizną? - spytał dalej na niego patrząc bardzo przenikliwym wzrokiem. To było niemożliwe nie mogło być.To mogła być każda nigdziarka, ale na pewno nie ta. Christian spojrzał na Thomasa i lekko przechylił głowę jakby coś sobie skojarzył i nagle sobie przypomniał dziewczynę, która podtopiła wcześniej chłopaka, którego teraz się bał. Gdyby wtedy tego nie widział, nie miał by teraz takiego problemu. Jednak nadal nie rozumiał skąd to jego zainteresowanie nią. Dziewczyna jak dziewczyna, a nigdziarze się nie zakochują. Chyba, że wciąż nie był do końca nigdziarzem, ciekawe...

  21. Bardzo mnie zadowolił sam fakt , że Elisabeth, choć trochę zmieniła swój nastrój, na co wskazywał jej uśmiech w moim kierunku. Nie byłem jednak pewny na jak długo utrzyma się ta pozytywna zmiana. Wiedziałem, że Adelia jest zauroczona Tomem jak niemal każda dziewczyna. On również to wiedział, dlatego wybrał ją. Stephanie by się nie dała tak łatwo mu manipulować z nią byłoby mu trudniej. Czekałem na odpowiedź Adeli wciąż na nią spoglądając. Nagle jednak dostałem wsparcie ze strony, której się zupełnie nie spodziewałem, bo od Stephanie one przyszło. Mój pomysł przypadł jej do gustu, czego do końca się nie spodziewałem. Pozostała jednak jeszcze Adelia. Nadal nie była do końca zdecydowana, co mnie martwiło. Zaraz jednak całkiem mnie zatkało. Nie taki scenariusz przewidywałem. Na samą myśl spędzania czasu z Tomem zaciskałem wściekle pięści i miałem ochotę coś powiedzieć.

     

    Jednak nie było mi dane tego zrobić, bo zaraz pojawił się profesor i ponownie nas wezwał do klasy. Powoli ponownie do niej wszedłem idąc tuż obok Elisabeth, gdy tylko znaleźliśmy się w klasie znów usiadłem przy niej. Chciałem z nią porozmawiać o tym, że Tom może zacząć nam towarzyszyć i nie bardzo mi się to podoba. Nim jednak zdołałem to zrobić ona mnie uprzedziła. Sama była gotowa na to poświęcenie byle dla dobrał przyjaciółki. Nigdy nie mogłem się nadziwić temu jak martwiła się o innych siebie stawiając na drugim miejscu. Jednak Tom... Wiedziałem dobrze, co może zrobić. Zmarszczyłem lekko brwi szykując odpowiedź.

     

    - Zgoda - burknąłem pod nosem. - Jednak muszę cię ostrzec Elisabeth. Jeśli znów zrobi tobie jakąś krzywdę na moich oczach to się nie powstrzymam i w końcu wybije mu zęby - sam nie byłem pewny czy żartowałem czy mówiłem poważnie. Jednak miałem naprawdę wielką ochotę mu to zrobić za każdym razem, gdy ją dręczył. Jednak miała też racje. Skoro my sobie nie mogliśmy z nim poradzić to, jakie szanse miałaby cicha Adelia gdyby była sam na sam z tym psycholem? Nie wiadomo, co by jej zrobił.

  22. Alan

    Nie wiedziałem jak do końca zareagować, na to co zobaczyłem. Aidan zupełnie źle mnie zrozumiał, z walki mieczem przemieniło się to w jakąś zabawę w berka. Teraz wiedziałem, co musiał przeżywać Henryk, gdy dostał mnie pod swoje skrzydła. Dobrze pamiętałem ten dzień jak cały czas się przewracałem, gdy próbowałem machać mieczem. Niestety taktyka Aidana, nie sprawiała abym choć trochę się męczył. Obawiam się, że gdyby walczył z kimś na poważnie skończyłoby się to dla niego tragicznie. Był szybki, ale to nadal było za mało. Niestety, najwyraźniej będzie czekało nas sporo pracy. Chciałem nawet powiedzieć, że źle mnie zrozumiał i by zmienił swój sposób walki, ale nagle wszystko stało się tak szybko.

