Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Magus

    Quiz CMC V 2.0

    Sweetie Belle, Scootaloo i Apple Bloom. Ubrudziły sobie pyszczki ciastkami w słodkim konciku
  2. Magus

    Quiz Applejack!

    Składała kawałki materiału
  3. Magus

    Pinkie Pie Quiz V2

    Letnie święto słońca
  4. Stałem w miejscu nie ruszając się ani trochę. Co nie znaczy, że nic nie widziałem. Dobrze wiedziałem, co się dzieje na dole. Widziałem wszystko oczami mego strażnika. Miałem nadzieje, że ten atak bezpośredni z jego strony zdoła umiejętnie zaskoczyć moją przeciwniczkę. Niestety ponownie się przeliczyłem. Zaklęcia mojej przeciwniczki i jej niesamowita zwinność bardzo utrudniały mi zadanie. Nawet ten atak na niewiele się zdał. A moja przeciwniczka ponownie gdzieś zniknęła. Ciężko było za nią nadążyć. Zacząłem rozglądać się wokół by ją znaleźć. Aż w końcu zdołałem ją dostrzec nad areną. Cóż zawsze jakaś część sukcesu. Nie było sensu by mój strażnik dalej przebywał na dole skoro moja przeciwniczka już z tego miejsca umknęła. Mój róg ponownie otoczyła czerwona aura. A hydra tak jak poprzednio zmieniła swoją pozycje na arenie. Teraz stała w mojej okolicy czekając na rozkazy. Jednak zacząłem obserwować poczynania mojej przeciwniczki. Nie było raczej większych szans by zatrzymać to, co robiła. Widać było dosyć ciekawe efekty, jakie tworzyła przy tym zaklęciu. Trzeba było przyznać, że potrafiła zrobić dość ciekawy pokaz. Przyglądałem się jej dobrą chwilę. Gdy nagle zobaczyłem blask, który mnie lekko oślepił. Wbiłem oczy w ziemie pocierając je kopytem. Mój wzrok wracał. Jednak musiałem działać. Coś szykowała. Muszę się chronić. Mój róg otoczyła czerwona aura. A wokół mnie utworzyła się tarcza magiczna, która osłaniała całe moje ciało. Niestety teraz musiałem myśleć o sobie. Zaklęcia ognia nie będzie tu raczej skuteczne do obrony. Tak jak zresztą skały magmowe, które raz mnie już zawiodły. Zostanę, więc przy tarczy magicznej, która powinna mnie skutecznie uchronić. Przez skupienie się na swojej obronie. Nie mogłem skupić się na ataku. Jedno albo drugie. Lecz mój strażnik mógł walczyć. Tylko nie byłem do końca pewny, w jaki sposób ją zaatakować. Dwa różne ataki w moją przeciwniczkę z jego strony i oba zawiodły. Była zbyt wysoko by mógł ją zaatakować bezpośrednio. Atak na odległość też odpada, bo ponownie zdoła go w jakiś niesamowity sposób uniknąć. Dumałem nad tym, co mogłem zrobić. Aż odpowiedź w końcu zrodziła się mej głowie. Na pewien sposób moja przeciwniczka mi pomogła tym chwilowym oślepieniem. Bo to podsunęło mi pomysł do głowy. Zobaczymy jak jej będzie miło, gdy jej zabiorę pole widzenia. Do tej pory szybko uciekała i unikała mych ataków, bo wszystko widziała. Spróbujmy, więc jej ograniczyć to pole. Dałem sygnał mojej hydrze by zaczęła to, co zaplanowałem. Byłem ciekawy jak bardzo się to spodoba mojej przeciwniczce. Hydra tym razem zbliżyła swe łby bezpośrednio do mojej konstrukcji. Jakby już wcale nie zwracała uwagi na mą przeciwniczkę. Z jej jeszcze zamkniętych pysków wydobywał się powoli czarny gęsty dym. Jednak wciąż był dość niewielki. Wcześniej dymu użyłem by pozbyć się utrapienia, które stworzyła moja przeciwniczka. Teraz użyje innego jego zastosowania. Hydra szeroko otworzyła pyski i wtedy dym zaczął opuszczać jej paszczę w ogromnych ilościach. Hydra wypuszczała dym wprost w powierzchnię areny. Jednak ten się rozrastał w zastraszającym tępię obejmując coraz bardziej arenę. Ale na tym się nie kończyło. Dym zaczynał unosić się w powietrze rozrastając się jeszcze bardziej. Był strasznie gęsty niemal niemożliwym było coś przez niego zobaczyć. Na dodatek śmierdział i był nieprzyjemny niczym ten zwykły. Jedyną różnicą było to, że nie szkodził zdrowiu jak ten zwykły. Więc nie było zagrożenia zdrowia dla mej przeciwniczki. Jednak nie sądzę by się jej to podobało. Dłuższe wdychanie mogło spowodować choćby bardzo nieprzyjemny ból głowy. Co mogło utrudnić skupianie się. Na mnie samego dym nie robił nic. W końcu wszystko pochodziło z mojej magii. Z radością obserwowałem ten rozrastający się smog. Stojąc dalej w tym samym miejscu bezpiecznie pod tarczą magiczną i czekając na to co zaplanowała dla mnie moja przeciwniczka.
