-
Zawartość
10766 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Mephisto The Undying
-
Jonathan wszedł do jakiegoś sklepu, kupił sobie coś do picia, potem spacerował dalej.
-
Jonathan po pewnym czasie wstał i zwyczajnie zaczął szwendać się po mieście.
-
- Hm? - mruknął gdy zobaczył mijającą go Lorence. - O co jej teraz chodzi? - zapytał sam siebie w myślach.
-
Jonathan włożył słuchawki, westchnął cicho. - Niech sobie ona robi co chce... mam ją gdzieś. - pomyślał i usiadł na jakiejś ławce.
-
- Po co ja w ogóle za nią szedłem? - pomyślał, po chwili usłyszał płacz. Najpewniej Lorence, przez chwilę chciał pójść za nią ale uznał że będzie względem niej taki sam jak ona względem jego.
-
Jonathan odwrócił się i zobaczył leżącą na ziemi Lorence. Prychnął, znowu odwrócił się i odszedł.
-
- Rozmowa z nią nie ma sensu. - pomyślał, odwrócił się i odszedł.
-
Jonathan wciąż szedł za śladem z krwi. Po pewnym czasie zobaczył Lorence siedzącą na drzewie. Westchnął cicho. - Eh... co ona chce zrobić? - pomyślał.
-
Jonathan wstał. Poszedł w miejsce gdzie Lorence była wcześniej, na ziemi była krew która tworzyła swego rodzaju ślad. - Czemu ona to robi? - mruknął pod nosem i poszedł za śladem. - Czemu ona mnie obchodzi? Była dla mnie tak chamska a ja jeszcze się o nią martwię... żałosne... - pomyślał.
-
- Czy ona ściskała w rękach szkło? - mruknął do siebie po szwedzku. - Czemu ona to robi? - zapytał sam siebie wciąż po szwedzku.
-
Po pewnym czasie Jonathan zaczął jeszcze nucić pod nosem. Westchnął cicho i zaczął się rozglądać. Zauważył Lorence, przewrócił oczami i odwrócił głowę. Nie zamierzał iść.
-
Jonathan usiadł na jakiejś ławce, westchnął. Po chwili zaczął wystukiwać palcami rytm utworu który słuchał.
-
- Ugh, walić to idę na spacer... - powiedział po szwedzku, wziął portfel i wyszedł z domu. Włożył słuchawki i skierował się do parku.
-
Jonathan zaczął bawić się nożem motylkowym. - Damn... nudzę się... - powiedział do siebie.
-
Jonathan wrócił do domu, znowu nikogo nie było. Poszedł do siebie, rzucił plecak na podłogę, sam położył się na łóżku i ciężko westchnął. - Zepsuła mi dzień. - powiedział do siebie.
-
- Mam jej dość... - pomyślał. Wrócił do opuszczonej szkoły, zabrał swoje rzeczy i wrócił do domu.
-
Jonathan spojrzał na Lorence nieprzyjemnym wzrokiem. Odwrócił się i włożył słuchawki.
-
Jonathan zatrzymał się. - To prowadzi donikąd. - powiedział do siebie po szwedzku. - Pieprze to... - dodał cicho i odszedł.
-
- Lorence! Zadam ci tylko jedno pytanie i odejdę, proszę cię... - powiedział.
-
- Lorence... o co ci chodzi? - zapytał wciąż idąc za nią.
-
- Lorence do cholery... - powiedział ale widząc że dziewczyna nie reaguje złapał ją za nadgarstek. - Poprosiłem cię abyś zaczekała. - powiedział.
-
- Poczekaj... - powiedział gdy Lorence była już na dolę, zszedł na dół.- Muszę cię o coś zapytać.
-
Jonatahn wzdrygnął się gdy drzwi trzasnęły. - Chyba właśnie wyszła... - pomyślał.
-
- Nie chcę innej... - pomyślał.
-
Jonathan posmutniał nieco. Westchnął cicho i znowu usiadł na schodach.