     

    Zauważyłem jak drzwi stają otworem, sądziłem, że przyszedł tu kolejny książę lub jakaś nimfa z nową informacją. Ale nie było to żadne z nich, bo wbiegła tu dziewczyna ubrana w koszulę nocną i zwykłe kapcie. Patrzyłem na to będąc jak skamieniały. Czy to była księżniczka? Nie przypominała żadnej, którą kiedykolwiek poznałem. Nie byłem już nawet w stanie skupić się na Aidanie. Wtedy też usłyszałem jej pytanie. Prosiła o pomoc, a nikt nie reagował łącznie ze mną, dlaczego? Nagle poczułem jej dłoń na swoim ramieniu, nadal jednak byłem jak zamurowany. Widziałem jak sięga po miecz, jak próbuje się bronić, ale ostatecznie i tak została złapana. Rusz się, mówiłem sobie w głowie. No rusz się w końcu, ale mięśnie ani drgnęły i równie szybko jak się pojawiła, tajemnicza dziewczyna zaczęła znikać. Czułem się okropnie, ona się bała, prosiła o pomoc, a ja nawet nie zareagowałem. Wpatrywałem się dobrą chwilę w miejsce, za którym zniknęła mi z oczu, a przynajmniej do czasu, aż zacząłem słyszeć słowa innych książąt. Powoli schowałem swój miecz do pochwy. W jednym momencie straciłem całą wolę walki, a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

     

    - Mówią, że człowiek przy narodzinach nie może mieć wszystkiego - powiedziałem chyba pierwszy raz odkąd tu przybyłem w kierunku innych książąt. - Wy jak widzę dostaliście opakowania - odparłem spoglądając na nich nadal z uśmiechem, zaraz jednak moja mina spochmurniała. - Szkoda, że zabrakło pewnego ważniejszego czynnika, jakim jest, choć gram intelektu. Ta dziewczyna była z jakiegoś powodu przestraszona, a nikt z nas nawet nie kiwnął palcem by coś zrobić. Po co nam cała ta nauka skoro nawet tego nie potrafiliśmy zrobić? A teraz jeszcze z niej drwicie? Jakież to żałosne - Nagle spojrzałem na Aidana. - Wybacz utraciłem całą wolę walki

     

    Sophie

    Komnata jej i Lisy? Chwila, słyszała już wcześniej tę imię... Kim była Lisa? Nagle przed oczami zobaczyła kępę rudych włosów i zaczęła sobie przypominać tę straszną dziewczynę z rana. Dlatego nie było tu walizek? Cała zbladła przerażona, uświadamiając sobie to wszystko. Dlaczego ją tu przydzielono? Ona nie mogła z nimi mieszkać, nie poradzi sobie... Sama nie wierzyła, że tak myśli, ale zaczynało jej brakować kuzyna. Chciała teraz uciec jak najdalej do domu. Musi porozmawiać później z panią dziekan o zmianie komnaty. Na razie musi być spokojna i udawać, tak jak zawsze to robiła, jakoś się chwilę przemęczy. Gdy usłyszała, że powstała baśń o mamie tej dziewczyny niemal ją zatkało. Kto by chciał czytać o takich ludziach? Uśmiechnęła się w końcu delikatnie, podchodząc do swoich walizek.