  5. Obserwowałem ponownie poczynania mojej przeciwniczki. Patrzyłem zadowolony jak strumień stworzony przez mego strażnika się do niej zbliża. Jednak ta ponownie się zdołała uchronić przed atakiem. To było naprawdę męczące. Dalsze obserwacje poczynań mojej przeciwniczki było niezwykle trudne. Nie byłem w stanie nadążyć nad jej ruchami. Pojawiała się i znikała od tak. Widziałem jak ta zeszła na arenę i zaraz znikała mi z oczu. W pewnym momencie całkiem mi gdzieś zniknęła. Próbowałem ją wypatrzeć. Gdy nagle poczułem wstrząs gruntu, na którym stałem. Domyśliłem się, kto to zrobił. Jeśli, jednak myśli, że tak łatwo strąci mój ląd. To się chyba przeliczyła. Tu trzeba czegoś więcej. Skoro nawet grawitacja na niego nie wpływała bezpośrednio. Dobrze tą próbą ataku na mój ląd mogłem założyć, że najwyraźniej znajduje się pod moim tworem. Całkiem sprytne przedsięwzięcie. Chyba będę musiał ją wykurzyć spod niej. Ponowny atak niema większego sensu nie widzę jej, bo jest pode mną. Zanim ją wykryje znów gdzieś ucieknie. Więc zagwarantuje jej kolejną zabawę z mym strażnikiem. Miło, że oba twory były utworzone z mojej magii. To ułatwiało współpracę obu moim dziełom. Mój róg ponownie otoczyła czerwona aura. A hydra zaczęła wtapiać się powoli w arenę którą stworzyłem. Gdy już całkiem zniknęła mi z oczu pojawiła się nagle pod moją areną tam, gdzie powinna być moja przeciwniczka. Hydra stała do góry nogami co wyglądało dość dziwnie. Jednak dzięki temu, że obie rzeczy były utworzone z mojej magii zapewniało, to mojej hydrze dodatkowe możliwości. Na zwykłej arenie nie byłbym w stanie tego zrobić. Jednak na obecnej arenie miałem znacznie większe możliwości. Nie miałem zamiaru pozwolić mojej przeciwniczce go zniszczyć tak łatwo. Hydra, gdy tylko spostrzegła moją przeciwniczkę zaczęła na nią szarżować z ogromną szybkością. Natychmiast wyciągnęła głowy przed siebie, którym wściekle wymachiwała z wielką wściekłością, by trafić moją przeciwniczkę.
  6. Obserwowałem poczynania mojej przeciwniczki. Trzeba było jej przyznać, że jest niezwykle zwinna. Zwłaszcza, gdy zauważyłem jak unika przeszkód. Wciąż nie potrafiłem do końca zrozumieć, na czym polega jej magia. Te jej zaklęcia sprawiały mi liczne problemy. Sprytnie jak do tej pory broniła się przed moimi atakami. Lecz tym razem nie miała raczej szans by uciec. Obserwowałem jak próbuje uciekać przed ogniem, który stworzyłem. Lecz był to próżny trud i kwestia czasu nim ten ją dopadnie. Jednak ta najwyraźniej nie planowała się poddać. Ponownie zrobiła coś, czego nie do końca byłem w stanie zrozumieć. Użyła zaklęcia wody, które pomogło jej wykonać dość interesujące zjawisko. Dzięki czemu zdołała w jakiś mi nieznany sposób uniknąć mej fali ognia. Trzeba było przygotować kolejny atak. Zanim ona mnie zaatakuje. Zmarszczyłem lekko brwi ponownie zdołała się uratować przed moim atakiem. Jest naprawdę sprytna. Patrzyłem jak moja fala ognia powoli zanika. Zastanawiało mnie, jakiego kolejnego ataku powinienem na nią użyć. A może powinienem dać się zabawić mojemu strażnikowi? Czemu nie? W końcu dosyć nie ładnie go potraktowała zrzucając go w przepaść. No i przez te ucieczkę była w odpowiedniej odległości by móc ją zaatakować. Może nie tak by mój strażnik mógł ją sięgnąć paszczą. Ale czy to jedyny sposób ataku? Oczywiście, że