Mephisto The Undying

- Nie, nie ja słyszałem inny syreni śpiew. - odpowiedział. - Jak kiedyś... a nieważne... słyszałem i tyle.

- Syreni śpiew co? - zapytał. - Już raz coś takiego słyszałem i jakoś żyję... - odpowiedział.

- Miałem nadzieje że pójdziesz z nami. - powiedział z lekkim uśmiechem.

Lucky spojrzał na Timber. - Naprawdę musisz? - zapytał.

- Ta chodźmy. To zatem, prowadź. - powiedział. - Ja przetrwam... nie wiem jak wy... fortuna tego mi nie zdradziła... - pomyślał.

- No... lubię się popisywać to fakt. - powiedział z uśmiechem. - I nie przeszkadzasz mi. - powiedział do Timber [Trzy klacze na jednego Luckyego? Wooow...] .

Lucky również podał klaczy kopytko. - Miło poznać. - powiedział z uśmiechem.

- Lucky Fate. I niestety nie nauczę. To większości z nich trzeba być jednorożcem i mieć naturalny talent do takiej magii.

- Już chyba wystarczy na dziś sztuczek. - powiedział.

- Król kier. - powiedział. - Magik nie zdradza sekretów.

- Dwójka... pik. - powiedział z chytrym uśmiechem. - Łatwizna...

- Dama karo. - powiedział z jeszcze szerszym uśmiechem. - W końcu karty to mój talent.

- As karo. - odpowiedział spokojnie. - Dawaj dalej. - powiedział z chytrym uśmiechem.

- Czary. - odpowiedział z uśmiechem tasując talie. - Mam jeszcze kilka sztuczek w zanadrzu. - powiedział rozsypując dziesięć kart na ziemi. - Niech któraś z was podnosi po jednej, ja powiem wam co to za karta.

Lucky zabrał wszystkie karty i przetasował. Podzielił talię na trzy i najwyższą kartę z każdej z kupek wręczył klaczą. - To te? - zapytał.

The Elder Beton V: Betoniarka Beton: Zapomniane opowieści The Binding of Beton wrath of the Betoniarka Beton Island Tom Clancy's Beton Six Lockdown

- Jestem... - odpowiedział bez emocji. - Czemu sądzisz że nie jestem? - zapytał.

- Wiesz czym się różnimy? - zapytał. - Ja nie wiem czym jesteś... - powiedział. Odtrącił klona który spłonął, zamiast popiołu zostały z niego złote sfery które wleciały w kosę. - Ale to nie będzie mi przeszkadzać. Sprawiedliwości stanie się zadość... - powiedział.

- Odesłać? - zapytał żniwiarz głosem pozbawionym jakiejkolwiek barwy bądź emocji.. Po chwili dało się słyszeć kobiecy, maniakalny śmiech. - Jonny cię nie odeśle... ja cię pożrę... - odezwała się czaszka na kosie. - Wybacz ale to Deus Vult... Santus Lupus in nomine Dei... - powiedział Jonathan. - Po prostu znikniesz z tego świata... - dodał.

- Dziękuje. - odpowiedział z uśmiechem. - Zapamiętajcie je i włóżcie tu. - pokazał talię.

- Wiem... - odpowiedział Jonathan stojąc w ciemnym miejscu. - Dlatego odesłałem Elizabath. - dodał i zszedł na dół. Przestał wyglądać jak człowiek, zamiast tego wyglądał jak kościotrup w ciemnej szacie narzuconej na ciało i kosie zrobionej z czaszki i kręgosłupa do których ktoś doczepił ostrze. - Amen and Attack... - dodał wpatrując się w mężczyznę oczodołami wypełnionymi gęstym żółtym światłem.

- Lucky Fate. - powiedział z uśmiechem. - W sumie niech każda z was wybierze. - powiedział rozkładając karty szerzej.

- Pokazuje sztuczki. - odpowiedział Vert. Przetasował karty. Rozłożył je. - Wybierz. - powiedział.

Jonathan wypuścił kose a ta zniknęła w dymie. Po chwil złożył ręce jak do modlitwy. - Bible of the beast in the dawn of damnation, Bible of the beast in the call of the dark ,Bible of the beas of the final temptationeast. - wyrecytował. Trupy stanęły jak wryte. Odwrócił się i złapał Elizabeth pod ramię i szybko wyszedł z cyrku.

- Sporo sztuczek opiera się na wyborze karty więc nie będę pokazywał wszystkich. A to chyba bardziej magia. - powiedział z uśmiechem. - Chociaż jeśli mam być szczery to zawszę wygrywam w gry karciane. - dodał z cwanym uśmiechem.