     

    - Mówisz zupełnie jak mój kuzyn - odparła najbardziej ciepłym tonem, na jaki tylko było ją stać. - On też przytachał tylko jeden kufer i nawet nie pozwolił go nosić służbie, dasz wiarę? Również nie rozumiał dlaczego tyle ze sobą zabrałam - Spojrzała na torbę dziewczyny, teraz samej nie rozumiejąc, co tam mogła spakować. - Ale nadal ci nie odpowiedziałam. W jednej jest moja bielizna. W innej suknie wieczorowe, a mówiąc o kolejnych to koszulę nocne, moje buty, suknie na poranek jak i te na południe. No i oczywiście cała masa przyborów do upiększania się - Ponownie spojrzała na Stephanie. - Może nawet będę ci mogła coś pożyczyć, co mogłoby i pomóc tobie - Wcale nie chciała tego robić, ale na razie musiała dalej grać. Zmrużyła delikatnie oczy, stając nad walizką i ponownie obróciła się do współlokatorki z ciepłym uśmiechem. - Posłuchaj, jestem pewna, że ktoś na uroczystości będzie rzucał charakterystyczną białą róże, czy mogłabyś mnie powiadomić, gdy taką ujrzysz? Bardzo mi na tym zależy - dodała z niewinnym uśmiechem.

  23. Thomas, Christian

    - Czasem usta nie idą w parze z myśleniem - odparł głos chłopaka pod kapeluszem, nim Christian zdołał cokolwiek odpowiedzieć Navinowi. Christian cały ponownie zbladł patrząc teraz w kierunku Thomasa, który nawet się nie ruszył tylko nadal leżał pod kapeluszem. - Ostrzegałem cię, Christianie. Powiedz, więc czy mam teraz dotrzymać swej obietnicy?

    - Nie możesz... - powiedział jąkając się i trochę dygocąc. - Jeśli coś mi zrobisz zostaniesz ukarany

    - Przez lata nauczyłem się, że ból fizyczny jest tylko czymś, co nam się wmawia i można do niego przywyknąć. Więc na przyszłość, kiedy myślisz, że śpię zamiast się naradzać z kimś kogo nawet nie znasz zacznij działać i poderżnij mi gardło, może wtedy nie zdążę zareagować - Christian kiwnął lekko głową jakby przyznał mu racje. Nagle jednak Thomas odkrył jedno oko. - Oczywiście, jeśli spotkasz idiotę, który spokojnie zaśnie wśród ludzi, którzy chowają się na przyszłych morderców - warknął i spojrzał teraz na Navina. - Wysoko stawiasz sobie poprzeczkę, ale mogę ci w sumie pozazdrościć - odrzekł teraz patrząc w sufit ze znużonym wzrokiem. - Niestety ja wciąż do końca nie wiem czego chce i co tu właściwie robię - dodał ze znużeniem.

    - Jak to nie jesteś nigdziarzem? - spytał teraz Christian zbierając odwagę.

    - Sam to oceń. Czy gdybym nim nie był to czy powinieneś się bać choćby spróbować odetchnąć w mojej obecności? - Chłopak nic nie odpowiedział. - Sądzę, że najlepiej będzie, jeśli wszyscy spróbujemy żyć w pewnej zgodzie, w końcu żaden nie chce nie zdać. Co wy na to? - Christian przytaknął, ale to i tak nie znaczyło, że się zgodził. Wiedział, że jeszcze się na nim odegra kiedy tylko będzie okazja. Teraz Thomas spojrzał na Navina, czekając na jego odpowiedź.

  24. Alan

    Przyjaciółmi? Ten jeden zwrot utkwił mi najbardziej w głowie z całego monologu Aidana. Nie miałem żadnych przyjaciół za wyjątkiem Sophie, z którą się wychowałem i służbą, która dbała o moje wychowanie. Nigdy nie miałem za bardzo kontaktu z rówieśnikami. Czy więc w akademii można było ją zawiązać skoro wszyscy byliśmy swego rodzaju rywalami? Tak bardzo to wszystko utkwiło mi w głowie, że omal zapomniałem o tym, że go właśnie szkoliłem i w ostatniej chwili zdołałem się obronić przed jego niemrawym atakiem. Atak nie był efektywny i wiedziałem już, że ma sporo pracy przed sobą. Patrzyłem chwilę na nasze ścierające się ostrza, gdy nagle bez większego problemu odepchnąłem chłopaka od siebie.