nie. Teraz zwróciłem me oczy ku mojej hydrze. Wciąż stała w oczekiwaniu na polecenia ode mnie. Czas, więc przerwać jej bezczynność. Do tej pory moja przeciwniczka radziła sobie dosyć dobrze z moimi ognistymi zaklęciami. Ciekawe, co zrobi teraz? Mój róg zalśnił czerwonym światłem. Po czym głowy hydry skierowały się w moją stronę by zaraz podnieść głowy w kierunku moje przeciwniczki. Ich pyski zaczęły jakby pęcznieć. Nagle każda z głów otworzyła swój pysk i z każdego pyska zaczęła lecieć z dużym ciśnieniem ciekła czarna smolista substancja prosto w stronę mojej przeciwniczki.
  7. Obserwowałem spokojnie. Jak magiczny atak mojej przeciwniczki uderza w utworzoną przeze mnie kamienną kule. Na moim pyszczku pojawił się uśmiech. Jednak szybko znikł, gdy wyraz mojej miny zmienił się na wielkie zdziwienie. Kula roztrzaskała się o kamień, który stworzyłem. Lecz na tym się chyba nie skończyła rola ataku mojej przeciwniczki. Mój niedawno utworzony ogień gasł. Cała sytuacja wyglądała nie ciekawie. Mój strażnik wił się wściekle szukając zagrożenia, które na nas spadło. Lecz nie był nic w stanie zrobić. Miałem nadzieje, że na tym się skończyło. Niestety jakże się przeliczyłem. Cała arena zaczęła się sypać. Nie wiem jak zdołała tego dokonać. Po raz kolejny mnie zaskoczyła. Sytuacja nie wyglądał dla mnie ciekawie. Moja wieża się trzęsła i powoli rozpadała wraz z areną. Mój strażnik chodził po niej wściekle szukając bezpiecznego miejsca. Lecz wszystko było na nic. Arena się rozpadała. Moja wieża legła a mój strażnik zaczął spadać tak jak zresztą ja. Nie miałem jednak zamiaru tak łatwo przegrać. Najważniejsze to było zachować spokój. Gdy spadałem mój róg ponownie otoczyła czerwona aura. Kawałki mojej wieży utworzyły dysk bezpośrednio pode mną. Taki sam jak w poprzednim pojedynku. Tak jak ostatnio grawitacja na niego nie wpływała. Unosił mnie nad przepaścią. Jednak na tym się skończyć nie mogło. Nie znoszę walki w powietrzu i muszę ratować mego strażnika. Słyszałem jak żałośnie ryczy spadając coraz niżej. Musiałem działać szybko. Ponownie wystrzeliłem czerwony promień tym razem jednak w dół. Co ciekawe pojawił się nowy czerwony kształt, który przypominał dość duży prostokąt. Ten zaczął nagle zmieniać swoją formę tak jak zrobiła to poprzednio moja kula. Tak i on zmienił się w wielką skałę magmową. Na którą powoli opadła moja hydra. Leżała na nim chwilę plackiem aż się pozbierała i znów wstała. Grunt, który stworzyłem z pewnością był znacznie gorszy od naszej dotychczasowej areny. Ale było to lepsze niż nic. Niemal wszędzie na nim były niewielkie strumienie lawy i płomienie. Jak i wulkany, które pojawiały się na arenie, co jakiś czas i wybuchały. Dla mojego przeciwnika mogła być to dość nieprzyjemna arena. Jednak jak dla mnie była w sam raz. Zresztą czy to ja kazałem jej niszczyć naszą arenę? Mój dysk powoli wylądował na nowej arenie. Która podobnie jak mój dysk opierała się grawitacji. Miło było postawić kopyta ponownie na solidnym gruncie. Teraz czas odpłacić mojej przeciwniczce. To, co zrobiła nie było miłe. Zwróciłem moje oczy ku górze. Gdzie zauważyłem moją przeciwniczkę. Musiałem teraz pomyśleć jak ją najlepiej zaatakować. Aż nagle w mojej głowie zrodziła się myśl. A na moim pyszczku pojawił się cwany uśmiech. Moja chmura wciąż tam była. Sądzę, że na razie mi się nie przyda. Myślę, że mogę ją teraz lepiej wykorzystać. Mój róg ponownie otoczyła czerwona aura. Po czym chmura zaczęła się jakby rozrastać. Gdy była już dość spora ta nagle wybuchła a z jej wybuchu wydobyła się ogromna fala ognia, która zaczęła lecieć wprost na moją przeciwniczkę. Ten ogień nie mógłby jej zabić przy trafieniu już o to zadbałem. Jednak spowodować upadek i dość spory ból mógł jej już zapewnić.
  8. Magus

