- Faktycznie, nie potrzebowałem... - odpowiedział. - Ale chciałem. Jesteś śliczna i lubię cię... - powiedział i uśmiechnął się. - Potrzymać taką piękność za rękę to sama w sobie przyjemność.
Dastan spojrzał zdziwiony na Astre, potem na Billa i na Alicje. Potem wstał, i po chwili wahania ruszył za Astrą gdy ta byli już jakiś dystans od ich Billa Alicji odezwał się. - Czemu uciekłaś? - zapytał.
- Podróżowanie nie oznacza że chodzisz sobie wesoło po łąkach i lasach... chcesz jeść? Zabij... Ktoś chcę zabić ciebie? Zabij... Chcesz żyć? Zabij... Mój kraj graniczy z państwem orków... pomyśl gdzie najpierw musiałem być tuż po wygnaniu skoro jedyna drogą do reszty kontynentu to kraj orków? - odpowiedział.
Jonathan złapał Elizabeth pod ramię i spojrzał na mężczyznę w garniturze. - Fatalne... Wręcz paskudę... Żałość, szmelc... głupota... jestem na nie. - powiedział twardo. - Idź powoli do tyłu. - powiedział szeptem do Elizabeth.
- Eli... chodź... - powiedział wstając. - W porządku? Było tu całkiem makabrycznie, a ty nie jesteś raczej tak przyzwyczajona do takiego widowiska... - zapytał.
- Zabiję tego kto tu to stworzył, potem pójdę do świata śmierci, wskrzeszę go, zabiję znowu, zakopię, wskrzeszę, spalę i zabiję znowu. - powiedział zirytowany. - Ile to jeszcze będzie trwać? - zapytał.
Dastan obudził się. Podniósł głowę i cicho ziewnął. - To już ranek? - szepnął do siebie zaspany, podniósł się, wyjął z torby sztylet i postanowił ruszyć nad rzekę. Wyszedł cicho z jaskini, gdy był na miejscu i zobaczył Astre nie odezwał się tylko oparł cicho o drzewo. Chciał zobaczyć co robi.