     

    - Robin Hood, tak? - spytałem lekko przechylając głowę. Wiele czytałem baśni, więc znałem też te o nim.- Czeka cie, więc sporo pracy, bo on nie tylko ładnym uśmiechem okradał bogatych i dawał biednym - dodałem z delikatnym uśmiechem. - Podstawa walki mieczem na pewno ci się przyda zwłaszcza, gdy dojdzie do bezpośredniego starcia, gdy łuk ci już nie pomoże, ale zacznijmy od początku - Lekko westchnąłem by zaraz zacząć tłumaczyć. - Jak widzisz jestem od ciebie silniejszy i walczę ostrzem dwuręcznym najlepszym dla ciebie sposobem by mnie pokonać będzie mnie zmęczyć używając przy tym swojej zwinności. Jednak będziesz musiał pracować nogami robiąc uniki przy każdym moim ataku, jeśli przejdziesz tylko do gardy w końcu wytrącę ci miecz z ręki i zostaniesz wtedy łatwo pokonany. Dobrze teraz ja cię zaatakuje, a ty spróbuj uniknąć ataku - dodałem powoli unosząc miecz w powietrze by się zamachnąć. Chciałem zaatakować go powolnym atakiem. Niestety miał spore zaległości w stosunku do innych. Jednak tamte bęcwały nie powinny go od razu skreślać, bo jeszcze mogą się potem zdziwić.

     

    Sophie

    Dziewczyna powoli zaczęła kierować się do komnaty mijając po drodze inne księżniczki. Na jej twarzy tkwił tym razem szczery uśmiech. Pomimo, że wiedziała, że wszystkie są rywalkami o miejsce w baśni, to naprawdę chciała spędzić trochę czasu z takim księżniczkami jak ona. W Locketorp były, co prawda dwórki, ale jednak nie dorównywały jej szykiem i finezją. Zawsze wiedziała, że jest stworzona do większych rzeczy, a teraz miała na to dowód. Poza dwórkami był tam jeszcze tylko Alan, pomyślała lekko się krzywiąc. On jednak nigdy nie zachowywał się jak na dziedzica tronu przystało, więc rozmowy z nim były jak dla niej nudne. Tak naprawdę nigdy za nim nie przepadała. A teraz spędzi czas wspólnie z księżniczkami takimi jak ona, na wspólnych rozmowach czy wzajemnych radach, co do pielęgnacji urody. Na samą myśl miała ochotę piszczeć ze szczęścia, gdy tylko znalazła się pod komnatą pięćdziesiąt cztery i nawet nie kryjąc swojej ekscytacji weszła do środka.

     

    - Witajcie drogie współlokatorki jestem pewna, że będziemy się wspólnie wspaniale bawić, a może nawet się zaprzyjaźnimy - Tak właśnie chciała zdobyć ich zaufanie. Być miłą i pomocną by i one były takie dla niej. Nagle jednak otworzyła szeroko oczy, widząc zamiast księżniczki podobnej jej odpychającą dziewczynę, którą widziała już wcześniej. Była tutaj i siedziała na jednym z łóżek. Czy one miały wspólną komnatę? - To jakaś pomyłka, jestem druga w kolejce do tronu - mówiła z niedowierzaniem, cały czas patrząc na dziewczynę. - Jestem księżniczką czystej krwi i mam mieszkać z plebejuszką? - mówiła nadal na głos będąc najwyraźniej w szoku i nie zważając o to czy urazi współlokatorkę. Miała nadzieję, że chociaż ta druga księżniczka będzie podobna do niej. Na pewno tak będzie. Niemożliwe przecież by przydzielili tu te straszną rudą dziewczynę, na samą myśl się wzdrygnęła. Gdy pojawi się druga, to na pewno coś wymyślą, a ta tutaj i tak zapewne szybko nie zda, więc problem będzie szybko z głowy. Zastanawiał ją jednak fakt gdzie bagaże kolejnej księżniczki. Jeszcze ich nie wnieśli?