    Quiz Applejack!

    Applejack stwierdziła że nie będzie zainteresowana
  9. Przyglądałem się jakiś czas kuszy, którą stworzyłem własnoręcznie. Gdybym zdołał coś takiego stworzyć na arenie. Marzenie. Kusza była już według mnie gotowa. Jednak dla całkowitej pewności musiałem ją przetestować. Dlatego skierowałem swoje kroki na strzelnicę. Musiałem popracować nad celnością i sprawdzić moją broń. Pierwsze strzały nie były zbyt celne. Co prawda trafiałem w manekiny, ale nie były to miejsca, które mogły zadać śmierć przeciwnikowi. Mimo wszystko kusza była lekka wygodna i całkiem szybko posyłała strzały w cele. Umiejętności strzeleckie też mi się powoli poprawiały. Kolejne bełty zaczynały już trafiać w coraz bardziej nieprzyjemne miejsca dla przeciwnika. Takie jak gardło czy głowa. Cóż trzeba się odpowiednio przygotować.
  10. Golding Shield Zastanawiała mnie reakcja Lust. Zachowywała się spokojne bardzo spokojnie. Mógłbym pomyśleć wręcz, że przybyłem tu z zupełnie inną klaczą a nie z nią. Nie mogę zaprzeczyć dobra z niej aktorka. Cóż szczerze mówiąc jej obecna rola mi odpowiadała. Poza tym kłopotliwym uściskiem, którym mnie obdarowała w czasie lotu. To panował miły spokój. Miło by było gdyby na stałe taka została. Ale to raczej marzenia ściętej głowy. Teraz znów spojrzałem na smoka. -Mówiąc szczerze interesuje nas tylko biblioteka to na razie nam wystarczy. Jeśli chodzi o wycieczkę. -Powiedziałem szczerze. Nawet ja nie mam dość sił by wszystko oglądać. Tu jest bardzo ciężki klimat dla kucyków. A wole wszystkie siły skupić na miejscu, które będzie nam użyteczne. Sztab gwardia Z pomieszczenia jak zawsze wydobyło się tylko jedno głośne słow -Wejść!
  11. Z zadowoleniem obserwowałem jak ogień obejmuje arenę. To dawało mi sporo przewagi. Zawsze najlepiej się czułem, gdy przychodziło mi walczyć w takim klimacie. Z zaciekawieniem obserwowałem poczynania mojej przeciwniczki. Choć nie było to łatwe. Bo trudno mi było znaleźć oryginał. Przynajmniej tak było pewną chwilę. Bo nagle jeden z obiektów na arenie wyniósł się w powietrze i przebił przez moją chmurę. Mogłem spokojnie założyć, że to jest moja prawdziwa przeciwniczka. Jak ja nie znosiłem zaklęć latania. Ktoś chyba nie doceniał ile pracy włożyłem w upiększanie naszej areny. A to wielka szkoda. Moje oczy były cały czas skierowane na moją przeciwniczkę i jej poczynania. To, co zobaczyłem nie bardzo mi się