-
Zawartość
10766 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Mephisto The Undying
-
- To spróbuj... - powiedział spokojnie. - Może nie zaufałaś nikomu bo nigdy nie próbowałaś.
-
- Wątpię. Jestem dość twardą osobą. - usiadł obok niej. - Więc?
-
- A jaki to sekret? Wiem że sekretów się nie zdradza ale...
-
- A powiesz mi wreszcie czemu wtedy płakałaś? - zapytał.
-
- Cóż, jestem w takim razie pierwszy. - powiedział i uśmiechnął się lekko.
-
- Dlaczego? Chyba dlatego że bałem się że ci się coś stanie. - powiedział.
-
- No tego mi jeszcze nikt nie powiedział. - stwierdził. - Coś jeszcze? - zapytał.
-
Jonathan wszedł do pokoju. - To ja... - powiedział. - Powiedz mi tylko... co ty o mnie myślisz? Nie daje mi to spokoju... - zapytał.
-
Jonathan po chwili wstał. Poszedł na górę i zapukał do pokoju w którym była Lorence.
-
Jonathan zaczął wystukiwać rytm palcami. Wciąż zastanawiał się czemu poszedł za Lorence do lasu.
-
Jonathan puścił sobie muzykę. Ku swemu własnemu zdziwieniu myślał o Lorence.
-
- Azjaci są dziwaczni. - mruknął po szwedzku. - idę odpocząć. - stwierdził i poszedł do budynku.
-
- Zobaczy się. - wzruszył ramionami, po chwili wszystkie miecze zniknęły.
-
- To powodzenia. - powiedział. - Choć Sia. Spróbujmy to przećwiczyć.
-
- No, to dobry pomysł. - przytaknął.
-
- Bardziej drużynowo? - zapytał łapiąc go za rękę. - A myślisz że co ja robię? - zapytał wykręcając mu rękę obracając go twarzą w kierunku Lorence.
-
Jonathan zdążył odejść na pewien dystans, gdy Rin odskoczył on był niedaleko jego aktualnej pozycji. - A to zaliczysz? - zapytał i uderzył go łokciem w plecy.
-
Jonathan zeskoczył z drzewa, rzucił mieczem tuż za nogi Rina na wypadek gdyby ten próbował się wycofać.
-
- A mi się zwyczajnie znudziły. - stwierdził. - Wziął bym udział w jakiejś korridzie... - westchnął.
-
Jonathan w czasie kiedy Lorence odciągnęła uwagę Rina, wszedł na najbliższe drzewo. Rzucił mieczem w gałąź tak by Rin spadł.
-
- Spoko. Można spróbować. - stwierdził wzruszając ramionami.
-
- No niby mogę. - wzruszył ramionami. - Ale co ja niby mam zrobić?
-
Dwa z mieczy zniknęły. Jonathan rzucił kolejnymi dwoma, po chwili pojawiły się kolejne dwa. - Cholerny akrobata! - zawołał.
-
- Mogę ci zrzucić trochę wody na głowę jak chcesz. - powiedział i też się uśmiechnął.
-
- Zobaczmy. - mruknął i wbił obydwa miecze w ziemię, przywołał dwa kolejne. Je również wbił w ziemię, chciał przywołać kolejne ale mu nie wyszło. - Eh... - wziął dwa miecze. - Dobra, to jedziemy. - mruknął i rzucił jednym mieczem. Chwycił drugi, podbiegł do Rina i spróbował go uderzyć.