  25. Thomas, Christian

    Chłopak ciągnął swój kufer za sobą, omijając przy tym innych i nawet się do nikogo nie odzywając tylko wciąż myśląc. Co z tego, że byli w jednej wieży, przecież nie musiał na nią wpadać, prawda? Nie żeby mu się podobała czy coś, po prostu była jakaś dziwna i wolał jej raczej unikać. W końcu był nigdziarzem, więc na pewno mu się nie podobała, to była po prostu jakaś chwila słabości. Nagle się zatrzymał, czując na sobie czyjeś spojrzenie do tego stopnia, że zaczął się rozglądać i wtedy ponownie ją zobaczył. Uśmiechała się do niego spoglądając w jego stronę. Na jej widok mrugnął kilkukrotnie z szeroko otwartymi oczami. Czego ona od niego chciała? Nie był jej sługom i nigdy nie będzie, nikt nim nie rządzi, ale dlaczego za każdym razem tak reagował, gdy ją widział?

     

    W międzyczasie Christian właśnie wszedł do komnaty spoglądając tylko kątem oka na chłopaka i chytrze się w jego kierunku uśmiechając. Nadal nie do końca rozumiał, o co chodziło tamtemu gościowi z fosy, ale miał nadzieje już go więcej nie widzieć na oczy i to dla dobra tamtego, gdy zaczął podchodzić do swojego materaca wciąż nad tym myślał. Tamten uważał, że się go bał? Jak tylko go zobaczy jeszcze raz pokaże mu kto tu rządzi i kto jest prawdziwym nigdziarzem, nie raz miał do czynienia z takimi jak on. W tym momencie otworzyły się nagle drzwi, a w nich stanął chłopak, o którym Christian właśnie myślał. Lekko przełknął ślinę jakby bał się, że przeczytał jego myśli, ale ten nawet nie zwrócił na niego uwagi i ciężkim krokiem zaczął wchodzić do pokoju. Christian zdecydował się w końcu do niego podejść, ale bardzo ostrożnie.

     

    - Słuchaj nie musimy być wrogami, ja wtedy tylko żartowałem, chyba nie jesteś zły, prawda? - Thomas nic nie mówił, tylko szukał czegoś po kufrze. Nagle jednak podniósł głowę i spojrzał najpierw na nieznajomego chłopaka.

    - Thomas z Mruczących Gór - Ponownie spojrzał teraz na tego, co do niego mówi. - Nie denerwujcie mnie i nie przeszkadzajcie, a wszyscy dożyjemy końca tej akademii w spokoju - Nagle wyciągnął z kufra jakiś słomiany kapelusz i podszedł do materaca by na nim legnąć. - Obudźcie mnie jakby stało się coś ważnego, jeśli tego nie zrobicie lub zrobicie to z błahego powodu, nie ręce za siebie - powiedział kładąc na twarz kapelusz. Prawdą było, że nie szukał sobie wrogów, ale nie miał zamiaru pozwolić nikomu wejść mu na głowę. Christian cały pobladł.

    - Czy rozpoczęcie jest ważne? - spytał lekko speszonym głosem jednak chłopak nic już nie opowiedział. Spojrzał teraz na tajemniczego współlokatora i do niego podszedł, a następnie zaczął szeptać w jego kierunku. - Cześć, jestem Christian, słuchaj może mu się postawimy? We dwóch na pewno sobie z nim poradzimy, co ty na to? - Thomas nawet nie drgnął na te propozycje, może naprawdę zasnął?

×
×
  • Utwórz nowe...