spodobało. Smok zniknął a na jego miejsce stworzyła ogromną kulę energii. Którą najwyraźniej zamierzała cisnąć w arenę. Mogłem się tylko domyślać, jakie będą tego efekty. Z pewnością niezbyt przyjemne dla mnie. Moja przeciwniczka była za wysoko by Hydra mogła ją złapać. A ataki skupione na ogniu nie mają tu raczej większego sensu. Jeśli ta kula zachowuje się jak ten jej smok. To będzie tylko potężniejsza. Trzeba było działać zupełnie inaczej. Miałem już pewien plan w głowie. Który powinien mnie uchronić przed tym dość nieprzyjemnym atakiem. Mój róg otoczyła czerwona aura. Po czym wystrzeliłem w tor lotu kuli mojej przeciwniczki promień magiczny. Ten nagle tak jak w poprzednim pojedynku przybrał wygląd ogromnej czerwonej kuli. Jednak jej zadanie było inne niż w poprzednim pojedynku. Ostatnim razem ją zapaliłem, co podgrzewało temperaturę na arenie. Jednak teraz podpalenie jej byłoby zwyczajnie głupie. Bo dałbym tylko dodatkowej energii temu zaklęciu, które się do mnie zbliża. Mój róg otoczyła ponowienie czerwona aura. A kula zaczęła zmieniać swoją dotychczasową formę. Cała zaczęła zmieniać się w ogromną kulistą skałę wulkaniczną. Dzięki mojej magii utrzymywałem ją bardzo wysoko nad ziemią tak by eksplozja przy zderzeniu nie zrobiła większych szkód arenie na dodatek grawitacja nie wpływała na moją kule. Stała nieruchomo w locie wprost na torze lotu ataku mojej przeciwniczki. Zadaniem tej kuli było jedno przyjąć atak na siebie i nie pozwolić zbliżyć się atakowi mojej przeciwniczki do areny. Nie miałem ochoty tym oberwać. Dobrze to powinno wystarczyć. Teraz moje oczy znów zwróciły się na przeciwniczkę. Szykowała się do kolejnego ataku najwyraźniej. Zacząłem przyglądać się temu, co robi. To, co zbierała nad sobą nie podobało mi się. Kolejne zaklęcie zimna? Jednak te wygląda na znacznie potężniejsze. To mogło się źle skończyć. Chyba, że... Na arenie wciąż był mój strażnik. Z pewnością poradzi sobie z tą kulą mrozu. Mój róg otoczyła czerwona aura. Był to sygnał dla mojego strażnika, który uniósł swe łby wypatrując ataku przeciwniczki. Był gotowy by go zatrzymać. Jednak postanowiłem się jeszcze zabezpieczyć. Jeśli nie zdoła zatrzymać tego mroźnego ataku. Nie miałem ochoty skończyć, jako kucykowy bałwan. Moja grzywa jak i ogon stanęły w tym samy zielonym ogniu, z którego stworzona była hydra. Teraz mogłem być pewny, że żaden mróz nie powinien mi zaszkodzić.
  12. Magus

    Pinkie Pie Quiz V2

    Do podmieńca który przybrał jej postać
  13. Magus

    Quiz Applejack!

    Stwierdziła że Rainbow w tych godzinach zwykle drzemie
  14. Magus

    Pinkie Pie Quiz V2

    Naszyjnikami zrobiony ze specjalnych słodkich kamieni
  15. Patrzyłem z zadowoleniem jak moje tornado zbliża się do mojej przeciwniczki. Gdy ta nagle zniknęła mi z oczu. Przetarłem je kopytem. Bo nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. Ale jednak dalej jej nie widziałem. Jej twór tu był a ona przepadła. To było dziwne. Czyżby jakieś zaawansowane zaklęcie kamuflażu? Rozglądałem się po arenie, ale jej nie widziałem. Nic z tego nie rozumiałem. Gdzie ona się podziała? Chwilę tak rozglądałem się jej szukając i zastanawiając się, co się z nią stało. Gdy nagle ta wróciła. Zrobiła coś dziwnego. Rozbiła na kawałki lód, który nie dawno stworzyła. Nie do końca rozumiałem, czemu to miało służyć. Dalej przyglądałem się jej kolejnym działaniom. Moje oczy zwróciły się na mojego strażnika. Ku mojemu zadowoleniu. Stwór mojej przeciwniczki oddzielił się od mojej hydry i trochę urósł. Miałem nadzieje, że pęknie z nadmiaru ciepła. Ale jak widzę efekt był mierny. Teraz przybrał wygląd zbliżony do smoków, które bardziej znam. Ale dobrze skoro się oddzielił czas wykorzystać to, co w nim siedzi. Wcześniej szkoda mi było mojego strażnika. Mój róg ponownie otoczyła czerwona aura. A dym w stworze mojej przeciwniczki zaczął się powoli rozrastać. Byłem ciekawy czy to się uda. Działanie dymu miało być proste. Miał się zachowywać niczym pasożyt. Miał wchłaniać wszelką energie i zmieniać jej strukturę na dym. Gdybym to zrobił na moim strażniku straciłbym go i znów bym musiał go przywołać. Ale teraz skoro się rozdzielił. Mogłem przystąpić do działania. Jak do tej pory nie spotkałem istoty stworzonej z energii magicznej, która zdołałaby się przed tym obronić. Mój strażnik stał nic nie robiąc tylko patrzył na bestię przeciwniczki. Jak na razie miał taki pozostać. Zobaczymy jak da efekt ten atak, jeśli nie pomoże spróbujemy, czego innego. Teraz moje oczy zwróciły się na przeciwniczkę. Stworzyła sporo lodu na arenie. Chyba wciąż miała zbyta mało przeszkód na arenie. Na dodatek na arenie pojawiły się nowe cele. Teraz nie wiedziałem, kogo atakować. No i nie znoszę zimna. No dobrze użyjemy kolejnego zaklęcia. Ciekawe czy to stworzy ciekawe efekty. Mój róg otoczyła czerwona aura. Po czym wystrzeliłem promień w niebo. Powoli wysoko nad areną zaczęła tworzyć się olbrzymia zgniło-pomarańczowa. Czuć było od niej intensywny smród siarki Taka sama jak ta, która odtworzyła mnie na arenie przy moim wejściu na nią. Lecz ta była znacznie większa i nie znikała. Powoli zaczął z niej padać deszcz. Jednak nie był to typowy deszcz. To, co zaczęło z niej padać. Było czarne i oleiste. Kolejną ciekawą rzeczą było to, że ta dziwna substancja. Nie padała ani na mnie i mojego strażnika. Ani na moją przeciwniczkę i jej dziwne twory. Padało tylko na arenę, na której zaczęły się pojawiać liczne czarne kałużę. Gdy było ich już wystarczająco dużo. Dziwny deszcz przestała padać. Lecz teraz z chmury zaczęły spadać niewielkie płomienie. Każdy z tych płomyczków leciał wprost na oleiste kałuże. Gdy te zetknęły się z ogniem natychmiast stawały w ogromnych płomieniach. Teraz na całej arenie roiło się od tych niewielkich ognisk. W połączeniu z wulkanem i moim tornadem powinny skutecznie ograniczać ucieczkę. Moje tornado w tym czasie zaczęło się zbliżać do jednego z obiektów na arenie. Miałem tylko nadzieje, że to moja przeciwniczka. Chyba jeden z obiektów z tego, co zauważyłem, które stworzyła moja przeciwniczka właśnie ślizgał się w stronę wulkanu, który znów pojawił się na arenie. W tym wypadku mogłem założyć, że to raczej na pewno nie jest moja przeciwniczka. Cóż przynajmniej jednego celu będzie mniej. Taką mam przynajmniej nadzieje.
×
×
  • Utwórz nowe...